Dla nauczycieli: obowiązkowy test na inteligencję

Sławomir Broniarz zapowiada, że 2020 będzie rokiem walki o Kartę Nauczyciela. ZNP nie zgadza się na likwidację tego dokumentu. Związek jest gotowy umrzeć za Kartę.

Nauczyciele szukają sposobu, aby więcej zarabiać. Strajk nic nie dał, więc zaczynają myśleć, ile zyskaliby na likwidacji Karty. Dokument ten ma opinię, że chroni słabych nauczycieli, a nic nie daje dobrym. Dobrzy mają więc nadzieję, że bez Karty zarabialiby znacznie więcej. Dyrektor bowiem mógłby zatrudnić ich na lepszych warunkach, co obecnie jest niemożliwe.

W teorii wygląda to pięknie: większe pieniądze dla dobrych, mniejsze dla kiepskich. Jednak w praktyce wygląda to inaczej. Nie znam nauczyciela, który miałby o sobie złe mniemanie. Przeciwnie, każdy siebie uważa za doskonałego, a innych pracowników za dużo gorszych. Tak samo oceniają siebie dyrektorzy – że są najlepsi. Megalomania jest chorobą zawodową nauczycieli, bardzo często przybiera postać skrajną.

Nie wierzę, że dyrektor szkoły jest w stanie ocenić swoich pracowników. Każdy niezmiernie puszy się, gdy pomyśli o innych. Głęboko też wierzy w to, iż podwładni do pięt mu nie dorastają. Nieraz byłem świadkiem, jak po hospitacji nauczyciel, powiedzmy przedmiotu ścisłego, zszokowany opowiadał koleżankom i kolegom, iż szef humanista pouczał go, jak ma rozwiązywać zadania. Nie chcę wchodzić w ten temat, bo sam też cierpię na megalomanię. Nikt w szkole nie ma świadomości swoich wad. A poważnych ułomności nie widzi się wcale.

Tłumaczenie, że na likwidacji Karty zyskają dobrzy nauczyciele, trafia na podatny grunt, gdyż każdy pedagog uważa siebie za chodzący ideał. Swoją wartość zawodową ocenia się podobnie jak inteligencję, tzn. ze mną jest wszystko OK, z innymi zaś o wiele gorzej. Likwidacja Karty to obowiązkowy test na inteligencję dla całej grupy zawodowej. Może się okazać, że rewelacji nie ma, więc żadne wyższe zarobki się nie należą.