Ruch służbowy w oświacie

Cienko przędą koleżanki i koledzy pracujący w szkołach prywatnych. Tak cienko, że przenoszą się do szkół publicznych. Teraz jest dobra okazja.

Przeciętnie w Łodzi nauczyciel zarabia w oświacie prywatnej dwie trzecie tego, ile zarobiłby w publicznej: 2 tys. zł do ręki za 24 lekcje w tygodniu. Ile to pracy, trudno policzyć. Zależy od liczby uczniów w klasach. Podejrzewam, że jest to tak skalkulowane, aby wychodziło przepisowe 40 godzin. Robota normalna, pensja głodowa.

Przeniesienie z prywatnej szkoły do publicznej oznacza sporą podwyżkę. Miejsca są, gdyż ze szkół publicznych nauczyciele uciekają. Jedni na emeryturę, inni poza oświatę. Pensje w oświacie publicznej też są mizerne, choć większe niż w prywatnej. Dają się skusić ci, co zarabiają mniej. Jest więc spory ruch służbowy. Na miejsca opuszczone i kompletnie niechciane przychodzą emeryci. Jeszcze nigdy oświata nie zatrudniała tylu starców. Dorobić do emerytury – piękna sprawa.

I wszyscy się cieszą. Oprócz uczniów, ma się rozumieć.