Frekwencja na szkolnych wigiliach

Trwają przygotowania do szkolnych wigilii. Przygotowują się uczniowie oraz pracownicy. Największym problemem jest niska frekwencja. Młodzież raczej się stawi, choć na pewno nie w komplecie, natomiast znacznie gorzej może być z nauczycielami.

Nieliczni uczniowie składali mi życzenia już w piątek. Ostatni tydzień postanowili poświęcić dla rodziny. Władze oświatowe nawet skłaniają nauczycieli, aby na tydzień przed świętami nie obciążali uczniów sprawdzianami, kartkówkami czy pracami domowymi. Wszyscy mają się przygotować do radości Bożego Narodzenia. Niektórzy uczniowie interpretują ten przepis jako zachętę do absencji.

Żeby przyjść na pracowniczą wigilię, trzeba mieć taką potrzebę. Tymczasem przed świętami napięcie zwykle rośnie, a w ostatnim tygodniu dochodzi wręcz do apogeum niesnasek i pretensji. Ewidentnie trzeba od siebie odpocząć. Dlatego sporo nauczycieli zapowiada, że w piątek przed feriami świątecznymi wpadnie tylko na chwilę, aby spotkać się z ulubionymi uczniami, przyjaznymi klasami, co sympatyczniejszymi koleżankami i kolegami z grona pedagogicznego, a na resztę imprezy nie zamierza zostać.

Z każdym rokiem frekwencja na pracowniczej wigilii jest coraz mniejsza. Rodzi się nowy zwyczaj: nie być. Zbliżamy się do chwili, kiedy świętujących będzie istna garstka. Więcej emerytów niż pracowników. Z każdym rokiem też impreza jest coraz krótsza. Gdzie te czasy, kiedy… Przepraszam, to było tak dawno, że kompletnie nie pamiętam, co myśmy wtedy robili. Naprawdę był jakiś inny sens tego spotkania, niż żeby się jak najszybciej skończyło?