Sztuka zapraszania na studniówkę

Klasy maturalne zapraszają nauczycieli na studniówkę. Zapraszają najlepiej, jak potrafią. Niestety, nie podoba się.

Nauczycielom nie podoba się, że wręczono im zaproszenie na korytarzu. Podano w biegu, gdy spieszyli się na lekcję. Gdy wychodzili z pokoju nauczycielskiego i szli tam, gdzie król piechotą chodzi. Gdy prowadzili lekcję z inną klasą. Gdy byli zajęci rozmową z innym nauczycielem. Rzucono zaproszenie jak małpie orzeszki. Zaproszono nieelegancko. Nie postarano się. Nie wypowiedziano właściwych słów. Zrobiono to na odczepnego.

Panie woźne natomiast narzekają, że od paru lat nikt ich nie zaprasza na studniówkę. Wcale by nie poszły – mówią – ale zaproszenie byłoby miło dostać. Przecież też są pracownikami szkoły. Nie wiem, dlaczego panie woźne nie dostają zaproszeń. Mogę tylko podejrzewać. Zatem na wszelki wypadek nie grymaszę. Zresztą nie mam powodu. Dostałem zaproszenie i to się liczy najbardziej. A jak komuś zależy na formie, niech od pierwszej klasy ćwiczy z uczniami zasady zapraszania na bal. Ja bym jednak nie ryzykował.