Wycieczki szkolne to sprawa rodziców?
Trwa sezon szkolnych wycieczek. Uczniowie myślą, że to dla nauczycieli frajda, rodzice mają podobne zdanie, niby sama przyjemność. Dlaczego więc nauczyciele nie chcą jeździć?
Gdyby nie podpisane jesienią umowy, chyba byśmy nie pojechali. Oczywiście fajnie jest jechać na wycieczkę, ale – bądźmy szczerzy – jeszcze fajniej jest nigdzie nie jechać i nie ponosić za nic odpowiedzialności. A jest coraz trudniej. Bez sprawdzonej firmy nie odważyłbym się. Trzy dni z klasą poza szkołą – duże ryzyko.
W tym roku nawet sprawdzona firma to za mało. Strajk zniechęcił nauczycieli do dodatkowej pracy. Aby znaleźć drugiego opiekuna, trzeba było odwołać się do zasady wzajemności. Ja pomogę tobie, a ty mnie. Jak wychowawca nie ma układów z kolegami lub nie chce tworzyć zobowiązań, może nie znaleźć nikogo. Takie czasy.
I co wtedy robić? Obawiam się, że z wycieczkami będzie jak ze studniówkami. Wszystko w rękach rodziców, niech się organizują i załatwiają, a nauczyciele mogą najwyżej doradzić.
Komentarze
@Gospodarz
No bo nauczyciel ma przecież pensum 18 godzin tygodniowo i za to ma płacone. To czemu miałby za DARMOWY dodatek do turystycznego biznesu robić? 72 godziny na nogach i oddech prokuratora na karku – za to trzeba PŁACIĆ … 😉
Jak robiłem praktyki pedagogiczne, to licealiści poprosili mnie, bym z nimi pojechał na wycieczkę szkolną jako opiekun. Nie myślałem wówczas o tym w kategoriach „pracy”/”odpoczynku”. W głowie miałem jednak wspomnienia z własnych wycieczek. Na każdej co najmniej połowa naszej klasy nocą chlała na umór. Wtedy uważałem, że to powszechna szkolna norma, więc nawet wołami na opiekuna by mnie nie zaciągnęli.
Natomiast bardzo podobała mi się organizacja studniówki. Za bezpieczeństwo odpowiadało kilku wynajętych panów. Wchodzisz – sprawdzają, co masz w torbie i nawet obmacają garnitur. Wszystkie moje dzieci wróciły do domów całkowicie trzeźwe. Za moich czasów nie do pomyślenia. Czyli jest postęp.
Byłoby wspaniale, aby nieodzownym warunkiem wycieczki był wymóg uczestnictwa w niej przedstawicieli rodziców. Dobrze opisał Gospodarz stosunki między nauczycielami w kwestii uczestnictwa w wycieczkach. Jak mam dobre relacje z kolegą, nie jestem upierdliwy, prowadząc zajęcia z jego klasą, czyli taki,, spoko gość,, wówczas mogę liczyć na jego pomoc.
Jest jeszcze kwestia włoskiego strajku. Podpisując we wrześniu umowę z biurem turystycznym, nikt nie mógł przewidzieć tej formy protestu. Ale czy ona jest słuszna? Oto jest pytanie.
Ino
3 czerwca o godz. 8:46 268203
„Podpisując we wrześniu umowę z biurem turystycznym, nikt nie mógł przewidzieć tej formy protestu. Ale czy ona jest słuszna? Oto jest pytanie.”
A dlaczego, nie jest słuszna. We wrześniu nikt nie sądził, że PiS potraktuje nauczycieli tak, jak potraktował. We wrześniu nikt nie sądził, że rodzicom tak podobają się rządy PiS. Skoro się podobają, to dlaczego nam mają się podobać wycieczki ? Nie ma ich w umowie o pracę. Są natomiast przepisy kodeksu pracy regulujące zapłatę za pracę w nadgodzinach. I tu Państwo chowa głowę w piasek. Nie zapłaci, a jednak pracodawca wymusza, aby jechać. Czy w kodeksie pracy jest pojęcie „czynu społecznego” ? Czy podejmując „czyn społeczny” pracownik odpowiada za opiekę nad dziećmi w trybie kodeksu karnego ? Ten brak spójności nie przeszkadza Sądom karać więzieniem za wydarzenia, które się zdarzyły podczas zajęć, za które pracodawca nie płaci, bo nauczyciel musi podpisać deklarację, że odpowiada. Przecież to jest niewolnictwo XXI wieku. I w imię czego ? Bo żal nam dzieci ?
Każdy, kto ostatnio organizował wycieczkę spotkał się jeszcze z innym zjawiskiem. Część dzieci nie chce jechać na wycieczkę. Pytając rodziców dlaczego dowiadujemy się, bo dziecko nie chce. To jak to jest. Dziecko rządzi ? Tak, dziecko rządzi. Skoro rządzi, to dlaczego rodzice odpowiadają jak coś zniszczy albo kogoś pobije ? Powinno odpowiadać dziecko w myśl rozumowania prezentowanego przez rodziców. Ale dziecko za nic nie odpowiada, to co to za głupi rodzice, którzy w ten sposób tłumaczą fakt, że dziecko nie chce jechać.
Efekt. Nauczyciel zbiera chętne dzieci z kilku klas, aby zapełnić autokar. Ryzykuje odpowiedzialnością karną, robi to za darmo. W tym czasie grupka dzieci, która zadecydowała za rodziców, że nie jedzie powinna iść na zajęcia do szkoły z inną klasą. I – nie przychodzi dostarczając do szkoły usprawiedliwienie od swoich głupich rodziców.
@kwant25
Czy na pewno Gospodarz miał na myśli umowy z biurami turystycznymi? Przede wszystkim powinny zostać zawarte umowy cywilnoprawne pomiędzy szkołą a nauczycielami opiekującymi się uczniami podczas wycieczki. A to dlatego, że ich dodatkowe obowiązki z tym związane nie są w żaden sposób regulowane przez Kartę Nauczyciela czy kodeks pracy. W szczególności:
1. Art 42.1 KN: „Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień”. Nauczyciel nie ma też obowiązku pracy w nocy i w dni wolne od pracy. KN nie czyni żadnego wyjątku dla opiekunów wycieczek, w związku z czym…
2. … szkoła, nawet gdyby chciała, NIE MOŻE wypłacać dodatkowego wynagrodzenia za wycieczki lub oddawać dni wolnych tylko na podstawie przepisów KN i stosunku pracy.
3. I oczywiście szkoła nie ma obowiązku organizowania wycieczek, tak że dyrektor może spokojnie sobie odpuścić, jeśli nie znajdzie chętnych.
Są te umowy (z nauczycielami, powiadam, nie z biurami), czy nich nie ma? Jeśli są – no to trudno. Z umów należy się wywiązywać. Jeśli nie ma, to nie jedziecie. W czym problem?
Kwant 25,masz rację. Ale trzeba zwrócić uwagę na dwie kwestie, które poruszyłeś, a ja je rozwinę.
Pierwsza dotyczy wycieczki w kontekście udziału belfra w strajku włoskim, czyli robię tylko to, co niezbędne w nauczaniu. I podam przykład: koleżanka mówi:,, Niech mnie w dupę pocałują, nikt mnie nie zmusi do wyjazdu za te psie pieniądze, ja mam też swoje dzieci,,. Ja mówię do klasy maturalnej: Wiecie, że strajk jest zawieszony, powinienem koncentrować się na tym, co muszę, a program nauczania nie obejmuje mszy za pomyślność matury odprawianej w Częstochowie. Ale mogę pomóc katechetce i pojechać z wami. To jest mój wybór, a nie spełnienie czyjegoś nakazu.
Te dwa kontrastowe przykłady świadczą, że od belfra zależy sposób traktowania zaleceń związkowych. Łatwiej mi było podjąć decyzję, bo towarzyszka podróży była dosyć atrakcyjna, można z nią było i zapalić, i pożartować.
Natomiast druga kwestia dotyczy PiS – u, września i nauczycieli. Tak jak napisałeś,, rodzicom podobają się. rządy PiS,,. Może nie wszystkim, ale sporej ilości, co udowodniły wyniki wyborów. Może zanim obudzi się moderator tego wpisu, fotel po pani, która będzie deformować Europę, obejmie małopolska kurator oświaty. A jaka jest, świadczą jej wypowiedzi. Liczę na obranie dobrej taktyki na ten czas przez przywódców związkowych. Liczę też, i obym się nie przeliczyłem, że gdy będzie potrzeba, to zabrzmi złoty róg, a potem nie będzie chocholego tańca tylko rzetelna, poważna debata o polskiej oświacie. Nie przy kulawy stoliku. Prezes potrafił doprowadzić swoje Zjednoczone hufce do zwycięstwa. Opozycja się sypie. Odnośnie jej pomysłu na zwycięstwo Schetyna mówi: „Pomysł jest. Tylko trzeba go znaleźć.,,
A my, nauczyciele, go mamy. Jak zajdzie potrzeba, to strajk. Od września. Są struktury, wiemy, że w jedności siła. Nie może być tak, że widzimy edukacyjny, wielki PiS, bo jesteśmy na kolanach. Wówczas z nich nigdy się nie podniesiemy wobec każdej władzy.
W podstawówce nie mieliśmy, my, uczniowie, ani jednej wycieczki. Ani jednej. Nigdzie. Byliśmy za biedni, tak samo nasi nauczyciele. Ponadto nie ma obowiązku.
Problem pracy w czasie wolnym: wójt chciał, aby nasi nauczyciele pracowali podczas ferii (organizacja wypoczynku dla dzieci). Zaprosiłem związków na posiedzenie komisji (byłem jej szefem), jasno udowodnili, że musi z nauczycielami najpierw zawrzeć umowę o pracę. Skapitulował. Tak i z wycieczkami: umowa o pracę i zapłata. Proste?
Mamy system, w którym największym dla niego zagrożeniem jest przestrzeganie jego przepisów.
@Ino
1.Małopolska kurator oświaty jest tylko „kozą rabina” … 😉
2.Pomysł strajku od początku roku jest marny – strajk przykryje przed wyborami skutki reformy i one będą winą nauczycieli. Lepiej od października(ostatniego tygodnia września!), tuż przed wyborami, przeciw warunkom pracy, które najpierw uczniowie i rodzice zobaczą na własne oczy … 😉
@kwant25 – dziwisz się, że dzieci nie chcą jeździć na klasowe wycieczki?
Powodów jest przynajmniej kilka
1. Rozwarstwienie majątkowe – jechać po to, żeby „koledzy” śmiali się z niemarkowych portek, starego plecaka czy kosmetyków z supermarketu?
2. Niezgrana klasa – jeśli dziecko w klasie jest prześladowane, nieakceptowane lub zwyczajnie nie ma nawet z kim pogadać – to woli zostać w domu. Tak samo jak klasa podzielona jest na klika zwalczających się obozów.
3. Nieatrakcyjny program – jeśli sprowadza się do obśmianego „dzieci, ustawiamy się w pary i zwiedzamy dworek wielkiego pisarza Henryka Sienkiewicza, tylko z życiem, bo czeka nas jeszcze Muzeum Ziemi Świętokrzyskiej” – to nic dziwnego, że dzieciaki wybierają dom i komputer
4. Różne zainteresowania – pamiętam wycieczkę do Zakopanego, gdzie Nosal przegrał z Krupówkami i McDonaldem (podział grupy nie wchodził w grę). Na następną wycieczkę woleliśmy z kolegami zostać w domu.
5. Wyścig szczurów – dzieciaki rezygnują z wycieczki, bo mają korepetycje, abo po wycieczce szykuje się klasówka
6. Hobby/pasje – jeśli termin wycieczki nakłada się z ważnym wydarzeniem dla dziecka (np. koncert, zlot miłośników fantastyki, pokazy lotnicze itp), to nawet wołami się dziecka na taką wycieczkę nie zaciągnie.
Ze swojej szkolnej kariery- z przyjemnością jeździłem na wszelkie wyjazdy z przyjaciółmi z harcerstwa. Wycieczka klasowa? Z obowiązku, albo wcale.
Skoro czasy się zmieniły i w szkole jest tak, jak pisze Barnaba, to coś złego stało się z odpornością psychiczną dzieci na przeciwieństwa losu. Przecież te same problemy występowały również 30 lat temu.
Ale, jednak coś się zmieniło. 30 lat temu nauczyciel bez wysiłku mógł zareagować, choćby tym, że miał inną pozycję . Ta pozycja była niekwestionowana i nie była ścigana przez prawo. Mógł nie dopuszczać do ośmieszania, samosądów i zachowań przekraczających pewne granice.
Teraz jego pozycja, ośmieszana przez rodziców i podważana przez przepisy prawa daje dzieciom równe prawo do krytyki i nadużyć, którymi się chętnie posługują.
I to jest nieszczęście, które czyni życie w szkole trudnym i uciążliwym dla wszystkich. Zwłaszcza dla uczniów, których bezpieczeństwo w szkole nie różni się od bezpieczeństwa więźnia w zakładzie karnym.
Sądzę, że wielu rodziców chodziło do szkoły, która była zupełnie inna od tej teraz, mimo, że budynki wyglądają tak samo.
Myślę, że to o czym teraz piszę, wymaga zmiany, a nie pieczątki z nazwami szkół.
Tony Soprano,
+1
@belferxxx
Zastanawiający komentarz, zwłaszcza pkt. 2. To jednak nie chodziło o 1000 zł, jak deklarował Broniarz i jak przedstawiano sens protestu opinii publicznej? Przecież w momencie ogłaszania referendum skutki reformy dla niefinansowych warunków pracy (większa liczba uczniów w roku szkolnym 2019/2020) były już znane, a nikt nawet się nie zająknął, że strajk będzie (także) z tego powodu. W takim razie jednym z postulatów winno być od samego początku – czy ja wiem?… chyba odwołanie reformy, bo nic innego logika nie podpowiada.
Wygląda na to, że rząd, czy to wiedziony intuicją, czy skłonnością do brawury, podjął słuszną decyzję, żeby iść na twardą konfrontację i postulatu płacowego nie realizować. Po co, skoro na jesieni i tak musiałby zmierzyć się z nowym strajkiem, pozbywszy się uprzednio instrumentów negocjacyjnych? Tak to chociaż jest nadzieja, że w ostateczności uda się obłaskawić nauczycielskie masy długo odwlekaną podwyżką.
Niestety, uprawdopodobniona w ten sposób zostaje teza, że kalendarz strajkowy ma ścisły związek z kalendarzem wyborczym i bynajmniej nie chodzi o to, żeby w przedwyborczej atmosferze coś ugrać dla siebie (znaczy: dla nauczycieli, np. wyższe płace, jakieś przywileje, cokolwiek bądź) tylko żeby wygrać same wybory. Dla kogo? Pytanie całkiem zasadne, skoro ZNP nie będzie przecież w tych wyborach startował 😉
Wątpię tylko, czy taktyka dop**** uczniom, a właściwie ich rodzicom, tak żeby skruszeni wybrali tym razem właściwie, sprawdzi się na jesieni, skoro nie zadziałała wiosną. Ale to nie moje zmartwienie.
kwant25
3 czerwca o godz. 23:14 268214
W niepublicznych sobie radzą…, choć dzieciom przyznają bardzo duże prawa, np. w niektórych prywatnych nauczyciele nawet ocen nie wystawiają, a oceniają nauczyciele spoza danej szkoły, niepracujący w niej, tzn. nieuczący.
To nie dzieci, nie prawa, nie rodzice, nie sytuacje, nie władze itp. itd. – a modele edukacyjne. Korczak się kłania…
@Tony Soprano
Mówiąc językiem dzisiejsze młodzieży ” Nie rżnij głupa!” 😉
1. LEGALNY strajk (a przepisy o nich w 1991 roku tworzyli ludzie, którzy na strajkach porobili polityczne i administracyjne kariery więc wiedzieli jak je utrudniać!) może być tylko o socjal – więc żadnych strajków przeciwko reformie ani solidarnościowych te przepisy nie dopuszczają po prostu. Dlatego 1000 zł miesięcznie Broniarza był LEGALNY, a hasło (zresztą spóźnione – to JUŻ nie do cofnięcia!) „precz z reformą Zalewskiej!” nie!
2.Kumulacja roczników(+ brak nauczycieli!) nie jest wymysłem, choć wystąpi ona tylko w wielkich miastach. I tam rodzice i uczniowie na początku września ją ZOBACZĄ. Strajk od 1 września po prostu te efekty reformy w okresie przedwyborczym przykryje. Masz tu 2 linki – poczytaj sobie 😉 http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24846094,armagedon-w-stolecznych-szkolach-a-kumulacja-rocznikow-szybko.html#sortBy:Time-Asc
http://www.warszawa.pl/miasto/2-mity-o-kumulacji-rocznikow-w-stolecznych-szkolach-srednich/
kwant25
3 czerwca o godz. 23:14 268214
Zresztą, nie tylko w niepublicznych sobie dobrze radzą bez straszenia, bez oceniania, bez dziennika itp. Doskonale radzą sobie nauczyciele także w publicznych, wystarczy przyjrzeć się np, wrocławskim liceom (trójka, czternastka)… W nich nauczyciel jest szanowany, noszony na rękach… Można, można…
@Tony Soprano
A tu jeszcze jeden:
http://www.warszawa.pl/miasto/warszawska-edukacja-po-pierwszej-rundzie-protestu-nauczycieli/?fb_comment_id=3215535678463908_3215584421792367&comment_id=3215584421792367 😉
@Tony Soprano
I jeszcze jedno – wielkich miastach nauczyciele nie muszą strajkować – po prostu odchodzą z pracy w szkole albo jej nie podejmują. Strajk to tylko dodatek, ale najgroźniejszy jest strajk WAKATÓW … 😉
@belferxxx (wpis z 4 czerwca 20:50)
1. Ty we wpisie z 3 czerwca 16:20: „Lepiej od października(ostatniego tygodnia września!), tuż przed wyborami, przeciw warunkom pracy”, ja: „Przecież w momencie ogłaszania referendum skutki reformy dla niefinansowych warunków pracy (większa liczba uczniów w roku szkolnym 2019/2020) były już znane, a nikt nawet się nie zająknął, że strajk będzie (także) z tego powodu”. Co nielogicznego jest w moim rozumowaniu? Nie można było strajkować przeciw warunkom pracy (znanym już wtedy jako zdarzenie przyszłe pewne) w kwietniu, a będzie można we wrześniu? I na jakie konkretne żądanie przełoży się wtedy sprzeciw wobec warunków pracy, bo jakieś zgłosić chyba trzeba, nie?
Na marginesie: strajk jest legalnym środkiem w sporze pomiędzy pracodawcą (którym państwo jest dla mniej niż 10% zatrudnionych, w tym służba cywilna z zasady pozbawiona prawa do strajku) a pracownikami. Dlaczego ustawa miałaby dopuszczać strajki niesocjalne, np. polityczne lub solidarnościowe? Czy byłoby słuszne, gdyby pracownicy mogli wywierać nacisk na właściciela w sprawach, na które nie ma on żadnego wpływu?
2. „Kumulacja roczników(+ brak nauczycieli!) nie jest wymysłem, choć wystąpi ona tylko w wielkich miastach”. Chętnie wierzę nawet bez zaglądania do linków. Ale to znaczy, że poza wielkimi miastami strajk nie będzie miał żadnego uzasadnienia w warunkach pracy utrudnionych przez kumulację roczników. Ja bym jednak to strajkowanie przeciw warunkom pracy dobrze przemyślał. Jeśli rząd pograł ostro ze strajkiem ogólnopolskim, to tym bardziej nie ugnie się przed strajkiem ograniczonym do wielkich miast. Gdzie i tak względnie mało może stracić, jeśli chodzi o głosy w urnach wyborczych 😉
Dla uniknięcia nieporozumień: jako obywatel życzyłbym sobie, żeby wynagrodzenia nauczycielskie rosły w sposób systematyczny, co najmniej proporcjonalnie do ogólnego wzrostu płac w gospodarce i w ramach planowej, świadomej polityki resortu, a niekoniecznie w wyniku żmudnych targów ze związkowcami. Do deklarowanych intencji i zapowiedzi rządu w tej sprawie odnoszę się z umiarkowaną wiarą w ich szczerość, ale rzecz jasna nie wymagam tej wiary od nikogo innego. W zamian proszę nie wymagać ode mnie wiary w czyste intencje liderów ZNP.
@Tony Soprano
Przypominam, że strajk jest FORMALNIE przeciw pracodawcom czyli samorządom wielkich miast. Ponieważ mają one środki na likwidację problemu (za który są współodpowiedzialne!) , a wolą wydawać MILIARDY na różne „prestiżowe” zabawy(szczególnie budowle,ale nie tylko!), to strajk z „formalnie” może się łatwo zamienić w „realnie” przeciw nim … 😉 Bo samorządy wielkich miast twierdzą, że kasę ma dostarczyć rząd, a jak nie dostarcza, to one umywają ręce. Tymczasem większość ICH problemów generuje ICH bogactwo ( wysokie płace na rynku pracy), ale daje też ono klucz do rozwiązania tych problemów – KASĘ. Pod warunkiem, że się zechce tego klucza użyć …;-) Przykład powinien dać Trzaskowski – prezydent NAJBOGATSZEGO z wielkich miast!!!
@belferxxx
A konkretnie? Jaki jest budżet miasta i ile trzeba wysupłać aby rozwiązać problem 🙂 Nie mówię o budynkach, które samorząd … brakuje mi odpowiedniego słowa. Po ukraińsku to brzmi bodaj prichwatizacja. 🙂
Jasna sprawa. Za służbę zdrowia też odpowiadają samorządy, więc jeśli strajk, to przeciw Trzaskowskim, bo złe samorządy nie chcą płacić miliardów na anestezjologów, pielęgniarki i rezydentów. A fuj! Wstydźcie się, Trzaskowscy!
nauczycielom gratulujemy ministra:
https://www.rp.pl/Prawo-karne/306049939-Minister-Piontkowski-byl-uznany-za-sprawce-przestepstwa-urzedniczego.html
Co o zaś wrześniowego strajku, to on nie ma sensu, bo trzeba by strajkować do wyborów, czyli być może do listopada, ryzykując, że PiS je wygra, co od razu usztywni jego stanowisko.
Rezydenci walczyli o swoje bez strajku, tym bardziej anestezjolodzy, ale to inna para kaloszy.
Chodzi nie o to, by nabić sobie guza, rezygnując z wypłat, tylko by o nauczycielach mówiło się w mediach.
Jeśli więc strajk, to ostrzegawczy, np. 2-godzinny. Cała reszta zależeć zaś będzie od środowiskowej solidarności.
Swoją drogą, postawa drugiego związku, tego z „S”, była tak apolityczna, że hej!
ontario
4 czerwca o godz. 20:05 268219
W ogóle się nie rozumiemy. Modele edukacyjne, cokolwiek to znaczy, to jedno, a rzeczywistość, to drugie.
Zacznij od rozróżnienia. Są rodzice, którym zależy na wykształceniu dzieci i są rodzice, którzy chcą mieć problem z głowy. Są też rodzice, którzy mają dziecko z niepełnosprawnością intelektualną często połączoną z zaburzeniami zachowania.
Obowiązujący model edukacyjny, jak to nazwałeś, próbuje pogodzić te trzy postawy czego według mnie, pogodzić się nie da. Zwłaszcza, gdy nie pozwala się tego rozwiązywać specjalistom formułując zasady prawa tak, że decydujący wpływ mają rodzice i oszczędności finansowe.
Potem odróżnij szkoły, do których chodzą dzieci mające obowiązek szkolny od tych, które funkcjonują bez takiego obowiązku.
Weź jeszcze pod uwagę propagandę, która wyrabia w rodzicach przekonanie, że nauczyciel, to leser, drań i nieuk. Tak kiedyś nie było.
ędzie @KC
Budżet Warszawy to ponad 18 miliardów. Problemy kadrowe edukacji stołecznej załatwiłoby ok.300 mln rocznie (oczywiście teraz, we wrześniu będzie trudniej!). Dla porównania – miasto za PÓŁ MILIARDA buduje ekstrawagancki/”prestiżowy” budynek Muzeum Sztuki Współczesnej. Za kolejne pół miliarda – „stadionik” dla prywatnego i „zawodowego” klubu kopaczy piłki „Polonia” oraz paru tysięcy(!)jego kiboli. Za zbliżoną kwotę – Szpital Południowy, do którego nie będzie przynajmniej średniej kadry medycznej – z tego powodu inne szpitale zamykają oddziały i ograniczają liczbę łóżek. Oraz za KILKASET MILIONÓW – szkoły i przedszkola, do których nie będzie kadry przy obecnych płacach!!!
@Płynna nierzeczywistość
Owszem – odpowiada Trzaskowski&Co. Warszawa ma wyjątkowo wysoki poziom średnich płac i cen(kosztów utrzymania!). Żadne (!) centralne regulacje nie będą i nie mogą być do tego dopasowane. Z drugiej strony ten poziom cen i płac generuje ogromne(!) wpływy do stołecznego budżetu. Więc jest to lokalny(!) problem stolicy( w Polsce gminno-powiatowej on nie występuje!) i Trzaskowski MA środki, by problem LOKALNEJ konkurencyjności płac w oświacie w stolicy rozwiązać. Chyba, że NIE CHCE bo mu się wydaje(!), że odpowiedzialność za skutki przerzuci na PiS i tym wygra wybory, kosztem warszawskich dzieci… 🙁 Nie przerzuci!!!
Polecam:
http://www.warszawa.pl/miasto/warszawska-edukacja-po-pierwszej-rundzie-protestu-nauczycieli/?fb_comment_id=3215535678463908_3215584421792367&comment_id=3215584421792367
@KC
A w tym roku budżetowym byłoby to około 100 mln!
Szanowni Panowie, dzisiaj nie jest ważna organizacja wycieczek, bo one się odbywają, ani rozważania o adresaci strajku. Ważna jest rzeczywistość czyli nowy minister oświaty. Wierny, ideowy rycerz Prezesa. Nauczyciel ze stażem w administracji. Zgodził się objąć gorący stołek po ministrzycy. Odważny. Czy naprzeciwko jemu odważnie stanie szef ZNP że swoimi hufcami? Oto jest pytanie i temat, który podrzucam Gospodarzowi, licząc na akceptację
@KC
Przepraszam – Muzeum Sztuki Nowoczesnej … 😉
@Płynna nierzeczywistość
Już wiadomo, że wybory będą 13 października … 😉