Nauczyciele wciąż strajkują
ZNP rekomenduje strajk włoski. Nauczyciele będą sumiennie wypełniać swoje obowiązki i tyle. Nic ponad. Żadnych dodatkowych zajęć, za które pracodawca nie płaci. Nauczyciele będą też pracować wyłącznie w warunkach i przy pomocy narzędzi, jakie zapewnia szkoła. Żadnych własnych materiałów (szczegóły tutaj).
Dyrektorzy są tak przyzwyczajeni, że nauczyciel ma swoje narzędzia pracy, iż nawet im nie przychodzi do głowy, że trzeba je zapewnić. Nauczyciele też nie mają wyrobionego odruchu, aby żądać narzędzi pracy. Wczoraj dostałem polecenie, aby wziąć korektor i zamazać coś na dokumencie, więc odruchowo sięgnąłem po swój prywatny. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że tak nie może być. Koniec z prywatnymi narzędziami. Nie ma, nie robię. Poślinię palec i zamażę.
Opróżniam torbę z rzeczy, które są moje. Niebawem oczyszczę salę lekcyjną, w której są moje narzędzia. Podczas inwentaryzacji prosiłem uczniów, aby wzięli kartki, napisali na nich „prywatne” i nakleili na wszystkim, jak leci (oprócz ławek, krzeseł, tablicy). Odtwarzacz cd, niezbędny na maturze z języków obcych, dali rodzice. Monitor też. A jak czegoś nie dali bezpośrednio, to i tak zapłacono za to z funduszu Rady Rodziców.
Gdyby jeszcze rodzice wpadli na podobny pomysł, iż nie dołożą grosza do publicznej edukacji, a nawet zabrali to, co jest, byłoby w szkole goło i wesoło. Przecież większość sprzętu to darowizna rodziców, bo nie mogli patrzeć, jak się męczymy. Jak czegoś pilnie trzeba, pracodawca sugeruje, aby wydębić od uczniów. Rodzice płacą, denerwują się – więc niech nie płacą.
W pokoju nauczycielskim zlew i lodówkę ufundowali absolwenci, czajnik – nauczyciele, ksero – non stop płacą rodzice, wymiana zamka – zrzutka nauczycieli, wieszaki w szafie – nauczyciele, mikrofalówka – ciocia nauczycielki, kwiaty w doniczkach – nauczyciele i woźne. Wiele rzeczy przynosi się anonimowo i daje. Zabierzmy to, więcej nie dawajmy, nie dokładajmy, nie poświęcajmy się – a system się zawali (szerzej o akcji tutaj).
Komentarze
Trzeba przyznać, że PO samorząd Łodzi dba o pańską szkołę. Nie dziw, że pan popiera ten samorząd…, ale dlaczego przeciwko niemu strajkuje…
@ontario
To nie jest strajk polityczny przeciwko jakiejś władzy. Tak PiS próbuje interpretować nasz protest. A prawda jest taka, że nie rozpieszcza nauczycieli żadna władza. A szkoły są zaniedbywane przez wszystkie władze Łodzi. Wierzę, że uda się na to otworzyć ludziom oczy. Nędza, nędza, nędza. I nie chodzi o moją szkołę, lecz o szkoły w Polsce. Najlepiej wyposażone były gimnazja.
Pozdrawiam
Gospodarz
A dlaczego do „prywatnych” zalicza Pan środki i pomoce zakupione ze środków RR czy podarowane przez osoby prywatne ?
Przecież to są też „środki społeczne” tyle, że przekazane bez pośrednictwa władz!
Natomiast zgoda, co do kupionych przez nauczycieli z ich WŁASNYCH pieniędzy !
@kaesjot
Należy odróżnić darowiznę – dobrowolny dar serca – od ciągłego zaspokajania potrzeb szkół, bo inaczej placówka nie jest w stanie funkcjonować. Część darów została zarejestrowana jako darowizny, ale wiele nie. Po prostu dano, przyniesiono, zostawiono, pożyczono, użyczono itd. Z pespektywy rodzica widzę, jak to wygląda. Nauczyciel mówi, że czegoś mu brakuje, i rodzice dowożą. A jak rodzice tego nie zrobią, to nauczyciel przynosi swoje, bo inaczej nie ma w co ręce włożyć. I właśnie z tym czas skończyć.
Pozdrawiam
Gospodarz
Dariusz Chętkowski
30 kwietnia o godz. 10:28 267632
Ale…
Dobra, powiem inaczej: nasz samorząd biedniutkiej gminy od 1999 wydał na szkołę już ponad 6 mln (remonty, dobudowy, ocieplanie, wymiana pieców, okien itp.). Nie wliczam w to – dowozów uczniów, opału, energii itp. A jednak nauczyciele mają tablice interakcyjne, komputery itd. Teraz gromadzimy forsę na wymianę instalacji elektrycznej (trzeb ok. pół miliona).
Nasz samorząd nie jest polityczny, ani jeden samorządowiec od lat nie należy do żadnej partii. Powtarzam, to biedna gmina, w której bezrobocie sięgało ponad 30 % i nadal jest wysokie.
A Łódź – to ogromne miasto. Co robią władze samorządowe, skoro taka nędza w pańskiej szkole? To ich zadanie: dbałość o szkołę.
Nie zajmuje mnie to, jak strajk wykorzystują pisowcy, jak peowcy. Nędza pańskiej szkoły wynika z określonych zaniechań konkretnych władz PO, które latami rządzą Łodzą…
A, najważniejsze: ilu w łódzkim samorządzie jest nauczycieli?
W naszym od lat zawsze jest albo czynny nauczyciel, albo emerytowany. Po prostu, nauczyciele muszą sami wziąć swoje sprawy w swoje ręce, zadbać o swoje szkoły, należąc do władz samorządowych (jako radni). To elementarna sprawa i od tego trzeba zacząć zadanie, to pierwsze krok: nic o was bez was.
ontario
30 kwietnia o godz. 11:18 267635
Byłem dyrektorem gimnazjum na wsi w równie biedniutkiej gminie. Mój były samorząd również zrobił to, co wasz. Dlatego gimnazja były najlepiej wyposażonymi szkołami. Ale wyposażonymi w co ? W piękny budynek, przestronne klasopracownie, nowe meble. Również pracownię komputerową z rządowego programu, który wtedy został uruchomiony i tablice interaktywne. Ale to było dziesięć lat temu, albo i więcej. Od tej pory nie przybyło nic.
Natomiast nauczyciele nie mieli stanowisk pracy. Budynek nie przewidywał osobnych pomieszczeń gdzie mogliby mieć swoje stanowiska pracy. Bo to dla władzy nie był standard. W pokoju nauczycielskim mieli jedno ksero i jeden komputer. Komputer był fizycznie, ale nie miał najnowszego worda, ani stałego dostępu do internetu, bo ten raz działał raz nie. Poza tym był sprzętem polisingowym pozyskanym z Niemiec z firmy, która wymieniła komputery na nowsze. Nie było więc specjalistycznego oprogramowania. Jeśli nauczyciel chciał mieć warsztat pracy, to miał swój prywatny laptop.
Na długopisy, mazaki, papier ksero, oprogramowanie, itp., itp. musieli się składać rodzice. Nie zapomnę walki z wójtem, aby do pracowni biologicznej kupić wyposażenie. W końcu, z likwidowanej innej szkoły przerzucono stare pomoce pamiętające czasy początków Polski Ludowej.
Niestety, pozostałe wyposażenie zostało pozyskane, bo festyn gminny, bo zabawa zorganizowana przez radę rodziców, bo rodzic mający kierownicze stanowisko w firmie załatwił darowiznę, itp, itd.
Tłumaczenie gminy było zawsze takie samo. Państwo daje za małą dotację oświatową. Starcza na płace nauczycieli, na inne rzeczy już nie.
Tak, czekam na moderację i się wkurzam. Ale z drugiej strony te rosyjskie trole, które w..ją się do wszystkiego i wszędzie.
Chciałbym zauważyć, że reforma nie polega na tym, że zmienimy organizację szkół i pieczątki. Jeśli chcemy poważnie zająć się tą sprawą, to musimy przyjrzeć się organizacji kursów językowych. Są początkujący, średnio zaawansowani i zaawansowani. Podobnie powinno być w szkole. Skoro mamy uczniów z dysunkcjami, mało zdolnych i zdolnych, to dlaczego każdy ma się uczyć wszystkiego i to jeszcze w ramach tej samej klasy. Nauczyciel nie rozdwoi się w ciągu 45 minut, aby wszystkim dogodzić. A tego wymaga od niego obecna (po reformie Zalewskiej) organizacja szkoły publicznej. Jeszcze jedno – dysfunkcje – to termin bardzo pojemny. Zawiera uczniów bardzo zdolnych, ale dyslektycznych. Zawiera uczniów z upośledzeniem umysłowym, na etapie 4 latka, ale wiekowo 8 latka. Zawiera uczniów o uzdolnieniach artystycznych, ale zupełnie nie radzących sobie z przedmiotami ścisłymi. Zawiera uczniów uzdolnionych matematycznie, ale wykluczonych społecznie, tzw. sawantów. Zawiera uczniów z zaburzeniami zachowania, ale uzdolnionych. Co z tego, że uzdolnionych jak zaburzenia zachowania zmuszają ich do działań dezorganizujących tok lekcji.
Aby to można było ogarnąć potrzebne są działania specjalistyczne. Czy tych można wymagać od przedmiotowca starającego się przeprowadzić lekcję ? Przy tak negatywnej selekcji do zawodu – raczej nie. A nawet gdyby to był mistrz, też nie.
kwant25
30 kwietnia o godz. 12:37
Przecież ja także o tym samym piszę !
Pytałem kiedyś przyjaciela, dyrektora zespołu szkół, czy nie lepiej dokonać pewnego podziału dzieciaków na tych mniej i bardziej zdolnych, ze względu na kierunek tych zdolności itp.
Odpowiedział mi – oczywiście, że tak by było lepiej ale tego nigdy nie wprowadzę, bo w pierwszej kolejności „zadziobaliby” mnie rodzice tych dzieciaków. No chyba , że przyszedł by taki nakaz „z góry”, wprowadzono by stosowne przepisy….
Jakoś się nie przebijały w żądaniach strajkowych postulaty reformy oświaty w tym, jakże słusznym kierunku.
Wielokrotnie na bardzo prostym przykładzie udowadniałem, że najlepszy, sumaryczny efekt osiąga się wtedy, gdy obciążenia i wymagania dostosowane są do indywidualnych możliwości.
Podobna sytuacja jak w Łodzi, podejrzewam, jest w wielu innych miejscach. Jestem żoną nauczyciela z Bydgoszczy. I widzę, żePp przez cale dekady w szkole brakuje wszystkiego. Mąż od zawsze drukuje materiały do szkoły na naszym papierze, na naszej drukarce (w szkolnej non stop brakuje tonera). Wyjąwszy te lata, gdy jest wychowawcą – wtedy zakupuje papier za pieniadze z komitetu rodzicielskiego. Rodzice dzwonią do męża na prywatny numer oplacany z naszej kieszeni, bo dyrekcja (od lat) wymaga żeby numer kontaktowy był podany do wiadomości w broszurze szkolnej. Szkoła nie finansuje niczego nauczycielowi. Ani długopisu do sprawdzania prac, ani korektora, ani laptopa, który jest potrzebny do prowadzenia lekcji ( do niedawna w szkole bylo kilka laptopów – dostali je dyrekcja, informatyk i paru najbardziej zaprzyjaźnionych z dyrekcją). A nauczycieli jest ponad pół setki. W klasie, której opiekunem jest mąż, są wyłącznie rozwalające się meble pamiętające czasy PRL-u. Pamiętam lata gdy brakowalo nawet zwyklej, białej kredy. Kolorowej najczęściej nie ma. Za dojazdy na indywidualne nauczanie poza miasto mąż dostaje bilet autobusowy. Chociaż wiadomo, że jeździ tam prywatnym samochodem. Gdyby korzystał z autobusu nie zdążyłby wrócic do szkoły na kolejne lekcje. Dodam, że mąż uczy w jednym z lepszych bydgoskich ogólniaków. A to co wymieniłam to nie cała lista szkolnych braków.
kwant25 30 kwietnia o godz. 12:37 267638
+1
Oglądałem niedawno wykład Kena Robinsona, chyba w ramach TEDEX. W pewnym momencie mówi tak:
Jeśli mogę spytać, ile z was ma dzieci? Albo wnuki. Dwójkę lub więcej? A reszta z was widziała dzieci. (Śmiech) Tacy mali ludzie. Mógłbym się założyć, na pewno bym wygrał, że jeśli macie dwójkę lub więcej dzieci, na pewno widzicie, że są zupełnie różne. Prawda? (Brawa) Nie pomylilibyście ich, co? „Którym dzieckiem jesteś? Przypomnij mi. Mama i ja wprowadzimy system kolorów, żeby się nie mylić”.
Jak bardzo muszą się więc różnić dzieci w jednej klasie? W jednym roczniku uczącym się w danej szkole? Jedną z głównych funkcji szkoły jest przecież wprasowanie tych 30+ ludzi w jedną formę, a ocena końcowa jest funkcją tego dopasowania.
Walkirio,odpisuję zgodnie z obietnicą odnośnie wiadomej frazy,której elementy mnie zafrapowały. Wstępnie powiązałem etymologię tego z pod kredensu z kręgiem słowiańskim. Kierując się wiekiem Twoich rodziców, szukałem wyjaśnień u znajomego, ktory pamiętał czasy międzywojenne. Otrzymałem informację, że słowo „ch…”
było znane jemu już w czasach dzieciństwa. Miało dwa znaczenia ,
ale niegatywne. Pierwsze dotyczyło wroga lub człowieka, którym gardzono.
Drugie znaczenie było synonimem licha czyli złego ducha. I tutaj nawiązuję na wypowiedzi Twojego ojca. Licho inaczej zwane chujem wędrowało, tam gdzie ludzie żyli szczęśliwie, by im dokuczyć. Najczęściej ta zmora chowała się, według mojego rozmówcy, w reprezentacyjnym miejscu w domu bogatych ludzi. Kredens był drogim meblem, bogato zdobionym, miał też tajemne skrytki.Mial więc ten ch… się gdzie schować. Jednakże nie należało się jego obawiać. Tego, kto się bał, spotykało nieszczęście.
Walkirio, użylaś znanej nam frazy, by zgasić nasze, blogowe, rozbuchane emocje. Widocznie to licho nas opętało. Wypada mi zakonczyć opis mojej peregrynacji zwrotem retoryczno pytajnym, sumującym działania polityków ”po kiego chuja?”
Walkirio,. Otrzymałem informację, że słowo „ch…”
było znane jemu już w czasach dzieciństwa. Miało dwa znaczenia ,
ale niegatywne. Pierwsze dotyczyło wroga lub człowieka, którym gardzono.
Drugie znaczenie było synonimem licha czyli złego ducha. I tutaj nawiązuję na wypowiedzi Twojego ojca. Licho inaczej zwane chujem wędrowało, tam gdzie ludzie żyli szczęśliwie, by im dokuczyć. Najczęściej ta zmora chowała się, według mojego rozmówcy, w reprezentacyjnym miejscu w domu bogatych ludzi. Kredens był drogim meblem, bogato zdobionym, miał też tajemne skrytki.Mial więc ten ch… się gdzie schować. Jednakże nie należało się jego obawiać. Tego, kto się bał, spotykało nieszczęście.
Walkirio, użylaś znanej nam frazy, by zgasić nasze, blogowe, rozbuchane emocje. Widocznie to licho nas opętało. Wypada mi zakonczyć opis mojej peregrynacji zwrotem retoryczno pytajnym, sumującym działania polityków ”po kiego chuja?”
kwant25
30 kwietnia o godz. 12:04 267637
Ale – kartki do ksero, pisaki, pomoce dydaktyczne itp., tego nie kupuje Gmina. To kupuje dyrektor szkoły, mając na ten cel pulę przyznaną przez samorząd.
Oczywiście, szkoła (nauczyciele, dyrekcja) pozyskują dużo pieniędzy, organizując zabawy, pisząc programy (dotacje unijne). Przecież samorząd Gminy nie będzie stał nad dyrekcją, nauczycielami i nie będzie im kazał, co mają robić. Bardzo aktywni są rodzice.
Przecież jest bieda, nie da się luksusowo wyposażyć szkoły. Skoro tak duże miasto, jak Łódź sobie nie radzi, to czego oczekiwać…
Gospodarzu,
brawo, tak trzymać!
Dość !
Płynna Rzeczywistość
30 kwietnia o godz. 15:06 267641
„Jak bardzo muszą się więc różnić dzieci w jednej klasie? W jednym roczniku uczącym się w danej szkole? Jedną z głównych funkcji szkoły jest przecież wprasowanie tych 30+ ludzi w jedną formę, a ocena końcowa jest funkcją tego dopasowania.”
Nie o takie różnienie się chodzi. To o czym ty piszesz, to jest normalna kolej rzeczy. Funkcjonowało wiele lat aż przyszła Kluzik-Rostkowska. I zaczął się problem z dysfunkcjami. Zalewska problem doprowadziła do absurdu.
Ale tu chodzi o jeszcze coś innego. O różnice intelektualne, a nie społeczne lub społeczne, a nie intelektualne.
Obrazowo – każdego można nauczyć pływać. Jednak nie na takim samym poziomie. Natomiast obecna reforma Zalewskiej wymaga jeszcze od nas dodatkowo, aby uczyć pływać kogoś, kto nie ma rąk ani nóg i jeszcze ma problemy z oddychaniem w ramach tej samej lekcji z wszystkimi innymi.
Ino
30 kwietnia o godz. 16:35 267642:
Ino, tak to było. Tak to jest. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek kiedykolwiek rozpatrzy moje żołnierskie podsumowania niektórych wypowiedzi na tym forum.
Mój Ojciec był zawodowym żołnierzem 19. Pułku Ułanów; szwadron broni maszynowej. Stacjonował między Krakowem a Kijowem, do czasu. Stąd Jego proste ucinanie durnych dysput, kiedyśmy z rodzeństwem dzielili włos na czworo. Gdyby w realu spotkał, na przykład, Gekko, poprosiłby Go o sporządzenie instrukcji obsługi tłuczka do mięsa, a następnie – po żołniersku dał w pysk. Z całym szacunkiem dla Gekko.
Również trafiłam do strefy moderacji. Cóż, Molti nemici, molto onore.
I bardzo dobrze! Nareszcie! Wiem z własnego doświadczenia, ile dokładałam do swojej pracy. Ksero na własnej drukarce/ a w nauczaniu początkowym robi się tego mnóstwo/, bloki techniczne, kredki, flamastry do wykonywania pomocy na zajęcia, kolorowa kreda, bo nigdy jej nie było, mój własny odtwarzacz CD, bo był jeden na trzy klasy, drukowane przeze mnie dyplomy za udział w konkursach czy na zakończenie roku szkolnego, kupowanie za własne pieniądze części nagród. Przez dwa lata drukowałam świadectwa na własnym komputerze, bo w szkole był jeden z programem do nauczania początkowego. Nigdy tego nie żałowałam, bo kochałam swoją pracę /tak, kochałam!/ i bo, z dzisiejszej perspektywy, byłam głupia! I nie winię tu samorządu ani dyrekcji szkoły. Poczytajcie sobie mądrale, jak niska jest subwencja oświatowa w stosunku do rzeczywistych wydatków samorządów. Gdy dzisiaj czytam i słyszę te podłości i kłamstwa o naszej pracy, to myślę sobie, że dla takiego społeczeństwa nie warto było! I będziecie mieli teraz w szkołach ludzi oplutych, poniżonych, wściekłych nawet nie tylko z powodu braku satysfakcji finansowej, ale ludzi, którzy zobaczyli, że nie tylko ta banda szulerów rządowych, ale i wy macie gdzieś oświatę. No to dostaniecie to, na co zasłużyliście!
kaesjot
30 kwietnia o godz. 13:20 267639
Byłem w klasie „b” (w podstawówce i liceum) i nigdy nie zapomnę upokorzenia ze strony tych z „a”. To był rasizm, traktowano nas jak inną rasę, biedaków i idiotów. Drugoroczni – a jakże – trafiali do nas, do „b”, nigdy do „a”. Istotnie, byliśmy z biedniejszych rodzin, dzieci nauczycieli i partyjniaków były – a jakże – w „a”.
Sprawcy wielu Wciąż, czyli edukacja na włosku
–
Nauczyciele strajkują wciąż, ale przecież zupełnie na nowo, zgodnie z edukacją, której nie posiadają, więc świadczyć nie mogą.
Strajk włoski, polegający na skrupulatnym wypełnianiu obowiązków, nic nie ma wspólnego z powstrzymywaniem się od świadczeń dobrowolnych czy nieodpłatnych.
Już pierwsze zdania wpisu Pana Chętkowskiego świadczą, że zupełnie tego nie rozumie.
Pomylił się więc nauczycielom strajk z sabotażem, polegającym na torpedowaniu osobistego zaangażowania w wykonywaną pracę. Oczywiście, jak specyfikują – materialnego, gdyż inne chyba trudno znaleźć, by jeszcze zredukować.
Jeszcze lepszym edukacyjnie i oświatowo dowodem na wykluczenie belfrów z kontaktu mentalnego z cywilizacją, jest łączenie źródła i własności PRZEKAZANYCH SZKOLE (i będących jej własnścią) środków pomocniczych ze strajkiem od ich wykorzystania. To właśnie sabotaż, w formie czystej – i to oczywiście i JEDYNIE NA SZKODĘ UCZNIÓW.
Dobrze choć że nie sadzą już ściemy, jakoby strajk włoski polegał tylko na godzinach pracy przy tablicy i nie wyonywaniu pozostałych z 40 godzin etatowych obowiązków.
Pozostaje tylko pytanie – po co ta samoekspozycja niekompetencji moralnej, etycznej i cywilizacyjnej belfrów.
Jaki jest cel tych działań.
Co zmieniło się w jedynym, oficjalnym i legalnym celu tej formy sabotażu (idiotycznie i krętaczo wmawianym, że ma coś wspólnego ze strajkiem włoskim), którym jest żądanie podwyżek do swych etatów?
To może po włosku: niech będzie podwyżka, minus potrącenie za sabotaż będących na wyposażeniu szkoły narzędzi? Płatne w lirach, na wagę.
–
PS Jeśli Gospodarz naprawdę narzucił sobie karę czytania postów przed ręcznym ich puszczaniem, uważam że to zbyt wysoka kara za cyfryzację, tak po szkolnemu nierozumianą.
Ale, jak po włosku, to niech czyta i usiłuje drogą Tantala zrozumieć, o co biega… w końcu rzucając monetą.
– – –
– – –
Wyszła reszka. Dziś pijemy.
– – –
– – –
O cholerka, te posty o d…Maryny i Ch..a o wizerunku własnym to …strajk włoski! Po puszczalsku….???
– – –
– – –
Pa Psor Papkiewicz, znowu eskalując solidarność i wsparcie strajku, zjadł kredę samorządową oraz własną…
– – –
– – –
A reszka jest tylko jedna…
– – –
Szanowny Gospodarza, zanowne Panie i Panowie,
Siłą tego bloga była, między innymi, jego zawrotna szybkość wymiany poglądów. Obecnie ona przybrała tempa pociągu towarowego, wlokącego się bardzo ślamazarnie. Chyba się nie pomylę, jak wskażę w tym zakresie na robotę ociężałego moderatora. Zachodzi więc pytanie, dlaczego tak jest. Czy system dostał zadyszki? A może moderacja tropi nieprawomyślne wpisy, pozbawione należnego uznania dla kształtu polskiej oświaty? A może za mało chwalimy roztropność rządzących lub przezorność opozycji? A może za winy pewnego absolwenta uczelni wszelakich musimy odbyć pokutę, czekając sporo czasu na publikację? Jak tak dalej będzie, wówczas z belferblog zrobi moderacja,, jesiotra drugiej świeżości,,
Proszę się za ten mój wpis nie obrażać, Panie Dariuszu. Laudacją to on niestety nie jest
Ten tekst można by omówić z uczniami w klasie:
https://noizz.pl/opinie/felieton-o-bezsensowej-pracy-po-polsku/lj87pjn
ontario
30 kwietnia o godz. 20:53 267650
A ja byłem w klasie „C” i jakoś nie przypominam sobie różnicy pomiędzy zdolnościami uczniów.
chyba w drugiej klasie podzielono nas z A i B, na A B C.
Do przedszkola małżonki dotarł strajk włoski i rezygnują z corocznego festynu.
Gospodarzu, brawo za zrobienie porządku.
To pisałem ja. Ino
– – –
Moderatorem jest Publiczny Wynik Edukacyjny, czyli orły i reszkoły Polskiej Szkoły.
Reszta – „ch..j.”
– – –
Płynna Rzeczywistość
30 kwietnia o godz. 22:18
–
Ten tekst, usiłujący siłom i godnościom osobistom podrostka odkryć sobie na nowo koło napędzające pegeer, uczniowie szkół publicznych obserwują na co dzień w inscenizacji etatystów.
Czytanie tego scriptu byłoby zbędnym zaszczytem ze strony rozumiejących tajemne związki liter…
Odnośnie tego, czy system się zawali, gdy będziemy robić odtąd dotąd i nic więcej. Otóż system się nie zawali. Zostanie dopompowana finansowo oświata, ale na tyle, aby nie zdechła. A jeżeli ktoś uważa, że dobrych belfrów nikt nie zastąpi, to się także myli. Niezastąpionych są pełne cmentarze. Można także wprowadzić w ostateczności dziedziczenie wykształcenia lub ogólnonarodowe losowanie szkolnych ocen. Najlepiej na okrągłych stołach.
Ja byłem w klasie „b” i było z grubsza tak, jak pisze ontario. To była podstawówka, która już dzieliła dzieci na te do łopaty i te do wyższych pozycji społecznych. Teraz to z całą pewnością wróci, nie może być inaczej. Wyrwałem się z tego dzięki dwojgu nauczycieli. Nie dlatego, że mnie czegoś nauczyli, tylko że pokazali mi drzwi, których przedtem nie dostrzegałem, i popchnęli mnie w ich stronę, bym je otworzył i przez nie wszedł.
To były drzwi do najlepszej szkoły średniej w (obecnym) województwie. Najlepszej dla mnie i dla moich wrodzonych zdolności.
Dlatego tak wkurzał nie prawdziwy xxx, który urodził się i wychował „w cieniu Pałacu Kultury”, czyli w dość dobrze ustawionej rodzinie inteligenckiej, i który tak gardłował o przywrócenie „elitarności” liceów.
Chrzanić elitarność jako to, co stawiamy na cokole. Stawiać na zapewnienie wszystkim uczniom możliwie takich samych szans rozwoju swoich talentów. To nie wyklucza elitarności, ale stawia ją na właściwym miejscu w hierarchii wartości. W końcu każda szkoła pływacka czy muzyczna z definicji jest elitarna.
ontario
30 kwietnia o godz. 20:53 267650
W podstawówce chodziłem do „a”. Ponieważ w mojej było mało chłopaków to w VI-tej kazali się nam z obu klas ustawić parami ( można było dobrać kolegę do pary ) i jedna para do „a”, druga do „b” , następna do „a”, kolejna do „b” itd. Wymieszali nas dokładnie – i chłopaków i dziewczyny. W liceum z kolei podział był terytorialny – „a” – mieszana z miasta, „b” mieszana z zamiejscowych, „c” – żeńska z miasta, „d” – żeńska z zamiejscowych.
Dziewczyny z mojego miasteczka poszły z nami a dziewczyny z innych miasteczek powiatu wybrały żeńską. Mieliśmy więc pratekst do wyśmiewania się z chłopaków z tych miasteczek, że nie potrafią „swoich” dziewczyn upilnować.
I jeszcze jedno. To co mnie różni od ontario to to, że ja nie mam pretensji o klasę „b”. Zero żalu. Może dlatego, że się wyrwałem. Ciekawsze jest to, że rodzice dzieci uczniów klasy „b” też nie mieli żadnych pretensji. W szczególności to nie moi rodzice, którzy edukację skończyli na maturze, popchnęli mnie do szkoły z internatem i potem na studia.
Nikt – poza rodziną – nie wpłynął na moje życie tak, jak nauczyciele. Z pewnością nie jestem w tym żadnym wyjątkiem.
Tak. Były klasy „a” i „b”. Później utworzono „c”. Zaczynałam od „b”, bo miałam fatalny rodowód. Rodzice przenieśli mnie do „a” , kiedy byłam w piątej klasie, czyli – kiedy wchodzili specjaliści. W „a” było inaczej. Nie znaczy to, że w „b” nie było bardzo zdolnych i pracowitych dzieciaków. Przeniesionych nas do „a” było kilkoro i mocnośmy to odczuli, głównie poprzez spojrzenia tych z „b”.
Następnie urządzono w szkole czystkę, tworząc klasę „c”. Tam trafili najsłabsi, drugoroczni i niemający znikąd wsparcia. Moja szkoła podstawowa była najlepszą w mieście, spośród powszechnych. I widziała wiele łez uczniów przenoszonych do „c”.
W liceach koedukacja zaczynała się dopiero : tak, że trafiłam do liceum historycznie żeńskiego, do klasy humanistycznej. Znowu była to: „a”. Same dziewczyny. Ale – istniała już klasa matematyczna – „b”. Prawie same chłopaki. Klasa „c” stała się wkrótce biologiczno-chemiczną, a „d” była przeznaczona dla najmniej zdolnych.
Z mojej podstawówki wiele osób skończyło dobre studia; inni stali się świetnymi technikami, pracującymi w gazowni czy wodociągach, jeszcze inni skończyli zawodówki, stając się mechanikami samochodowymi, handlowcami lub krawcowymi. O niektórych słuch zaginął. Jak to w życiu.
Do dzisiaj nie wiem, czy tamten system był dobry. Pamiętam straszliwie bolesny płacz Wieśka G., kiedy przenoszono go do klasy „c”. Jednocześnie wiem, że Wiesiek pracował długie lata w telekomunikacji. Może tylko kładł kable. Nasz kontakt się urwał wieki temu…
Rodzice niech płacą dodatkowo nauczycielom.
Szkoły podstawowe
2,7 mln uczniów
220 tys. nauczycieli razy 1 tys. podwyżki razy 12 miesięcy = 2,7 mld zł
Wychodzi tysiąc złotych rocznie na jednego ucznia. Program 500+ na jedno dziecko to 500 zł razy 12 miesięcy równa się sześć tysięcy złotych rocznie. Tak więc rodzice mają kasę na edukację swoich dzieci. Oczywiście można tę sprawę załatwić znacznie prościej, ale socjaliści lubią komplikować proste sprawy…
Inoa
30 kwietnia o godz. 22:18
A może za winy pewnego absolwenta uczelni wszelakich musimy odbyć pokutę, czekając sporo czasu na publikację? Jak tak dalej będzie, wówczas z belferblog zrobi moderacja,, jesiotra drugiej świeżości
Mam wrażenie, że chodzi o pokutę za …
Z dwojga złego wolę taką formę od nieustannego przewijania. Nie czytałam jego komentarzy, ale utrudniało to śledzenie przebiegu dyskusji.
Dzisiaj po raz pierwszy, w czynie pierwszomajowym(?), przeczytałam wszystkie komentarze.
Nie ukrywam, że wolałabym blog bez moderacji, ale jeżeli wiązałoby się to z zalewem grafomanii wiadomej osoby, to zgoda na moderację.
A czy będzie to „jesiotr drugiej świeżości” czy niespieszna rozmowa w oldskulowym stylu, to kwestia podejścia dyskutantów.
Czy musimy reagować natychmiast? Uprawiać słowny ping pong?
Może więcej czasu do namysłu to też wartość?
– – –
Do czego służy cywilizacja Klasy A?
To zupełnie jak w szkole – elektryfikacja plus reforma rolna, czyli uwłaszczenie na cudzym.
„Polityka” ma regulamin wypowiedzi na blogach i prąd elektryczny oraz sowicie opłacaną cyfryzację, pozwalającą na ustawienie elektrycznego pastucha (a nie tylko cyfryzowanie percepcji ludzkiej coraz nowymi nowinkami layoutów pod smartfony).
Wszystko, co przekracza granice regulaminu nie powinno się ukazywać z automatu, reszta automatycznie ukazywać.
Na większości blogów „P” moderacja działa wg widzimisię uwłaszczonego swym mniemaniem na blogu „gospodarza”, cyfryzując kontenty jak w radzieckiej maszynie do obierania ziemniaków.
Trzeba „P” wybrać, czy kartoflanka, czy klasa A.
–
Nb opowieści o klasowej a-b-c segmentacji wspieranej szkołą w peerelach, edukacja wyjaśnia zjawiskiem atrybucji wstecznej. Polecająca się wiedza dla pouczania.
–
@ Lider4
1 maja o godz. 6:17
Rodzice niech płacą dodatkowo nauczycielom.
–
Jak najbardziej!
Ale tylko rodzice uczniów, którzy będą mieć dobre stopnie.
Tym ze złymi stopniami niech płacą nauczyciele.
–
Podobnie z policją i sądami.
Płacymy za wynik, z rączki do rączki.
–
Tak przebiega wynik edukacyjny peerelowego pegeeru, owocujący Łukaszenką cywilizacji.
–
Jagodo, pisząc, ujawniamy swoje emocje. Ten słowny ping pong wyzwala prezentowanie swoich racji w kontekście wypowiedzi oponentów. Występujemy anonimowo, co pozwala na spontaniczne niekiedy reakcje. Szybkość bloga umożliwia prezentowanie swoich racji w natychmiastowej replice osobie o odmiennych, skrajnych poglądach. Gdyby Występowała dłuższa przerwa, wówczas nie każdy miałby czas a może i ochotę wracać do toku dyskusji z konkretną osobą. Nie tworzymy towarzystwa wzajemnej adoracji, ścierają się nasze poglądy, żyjemy w czasach cywilizacji niecierpliwości. Myślę, że to też warto zauważyć.
Ale cenną sprawę poruszyłaś-refleksje. Bo nie chodzi o to, by dokopać temu, kto ma innych bohaterów.
– – –
Mierzmy siły na zamiary czasem moderacji.
Poloneza, jak polonizm, demonstruje się w rytmie chodzonym Godnie: bo boso, ale kulejąc w ostrogach.
– – –
marta55
30 kwietnia o godz. 20:39
zanim poddasz się zgorzknieniu, pomyśl, że zło jest zawsze bardziej krzykliwe. Że to ludzie, którzy nie potrafią sobie poradzić z własną krzywdą, szukają kogoś na kim mogliby odreagować własne żale. Że różnego rodzaju frustraci błaznują, żeby zaistnieć, tu też są tacy. Że reżim celowo szczuje i judzi. I wreszcie pomyśl o tym, że w naszej mentalności leży duża łatwość wypowiadania sądów negatywnych, a niewielka skłonność do mówienia o pozytywach. Żyjemy w społeczności, w której nawyk karania jest silniejszy od nawyku nagradzania. „Żeby nie zepsuć”.
Nauczyciele przez lata byli zmuszani do psychologicznej gry w „policjantów i złodziei”. „Policjantami” są uczniowie, ich rodzice, władza, media. Nauczyciel obsadzony w roli „złodzieja” siedzi nieustannie na ławie oskarżonych.
W czasie tego strajku coś drgnęło. Uczniowie, rodzice, różne środowiska stanęły po stronie nauczycieli. Warto na to zwrócić uwagę, odnotować, zapamiętać i pielęgnować.
Może uznasz, że to niewiele w porównaniu z przykrościami, jakie nauczycieli spotkały. I pewnie będziesz miała rację.
Ale z drugiej strony rodzi się pytanie: jaka korzyść ze zgorzknienia? Zatruwa tego, który pozwala się takim emocjom zadomowić.
Chyba lepiej skupić się na tym co pozytywne.
W końcu nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku.
Ten krok polskie społeczeństwo, moim zdaniem, już zrobiło.
Avanti 🙂
Ino
1 maja o godz. 9:37
fast food, fast cars, fast sex fast, fast, fast …
Tym bardziej warto pielęgnować slow. Cieszyć się smakiem i zapachem pomidorów dojrzewających na słońcu. Dojrzałym serem i dojrzałym winem.
I niespiesznymi rozmowami. Nie wszystko musi być powiedziane natychmiast. Czasem w ogóle nie powinno być powiedziane czy napisane. Nie musimy być tak bardzo reaktywni.
Co nie znaczy, że nie mamy polemizować. Nawet mocno. Na argumenty.
Idę teraz do kuchni przygotować pierwszą w tym roku botwinkę. Nastawię muzykę, jeszcze nie zdecydowałam jaką, i będę kroić warzywa. Butelka białego wina już się chłodzi. Koty śpią, ale z pewnością przyjdą do kuchni zobaczyć czy im się coś nie należy z tego co na stole 😉
Gekko,
Nie wiem, co to błąd atrybucji wstecznej, znalazłem jednak, że
„Podstawowy błąd atrybucji to skłonność do wyjaśniania zachowania innych osób czynnikami wewnętrznymi (ich cechami) i jednocześnie niedocenianie wpływu na ich zachowanie czynników zewnętrznych (sytuacji w jakiej się znaleźli).”
Podstawowy błąd atrybucji dobrze pasuje do dyskusji o stanie polskiej oświaty i roli nauczycieli w tym stanie.
Jest jeszcze egotyzm atrybucyjny.
„Egotyzm atrybucyjny polega na przypisywaniu swoich sukcesów czynnikom wewnętrznym (swoim cechom), a porażek – czynnikom zewnętrznym. Przykładową sytuacją, w której może ujawnić się to zjawisko jest wynik egzaminu albo klasówki w szkole. Jeśli uczeń otrzyma dobrą ocenę, powie, że to zasługa jego ciężkiej pracy, umiejętności albo inteligencji. Ten sam uczeń, jeśli otrzyma złą ocenę, powie, że klasówka była trudna, źle się czuł albo nauczyciel nie umie tłumaczyć. ”
Korzystając z egotyzmu atrybucyjnego można więc śmiało stwierdzić, że dobre wyniki egzaminów PISA świadczą o sukcesie Handkego i jego reform, jednak adresatem narzekań uczelni wyższych na słabe przygotowanie maturzystów do studiowania muszą być nauczyciele, którzy „nie widzą problemu w dzieleniu przez zero” i dlatego „połowę trzeba zwolnić”.
andrzej52
30 kwietnia o godz. 22:18
Myślę, że to w dużym stopniu zależało od tego, kiedy w danym regionie zniesiono pańszczyznę . Najwcześniej na ziemiach pod zaborem pruskim. Ponadto obowiązywał tam zakaz dzielenia gospodarstw – tylko jeden z potomków mógł je dziedziczyć – pozostali musieli gdzie indziej szukać źródła utrzymania.
Ponadto obowiązywała zasada „równania do najlepszych” a nie „ściągania wysuwających się przed szereg”.
Co do braku podstawowych materiałów do pracy – wg mnie w dużej mierze jest to wina nieumiejętności zarządzania przez część dyrektorów ( -ek ) .
Czy to wielki problem wyznaczyć osobę ( sekretarkę, intendentkę czy tzw. „woźnego” by dbali właściwe zabezpieczenie w tzw „materiały biurowe”?
Inaczej to wygląda w miasteczkach i gminach, gdzie tych szkół jest kilka a inaczej w dużych miastach, gdzie szkół są dziesiątki a nawet setki.
Ale chyba i tam sprawy te są „do ogarnięcia”.
Gekko,
Jaki polonez, jaki polonez? Podkomorzy stchórzył. Zostawił Zosie i innych z kwietniowego korowodu. Tango, Gekko, Tango. I tylko Edek. Może pozwoli nam na dietę??
andrzej52
30 kwietnia o godz. 22:18 267660
ontario
30 kwietnia o godz. 20:53 267650
Nie chodzi o różnice w zdolnościach, ale różnice społeczne (do „b” wpisywali dzieci biedaków, z innych wiosek, notabli partyjnych). Gdy ktoś z „a” nie zdał, automatycznie przerzucali go do „b”. Z powodu różnic społecznych ci z „a” najbardziej dawali nam popalić.
„Gospodarzu, brawo za zrobienie porządku.” – naprawdę to napisałeś? Zrobienie porządku? Nie czytasz „GW”, więc nie wiesz, jak nazywają w „GW” tych, którzy robią porządki?
Płynna Rzeczywistość
30 kwietnia o godz. 23:26 267669
O klasę „b” mam pretensję dlatego, że podział na „a” i „b” wynikał z kryterium społecznego, był więc rasistowski, wyraźnie to napisałem: rasistowski.
Podoba ci się rasistowskie kryterium podziału uczniów?
Strajk w czasie egzaminów i matur zawsze daje władzy do ręki broń i tarczę, jakakolwiek by to nie była władza. Z góry więc oznacza przegraną. Tak było w 1993, tak i teraz, tak i w przyszłości.
Nie może być tak, aby nauczyciel zarabiał marnie. Dlatego jedyne rozwiązanie to 105 % średniej krajowej, a więc system Kuronia i Samsonowicza. System NIELEGALNIE unicestwiony przez premiera Bieleckiego.
Władza ma dodatkowe atuty: szkoły niepubliczne. W nich nie strajkowano, nawet w niepublicznej szkole ZNP rodzinna atmosfera, żadnego strajku pomimo braku Karty Nauczyciela.
Nie widzicie tej chorej sytuacji?
Są różne wartości, ale niepodważalna to dobro dziecka ponad dobrem nauczyciela.
Jeśli tę nadrzędna wartość się narusza, nie ma żadnej szansy na jakąkolwiek wygraną.
Władza postąpiła podle wobec nauczycieli. Podle teraz, podle w 1993. Podle zawsze od 1945.
kaesjot
1 maja o godz. 11:15 267681
Jakim cudem można wysuwać się przed szereg, gdy ze względu na pochodzenie jest bariera właściwie nie do pokonania: kto z pańskiej rodziny – wszystko otwarte; kto z chłopskiej – wszystko zamknięte. To był rasizm, otwarty, czysty rasizm wobec chłopów.
Tak było w Galicji pod zaborem austriackim i do 1939. Nieliczni mogli się przebić, ba, chłopi z tego zaboru woleli austriackiego cesarza niż polskiego pana. Przeszliśmy przez to piekło podziału społecznego (cała galicyjska wieś), w odruchu rozpaczy doszło do rabacji, wygranego powstania chłopskiego, wygranego (zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie), ale okupionego rzezią panów, straszną zemstą, okupionego głodem (także kanibalizm) i wykupem uwłaszczonej ziemi (co na długi czas pogłębiło chłopską biedę).
Galicja jest modelowym przykładem wszystkich okropieństw.
– – –
Dobrze zaczynać dyskusję o edukacji od: nie wiem.
I kontynuować po uzyskaniu świadomości tematu.
Podobnie jak poloneza, finalizującego edukację w tangu.
Tylko: po co, skoro tysiąc i tak się należy, za wystarczy być godnym w ruchach i krokach?
– – –
– – –
Etatyści podszywający się pod szlachetne wytwory cywilizacji, jakimi są nauczyciele, dzielą się właśnie przez zero, pączkujące i bez tysiąca do ich po tysiąckroć siedmiuset etatów.
Co będzie, za tysiąc więcej?
Tysiąc zer na osi czasu wstecz.
– – –
– – –
Zasadniczym źródłem kadr edukacji publicznej, a więc i jej wyniku, jest awans społeczny zasłużony za pomocą znienawidzonej papierkologii.
Raz uzyskana własność tytułu do godności za nic ma, że opisująca się atramentem niesympatycznym, nie do wywabienia i nie do przeżucia z karykatury cywilizacji.
– – –
„Korzystając z egotyzmu atrybucyjnego można więc śmiało stwierdzić…”
–
Korzystając bez zrozumienia można śmiało stwierdzić dowolne absurdy, wystarczy za edukację uznać ałasną kondycję.
– – –
Ludzie, dajcie odpocząć choć dziś od pracy nad refleksem sztucznej inteligencji maszyn moderacji…
– – –
Ślubna kupuje pomoce za pieniądze z Rady Rodziców, również za te pieniądze są organizowane wycieczki.
Ale organizacja tego spada na małżonkę i wykonuje to albo w niedzielę (komputer, market), albo wieczorami (autobusy).
Zaopatrzenie w mat. biurowe, wydaje mi się, że w dużych miastach powinno być taniej i łatwiej, po prostu dla wszystkich placówek powinna to załatwiać jedna osoba kupując hurtowo.
Co do klas A,B,C, naprawdę nie przypominam sobie, żeby były różnice w poszczególnych klasach, dlatego dziwią mnie wypowiedzi blogowiczów, tym bardziej, że w tym czasie mieli po 7-10 lat. A należą do starszej młodzieży.
Może to kolejny „miejski mit” ?
Ciasteczka, które mieć można tylko po ich przetrawieniu…
–
Pan Chętkowski wystosował w cyfrowej „P” kolejny gorzki i bolesny felieton, tu o strajku włoskim, czyli sabotażu na dzieciach (o czym już pisałem, że to kompletne, choć znamienne, pojęciowe pomieszanie z poplątaniem). Nic to jednak, są w felietonie są ciekawsze objawy, objaśniające wiele (komu chce się uczyć, a nie ogłupiać).
Trudno więc się z tego tekstu zorientować, czy nauczyciele etatowi bardziej lubią dzieci, czy pieniądze, a cenią wolność wyboru samorealizacji czy przymus uśrednienia społecznej waloryzacji indywidualizmu.
Z jednej strony barwnie opisują swą wyłączną miłość i poświęcenie uczniom, z drugiej strony dojmującą krzywdę doznawaną za pomocą nieotrzymywanych za to pieniędzy.
Czy każdy za to co lubi i czym się szczyci, powinien otrzymywać od wszystkich innych dość pieniędzy, aby udowodnić nimi swą społeczną godność?
To kompletna sprzeczność postawy i czynów, deklarowanych wartości i pożądanych antywartości, poczucia wyjątkowości wyżyny moralnej a jednocześnie żądania jej wyceny średnią z ostentacyjnie pogardzanej (znów kondycyjnie znamienne) „kasy w supermarkecie”.
Te bolesne paradoksy indywidualizmu korzyści żądającego uspołecznienia kosztów są oczywiście, w cywilizacji rozwiązującej sprzeczności pozorne, zdumiewające i obrazują jedynie jej brak, tragiczne że akurat w rzekomej oświacie.
Jak to więc jest w cywilizacji, jakie oferuje rozwiązania samorealizacji zawodowej wynagradzanej ponad minimum fizjologicznych potrzeb materialnych?
Zagadnienie edukacyjne do naświetlenia sobie na zajęciach wyrównawczych, oświecających z marzeń o cukierniach świadczących zjedzone ciasteczka.
– – –
Jagodo, 10,51
Czytając Twój tekst napisany w dobrej, horacjańskiej narracji, przyznałem Tobie rację, bo przecież, jak pisał autor trenów, Bóg śmieje się z nieba z ludzi o rozklekotanych emocjach. Jednakże pamiętaj, że większość blogowiczów to mężczyzni, żywo interesujący się zdradliwą Panią, jaką jest polityka. A ona często nas drażni. I chcemy to poprzez wpisy z siebie wypluć. W różny sposób. Czasem plując na adwersarza.
Wśród panów dominują tematy wzbudzając emocje. W ścisłym ich kręgu są wydarzenia krajowe widziane z własnej perspektywy. I dlatego nasze emocje, często wypierające szersze refleksje są odzwierciedlone w blogowych wpisach. Ale, masz rację, wyluzować trzeba. Tylko ta rzeczywistość skrzeczy.
Myślę, że wzniesiesz toast tym białym winem. Proponuję :”Obyśmy dożyli lepszych czasów.,,
Pozdrawiam.
Nie spodziewałem się, że wywołam temat klas A, B, C , itd. To prawda, gdy my chodziliśmy do szkoły, dyrektorzy próbowali w ten sposób ustawiać różne poziomy. Jednak kompletnie mnie nie rozumiecie. Teraz taki problem jest tylko w szkołach średnich i podział odbywa się na jasnych zasadach opisanych w regulaminach rekrutacji. Poza tym, nie ma obowiązku szkolnego w szkołach średnich.
Problem jest w szkołach podstawowych (a przedtem również w gimnazjach). I jest to problem, który pojawił się wraz z Kluzik-Rostkowska, byłą dziennikarką, nie mającą żadnych doświadczeń ze szkołą. Ona opacznie zrozumiała rolę edukacji. Dla niej dyrektor i nauczyciele, to usługodawcy, a rodzice i uczniowie to klienci. A szkoła to taki hipermarket. W tym świecie klient ma zawsze rację i ma prawo robić co tylko mu się podoba, nawet gdy godzi to w dobro innych klientów. Natomiast Kuratorium, to taki PiH mający tępić patologiczne zachowania usługodawców w imieniu Państwa Polskiego. Klient nabył prawo decydowania czy jego dziecko zdolne, mądre i oceny jakie zachowanie podczas lekcji jest dobre, a jakie złe. Również – czy jego dziecko ma chodzić do szkoły specjalnej czy rejonowej w przypadku dysfunkcji. Na dyrektorów padł blady strach – co powiedzą rodzice, czy napiszą skargę do Kuratorium czy nie. Nie było to bezpodstawne, bo Kuratorium zawsze stawało po stronie rodzica, choćby nie wiem jak zaburzonego.
W klasach zaczęły się pojawiać dzieci z upośledzeniem umysłowym lekkim, z zaburzeniami zachowania, dzieci autystyczne, itp. Nauczyciel zaczął dostawać całe elaboraty z poradni, jak z tymi dziećmi pracować. Nazwano to dostosowaniem dzieci o mniejszych możliwościach rozwoju. Na nauczyciela spadł obowiązek, aby w ciągu 45 minut być w kilku osobach : osobą która zajmuje się zwykłym nauczaniem, osobą, która dostosowuje to zwykłe nauczanie jeszcze do kilku innych uczniów, którzy potrzebują dostosowania. Domyślacie się jaka to była fikcja ?
Ale teraz przychodzi minister Zalewska i robi reformę. W trakcie reformy okazuje się, że każde ministerstwo ma poszukać oszczędności. I minister Zaleska znalazła. Gdyby ograniczyć do minimum szkolnictwo specjalne, to zaoszczędzona kasa byłaby wyjątkowo duża. Od tej chwili nie tylko rodzice decydują o tym, że uczeń z dysfunkcjami chodzi do normalnej szkoły. Teraz likwiduje się pojęcie upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim i kieruje wszystkie takie dzieci do normalnej szkoły. Natomiast wychowawców obarcza dodatkowym obowiązkiem badania tych dzieci, mimo, że nie są psychologami. Natomiast dzieci z zaburzeniami zachowania mają być prowadzone również przez wychowawców. Zespół nauczycielski ma na przykład rozwikłać problem co zrobić z dzieckiem, które wszystkim nauczycielom uniemożliwia prowadzenie lekcji. Ma to zrobić metodą np persfazji, bo inne metody nie są prawnie możliwe. A ze szkoły dziecka takiego usunąć nie można.
ontario
1 maja o godz. 11:46
A kogo obarczyć winą za ten stan rzeczy, będący konsekwencją prowadzonej przez stulecia polskiej polityki społeczno – gospodarczej?
Choć nie w całej Rzeczpospolitej tak było. Jeśli pamiętasz pamiętniki J.Ch. Paska to jest w nich fragment opisujący, gdy w pogoni za Szwedem, pod Czarnieckim dotarł do Wielkopolski to był zaskoczony, że tam zagrody chłopskie niczym nie różniły się od szlacheckich na Kresach.
– – –
Polska wypracuje przy okragłym stole Szkoły Kwantowe, sadowione od razu na skałach, by kwanty mogły usuwać elementy przeszkadzające w żerowaniu kwantów zrzucając je ze skał, bo postęp w pegeerze musi być. Po tysiąc za zrzuconego, taka zrzutka na te Kwanty, dalejże.
– – –
Gekko, nauczyciel to taki zawód, gdzie jego wykonawcy dzielą się na artystów i rzemieślników.
Artyści, jak wiadomo, lekko sobie ważą pieniądze; bez uprawiania swojej sztuki żyć nie mogą. Dziatwa jest dla nauczyciela – artysty tworzywem, z którego lepi niebywałe kształty. Nie zależy mu na wycieczce do Tajlandii ani na szynce parmeńskiej na śniadanie.
Rzemieślnik pracuje na chleb. Z masłem. I szynką. Naturalnie zdarza się i rzemiosło artystyczne, ale to jednak tylko rzemiosło i jego wytwory wystawia się na sprzedaż. Rzemieślnik – partacz umie się podszyć pod rzemieślnika bez przydawki. Jego świątek na straganie wygląda, jak świątek, tylko czeguś mu brak i jakoś nie chwyta za serce.
kwant25
1 maja o godz. 15:38
Jestem podobnego zdania.
Każdy dzieciak trafiający do SP jest inny, o innych cechach, możliwościach. Nauczyciel jest jak ten rzemieślnik, który musi umieć ocenić ów „surowiec” i określić, czy będzie można z niego wyrzeźbić nową Pietę czy nadaje się tylko na kołek w płocie i stosownie do tego posterować procesem jego edukacji tak aby „zrobić” z niego to, do czego się nadaje.
Pingwin nigdy nie pofrunie, kiepsko biega ale za to świetnie pływa. Struś też nie pofrunie ale także nie pływa lecz za to szybko biega a orzeł chociaż świetnie fruwa ale kiepsko biega i i nie pływa.
A przecież to wszystko ptaki !
A nasz system edukacji chce „wyprodukować” ptaka „uniwersalnego”, który trochę fruwa, trochę pływa i jeszcze biega – ot taką np. gęś.
Gekko
1 maja o godz. 19:05 267698
Czyli żadnej pomocy dla tych dzieci ? Wrzucać je w tryby systemowego wykluczania, przede wszystkim przez rówieśników, a wtórnie przez rodziców, bo rzucają je w środowisko, gdzie nie można sobie z dysfunkcjami poradzić bez wsparcia.
Zamiast wsparcia i pomocy przemysłowe mielenie młynami bezduszności spowodowanej oszczędzaniem na tych dzieciach. I łamanie im poczucia własnej wartości, bo w takiej sytuacji szansy na sukces nie mają żadnej. O to ci chodzi Gekko ? Udajesz mądrzejszego od innych, to może ty rzuć jakiś pomysł.
kaesjot
1 maja o godz. 21:51 267700
A nasz system edukacji chce „wyprodukować” ptaka „uniwersalnego”, który trochę fruwa, trochę pływa i jeszcze biega – ot taką np. gęś.
Ja bym dodał jeszcze słowo „jak najtaniej wyprodukować”. Dlatego taki efekt.
…i kieruje wszystkie takie (które wszystkim nauczycielom uniemożliwia(ją) prowadzenie lekcji) dzieci …rodzica, choćby nie wiem jak zaburzonego …do normalnej szkoły (!)
–
Na ty kwantowej kanwie, rzucam pomysł: zakłamani, wyzuci z moralności i rudymentów zawodowych kretyni – z etatów szkół -> normalnie dla nich, do pól, za pług i bronę.
– – –
Pani @ walkirio, Pani pisze o fachowcach ze skeczu? Czy o tegoż rodowodu artystach, co ich za nauczycieli zatrudniają? 😉
Czy Pani wie, że odrzucenie stygmatyzacji dzieci niepełnosprawnych przez wykluczanie ich w zamknięte enklawy wstydu impotencji edukacyjnej, to jedna ze sztandarowych zdobyczy cywilizowanej oświaty?
I, że szkoła w cywilizacji to nie folwark uwłaszczonych na pokojach gogicznych pegeerowców od wożenia pustych taczek, a instytucja oświatowa, wymagająca wykwalifikowanego w temacie personelu?
A co najmniej nieobcego kulturze i moralności?
– – –
– – –
Czego chce system, dostaje przez na nim uwłaszczonych: w każdym przypadku surowca zwierzęcego (cóż za pouczająca w kontekście metafora!) – pasztet, w cenie fuagra.
– – –
walkiria
1 maja o godz. 20:42
–
Postscriptum.
Przepraszam, Pani koment odczytałem przez pryzmat sąsiedztwa, a on znacznie wykracza.
No więc, co napisałem wyżej, może nie apropo Pani komentu, a kontekstu; i niekoniecznie do pani, a apropo niepełnosprawnego materiału przeszkadzającemu artyście tak niewidocznemu, że kwantowemu.
W kwestii artystów rzemieślników więc. To dobra metafora, jeśli przyjąć że model artystów żyjących sztuką a zarabiających ‚przy kasie’ (patrz nauczyiel roku z Gdańska) świadczy o niepotrzebności systemu opłacającego masowo fuszerów w roli rzemieślników i o bezczelności mniemania że rzeźbią sztukę, choć z głuchego pnia. To drugie to los artystów którzy pobłądzili między drzewami z decyzją, czy rzeźbić sobie a muzom za bezpieczeństwo etatowe, czy podjąć walkę o opłacalność swej sztuki bez kompromisów, ale i bez etatów w pegeerze.
To tak na szybko, bo przecież dziś święto roku od pracy…hihi.
Bardzo uprzejmie pozdrawiam.
kwant25:
Życie.
Chcesz dawać palce? Dawaj własne. I licz na to, że ktoś Ci po pewnym czasie pupę wytrze, bo Ty nie będziesz miał narzędzia.
Kogo mam wspierać? Znam trzy małżeństwa, które adoptowały dzieci z rozpaczy nad niemożnością posiadania własnych. Nie uwierzysz, jakie są skutki, więc nie napiszę.
Ino
1 maja o godz. 13:36
do wina Nohavica:
https://www.youtube.com/watch?v=OK6qpvQUKS0
walkiria
1 maja o godz. 22:48 267706
Również znam takie małżeństwa. Jedno z dzieci uczę obecnie. Rodzice przeżywają gehennę nie dlatego, że do tych dzieci nie mają serca nauczyciele.
Przeżywają dlatego, że system wrzucił je w normalną klasę. Wierz mi, dzieci z tej normalnej klasy nie przegapią ani jednej okazji aby pokazać im, gdzie ich miejsce. Ale nie dlatego, że są niepełnosprawne. Dlatego, że są niepełnosprawne intelektualnie lub mają zaburzenia zachowania.
Wszystkim niepełnosprawność się kojarzy z tym, co widzieli podczas protestu rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Tam protestowali inteligentni młodzi ludzie na wózkach. I protest nie był wymierzony w szkolnictwo, ale był wołaniem o pomoc materialną, której Państwo Polskie skąpi.
Niepełnosprawność ma różne oblicza. Każdy psycholog czy psychiatra to rozróżnia. Tylko, że rządzący nie chcą przyjąć do wiadomości tych różnic. Wygodnie im myśleć (ze względu na oszczędności), że umieszczając dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w jednej klasie z innymi – intelekt się wyrówna. I to bez ponoszenia kosztów na specjalistów. Nie wyrówna się, a same dzieci i ich rodzice przeżyją jeszcze większą gehennę niż do tej pory.
Gdyby chociaż zatrudniono dla tych dzieci nauczycieli wspomagających. Ale nie, to kosztuje.
Walkirio, mogę dać palce. Możesz nawet mi je uciąć. Ale za nim to zrobisz, zapoznaj się z tym, co piszą fachowcy na ten temat. Zrób to, czego nie chce przyjąć do wiadomości rząd.
Motto jest takie „Niepełnosprawność intelektualna nie integruje się”.
I jeszcze jedno. Ta pogarda dla narzędzi i związanego z tym warsztatu pracy. Bez narzędzi nie poradzi sobie nawet najlepszy fachowiec. Spróbujcie złożyć dowolny produkt z IKeI bez dołączonych narzędzi i instrukcji obsługi. Powodzenia.
Jagodo, wino tak, reszta nie. Wieje Szopenchauerem. Nie moje klimaty. Wolę w tych ciężkich czasach, np. Telegram of Love, Lora Fisher & Aldo Giulino. Jest w necie. Daje nadzieję, pobudza wspomnienia.
Jagodo, a dla równowagi polecam,, Balladę o cysorzu,, Tadeusza Chyły. Jest również w necie. Świetny materiał na fajną lekcję polskiego albo uniwersalny komentarz o możliwości każdej władzy.
Gekko
1 maja o godz. 22:24 267703
Szkoła w cywilizacji to także prywatny FOLWARK (bo NIE musi być instytucją państwową, publiczną, a MOŻE być placówką niepubliczną, prywatną). W pierwszym przypadku (model Arystotelesa – jego postulat nacjonalizacji szkół) nie masz się nic do powiedzenia, a realizuje się zadania wyznaczone przez Władzę. W drugim przypadku (model Sokratesa – jego idea wolnej edukacji) Mistrz zainteresowany jest wyłącznie indywidualnym rozwojem ucznia, jego wolnością, jego predyspozycjami itp., a Władzę guzik to obchodzi.
Natomiast zgoda co do tego: KWALIFIKACJE!! W szkole Sokratesa Mistrz ma wszelkie i najwyższe kwalifikacje, paradoksalnie niepoświadczone żadnym państwowym glejtem. W szkole Arystotelesa nauczyciel ma państwowy certyfikat wystawiony przez uprawnionego nauczyciela (profesora), wystawiony paradoksalnie nie wiadomo, na jakiej zasadzie, bo na pewno nie naukowej.
Ps. Moralność? Ale jaka, czyja? Bo np. moralność socjalistyczna, moralność klerykalna, moralność powszechna (czyli Kalego). Wiele lest moralności.
kaesjot
1 maja o godz. 17:29 267697
Dla mnie winowajca zawsze jest jeden: PAN, a więc szlachcic. Nie znam relacji wielkopolskich, możliwe, ze chłopi mieli lepiej. Wielkopolska to jednak ośrodek państwa.
Natomiast dobrze znam relacje w Galicji. Byliśmy niewolnikami w tej prowincji. Sprzedawano nas, zastawiono za kredyty, darowano w spadku… Nas – chłopów.
kwant25
1 maja o godz. 22:23
Nawet przy obecnych środkach można poprawić efektywność nauczania.
Po prostu nie marnować środków na to, by pingwina i strusia uczyć fruwać a strusia dodatkowo pływania .
ontario
2 maja o godz. 10:14
A tu się z Tobą zgadzam – są wśród nas potomkowie (-inie ) owych „Panów”, którzy takich jak my uważają za mierzwę ( to takie „yntelygenckie” określenie gnoju ), choć taka nie pojmuje chyba, że swoje okazałe, czerwone korale właśnie owemu „gnojowi” zawdzięcza !
kwant25
2 maja o godz. 8:29
„dzieci z tej normalnej klasy nie przegapią ani jednej okazji aby pokazać im, gdzie ich miejsce.”
Mówi się, że nie ma bardziej okrutnych stworzeń niż dzieciaki. Ich działanie bardziej jest instynktowne, stadne a w każdym stadzie obowiązuje hierarchia i „kolejność dziobania”
Ale my nie jesteśmy zwierzętami – mamy jeszcze rozum.
Uważam, że te „zwierzęce” zachowania są w większości konsekwencją postaw rodziców – jak swe dzieci wychowują.
Widziałem małe dzieci strasznie empatyczne ale też i „małych, zarozumiałych ch..ków”
– – –
Kwalifikacje edukacyjne dostępne na blogu sa jak słynne: białe że czarne, o którym nikt nie przekona że białe to białe.
Widzą nieistniejący już folwark własności, wdrukowany im skryptem z historii, a nie widzą że czytają umysłem i mentalnością folwarczną zastępującą kwalifikacje.
– – –
„Niepełnosprawność intelektualna nie integruje się” – bijące po oczach i duszach egzemplum powyższego, świetnie integrującej się z etatem folwarcznym niepełnosprawności intelektualnej, dzięki kwalifikacji wyzbycia się wszelkiego sensu kompetencji i roli zawodowej, by …integrować.
– – –
Czy włoski strajk nauczycieli zostanie w ogóle zauważony, wcale nie jest pewne.
System edukacyjny jest w stanie takiej degrengolady, zarówno koncepcyjnej, organizacyjnej, menedżerskiej, gospodarczej i etycznej, że to o czym Gospodarz mówi, łatwo może się w sumie tej trucizny rozejść bez skutku.
Co do zasady jednak, całkowicie się zgadzam: należy całkowicie, brutalnie dokonać separacji: co należy do nauczyciela, co do szkoły i systemu. Długopis jest prywatną własnością nauczyciela, mazak, korektor, papier, płytka CD, pedrive i cała reszta. ZERO używania tego w ramach systemu. Jest to bowiem moralnie korupcyjne, dla obu stron (nauczyciel wdraża się do roli niewolnika i w niej umacnia; szkola i system się tym karmią i są zadowolone) i jest to danina, pańszczyzna niewolnicza nauczyciela na rzecz swojego właściciela.
Jest to wreszcie podatek i kara w jednym, jaką nauczciel płaci na rzecz swojego pracodawcy, społeczeństwa, budżetu gminy i państwa.
Podatek ten i ta kara nie są jednak uwzględniane przez urzędy skarbowe – nie są odliczane przeciwnie – prywatne wyposażenie jest dochodem, od którego nauczyciel płaci dodatkowy podatek.
Ta – pozornie – drobna sprawa: używania prywatnych przedmiotów nauczuciela na rzecz szkoły, pokazuje jak strasznie niewolniczym zawodem jest zawód nauczyciela w polskiej szkole publicznej, jak długo ten system trwa i jak ciężko będzie się nauczycielom wydobyć ze stanu niewolnictwa A jak się już zaczną wydobywać, dopadnie ich PTSD: stres i depresja wywołana pojęciem jak żyli i zagubieniem w tym, jak żyć po nowemu mieliby.
Takie samo PTSD będzie wtedy mieć szkoła, jej dyrekcje i cały system: szok, żeby nauczyciel darł mordę i nie chciał prywatnego używać jako państowego?! Nauczyciel bowiem, co wiadomo od najwyższych urzędników państwa i Kościoła kat musi żyć ideą:
* Jacusiu, masz tu mój dugopis, skoro twój się wypisał!
* Już pędzę, już lecę, pani dyrektor, wszystko będzie zrobione, naprawione, zatkane, odetkane, zalepione, zamazane, wyczyszczone na czas, przed czasem, a nawet już się stało zanim się stało!
Ontario, Twoją tezę podtrzymał Leon Kruczkowski w niesłusznie zapomnianej powieści,, Kordian i cham,,. No ale i na Pana przyszła Kryska. Dostał w mordę z chłopskiej ręki na kartach,, Ferdydurke,,. W przywołanej przez Ciebie Galicji – rzeź. W mojej Wielkopolsce trochę pobożnie, klimat pracy organicznej, ks. Wawrzyniak, polonista, fabrykant Cegielski.
Dzisiaj to się chyba wymieszało. Został poznański,, porzundek,,. I smętne resztki bardzo dużego kiedyś zakładu, zatrudniające go tysiące ludzi, popularnego,, Ceglorza,, Ach, byłbym zapomniał: i piłkarzy,, Lecha,, w dole ligowej tabeli.
ontario
2 maja o godz. 10:14 267713
Ale dlaczego Pan ? Przecież Pan jest wspaniałomyślny. Pan i jego dwór dał „Piątkę Kaczyńskiego”. Dał dzieciom, emerytom, rolnikom. Wszyscy powinni wielbić Pana. A ty robisz z niego winowajcę ?
Niezadowoleni są tylko Tusk, nauczyciele i pani Hartwich.
Gekko
1 maja o godz. 22:24 267703
Na ty kwantowej kanwie, rzucam pomysł: zakłamani, wyzuci z moralności i rudymentów zawodowych kretyni – z etatów szkół -> normalnie dla nich, do pól, za pług i bronę.
Ale na pługu i bronie trzeba się znać. Tak źle życzysz polskiemu rolnictwu ?
Ciekawe Gekko na czym ty się znasz ?
Ponawiam pytanie o jakieś ciekawe rozwiązanie dla szkolnictwa ? Bo jak na razie, to nieudane inwektywy i to wszystko. Zaproponuj coś sensownego skoro tyle masz do powiedzenia. Szkoda, że nie na temat.
kwant25
2 maja o godz. 13:37 267719
Wspaniałomyślność Pana (zwłaszcza wobec nauczycieli):
– podarowanie poddanym 150 mld OFE (a przecież mógł te pieniądze znacjonalizować);
– skrócenie wieku emerytalnego do 67, kobietom aż o siedem lat (z 60 na 67);
– odmrożenie płac;
– zbudowanie ponad 1000 szkół w samym tylko jednym roku 2013/14;
– uwolnienie z przymusu pracy (posłanie na bruk) ok. 10 000 nauczycieli tylko w jednym roku 2013/14;
– uwolnienie nauczycieli z przymusu korzystania z wolnego rynku podręczników i zafundowanie jednego dla wszystkich elementarza;
– przywilej darmowej pracy (tzw. godziny karciane)…
Tylko nie pamiętam, kto tym dobrotliwym PANEM był, ale sprawdzę w Wikipedii. Domyślam się, że poddani głosowali i głosować będą na takiego dobroczyńcę. Na pewno ty…
Ino
2 maja o godz. 11:54 267718
Kruczkowski, zdaje się, że to licealna lektura ten „Kordian i cham”, na pewno czytałem w liceum.
Ten porządek jednak został, nadal istnieje, funkcjonuje i przejawia się w wielu określeniach: ciemnogród, gorszy sort, mohery, hołota, oświeceni…
Ale przede wszystkim w podziale na dwie Polski, co uwidacznia się w głosowaniu (Wschód – Zachód, a linia graniczna to Wisła.
Tanaka
2 maja o godz. 11:54 267717
Są szkoły prywatne, niepubliczne, nikt nikogo nie zmusza do bycia nauczycielem. To wolny wybór miejsca i charakteru pracy oraz warunków (podpisanie umowy) przez wolnych obywateli.
W szkołach niepublicznych nie było strajku…
W sumie do rozmowy wyżej prowadzonej przywołam tekst z „Polityki”: „Czego powinien nas nauczyć strajk nauczycieli”. I jest kilka uwag, które wpisują się w to, jak niektórzy argumentują swoje przekonania:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1791446,1,czego-nas-powinien-nauczyc-strajk-nauczycieli.read
– – –
Niewątpliwie, martyrologia nieludzko wyciskanych danin inwestycyjnych z etatystów szkolnictwa, zapisze się w histerii edukacji narodowej wiekopomnym wkładem …od długopisu.
– – –
kwant25
2 maja o godz. 8:29 267708:
Tak się stało, że urodziłam dziecko niezupełnie sprawne. Pchałam je do szkół. Dopóki sobie radziło. Robiłam mu krzywdę. Wtedy. Podnosiłam poprzeczkę, mimo, że poprzedniej nie pokonał. Pastwiłam się. Płacz, rozpacz i moje bezwzględne: „Dasz radę”. Później znalazłam szkołę, której sprostał.
Obecnie jest zupełnie dobrym specjalistą od przyrządów pomiarowych. Jest on i maszyny. Tu się sprawdza i nieźle zarabia.
Nie zrobisz ze świni konia wyścigowego, ale możesz z niej zrobić całkiem szybką świnię. Problematyczne jest umieszczenie świni w stajni. Chociaż, nie zawsze.
@Gekko:
Jak wyżej. Pozdrawiam.
Tanaka
2 maja o godz. 11:54 267717
„Czy włoski strajk nauczycieli zostanie w ogóle zauważony, wcale nie jest pewne.”
Jest pewne, że nie zostanie zauważony, bo go nie będzie. Nie wyobrażam sobie, aby nauczycielki , rzadziej nauczyciele, dostosowały się do jego zasad. Kobieta będzie chronić dzieci, bo ma olbrzymie pokłady empatii. Nasi rządzący to wiedzą i nic się nie zmieni. Między innymi dlatego zawód nauczyciela jest sfeminizowany. Marne zarobki, ale możliwość pracy z dziećmi. I wyrozumiały mąż, który za to zapłaci.
Ontario, Kwant 25, Tanaka
Problem Pana istniał i istnieć będzie. Patrząc przez pryzmat historii, Pan miał różne oblicza. Mało było Marków Aureliuszy, więcej chwiejnych Poniatowskich. A jeszcze więcej krzywdzących człowieka prostego, siedzących na tronie, w szlachecki dworku, za stołami prezydialnymi partyjnych bonzów tej Ludowej lub z gębami pełnymi frazesów w. dzisiejszej rzeczywistości. Wszystko to okraszone naszym, sarmackim,, Teraz, kurwa, my,, albo jak kto woli,, Alleluja i do przodu,, I.w tym wszystkim trzeba być sobą. Ja będę robił, tak jak dotychczas. Mam w nosie,, włoski strajk,, Pracuję dla własnej satysfakcji i dla młodzieży. Ona wie o zawieszeniu strajku, w którym uczestniczyłem. Ale nie chciałbym, aby wiedziała, że swoją pracę wykonuję odtąd dotąd, a dalej kładę na to lagę. Pal sześć rodziców. Chodzi mi o moich wychowanków. Chcę, by zapamiętali mnie jednoznacznie, a nie poprzez moje działanie świadczące, że,, od dzisiaj będzie inaczej,,
walkiria
2 maja o godz. 17:27 267726
Widzisz, problem w tym, że nie każde takie dziecko ma taką matkę. Matkę, która potrafi odpuścić. Przyjąć do wiadomości, że dziecko dalej nie da rady. Ale to wymaga pokładów miłości i zaakceptowania tego dziecka takim jakie jest i poszukania odpowiedniej szkoły. To, jaka jest szkoła już nie zależy od nauczyciela , ale od dyrektora – oczywiście w zakresie jakie tam panują relacje między pracownikami. Bo w przypadku pieniędzy i wyposażenia – nie ma zmiłuj.
„Nie zrobisz ze świni konia wyścigowego, ale możesz z niej zrobić całkiem szybką świnię. Problematyczne jest umieszczenie świni w stajni. Chociaż, nie zawsze.”
To prawda, ale do tego trzeba mieć warunki. Nie umieszczać nadmiaru skrajnie różnych w jednej klasie, jak to się dzieje w przypadku minister Zalewskiej.
Kwant 25,przed chwilą przeczytałem Twoje obiekcje o włoskim strajku. On się odbywa, ale w różnych formach i natęźeniu. Powiem więcej. Jeszcze przed kwietniowym strajkiem był przez niektórych stosowany. Oto przykład: recenzja pod próbą maturalnej rozprawki: Masakra.
Albo nieoddawanie poprawionych prac w terminie. Chociażby zbliżonym do przyzwoitości.
Ja tez jestem nauczycielem, chyba na warunki polskie dobrze platnym.
Nauczyciel pracuje duzo, nie jakies 18 godzin w tygodniu ale znacznie
wiecej. Sa nauczyciele, ktorzy pracuja ponad 50 godzien w tygodniu. Sa
tacy,ktorzy pracuja 18 godzin w tygodniu. System musi byc taki, ktory
wynagradza tych, ktorzy biora swoj zawod powaznie i taki, ktory eliminuje
tych, ktorzy sie do tego nie nadaja. Zwiazki zawodowe nie powinny bronic
nierobow ale powinny dbac o tych, ktorzy traktyuja swoja prace powaznie.
To, ze dobrzy nauczyciele powinni zarabiac srednia krajowa, albo i wiecej, nie
podlaga dyskusji. Ale tez strajkujac w czasie kiedy uczniowie zdaja egzaminy
jest bardzo nie odpowidzialnym postepowanie. Branie uczniow za zakladnikow
to jest to samo co prowadzenie dzieci czy kobiet w pierwszym szeregu w ataku
na twierdze wroga. Wiec domaganie sie sluszne pensji i sposob jak o nie sie
domaga sa z jednej strony sluszne a z drugie strony nie akcetpowalne. Nauczyciele
nie powinni byc pionkiem w walce politycznej. Ten, ktory ich w to angazuje
jest hiena poityczna.
@woytek_ab
1.Nauczyciele akurat zajmują się dziećmi i młodzieżą, trudno by ich strajk dotykał np. urzędasów (chyba że są rodzicami!)… 😉
2.Akurat terminy to żadna świętość – są w rozporządzeniach z podpisem ministra – dokładnie takim samym, jak ten, którym zdemolowano procedury egzaminacyjne i można je zmieniać. Były zresztą terminy czerwcowe. A wyniki swoich matur maturzyści np. w UK poznają … 15 SIERPNIA!!! I żyją, rekrutacja się odbywa normalnie etc. Tak, że trudno tu mówić o jakichś zakładnikach – raczej o pewnym dyskomforcie urzędasów MEN&Co i CKE … 😉
@Gospodarz
Czemu akurat JA zostałem poddany cenzurze? Bo JohnnyKowalsky vel Keller vel wybrał świadomie (!) podobny nick???
Panie Wojtku_ab, powiecmy sobie także i C. Pogadamy jak dobrze płatni nauczyciele o tych mniej uposażonych. Tak szczerze, po męsku. Bym miał w domu od żony święty spokój, abym nie omijał szerokim łukiem księgarni, zapierdalam na okrągło przez cały tydzień. Aby nie paść na pysk, znajduję czas na,, chwileczkę zapomnienia,, To jest potrzebne, bo następnego dnia patrzy na mnie wiele par bardzo czujnych oczu. Ponieważ mieszkam w wielkim mieście, mam możliwości dorobienia. A takich możliwości nie mają nauczyciele w mniejszych miejscowościach, gro z nas to kobiety, że wszelkim obciążeniem roli matki-Polki. A szkolne pensje nie dodawają zapału do życia. Rośnie frustracja, którą podgrzewają wystąpienia o możliwościach dorobienia poprzez dziecioróbstwo.
A TY wyjeżdżasz z wojenną metaforą o zakładnikach. Ja ją wykorzystam, ale inaczej. Nauczyciele nie chcą być zakładnikami marnych zarobków. Nie chcą dla nikogo być pionkami. Chcą, by ich wysiłek był należycie doceniony. Nie przez pryzmat dotychczasowych zarobków, mitów o ich,, arkadyjskiej,, pracy.
I jeszcze odnośnie Twojego ostatniego zdania. Na pewno nie było to tak, że, np Tusk powiedział Broniarzowi: „Zwołaj swoich i im dokop,,
Oczywiście,, powiedzmy sobie,,
wojtek_ab
3 maja o godz. 7:01 267731
Podobnie tu pisałem od dawna, ale określono górnolotnie, że gardzę nauczycielami…
Ino
2 maja o godz. 19:46 267728
To nie jest mój problem, bo odczuwam dumę z tego, że moi przodkowie nie żyli kosztem innych, a byli niewolnikami.
Ten problem rasizmu jest nadal obecny w Polsce. Tak, nasza Polska była od zawsze – niestety, niestety – rasistowskim krajem. Bo zniewolenie kogoś tylko dlatego, że urodził się chłopem; bo pozbawienie praw obywatelskich, bo apartheid (zakaz opuszczania wsi); bo utrzymywanie innych w nędzy w analfabetyzmie itd. – to rasizm.
Rasizm jest w Polsce, bo nazywanie kogoś watahą, gorszym sortem, ciemnogrodem, hołotą, szarańczą itd. – to rasizm.
Podziwiam twoją postawę wobec uczniów!
Ten blog był dobry i forum takoż. Jedyny właściwie blog w „Polityce” bez cenzury.
A „Polityka” dziś to jedyne duże medium z cenzurą.
Nie godzę się na cenzurę, strajkuję więc…
Dziękuję wszystkim i przepraszam, jeśli kogoś uraziłem w jakieś z licznym wypowiedzi.
belferxxx
3 maja o godz. 9:46
Nie irytuj się – wydaje mi się, że wszyscy zostaliśmy poddani moderacji ale Gospodarz dość często tu zagląda i nie trzeba czekać dwa dni na ukazanie się komentarze.
Trochę to upierdliwe ale wg mnie nieco studzi emocje.
Sam też dość często piszę coś pod wpływem emocji ale zanim kliknę „opublikuj komentarz” chwilę się zastanowię a potem wciskam CtrlA i Delete.
Moja śp. Mama, gdy przychodziłem wzburzony z podwórza, ” bo oni się za mną kłócą!!!” radziła mi wtedy – ” bądź mądrzejszy – ustąp”.
I tak czynię do dzisiaj.
Kaesjot, zgoda, ale trzeba wiedzieć kiedy ustąpić, a kiedy tego nie czynić. Jeżeli uczeń, wychowanek mi ubliża, muszę zachować spokój, nie tolerować jego zachowania, chociażby był wielki jak szafa. Humor pozwala rozładować napiętą sytuację. Muszę przewidzieć, efekty tego, że odpuszczę.
Oczywiście blogowa dyskusja ma swoje prawa. Zwrotnej szybkości komentarza powinna towarzyszyć troska, by nie skopać adwersarza, potrafić logicznie odeprzeć jego rację. Czyli pięknie się różnić. I chyba o to powinno nam chodzić niezależnie od szybkości kliknięcia uwalniającego nasz wpis.
Mam wrażenie, że propaganda działa cuda. Bo czymże innym jak nie propagandą jest twierdzenie o braniu dzieci jako zakładników.
Moje przemyślenia są zupełnie inne. Myślę, że każde Państwo ma swoje priorytety. Uważam, że te priorytety zależą od tego na czym zależy wyborcom. W Polsce po II wojnie światowej wyborcom nigdy nie zależało na oświacie, zawsze były jakieś inne bardziej palące problemy, na które były potrzebne środki. A oświata w skali Państwa bardzo dużo kosztuje. Wygodnie było narzucić narrację, że nauczyciel, tak jak ksiądz, ma misję. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez wiele lat i pokutuje do dziś. Łatwiej teraz grzmieć o moralności wobec ludzi, którzy nie mogą związać końca z końcem.
Zaradniejsi zawsze uciekali ze szkoły. Zostali mniej zaradni i entuzjaści.
Z drugiej strony Państwo skąpiło środków. Więc szkoły są wyposażone jak w krajach trzeciego świata, a to, że niektóre gminy postawiły piękne budynki gimnazjów nie świadczy o tym, że tam jest ekstra szkoła lecz o tym, że zrobiły to na pokaz. Kadra i jakość nauczania pozostała bez zmian.
Skąd wziąć tą właściwą kadrę ? Entuzjaści to za mało. Zbyt mało ich jest. Trzeba skusić tych kreatywnych zarobkami. W socjalizmie w bankach też mało kto chciał pracować. Ale jak ustalono właściwe zarobki, to jest kolejka chętnych i w większości mężczyzn. Dlaczego mało kto z PiS-u chce być dyrektorem szkoły – odpowiedzcie sobie sami.
Co po tym strajku ? Nic. Entuzjaści będą pracować z entuzjazmem. Reszta, będzie pozorować pracę. Blogowi trole będą mieli pożywkę. Władza będzie miała powód, aby nie płacić. Ludzie będą oburzeni.
Tylko nikt nie zadaje sobie pytania – dlaczego tak jest ? Ano dlatego, że dla głupców oświata jest mało ważna i szkoda na nią pieniędzy.
Ino
3 maja o godz. 12:54
„…pięknie się różnić ” – tego samego określenia wielokrotnie używałem, starając się „studzić rozpalone łby”.
Niekiedy mógłbym komuś złośliwie czy nawet obelżywie „przysrać” tylko po co???
Natomiast mam bardziej „konserwatywny” pogląd w sprawie nietykalności „złośliwych bachorów”. W tym „stadzie” jakim jest klasa to nauczyciel ( nauczycielka ) winien być „samcem” lub „samicą” Alfa.
Gdy do „rozbrykanych samczyków i samiczek” nie przemawia siła argumentu to czasami trzeba się uciec do „argumentu siły” – oczywiście bardziej we formie demonstracji niż rzeczywistego jej użycia.
Gdy chodziłem do SP to nigdy nie skarżyłem się rodzicom, gdy dostałem „lanie” od nauczyciela gdyż ojciec zwykle poprawił, bo skoro nauczyciel to zrobił widocznie na to zasłużyłem.
Dla nas kara za rozrabianie była czymś naturalnym więc staraliśmy się to robić tak, by nauczyciele tego nie zauważyli.
Kaesjot, nie mogę się zgodzić, że czasem trzeba,, się uciec do argumentu siły, nawet w formie demonstracji,,. Musisz pamiętać, że w klasie jesteś w takich sytuacjach obserwowany. Sympatią widzów nie jest wówczas po Twojej stronie. Uczniowie stawiając opór szkole, znienawidzonej budzie, stawiają opór Tobie. Jesteś Ty i dziarską młodzian. Stanowicie głównych aktorów. Demonstrujesz siłę. Gdy dotkniesz, nawet niechcący ucznia, możesz wywołać raban. W uczniowskiej kupie siła. A więc okrzyki, np.,, Lij mu,,. Wrzaski, aby Ciebie wkurzyć. Lepiej, by argumentem siły belfra był spokój, a nie rozlatany wzrok i miotane groźby wizyt u dyrektora. A mało który szef lubi rozsądzać takie sytuacje.
Oczywiście w liceach z wyższej półki sytuacja,, rozbrykanej młodzieży,, wygląda inaczej. Perfidia maskuje chamstwo. I tylko żal uczniów, którzy są w szkole, aby się uczyć.
Takie są moje zawodowe doświadczenia. Nie warto być Rambem, ani w klasie, ani w pokoju nauczycielskim. Świętym też nie, bo i tak tego nikt nie doceni. Warto, myślę, pokazać ludzką twarz.
@Ino
>A mało który szef lubi rozsądzać takie sytuacje.<
W USA jest normą, że szef czy wice (nie nauczyciel) ordynuje kary dyscyplinarne i są one dolegliwe zarówno dla ucznia jak i jego rodziców. Bo oni są pragmatyczni, a nie nawiedzeni ideologią GW&Co … 😉
belferxxx
3 maja o godz. 17:13 267744
To właśnie mam na myśli – brak narzędzi. W naszej szkole szef nie ma narzędzi, a nauczyciel tym bardziej. Dominuje strach przed rodzicami. I to jest patologia zwana klientyzmem.
Ino
3 maja o godz. 16:05
Rozrabiający gówniarz z SP mówi dyżurującej w czasie przerwy nauczycielce, która stara się go uciszyć – ” tylko mnie tknij stara krowo, to mój ojciec tak cię urządzi, że z więzienia nie wyjdziesz!!!”
Przyjmijmy, że to Ty jesteś tą nauczycielką – jak się zachowasz ?
Cieszy mnie, że @belferxxx i @kwant25 są podobnego zdania, co ja.
Oczywiście w 99% takich zachowań dzieciaków winni są rodzice.
Nawet bezdomny żebrak by takiego zachowania smarkacza by nie tolerował a nauczyciel musi !
To jest chore !!!
kwant25
3 maja o godz. 17:30 267745:
„Dominuje strach przed rodzicami.”
Nie wszystkimi. Nikt się nie boi rodzica niezaradnego życiowo, biednego różnymi obliczami biedy.
Wiele razy przyrównuje się nauczyciela do wyrobnika, który musi się pochwalić efektami, żeby dobrze być postrzeganym, także przy kasie. Tymczasem normalny mechanik samochodowy powie w końcu niereformalnemu właścicielowi samochodu: „Panie, idź pan, ja więcej pańskiego auta nie dotknę, bo szkoda mojego czasu. Nie lejesz pan oleju, kiedy trzeba, nie wymieniasz pan płynów, jak kazałem, więc szukaj pan sobie innego speca”.
Podobno od września rusza program rządowy KLASA 500+ dla zmotywowania nauczycieli do zawodu. Kwota 500 zł na każde dziecko w klasie ma na celu podnieść poziom oświaty i pensji w szkolnictwie. Program jest jeszcze na etapie dyskusji w podkomisjach wyborczych 🙂