Nauczyciele wciąż strajkują

ZNP rekomenduje strajk włoski. Nauczyciele będą sumiennie wypełniać swoje obowiązki i tyle. Nic ponad. Żadnych dodatkowych zajęć, za które pracodawca nie płaci. Nauczyciele będą też pracować wyłącznie w warunkach i przy pomocy narzędzi, jakie zapewnia szkoła. Żadnych własnych materiałów (szczegóły tutaj).

Dyrektorzy są tak przyzwyczajeni, że nauczyciel ma swoje narzędzia pracy, iż nawet im nie przychodzi do głowy, że trzeba je zapewnić. Nauczyciele też nie mają wyrobionego odruchu, aby żądać narzędzi pracy. Wczoraj dostałem polecenie, aby wziąć korektor i zamazać coś na dokumencie, więc odruchowo sięgnąłem po swój prywatny. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że tak nie może być. Koniec z prywatnymi narzędziami. Nie ma, nie robię. Poślinię palec i zamażę.

Opróżniam torbę z rzeczy, które są moje. Niebawem oczyszczę salę lekcyjną, w której są moje narzędzia. Podczas inwentaryzacji prosiłem uczniów, aby wzięli kartki, napisali na nich „prywatne” i nakleili na wszystkim, jak leci (oprócz ławek, krzeseł, tablicy). Odtwarzacz cd, niezbędny na maturze z języków obcych, dali rodzice. Monitor też. A jak czegoś nie dali bezpośrednio, to i tak zapłacono za to z funduszu Rady Rodziców.

Gdyby jeszcze rodzice wpadli na podobny pomysł, iż nie dołożą grosza do publicznej edukacji, a nawet zabrali to, co jest, byłoby w szkole goło i wesoło.  Przecież większość sprzętu to darowizna rodziców, bo nie mogli patrzeć, jak się męczymy. Jak czegoś pilnie trzeba, pracodawca sugeruje, aby wydębić od uczniów. Rodzice płacą, denerwują się – więc niech nie płacą.

W pokoju nauczycielskim zlew i lodówkę ufundowali absolwenci, czajnik – nauczyciele, ksero – non stop płacą rodzice, wymiana zamka – zrzutka nauczycieli, wieszaki w szafie – nauczyciele, mikrofalówka – ciocia nauczycielki, kwiaty w doniczkach – nauczyciele i woźne. Wiele rzeczy przynosi się anonimowo i daje. Zabierzmy to, więcej nie dawajmy, nie dokładajmy, nie poświęcajmy się – a system się zawali (szerzej o akcji tutaj).