Egzamin gimnazjalny z telefonem czy bez?
Gimnazjaliści przystąpili do egzaminów. Marcin Smolik, dyrektor CKE, przypomniał dzisiaj rano, że nie wolno korzystać z telefonów komórkowych. Nawet wnosić na salę nie wolno. Nie jest to wcale takie oczywiste.
Ostatnio w szkołach zapanowała moda na korzystanie ze smartfonów podczas lekcji. I wcale nie chodzi o uczniów, bo ci korzystali zawsze, ale o nauczycieli. Dyrekcje zachęcają pedagogów, aby uczyli się prowadzić lekcje z wykorzystaniem telefonu. Jest to priorytet.
Byłem na paru lekcjach pokazowych, na których widziałem, że nauczyciel oraz młodzież non stop pracowali z telefonem w ręku. Zazdroszczę, ponieważ mnie to jakoś nie idzie. Dłużej niż przez kwadrans na godzinę nie jestem w stanie korzystać z komórki. Dlatego dyrekcja mnie nie chwali. Hospitacje mam po prostu zaliczone, ale rewelacji nie ma. Co innego młodzi nauczyciele. Ci potrafią dokonywać cudów przy pomocy smartfonu.
Korzystanie z komórki może tak wejść w nawyk, że człowiek czuje się bez niej jak bez ręki. A bez ręki iść na egzamin to straszna rzecz. Niestety, dura lex, sed lex. Dlatego dyrektor Smolik przypomniał o zakazie wnoszenia komórek na salę egzaminacyjną. Nie wolno. Tylko jak w takich warunkach pisać egzamin? Bez telefonu? Przecież szkoła nas tego nie nauczyła.
Komentarze
@Gospodarz
Nareszcie jakiś rozsądny tekst o sprzeczności skrajnie anachronicznej CKE młodego karierowicza Smolika, wcześniej faworyta Kluzik-Drożdżówki, dziś Zalewskiej, ze współczesnym światem i jego technologią. To nie tylko komórki etc., ale również WYŁĄCZNIE „kalkulatory gospodyni domowej na zakupach” (4 działania + pierwiastek kwadratowy) na maturze z matematyki, fizyki czy chemii, co jest po prostu wynikiem spetryfikowanego i utrwalanego przez kolejnych „smolików” BŁĘDU CKE z roku 2002 🙁
Młody człowiek bez smartfona jest zagubiony jak pies bez węchu. Iloraz inteligencji spada poniżej 50, występuje brak pewności siebie, ból głowy, stan lękowy. Czuje się jak pies wypędzony ze stada.
PS. Smartfony sa zabronione na poważnych egzaminach – co jest oczywiste.
Niektórzy jeszcze czytają książki na papierze.
@mpn
Ale tylko niektórzy … 😉
@Gospodarz
A tymczasem na egzaminie gimnazjalnym nastąpił wyciek. I, jak zwykle „dr” Smolik winą obciążył szkoły, dyrektorów i nauczycieli i ogłosił ZBIOROWĄ odpowiedzialność, nie mając pojęcia jak to się stało. A jeśli to wina JEGO ludzi z CKE/OKE albo współpracujących instytucji??? Na pewno wtedy nie przeprosi – taki już ma zwyczaj ten lizus i faworyt kolejnych paniuś w MEN, najpierw Kluzik-Drożdżówki, a teraz Zalewskiej 🙁
W kazdym kraju w ktorym uczylem, telefon na egzaminie z miejsca dyskwalifikowal ucznia. Proste jak dwa a dwa cztery.
Lekcje z uzyciem telefonow jako mini-komputerow owszem, ale przy najlepszych checiach (wiadomo – dno piekla itd) trudno jest upilnowac uczniow, nawet w malych klasach, od ekstra dzialalnosci typu „social media”. Poniewaz i tak kazdy uczen ma tableta albo laptopa, wiekszosc szkol nakazuje uzycie tych ostatnich. Czy to wyklucza ekstra rozrywki? Nie, ale z uwagi na wiekszy ekran, latwiej jest upilnowac klase.
@belferxxx
Informacja ta dzisiaj w radiowych wiadomościach na pierwszym miejscu. Podobno na 20 minut przed egzaminem pojawiał się w internecie informacja o jednym z tematów.
Do ilu potencjalnych odbiorców może dotrzeć o tym informacja i jeszcze zdążą przygotować ściągę ?
Na 20 minut przed rozpoczęciem egzaminu to uczniowie już siedzą na sali, bez dostępu do komputerów.
Nadawanie rozgłosu tej sprawie w tym konkretnym przypadku i angażowanie policji do dochodzenia, skąd ten wyciek nie mówiąc już o powtarzaniu egzaminu w szkole z której informacja ta potencjalnie wypłynęła jest po prostu szczytem głupoty !!!
@kaesjot
To, że na 20 minut przed egzaminem jakiś kretyn wrzucił to na twittera i upublicznił na całą Polskę nie znaczy bynajmniej, że to było dostępne DOPIERO od tego momentu!!! Jacyś ludzie mogli to sobie przekazywać tylko innymi drogami(np. mailem!), a ten tweet tylko UJAWNIŁ przeciek … 😉
Dlaczego wszystkie pytania – np 250 – nie są publikowane, a kilka z nich losowane 3 minuty przed egzaminem??? Za proste – co?
@observer
W ogóle część ustna, biorąc pod uwagę ogromne zróżnicowanie komisji i uczniów w poszczególnych szkołach, jest nieporównywalna(!!!) (szczególnie, że jej też nie nagrywają, więc ocen, jak IB, nie można zmoderować na podstawie próbki!) i w związku z tym ZBĘDNA. Służy tylko pozbawianiu edukacji polonistycznej i językowej młodszych roczników przez 2 miesiące(!) (a będą 3 – tyle ile klas przedmaturalnych!) 🙁
@belferxxx
Tematy zadań są dostarczane do szkół rano, w dniu egzaminu – najwcześniej o godz. 6.00.
Chyba, że źródło wycieku było wyżej.
Ostatecznie nie robiłbym z tego wielkiego problemu bo to przerost formy nad treścią.
Świat się nie zawali z tego powodu.
@kaesjot
Ja wiem jak są dostarczane arkusze, ale wiem też ile osób nad nimi wcześniej pracuje – merytorycznie, graficznie, poligraficznie, informatycznie etc. I tam też, tak jak było przy pierwszym przecieku (pracownica drukarni!) może być źródło przecieku. A są jeszcze służby (ich dzieci też zdają maturę czy egzaminy!), które mogą podglądać zawartość komputerów tak zabezpieczonych jak w CKE z odległości pół kilometra, a jej siedziba jest w ludnej dzielnicy … 😉
@kaesjot
Mogą = mają odpowiedni sprzęt!!! 😉
@belferxxx
Miałem na myśli egzaminy piserne – albowiem tematem były smartfony na egzaminie.
PS. Egzaminy z przedmiotów poza-ścisłych sa (dla mnie) problematyczne. Tzn można zbadać czy uczeń czytał np Gombrowicza, ale jaki wywarł na ucznia wpływ to już sprawa indywidualna, nie koniecznie zgodna z odczuciem egzaminatora.
Szkoła powinna uczyć samodzielnego myślenia, a nie pogłębiania stereotypów.
Nigdy nie rozumiałem przesłań autorów „Wesela” badź „Dziadów” – mam umysł ścisły, nie romantyczny – aby zdać klepałem wyuczone formułki.
@belferxxx
Moje oczekiwania wobec instytucji edukujących jest – poza nauką pisania i czytania – odnalezienie w każdym uczniu jego talentu, tego zarzewia i rozdmuchaniu go. Nauczeniu ucznia samodzielnego myślenia, szukania dostępnych publikacji i ewaluowaniu ich, potrzeby samo-kształcenia i ciekawości otaczajacego świata.
Niestety, sa to mrzonki – ani moja szkoła ani obecna tego nie uczy. Młodzi ludzie ida w swiat z głowami naładowanymi tysiacami rzeczy które nie będą im potrzebne w życiu, natomiast nie przygotowani do ustawicznie i coraz szybciej zmieniajacego sie świata.
W szkole podstawowej – kiedy umysł jest najbardziej chłonny – wprowadzenie lekcji katechezy jest zamulaniem go, ogłupianiem i zbrodnią przeciw rozumowi.
@observer
Pamiętasz to – „od każdego wg jego możliwości, każdemu wg jego pracy”?
Jak najbardziej się zgadzam z tym, co piszesz. Jest to system najbardziej efektywny.
Głosząc hasła egalitaryzmu traktuje sie wszystkich równo ale przecież ludzie pod względem swoich możliwości – jedni są silni , inni słabsi, szybcy i wolni, bardziej lub mniej mądrzy.
Uśrednianie jest marnotrawstwem – z jednej strony marnuje się potencjał tych „powyżej” średniej a z drugiej ci „poniżej” i tak im nie sprostają.
Kilkakrotnie podawałem przykład brygady tragarzy, która najwięcej ładunków przeniesie, gdy ich ciężar jest zróżnicowany i dostosowany do możliwości każdego z tragarzy.
Na tej zasadzie podobne działa system we Finlandii.
@obsewrver
To nie w kraju paznokciowej, drobiazgowej „podstawy programowej” egzekwowanej biurokratycznie autorstwa „prof.” Konarzewskiego, Hall i „prof.”Marciniaka. Oraz szalejącej w polskiej szkole od „reformy” Handkego-Dzierzgowskiej i narastającej (szczególnie za Hall i Kluzik-Drożdżowki&Berdzik!) skrajnej uniformizacji, formalizacji, biurokratyzacji etc. 🙁
@belferxxx
Jak kończyłem studia ( organizacja i zarządzanie w przemyśle na politechnice) też wydawało mi się, ze wystarczy każdemu pracownikowi wręczyć graficznie opracowany algorytm postępowania gdzie zależnie od sytuacji wybiera tylko właściwa ścieżkę postępowania.
Jak poszedłem do pracy do szybko okazało się nierealne, gdyż możliwych sytuacji jak i możliwości stosownego do nich sposobów postępowania jest ogromna ilość, których trudno ująć w ramki algorytmu.
Potrzeba tam wiedzy, doświadczenia i umiejętności myślenia.
@kaesjot
10/10. Tyle, że trafiające ciągle na ministerialne stołki w MEN nieuki i nieudacznice [ciągnące za sobą kolejnych nieuków i
nieudaczników różne Hall czy Kluzik-Drożdżówki 🙁 ] ani się na błędach nie uczą ani NIC z tego nie rozumieją!!! I to jest dopiero dramat 🙁
@ observer 20 kwietnia o godz. 3:45 […] “odnalezienie w kazdym uczniu jego talentu, tego zarzewia i rozdmuchaniu go. Nauczeniu ucznia samodzielnego myslenia, szukania dostepnych publikacji i ewaluowaniu ich, potrzeby samo-ksztalcenia i ciekawosci otaczajacego swiata.” […]
Nic dodac, nic ujac. Trzeba stwarzac warunki w klasie, ktore pokazuja i prowadza uczniow do opanowania umiejetnosci i CHECI jak szukac, dowiadywac i uczyc sie.
Ale, przede wszystkim, do tego potrzebni sa nauczyciele, ktorzy te cechy posiadaja.
Jednak – w moim przekonaniu – oprocz umiejetnosci “czytania i pisania” pewien zasob “wkutych” faktow jest niezbedny, aby przyspieszyc proces uczenia sie. Niesposob jest, aby kazdy uczen odkrywal kolo od poczatku. Poza tym jest to mozliwe w klasach nie przekraczajacych – powiedzmy – dwudziestu uczniow, bo to podejscie musi indywidualizowac uczniow – Jasio lepiej czyta, a Gosia lepiej slucha.
Co do katechezy – pelna zgoda. Religii w ogole nie powinno byc w szkole. Malo kto wie, ze Mazowiecki, ktory przeforsowal religie do szkol, w koncu stwierdzil, ze jednak bylo to przedsiewziecie nieudane (eufemizm).
Przedmiotu “Religie Swiata”, zwazywszy na polskie realia tez nie, bo obawiam sie, ze skonczyloby sie to na wykazywaniu wyzszosci katolicyzmu nad innymi religiami.
A słownik ortograficzny wolno mieć na egzaminie? Ja tylko tak pytam, bo nawet w Ministerstwie Edukacji Narodowej mają problemy z ortografią.
Nauczyciele którzy kochają swój przedmiot i potrafią ta miłością zarazić uczniów powinni być honorowani. Szkoły prywatne które mają najwyższy procent studentów podejmujacych studia, zatrudniają najlepszych nauczycieli i płacą im wysokie stawki.
Co do polskich realiów to przecież żaden nominat PiS nie zatrudni madrzejszego od siebie bo ten go wygryzie (a oni sami są juz wystarczająco durni).
Destrukcję WP, dokonaną przez Macierewicza można ewentualnie naprawić w 10 – 30 lat, ale destrukcję dokonaną w umysłach młodzieży skutkiem duractwa lub zaniedbania nie naprawi się NIGDY.
Poska schodzi na psy kierowana przez jednojajowego schozofrenika – jak to możliwe?
@observer
1.W III/IV RP KAŻDY może podjąć studia, pytanie jakie… 😉
2.Póki co najwybitniejszych absolwentów, szczególnie w obszarze nauk ścisłych i przyrodniczych mają publiczne(!) licea!!! 😉
[i]W Polsce równolegle funkcjonują dwa mity o nauczycielach. Jeden to taki, że nauczyciele to skarb narodu, elita intelektualna i najważniejszy zasób polskiej szkoły. Drugi jest taki, że to życiowi nieudacznicy i osoby o niskich kompetencjach. (…) Nie mieliśmy właściwie dotąd żadnych twardych danych na poparcie jednej czy drugiej tezy. A argumentami żonglujemy w zależności od tego, kto mówi, w jakiej sprawie i co chce tym osiągnąć. (…) W jednym ze swoich najnowszych artykułów prof. Eric Hanushek ze Stanford University wraz z zespołem wykorzystali te dane, by pokazać kompetencje nauczycieli w różnych krajach na tle ogółu dobrze wykształconych pracowników. I niestety, wyniki są dla nas bardzo niekorzystne. Po pierwsze, sam poziom umiejętności polskich nauczycieli jest wyraźnie niższy niż przeciętnego nauczyciela w całej próbie pochodzącej z 31 krajów zarówno pod względem rozumowania matematycznego, jak i rozumienia tekstu. Po drugie, i najgorsze, fatalnie wyglądają wyniki polskich nauczycieli na tle krajowej grupy kontrolnej, czyli Polaków mających wyższe wykształcenie. Z tego punktu widzenia jesteśmy najsłabsi ze wszystkich badanych krajów. To wyraźny sygnał, że przez lata mieliśmy do czynienia z negatywną selekcją. (…) Prowadzimy teraz na Uniwersytecie Warszawskim badanie obejmujące absolwentów urodzonych w latach 1986-95. Zestawiamy ich wyniki osiągane na studiach z decyzjami o zdobyciu uprawnień nauczycielskich. Dane, które już mamy, wyraźnie wskazują na negatywną selekcję. (…) Selekcja negatywna np. właściwie nie występuje na polonistyce, ale jest już bardzo silna wśród absolwentów filologii obcych. Na kierunkach przyrodniczych i ścisłych jest bardzo zróżnicowana, ale nie mamy precyzyjnych liczb dla każdego kierunku, gdyż liczebności studentów są zbyt małe. Jeśli nie zrobimy kroku w celu podniesienia statusu społecznego i finansowego nauczycieli, to tej selekcji nie odwrócimy, będziemy ją tylko pogłębiać. (…) podnoszeniu wynagrodzeń powinno towarzyszyć podnoszenie wymagań. Być może z czasem należy rozważyć wprowadzenie centralnych egzaminów nauczycielskich. Uważam, że błędne koło polegające na tym, że nauczyciele są słabi, bo źle im płacimy, a źle im płacimy, bo są słabi, można przerwać, tylko rozwiązując problem kompleksowo. (…) standardy wynagradzania powinny obowiązywać w odniesieniu do określonego pensum, czyli do liczby godzin, które nauczyciel spędza w klasie w ciągu tygodnia. Jeśli pracodawca może osiągnąć średnie pensje zgodne z ustawą Karta nauczyciela, zwiększając nauczycielowi liczbę godzin przy tablicy, to za jednym zamachem unieważniamy dwa ważne standardy: dotyczący czasu pracy i wynagrodzenia. Przywróćmy więc właściwe znaczenie słowu „ponadwymiarowy” – to coś ponad normę i powinno być płatne odrębnie. (…) Obecnie Karta próbuje regulować indywidualne wynagrodzenia zasadnicze oraz średnie wynagrodzenia całkowite kalkulowane na terenie organu prowadzącego. To nieczytelne i stwarza tylko pozory lokalnej autonomii. Zamiast tego powinniśmy gwarantować określone wynagrodzenie całkowite każdemu nauczycielowi na danym stopniu awansu zawodowego. To wynagrodzenie, znacząco wyższe niż obecnie, powinno się składać tylko z wynagrodzenia zasadniczego i dodatku za wysługę lat. Samorządy powinny mieć ponadto swobodę ustalania dodatków funkcyjnych, np. za wychowawstwo, i motywacyjnych. Godziny ponadwymiarowe powinny być płatne niezależnie od wynagrodzenia całkowitego, które odnosiłoby się do pensum ustawowego. (…) Z definicji Karcie – części dotyczącej pensum oraz wynagrodzeń – nie podlegają szkoły niepubliczne, choć przecież dostają dotacje ze środków publicznych. (…) Moim zdaniem standardy powinny obowiązywać we wszystkich szkołach, które są finansowane ze środków publicznych, niezależnie od organu prowadzącego. (…) gdy się powołujemy na Finlandię, która rzeczywiście nie ma problemu z negatywną selekcją do zawodu nauczyciela, to często patrzymy na jej system edukacji fragmentarycznie. Osobno mówimy o wynagrodzeniach, autonomii szkoły, braku egzaminów zewnętrznych. A żaden z tych elementów nie działa w próżni, są ze sobą powiązane. Jeśli mamy dobrych nauczycieli, cieszących się dużym szacunkiem w społeczeństwie, to możemy im dać dużą autonomię i niekoniecznie sprawdzać wiedzę uczniów za pomocą zewnętrznych egzaminów.[/i]
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23299441,nieudacznik-czy-skarb-narodu-kim-jest-polski-nauczyciel-i.html
@Płynna nierzeczywistość
>Jeśli mamy dobrych nauczycieli, cieszących się dużym szacunkiem w społeczeństwie, to możemy im dać dużą autonomię i niekoniecznie sprawdzać wiedzę uczniów za pomocą zewnętrznych egzaminów.[/i]
1.Ja i mój pies mamy średnio po 3 nogi – i co z tego? Polscy nauczyciele są RÓŻNI – i na światowym poziomie i pod psem.
2.Skąd brać tych DOBRYCH do zawodu BEZ AUTONOMII, gdzie nawet wyniki tych, marnych skądinąd, egzaminów zewnętrznych nie są ważne w ocenie nauczyciela, bo liczy się perfekcyjne wypełnianie ton papierków ocenianych przez niekompetentnych w danym przedmiocie urzędasów i FORMALNA realizacja drobiazgowej i paznokciowej „podstawy programowej” autorstwa „prof.” Konarzewskiego, min. Hall i „prof.” Marciniaka ???
3. Nie słyszałem by w POLSCE jakiś >prof. Eric Hanushek ze Stanford University < badał jakichś nauczycieli. Jeśli w ogóle, to zapewne zlecił chałturę jakimś "herbstom", a ci ją wg. założonej Z GÓRY tezy zrealizowali … 😉
https://sites.hks.harvard.edu/pepg/PDF/Papers/PEPG14_06_Hanushek_Piopiunik_Wiederhold.pdf
Fantastyczne dane!
Polscy rodzice wypadają w tym badaniu jeszcze gorzej od nauczycieli. Tymczasem wiele osób chciałoby oświatę wepchnąć z powrotem na tory „elitarności”, z zachowaniem i utrwalaniem podziału na warstwy oświecone (w pierwszym pokoleniu) i roboli. Nie będzie dobrze wykształconych dzieci bez dobrze wykształconych rodziców.
@Płynna nierzeczywistość
>Polscy rodzice wypadają w tym badaniu jeszcze gorzej od nauczycieli<
;-)))))))))))))))))))))))))))))
To ty negujesz to co sam zachwalasz??? 90% rocznika (przyszłych i aktualnych rodziców uczniów!) uczyło się w szkołach maturalnych, ponad 50% dostało dyplom uczelni i … dalej rodzice są kiepscy??? To nie wystarczy posłać na lata do szkoły a potem na uczelnię (najczęściej WSGnG!) i DAĆ dyplomy??? Trzeba czegoś więcej? Przecież to twoje credo było – trzymać w szkole WSZYSTKICH jak najdłużej i kształcić "ogólnie", a potem posłać ile się da, najlepiej WSZYSTKICH, na studia!!! ;-))))
Płynna Rzeczywistość
21 kwietnia o godz. 9:25
Co wg Ciebie znaczy „dobrze wykształceni rodzice” ?
Jakie wykształcenie winien mieć kierowca TIRa albo ten, który zabiera pojemniki ze śmieciami i wstawia je na podnośnik śmieciarki i puste zostawia przy drodze ? Musi mieć magistra czy licencjat wystarczy ?
Czy absolwent politechniki, który nie wie jak wygląda śruba, nie zauważa, że wiertarka ma lewe obroty i wiertło zamiast skrawać ( co widać po wysuwających się wiórach) trze się, grzeje i w końcu niszczy to wg Ciebie „dobrze wykształcony”?
@Płynna nierzeczywistość c.d.
Logiki, k … !, logiki!!! 😉
@płynna rzeczywistość.
Nie będzie dobrze wykształconych dzieci bez dobrze wykształconych rodziców. jedno drugiemu nie szkodzi, spójrzmy na dzieci hindusów czy chińczyków – rodzice czasami są niepismienni. . Widziałem profesora amerykańskiego uniwersytetu który nie potrafił uzywać noża do ryby. Pamietajmy że: rodzice wychowują (uczą używania noża i widelca), szkoła daje wyłącznie WIEDZĘ.
@belferxxx.
2. Miałem na mysli szkoły prywatne na Zachodzie.
Bedąc na studiach pewien wykładowca elektroniki z uporem uczył nas teorii lamp elektronicznych, zastosowania, obliczeń, itp. Zreszta zgodnie z programem.
Zapytany dlaczego my sie tego uczymy skoro półprzewodniki wypierają lampy – odpowiedział z wzruszającą szczerością: ” Wiecie Państwo, lampy znam, a tych „nowinek” jeszcze nie”.
Zresztą książek w tym temacie też jeszcze nie było (po polsku).
Tak to zostałem przygotowany do mojego zawodu.
kaesjot,
W tym badaniu analizowano umiejętność rozumienia tekstów pisanych oraz umiejętności „matematyczne”. (to chyba kryje się za terminami literacy & numeracy).
Gdyby wyższe wykształcenie miało teraz w Polsce, jak do lat 90., 10% populacji, wynik tego testu wśród rodziców byłby katastrofalny.
Ostatni polski chłop pańszczyźniany zmarł za Gomułki, a wyzwolił go oczywiście jeszcze car w ramach gaszenia Powstania Styczniowego. Analfabetyzm zlikwidowano za Gierka. Ale nie, my kurka, Francuzów jeść widelcem nauczyliśmy! A teraz marzą nam się widelcowe elity.
@Płynna nierzeczywistość
>Gdyby wyższe wykształcenie miało teraz w Polsce, jak do lat 90., 10% populacji, wynik tego testu wśród rodziców byłby katastrofalny.<
Bzdura!
Umiejętności czytania i rachowania oraz bardziej zaawansowanych umiejętności w PRL ( i np. ZSRR!) tylko nie uczono na uniwersytetach czy politechnikach, ale w SOLIDNYCH 8-letnich wymagających podstawówkach, po których były jeszcze licea, technika i równie zwykle solidne szkoły zawodowe ). A czego nauczono(!) liczne grono Wyższych Szkół Gotowania na Gazie na specjalności (najmodniejszej!) marketing i zarządzanie???
@ Płynna nierzeczywistość
>ZSRR!) tylko nie uczonotylkogronostudentów<
😉
@Płynna nierzeczywistość c.d.
Komputer spłatał mi figla – 😉
>ZSRR!) tylko nie uczono<
Tu słowo "tylko" jest oczywiście zbędne, za to do słowa "grono" trzeba dodać słuchaczy …
@Płynna rzeczywistość
O analfabetyzmie na ziemiach Polskich :
„W Rzeczypospolitej Obojga Narodów analfabetami w połowie XVIII w. było jeszcze ponad 90% społeczeństwa. Nieznaczna poprawa nastąpiła w okresie zaborów. W Królestwie Polskim i w Galicji około 1870 r. analfabeci stanowili około 80% ogółu ludności, a w zaborze pruskim już tylko 30%.
W 1914 na ziemiach polskich było: 57% analfabetów w zaborze rosyjskim, 40% w Galicji i 5% w zaborze pruskim. Według statystyk w Polsce w 1921 było 33,1% analfabetów, w 1931 – 23,1% ( rozrzut od mniej niż 5% na ziemiach byłego zaboru pruskiego do ponad 55% na kresach wschodnich – szczegóły na stronie http://retropress.pl/nowy-kurjer/30-procent-analfabetow/)
Planową akcję likwidacji analfabetyzmu w Polsce przeprowadził w latach 1949–1952 rząd Polski Ludowej. (…) – ustawa z 7 lipca 1949 r. wprowadziła obowiązek bezpłatnej nauki dla analfabetów i półanalfabetów od 14 do 50 roku życia. ” ( źródło – Wikipedia ).
Tak więc już za Bieruta zlikwidowano analfabetyzm ( praktycznie, bo teoretycznie byli jeszcze analfabeci w wieku powyżej 50 lat ale kto z nich chciał mógł się uczyć dobrowolnie – bezpłatnie ).
Nie to jednak lecz powszechne nauczanie – bezpłatne a nawet wspierane finansowo ( stypendia socjalne, bezpłatne lub tanie zakwaterowanie w internatach i akademikach ) stwarzało KAŻDEMU możliwość kariery bez względu na pochodzenie i zasobność portfeli rodziców.
Dzieci przedwojennych parobków, robotników czy przysłowiowych ” galicyjskich biedaków” w PRL-u mogli zostać inżynierami, lekarzami, magistrami a najzdolniejsi i profesorami.
Przed wojną tych możliwości nie mieli. Brat mojej mamy ( rocznik 1921 ) był bardzo zdolny i kierownik szkoły powszechnej namawiał babcię aby posłała go do szkół, do powiatu ale jej, wdowy z piątką dzieci nie było na to stać.