Maturzyści odwołali się do Strasburga
Aż do Strasburga dotarli ze swoją skargą maturzyści z Ostrowca Świętokrzyskiego. Siedem lat temu polegli na maturze z chemii, ponieważ Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Łodzi uznała ich prace za niesamodzielne. Wg specjalistów z OKE, ściągali.
Decyzja OKE uderzyła nie tylko w maturzystów (18 osób w dwóch liceach), ale także w nauczycieli, którzy nadzorowali przebieg egzaminu. W zespole nadzorującym są zarówno pedagodzy z miejscowej szkoły, jak i zewnętrzni obserwatorzy – minimum jedna osoba z innej placówki. Przewodniczącym zespołu jest nauczyciel dyplomowany, mający duże doświadczenie zawodowe, człowiek, któremu dyrekcja najbardziej ufa. Jeśli cała ta komisja niczego nie zauważyła, to OKE musiała dysponować niezbitymi dowodami, aby oskarżyć maturzystów o niesamodzielność.
Mogło być jednak inaczej, ponieważ w 2011 OKE czuła się bezkarna. Jej decyzji nikt nie podważał, ponieważ nie pozwalało na to ówczesne prawo. Dlatego maturzyści przeszli cała drogę sądową w Polsce i nic nie wskórali. Każdy sąd ogłaszał, że nic nie może – OKE jest nieomylna. Ostatnią deską ratunku jest więc Trybunał w Strasburgu.
Jeśli maturzyści rzeczywiście ściągali na maturze, to pasy należy drzeć z dyrekcji i nauczycieli, którzy nadzorowali przebieg egzaminu maturalnego. Jeśli jednak cała sprawa to widzimisię OKE, pokazanie, kto tu rządzi, to, na miły Bóg, czarno widzę przyszłość tej instytucji. Mam nadzieję, że pracownicy są ubezpieczeni od błędów zawodowych.
Szczegóły sprawy tutaj.
Komentarze
Recepta na szkołę, albo wzorcowa samodzielność.
Tradycyjnie, wpis szkolnego Gospodarza należy konfrontować z zapodanymi linkami źródłowymi, inaczej padniemy ofiarą paraedukacji szkolnej, czyli belferskiego wdzimisia.
Jak to się stało, że CKE – instytucja oczywiście centralna, nie nauczycielska – wykryła zadalnie, ponad okiem czujnych belfrów, niesamodzielność maturzystów na egzaminie?
Jak zapodaje źródło, argument CKE o niesamodzielności był taki, że …zadania wykonane były w sposób inny niż ten, którego uczy się w szkole. (p. link).
Cóż, CKE lojalnie przeciwstawiła się łamaniu podstawowej nauki szkoły belfrów – że o samodzielności świadczy powielanie belferskich szymeli, a sposoby o których nie uczy się w szkole są przewiną niesamodzielności.
CKE broniła więc w istocie nauczycieli, oskarżając uczniów o niesamodzielność, czyli niepowielanie wzorców.
Szkoła, jej belfrzy i ich CKE oraz ministerstwo, stanowią spójną i konsekwentną jedność przyczynowo skutkową, której toksycznej i antycywilizacyjnej glątwie przeciwstawić się może dopiero zagranica – tu Strassburg.
Uczie dzieci za granicą od razu, bez upokorzeń molesty pokracznych ‚samodzielności’ polskiej szkoły, w postaci przepisywania zadanych wzorów.
I, uczniowie belferbloga, czytajcie linki ze zrozumieniem, a nie ich wpisowe, szkolne, belfersko wzorowe czyli ‚samodzielne’ interpretacje.
😉
Żonie nagle wypadło zastępstwo na matematyce – tematem były funkcje trygonometryczne. Zaczęła wkładać tak jak nas uczono – na bazie trójkąta prostokątnego i twierdzenia Pitagorasa. Zauważyła, że dzieciaki „nic nie kapują” zatem poprosiła o podręcznik by się zorientować jak im teraz tłumaczą funkcje trygonometryczne. Okazało się się na bazie układu współrzędnych. Wyłożyła temat tak jak w podręczniku i potem spytała, który sposób im bardziej odpowiada.
Ten pierwszy – odpowiedzieli.
Gdy pisałem maturę z matematyki siedziała za mną dziewczyna z równoległej klasy. Nie bardzo sobie radziła z zadaniami zatem przygotowałem jej ściągę ale pilnujący nas mój matematyk stał przy mojej ławce. Dyskretnie pokazałem mu, że mam w dłoni ściągę. Odwrócił się plecami do mnie, przekazałem dziewczynie ściągę i w porządku.
Świat się nie zawalił , dziewczyna dostała lepsza ocenę z matematyki a ja zaskarbiłem sobie jej wdzięczność.
Zreszta i tak ocenę z matury weryfikowały egzaminy wstępne na wyższą uczelnię.
>>Świat się nie zawalił , dziewczyna dostała lepsza ocenę z matematyki a ja zaskarbiłem sobie jej wdzięczność.<<
@kaesjot,
chciałbyś być leczony (lub – by ktoś Ci bliski był leczony) przez lekarza, który został lekarzem wyłącznie dzięki ściąganiu na egzaminach?
Nie tak dawno temu jakaś studenteria ściągała tu na egzaminie. Zostali przyłapani, wezwano policję, i policja ich aresztowała (oczywiście – po wykonaniu stosownych czynności – zostali wkrótce wypuszczeni; areszt niemniej miał miejsce). Sąd bardzo szybko wydał wyrok. Zostali relegowani, mają `criminal record`.
Wydarzenie to było na tyle niezwykłe (nie, nie reakcja na ściąganie, ale samo ściąganie), że pojawiło się w prasie.
Umęczony Naród Polski ma przed sobą długą, długa drogę do cywilizacji.
turpin
9 marca o godz. 10:47 254836
–
Tak, jak najbardziej.
Cywilizację poznaje się po społecznym stosunku do oszustów (i w ogóle przestępców).
U nas droga daleka, ale jedziemy coraz szybciej, tyle że w kierunku do cywilizacji przeciwpołożnym.
Natomiast, niepowielanie nakazanych wzorów, jako objaw niesamodzielności edukacyjnej i dowodowej dla oszustwa, to już droga w kosmos, na ciemną stronę księżyca.
Niestety, jest to wynik procederu, oszukańczo zwanego u nas edukacją publiczną i szkołą (przez zapoznanych cyników zwaną szkołą życia – lecz bezwiednie dla nich tylko a la polonaise).
–
@turpin – wiedzieć czego się nie wie to połowa wiedzy a wiedzieć gdzie znaleźć na ten temat informację to 95 % wiedzy.
Co do lekarzy – to wykładowcy i pracownicy naukowi U Med. przez 6 lat studiów nie potrafią zweryfikować czy ktoś się nadaje na lekarza czy nie ?
A tak prawdę mówiąc w przypadku choroby przewlekłej wolałbym być leczonym przez lekarza kształconego np. w Chinach czy Indiach niż obecnie na naszych Uniwersytetach Medycznych.
>>Co do lekarzy – to wykładowcy i pracownicy naukowi U Med. przez 6 lat studiów nie potrafią zweryfikować czy ktoś się nadaje na lekarza czy nie ?<<
'weryfikowac', to ja swietnie potrafilem. Czasem kwadrans do weryfikacji wystarczal. Ale nie przekladalo sie to na moc wywalania. Wedle moich szacunków Szczesliwie Bylego Polskiego Adiunkta okolo 1/3 polskich studentów medycyny nie nadaje sie na lekarzy. Wiekszosc z nich niemniej konczy studia, magno cum sudore, ale konczy, na poprawkach, komisach, protekcjach i powtórkach, pomagajac sobie wlasnie i sciaganiem (owoz – choc nagminne – nie jest jednak kluczowe dla ich 'sukcesu').
Mialem w zyciu szczescie ukonczyc jeszcze jeden uniwersytet, ze swiatowej czolówki. Za jeden uwalony egzamin wylatywalo sie tam ze studiów, raz i na zawsze. Zadnych 'poprawek' nie bylo. Zakres wymagan do egzaminu byl jasno okreslony – nie naumiales sie, to znaczy ze po prostu nie studiowales, zatem nalezy zajac sie czym innym, niz studia. A na egzaminach nawet Chinczykom sciaganie nie przychodzilo tam do glowy.
@Gospodarz
No to niekompetentny a giętki ulubieniec zarówno wielopartyjnej byłej gwiazdy PiS Kluzik-Drożdżówki jak i obecnej min. Zalewskiej szef CKE niejaki Smolik(ksywa „Doktor” !) powinien z własnej kieszeni zapłacić za wieloletnie ciąganie maturzystów po sądach … 😉
@turpin – otóż moim zdaniem winna temu wszystkiemu jest komercjalizacja szkolnictwa wyższego. Na studiach medycznych oprócz tych, którzy studiują bezpłatnie jest grupa na studiach „płatnych”. Są to ci, którzy nie mieli wystarczającej ilości punktów za świadectwo maturalne by załapać się do grupy „bezpłatnych”.
Niestety – dla części studentów medycyny zawód ten to szansa na sporą kasę. A przecież to jest SŁUŻBA a nie biznes.
@kaesjot
Teraz to się oficjalnie nazywa „ochrona zdrowia”.
>>@turpin – otóż moim zdaniem winna temu wszystkiemu jest komercjalizacja szkolnictwa <<
Nie. Nie jest. Studia w Kanadzie i w UK (gdzie odpowiednio – studiowałem i wykładam) są niepomiernie bardziej 'skomercjalizowane', w tym sensie, że płaci się za nie prawdziwe pieniądze.
W USA są te pieniądze horrendalne.
Nikt tam nie oszukuje na egzaminach (a jeśli już – to w Timesie o tym napiszą).
Winna jest polska mentalność. Czemu, to temat na dłuższą dyskusję. Mam nadzieję, że to się powoli zmienia.
Mówiąc o 1/3 miałem na myśli studia normalne. Z tych 'wieczorowych' nie nadaje się blisko 100%. Wszak udowodnili to, nie dostawszy się na studia zwykłe, na które tak naprawdę dostać się nie jest trudno – najzdolniejsza młodzież 'w swej masie' w Polsce nie idzie na medycynę…
@ turpin
Bardzo słuszna, trafna i potrzebna edukacja tzw. polskiej szkoły, że komercjalizacja i cywilizacja oszustów nie toleruje, nawet za pieniądze.
Tylko, czy mentalność oszukańczego buraka folwarcznego podlega ozdrowieńczej edukacji, czy wyłącznie sanacyjnej resocjalizacji?
To też cywilizacja jednoznacznie rozstrzygnęła.
U nas przeciwnie, „edukuje” za pomocą etatów edukacyjnych.
@rabnietawariatka
„Ochrona zdrowia” to znaczy chronić zdrowie ludzi czyli dbać aby ludzie nie chorowali, by byli zdrowi.
A na kim by zarabiały koncerny farmaceutyczne gdy ludzie byliby zdrowi, nie chorowali i leki nie byłyby im potrzebne ?
Dlaczego tych, którzy leczą SKUTECZNIE ludzi z przewlekłych chorób witaminami, odpowiednią dietą, ziołami itp. sprawdzonymi od setek a może i tysięcy lat metodami nazywa się znachorami, szarlatanami itp.
Koło parlamentarne „Kukiz 15” zorganizowało w Sejmie debatę gdzie mieli dyskutować zwolennicy i przeciwnicy szczepień.
Przedstawiciele medycyny „akademickiej”, propagatorzy szczepień gdy dowiedzieli się, z kim mają dyskutować zaraz wynaleźli szereg powodów, by w niej nie uczestniczyć. Nie przeszkodziło im to jednak by kilka dni później, uczestniczyć pod auspicjami biskupa Hosera w konferencji pt. „Szczepienia są dobre, bo tak twierdzą producenci szczepionek.”
Nie mieli argumentów na dyskusję z przeciwnikami szczepień ?
Ale to nie ten blog, by temat drążyć – na tym „odpowiednim” mam szlaban.
Podobno aresztowano prawą rękę Zalewskiej; jak zaaresztują jeszcze lewą, to czym będzie podpisywać rozporządzenia?
@kaesjot
Tylko odpowiem – osobiście uważam, że idea szczepionek jest słuszna. Sama bym pojechała tego samego dnia do szpitala zakaźnego żądając podania szczepionki na wścieklizne, gdyby mnie ugryzł obcy, wściekły pies. Ale te idee zniszczyła globalność szczepionek, a co za tym idzie – traktowanie zdrowia ludzi jak statystyki. Szczepić trzeba, owszem. Ale nie na wszystko i nie od razu.
@rabnieta,
Podała pani przykład szczepionki traktowanej jak lekarstwo na śmiertelną chorobę o piorunującym przebiegu. Tymczasem dyskusja dotyczy szczepienia dzieci na gruźlicę, odrę, polio, krztusiec, błonicę, tężec, różyczkę, świnkę, WZW B, grypie, zapaleniu opon mózgowych etc. etc. Moim zdaniem dzieci nieszczepione wg. schematu szczepień obowiązkowych, o ile nie wynika to ze wskazań medycznych, nie powinny mieć wstępu do przedszkoli i szkół publicznych.
@Płynna nierzeczywistość
No jakże to tak, a prawa człowieka??? ;-))))))))))))))))))))))))))
Toż dziś w imię tych praw bez pisemnej zgody rodziców/opiekunów żadna placówka nie może przeglądać WŁOSÓW pod kątem wszawicy, a tu taka instytucjonalna przemoc…. 😉
@Płynna Rzeczywistość
Odniosłam się do tego mówiąc, że szczepienia są ważne, ale nie wszystkie i nie od razu. Ja np. nie zostałam zaszczepiona jedną szczepionką 3w1. Powód? Nikt w poradni nie raczył mnie zbadać. Jakbym miała np. bezobjawowe zapalenie płuc i po tym trafiła do szpitala to winnych by nie było żadnych.
Zaszczepieni po wsze czasy.
Dyskusja pod egidą befer(!)bloga jasno wskazuje, że jedynym wynikiem edukacji cywilizacyjnej i zdrowotnej w Polsce jest powszechna akceptacja szczepień jedynie w postaci zbiorowego sczepienia się tubylców w kołtun.
Przegląd zjawiska jaskrawo w widoczny w dyskusji; badanie w szkołach niepotrzebne.