Lekturowy rekord świata i nowe metody nauczania
W czteroletnim liceum uczniowie mają obowiązek przeczytać ok. 60 pozycji książkowych. Zbiory opowiadań liczy się jako jedna lektura. Podobnie wiersze wybrane kilku poetów – jedno dzieło. Do tego dochodzi ponad 20 książek zalecanych oraz pół setki wskazanych. Jeśli uwzględnimy tylko rzeczy obowiązkowe i zalecane (mogą być na maturze), wychodzi, że uczeń w roku musi przeczytać 20 książek, przeważnie tzw. kobył.
Takiej porcji dzieł nie da się omówić metodami obecnie stosowanymi przez polonistów. Nie ma sensu nawet pochylać się nad tekstami i bawić się w subtelne analizy oraz interpretacje, ponieważ fizycznie się nie da. Trzeba przecież Miłosza obrobić w kwadrans, Szymborską, Różewicza i Białoszewskiego w pół godziny. Tempo musiałoby być jak na wyścigach Formuły 1. Uczniowie nie tylko nie zapamiętają omawianych lektur, ale nawet ich nie zauważą.
Na wszystko jest jednak sposób. Nauczyciele chyba jeszcze nie wiedzą, ale firmy szkolące belfrów już tak, że w zreformowanej szkole będziemy omawiać lektury nie jako dzieła artystyczne, nie jako literaturę, ale całkiem inaczej. Ledwo minister podpisała podstawę programową, a natychmiast dostałem propozycję przeszkolenia się w zakresie: „Rozwiązywania problemów wychowawczych za pomocą lektur”. Nie śmierdzę obecnie groszem, więc nie skorzystam. Zastosuję samokształcenie.
Omawianie lektur jako literatury zajmuje wiele czasu. Trzeba odnieść się do epoki, biografii, gatunku, kontekstu artystycznego, filozoficznego, powiązań z wcześniejszymi i późniejszymi dziełami – naprawdę jest co robić. Natomiast sprowadzenie lektur do aspektu wychowawczego rozwiązuje problem. Całego „Pana Tadeusza” można wtedy sprowadzić do kilku zaleceń: „Jedz bigos, pij polską wódkę, nie pomyl starszej kobiety z młodą, mścij się za krzywdy, ale przebaczaj tym, co szczerze żałują, nie spóźniaj się na polowania, kochaj nasze wojsko, uważaj na Ruskich”. Na omówienie eposu tą metodą wystarczy mi niepełna godzina. Końcowe pięć minut mogę więc poświęcić na przypomnienie pacierza.
Lista lektur tutaj, s. 33-38.
Komentarze
A nie lepiej jak szanowny belfer napisze ładne opracowanie z lektur i da młodzieży przed maturą? Np. akcenty romantyczne, niepodległościowe, prometejskie….. tp. w literaturze….i jest gotowiec. Tylko akcentów trzeba wynaleźć dużo, bo młodzież teraz musi mieć podane na tacy…..
@Gospodarz
Po prostu nasze programy przypominają śmietniki, do których środowiska akademickie i politycy różnych opcji wrzucają co się da, zgodnie z własnymi interesami, a te mają wielkie i zróżnicowane. Program, w tym listy lektur, są po to by im dogodzić – efekty i uczeń się nie liczą. Kiedyś jeszcze sprawę ratował nauczyciel – miał autonomię, a na maturze liczyły się umiejętności. Niestety pupilkowie akademiccy min.min.Hall/Szumilas/Kluzik-Drożdżówki, szczególnie niejaki „prof.” Konarzewski (z Marciniakiem) skonstruowali paznokciową podstawę programową egzekwowaną biurokratycznie hasło po haśle. Z kolei faworyt byłej gwiazdy PiS wielopartyjnej Kluzik(BTW -partia, której była szefową PJN miała w programie wprowadzenie systemu 8+4!!!) młody karierowicz Smolik robi wszystko, by matura była świętem klucza i kujoństwa. No i mamy to co mamy … 😉
Po co komu dzisiaj czytanie książek.
Szkoła powinna uczyć, jak nie przeczytać w ciągu roku żadnej książki, ale się mimo tego wszystkiego dowiedzieć co jest potrzebne w życiu.
To jest we współczesnym świecie potrzebne.
@totmes72
Po co komu znać akcenty? Na maturze wystarczy rozumieć, co się czyta, i umieć to napisać własnymi słowami.
Szkoła – to szkoła. A rodzina – to rodzina. A właściwie to skąd się wzięło i jest nadal uznane za jedynie słuszne to, że szkoła i tylko szkoła ma kształcić? Szkoła daje podstawy, zajawki, właściwie.
W społeczeństwie są TAKŻE potrzebni dobrzy mechanicy… A tym, naprawdę lata Dostojewski czy inny Konrad i cham.
„Omawianie lektur jako literatury zajmuje wiele czasu. Trzeba odnieść się do epoki, biografii, gatunku, kontekstu artystycznego, filozoficznego, powiązań z wcześniejszymi i późniejszymi dziełami – naprawdę jest co robić.”
Dlatego, przynajmniej w Niemczech każe się przeczytać parę najważniejszych stron i tłucze się je do oporu w kontekście, który pan tak ładnie ujął i niech uczeń ewentualnie decyduje czy zachęcony i zaciekawiony chce doczytać resztę.
Świetna puenta.
@Witold
We Francji jest podobnie. A lud staje się wcale nie glupszy. Ba, nawet dobrze i kaligraficznie pisze oraz duzo czyta.
A nie wystarczy uczniom lektura omówień? W końcu na matematyce też wystarczyłby kalkulator, a na chemii po pół litra na ławkę.
Gdyby przejść na omówienia, to można by liczbę lektur zwiększyć do 200. Wtedy zaś nadszedłby czas na omówienia omówień.
„Całego „Pana Tadeusza” można wtedy sprowadzić do kilku zaleceń: „Jedz bigos, pij polską wódkę,..”
Jest większe niebezpieczeństwo. Dla mnie była to przede wszystkim opowieść o prowincjonalnych wiecznie pijanych przygłupach, którzy nie potrafią nawet rozpoznać swojego brata i sąsiada. a przecież Pan Tadeusz jest arcydziełem. U mnie niestety to trwało zanim zacząłem się rozkoszować czytaniem czy reż powtarzaniem pewnych wersów. Ostatnio czytałem (tak) przyjaciołom piękny fragment o przyrządzaniu kawy, o którym oni nie pamiętali.