Koniec wiedzy o kulturze
W nowej podstawie programowej dla liceum i technikum nie ma przedmiotu wiedza o kulturze. W zamian uczniowie mogą wybrać jeden z trzech: filozofię, muzykę, plastykę. Nowy przedmiot będzie realizowany w wymiarze jednej godziny w tygodniu w pierwszej klasie. Tyle musi wystarczyć.
W praktyce to dyrektor będzie podejmował decyzję za uczniów. Przedmiot ten będzie tzw. „zapchajdziurą”. Czyli jak komuś zabraknie godzin do etatu, to szef podejmie decyzję, czego ewentualnie mógłby uczyć dany nauczyciel. Na przykład wg klucza: humanista – filozofii, fizyk – muzyki, a geograf – plastyki. O zatrudnianiu specjalistów należy zapomnieć – chyba że dyrektor będzie na tyle światły i pomysłowy, iż zechce takich ludzi do swojej placówki ściągnąć. Co im jednak zaoferuje poza tą jedną godziną w klasie pierwszej? Ile za ich pracę zapłaci? Sto zł miesięcznie?
Co innego jest jednak o wiele ważniejsze. Otóż współczesne trendy pedagogiczne zwracają uwagę na łączną rolę tych trzech przedmiotów w kształceniu twórczego myślenia. Nauka innowacyjności, a do tego przecież zmierzamy, polega na posłużeniu się sztukami plastycznymi, muzyką i refleksją filozoficzną naraz. Pomysł, aby uczniowie wybierali jeden z tych trzech przedmiotów, przypomina zachowanie pacjenta, który z listy przepisanych leków wybiera jeden. Nie wie, że owe medykamenty najlepiej działają w interakcji. Wybranie jednego z nich nie zaszkodzi, ale wielkiego efektu bym się nie spodziewał (podstawa programowa tutaj, lista przedmiotów s. 5-6).
Komentarze
Z WOKu i tak żadnego pożytku nie było
@Gospodarz
I bardzo dobrze. Paszyński, jak był u Łybackiej wiceministrem w rządzie SLD, „wykroił” WoK z godzin dyrektorskich na rozszerzenie humanistyki (polski, historia, filozofia etc.) bo kumple mieli gotowy program i podręcznik. I tak się to do dziś turlało. Lepiej więcej polskiego czy historii/WoS albo matematyki niż takich michałków jak WoK czy „Przedsiębiorczość” albo EdB!!! 😉
Można pójść krok dalej i zapytać – a z czego jest POŻYTEK, zwłaszcza w szkole średniej? przecież czytać, pisać i policzyć proste juz umieją…..
@anglista
Z godzin na michałka zawsze pożytek jest minimalny na tle tych samych godzin w ramach większego przedmiotu …
W numerze weekendowym DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ znaleźć można doskonały wywiad Roberta Mazurka ze słynnym w latach 1980. liderem Pomarańczowej Alternatywy, Waldemarem Fydrychem „Majorem”. Mówi tam Fydrych m.in.:
„Ja [podobnie jak i ja – grzerysz] się wychowałem na Grotowskim, Kantorze, Grzegorzewskim, chodziłem na spektakle Szajny, Swinarskiego, Wajdy. To był wtedy najlepszy teatr świata…”.
Tak, i o tym wybitnym bardzo wtedy teatrze pisywali w wybitnej bardzo wtedy POLITYCE wybitni bardzo krytycy teatralni, Konstanty Puzyna i Marta Fik (koniec lat 1960. – Puzyna, pierwsza połowa lat 1970. – Fik).
Teraz o takim teatrze, o takich krytykach i o takiej POLITYCE możemy sobie tylko pomarzyć…
Dodajmy do tego, że obok wybitnego teatru mieliśmy wtedy także doskonały film – Wajda, Has, Kawalerowicz, Munk, Skolimowski, Morgenstern, Konwicki…
Telewizja serwowała wybitne przedstawienia Teatru Telewizji, doskonały Kabaret Starszych Panów i arcydzieła mistrzów światowej kinematografii a prasa kulturalna była w rozkwicie (KULTURA, LITERATURA, ŻYCIE LITERACKIE, FILM, LITERATURA NA ŚWIECIE, FILM NA ŚWIECIE). DIALOG uchodził za najlepsze pismo teatralne na świecie.
Wiedzę o kulturze – i to tej na najwyższym poziomie – ogromne rzesze ludzi czerpały na codzień choćby z mediów.
Teraz mamy wtórny analfabetyzm i zerowe niemal czytelnictwo książek. Ba, można nawet ukończyć studia humanistyczne nie przeczytawszy żadnej książki…
Można by to przeznaczyć na sensowne przedmioty. Pisać poprawnie umie mało kto, matematykę wielu ogranicza do liczenia. No i są przedmioty maturalne.
W latach sześćdziesiątych w liceum mieliśmy filozofię. Do dziś (jestem ścisłowcem) pamiętam wspaniałe lekcje prowadzone przez prof. Kamińskiego. Wystarczyło wtedy i teraz robić coś dobrze.
Może warto raz jeszcze rzucić okiem na którąś z prac Habermasa. Np. Teoria działania komunikacyjnego?
JanKalema,
Bo sprawą wtórną jest nazwa przedmiotu a nawet program; najważniejszy jest nauczyciel.