Profesorowie krytykują swoich studentów
Profesor Śliwerski narzeka, że jego studenci nie czytają literatury, kiepsko piszą i niewiele potrafią. W komentarzach wtórują mu inni pracownicy akademiccy. Zazdroszczę im tego stanu błogiej nieświadomości. Oni jeszcze nie wiedzą, że ponoszą za to odpowiedzialność (wpis profesora tutaj).
Jakiś czas temu nauczyciele licealni też narzekali na swoich uczniów, obwiniając ich za różne braki. Koleżanki i koledzy pracujący w gimnazjach niezmiernie się dziwili. To my jeszcze nie wiemy, że za poziom uczniów odpowiadają ich nauczyciele? Dzisiaj już to wiemy, dlatego nie narzekamy na młodzież, bo to oznacza, że narzekamy na siebie.
Kilka dni temu uczestniczyłem w egzaminie klasyfikacyjnym uczennicy. Był to egzamin nie tylko dla niej, ale także dla całej komisji, a dla mnie, egzaminatora, największy. Musiałem bowiem na koniec wygłosić mowę, opartą na regułach oceniania kształtującego, aby uczennica zrozumiała, jakie ma mocne strony (ma je nawet najsłabsza osoba) oraz nad czym musi popracować i jak ma to zrobić (konkretne wskazówki). Nie jest łatwe przygotować taką ocenę. Dlatego z łezką w oku wspominam czasy, kiedy mogłem po prostu zbesztać ucznia. Zazdroszczę pracownikom uczelni, że oni nadal mogą to robić i jeszcze dobrze się przy tym bawią.
Komentarze
Trzydzieści lat temu studiowało około 10% polskiej młodzieży. Obecnie około jedna-trzecia. Ani polska gospodarka nie potrzebuje tylu ludzi z wyższym wykształceniem, ani tylu intelektualnie nie jest w stanie sprostać standardom akademickim bez ich radykalnego obniżenia.
Mówiąc prościej: na studia ponaprzyjmowano miernoty. Każde społeczeństwo potrzebuje miernot, a dobrze zorganizowane społeczeństwo składa się głównie z miernot szczęśliwych. Od majza i młota i od zdobienia bukietu w kwiaciarni.
Tymczasem w Rrzeczpospolitej Nr Trzy i Trzy Czwarte wmówiono tym ludziom, że ich przyszłość leży w licencjacie i magisterium. W efekcie czego i licencjat i magisterium leżą. Czy winni są `profesorowie`? Tylko o tyle, o ile sami brali udział w procesie decyzyjnym, który doprowadził do tego idiotyzmu.
Błogosławieństwo oceniania kształtującego, ktore jest przymierzane do studiów, jawi się jako zmora niejednego belfra.
W ten sposob zabijamy kreatywność mocniejszych uczniów i rownamy do dna. Przy okazji systemowo wychowuje się generacje rozczeniowców. Smutne i straszne jednocześnie. Ale literki do ewaluacji, no i nadzór zadowolony. Amen.
Kilka podpowiedzi:
– jesteś na egzaminie
– udzieliłeś odpowiedzi
– masz długopis.
Już 3 mocne strony.
@Gospodarz
W skutek systematycznie zaniżanych od wielu lat w sposób formalny i nieformalny wymagań sformatowano ludzi, którzy NIE CZUJĄ się odpowiedzialni za efekty SWOJEJ edukacji. Oni są przekonani, że SAM POBYT w kolejnych instytucjach edukacyjnych powinien ich nauczyć, a CAŁĄ odpowiedzialność za to ponosi personel tych instytucji. Czyli postawili się w roli oprogramowywanych komputerów, gdzie o jakości instalowania w nich programów owszem decyduje robiący to informatyk … 😉 U LUDZI to tak nie idzie !!!
Oj tam, ja na na studiach nawet literatury do egzaminów nie byłem w stanie przeczytać w całości.
Wątpię, żeby ktokolwiek na roku to potrafił.
turpin,
30 lat temu studia trwały 5 lat. Teraz większość młodzieży *słusznie* zadowala się 3 latami. Problem w tym, że uczelnie te studia 3-letnie traktują wciąż nie jako byt samodzielny, lecz przygotowanie do „uzupełniających” studiów magisterskich. W ten sposób na tych samych zajęciach może się spotkać absolwent technikum gastronomicznego i laureat olimpiady. Inaczej: większość z tej młodzieży „studiującej” powinna trafiać do szkół nieakademickich, jak to się dzieje za Oceanem. I one mogłyby trwać nawet trochę krócej niż te 3 lata. Ale u nas to było nie do pomyślenia, żeby profesurze taaaaka kasa mogła przejść koło nosa.
Gimnazja zdały egzamin mówią ci co nie lubią chyba Polski.
należy odróżniać ucznia od studenta, szkołę (w tym średnią) od uczelni, nauczyciela od wykładowcy, itd. Pierwsza kategoria przede wszystkim uczy się, naucza (ale i wychowuje), wpaja, etc, druga przede wszystkim studiuje, kształci się, student – od studiosus . pilny!
Ale dzisiaj świadectwo dojrzałości nie jest świadectwem przygotowania do pilnego studiowania, dopiero studia licencjackie dają – na ogół – takie przygotowanie.
Generalnie mówiąc – licencjat – poziom dawnej matury, magisterium – np. amerykańskiego bakałarza, doktorat – dawnego magisterium, habilitacja – doktoratu. Sądzę, że dotyczy to 85 do 90 procent obecnych tytułów zawodowych i stopni naukowych. Ale nie narzekajmy, dzisiaj licencjat jest niezbędny nawet dla stanowiska kierownika magazynu czy stacji paliw, gdy dawniej wystarczała mala matura. Po prostu wydłuża się czas kształcenia.
Lider4,
Potrzeba wroga, żeby lud nie tracił nadziei. Ktoś powiedział, że patriotyzm to ostatnie schronienie łajdaków; ludzie bez zasad moralnych owijają się zwykle sztandarem, a bękarty powołują się zawsze na czystość swojej rasy. Narodowa tożsamość to jedyne bogactwo biedaków, a poczucie tożsamości oparte jest na nienawiści – nienawiści wobec tych, którzy są inni. Należy podsycać nienawiść, jest cnotą obywatelską. Wróg to przyjaciel ludów. Potrzeba zawsze kogoś, kogo się nienawidzi, aby dzięki temu uzasadnić własną nędzę. Nienawiść to prawdziwie pierwotna pasja, anomalię stanowi miłość. Dlatego zabito Chrystusa – sprzeciwił się naturze. Nie kocha się kogoś przez całe życie; to nadzieja niemożliwa do spełnienia, rodzą się z niej cudzołóstwo, matkobójstwo, zdrada przyjaciół… Można natomiast kogoś przez całe życie nienawidzić, pod warunkiem że zawsze jest, że stale naszą nienawiść podsyca. Nienawiść rozgrzewa serce.
Umberto Eco, Cmentarz w Pradze (Warszawa: Noir sur Blanc, 2011), str. 386-7.
No cóż – tak się składa, że też jestem wykładowcą akademickim, choć nie w Polsce i ja osobiście winą obciążam nauczycieli na niższych szczeblach edukacji. Z pewnością mają swoje powody systemowe, z pewnością starają się jak mogą, ale na uniwersytety trafiają obecnie półanalfabeci. To nie wina wykładowców, że nie potrafią z takimi półanalfabetami pracować, ponieważ z nimi nie da się pracować.
Co oczywiście nie oznacza, że szkolnictwo na poziomie wyższym nie jest bez winy – większość tych studentów powinna być wyrzucona po pierwszym semestrze, ale tego się nie robi, bo pieniądze nie śmierdzą.
Tak czy siak w naszej części Europy szkolnictwo wyższe już nie istnieje. Można to zaorać, posypać solą i czekać aż urośnie gdzie indziej. Z tego co mi wiadomo na mitycznym Zachodzie nie jest wiele lepiej pod tym względem.
Tworzymy miernoty po uczelniach, bo takimi lepiej się rządzi! Poziom wykształcenia jest niski na każdym poziomie, bo tak pasuje władzy. Uczniowie, którzy nie mają autorytetów, nie widzą ich w nauczycielach na każdym poziomie, nigdy nie będą twórczy. Co będzie dalej, można sobie wyobrazić. Przerażające jest to, że te miernoty, jak Edek u Mrożka, będą kiedyś rządzić w naszym państwie.
Jak to możliwe – zapaść w podstawówkach, gimnazjach, liceach (inaczej po co reforma?), studiach wyższych („z nimi (= studentami) nie da się pracować”), wszystko w ruinie, a jednocześnie Polska od 25 lat bardzo ładnie się rozwija, dogoniliśmy Portugalię i Grecję, doganiamy Czechy, a przecież startowaliśmy z PKB na głowę na poziomie 50% czeskiego. Jak to możliwe, pytam? Przecież to absolwenci tych podstawówek, liceów i uniwersytetów budują ten kraj, jak widać – z powodzeniem? Pierwsi absolwenci gimnazjów mają z 30 lat, podobnie jak absolwenci tych najbardziej masowych roczników na studiach wyższych, a przecież na rynku pracy nie ma załamania. Jakim cudem ci „idioci”, z którymi „nie da się pracować” nie rozwalili nam kraju, a nawet całej Europy? Może jednak nie są takimi durniami, szkodnikami i nierobami, za jakich uważają ich ich byli nauczyciele?
Licea też zdały egzamin. Wiedza o świecie licealistów katastrofalna. Kto układa te programy nauczania?
natemat.pl
„Wyniki egzaminu z WOSu to jakiś żart. Maturzyści nic nie wiedzą o świecie?
Niby młodzi tak się znają na świecie, angażują się w politykę i sprawy społeczne, komentują w internecie wszystko, tylu mamy też prawdziwych patriotów z mlekiem pod nosem, a jednak poziom wiedzy o otaczającym nas świecie jest śmiesznie niski. Tak przynajmniej wynika z tegorocznej i poprzednich matur.
Ogólnie nie poszło źle: niemal 80 proc. maturzystów egzamin zdało, a 15 proc. ma szansę poprawić się w sierpniu. Wyniki są minimalnie gorsze od tych w zeszłym roku. Jednak to co się rzuca w oczy to jak zwykle WOS. Patrzymy w rubryce na średnią, a tam marne 26 proc. czyli tak naprawdę 3/4 egzaminu z wiedzy o społeczeństwie maturzyści napisali źle.”
@Lider4
A jakieś argumenty?
Jeżeli polską rzeczywistość tworzą trzydziestolatkowie (patrz wyżej), to miejmy się na baczności! Wystarczy posłuchać Misiewicza czy Jakiego, a już widać, co będzie dalej! Polska wygląda tak, bo tacy jak oni ją tworzą?
Piękna teoria, tylko tak dalej…Wiem, kogo wypuszczamy z maturą i strach się bać! Najgorsze, że szerzy się mitomania, minimalizm, oszukiwanie, konsumpcjonizm,cwaniactwo,lizusostwo, wyścig szczurów. Niestety, my, nauczyciele,takich uczymy i wychowujemy.Dlaczego: rankingi, niepewność pracy, ciągłe zmiany, brak solidarności zawodowej.
@Płynna Rzeczywistość
…stało się to nie w efekcie stanu polskiego szkolnictwa wyższego, ale pomimo niego. Czynnik obciążający niekoniecznie musi być czynnikiem pogrążającym.
Zdolni, inteligentni i pracowici Polacy uzyskują dobre wykształcenie, jak nie w Polsce to za granicą. Dawniej miernoty marnowały czas we woju, teraz marnują go w Europejskiej Akademii Nauk Smorgońskich, Filia w Koziej Głowie.
Nie przesadzałbym też z tym `doganianiem` Czech: w 1989 my produkowaliśmy wiązkę kijów od mietły, oni dwie. Tamtą rzeczywistość gospodarczą dla całej postkomuny można potraktować jako Poziom Zero, nie przejmując się komunistycznymi `wskaźnikami makro-ekonomicznymi`. Istotne jest to, co jest teraz, a teraz Polska obecnie sporo odstaje od Czech, Słowenii i Słowacji, zaś przegoniły ją kraje naprawdę głęboko post-sowieckie: Litwa, Łotwa i Estonia.
@turpin 30 czerwca o godz. 18:15 253052
„Nie przesadzałbym też z tym `doganianiem` Czech: w 1989 my produkowaliśmy wiązkę kijów od mietły, oni dwie. Tamtą rzeczywistość gospodarczą dla całej postkomuny można potraktować jako Poziom Zero”
Hola, hola… Skoda na licencji produkowała reaktory nuklearne, w tym na eksport, Tesla była o kilka długości bardziej zaawansowana w produkcji półprzewodników od naszego CEMI, Tewy czy co myśmy wtedy mieli. To tylko dwa przykłady.
Pracuje na uczelni w UK, jednej z pierwszej dziesiatki. W tym roku jeden z egzaminow wyszedl studentom lepiej niz inne. Co robi uczelnia? Obniza wyniki o 15%. Wszystkim. Po co? Bo inaczej dyplom sie dewaluuje. Tak sie buduje marke. U nas jest odwrotni 🙁
Ideologia populistyczna i dewocjonalizm religijny nigdy nie służyły rozwojowi gospodarczemu, bo edukacja była spychana na margines. Po etapie pozornego wyrównywania szans (poprzednia ekipa) mamy teraz nowe otwarcie (obecna ekipa) cofające nas w czasy totalitaryzmu szkolnego (mniej autonomii dla nauczycieli, rodziców i samorządów). A istotą dobrego wykształcenia jest jego elitarność. Po co wszyscy mają się uczyć tego samego ? Niech zdolni i ambitni chodzą do klas dla zdolnych i ambitnych, słabi do klas dla słabych, a ci, którzy nie chcą się uczyć do klas grupujących tych, którzy nie chcą się uczyć. Nie będą sobie nawzajem przeszkadzać , i wymagania programowe w poszczególnych ciągach edukacyjnych nie muszą być wtedy takie same, bo docelowo będą oni pełnili inną rolę w społeczeństwie. Tak zawsze wyobrażałem sobie reformę oświaty.
No i nie będzie argumentów. Można się było spodziewać.
kwant25,
A co z Jankiem Muzykantem? Na wieki wieków pozostanie pastuchem?
@Płynna Rzeczywistość
Janko Muzykant ? – zdolny i ambitny.
To, o czym pisałem nie musi się przekładać na klasy społeczne, ale na cele jakie sobie się stawia do realizacji. Przecież szkoły mają jeszcze psychologów i pedagogów. Wystarczy, że odciąży się ich od prowadzenia papierów, a zaoszczędzony czas przeznaczy na pracę z dziećmi, bo wiadomo – na rodziców Janków Muzykantów raczej nie można liczyć.
turpin
29 czerwca o godz. 10:53 253038
Te 10% ( ponad 400 tys.) sprzed 30 lat i te obecne 40% ( 1,4 mln ) studiujących przenieśmy na skalę rozkładu IQ zakładając, że na studia szli ci najbardziej inteligentni.
10% to ci z IQ>120. Kolejne 30% obejmuje tych z 105<IQ<120 – program i wymagania muszą być dostosowane do ich możliwości.
Władze jakiej uczelni pozwolą wykładowcom i egzaminatorom na "wykoszenie" 3/4 studiujących?
"Kolego – jak nie zaliczy im pan egzaminu, to oni odejdą i utracimy dotację na nich" – powiedział dziekan do wykładowcy , który miał ambicję czegoś swych studentów nauczyć i wymagał od nich.
Podstawowa korzyść to ok. 1,0 mln bezrobotnych mniej w statystykach ( bo studiują )
kaesjot,
Z tymi bezrobotnymi to w samo sedno! Przez kilkanaście lat główną „misją” wyższych uczelni było zdjęcie z rynku „nawisu demograficznego”: lepiej siedzieć na ławce w uczelni niż pod budką z piwem.
OK. Jakie mechanizmy powodują, że licea spontanicznie różnicują się na na te „bardziej prestiżowe” i te „prawie rejonowe”, a uczelnie nie?
@Płynna nierzeczywistość
UW, UJ, PW czy SGH nie różnią się naborem i poziomem od różnych akademii podlaskich czy „uniwersytetów” w Olsztynie i Białymstoku np.???
Z drugiej strony PAŃSTWO uznaje RÓWNOŚĆ ich dyplomów oraz próbuje WYMUSZAĆ jednolite programy 🙁 Pozbawia też uczelnie, w przeciwieństwie do światowej czołówki, wpływu na rekrutację 🙁
” Płynna Rzeczywistość
2 lipca o godz. 10:03 253057
kwant25,
A co z Jankiem Muzykantem? Na wieki wieków pozostanie pastuchem?”
O socjal dla Janka Muzykanta zadbał PiS: 500+ 🙂
xxx,
Każda z tych uczelni na kierunki ścisłe przyjmuje osoby mające kłopoty z dodawaniem ułamków. UW od Akademii Podlaskiej różni się więc tylko poziomem najlepszych a nie najgorszych studentów, co wynika z prestiżu. Każda z nich dba o to, by studentów „nie zgubić”. O poziomie profesury UW świadczy „afera Goliszewskiego”, godna Akademii Otwockiej.
Krzysztof Cywiński,
500+ nie obejmuje formalnie dorosłych Janków-Muzykantów. Po skończeniu szkoły średniej mają iść do pracy. Z samą maturą to teraz chyba tylko do łopaty. To jest największa wada tego projektu – utrwalanie podziałów społecznych na płaszczyźnie dostępu do edukacji wyższej.
@Płynna nierzeczywistość
Na UW/UJ na kierunkach ścisłych i przyrodniczych są grupy tzw. studiów indywidualnych(trzeba być mi. finalistą – pierwsze 10-200 osób w Polsce!) i tylko one tak naprawdę studiują. Gdzie indziej ich nie ma – mamy po prostu totalną fikcję na koszt podatnika. Na PW na ATRAKCYJNE kierunki też byle kogo nie przyjmują.
O kierunkach pseudonaukowych na uczelniach nie wspominam, bo one wszędzie są fikcją. Nie przypadkiem Goliszewski nie próbował zostać doktorem matematyki czy choćby biologii … 😉 BTW – bardzo ładnie dobrałeś argumenty za reformą Gowina … 😉
belfer,
Studentów są setki tysięcy. To, że w większości startują z niskiego poziomu nie znaczy, że robią mniejszy postęp ani że ich edukacja jest gorsza. To oni a nie ta setka olimpijczyków będą pracować na Twoją i moją emeryturę.
Natomiast błędem było wtłoczenie tych setek tysięcy, milionów w system akademicki, bo to ten system musiał się do nich dostosować a nie odwrotnie. W krajach od pokoleń przodujących w masowym wykształceniu, USA i Kanadzie, większość osób z wykształceniem „wyższym” uczyła się w koledżach, które z założenia nie mają zadęcia akademickiego.
W Polsce sporą część winy za kolaps uczelni wyższych ponosi też nasze zapóźnienie cywilizacyjne: gdzie ci Twoi absolwenci „kierunków ścisłych i przyrodniczych” pracują? Widzisz gdzieś w Polsce przemysł, który byłby w stanie ich wchłonąć?
@Płynna nierzeczywistość
Te setki tysięcy studentów będą wykładać chemię … w Biedronce, o ile ich roboty nie zastąpią … 😉 Ich robotę mógłby spokojnie wykonywać absolwent dawnej 8-latki … 😉
Absolwenci kierunków ścisłych i przyrodniczych zrobili w Polsce lat 90-tych np. rewolucję komputerową bo mieli odpowiedni POTENCJAŁ!!!Natomiast preferencje edukacyjne dla przyszłych (o ile roboty itd. … ) pracowników Biedronki oznacza skazanie Polski na rolę dostawcy taniej (i marnej!) siły roboczej wyłącznie … 🙁