Debata o niesmoleńskich wartościach
Dzisiaj w mojej szkole odbyła się debata o wartościach. To nie była przypadkowa data, chociaż uczniowie zachowywali się tak, jakby chodziło nam o dowolne wartości, a nie o smoleńskie.
Jak tylko zapowiedzieliśmy debatę (plakat tutaj) w rocznicę katastrofy smoleńskiej, do liceum spłynęły gratulacje, że nareszcie zaczynamy stawiać na wartości. Na właściwe wartości, bo przecież wcześniej to różnie z nami było. Podobno uchodzimy w mieście za szkołę lewicową, dobrze więc, że chcemy to zmienić. Najwyższy czas.
Zadzwoniłem do paru znajomych z pytaniami, jak postrzegają moje liceum. Koledzy wyrazili to jeszcze dosadniej: „Komuchy. Ale podobno skręcacie na prawo”. To źle czy dobrze? W Łodzi nawet Dariusz Joński, najbardziej rozpoznawalna twarz SLD, opuszcza lewicę (zob. info), to dlaczego my mamy stać w miejscu? Dyrekcja wymyśliła więc debatę, która byłaby dobrym krokiem w przyszłość.
Jest jednak problem z młodzieżą. Otóż uczniowie jakoś nie wyczuwali, że chodzi o wartości smoleńskie, tylko gadali, co im ślina na język przyniosła. Bardzo mądrze, nie przeczę, ale nie było w tym ni krzty ducha narodowego. Obawiam się, że dyrekcja i kadra mogą sobie skręcać na prawo, mogą nawet zawracać historię kijem i tworzyć ją od nowa, ale młodzież za nami nie pójdzie. Dzisiaj nasi uczniowie dobitnie pokazali, że stawiają na miłość, przyjaźń, samorealizację, wolność i coś tam jeszcze, ale wartości smoleńskich nie pozwolą sobie wciskać.
Komentarze
A co to za wartość bycia trupem. I to jeszcze trupem na wskutek głupoty?
Trzeba być chyba „komuchem” wytresowanym nieźle w nowomowie, żeby wziąć w usta takie pojęcie jak „wartości smoleńskie”.
Czyli są wartości smoleńskie i nie-smoleńskie. A co na to inne miasta?
Są na przykład toruńskie pierniki. To jest przynajmniej jakaś wartość sama w sobie, Kulinarna wprawdzie, ale to jest już coś.
Dzisiaj w konsulacie Wolski w Chicago pisowski ambasador Wilczek poinformował był uprzejmie media polonijnego getta o swoim jutrzejszym wyjeździe do Tennessee w celu „spotkania z firmą Sripps, która jest właścicielm Tefałenu”.
Czy mógłby @Gospodarz przy okazji zapytać uczniów klasy dziennikarskiej liceum im. Bolesława Prusa w Łodzi o to, po co ich zdaniem amb. Wolski w USA prof. Wilczek fatygował się do centrali firmy Scripps?
Sądzę że rozmowa z uczniami na temat katastrofy smoleńskiej jest ważna i powinna dotyczyć nie tylko spraw pamięci i szacunku dla ofiar. Najważniejsze staje się wielkie oszustwo naukowe, które wspierają teraz polskie władze. Pseudonaukowe brednie, sfinansowane przez państwo i wspierane przez prezydenta, ministra obrony, ministra nauki i premier rządu polskiego, które wczoraj zaprezentowała „komisja” badania przyczyn wypadku to przecież książkowy przykład oszustwa naukowego na zamówienie polityczne. Będzie on miejmy nadzieję omawiany w przyszłości na zajęciach z filozofii i nauk przyrodniczych na całym świecie – jako ostrzeżenie i uświadomienie jak misterną konstrukcję ciemnota pseudonaukowa może formować w XXI wieku w państwie „zachodnim”.
Zastanawiałem się jakie inne przykłady z historii można z tym porównać. Raczej nie kreacjonizm „naukowy” bo ten, mimo stałego wrzucania nowych „dowodów” na np. niepowstawianie nowych gatunków, chyba nigdy w historii nie był popierany oficjalnie przez żadne władze państwowe (choć np. u Trumpa sytuacja jest jeszcze niezdecydowana). Chyba bliższy jest smoleńskiemu oszustwu jest łysenkizm – który na zamówienie polityczne ZSRR zaprzeczał „imperialistycznym” teoriom stopniowej ewolucji i chromosomowego/genowego dziedziczenia informacji genetycznej. Inny przykład to wieki zwalczania nauk przyrodniczych przez będące blisko władz państwowych sekty religijne – np. zwalczanie teorii heliocentrycznej przez kościół rzymskokatolicki.
Niestety – doszliśmy w XXI wieku do stanu, że warto uczniom przypominać że samolot jest konstrukcją stworzoną i działającą wedle praw nauk doświadczalnych, a nie wg narodowego mesjanizmu czy najjaśniejszego posłannictwa Rzeczypospolitej. Że utworzenie komisji, badającej wypadek lotniczy z ideologów, a nie specjalistów, to wstępny etap oszustwa naukowego. Że prezentowane w ładny sposób wnioski mogą być groźną manipulacją i zwykłym kłamstwem – np. o możności utrzymania nośności przez samolot pozbawiony kilku metrów długości jednego z głównych płatów nośnych, co być spełnione, ale w zupełnie innych warunkach niż podczas wypadku – czyli choćby przy dużo większej prędkości.
I tak dalej – ten koszmar dziejący się na naszych oczach i za nasze pieniądze, można miejmy nadzieję przekuć na całkiem ciekawy, choć dla Polaków wstydliwy, materiał dydaktyczny.
p53,
Na końcu skrzydła jest lotka. Bez lotek nie można sterować samolotem, a lotka na drugim skrzydle prawdopodobnie nie dałaby rady zrównoważyć braku 6 metrów płata i odpowiadających im kilkunastu ton siły nośnej skręcającej samolot wzdłuż jego osi (liczył to Artymowicz, ale nie pamiętam wyniku). Ponadto wcześniejsze uderzenia w konary drzew, przed brzozą, prawdopodobnie na tyle uszkodziły mechanizację skrzydeł, że samolot i tak by już nie wylądował nawet gdyby miał całe skrzydła.
Lekcje z młodzieżą warto by przeprowadzić nie tylko na temat politycznej instrumentalizacji nauki (i jej skutków), ale i relatywizacji jej osiągnięć (np. poprzez wprowadzenie do szkól religii jako bytu równorzędnego), a także o zjawisku postprawdy (jako skutku upowszechnienia i dywersyfikacji środków wytwarzania, przekazu i odbioru słowa pisanego i mówionego).
Warto w tym miejscu przypomnieć wczorajsze słowa prezesa Ochódzkiego odnośnie najnowszego filmu komisji Smoleńskiej:
To już nie są domysły, to są eksperymenty naukowe, to są symulacje komputerowe wysokiej klasy. Wiemy, że doszło do wybuchu, który został przeprowadzony w specjalny sposób.
Dziś jest szczególny dzień, bo prawda o katastrofie smoleńskiej w niemałej mierze została pokazana, mogliśmy obejrzeć prezentację, która w sposób wysoce wiarygodny w wielkiej mierze pokazała, jak to wszystko wyglądało.
Niech związek tych słów z rzeczywistością skojarzą sobie ci, którym podobają się inne wypowiedzi tego osobnika, np. te: „Fundamentem polskości jest Kościół i jego nauka”. Ile w nich jest prawdy, a ile wyrachowania?
„Że utworzenie komisji, badającej wypadek lotniczy z ideologów, a nie specjalistów”
Binienda wprawdzie nie jest specjalistą od badania katastrof lotniczych ale jest w końcu specjalistą od inżynierii materiałowej i umie się posługiwać całym szeregiem narzędzi inżynierskich. Ma doktorat z fizyki i nie jest ani kompletnym idiotą ani dyletantem.
Jego osoba jest przykładem na to, jak ideologiczne skrzywienie może prowadzić prawdziwego naukowca do postawy całkowicie nieetycznej, kiedy symulacje komputerowe przedstawia się (pozwala się przedstawiać) jako „dowody” a wszelkie prośby o pełną otwartość i opublikowanie pełnego zestawu danych swojej symulacji załatwia się odmownie.
@ Płynna Rzeczywistość
Osobiście uważam, że jakiekolwiek dyskusje laików o sprawach tak specjalistycznych jak wypadki lotnicze są nieodpowiedzialne i są w sumie laniem wody na młyn tej hucpy w wykonaniu smoleńskich hien.
A dzieci w szkołach nie powinny się uczyć o skrzydłach samolotów i hipotetycznych wybuchach, ale raczej dobrych zasad dyskusji w tym o kompetencjach i wiedzy jako niezbędnych warunkach w pewnych rodzajach dyskusji, takich właśnie jak sztuka budowy mostów, sztuka badania wypadków lotniczych czy choćby sztuka uprawiania zawodów medycznych. Dzieci powinny się również nauczyć odmawiania dyskusji poza zakresem ich kompetencji oraz przeganiania różnego rodzaju cwaniaków, oszustów i szarlatanów stosujących techniki manipulacyjne i łżących jak psy. Jednym słowem dzieci powinny w szkole nabywać kulturę komunikacyjną, której pokolenie ich rodziców i dziadków nie miało okazji nabyć, co widać na co dzień na forach i w telewizji.
Na szczęście zawsze może Pan liczyć na młodzież, szczególnie tą, której stawia Pan oceny na koniec roku.
Snake,
Sprowadzenie rozmowy o Smoleńsku do dyskusji ekspertów to było to, za czym optował Tusk i jak widać, to się nie sprawdziło. Głównie dlatego, że po drugiej stronie nie ma ekspertów. Co więcej, sporo ludzi najwyraźniej woli mieć sieczkę w głowie, byle była równo ułożona. To dość smutny, ale i trzeźwiący przyczynek do rozważań nad skutecznością działalności oświatowej szkół wszelakiego stopnia.
Moją myśl bardzo ładnie zwerbalizował Stanisław Skarżyński: Z punktu widzenia nauki zamach w Smoleńsku jest tym samym co ufoludki w latających talerzach. Ze społecznego punktu widzenia – świadectwem fatalnej kondycji rozumu w Polsce
Lewicowe? Raczej humanistyczne.
@Płynna nierzeczywistość
W ramach multikulti lewactwo czyli SKRAJNA lewica lansowała równouprawnienie kultur, punktów widzenia i narracji (te wytwory białych samców jak nazywano KLASYKĘ kultury europejskiej) – w ten sposób szamańskie widzenie świata Murzynów z afrykańskiego buszu miało nie być gorsze od naukowego obrazu świata ludzi po Oxbridge, MIT czy Caltech (a na naszym podwórku – UW, PW, SGH czy UJ!). No to mamy to co mamy … 😉