Debata o niesmoleńskich wartościach

Dzisiaj w mojej szkole odbyła się debata o wartościach. To nie była przypadkowa data, chociaż uczniowie zachowywali się tak, jakby chodziło nam o dowolne wartości, a nie o smoleńskie.

Jak tylko zapowiedzieliśmy debatę (plakat tutaj) w rocznicę katastrofy smoleńskiej, do liceum spłynęły gratulacje, że nareszcie zaczynamy stawiać na wartości. Na właściwe wartości, bo przecież wcześniej to różnie z nami było. Podobno uchodzimy w mieście za szkołę lewicową, dobrze więc, że chcemy to zmienić. Najwyższy czas.

Zadzwoniłem do paru znajomych z pytaniami, jak postrzegają moje liceum. Koledzy wyrazili to jeszcze dosadniej: „Komuchy. Ale podobno skręcacie na prawo”. To źle czy dobrze? W Łodzi nawet Dariusz Joński, najbardziej rozpoznawalna twarz SLD, opuszcza lewicę (zob. info), to dlaczego my mamy stać w miejscu? Dyrekcja wymyśliła więc debatę, która byłaby dobrym krokiem w przyszłość.

Jest jednak problem z młodzieżą. Otóż uczniowie jakoś nie wyczuwali, że chodzi o wartości smoleńskie, tylko gadali, co im ślina na język przyniosła. Bardzo mądrze, nie przeczę, ale nie było w tym ni krzty ducha narodowego. Obawiam się, że dyrekcja i kadra mogą sobie skręcać na prawo, mogą nawet zawracać historię kijem i tworzyć ją od nowa, ale młodzież za nami nie pójdzie. Dzisiaj nasi uczniowie dobitnie pokazali, że stawiają na miłość, przyjaźń, samorealizację, wolność i coś tam jeszcze, ale wartości smoleńskich nie pozwolą sobie wciskać.