Oświata w PRL-u
Autorytety oświatowe protestują przeciwko PiS-owskiej reformie oświaty. Do grona przerażonych zmianami dołączyła Krystyna Starczewska i zaczęła bić na alarm (biogram tutaj).
Przerażenie uzasadnione, jednak główny argument fatalny: „PiS zawraca oświatę do PRL-u” (wywiad z dr Starczewską tutaj). Zapewne w środowisku opozycjonistów, dawnych KOR-owców, twórców oświaty niepublicznej „PRL” brzmi jak obelga. Jednak w uchu większości rodaków słowo to dźwięczy zupełnie inaczej, a w połączeniu z oświatą wręcz brzmi dumnie. Termin „edukacja PRL-owska” zaczyna nawet zajmować miejsce „oświaty przedwojennej” i znaczy to samo, czyli wysoki poziom. Powoli zaczynamy mówić „PRL-owskie wykształcenie”, mając na myśli rzetelność, prawdziwość, i podawać przykłady, np. że dzisiejszy magister do pięt nie dorasta maturzyście z epoki Gierka. Zresztą czy tak nie jest?
Mimo woli Krystyna Starczewska daje więc PiS-owi argument, aby zmiany wprowadzić. Skoro reforma oznacza powrót do systemu PRL-owskiego, a za taką szkołą, porządną i solidną, tęsknią rodacy, to trzeba przywrócić ośmioletnią szkołę podstawową, a gimnazja zlikwidować.
Wszystkich, którzy zamierzają przeciwstawiać się PiS-owi, proszę, aby schowali swoją klasyczną polszczyznę głęboko do szafy i zaczęli mówić językiem współczesnym. Wtedy ich sprzeciw zostanie zauważony. Dla przykładu zacytuję Frondę Lux (Pismo poświęcone, nr 77, s. 12, drugi akapit): „Pytam się (grzecznie), jak mogłaś to tak spie… ?”.
Komentarze
Oświata w PRL-u wyróżniała się elitarnością. Dlatego poziom zadań na egzaminach wstępnych na politechniki mógł być wyraźnie wyższy niż z na współczesnej matematyce rozszerzonej, przy czym tera politechniki przyjmują każdego, nawet jeśli matematyki rozszerzonej nie zdawał. Jeśli PiS chce powrotu do poziomu szkół jak w PRL-u, niech 3/4 liceów ogólnokształcących zmieni z powrotem w technika, a technika – w zawodówki. Będzie świetnie!
A jeśli ktoś z łezką w oku wspomina maturę przedwojenną, to pragnę zauważyć, że tamtą maturę w całym kraju zdawał kilka tysięcy osób! Mniej, niż obecnie uzyskuje stopień doktorski (obecnie w samym UW kształci się więcej doktorantów, niż w całej Polsce w 1989 r i jest to chyba liczba porównywalna z liczbą maturzystów z 1937 roku).
Jeśli przyjmiemy, że osoby, które w PRL-u trafiłyby do zawodówek, dziś w sporym odsetku trafiają do liceów, a potem na wyższe studia, to wydaje się pewne, że poziom edukacji w III RP po lewej stronie rozkładu statystycznego (słabsze wyniki z lewej, elita z prawej) się podniósł. Czy straciła na tym edukacyjna elita? Wyniki międzynarodowych olimpiad matematycznych nie uzasadniają takiej tezy: http://www.om.edu.pl/?q=aktualnosci Zwracam też uwagę, że do zawodówki nie trafiało się tylko z powodu małego IQ, ale i z racji analfabetyzmu rodziców.
Stawiam tezę, że edukacja w III/IV RP jest bardziej egalitarna niż w PRL-u, która z kolei była bardziej egalitarna niż II RP. Stawiam tezę, że edukacja górnych 5% młodzieży w PRL była na podobnym poziomie jak teraz, przy czym prawdopodobnie ta obecna edukacja jest nawet lepsza dzięki dostępowi no nowych pomocy technicznych i społecznych (internet, 100 kanałów w TV, otwarte granice, brak cenzury itd.). Stawiam tezę, że problemy z rekrutacją młodzieży na studia wyższe wynikają nie ze słabszej pracy szkół, tylko z umasowienia studiów wyższych (i liceów!!!), na które szkoły wyższe mentalnie i organizacyjnie do chwili obecnej nie są przygotowane, mimo że to umasowienie trwa od 10-15 lat. Stawiam tezę, że powrót do bardziej elitarnego systemu oświaty i szkolnictwa wyższego byłby dla Polaków, zwłaszcza ze środowisk społecznie upośledzonych, nieszczęściem. Proszę panią ministrę o naukowe dowody, że się mylę. Nie mam wątpliwości, że w XXI wieku ministrowie niemal 40-milionowego kraju w sercu Europy w swoich działaniach opierają się na analizach specjalistów, chyba że znów jesteśmy przeddzikimpolem Azji, jak na prawdziwych Sarmatów, specjalistów od lotów na drzwiach od stodoły i lądowaniach w kartoflisku przystało.
Czy wrócimy tez po dyscypliny rodem z PRL-u? Bo trudno kupić drewniane linijki, choć z drugiej strony plastikowa lepiej „ciągnie”. Co do chodzenia po korytarzu zgodnie z ruchem wskazówek zegara w radosnym kręgu (bądź owalu, w zależnosci od kształtu korytarza), nie mam zastrzeżeń. To jak? Bierzemy ten błogosławiony PRL z całym dobrodziejstwem inwentarza? Bo dyscyplina i jej egzekwowanie były częścią systemu skutecznego wtłaczania wiedzy do opornych głów, nie mówiąc o odpowiednim nastawieniu rodziców, którzy nie winili wyłącznie szkoły za niepowodzenia swoich dzieci. A, trzeba także zmniejszyć ilość miejsc w szkołach maturalnych i wtedy możemy podwyższyć poziom egzaminów maturalnych. Bowiem wszyscy wiedzą, a jednak wolą nie przyjmować do wiadomości, że część współczesnych licealistów dawniej nie znalazłoby miejsca nawet w poślednim technikum.
Już jak małpa zeszła z drzewa i stała się człowiekiem, to pierwsze słowa człowieka brzmiały „Ach ta dzisiejsza młodzież i fatalna dzisiejsza oświata. Dziś młodzi już nie potrafią jak my kiedyś skakać po drzewach i zawisnąć przy pomocy ogona na gałęzi”.
I tak to trwa mniej więcej do dzisiaj. W PRL-u chwalono oświatę przedwojenną, dla kilku procent ludzi z milionami faktycznych analfabetów. A teraz chwali się oświatę w PRL-u, w której matury dawali za znajomości i za bombonierki.
Średnia skolaryzacji i ogólnego wykształcenia ciągle rośnie i dzisiaj jest największa w historii. Szkoda tylko, że się to tak kiepsko przebija do mediów i do polityki. Tam mają ciągle monopol goście, którzy otrzymywali matury za znajomości i bombonierki. Wystarczy włączyć telewizor, żeby otrzymać dowód.
wywiad z dr Starczewską zdecydowanie wart lektury.
Polecam też ‚http://wyborcza.pl/1,75398,20523759,samorzady-przeciw-reformie-edukacji-chaos-olbrzymie-koszty.html oraz zamieszony tam film – wywiad z drem Herbstem.
Od lat się regularnie i rytualnie psioczy na gimnazja, również na tym blogu. Jest to głównie wina mediów, dla których ‚psioczenie’ na wszystko nawet bez powodów jest racją bytu, powołaniem i w zasadzie jedyną opanowaną umiejętnością zawodową.
A teraz jak już się mleko rozlało, to nagle wysypują się obrońcy gimnazjów. I media ich teraz lansują. Bo jest powód, żeby znowu popsioczyć. Teraz na „reformy”. Jest to nawet konsekwentne i logiczne. Ważne, żeby ciągle móc psioczyć.
Kilka dni temu przeczytałem o wynikach badań nad wykształceniem terrorystów. O ile wśród osób z wyższym wykształceniem inżynierowie stanowią 10% to wśród terrorystów jest ich 50%. Osób z wykształceniem humanistycznym to nie dotyczy. Można powiedzieć, że najbardziej sprzyjającym terroryzmowi czynnikiem jest brak rozsądnego zajęcia dla inżynierów.
Wniosek: Dzisiejsza masowa produkcja inżynierów jest ważnym stymulatorem terroryzmu. Pis to musiał zauważyć i ratuje Polskę przed terroryzmem według zasady: Im więcej technicznych głupków, tym lepiej dla kraju. Humanistów łatwiej przekonać do zamachu smoleńskiego, dobroczynnego skutku siedzenia dzieci w przedszkolu zamiast w szkole, itp..
Czyli produkcja głupków ratunkiem dla kraju. Dzięki pis.
@ ZWO
Ja czytałem niedawno badania, że 100% terrorystów pochodzi z uprawiania seksu. Więc wystarczy zakazać seksu, a najlepiej wykastrować wszystkich mężczyzn w wszechświecie i problem terroryzmu będzie ostatecznie załatwiony.
Jakieś dwa lub trzy lata temu chluba naszej prawicy czyli W. Cejrowski przyjrzał się maturze… „Najpierw wyszukałem zadania maturalne z matematyki. Te które dają teraz. Były podejrzanie łatwe” – pisze podróżnik i publicysta na swojej stronie cejrowski.com. – „Wyszukałem więc zadania maturalne z czasów, gdy sam zdawałem maturę. (Kiedy to było? Stan wojenny, PRL, ludzie generała Jaruzelskiego zatłukli pałami na śmierć Grzegorza Przemyka – maturzystę z mojego liceum)”.
Cejrowski przyznaje, że próbował rozwiązać te zadania maturalne sprzed lat, coś tam policzył, ale – jak dodaje – nie był pewien, czy poprawnie. Dlatego zadzwonił do kolegi, który wykłada fizykę teoretyczną na uniwersytecie i poprosił o porównanie poziomów egzaminu maturalnego sprzed lat i współczesnego.
„Zaśmiał się i mówi tak: Stary, to co myśmy mieli na maturze, dzisiaj robi się na trzecim roku studiów, ale uważaj… SPECJALISTYCZNYCH!” – relacjonuje publicysta rozmowę z przyjacielem.
—————————
I to byłoby na tyle w dyskusji…!!!
@ Itar
To mówił publicysta, i to o nazwisku Cejrowski, a „sensacje” publicystów są mniej warte niż gadki bab w kolejkach do rzeźnika w PRL-u.
Publicyści, zwłaszcza tacy jak Cejrowski są znakomitym przykładem, co są warte te PRL-owskie matury. Jak cała reszta tych żałosnych „elit” wykreowanych w telewizji.
Czy W. Cejrowski opowiadał jak to na maturze w owym czasie ściągano na potęgę, a jak ktoś był tak tępy, że ze ściąg nic nie rozumiał, to mógł jeszcze liczyć na pomocną dłoń ze strony nauczyciela?
@Płynna nierzeczywistość
>Stawiam tezę, że edukacja górnych 5% młodzieży w PRL była na podobnym poziomie jak teraz, przy czym prawdopodobnie ta obecna edukacja jest nawet lepsza<
Ponieważ z tymi górnymi 5% mam do czynienia od prawie 40 lat, a i jako uczeń do nich należałem, zapewniam cię, że nie masz racji!!! Wystarczy porównać zbiory zadań i podręczniki! Dziś ówczesne standardowe zbiory zadań (np. z fizyki Kruczek czy Ćwiok&Co) są postrachem, ale …. na politechnikach. Trudno się dziwić – ówczesna II klasa w 4-letnim liceum kończyła się pochodną, dziś – tym się kończy – cały(!) kurs "rozszerzonej" matematyki. I z takimi podstawami uczniowie mieli w klasach mat-fiz 4 godziny fizyki w tygodniu przez 4(!) lata i jeszcze 2 godziny astronomii w klasie IV. Razem 18 godzin w cyklu nauczania. Dziś góra(!)12… 🙁
@ Jerz77
Ja kiedyś szukałem jakiś poważnych porównań starych i nowych matur w sieci. I nic nie znalazłem, a jestem przekonany, że gdyby dzisiejsze matury były takie kompromitujące to by było pełno takich porównań w sieci z ocenami odpowiednich ekspertów. Co za problem wyciągnąć stare matury, zeskanować i umieścić obok nowych, które są wolno dostępne w sieci?
A skoro nie ma to zostaje wolne pole dla Cejrowskich i dla bredni z serii „powiedziała baba drugiej babie”.
Oglądając wybiórczo nowe matury zauważyłem prawidłowość, że na początku pojawiają się rzeczywiście pytania łatwe, czasem niemal żenujące, jak dla idiotów, ale stopniowo trudność pytań wzrasta a końcowe bywają już całkiem wyszukane. I to jest dobra struktura, która ma wykazać różne poziomy wykształcenia.
Podejrzewam, że większość idiotów i publicystów takich jak Cejrowski ocenia matury po tych pierwszych pytaniach, a nie po całości, co jest tylko świadectwem ich głupoty i tego, że dostali swoje matury za bombonierkę albo po innej znajomości.
W PRL studiowało mniej „synów chłopskich” niż w II RP. Nie dziwne, że przeciętny magister był na wyższym poziomie, niż dzisiejszy, skoro był zjawiskiem rzadkim, jak jednorożec. 🙂
@jadowity zaskroniec
Jesteś jak jad zaskrońca.
Myślisz, że wyszczekane ironizowanie zastąpi rozumowanie.
Doprowadziłeś już Anglików do brexitu bo mieli cię dosyć i teraz rozszerzasz pole działania.
@ ZWO
Chyba sam siebie krytykujesz. Ja rzeczywiście sobie robiłem jaja z twoich bajdurzeń i fantazji, chociaż uważam na serio, że nadmiar plemników lepiej wyjaśnia zjawisko terroryzmu niż nadmiar inżynierów.
@snakeinweb 10 sierpnia o godz. 18:25 248831
„Ja kiedyś szukałem jakiś poważnych porównań starych i nowych matur w sieci. I nic nie znalazłem,”
Wróć do szkoły. Uniwersytet 3-go wieku? Tam zaznajomią cię z koncepcją wyszukiwarki internetowej i nauczą jak się nią posługiwać. To nie takie trudne, nie bój się.
Jak masz wnuczków to możesz się ich zapytać.
@snake….
Akurat Czerwone Brygady i, generalnie, rok 1968 na Zachodzie efekt masowej (!) rozbudowy „studiów” społeczno-humanistycznych jako przechowalni potencjalnych młodych bezrobotnych. W Polsce ten numer powtórzono w III RP …
Itar,
Gratuluję źródła wiedzy o świecie. A przecież wystarczy spojrzeć na arkusze z matematyki rozszerzonej, np. http://zdajmyrazem.pl/Main/TasksList/egzamin-maturalny-z-matematyki-2c-poziom-rozszerzony-maj-2016-LS0tMjA3LTctMQ%3d%3d
Zadania 1-6 są do zrobienia w pamięci (ok. 15% punktów), jednak zadania od 7 byłyby już godne matury z matematyki w PRL-u, mimo że część z nich da się zrobić w pamięci, ale to są zadania na dowodzenie, czego większość studentów piszącego tu belferxxx nie będzie w stanie poprawnie zrobić nawet po skończeniu studiów. Poza tym zadań jest 16, a czas ograniczony. Na takim egzaminie nie ma czasu na improwizację, jak się czegoś nie wie, to już się tego nie wykombinuje.
@Płynna nierzeczywistość
Gdy chodziłem do szkoły zadania na dowodzenie zaczynały się(!) już w podstawówce. A potem nawet z liceum wyrzucił je niejaki Marciniak (dr hab.) z uzasadnieniem, że przecież i tak większość uczniów nie daje sobie z nimi rady 😉
Cytat z wywiadu z powyższym „autorytetem”:
” Myślę, że poprawę mankamentów związanych z programem gimnazjalnym, a także dalszy rozwój tego co korzystne w przedłużeniu powszechnego kształcenia ogólnego, można by osiągnąć wracając nie do struktury PRL-wskiego systemu szkolnego lecz do struktury szkolnictwa, która została wprowadzona reformą Jędrzejewicza w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Wtedy zaczęły działać w Polsce czteroletnie gimnazja i dwuletnie licea. Z tym że były to szkoły przeznaczone w zasadzie dla uczniów, którzy szli na wyższe uczelnie.”
Naprawdę „świetne” pomysły.
Witam
Jestem nauczycielem z 16 letnim stażem i chciałbym przytoczyć wypowiedź mojego starszego, o wiele bardziej doświadczonego kolegi. Miał okazję przez pewien czas pracować w zastępstwie w liceum i cytuję ” Tomek w klasie maturalnej oni nawet k##wa czytać nie potrafią…” A co do wspominanego tutaj pana Cejrowskiego, to można się z nim nie zgadzać, nie ma obowiązku, aby go lubić ale takie ataki „ad personam” świadczą tylko o „klasie” „napastnika”. Pozdrawiam serdecznie.
@ belferxxx
Panie szanowny, a czemu miały słuzyć owe ”zadania na dowodzenie” ?
Za wyjątkiem kilku procent uczniów, którzy mieli szansę 1.zrozumieć, 2.wykorzystać owe ” zadania” do czegokolwiek w życiu
Nie byliście w stanie – piszę ” wy” bo jak rozumiem naucza pan- nauczyć uczniów porządnego obliczania powierzchni,wyliczania prędkości, wysokości , ilości cegły/płytek potrzebnych do użycia przy budowie domu/mieszkania. Zdecydowana większość ludzi nie wie ile to hektar i że działka o bokach 1000na 1000 metrów to nie jest 1000m2 .
To proste- większość z was nie umie uczyć, znalazła się w tym zawodzie zupełnym przypadkiem. Z takiego powodu że nie dostaliście się na inną uczelnię albo do innej pracy .O jakiej marzyliście. Zostało więc uczenie jako wybór nr 2 albo i nr 3. Nie umiecie uczyć więc zostaje narzekać na tzw” materiał ludzki ”. Że wy tacy świetni tylko nierozumna trzoda was otacza, no rzucacie perły przed wieprze po prostu….
Oczywiście istnieje jakiś odsetek nauczycieli wiedzących co robią, tyle że pan zdaje się do nich nie zalicza.
@blackley
1.Nie narzekam na „materiał ludzki” tylko na programy i organizację edukacji – widać, że do dziś nie nauczyłeś się czytać ze zrozumieniem a to kalectwo intelektualne 🙁
2.Nauczycieli jest pół miliona ponad – nie ja ich zatrudniam, opłacam i kształcę, więc za ICH pracę nie czuję się odpowiedzialny. A o MOJEJ pracy nie wiesz nic!!!
3.>nauczyć uczniów porządnego obliczania powierzchni, wyliczania prędkości, wysokości , ilości cegły/płytek potrzebnych do użycia przy budowie domu/mieszkania. Zdecydowana większość ludzi nie wie ile to hektar i że działka o bokach 1000na 1000 metrów to nie jest 1000m2 .<
Wyobraź sobie, że w technice, ekonomii, naukach ścisłych i przyrodniczych oraz generalnie w nauce potrzeba "nieco" większej znajomości matematyki i znaaacznie szerszych licealnych podstaw do niej – matematyka to język nauki (nawet uchodzącej potocznie za "humanistyczną' jak psychologia!). Nie wszyscy, jak ty, mają horyzonty ograniczone do przerzucania papierów na biurku i remontu chałupy we własnym zakresie! W CYWILIZOWANYCH KRAJACH kandydaci na wszystkie te kierunki, o których pisałem(oczywiście na szanujących się uczelniach) MUSZA uczyć się matematyki w znacznie szerszym zakresie niż nasi "rozszerzeni" (a nawet niż w mat-fizach PRL!!!) i zdawać z tego egzaminy. Tyle, że poziomów egzaminów (i edukacji matematycznej!) w szkołach średnich jest tam po KILKA do wyboru – tacy jak ty mają "matematykę biznesową" – 4 działania, procenty i trochę wykresów 🙂
4. Zadania na dowodzenie uczą KULTURY INTELEKTUALNEJ (wszystkich) – dyskusji i uzasadniania swoich tez i rozumowań oraz szukania luk w cudzych. A tego akurat w Polsce WYJĄTKOWO teraz brakuje 🙁
Zjechaliśmy z tematu, trudno. Uczeń w szkole powinien zobaczyć dowody matematyczne, ale co innego coś zobaczyć i to reprodukować (wiersz, wzór), a co innego twórczo stosować (tu już przecież zahaczamy o doktorat).
Jeśli miałbym wybierać, czy *wszyscy* uczniowie w klasach mat-fiz mają nabywać kulturę intelektualną poprzez naukę dowodzenia twierdzeń matematycznych, czy np. programowania w Pythonie, wybrałbym to drugie.
@ Płynna rzeczywistość
KULTURA INTELEKTUALNA, która to podobno bierze się z umiejętności dowodzenia wymagałaby, żeby @belferxxx najpierw UDOWODNIŁ, że w polskiej szkole zlikwidowano naukę matematycznego dowodzenia. Ja programów szkolnych nie znam, ale ta „rewelacja” wygląda na pierwszy rzut okaz na zwykły fake, czyli na bzdurę wyciągniętą z kapelusza i zrzędzenie absurdów w stylu Macierewicza.
Więc poczekajmy najpierw na dowód usunięcia nauki dowodzenia w szkole, a dopiero potem przyjmujmy to jako podstawę dalszych dyskusji. To są podstawy INTELEKTUALNEJ KULTURY.
@snakeinweb
Ty jak zwykle – nie wiem, ale się wypowiem … 😉
Akurat zadania na dowodzenie są w pocie czoła przywracane na matury, o czym przedstawiciele CKE nawet mówią. A żeby coś przywrócić (co było!), to to musi zniknąć najpierw. Dalej to już sobie wygooglaj – to ponoć umiesz 😉
@snakeinweb
Proponuję lekturę choćby tego tekstu:
‚https://osswiata.pl/kasprzak/2012/11/06/kongres-obywatelski-do-prof-marciniaka-kilka-uwag-o-filozofii-tresci-edukacji/
@snakeinweb
W Polsce zrezygnowano z nauczania fizyki i chemii. W trzyletnim liceum jest tylko jedna godzina w tygodniu tych przedmiotów na poziomie żenującym. Przez trzy lata uczą się chemii jedynie uczniowie na profilu biol-chem, czyli jak ktoś chodzi do mat-fizu i chciałby studiować chemię na politechnice to w większości szkół skazany jest na korepetycje. Z kolei uczeń biol-chem nie może mieć w większości szkół rozszerzonej matematyki. W gimnazjum uczniowie przez trzy lata mają raz w tygodniu lekcję fizyki i raz w tygodniu lekcję chemii. Na egzaminie gimnazjalnym są trzy nieistotne pytania testowe z chemii, sprawdzające wiedzę z trzech lat edukacji. To modelowy przykład na to jak zlikwidować nauczanie dwóch ważnych przedmiotów, by wyglądało tak, że nie zlikwidowano.W identyczny sposób zlikwidowano dowodzenie: „pełno go, a jakoby niczego nie było”:) Np. w dawnej szóstej klasie szkoły podstawowej w PRL, trzeba było udowodnić twierdzenie orzekające, że w geometrii Euklidesa suma miar kątów dowolnego trójkąta wynosi 180 stopni czy też wykazać konstrukcję prostej prostopadłej przechodzącej przez punkt nie leżący na tej prostej. Takich dowodów było kilkadziesiąt w 8-letniej szkole podstawowej i pewnie kilkaset w szkole średniej.
Moich uczniów, kiedy popiszą się tego rodzaju głupotą proszę o podejście do kąta i sięgnięcie po przyrząd edukacyjny numer 3 i uderzenie weń własnym czołem. Jest to 2-kilogramowy młotek.
@Krzysztof Cywiński
W liceum poza mat-fizem jest tylko JEDNA godzina fizyki w klasie PIERWSZEJ i jest to dokończenie (!) programu gimnazjum („astrofizyka”, „fizyka jądrowa”, „fizyka cząstek elementarnych”). Potem już nie ma. Podobnie z chemią w mat-fizie 😉
@belferxxx
U mnie, na biol-chemie (!) w liceum obok w/w był Zillinger i Cedrik:)
W roku 2005 przygotowywałem uczennicę z klasy bilingualnej (większość przedmiotów w dwóch językach, w tym matematyka) do egzaminu gimnazjalnego. Zdała w cuglach do profilu biol-chem w renomowanym liceum w Katowicach, więc matematyka na podstawie. Kontakt się urwał – nie potrzebowała żadnej pomocy. Po kilku latach telefon z prośbą o pomoc. Wyjechała do Brukseli i podjęła studia na stomatologii. Na pierwszy rok przyjęci wszyscy chętni w liczbie ok 1000. Na drugim roku jedynie 200 miejsc dla tych, którzy najlepiej zdali. Moja b. uczennica oblała trzy przedmioty: matematykę, fizykę i chemię. Jej wykładowca-egzaminator przeżywał ponoć w sposób niezwykły swoje zdumienie tym, że w polskim liceum m.in nie ma logarytmów. Teraz już znowu są: „pełno ich, a jakoby żadnego nie było”. Kraj, który w nauce na światowym poziomie ma bodaj jedynie psychologię, a i to na katolickim uniwersytecie w Louvain.
Na żaden liczący się uniwersytet bez egzaminu na odpowiednio wysokim poziomie z matematyki nie można nawet aplikować.
@Krzysztof Cywiński
Dokładnie! 🙂
Krzysztof Cywiński,
Więc kwestią nie jest to, czy gimnazja są dobre, czy złe, tylko czy klasy biol-chem powinny mieć matematykę rozszerzoną czy podstawową. A może należałoby wprowadzić dodatkowy poziom z matematyki? A może jest naiwnością uważać, że można kogokolwiek – również przyszłego muzykologa czy rehabilitanta – dopuszczać do studiów wyższych bez operacyjnej wiedzy o logarytmach? A może my źle uczymy matematyki – kurs podstawowy matematyki w programie matury międzynarodowej to w pewnym sensie kurs obsługi kalkulatora naukowego i proszę mi wierzyć, że ten kurs jest zdecydowanie bardziej przydatny od naszej matury podstawowej (na kalkulatorze, z którym miałem do czynienia, była liczba e, rysowanie wykresów, całkowanie, a nawet moduły do fitowania danych do kilku rodzajów funkcji, czyli wstęp do modelowania matematycznego) – ale dowodzenia czegokolwiek się na tym poziomie nie wymaga, za to wymaga się napisania kilku kilkustronicowych projektów. Tyle że do matury IB przystępuje elita uczniów, a uczy ich elita nauczycieli.
Cedrika mam gdzieś na półce z zaznaczonymi kółkiem zadaniami, które samodzielnie rozwiązałem, przygotowując się do egzaminu na studia. Dużo tego było. Tylko czy my nie popełniamy błędu, ekstrapolując własne doświadczenia na całą populację? Prawdopodobnie wszyscy ukończyliśmy bardzo dobre szkoły, mieliśmy kontakt ze śmietanką nauczycieli, sami byliśmy bardzo zmotywowani do nauki. Ale dobrze pamiętam, że w 8. klasie podstawówki niektórzy moi koledzy mieli kłopoty z tabliczką mnożenia.
Zresztą, byłoby ciekawe usłyszeć podobne uwagi o różnicach między tym, co jest, a tym, co było także od polonistów. Porównując współczesną podstawę programową z j. polskiego z tym, czego się uczyłem, wyszło mi, że mój polonista zafundował naszej klasie mat-fiz program rozszerzony j. polskiego, za co jestem mu dziś wdzięczny.
@Płynna nierzeczywistość
W najniższym poziomie matematyki programu matury międzynarodowej (IB) [Math Studies SL] są nie tylko pochodne, ale nawet …. całki (traktowane jako operacja odwrotna do różniczkowania). Oczywiście logarytmy też są!. A poziomów jest aż 5 – Mathematics SL, Mathematics HL oraz (matematyka robi za DWA przedmioty wtedy!) Mathematics HL + Further Mathematics SL i Mathematics HL + Further Mathematics HL. Kalkulator też jest … „nieco” bardziej zaawansowany niż to opisujesz – numeryczne różniczkowanie i całkowanie, macierze, zaawansowana statystyka, wykresy … 😉 Wiem, bo uczyłem w tym programie dość długo ….
To, że nasz program matematyki jest zdecydowanie mniej PRAKTYCZNY (oczywiście nie w sensie blackleya!) niż programy na świecie, nie zmienia faktu, że nasza pohandkowa struktura edukacji ma właśnie wady STRUKTURALNE (aż 4 cykle nauczania, częste rozbijanie grup/klas i to w najtrudniejszym wieku, konieczność częstego wyrównywania różnic pomiędzy uczniami uczonymi w różnych szkołach przez różnych nauczycieli i ich (uczniów!) dostosowywania się do wspólnego języka, wymagań, zbyt długiego uczenia się RAZEM najzdolniejszych i najambitniejszych z ich przeciwieństwem etc.). A to skutkuje stratą czasu na rozwój umiejętności matematycznych i minimalizacją programu do możliwości i chęci (z niewolnika nie ma robotnika!) tych najsłabszych i najmniej ambitnych … 🙁
c.d.
Oczywiście w IB jest 5 poziomów RAZEM z tym opisanym najniższym 😉
Internety mówią, że szprycujący się mięśniak (ciężarowiec) mógł kosztować polskiego podatnika około 1 mln złotych. Dziennikarz sportowy, który to liczył mówił tylko o 4 latach olimpiady od igrzysk w Londynie.
A więc mamy 250 tysi rocznie; 21 miesięcznie.
W wypadku sukcesu mięśniaka byłaby to zapłata społeczeństwa za 3 sekundy ucieszenia się gawiedzi na wieść o medalu.
Pytanie retoryczne: ilu zdolnych uczniów mogłoby uczynić daleko większy użytek z owego miliona złotych? A z całej sumy, za pomocą której polski podatnik ciepłą rączką funduje mięśniakom ich hobby?
Wystarczy przypomnieć sobie te miliardy wpakowane w stadiony na Euro.
Czy ktoś może sobie wyobrazić miliardy złotych wydane w pszenno-buraczanej specjalnie na kształcenie najzdolniejszej elity, powiedzmy najzdolniejszych 10 tysięcy uczniów? Strach się bać…
Z tym elitaryzmem i egalitaryzmem to nie taka prosta sprawa. Podobnie jak z rodzicami analfabetami. Bo paradoksalnie, pomimo, że w Polsce Ludowej zarówno studentów, jak i uczniów liceów było proporcjonalnie mniej, a poziom nieporównywalnie wyższy, to jednak wyższa była przecież również społeczna ruchliwość! Pisze o tym m. in. prof. Maria Jarosz, że mimo wyższego współcześnie procentowo poziomu skolaryzacji (zwłaszcza wyższej), to właśnie po przemianach ustrojowych roku 1989 całkowicie zatrzymał się przepływ struktury klasowej. W dzisiejszych czasach do czynienia mamy z niemal stuprocentowym dziedziczeniem statusu społecznego. A nawet częściej spotykamy się z degradacją niż z awansem. W odróżnieniu od Polski Ludowej, w której do roku 1965 obserwujemy bardzo duży poziom ruchliwości, stopniowo stabilizującej się w latach 1965 – 1989, by po transformacji zatrzymać się poziomie zerowym. I tak, o ile w PRL z rodzin nieinteligenckich pochodziła ok. połowa studentów, o tyle w tej chwili na uczelniach publicznych studiuje jedynie 2% osób pochodzących z tzw. środowisk wykluczonych. Pamiętać trzeba, że dziś na wysoki poziom skolaryzacji duży wpływ mają uczelnie prywatne i to one podnoszą statystykę. Ponadto w PRL-u dzieciom z nieinteligenckich rodzin dostanie się na studia wyższe ułatwiały tak powszechnie dziś wyszydzane punkty za pochodzenie. Okazuje się zatem, że ani poziom edukacji, ani tym bardziej procentowa liczba studentów nie musi wcale przekładać się na jej elitaryzm czy egalitaryzm. Co więcej, być może (jak pokazuje choćby przykład Finlandii), im powszechniejszy dostęp do edukacji, tym wyższy jej poziom. Szeroki dostęp do oświaty i alfabetyzacji to również wyższy poziom kultury całego społeczeństwa. Wraz ze wzrostem powszechności wyższego wykształcenia do czynienia mamy nie tylko z obniżeniem jego poziomu merytorycznego, ale również wartości ekonomicznej. Przy obecnym rynku pracy nie gwarantuje dziś już nie tylko poważania i wysokiej pozycji społecznej, ale nawet stałej pracy. Co jeszcze dodatkowo pokazuje, współczesny „egalitaryzm” edukacyjny w żaden sposób nie przekłada się na rzeczywisty egalitaryzm społeczny. Rozwarstwienie społeczne, z jakim mamy do czynienia w dzisiejszej Polsce dowodzi tego chyba najlepiej.
Pozdrawiam
@ Płynnna rzeczywistość
Można się umówić na cokolwiek (czyli zdefiniować), np. absolwenta gimnazjum nazwać doktorem nauk. Natomiast lewacka urawniłowka, dla niepoznaki zawłaszczyła do swojej ideologii odpowiedni eufemizm: egalitaryzm. W konsekwencji jest jak z dodatkowymi punktami na studia dla dzieci rolników, robotników i żołnierzy oraz członków ZOMO wprowadzających stan wojenny. Zlikwidowano nauczanie chemii, fizyki i dyskutowanego dowodzenia w matematyce, bo i tak większość tego nie potrafi. Ograniczono: wychowanie muzyczne i wiadomości o sztuce, historię i znajomość literatury polskiej oraz matematykę, zaś dowodem na wspaniałość powszechności tak wspaniale zorganizowanej w gimnazjach edukacji mają być testy PISA. Wolne żarty: trzeba było obniżyć poziom, by zamiast 10% populacji w LO edukowało się 80%. Świadomie czy też nie, w wielu rocznikach zastopowano kształcenie elity: będą gorzej wykształceni lekarze, nauczyciele, inżynierowie, ekonomiści i managament. Wjadą w zarządzanie państwem na rubikoniu lecząc gorączkę tłuczeniem termometru. Będą się upierać, że nigdy w życiu matematyka czy dowodzenie do niczego się im nie przydały, a zrobili taaaakie kariery, a ja im nawet uwierzę.
@Jerz77
W tych czasach po maturze były jeszcze egzaminy wstępne, a tam nie było mowy o ściągach kolegów(konkurencja!) i „pomocnej dłoni nauczyciela” 😉
@belferxxx
Na obecnej maturze z matematyki ściągać by nie musieli. To był kanon, bez którego nie było możliwości ukończenia LO. Był to warunek konieczny, chociaż oczywiście nie wystarczający (!) promocji do kolejnej klasy, nie tylko z matematyki, ale również z chemii i z fizyki.
Mam do Gospodarza-polonisty pytanie, czy język Sienkiewicza jest aż tak bardzo dla współczesnej młodzieży trudny?
[i] To nie tak, że Sienkiewicz pisze trudnym językiem i w związku z tym omijamy go i zastępujemy go czymś innym, bardziej nowoczesnym. Trudno, on pisze trudnym językiem, ale może warto wiedzieć, że język polski był kiedyś inny i trzeba się z nim zapoznać, niekoniecznie trzeba nim mówić na co dzień – wyjaśnił.[/i]
Źródło: ‚http://www.prezydent.pl/kancelaria/nrr/aktualnosci/art,34,prezydent-o-zmianach-w-systemie-edukacji.html
Krzysztof Cywiński,
Ho, ho, zlikwidowano fizykę i chemię, a arkusze maturalne z tych przedmiotów wypełniają w konspiracji jacyś lewaccy agenci WSI?
@Płynna rzeczywistość
O święta naiwności!
WSI to przede wszystkim dział marketingu i egzekutywa organizacji biznesowej, stosującej raczej mało konstytucyjne metody. Zdarza się, że ścieżki wielkiego biznesu krzyżują się ze wszelkiego rodzaju terrorystycznymi utopiami,drapującymi się w służbę ludzkości, jak sama WSI zresztą.
Jak zauważył @belferxxx matematyka kształci pewne umiejętności – zachęcam do ponownej lektury. Po lekturze i przy spełnieniu minimalnego wymogu rozwoju intelektualnego, który dopuszcza kształcenie się w szkole powszechnej, wpis adresowany do mnie w tej treści nie mógłby powstać.
Notabene: proszę odszukać liczbę absolwentów zdających z sukcesem rozszerzoną fizykę na maturze. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia przyszli inżynierowie po egzaminach maturalnych uczyli się zaciekle przez 7-8 tygodni
do egzaminów pisemnych z matematyki, fizyki i języka obcego, a następnie podchodzili do egzaminów ustnych z tych przedmiotów. Podstawą do sukcesu z fizyki był, m.in., zbiory zadań Kruczka, Massalskich, etc. Tak się składa, że z wyboru na maturze zdawałem fizykę i chemię i nadal zdarza mi się uczyć wcale często tych przedmiotów: proszę więc nie wypisywać bzdur.
@płynna rzeczywistość
Szczególniej polecam stronę 18 sprawozdania CKE. Od 7-8 lat nie poznałem żadnego maturzysty, który zdawał rozszerzoną fizykę na maturze, ale trzeba mieć nadzieję: ponoć umiera ostatnia:)
Proszę spróbować przeczytać ze zrozumieniem, które edukacja matematyczna nawet jeżeli nie determinuje, to z pewnością ułatwia. W latach 70-ych tylko na politechnikę w Gliwicach, co roku. podchodziło do egzaminu z fizyki co najmniej 5000 i zapewne drugie tyle zdawało fizykę na egzaminach w Śląskiej Akademii Medycznej, więc odradzam na przyszłość ośmieszanie się.
https://www.cke.edu.pl/images/_EGZAMIN_MATURALNY_OD_2015/Informacje_o_wynikach/2015/sprawozdanie/Sprawozdanie_fizyka_2015.pdf
@Krzysztof Cywiński
Fizykę rozszerzoną (innej już nie ma!) zdaje zaledwie kilkanaście tysięcy maturzystów rocznie 🙁
@Krzysztof Cywiński
Dokładnie w tym roku około 16200 maturzystów … 🙁 Czyli około 5%.
‚https://www.cke.edu.pl/images/_EGZAMIN_MATURALNY_OD_2015/Informacje_o_wynikach/2016/20160705%20Wstepna%20informacja%20o%20wynikach%20egzaminu%20maturalnego%202016.pdf
@belferxxx
To dlatego wkleiłem link: wynik nieco ponad błąd statystyczny. To droga do samounicestwienia własnego języka, kultury, nauki etc., a tym samym pomniejszanie szans na jednostkowy sukces każdego Polaka w przyszłości. A i tak znajdzie się ktoś, kto będzie przekonywał, że co prawda białe jest białym, a czarne jest czarnym, ale tak jest dobrze dla nas i nie ma się co przejmować
Płynna rzeczywistość,
przepraszam, że tak późno odpowiadam na pytanie o ewentualną trudność języka Sienkiewicza dla młodzieży. Byczyłem się trochę. Moim zdaniem, polszczyzna autora Potopu nie tyle jest trudna, co za długa. A młodzież preferuje teksty krótkie. Im wypowiedź dłuższa, tym trudniej pojąć jej sens. To pytanie zainspirowało mnie do wpisu o długości lektur – za co bardzo dziękuję.
Pozdrawiam
Gospodarz