Komu zależy na polonezie?
Bardzo ryzykowną decyzję podjął nauczyciel przygotowujący uczniów do zatańczenia poloneza na studniówce. Wymyślił, że próba odbędzie się po lekcjach. Może gdyby to było tango, ktoś by został. Nikt jednak nie poświęci prywatnego czasu na naukę tańca, który wykonuje się wyłącznie z powodu widzimisię nauczycieli.
Uczniowie chodzą na próby z wyraźną niechęcią. Niechęć wzrasta, gdy próby odbywają się na lekcjach mniej ważnych przedmiotów, np. religii, etyce, wychowaniu fizycznym. Po lekcjach nie wchodzi w ogóle w grę. Motywacja jest większa, gdy uda się urwać z matematyki albo języka polskiego. Dzisiaj byłem świadkiem, jak powiadamiano uczniów, że próbę przełożono na lekcję matematyki. Klasa wiwatowała z radości.
Trudno chyba o lepszy przykład umiejętności, którą uczniowie odbierają jako nikomu do niczego niepotrzebną. Tak właśnie postrzegany jest polonez. Młodzież jest przekonana, iż uczy się tego tańca nie dla siebie, lecz dla belfrów. Skoro więc musi tą nauką zaspokajać potrzeby nauczycieli, niech przynajmniej za to zapłacą darowaniem paru lekcji.
Rozumiem postawę wychowanków, dlatego nie protestuję, gdy przepada mi kolejny polski. Zresztą na miejscu młodzieży zażądałbym dużo większej zapłaty. Skoro dyrekcja szkoły chce, aby uczniowie tańczyli poloneza, musi płacić. Co tam parę lekcji polskiego czy matematyki! A czemu nie cały wolny tydzień albo nawet dwa wyłącznie na próby?
Komentarze
Dużo Gospodarz napisał, z wyraźną pasją – o polonezie. Na zasadzie kontrastu, ja nie będę si bawił w kadryla, napiszę wprost.
Pominąwszy pomniejsze smaczki wpisu, najważniejsze są dwa:
Pierwszy:
O czym świadczy radość uczniów z możliwości uniknięcia lekcji; tak – lekcji, a nie ‚matematyki’? O czym świadczyłby bunt uczniów przed …zabieraniem im możliwości udziału w lekcji? *)
Słów kluczowych nie będzie, wychowawcy są niepotrzebne a dla belfra i tak poznawczo niedostępne.
Drugi:
Proszę napisać, jakie inne, niż debilne otępienie pomysłodawców, ma źródła ćwiczenie młodych ludzi w ich czasie wolnym, pod przymusem, w figurach idiotycznego ceremoniału obrazującego wykluczenie cywilizacyjne szkół publicznych?
Słowa kluczowe jw.
Nb. w cywilizacji są szkolne ceremoniały, do których uczniowie sami i z jak największą chęcią się przygotowują. Zgadnij kotku, dlaczego.
–
*) Taki przypadek miałem w podobnych okolicznościach osobiście, moja klasa nie zgodziła się na zabór lekcji polskiego i biologii pod ćwiczenia występów szkolnych przed aparatem partyjnym. W tamtych czasach to miało swoją cenę, taki bunt – wyrażający wartość lekcji i nauczycieli.
@Gekko
> w figurach idiotycznego ceremoniału obrazującego wykluczenie cywilizacyjne szkół publicznych?<
Oczywiście w szkołach niepublicznych nie ma studniówek z polonezem … 😉 A co by rodzice filmowali? Polonez na studniówce, to przede wszystkim ich potrzeba. Ale okazuje się, że młodzież , jak już studniówkę przygotuje i ona się odbędzie, to czegoś zadowolona z siebie jest. A jak wspomina rok czy parę po maturze … 😉
A może im pokazać Rosjan tańczących poloneza na Balu Puszkina?
@zza kałuży
10/10
„Trudno chyba o lepszy przykład umiejętności, którą uczniowie odbierają jako nikomu do niczego niepotrzebną”
Jeżeli wiwatują, jak próba przypada na polski lub matematykę, to ja bym wyciągnął wniosek, że polski i matematykę uważają za do niczego niepotrzebny przedmiot, ale ja w szkole nie uczę, więc pewnie się nie znam.
@parker
Jak kiedyś mój dentysta odwołał wizytę, to odczułem chwilę ulgi. A potem ROZUM zwyciężył i się umówiłem powtórnie … 😉 Ludzie, zwłaszcza w grupie, często z radością przyjmą KAŻDY pretekst do ucieczki od czegoś, co jest np. trudne. Rozsądnym szybko przechodzi…. 😉
Tak jak myślałem, odpowiedzi na zadane przez Gospodarza a opisane przeze mnie kwestie nie są w zasięgu komentatorów.
Warto zwrócić uwagę, że Gospodarz opisuje sytuację, w której uczniowie są ćwiczeni w polonezie pod przymusem (akceptowalnym jedynie w zamian za jeszcze mniej wartościową ich zdaniem lekcję).
Jeśli uczniowie chcą być ćwiczeni w polonezach, to zupełnie inna sprawa, nie poruszona we wpisie. Ich prawo; przed studniówką szkoły tańca pękają w szwach, więc nie ma przeszkód i nie trzeba w to mieszać szkoły i uciekać z lekcji.
Jeszcze inna sprawa to to czego chcą rodzice.
Proszę podać przykład w którym rodzice żądają zarywania lekcji w klasie maturalnej na rzecz chodzenia w prysiudach po sali gimnastycznej. Taki przykład byłby ilustracją głupoty rodziców i dlatego nie istnieje.
Dalejże…! 😉
PS
Dobry dentysta nie jest trudny, ale kosztowny.
Od czego są jednak ucieczki do płatnych korków – jak znalazł (dla belfra wymuszanie korków to nic łatwiejszego) na higienę jamy ustnej.
Lepszy to wyraz wyniku edukacji, niż pląsawica polonezalna z tradycyjnym kołtunem na łbie (cytując sformułowanie parlamentarne). 😉
@Gekko
1.Czyli nie ma w niepublicznych szkołach studniówek z polonezem ??? 😉
2. Polonez jest tańcem GRUPOWYM, więc szkoły tańca dla pojedynczych uczniów nie ma tu nic do rzeczy.
3. Wielu ludzi chętnie ucieka od rzeczy niebyt przyjemnych, choć potrzebnych. Np. reform … 😉
@ belferxxx
–
1. A skąd taki „wniosek”? I dlaczego do Gekko? W szkołach moich i krewnych dzieci jak najbardziej były i są, ale z inicjatywy uczniów i nie kosztem lekcji, więc nie na temat wpisu etatowego ani mojego komentarza.
2. Szkoła tańca uczy dokładnie takie grupy i takich tańców, jakich zapragną. Np. ‚zbiorowej’ mamby cała klasę, wyobraź sobie ( o ile możesz sobie wyobrazić wolność).
3. Ty piszesz jednak o ludziach ciekających od rzeczy „trudnych”, a więc, czego w przypadku uetatowanych na mogiłę publicznych funkcjonariuszy jest ustawicznym kształceniem lektura belferbloga, chodzi nie o dentystę, ale o odpowiedzialność. Dentysta to raczej z oderwania od cywilizacji byłby i nieprzyjemności jej higieny, mamy XXI w. Z
ajrzyj do gabinetu, będziesz miał przyjemną niespodziankę, a w otoczeniu zabłyśniesz lepiej niż przez placki sadzone na blogu.
–
A w ogóle, belfrzexxx, warto ćwiczyć …się w rozumieniu co się czyta, trudy Gospodarza w edukacji belferstwa powinny zostać docenione zrozumieniem o czym jest ten i inne wpisy. Zrób więc Mu niespodziankę trudną do wyobrażenia 😉
Nawet jak bym myślał, że moi klienci to głupki, nie potrafiące docenić mojego towaru, mojej usługi, nigdy bym się do tego publicznie nie przyznał, a na reklamacje wyrażane absencją bym jakoś zareagował, popatrzył co konkurencja robi, że ludzie jej nie omijają. Moje dziecko do jednych nauczycieli chodzi chętnie na lekcje, do innych mniej, do niektórych zupełnie nie lubi. I nie jest to związane z przedmiotem, zależność jest wręcz odwrotna, lubi przedmioty nauczycieli których lubi. Ostatnio znielubił WF mimo, że sport jest jego pasją, każdy sport. O co z WFistą chodzi pytam? Wiesz, on grał w piłkę, ale nawet do III ligi nie doszedł, chyba zazdrości mi sukcesów. Ale coś konkretnego? Zapytał, czy gram w reprezentacji polski, ironicznie. Odpowiedziałem, że wygraliśmy ligę, że gram w reprezentacji Mazowsza, to i do kadry mam szanse. Wyśmiał mnie. Niech poczeka, będzie chciał, żebym w reprezentacji szkoły zagrał, ja się wtedy zaśmieję, powiem, że nie mam czasu.
Ale może to ty mu dałeś do zrozumienia, że marny z niego piłkarz czy coś takiego i tak to się zaczęło? Tato, czy ja jestem głupi? Fakt, raz z nami grał, i mu siatę dwa razy założyłem odpowiada z szelmowskim uśmiechem, ale, jak to mówisz, nie mogłem się powstrzymać. Ale nie musiałeś się przechwalać. Pytał, odpowiadałem, miałem ukrywać gdzie gram. A o III lidze to on ci mówił, nie od kolegów wiem, nikt go nie lubi.
@ parker
Jak się jest na etacie za państwowe, to wygrywa ten, kto głośniej miauczy: „biją”! Tu chwalenie się porażką, niekompetencją czy brakiem przyzwoitości to dowód na krzywdę społeczną, wymagającą odszkodowania.
Przecież Gospodarz opisał już wrogi sabotaż „cyklu nauczania” a teraz „ćwiczenia w polokokcie”, ze strony wyuzdanych uczniów, salwujących się spod czułych objęć przymusowego grona – ucieczką.
A takie ucieczki mogą skończyć się zanikiem dutków i etatów.
Myślę, że subtelne tropienie sabotażystów i dyskrecjonalne wytykanie niewdzięczników w krótkich spodenkach będzie narastać, wraz z zagrożeniem lękiem przed zarazą wolności …od etatów 😉
Przypomniało mi się o chłopcu co z Londynu przyjechał. Czy w polskiej szkole przerabia się jeszcze (na swojski bigos może?) „Pygmaliona”?
Eliza Doolittle mówiła cockneyem. Pewnie z East Endu była. Dzisiaj tam co trzeci londyńczyk jest z Bangladeszu.
Akcent muszą mieć tam wzorowy, raboczyj kłas, jak w XIX wieku, tylko teraz w bangladeskim opakowaniu.
Podobałby się różnym egalitarystom w Polsce, żaden tam Queen’s English, tfu na doga urok.
Polski londyńczyk mógł być z Lewisham. To rzut beretem przez Tamizę od Elizy. No, tam to już pięknie mówią. Po lewej po hiszpańsku, po prawej po nepalsku. A pośrodku po polsku.
Dałbym szóstkę a nie czwórkę.
Złośliwa baba.