Uczniowie wędrujący

Rośnie liczba uczniów, którzy nie wytrzymują w klasie całego cyklu nauczania, czyli zwykle trzech lat. Wielu nie wytrzymuje roku, a niektórzy nawet kilku miesięcy. Są też tacy, którzy ledwo zmienili klasę, a już myślą o następnym przeniesieniu. Jedni odchodzą, inni przychodzą. Nie mam żadnej pewności, czy jutro trafię na tych samych uczniów, czy na całkiem nowych.

Szkole ani się nie opłaca ucznia tracić (chyba że łobuz), ani przyjmować (nigdy nie wiadomo, kto przychodzi). Stagnacja jest ideałem, do którego dążymy. Dawniej ruchu w narodzie uczniowskim nie było żadnego, od wielkiego dzwonu ktoś przychodził albo odchodził, a teraz non stop tracimy i pozyskujemy uczniów. Jeśli tak dalej pójdzie, to właściwie każdego trzeba będzie traktować jako nabytek chwilowy.

Wielu chciałoby zmienić szkołę, przyjść do nas bądź od nas wyjść, ale trafiają na opór rodziców. Starzy jeszcze nie rozumieją, że to nowy trend. Dostało dziecko jedynkę z pracy klasowej, no to czas najwyższy zmienić szkołę. Zostało skrytykowane przez nauczyciela, czyli czas się zbierać i szukać szczęścia dalej. Jak tylko starsze pokolenie oswoi się z nową modą, zrobi się naprawdę ciekawie. Powstaną nowe zasady rekrutacji, zapisywanie się do szkoły na chwilówkę, np. cykl paru lekcji, a potem się zobaczy. Tylko nauczyciele wciąż ci sami, bo w tym gronie ruchu prawie nie ma.