Szkolenia z zagrożeń terrorystycznych
Niektóre szkoły zdążyły przed końcem roku, inne będą musiały zrobić to teraz. Ruszyły szkolenia pracowników placówek edukacyjnych z zagrożeń terrorystycznych.
W jednych szkołach ograniczono się do wywieszenia na tablicy ogłoszeń kartki z regulaminem postępowania w razie ataku. W innych rozesłano te wiadomości drogą mailową, a w jeszcze innych zebrano od pracowników podpisy poświadczające, iż wiedzą co i jak. Wychowawcy przeprowadzili lub w najbliższym czasie przeprowadzą pogadanki z uczniami. Także młodzież będzie musiała podpisać, że została przygotowana.
Dokumentacja puchnie, czyli nic nam nie grozi. Starsi pracownicy przypomnieli sobie, że w podobny sposób działano na początku lat 90., kiedy to panowała moda na podkładanie bomb w szkołach. Właściwie żadnych bomb nie podkładano, tylko robiono sobie jaja, dzwoniąc do szkoły i informując, że zaraz wybuchnie. Nigdy nic nie wybuchło, a jaja były (szkołę ewakuowano na kilka godzin, przyjeżdżali chłopcy z psami i szukali bomby).
Dyrektorzy zdobyli wtedy duże doświadczenie w produkowaniu dokumentów poświadczających, że znają się na rzeczy. Wystarczy sięgnąć do archiwum po stare segregatory i powielić gotowe druki.
Tak się robi w szkołach, ponieważ wszyscy liczą, że teraz też nic się nie stanie, najwyżej przepadnie parę lekcji, a żadnego bum nie będzie. Dlatego szkoda pieniędzy na prawdziwe szkolenia. Nie chcę zaczynać roku pesymistycznie, więc nie krytykuję tej metody. Daję też słowo honoru, że przyłożę się do tego, co mi zostanie zaoferowane, np. przeczytam od deski do deski „Zasady postępowania w razie zagrożenia atakiem terrorystycznym”. Koleżankom i kolegom radzę postąpić podobnie. A poza tym życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku.
Komentarze
Sprowadzajcie więcej muzułmanów to będzie tak jak we Francji, Belgii ale tam zamachy robili rdzenni Francuzi.
Ja też życzę, wcale nie poza tym, wszystkim pracownikom szkół publicznych jak najwyższych kompetencji w kwestii etatowego co i jak.
Przecież „prawdziwe szkolenie” co i jak produkują te szkoły trwa ustawicznie, a wynik edukacyjny nie budzi wątpliwości, przynajmniej Gospodarza:
„Szkoły mają … duże doświadczenie w produkowaniu dokumentów: zebrano od pracowników podpisy poświadczające, iż wiedzą co i jak… Dokumentacja puchnie, czyli nic nam nie grozi…”
Co prawda, Gospodarz opokę niezagrożenia widzi nie w tych, co podpisem nieprawdę poświadczają (chyba nie wskutek terroru?), a w tych co te oszustwa gromadzą, ale przecież, jak już tu cytowałem, szkolenia z moralności dla nauczycieli są dopiero w planach.
O ile oszustwa podpisywaczy nadal nie będą zagrażać budżetowi na oświatę, na którym się tym samym uwłaszczają.
Chyba tylko jakiś cywilizacyjny, a nie terrorystyczny zamach na ten system mógłby IM więc zagrozić.
Na to jednak żadna moda się oczywiście nie szykuje.
Idzie kolejny dobry, puchnący portfelami za poświadczeniem, rok!
DoSiego, szkoło!
Wszystkie przepisy i regulaminy oparte są na tragicznych doświadczeniach. Pożar w chicagowskiej szkole Matki Boskiej Anielskiej (od Aniołów?) w 1958 roku przychodzi tu na myśl.
**https://en.wikipedia.org/wiki/Our_Lady_of_the_Angels_School_fire
Kiedyś w szkołach stosowano takie zjeżdżalnie:
**http://blog.modernmechanix.com/pipe-fire-escape-speeds-emptying-of-large-buildings/
Komentatorzy piszą, że w ich gimnazjach jeszcze w latach 80-tych takie mieli.
Tego typu zdjęcia motywują do zmian w przepisach:
**https://en.wikipedia.org/wiki/Fire_Escape_Collapse
Niestety jakiekolwiek sensowne przepisy i regulacje dotyczące postępowania w wypadku ataku terrorystycznego będzie można napisać tylko w wyniku doświadczeń zebranych po fakcie. Chyba, że polscy edukatorzy pofatyguja się i zapytają w tych krajach, w których już takie tragedie się wydarzyły.
To tylko element większej całości, z kraju niezagrożonego terroryzmem, staliśmy się zagrożeni.Polska w ruinie. Wobec zalewu ojczyzny przez muzułmanów, szkoły muszą też w tym uczestniczyć.
Pamiętam szkolenia w PRL, trzeba się pod parapetem położyć i nakryć zeszytem. Emerytowani wojskowi od przysposobienia obronnego będą mieli co robić.
Trzeba dać odpór rewizjonistom z Bonn.
A u mnie (i we wszystkich stołecznych szkołach) pokazano film o zachowaniach w trakcie ataku! Niestety absurdalny bo dostosowany (pewnie ktoś „zerżnął” scenariusz zza oceanu ;-)] do realiów szkoły amerykańskiej, a nie polskiej. Podobnie jak sam zamach, który u nas raczej siekierą czy tasakiem zostanie, z braku dostępu do prawdziwej broni, przeprowadzony, a na filmie napastnicy mieli kałachy… 😉 To już prędzej (to się zdarza!) gaz wybuchnie … 😉 Podobnie próbne alarmy – zawsze nas wyprowadzano w to samo miejsce, a więc wystarczy TAM umieścić ładunek, ten prawdziwy … 😉
Jako wynik edukacyjny szkoły, siłami belfrów wykazany, mozna przyjąć zdolność do publicznego instruowania skutecznych zamachów, jak tu:
„zawsze nas wyprowadzano w to samo miejsce, a więc wystarczy TAM umieścić ładunek, ten prawdziwy … ”
Oczywiście emotikon na końcu oznacza poziom satysfakcji nauczyciela publicznego z takiegoż nauczania.
Te prawdziwe szkolenia dla belfrów, wspominane przez Gospodarza, a o których donosi prasa że są w planie, czyli z moralności, to już musztarda po obiedzie.
Komuś takiemu, co w/w instrukcje zamieszcza, się chyba głowa z d..ą, tak jak noworoczne kac-fajerwerki z uprawianiem zawodu pomyliły.
Ha ha ha – i bum, drodzy wychowawcy.
@belferxxx 1 stycznia o godz. 20:01 246886
” u nas raczej siekierą czy tasakiem zostanie, z braku dostępu do prawdziwej broni, przeprowadzony, a na filmie napastnicy mieli kałachy”
Akurat kałachów w Polsce nie brakuje… Czeczenów też jest trochę, oni mają swoje źródła.
W Magdalence policja też myślała, że „u nas” to inaczej; tasak albo siekiera będzie, a tu miny, granaty i kałachy.
Ponad 40 lat temu Kowalczykowie w Opolu też oczy władzy otwierali.
Zresztą pomyśl, jesteś waadza, co byś zrobił? Nic, a coś się zdarzy, toś winny. Jak nic się nie zdarzy toś w najlepszym wypadku idiota (co chyba sugeruje @Gospodarz, chociaż jak zwykle cholera wie), a w najgorszym – wredny, cyniczny manipulator co nawet strach przed terrorystami wykorzysta do swoich celów. (patrz wpis @parkera).
„Dlatego szkoda pieniędzy na prawdziwe szkolenia.”
Dokładnie tak samo jak wielka, prywatna, kapitalistyczna firma o światowej renomie. Wszystkie alarmy ppoż., chemiczne czy terrorystyczne były udawane, znano ich „losowy” termin, załoga była uprzedzona o konieczności zadbania o zakończenie krytycznych procesów produkcyjnych przed opuszczeniem laboratorium. Nawet powiedziano ludziom aby zdejmowali ochraniacze na buty przed opuszczeniem budynku, bo się na polu pobrudzą, a są bardzo drogie.
Zniechęcano przed korzystaniem z najbliższego wyjścia ppożarowego, bo miało zdezelowane czujniki i potem strażnicy narzekali, że się nie domyka i że im się czerwone lampki świecą. Jakby te drzwi na dwór były nadal otwarte, dawno po alarmie.
Wobec tego załoga defilowała przez cały „ogarnięty ogniem” budynek do drugiego wyjścia.
Tylko głupiec się nie boi, ale czy strach jest oznaką mądrości?
@zza kałuży
Broń to tylko jeden z elementów. Ten film zakładał, że w klasie można się zamknąć (skutecznie w stosunku do napastnika z bronią maszynową!) i że w ciągu dnia lekcyjnego nie wiadomo w której sali są zajęcia. W polskiej szkole zajęcia są praktycznie we wszystkich salach, a drzwi można wywalić mocnym kopniakiem, nie mówiąc o rozwaleniu zamka krótką serią czy strzelaniu przez drzwi… 😉
W Magdalence był weteran specnazu (policja powinna wiedzieć co potrafi, bo o jego przeszłości wiedziała!). Oczywiście polskie podziemie kryminalne ma broń maszynową, ale świr, który idzie do szkoły zabijać tak łatwo jej nie zdobędzie … 😉
Żelaznym punktem szkolenia BHP w laboratorium półprzewodnikowym są zasady obchodzenia się z kwasem fluorowodorowym. Bez zapachu, bez koloru, od wody nie odróżnisz. Nawet jak dłoń do niego wsadzisz to nie poczujesz, bo kwas jest słaby i nie sparzy. Jak przegapisz i upłynie trochę czasu, tak godzina-dwie, zaczyna cię straszliwie boleć. W zależności od szybkości dotarcia do szpitala i to takiego który umie postępować z takimi przypadkami (oraz będzie wiedział, że to ten kwas) możesz mieć tę dłoń „z głowy”.
Setki razy, bo na każdym comiesięcznym szkoleniu BHP zakładowa pielęgniarka powtarzała obowiązkowe szkolenie ostrzegające o tym kwasie i robiła test, który podpisywało się swoim nazwiskiem i który szedł do twoich „papierów”.
Podczas tego szkolenia powtarzano nam, że najbliższy szpital jest powiadomiony o naszych chemikalich i specjalnie dla nas przeszkolił personel i zakupił wszelkie neutralizujące i leczące medykamenty.
Kiedyś na takim szkoleniu zaproponowałem aby bez uprzedzenia pojechać do tego szpitala z „ofiarą, która miała kontakt z HF” i zobaczyć jak w rzeczywistości wygląda przygotowanie tego szpitala.
Z szefową miałem rozmowę. Bo szefowej łeb zmył wiceprezydent naszego oddziału. Pielęgniarka napisała emaila po swojej służbowej linii o moich pomysłach wygłaszanych publicznie na zebraniu.
Co miało znaczyć: można nic nie robić i można histerycznie panikować. Ja sugerowałem (chyba?) coś pośredniego, ale i tak okazało się, że własna inicjatywa w zakresie bezpieczeństwa nie była mile widziana.
Dostawca KOH, którego zużywaliśmy całą masę zaproponował instalację u nas zamkniętego sytemu automatycznej dostawy. Zbiorniki na dworze, poza budynkiem, uzupełniane świeżym KOH przez dostawcę. Rury do naszych maszyn. My mieliśmy zrobić te rury a oni resztę.
Szefostwo nie wyraziło zgody, bo koszty.
Parę lat potem jeden z pracowników opróżniając zużyty KOH (jak zwykle ręcznie, tradycyjnie) pomylił się, z czymśtam wymieszał i nad zakładem uniosła się chmura żrącego i trującego gazu.
Helikopter lokalnej telewizji filmował ileśtam jednostek straży pożarnej, które wezwano do tego wypadku.
Myślicie, że to coś zmieniło? Ależ skądże.
Szkolenia BHP zaliczyć, papiery podpisać, każdy ma przecież swoje prywatne życie.
Najwyżej tak jak w Ameryce, przez pół wieku ludzie będą się do łez rozczulać patrząc na wstrząsające zdjęcie strażaka z chłopcem na rękach…
Coraz bardziej zbliżamy się do swoistego wzorca z Sevres – totalitaryzmu żydowskiego w USA… [Dalej usunąłem z powodu obsesji wprowadzania wątku żydowskiego tam, gdzie go nie ma. Proszę trzymać się tematu dyskusji – Gospodarz]
Panie Gospodarzu Szanowny, przykro mi to pisać, ale możesz pan mieć obsesję usuwania merytorycznych wpisów; proszę się temu przyjrzeć, bo wygląda na mechanizm chorobliwej autocenzury wprost z George’a Orwella z obawy przed myślozbrodnią, zakazującą Panu nawet pomyśleć, nie mówiąc już o użyciu słowa „żyd” w poejoratywnym kontekście, choćby i wobec Kuby Rozpruwacza, czy Lloyda Blankfeina. Jako pedagog tak powinien Pan za tak mieć, a nie za nie, bez światłocienia. I cykora.