Komu zależy na polonezie?

Bardzo ryzykowną decyzję podjął nauczyciel przygotowujący uczniów do zatańczenia poloneza na studniówce. Wymyślił, że próba odbędzie się po lekcjach. Może gdyby to było tango, ktoś by został. Nikt jednak nie poświęci prywatnego czasu na naukę tańca, który wykonuje się wyłącznie z powodu widzimisię nauczycieli.

Uczniowie chodzą na próby z wyraźną niechęcią. Niechęć wzrasta, gdy próby odbywają się na lekcjach mniej ważnych przedmiotów, np. religii, etyce, wychowaniu fizycznym. Po lekcjach nie wchodzi w ogóle w grę. Motywacja jest większa, gdy uda się urwać z matematyki albo języka polskiego. Dzisiaj byłem świadkiem, jak powiadamiano uczniów, że próbę przełożono na lekcję matematyki. Klasa wiwatowała z radości.

Trudno chyba o lepszy przykład umiejętności, którą uczniowie odbierają jako nikomu do niczego niepotrzebną. Tak właśnie postrzegany jest polonez. Młodzież jest przekonana, iż uczy się tego tańca nie dla siebie, lecz dla belfrów. Skoro więc musi tą nauką zaspokajać potrzeby nauczycieli, niech przynajmniej za to zapłacą darowaniem paru lekcji.

Rozumiem postawę wychowanków, dlatego nie protestuję, gdy przepada mi kolejny polski. Zresztą na miejscu młodzieży zażądałbym dużo większej zapłaty. Skoro dyrekcja szkoły chce, aby uczniowie tańczyli poloneza, musi płacić. Co tam parę lekcji polskiego czy matematyki! A czemu nie cały wolny tydzień albo nawet dwa wyłącznie na próby?