Rodzice pytają
Rodzice narzekają, że nauczyciele nie odpowiadają na pytania zadawane poprzez dziennik elektroniczny. Pedagodzy nie chcą czy nie potrafią korespondować w ten sposób?
Od kilku dni nie ma mnie w pracy. Zalewa mnie fala korespondencji. Jakiś rodzic w piątek o 22.00 pyta, co ma dziecko zadane na poniedziałek. Co powinienem zrobić? Zapewne odpowiedzieć, ale kiedy? Czy w weekend?
Jakiś czas temu szukałem samochodu. Po długiej negocjacji zaproponowałem sprzedawcy, aby przemyślał moją propozycję i dał mi odpowiedź jeszcze dzisiaj późnym wieczorem. Odpowiedział grzecznie, że pracuje do 18.00 i odpowiedź da jutro. Szczęka mi opadła.
Rodzice się złoszczą i zapewne niektórzy mają powód. Jednak część z nich powinna się zastanowić, czy pytanie, które zadają nauczycielowi, nie należy raczej skierować do kolegi czy koleżanki ucznia. A jeśli już koniecznie nauczycielowi, to proszę liczyć się z tym, że nauczyciel nie pracuje 24/7, lecz 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodni. Na pytanie zadane w piątkowy wieczór odpowiedź przyjdzie dopiero w poniedziałek. Wszelkie pretensje proszę kierować do mojej żony i dziecka.
Komentarze
Rodzic w liceum pyta o lekcje ucznia? Może jeszcze go do szkoły odprowadza?
Co jest zadane to się chyba kolegów pyta, nie nauczyciela, śmiechem bym zabił na Pana miejscu.
Pytanie raczej powinno brzmieć czy nauczyciel ma prawo odbierać służbowe maile na prywatnym sprzęcie? Nie sądzę aby szkoła dała komputery w prywatne użytkowanie. Wydaje się, że adres mailowy podany na stronie szkoły jest adresem do krespondencji służbowej w godzinach pracy.Pytanie następne to czy nauczyciel ma być dyspozycyjny całą dobę?
@parker
Coraz więcej jest rodziców, którzy żyją życiem ucznia liceum bardziej wręcz niż on sam – oni by chcieli SMS o każdej ocenie wpisanej do dziennika natychmiast po wpisaniu … 😉 Mało tego, coraz więcej takich na „wyższych uczelniach”!!!
@Gospodarz
Niewielu ludzi śledzi na bieżąco swoje skrzynki mailowe, więc i nauczyciel nie ma takiego obowiązku. Owszem przyjdzie do szkoły, odpali, jak ma gdzie, Librusa i wtedy owszem, można odpowiadać. A łącza internetowe w komórce, to on sam opłaca, więc … 😉
Gospodarz informuje o pytaniach rodziców do nauczycieli. A ja chciałbym zasygnalizować pytania stawiane przez młodzież dotyczące ludzi, którzy powinni być wzorami. Oto niektóre rozbijające tok lekcji polskiego, czego nie żałuję” Co ja sądzę o pijanej wiceminister sprawiedliwości, o dialogach polityków nagranych w warszawskiej restauracji, o panu Kamińskim skazanym nieprawomocnym wyrokiem sądu, a uhonorowanym miejscem w partii głoszącej szczytne hasła, o nauczycielu fizyki tworzącym, jego zdaniem, zadanie zaciekawiające młodzież motywem uchodzców….
Na bym dzieciom puścił ministrę oświaty jak z łysolami i emerytami od Ojca Tadeo rozbija czytanie Golgota piknik.
Nie tylko rodzice pytają, bo także czytelnicy, widzowie i słuchacze, pytają mianowicie: kto zamordował wczoraj tych ludzi Paryżu? Jednak nikt nie odpowiada, ani nauczyciele, ani dziennikarze, ani dyżurne „autory” z telewizora, ani nawet ten łysy, co w książce Frondy o operacji MOST chwalił się czytelnikom, iż będąc polskim oficerem przeszedł wówczas pod komendę Izraela. I pewnie tak już zostało…
Niektórzy za to wiwatują. Jak brat po sąsiedzku. Vive la France! – krzyczy. Trudno się dziwić, taki standard, wiwaty towarzyszyły także tym, z tego słynnego vana, zaparkowanego wówczas od strony New Jersey, z widokiem na WTC. Wiwatowali, cieszyli się, skakali z radości, kiedy zburzone wieże WTC sypały się w proch. Złapali ich, ale wnet wypuścili, od razu do Izraela, o ile dobrze pamiętam.
Skoro nikt nie odpowiada i ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a wkoło medialna kakofonia z wybijającym się evergreenem „Allah akbar”, to może spróbuję, na miarę mojego skromnego pojmowania współczesnej geopolityki. Otóż, zamordowali ich pewnie ci, którzy spodziewają się odnieść korzyść, w myśl zasady „cui bono?”, a beneficjentem terrorystycznego mordu nie może być nikt normalny, musi być stuknięty i wierzyć, iż morduje od siebie gorszych, nie ludzi nawet, lecz istoty bydlęce, dla których z mlekiem matki wyssał talmudyczną pogardę. Jakaż to korzyść? Po pierwsze totalny zamordyzm w stylu żydowskiej – jak twierdzi noblista A. Sołżenicyn – Czerezwyczajki Salomona Rufina, ułatwiający totalne kontrolowanie większości przez minimalny margines sensu stricto. Po drugie, możliwość zawarcia koalicji USA/Izrael/UK/Francja/Turcja/Arabia Saudyjska + frajerzy (co to nie wykorzystali okazji, żeby siedzieć cicho) w ramach prywatnej armii banksterów NATO, dla obrony terrorystów ISIS, zbrodniarzy i psychopatów obcinających chrześcijanom głowy, których dziesiątkuje teraz słusznie złowrogi Putin. Zatem wszystkie drogi prowadzą nie do Rzymu, czy Watykanu, a w zupełnie w przeciwnym kierunku; nie windą do Nieba, a pionowo w dół, do tych imitatorów z Pisma Świętego, markujących mimikrą prawdziwych żydów, którymi „nie są, lecz kłamią”, a których ojciec został nam przedstawiony przez św. Jana, 8:44 bodajże, do szatanów zjednoczonych. Tak mnie się skromnie wydaje.
Z pewnością samochody sprzedają w soboty. Niedzielna sprzedaż to już w zależności od stanu:
**http://www.autonews.com/article/20150503/RETAIL07/304279869/the-battle-over-sunday-sales
——————
Jak praca chce aby pracownik był dostępny 24/7 to mu o tym mówi w momencie zatrudniania a potem zapewnia do tego narzędzia i sama je opłaca.
Jak wyraźnie tego nie powiedziała a tylko potem zaczyna wciskać pracowe telefony i laptopy oraz oczekuje dostępności 24/7 to pracownik ma pełne prawo ignorować je w czasie wolnym.
Niestety czasami z negatywnymi dla siebie konsekwencjami.
Jak koniunktura jest dobra to pracownik więcej się ceni, ale jak kryzys i zwolnienia to nikt nie jest samobójcą i większość pracowników rozumie, że trzeba zgiąć kark i się dostosować.
Zresztą w wielu globalnych firmach trzeba pracować w dziwnych godzinach bo biznes obejmuje różne strefy czasowe.
——————
Pomysły m.in. dla nauczycieli:
1. Google Voice
2. Remind
3. Celly
Nier mam pojęcia czy działają w Polsce.
@zza kałuży
Brak koniunktury od (przynajmniej!) 1945 r.! Z całym szacunkiem, ale pracą nauczyciela rządzą inne niż w firmie mechanizmy (nieraz chciałoby się powiedzieć – niestety).
W sytuacjach, kiedy do szkolnictwa zaczyna się stosować politykę firmy, szkoła pada. Na głowę.
Problem będzie dopiero, jak rodzice nie będą mieli kiedy napisać za swe dzieci matury
Zniknie ten bełkot? Antysemicko antymuzułmański? W autobusie słyszałem endeków wielbiących Piłsudskiego. To nie są poglądy, to skrajny debilizm.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się zgadzać z parker. Musi zniknąć. Tak trudno znaleźć w komentarzach inny język, nie nienawistny bełkot.
@Kaja 14 listopada o godz. 18:40 246263
„pracą nauczyciela rządzą inne niż w firmie mechanizmy (nieraz chciałoby się powiedzieć – niestety).”
+
„kiedy do szkolnictwa zaczyna się stosować politykę firmy, szkoła pada. Na głowę.”
=
???
@zza_kałuży
„wciskają pracowe telefony i laptopy” – wiesz, tu nikt nikomu sprzętu nie wciska, w ogóle śmiesznie to brzmi, nauczyciele pracują na prywatnych kompach, komórkach, drukarkach itp. Teoretycznie mogą nie posiadać tych rzeczy w ogóle. Inna też jest sprawa, jak dzwonią „Leć do serwerowni, bo wszystko padło i trzeba natychmiast popodnosić, klienci nam urwą dupę, SLA i takie tam” a inna jak ktoś pisze maila o 22 w piątek „Pietrek nie może odczytać, co zapisał w zeszycie pod nagłówkiem Zadanie domowe”. Ja bym, jeśli w ogóle, odpisał na takiego maila w niedzielę po południu. To nie jest ten typ biznesu. Poz tym, jak szkoła ma kontakty z inną na drugiej półkuli, to nikt się wtedy o telefon z np. Kanady o 22 nie obraża. Chodzi o co innego – ludzie przez niedbalstwo i dupowatość nie szanują czasu innych.
@dealerzy samochodów
Może i pracują nawet w niedzielę (ten do którego czasem jeżdżę to tylko w sobotę do 14) ale nie w nocy.
Aha, dostając służbową komórkę otrzymałem również listę osób, które mogą ściągnąć mnie do pracy. Nie było na niej rodziców szeregowych pracowników. Nie dlatego że to taki luzik u mnie – dlatego że przychodzenie do pracy poza ustalonymi godzinami rodzi konieczność zapłacenia nadgodzin. Więc nadgodziny obejmują tylko to, czego nie da się albo nie wolno robić w godzinach pracy.
@divak2 14 listopada o godz. 23:28 246271
„przychodzenie do pracy poza ustalonymi godzinami rodzi konieczność zapłacenia nadgodzin.”
W USA pracownicy „exempt” (zasadniczo wyłączeni z prawa do nadgodzin) są właśnie wyłączeni spod tego prawa. Czyli większość „white collars”. Ich szef może wezwać kiedy chce i na ile chce i grosza nie zapłaci. 40-godzinny tydzień pracy jest miłą teorią. Jak ci się nie podoba – szukaj sobie nowej pracy. Nadgodziny należą się jak psu kość pracownikom non-exempt, czyli technikom i robotnikom ale też tylko wtedy, gdy przekroczone jest owe 40 godzin w tygodniu pracy. 12 godzin pracy w poniedziałek wcale nie daje uprawnień do nadgodzin, jeżeli w piątek poślą cię do domu po 4 godzinach pracy.
Lekarze na stażu pracują po 100 i więcej godzin i należy to tam do zwyczaju, czegoś w rodzaju wojskowego obozu dla rekrutów, aby lekarzom-stażystom jak najwięcej dać w kość. W prasie pojawiają się co jakiś czas artykuły o 110 a nawet 120 godzinnych tygodniach pracy, artykuły alarmujące o bezsensownym ryzykowaniu zdrowiem pacjentów leczonych przez nieprzytomnego lekarza.
Starsi lekarze są zdania, że skoro ja wytrzymałem to dlaczego młody ma mieć lżej? Taka lekarska fala.
@zza kałuży
Zazwyczaj na własne życzenie. Chyba że masz ogromnego pecha.
Felietonik wskazuje, że niektórym belfrom przydałby się kurs w zakresie kompetencji komunikacyjnych zwłaszcza tych nowocześniejszych.
Jeśli narzędzie komunikacyjne pozwala na zadawanie pytań przez całą dobę, to jest po pierwsze bardzo dobrze i raczej standardowe, ale po drugie nie oznacza obowiązku odpowiadania natychmiast przez 24/7 i nie sądzę, aby zadający tak pytania tego oczekiwali. Pytania wchodzą do kolejki pytań i powinny być w normalnych godzinach w jakimś przyzwoitym dla danego pytania czasie opracowywane.
Jeśli są co do tego jakieś wątpliwości, to należy już w narzędziu, na przykład na formularzu pytania nanieść podstawowe informacje o zasadach procedur komunikacyjnych.
A gdy się idzie na urlop lub z innych powodów ma się większą przerwę, to koniecznie należy wskazać, lub przekierować kanał komunikacyjny na swojego zastępcę (kolegę, dyrektora), bo nieładnie jest przerywać komunikacyjne kanały prywatnymi lub organizacyjnymi względami.
To są standardy stosowane powszechnie od lat i jak widać handlarze w autosalonach nie mają z tym większego problemu. Więc dlaczego taki problem mają jeszcze belfrowie? Na przykład pisanie tutaj na forum Polityki „Na pytanie zadane w piątkowy wieczór odpowiedź przyjdzie dopiero w poniedziałek.” jest klasycznym przykładem nieumiejętnego dobierania kanałów informacyjnych. Tutaj ta wskazówka jest niewiele warta i w sumie do nikogo skierowana. Natomiast grzecznie sformułowana (bez tych pretensji i odniesień do żony) byłaby idealnie uplasowana na formularzu elektronicznego dziennika w formie czytelnej informacji dla zadającego pytania.
@snakeinweb
Standardy salonów samochodowych nie dotarły do belfrów choćby z tego powodu, że nie mają służbowych smartfonów/laptopów z opłaconym przez pracodawcę dostępem do internetu. Jeśli mają to swoje i za swoje! Mogę odebrać od rodzica z klasy wychowawczej telefon czy SMS-a z jakąś naprawdę ważną sprawą na swoich prywatnych urządzeniach, ale nie widzę powodu by to była stała praktyka … 😉 Na maile rodziców mam prawo odpowiadać wyłącznie ze służbowego sprzętu i wtedy kiedy jest dostępny … 😉
@snakeinweb
Ty zobacz najpierw jak ten Librus działa i jakie możliwości komunikacyjne ma szeregowy użytkownik (w tym nauczyciel), a potem się zacznij mądrzyć … 😉 Tam do maila nawet tekstowego załącznika nie można podpiąć ani nic do maila wkleić, a co dopiero stały komunikat z odpowiedzią zainstalować czy coś podobnego … 😉
@belferxxx
Faktycznie nie wiem co tej ten Librus, ale z ciekawości zapytam, czy używanie tego nie wiadomo coś z nie wiadomo czymś nie widomo do czego jest dla belfrów obowiązkowe? Ja z techniką jestem trochę obcykany, ale z nauczycielstwem to jestem trochę tradycjonalisty i nie mam pojęcia po co nauczycielowi służbowe smartfony, laptopy i Librusy? Pomijam tu sferę edukcaji z zakresu e-Learning i kusrów korespondencyjnych. Tam media mogą mieć dużo większe znaczenie. Ale w normalnej szkole? Po co to. Dzieci są na żywo, rodzice bardzo blisko.
Pytam serio. Jak cel, jaką funkcję praktyczną ma ten Libre?
@snakeinweb 15 listopada o godz. 18:13 246278
„czy używanie tego nie wiadomo coś z nie wiadomo czymś nie widomo do czego jest dla belfrów obowiązkowe?”
„po co nauczycielowi służbowe smartfony, laptopy i Librusy?”
„Ale w normalnej szkole? Po co to.”
—————————————————-
Popieram.
Normalna szkoła powinna normalnie uczyć.
Z techniką każdy się obcyka sam.
@snakeinweb
1.Librus to „dziennik elektroniczny” z różnymi funkcjami, w tym komunikacyjną na linii rodzic -nauczyciel i vice versa.
2.Najpierw twierdzisz, że nauczyciele się nie znają >Felietonik wskazuje, że niektórym belfrom przydałby się kurs w zakresie kompetencji komunikacyjnych zwłaszcza tych nowocześniejszych.<, a potem piszesz, że to i tak niepotrzebne … 😉
To nie FB, lajka nie można dać. Brawo za http://chetkowski.blog.polityka.pl/2015/11/14/rodzice-pytaja/#comment-246275
Nie daj się wciągać w dywagacje celowe. Trzeba by dię zgidzić najpierw, że celem szkoły jest przekazywanie wiedzy i umiejętności. Z naciskiem na umiejętności.
A co do tego zgody nie ma. Nawet są opinie, nie wprost, że celem jest wynik egzaminu. Nie odosobniona jest również opinia, że zatrudnienie jest celem, pośrednim, wszak mamy do czynienia z inteligencją.
@zza kałuży
Szkoła to nie jest firma, a naginanie firmowej polityki do sposobu funkcjonowania szkół jest moim zdaniem absurdalne.
Oto przykład: pracownik (nauczyciel) współpracuje z klientami (nazwijmy ich głównymi – to uczniowie), ale właściwie za każdym klientem głównym stoi dwóch innych (rodzice), których oczekiwania są często przeciwne do oczekiwań klienta głównego.
Klasyczny przykład to szkolne wycieczki. Za każdym razem na zebraniu przedwycieczkowym rodzice zarzucają mnie propozycjami, do jakiego to muzeum jeszcze nie pójść i jakich to ambitnych miejsc nie zobaczyć. Natomiast ich dzieci na wycieczce najchętniej na całe dnie by się urwały, siedziały w lokalach do 3. rano i wstawały w południe. Oczywiście zazwyczaj jest tak, że nawet jak im się da czas wolny, to potem spotykasz ich pod jakimś płotem na krawężniku, bo nie wiedzą, gdzie pójść i co z tym wolnym czasem zrobić. No więc jak spełnisz życzenia rodziców, to wycieczka będzie beznadziejna (uwierz mi, rodzice mają czasem naprawdę niezwykłe pomysły…), a jak życzenia uczniów, to ich potem będziesz szukać na policji albo w izbie wytrzeźwień, a w niedalekiej przyszłości ryzykujesz stratę pracy.
I kogo tu zadowolić, zza kałuży, masz jakiś pomysł? 🙂
zza kałuży 14 listopada o godz. 23:48
Piszesz „szef może wezwać”. Tak, mnie też może (zdarza się parę razy w roku). Ale to jest SZEF, a nie rodzic najbardziej nierozgarniętego robola w zakładzie. Dla gospodarza szefem jest dyrektor szkoły, a nie rodzic jakiegoś ciapowatego ucznia, gwoli jasności.
@belferxxx
Kompetencje komunikacyjne nie powinny być mylone z użytkowaniem narzędzi elektronicznych, chociaż umiejętność korzystania z drugich jest częścią pierwszego. One są uniwersalne a narzędzia to tylko narzędzia. Na list papierowy czy na elektroniczny nie muszę odpowiadać natychmiast i nikt nie ma prawa tego oczekiwać. O nieobecnościach i zastępstwach należy informować czy to z elektroniką czy bez elektroniki.
O Librusie sobie trochę wygooglałem i na tej podstawi sobie wydedukowałem, że jak się tego używa, to ma to sens tylko w trybie obowiązkowym dla całych klas czy nawet szkół. A jeśli jest obowiązkowe, to szkoła musi dostarczyć narzędzia do ich używania, więc trochę nie rozumiem tego modelu z prywatnymi urządzeniami. Poza tym taki dziennik zawiera dane nadzwyczaj wrażliwe i chronione, więc teoretycznie dane (jak i narzędzia) nie powinny opuszczać w sposób niekontrolowany szkół. Jest to wprawdzie aplikacja internetowa i takie rzeczy muszą być ustalone organizacyjnie. Nie chcę w to wchodzić głębiej, bo to nie moja sprawa, ale mimo to dywagacje Autora wątku wydają mi się bardzo dziwne. Nic nie może zmuszać nauczyciela do pracy poza godzinami pracy. Problemem jest tutaj raczej zarządzanie czasem i kanałami informacyjnymi samego nauczyciela. Jakby nie wścibiał nosa do dziennika poza czasem pracy, to nie byłoby żadnego problemu. A jak wścibia to ma stworzony przez siebie samego problem.
@snakeinweb
> Jakby nie wścibiał nosa do dziennika poza czasem pracy, to nie byłoby żadnego problemu. A jak wścibia to ma stworzony przez siebie samego problem.<
A teraz to już pełna zgoda … 😉
Poplątanie z pomieszaniem.
„rodzic rodzic najbardziej nierozgarniętego robola w zakładzie”
… też już tu o tym pisałem, po raz dziesiąty ten sam wniosek – blog o szkole a sam się nie uczy. Taka jego uroda.
Po raz enty międli się te same „trudności”. Jak szkoła tabliczki glinowe zostawiła w spokoju pojęcia nie mam! Przecież to tylko parę tysięcy lat?!
Ale ad rem. Nie „rodzic” ale powiedzmy, że brygadzista robola. Robol wsadził łapę do jakiegoś chemikalium. Brygadzista zapamiętał, że x lat wcześniej to ja meblowałem ten kąt w laboratorium. Wobec tego w środku nocy z soboty na niedzielę telefon do mnie „co robić?”
-Łapę do zlewu pod zimną wodę na 15 minut a w tym czasie dzwoń po pogotowie, co zrobić…
Ani „robol” ani „brygadzista” nie pracowali w tym samym dziale co ja. Żadna podległość ani zależność służbowa.
No ale przecież nie poślesz tego telefonu do poczty głosowej aby zaczekał do poniedziałku, prawda?
Wyobrażam sobie, że rodzice za często nie kontaktują się z nauczycielami. Przynajmniej kiedyś tak było, że np. ojca ucznia w szkole nigdy nie było a i rzadko która matka na ochotnika sama się wpychała. Rodzice jak już dzwonią czy piszą to (znowu zgaduję) mają ważne powody. Skoro nauczyciel podał kontakt do siebie to zapewne też wyjaśnił sposób, w jaki chciałby aby się z nim kontaktowano i opisał swoje komunikacyjne zwyczaje.
Zawsze zdarzy się jakiś przypadek nadgorliwca albo inteligentnego inaczej, który nadużyje zaufania, rozepcha się łokciami itp. Wątpię, aby takich osobników była większość. Gospodarz zapewne „sygnalizuje problem i uczula” w taki sam sposób, w jaki PełO oraz dzieła przy nim powstałe uparło się leczyć naród z antysemityzmu, homofobii, dżenderyzmu itp.
Całe szczęście, że tutaj na jednym wpisie się skończy.
W tzw. rzeczywistości IIIRP pani Holland zaraz nakręciłaby film opisujący gehennę nauczyciela zaszczutego telefonami od złoszczących się rodziców. Oskar murowany.
Kiedy ZNP zorganizował demonstrację pod Sejmem żądając wyposażenia nauczycieli w nowoczesne środki techniczne?
Kiedy zorganizował akcję edukującą tzw. społeczeństwo co do braków szkoły w tym zakresie?
Że nauczyciele muszą prywatnym sprzętem na swój koszt się ratować?
No ale wtedy te godziny pracy nauczycieli zaraz by przypomniano… krzycząc, że jak domagają się korporacyjnych warunków pracy to niech pracują w korporacyjnych godzinach. Prędzej czy później ten temat musi się roztrzygnąć. Me thinks.
@zza_kaluzy
wsadzanie do chemilkaliów
To jest jedna przypadek zagrażający zdrowiu, potencjalnie przynajmniej, nieprawdaż? A co zrobiłby brygadzista jakbyś z dowolnego powodu nie odebrał?
godziny pracy
Jakbyś nie urywał się z budy przed czasem, to byś wiedział, że zajęcia w szkołach odbywają się nawet w godzinach 7.30-18 (jak jest za mało sal albo szkoła pracuje na dwie zmiany) i niektórzy nauczyciele mają te 10 godzin ciurkiem, no może z jednym okienkiem, w zależności od tego co da się wyczarować w planie lekcji. Po drugie co ma robić w szkole nauczyciel, który akurat nie ma lekcji, a nie ma miejsca gdzie mógłby usiąść i robić robotę, którą normalnie zabiera do domu? Ile by trzeba szkół przebudować? Przecież trzeba by zarezerwować dodatkową salę z wyposażeniem biurowym na potrzeby nauczycieli. Które to wyposażenie trzeba by najpierw kupić. No i mogłoby się okazać że trzeba nadgodziny płacić i limity drukowania podwyższyć, po przyjęciu korporacyjnych godzin pracy.
Po trzecie nie mów „Nauczyciele”, bo są różni. Jedni łykną bez problemu te 10 godzin, a inni zrobią awanturę, że mają zajęcia na 7.30 rano „bo oni tak wcześnie nie wstaną”.
@divak2 16 listopada o godz. 10:30 246288
„A co zrobiłby brygadzista jakbyś z dowolnego powodu nie odebrał?”
Przypomniałby sobie po co 12 razy w roku spotyka się na ogólnowydziałowym zebraniu z zakładową pielęgniarką, co ona mu pokazuje na prezentacjach 12 razy w roku, z czego zdaje testy 4 razy w roku, co robił podczas ostatniego zakładowego alarmu, kiedy praktycznie ćwiczono reakcję na pożar lub wypadek/skażenie chemiczne, porażenie elektryczne czy oparzenie.
„Przecież trzeba by zarezerwować dodatkową salę z wyposażeniem biurowym na potrzeby nauczycieli. Które to wyposażenie trzeba by najpierw kupić. No i mogłoby się okazać że trzeba nadgodziny płacić i limity drukowania podwyższyć, po przyjęciu korporacyjnych godzin pracy.”
Oczywiście, że tak. W Polsce wybudowano pieprzone stadiony za miliardy. To była decyzja polityczna a nie żadna konieczność.
Wydaje się i będzie się wydawało setki miliardów na wymyśloną i wyprodukowaną przez kogoś innego broń.
Wymagając od nauczycieli pracy na prywatnym sprzęcie w partyzanckich warunkach.
To jest nienormalne.