Szkoła ruszyła, ale bardzo powoli
Jedne szkoły są gotowe do pracy równo z pierwszym dzwonkiem. Inne dopiero na początku września zbierają się do kupy i próbują ruszyć z robotą.
Rodzice przychodzą i sprawdzają, co już działa. Najbardziej czułe punkty to biblioteka i stołówka. Kiedy uczniowie będą mogli wypożyczyć książki? Dlaczego nie dzisiaj? Kiedy stołówka zacznie wydawać ciepłe posiłki? Dlaczego dopiero za tydzień? Kiedy ruszą koła zainteresowań? Kiedy zacznie działać szkolna sieć wi-fi? Czy jest czysto w pracowniach?
Nie ja zadaję te pytania, tylko mnie pytają znajomi. To ja muszę wyjaśniać, dlaczego coś nie jest gotowe na czas. Tłumaczę siebie i innych. W szkołach jest różnie. Niektórym można by dać medal za idealne przygotowanie, inne zaś zdumiewają nonszalancją. Każda placówka ma swoje wytłumaczenie i ja to rozumiem, bo sam też nie ze wszystkim zdążyłem na czas. Chyba to nie jest wielki problem, że pełną parą zacznę pracować od poniedziałku?
Niestety, rodzice patrzą na to inaczej. Oceniają początek roku szkolnego przez pryzmat wakacji. Ludziom wydaje się, że jak nauczyciele mają dwa miesiące wolnego, to powinni absolutnie ze wszystkim być gotowi już 1 września. Komu jak komu, ale belfrom nie wypada nie dotrzymać terminu.
Komentarze
A tak przy okazji to z tymi stołówkami może być ciekawie. Sejm opanowała polityczna ekoporawność polityczna pod nazwą walka z otyłością dzieci. Precz z jedzeniem śmieciowym!!! I wylano dziecko z kąpielą. Słodzenie miodem i tym podobne bzdury zapanują w szkołach.
Szkolna sieć wifi? Może jeszcze palarnie dla pełnoletnich uczniów?
Nie będzie sklepików . W moje szkole już był z tym problem w ubiegłym roku . Odmawiało 2 kolejnych ajentów po 1 mc. działalności, zgodził się trzeci ale warunkowo do czasu opublikowania rozporządzenia co mu wolno . Dziś Oświadczył że rezygnuje bo nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia na prowadzenie działalności wedle wytycznych ministerstwa .
Gdy próbowano już wy ubiegłym roku zastępować tzw. jedzenie śmieciowe żytnim pieczywem z szynką i sałatą oraz chipsami z jabłek natychmiast siadał obrót. Jest 100m do sklepu w którym można kupić wszystko łącznie z tanimi kanapkami o Coli i chipsach nie wspominając . To się po prostu nie uda , potrzebna jest edukacja od kołyski po emeryturę a dopiera później zakazy.
Znajoma lekarka opowiadała jak to udało jej się z trudem wyprowadzić kilkoro przedszkolaków z alergii.
Trafiły do szkoły, gdzie prowadzono akcje „zdrowie czeka w szklance mleka ” – wszystkie dzieciaki po paru miesiącach wróciły do niej z powrotem z alergią.
A co do sklepików szkolnych – albo biznes dla ajenta albo zdrowie naszych dzieci ( wnuków ) – wybierać.
lukasso możesz się nie dziwić, znam szkoły, w których są takowe, ale wiem też, że na przerwach, kiedy towarzystwo wyciąga srajfony i galaksy, sieć pada jak stara pończocha.
Znowu – wszystko kwestia ustalenia jasnych zasad korzystania z takowej. Sieć wifi bardzo ułatwia pracę nauczycielom pracującym na lekcjach z laptopami, ale nie może być wykorzystywana przez uczniów do oglądania tuby non-stop. Tak, jak się na tym nie znam, na pewno można ustawić ograniczenia dla użytkowników.
Hm, szkoła raczej powinna być przygotowana po wakacjach. Inna sprawa, że z różnych względów można celowo zaplanować rozpoczęcie działalności pewnych działów nieco później. Choćby po to, żeby nie było chaosu pierwszego dnia. W wielu krajach np. pierwsze klasy szkół podstawowych czy średnich rozpoczynają naukę o kilka dni później. To zrozumiałe.
Natomiast zupełnie mnie zaskoczyło, że większość (również moi przedmówcy) tak krytykuje eliminację śmieciowego jedzenia ze szkół. Jasne, że porządnej edukacji w tym zakresie nic nie zastąpi. I powinna ona mieć miejsce w szkole, bo jak widać wielu rodziców nie przykłada do tego wagi. Ale brak słodkości i tłustości w szkolnych sklepikach i automatach nikomu nie zaszkodzi (z wyjątkiem ajentów i finansów szkoły). Zresztą pomysł nie jest nowy. W niemieckich i holenderskich szkołach podstawowych też nie ma śmieciowego jedzenia. W żadnej formie. W ogóle nie ma automatów ani sklepików. Zresztą w niemieckiej szkole moich dzieci był także zakaz przynoszenia słodkości z domu, jak również nabywania w drodze do i ze szkoły. I w ogóle posiadania przy sobie pieniędzy – ponieważ przed szkołą był supermarket, nauczyciele sprawdzali po lekcjach, czy nikt tam nie wstępuje w drodze na przystanek. I jakoś wszyscy żyją. I nie głodują. Dlaczego właściwie niemieccy czy holenderscy rodzice potrafią rano zapakować dzieciom pudełka z jedzeniem i butelki z napojami a polscy nie? Z tego, co pamiętam, nasi rodzice tę umiejętność posiadali. W razie czego mogę poinstruować. Życzę pozytywnego myślenia na progu nowego roku szkolnego!
To niech Pan się cieszy, że nie pracuje Pan z 6-latkami. Tu jeszcze musiałby Pan nauczać zawierania umów z klauzulami drobnym drukiem, zasad leasingu i odpowiedzialności prawnej w przypadku używania cudzej własności. I paru innych zawiłości prawnych. Bo dzisiaj elementarz przestał być narzędziem pracy ucznia, który każde dziecko traktuje jak mu wypada z możliwością zaznaczania, rysowania i podkreślania. Nie, dzisiaj elementarz to w PL święta własność prywatna państwa, użyczona do tymczasowego użytku na (pewnie) ogólnoprawnych zasadach leasingu czy podobnego bełkotu. A młody człowiek niech się od najmniejszej małości uczy, że państwo to nie ja tylko właściciel wszystkiego, który łaskawie ze swojego świerć-niebiańskiego tronu pozwala na udział w korzystaniu z niesłychanego państwowego dobra.
A ty bachorze zamknij pysk, buzia w ciup i proś na kolankach, żeby nikt nie zauważył, że ci elementarz wpadł do zupy. Ucz się bachorze, że państwo robi ci łaskę dając coś tak świętego i długowiecznego (na 3 lata), gdzie indziej zwykły materiał roboczy, tutaj dobro narodowe. I tak to w polskim wydaniu powstaje naród niewolników uczonych do początku do spoglądania ze swoich kolanek na ten wielki łaskawy aparat państwowy. Dobra szkoła PiS w wydaniu dzisiejszej minister PO. Czyli RAZEM kopiemy maluczkich.
Dziwne, że żaden psychołopatolog nie przeanalizował, jakich negatywny wpływ na umysłowość dziecka ma fakt, że od samego początku nie jest właścicielem swojego najważniejszego narzędzia pracy i musi bez przerwy pytać o prawo do jego używania. Zamiast obywatela powstaje zastrachane indywiduum ciągle zależne także psychicznie od innych.
@totmes72
Słodzenie miodem to akurat bardzo dobry pomysł. Miód jest dużo mniej kaloryczny od cukru, ma świetne warości odżywcze, prowadzone są nawet badania które udowadniają że wspomaga leczenie nowotworów (niestety na razie u myszy ale od czegoś trzeba zacząć).
To jest normalne – uczniowie po wakacjach też potrzebują trochę czasu na rozkręcenie … 😉 I taki naturalny biologiczny rytm warto jest utrzymać …
U nas szkoła ruszyła baaardzo powoli. Zebranie z rodzicami pierwszaków – do których to rodziców się zaliczam – i wpadka za wpadką. Pani nauczycielka nie wie, gdzie oddać karty świetlicowe, a gdzie deklaracje dotyczące posiłków, nie wie, skąd odbiera się dzieci po 17 (do 17 mają świetlicę u siebie w sali) i dokąd je przyprowadzić przed 8 rano (bo o 8 to ona czeka na nie w holu). Praktycznie na żadne pytanie nikt z rodziców nie dostał odpowiedzi. Za to dowiedzieliśmy się, że jutro lekcji nie ma, bo dzieci idą na mszę! I mają nie zabierać swoich nowych plecaków, kredek i czego tam jeszcze, bo przecież w kościele im to niepotrzebne. Dzieci prawie się popłakały, a rodzice zawyli z bezsilnej wściekłości. Gromadnie!
Słucham tych polskich narzekań.A to sedesik za duży, a to sedesik za mały, ato woda za ciepła a to za zimna i patrzę na te biedne dzieci uchoźców, które przebyły taką drogę aby życ, tylko żyć. Proszę wybaczyć ale od dobrobytu w d…ach się przewraca.
A może by Pan Dariusz obejrzał zdjęcia ze swoje gazety pt.Dzieci wracają do szkół i może zastanowi się i porzestanie narzekać. Jesli remont się przedłuzył to też można przeżyć.
Methionine
Oczywiście, ze to świetny pomysł ale miód wsadzony do gorącej herbaty traci swoje właściwości. Miód trzeba też przechowywać w odpowiednich warunkach, bo się szybko zepsuje.
Powiedz, na litość Boską, czemu zakazano wody gazowanej mineralnej? Czemu zakazano białego pieczywa – nie każdy lubi pełnoziarniste? Takich idiotyzmów jest tam więcej. A może należało na początek wywalić chipsy, słodycze i colę, a resztę zostawić? Czekolada, w tym deserowa jest zdrowa i zawiera dużo magnezu. Po za tym szkoły na tym zarabiały, teraz (bo gminy nie dadzą) będą „dobrowolne” składki na różne rzeczy wśród rodziców. Efekt będzie taki, ze dzieciaki kupią to co będą chciały przed szkołą. Moje dzieci lubią chleb z nutellą, co ja uważam za świństwo ale problem jest w tym żeby nie siedzieć przed kompem tylko iśc na dwór z kumplami pograć w gałę. A to już obowiązek rodziców.
Czytając powyższe i podobne kwękania proponuję:
1. Likwidację obowiązku szkolnego. Raz do roku egzaminy walidacyjne określające wiedzę ucznia. Niech go uczą mame z tatą. you tube, facebook itp.
2.Płatne szkoły dla tych, którzy chcą powierzyć edukację pociech nauczycielom.
3. Płatni nauczyciele do edukacji indywidualnej w domu dostępni na portalu ofert nauczycieli.
4. Dla ubogich rodziców- dofinansowanie edukacji.
Nie wszyscy muszą być wykształceni, jednako.
Rodzice wysyłają dzieci w wieku 10 lat i kształcą w podstawówce do 17 r. Ich dzieci- ich kasa- ich problem.
5.Nauczyciele są sprywatyzowani. Płacą im rodzice za pracę, od indywidualnego łepka. Lub właściciele prywatnych szkól.
6.Samorządy oszczędzają na utrzymaniu szkół, dodatkach dla nauczycieli. Wreszcie wkracza e- szkoła i edukacja on-line. Szkoły zamieniamy na domy weselne, hotele.
7. Nauka wraca do sal katechetycznych które MEN utrzymuje. Bez świadectw religijnych nie ma I komunii, bierzmowania, ślubu, katolickiego pogrzebu.
8. MEN traci 50 proc kadr.
do 10.000 rocznie spada liczba przestępstw uczniów /ze średniej 30 tys/
uzupełnienie. Do sal katechetycznych wraca nauka religii, rzecz jasna.
I ważny efekt. Śmiertelne wypadki dzieci w szkołach spadają do poziomu śmiertelnych wypadków w polskim górnictwie. W szkołach uczniów ginie zdecydowanie więcej.