Większe pensje dla nauczycieli
Zaczęły się rozmowy ZNP i MEN na temat podwyżek wynagrodzeń dla nauczycieli. Na razie nie ma się z czego cieszyć, gdyż chodzi o podwyżki w 2016 roku, do tego bardzo niepewne. Dobrze jednak, że rozmowy się zaczęły. Zawsze to jakiś postęp (zob. info).
Wczoraj, czyli w pierwszym roboczym dniu miesiąca, nauczyciele otrzymali wynagrodzenia. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak dużo, to powiem, nieco owijając w bawełnę , że na moje konto belfra z najwyższym stopniem awansu wpływa połowa tego, co sądzi sąsiad o moich zarobkach. Nie mogę go przekonać, że pięciu tysięcy z hakiem nie zarabiam. Całe szczęście, żona mi wierzy, inaczej miałbym poważne kłopoty.
Co może zrobić nauczyciel, aby związać koniec z końcem? Dawniej były nadgodziny, ale obecnie człowiek się cieszy, gdy ma etat, o płatnych zastępstwach musi zapomnieć. W zeszłym miesiącu w moim liceum na ponad czterdziestu nauczycieli było 15 zastępstw płatnych, czyli po 15 minut na głowę. Na jedno piwo z trudem wystarczy. Dodatkowym źródłem może być dodatek motywacyjny, ale pula do podziału jest tak niewielka, że koń by się uśmiał. Dyrektor dokonuje cudów, aby podzielić tę kwotę na sumy, które nie uraziłyby ambitnych nauczycieli. Niektórzy mieli ochotę się obrazić, ale powstrzymała ich informacja, że dodatek dyrektorski jest tak samo śmiesznie niski.
Nie wiem, skąd media biorą informacje o pięciu tysiącach. Albo to jest zwyczajne robienie ludziom wody z mózgu, albo ktoś tu uprawia kreatywną księgowość i zwyczajnie okrada belfrów. Coś musi chyba śmierdzieć, gdyż do szkół mają przyjść kontrolerzy i zbadać, czy nauczyciele dostają pełne wynagrodzenie (zob. info).
Komentarze
Organ prowadzący dostaje subwencję oświatową, nie jest to jednak subwencja celowa, traktują więc ją jako dochód. Można w ten sposób zaoszczędzać na oświacie i zapewne oszczędzają. Niewyobrażalne zło to właśnie powierzenie szkół organom prowadzącym.
Ukochana koalicja PO-PSL wprowadziła tzw. karciane.
Przykładowo więc: jest w zespole szkół 40 nauczycieli, każdy musi tygodniowo przepracować dwie godziny karcianego (bezpłatnie). I teraz: 40 x 2 = 80 x 4 = 320 x 10 = 3200. Tyle godzin w roku szkolnym: 3200.
Kiedyś to były płatne godziny, na których nauczyciele prowadzili różne zajęcia, kółka itp. PŁATNE. Co kiedyś było płatne, teraz jest bezpłatne.
Na tyle was oskubali (powiedziałbym: okradli, ale się powstrzymam). Po prostu, więcej pracujecie, mniej zarabiacie. To draństwo. Jednak macie, to chcecie, bo to wy na ogół głosujecie na ukochaną koalicję PO-PSL.
Już nie wspomnę, jak was potraktowano, podnosząc wiek emerytalny…
@Gospodarz
To czemu Broniarz(słyszałem na własne uszy nagranie po jego ostatniej wizycie w MEN!) domaga się więcej „nadzoru pedagogicznego” czyli jeszcze więcej już i tak monstrualnie rozbuchanej biurokracji (kosztownej!) i jeszcze kosztowniejszego wzrostu ilości urzędasów??? Urzędasy zżerają (a zeżrą więcej!) kasę dla nauczycieli! 😉
Wydaje mi się, że rząd bardzo solidnie pracuje nad tym, aby społeczeństwo było bardzo zadowolone. 😉 Chciałam Pana pocieszyć, ale chyba dam spokój…
„- Niepokojącym zjawiskiem jest to, że co czwarta już oceniona praca egzaminacyjna, zweryfikowana na wniosek zdającego, okazała się źle sprawdzona. I to w stopniu wymuszającym zmianę wyniku i wydanie uczniowi nowego świadectwa. W latach 2009-2013 na ponad 40 tys. prac egzaminacyjnych, udostępnionych do wglądu zdającym, 10 tys. zostało na ich wniosek ponownie sprawdzonych. Wyniki egzaminu zostały zmienione aż w 1/4 przypadków (2,6 tys.). W większości (2,2 tys. prac) weryfikacja ta wynikała z konieczności poprawienia pomyłki w sumowaniu liczby przyznanych punktów. Zdarzały się także sytuacje, w których zdający mieli słuszne wątpliwości także co do liczby punktów przyznanych przez egzaminatora za poszczególne rozwiązania – poinformował rzecznik NIK Paweł Biedziak. ” – drogi Gospodarzu, trwanie przy urawniłowce, to pogłębianie patologii. Do czasu, kiedy szkoła nie będzie zarządzana jak instytucja mająca odnieść sukces na rynku i również wynagrodzenia jej pracowników nie będą zależały od ich zaangażowania i efektów, bez przerwy będą takie kwiatki. Wbrew temu co piszą niektórzy korespondenci wydaje się, że pomysły samorządów są zdecydowanie sensowniejsze niż tragiczne w swej istocie postulaty ZNP o kolejnej podwyżce dla wf-mena wyrzucającego piłkę z kantorka. (Nie mam na myśli wszystkich trenerów i nauczycieli wychowania fizycznego, dzięki których pracy ich wychowankowie odnoszą sukcesy i przynoszą chwałę szkole lub nam wszystkim! i ci powinni być przez menedżera zauważeni i właściwie wynagrodzeni)
@delfin
A co skłoni dyrektora/menedżera do troski o jakość a nie np. o układy z organem prowadzącym czy o własny interes ??? 😉
@ belferxxx 4 marca o godz. 15:49 244057
Są kraje, gdzie opis relacji dyrektora i samorządu nie jest alternatywą ale koniunkcją. 😉
Jak się to robi w Niemczech?http://m.onet.pl/wiadomosci/swiat,0jgws
@belferxxx
to, że ta jakość musi być mierzalna. Mogą to być np sukcesy w olimpiadach lub konkursach, wyniki uczniów na egzaminach państwowych, aktywność pozalekcyjna, progres w wynikach uzyskiwany przez uczniów … itd itp
„to, że ta jakość musi być mierzalna.”
Jedyny sposób jaki ja znam to taki, gdzie dany uniwersytet mierzy i podaje jakie jest p-o dostania pracy w okresie x od ukończenia nauki oraz jakie są średnie zarobki jego absolwentów w x czasu od ukończenia studiów oraz w całym okresie jego życia zawodowego.
Tak m.in. ustalany jest jeden z rankingów uczelni wyższych, jeszcze leszy jest w/g tzw. ROI, czyli uwzględniając koszt studiów.
A dana szkoła średnia podaje jakie ma sukcesy w umieszczaniu swoich absolwentów w takich uczelniach.
I wtedy rodzice ucznia mają wybór; albo mogą się zapożyczyć na koszta nauki w dobrej prywatnej szkole średniej albo na koszta zakupu domu/mieszkania w dystrykcie szkolnym z najlepszymi szkołami publicznymi. Nie mam pojęcia, która metoda jest tańsza. 😉
ich życia zawodowego
@zza kaluzy: „Jedyny sposób jaki ja znam to taki, gdzie dany uniwersytet mierzy i podaje jakie jest p-o dostania pracy w okresie x od ukończenia nauki oraz jakie są średnie zarobki jego absolwentów w x czasu od ukończenia studiów oraz w całym okresie jego życia zawodowego.”
Duby smalone. Moj kuzynek skonczyl dosyc slawna I droga szkole, I nie mogl znalezc pracy. Dostal wiec od szkoly stipendium bezzwrotne na rok. Z tym stipendium nie mial problem ze znalezieniem parcodawcy – nikt nie odmowi facetowi z dobrym wyksztalceniem ktory pensje przynosi ze soba.
No I co? Oczywiscie, moj kuzynek zostal zaksiegowany pzrez szkole jako ten ktory w ciagu 3 miesecy dostal prace.
To powszechnei stosowane oszustwo. Szkolom oplaca sie. Proponuje lecture ksiazki „Is College Worth It” (nie chce mi sie szukac autora) gdzie ten przekret I sporo innych as dokladnie opisane
Uprzejmie proszę nauczycieli o nie zniechęcanie się!
To, że facio zapewniający o swoim matematycznym magisterium i automatycznym doktoracie uważa statystyczną próbkę pt. „kuzynek” za wystarczającą, nie znaczy że wasza profesja jest bezużyteczna!
Wiadomo, ktoś go kiedyś kształcił, ale proszę nie zapominać, że on już wchodzi w życiową fazę nieznoszącego sprzeciwu „ja wiem lepiej bo tak!” i proszę nie załamywać się.
Zgodnie z tą statystyką, moje dziecko zrobiło doktorat na średnim uniwerku a na postdoka załapało się na ten z absolutnej czołówki. Jaak?!
Przy czym grosza za studia doktoranckie w USA nie zapłaciło, nie musiało uczyć studentów i jeszcze mu płacono. A teraz na postdoku także głodem nie przymiera i dalej nie musi studentów uczyć… z których większość (rodziców) płaci zdrowo ponad 60 tysi zielonych za rok studiów…
Można? Można. Czy z tego wynika, że takie warunki studiowania są udziałem wszystkich kuzynków? Gdzie ja napisałem, że to jest pas transmisyjny dla każdego, ehm, „kuzynka”?
@zza kaluzy: „Proponuje lecture ksiazki “Is College Worth It” (nie chce mi sie szukac autora) gdzie ten przekret I sporo innych as dokladnie opisane”
Specjalnie dla Pana odszukalem:
Is College Worth It?: A Former United States Secretary of Education and a Liberal Arts Graduate Expose the Broken Promise of Higher Education
by Dr. William J. Bennett (Author), David Wilezol
Ksiazka taka. Niech Pan sobie przeczyta. Niestety, nei chce mi sie szukac na ktorych stronach opisane sa przekrety z ROI I stypendiami dla absolwenow.
Panu sie zdaje ze Pan wszystko wie. Z kazdej dziedziny. Myli sie Pan. Panu sie ZDAJE.
Niektórzy sprzedawcy aut oszukują. Nie warto kupować aut!
Niektórzy sprzedawcy nieruchomości oszukują. Nie warto kupować domów!
Niektóre banki (czy sklepy) wciskają pożyczki na które nas nie stać. Kupujmy wszystko (zwłaszcza domy!) za gotówkę!
Niekiedy małżonek zdradzi. Nie warto się żenić!
Mój kuzynek się rozwiódł. A nie mówiłem?
**************************************
Wbrew pozorom, to była POWAŻNA odpowiedź dla A.L.
Jak ktoś chce wypisywać porady w rodzaju „lepiej wiedzieć, że inżynierowie lepiej zarabiają od filologów” (zdaje się na całym świecie) albo „lepiej uważać z płaceniem za naukę w Szkole Gotowania Na Gazie gdyż można się naciąć”, lub też „na studiach lepiej jest dorabiać sobie trochę a przynajmniej żyć oszczędnie” – to proszę bardzo. Jak ktoś bardzo błyskotliwy to doda, że „i bez magistra też można dobrze zarobić” oraz „do kosztu studiowania nalezy doliczyć niezarobione w tym czasie pieniądze, nie nabyte doświadczenie i nienawiązane kontakty”. Uff, dosyć tych oczywistości.
Rano napiszę więcej o konserwatyście-moraliście który przegrał w kasynach Las Vegas miliony dolarów równocześnie wydając książkę pt. „Ksiega Cnót”, w której wychwala zalety samokontroli. Tak, to nasz autor analitycznego dzieła o tym, czy warto studiować, niejaki Bennett.