Niech maturzyści prowadzą lekcje
Najlepszym sposobem na skuteczne uczenie się jest nauczanie innych. W konfrontacji z uczestnikami zajęć od razu widać, co człowiek umie, a czego nie. Dlatego zaprosiłem kilkoro maturzystów do poprowadzenia lekcji w młodszych klasach. Niech na własnej skórze przekonają się, jak to jest „sprzedawać” wiedzę.
Zanika umiejętność prezentowania się przed publicznością. Coraz więcej uczniów prosi, aby zamiast odpowiedzi ustnej mogli napisać kartkówkę. A jeśli już musi być ustnie, to nie przed klasą. Trudno się dziwić, że przy takiej postawie największy strach budzi egzamin ustny, mimo że z merytorycznego punktu widzenia jest on najłatwiejszy. Poza tym wynik matury ustnej nie ma znaczenia przy naborze na studia, więc powinno się podchodzić do niej bez większego stresu. Chyba że człowiek nie potrafi mówić.
Wybrani maturzyści nieźle sobie radzą. Mają okazję przekonać się, jak na ich wystąpienia reagują młodsi koledzy. A to przecież najbardziej surowa publiczność, która potrafi ostentacyjnie wyrażać niechęć do nudnych lekcji. Gdy ja prowadzę, trochę się hamują, natomiast wobec kolegów potrafią być okrutni. W porównaniu z uczniami egzaminatorzy to chodząca łagodność.
Uważam, że zamiast urządzać w klasie maturalnej tradycyjne powtórki materiału i potem pisemne sprawdziany wiedzy, powinno się wszystkich maturzystów poprosić o poprowadzenie lekcji dla młodszych kolegów. Mogą prowadzić pojedynczo lub w niewielkich grupach. Ja bym odpoczął, a oni sprawdziliby, co sobą reprezentują. Nie byłoby potem przykrej niespodzianki na egzaminie maturalnym.
Komentarze
Nic nowego. Zdawałam maturę ponad 20 lat temu i już wtedy nasza nauczycielka (I LO Leszno) wyznaczała w naszej klasie niektórych uczniów (w tym także na mnie padło) do prowadzenia lekcji w młodszych klasach z aktualnie powtarzanego materiału. Ja wspominam to bardzo sympatycznie, do dziś pamiętam, że „trafił mi się” Mickiewicz.
Zastanawiam się, czy ta umiejętność zanika, czy też raczej polska szkoła nigdy jej ani nie rozwijała, ani nie promowała.
Uważam (także jako belfer), że prowadzenie lekcji, wystąpienia przed klasą powinny być obowiązkowym elementem kształcenia. Ale nie po to, by nauczyciel odpoczął:)
Ciekawy pomysł. Być może przydałby się także niektórym nauczycielom, bo część z nich, jeśli mam być szczera, niewiele wie o prowadzeniu zajęć w interesujący sposób – z perspektywy ucznia, który codziennie się na kilku lekcjach wynudzi, interesujące zajęcia mogą wyglądać zupełnie inaczej. Obie strony mogą coś z tego wynieść.
Ale, niestety, nauczyciel najpierw musi na taki pomysł wpaść. A czego od niego oczekiwać, skoro ostatnie pięć lat na studiach spędził przesiadując na wykładach i ćwiczeniach, gdzie wykładowca nie wprowadza żadnych interakcji, tylko patrzy w konspekt lub w ścianę i przez półtorej godziny mówi. Po takim praniu mózgu połowa przyszłych nauczycieli zapomina, że to wszystko może wyglądać zupełnie inaczej.
Tak obecnie wyglądają studia polonistyczne.
Polecam sięgnięcie do metody harcerskiej, sądzę, że obie strony wiele by zyskały, gdyby zaczęto z niej korzystać w szkołach 😉
obecnie nauczyciele na to nie pozwalają ( w mojej dawnej szkole były tylko prezentacje w które zresztą i tak zawsze MOCNO INGEROWAŁ nauczyciel – z polskiego historii czy chemii.
Patrząc na młodzież, która idzie na studia widać wśród niej kłopoty z wysławianiem się i strach przed wystąpieniami publicznymi – boją się mówić bo żeby mówić trzeba mieć wystarczająco rozbudowane słownictwo – a propos odpowiedzi ustnych pamiętam jak dostawali pytanie i było : ” ………….. e nooooooo ………. ja …….nie wim” lub ” Z uwagi na zawiły charakter tego problemu należy stwierdzić fakt, iż że akurat postawione pytanie nie należy do najłatwiejszych”
I czasami myślę że nawet nauczyciele chcieli by coś zmienić ale nie mogą – tu taka impreza szkolna, tu materiał robić, tu zrobić próbę do matury czy egzaminu gimnazjalnego, tu to tu toi czas leci a na innowacje brak ( ta sytuacja wyglądała w szkole gdzie kiedyś chodziłem)