Niech maturzyści prowadzą lekcje

Najlepszym sposobem na skuteczne uczenie się jest nauczanie innych. W konfrontacji z uczestnikami zajęć od razu widać, co człowiek umie, a czego nie. Dlatego zaprosiłem kilkoro maturzystów do poprowadzenia lekcji w młodszych klasach. Niech na własnej skórze przekonają się, jak to jest „sprzedawać” wiedzę.

Zanika umiejętność prezentowania się przed publicznością. Coraz więcej uczniów prosi, aby zamiast odpowiedzi ustnej mogli napisać kartkówkę. A jeśli już musi być ustnie, to nie przed klasą. Trudno się dziwić, że przy takiej postawie największy strach budzi egzamin ustny, mimo że z merytorycznego punktu widzenia jest on najłatwiejszy. Poza tym wynik matury ustnej nie ma znaczenia przy naborze na studia, więc powinno się podchodzić do niej bez większego stresu. Chyba że człowiek nie potrafi mówić.

Wybrani maturzyści nieźle sobie radzą. Mają okazję przekonać się, jak na ich wystąpienia reagują młodsi koledzy. A to przecież najbardziej surowa publiczność, która potrafi ostentacyjnie wyrażać niechęć do nudnych lekcji. Gdy ja prowadzę, trochę się hamują, natomiast wobec kolegów potrafią być okrutni. W porównaniu z uczniami egzaminatorzy to chodząca łagodność.

Uważam, że zamiast urządzać w klasie maturalnej tradycyjne powtórki materiału i potem pisemne sprawdziany wiedzy, powinno się wszystkich maturzystów poprosić o poprowadzenie lekcji dla młodszych kolegów. Mogą prowadzić pojedynczo lub w niewielkich grupach. Ja bym odpoczął, a oni sprawdziliby, co sobą reprezentują. Nie byłoby potem przykrej niespodzianki na egzaminie maturalnym.