Trwoga i śmiech po próbnej maturze
Jesteśmy po próbnej maturze i nie bardzo wiemy, co począć z wynikami. Uczniowie bowiem tak rozwiązali testy egzaminacyjne, że każdy wynik powyżej zera zaczyna cieszyć. Niestety, nawet do takiej radości uczniowie nie dali nam zbyt wielu powodów.
Po sprawdzeniu kilku prac musiałem wstrzymać się z ocenianiem wg ustalonych zasad i przejść na styl, który w tym roku narzuciła egzaminatorom CKE. A zatem zacząłem sprawdzać prace jeszcze raz i na siłę dostrzegać w nich plusy. Wyniki wprawdzie się poprawiły, ale nie tak, aby być szczęśliwym. Gdy się podciąga z zera, to naprawdę trudno o cud.
Piszę o tym nie po to, aby pognębić uczniów. Nie zamierzam też uderzać się w piersi albo oskarżać innych nauczycieli. Próbna matura zwykle wypada źle, jednak zawsze widać światełko w tunelu. W tym przypadku jest ciemno i tylko ciemno. Co spotykam się z nauczycielami, także z innych szkół, to słyszę pytanie, czy u mnie też jest tak źle, bo u nich takiej mizerii nigdy nie było.
Uczniowie nie widzą problemu, gdyż uwierzyli, że pierwszej nowej matury nie można nie zdać. Cieszą się nawet na widok zera. To nie ich problem. Już tam MEN i CKE postarają się, aby wyniki były rewelacyjne. Mam nadzieję, że uczniowie wiedzą, co mówią. Obawiam się tylko, że zadanie to jest niewykonalne. Z dna w tym roku wyciągano co dziesiątego ucznia. Z tym egzaminatorzy dali sobie radę. Jak jednak wyciągną z dna co drugiego maturzystę?
Myślę, że próbna matura jest informacją nie tylko dla uczniów i nauczycieli. To także ostrzeżenie dla autorów reformy. Może nie ma co liczyć na oddanych sprawie egzaminatorów, tylko zmienić egzamin maturalny, póki nie jest jeszcze za późno. Inaczej po maturze znowu będziemy szukać winnego i udowadniać, kto w tej sprawie okazał się osłem. Za tydzień kolejny próbny egzamin, tym razem firmowany przez CKE. Jak znowu wyjdzie zero i nie nastąpi stosowna reakcja władz, to ja zaczynam polowanie na osła.
Komentarze
Oczywiście, że żenujące wyniki pracy nauczycieli są ostrzeżeniem dla…ministerstwa.
Tak jak kompromitujące, rozdęte koszty wydobycia węgla przez górnictwo uwłaszczone na państwowym są (w ich mniemaniu) ostrzeżeniem dla …wolnego rynku.
Tak sformułowane i uzasadnione ostrzeżenie Gospodarza dla „twórców reformy”, to naturalnie nie jest próba pognębienia pracodawcy rękami uczniów. A skąd.
I tym bardziej trudno w tym zauważyć jakikolwiek wstyd, sugerujący choćby myśl o wzięciu odpowiedzialności za swą pracę.
Takie gospodarskie diamenty pedagogiki i retoryki, z pewnością w popioły się nie obrócą, a już na pewno nie trafią do żadnej nauczycielskiej głowy.
Jedyna szansa w ministerstwie – że spali się pod ogniem tej wysublimowanej krytyki na popiół i podsypie coś więcej belfrom.
W tym temacie właśnie trwa stosowna manifestacja.
Jest już projekt związkowy kompleksowej wymiany uczniów na lepszych, a rodziców na pokorniejszych.
Krzywa wzrośnie.
A może w końcu matura będzie maturą, i będzie coś znaczyć? A nie wystawianiem każdemu świstka na siłę, żeby nie poupadały uczelnie. Uczelnie (szczególnie prywatne) – biznes jak każdy inny powinien być poddany mechanizmom wolnego rynku w pełni.
Gekko co to za bełkot. Widzę, że czytanie zbyt wielu książek może zaszkodzić 😉 Krótko, na temat i treściwie – takie powinny być wypowiedzi.
Ja uważam, że taki stan rzeczy jest w dużej mierze spowodowany obojętnością rodziców i „wylaniem” młodzieży. Ot co. Szukanie winy w nauczycielach jest nieuzasadnione. Ja miałam i dobrych i złych nauczycieli. Na takich się dzielą, od wieków. A wyszłam na ludzi dzięki rodzicom i własnej determinacji.
Aż strach czytać wyniki =0 Zadaje sobie pytanie czy w naszych jeszcze uczą? Jeśli tak to czego bo chyba nie rzeczy ważnych, lecz bzdur skoro młodzież w wieku 19-20 uzyskuje 0 pkt. A co do produkowania studentów cóż nie ma się co martwić może i ich przyjmą z tym zerem może skończą owe studia , ale rynek pracy i tak to zweryfikuje. Jedno jest pewne reformy wymaga nie tylko matura , ale wszystko co z nią związane system kształcenia , kadra, podręczniki. Nie wiem,może niech nauczyciele się sami doszkalają a nie tłuką to samo co roku.
„Takie gospodarskie diamenty pedagogiki i retoryki, z pewnością w popioły się nie obrócą, a już na pewno nie trafią do żadnej nauczycielskiej głowy.”
Diament w popiół…? Do mnie ta logika nie trafia. A Gospodarz wie, co pisze – jak się patrzy z poziomu pracy w szkole, trudno mu nie przyznać racji. I to nie ma nic wspólnego z poczuciem odpowiedzialności za własną pracę.
@Gekko
Toć ta matura podsumuje nową, paznokciową podstawę programową (z listą tematów do przerobienia na kolejnych lekcjach) ustaloną na podstawie widzimisię i … głosowania, 4 lata ciężkiej pracy ewaluatorów, , funkcjonowanie różnych systemów, stautów, EWD w spartaczonej wersji Dolaty, Marciniaka i Jakubowskiego,ewaluacji wewnątrzszkolnej, genialne pomysły min. Hall i całą masę innych zabaw rozpasanego urzędniczego aparatu MEN/kuratoria/CKE/OKE/ORE z grubo ponad tysiącem szukających albi dla swoich stołków i kasy dla siebie urzędasów … 😉
kasiak74
–
Pełna więc zgoda. Diamenty pedagogiki nie staną się popiołem odpowiedzialności, to by było nielogiczne.
To, że przyszli jacyś uczniowie i „tak rozwiązali testy egzaminacyjne” to przecież nie ma nic wspólnego z poczuciem odpowiedzialności nauczyciela za własną pracę.
Praca nauczyciela cechuje się bowiem nieskrępowaną godnością, z jaką odpowiedzialność za jej wyniki rozrzuca jak najdalej od siebie, użyźniając naszą Polska dumną glebę perłami, rytymi przez …no wiadomo, kogo. Powiedzmy: społeczeństwo.
I tę godność, zamiast ryć, społeczeństwo wynagrodzić powinno.
Trwa nauczycielska manifestacja pod wezwaniem „godna praca – godna płaca”.
Mało to zdumiewające, ale w świetle zamieszczonej przez Gospodarza oceny wyników tej pracy, każda złotówka „powyżej zera” wydana na wynagrodzenie za taką pracę, zaczyna martwić.
Cieszy natomiast, że mamy pierwszą manifestację związkową w intencji zrównania poziomu wynagrodzenia z poziomem pracy.
W świetle zamieszczonego tu, mało godnego nauczyciela, donosu na uczniów i ministerstwo, jest to manifestacja za obniżeniem płac do wykazywanego poziomu „godności” zawodowej (i odpowiedzialności osobistej).
belferxxx
–
Owszem. Podsumowuje tez fluktuację plam na słońcu i zawartość słoniny w boczku.
Tylko nie jakość pracy nauczyciela, rzecz jasna.
Byłoby to niegodne.
Cóż, trudno nie przyznać racji Gekko. Ja to widzę bardzo prosto: ktoś wykonywał jakąś robotę, przyszła kontrola, pomierzyła, opukała. okazało się, że robota zrobiona jest marnie. Kto winien? Kontrola, oczywiście. Narzędzia nie takie, wnioski pochopne, krzywo mierzyli, a w ogóle akurat padał deszcz.
Pokaz demoralizacji środowiska nauczycielskiego mieliśmy, kiedy minister Kluzik-Rostkowska przypomniała, że zgodnie z prawem szkoły mają zapewnić opiekę uczniom w okresie okołoświątecznym. „Jakbym dostała w twarz!” – mówi jedna nauczycielka. „A co z moimi dziećmi” – pyta druga, i nawet nie wiadomo z czego się bardziej śmiać, z tego, że nie dotarło do niej, że problem opieki ma tylko dlatego, że inni nauczyciele unikają roboty, za którą mają płacone, czy z tego, że ona sama jej unika.
Testy jakie są takie są, ale obiektywnie pokazują jakość pracy. Ucznia oczywiście przede wszystkim, ale w przekroju także nauczycieli. Jeśli wszystkie wypadły fatalnie, to może czas odejść i zrobić miejsce innym? Takim którzy zrozumieją, że od każdej pracy oczekujemy jednak pewnych rezultatów, a nie tylko biadolenia?
Ale po co komu matura? Żeby i tak zap… przy podcieraniu zadków starcom z Niemiec czy przy szorowaniu garów w Anglii nawet z dyplomem wyższej uczelni? A dobrzy poradzą sobie i w kraju i bez matury, i bez studiów, a nawet zyskają, bo nie stracą lat na daremną naukę zabijającą świeżość i ciekawość umysłu.
@Gekko – „To, że przyszli jacyś uczniowie i “tak rozwiązali testy egzaminacyjne” to przecież nie ma nic wspólnego z poczuciem odpowiedzialności nauczyciela za własną pracę.” – ma tyle wspólnego ile odpowiedzialność nocnego stróża w banku, którego dyrekcja nie widziała potrzeby zamykania skarbca na klucz i uzbrojenia stróża przynajmniej w jakiś kij bejsbolowy, a z którego jakaś dzieciarnia nocą wyniosła całą gotówkę; nauczyciele są w sytuacji tego stróża – nie oni zorganizowali system oświaty, a ten kto jest organizatorem zrobił to wbrew wszelkim zasadom, w tym przypadku zasadom psychologii, pedagogiki i dydaktyki; pełną odpowiedzialność za stan rzeczy w edukacji ponoszą politycy i samorządowcy; jak można winić nauczycieli skoro oświata jest zorganizowana wbrew wszelkim zasadom;
„Trwa nauczycielska manifestacja pod wezwaniem “godna praca – godna płaca”.” – tak i jedyne co mam do zarzucenia nauczycielom, to to, że się domagają zamiast udać się w liczbie ok. 20-300 tys. do Warszawy i nie zostawić z MEN kamienia na kamieniu; a mówiąc poważnie – jak w obliczu dostępnych danych z całego świata ktoś sugeruje, że nauczyciele w Polsce nie powinni zarabiać więcej, to oznacza, że albo ma problem z czytaniem za zrozumieniem, albo kieruje nim zła wola, zawiść, zazdrość i ty podobne przymioty charakteru;
a już sugestie typu „W świetle zamieszczonego tu, mało godnego nauczyciela, donosu na uczniów i ministerstwo, jest to manifestacja za obniżeniem płac do wykazywanego poziomu “godności” zawodowej (i odpowiedzialności osobistej).” świadczą o tym, że dla ciebie na pewno nie jest ważny los polskich dzieci i oświaty; tacy jak ty są źródłem zła w Polsce
@ takei-butei twoja wypowiedź świadczy o tobie, ciekawe czy byłbyś skłonny ujawnić swoje prawdziwe imię i nazwisko pod taką durną wypowiedzią?
uwaga dla gospodarza – dopuszczanie do publikacji postów anonimowych, bez ujawnionych prawdziwych danych osobowych prowadzi do pyskówki w wykonaniu różnych durniów; proszę zaproponować Polityce logowanie przez konto na FB ze sprawdzeniem, czy jest to konto prawdziwe, czy prowadzone pod fałszywym nickiem; lepiej mieć niewiele wpisów niż jakiś bełkot
„Stłucz pan termometr, nie będziesz pan mieć gorączki”
Właściwie po co stresować dzieci jakims egzaminem, skoro najwyraźniej oczekiwanym rezultatem jest 100% zdawalności? Nie lepiej dawać świadectwa maturalne razem ze świadectwem urodzenia? Albo od razu habilitacje – będziemy mieć najlepiej wykształcone spoleczeństwo na świecie 🙂
@Gekko
„Syrenka” z FSO zbudowana z najlepszych nawet śrubek pozostanie marnym samochodem. Niestety od momentu gdy od Handkego&Dzierzgowskiej stopniowo i konsekwentnie zamieniono nauczycieli w śrubki skrajnie scentralizowanej wielkiej maszynerii. W takiej maszynerii za efekty jej pracy odpowiada konstruktor i operator, a nie śrubki, a nawet producenci śrubek … 😉
Przed laty do matury przystępowało się mając wiele informacji w głowie ponad to co wymagano na egzaminie. Dzisiaj to jest śmiech, młodzi maja gdzieś naukę a nauczycieli „uciska” MEN swoimi wytycznymi. Jestem za tym od wielu już lat, że matura w obecnym profilu nauczania powinna zostać zlikwidowana !
Młodzi chcą papierek, by mieć coś w swoim prywatnym archiwum, a następnie idą do pracy, w której im ten papier nie jest do niczego potrzebny.
Ci którzy idą na studia, bo wypada, szybko przekonują się, że to nie dla nich, a ci, którzy chcą ambitnie studiować, też maja wielokrotnie wątpliwości, czy są dobrze uczeni, gdyż w porównaniu z zagranicznymi uniwersytetami, generalnie wypadają słabo. Naturalnie są chwalebne wyjątki, gdzie uczelnia stara się, by student otrzymał jak najlepszą wiedzę.
Przyglądając się od kilku lat przeróżnym aferom z maturami jestem za likwidacją tego egzaminu a w zamian wolałbym, by MEN nie wtrącało się do profilu nauki. Życie i tak wszystkich i wszystko wyprostuje lub zemnie jak papier.
A pooblewać ich hurtowo na 0, może zaczną się uczyć przed właściwą maturą
” Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Skutki już są widoczne,a co będzie dalej, strach pomyśleć.
belferxxx
–
A skąd wiadomo, że śrubki są „najlepsze”?
No chyba, że miarą jakości jest samopoczucie „godności” zgłaszane przez śrubki – brzęczeniem.
Jest jeszcze inna opcja, znana każdemu automobiliście.
Jeśli samochód telepie a pasażerowie wypadają z trasy, zanim rozbierzesz pojazd – dokręć śrubki!
–
Tak czy inaczej, koncepcja: nauczyciele dobrze uczą a uczniowie to psują, pochodzi nie z tego świata.
@Gekko
Uczniowie się genetycznie nie różnią od poprzedników, wymiana nauczycieli w zawodzie, od likwidacji wcześniejszych emerytur – praktycznie zerowa, czyli kadra sie nie zmienia, a poziom leci na łeb na szyję … 😉 Jedyne co się zmienia w ostatnich latach to właśnie mechanizm – programy, egzekwowanie, organizacja itd. No to co jest winne – mechanizm oraz jego „tfórcy” i operatorzy!! 😉 cbdo
@belferxxx
Podziwiam pańską determinację i chęć tłumaczenia problemów oświatowych ludziom, którzy nie mają bladego pojęcia o tych sprawach. Nie mają również pojęcia o genezie problemów.
Dla „Gekko” (zespół czynników prowadzących do powstania czegoś).
Mam okazję uczyć ostatnią klasę technikum (stara matura) i trzecią klasę LO (nowa matura) – poziom młodzieży w obu klasach jest zbliżony, niechęć do nauki – też taka sama. Jednak to uczniowie z technikum wypadną lepiej.
Robię z uczniami na zajęciach bardzo dużo ćwiczeń – począwszy od teorii (jak napisać rozprawkę), przez ćwiczenia w redagowaniu wstępów, argumentowaniu, podsumowywaniu, a kończę oceną pracy uczniów.
Wtedy – jak obuchem w łeb, wali mnie pytanie ucznia: „Proszę pana, czy w rozprawce z hipotezą wystarczą dwa argumenty za i jeden przeciw?
Jest to przykład skrajny, jednak nie oszukujmy się – z piasku porcelany nie zrobimy (żeby nie powiedzieć dosadniej).
@Nauczyciel
Gekko nie przekonam bo to płatny troll. Ale kolegom trochę argumentów na jego typowe teoryjki podrzucić nie zawadzi… 😉
Jakie 0 punktów?! Z polskiego? Cóż to za abstrakcja!
Miałam ponad 70% z podstawy z polskiego, a jestem w klasie matematyczno-fizycznej, także z językiem ojczystym się mocno mijam. Oczywiście dominujące przedmioty (matma, angielski) poszły nam znacznie lepiej!
Ale jakie 0 punktów? U mnie w klasie żaden, nawet największy idiota nie zszedł poniżej 40% z żadnego z przedmiotów podstawowych. I zapewniam, że widzieliśmy owe prace, także nie mieliśmy ,,nadciąganych” punktów!
Od starszych pokoleń słyszę tylko ciągłe narzekania na niedouczoną młodzież. Czytamy mniej książek – bynajmniej! Może rzeczywiście mamy wstręt do lektur, ale np. mi nie zdarza się miesiąc bez przeczytania choćby krótkiej powieści! Śmieszy mnie to ciągłe biadolenie. Moja polonistka (!!) namiętnie, na każdej lekcji wtrąca ,,w każdym bądź razie”. Taką mamy wspaniałą kadrę nauczycielską. Poziom języka polskiego na lekcjach jest ŻENUJĄCY, miałam lekcje z większością polonistów z naszej szkoły i oprócz jednej nauczycielki wszyscy prowadzą nudne zajęcia, trzymając się sztywnego klucza i karcąc nas za jakąkolwiek inicjatywę. Mamy się nauczyć schematów – tyle się od nas wymaga.
Jakoś nie chce mi się wierzyć w to 0 punktów na maturze z polskiego. Nie słyszałam o żadnym takim przypadku w mojej szkole. I nie, nie wierzę, że wszyscy poloniści zmówili się, by z 0% podnieść nam do 60%, bo widziałam te matury na własne oczy.
Z całym szacunkiem do Autora, wpis to stek bzdur i wiadro żółci wylane na ,,tępą młodzież”. Czujecie się Państwo mądrzejsi, bo zdawaliście maturę kilka (naście? dziesiąt?) lat temu? Lepsi od nas? Gratuluję, możecie być dumni. W końcu Wasza matura była taka trudna, a obecne pokolenie to banda kretynów, która w ojczystym języku nie potrafi sklecić porządnego zdania.
Jeszcze dodam jedną rzecz – Wasza matura (przynajmniej z matematyki) była żenująca. Nie jestem głupia – rodzice, starsi znajomi mówią nam, że ściąganie było powszechne. Znam mnóstwo osób, które zdały maturę z matmy dobrze lub nawet rewelacyjnie, a nie mają o niej zielonego pojęcia. Dla większości z Was pochodne, granice, odchylenie standardowe, statystyka, geometria analityczna czy rachunek różniczkowy to abstrakcja. Ale nie ma problemu, pocieszajcie się dalej.
zbyszeko
9 grudnia o godz. 16:27
A niech świadczy, zwłaszcza że niczego innego nie umiesz poza wystawianiem świadectw (wszystkim, tylko nie sobie, co typowe).
@Luna 123
>Jeszcze dodam jedną rzecz – Wasza matura (przynajmniej z matematyki) była żenująca. Nie jestem głupia – rodzice, starsi znajomi mówią nam, że ściąganie było powszechne. Znam mnóstwo osób, które zdały maturę z matmy dobrze lub nawet rewelacyjnie, a nie mają o niej zielonego pojęcia. Dla większości z Was pochodne, granice, odchylenie standardowe, statystyka, geometria analityczna czy rachunek różniczkowy to abstrakcja<
Dziecko drogie(albo stary pryku;-)] – żeby udawać kogoś innego niż się jest też trzeba trochę wiedzy….
1.Pochodne i rachunek różniczkowy oraz granice to dziś jedno i to samo – kiedyś w to w maturze dla matfizów (matura była zróżnicowana!)wchodziły jeszcze całki i równania różniczkowe (raczej nie wiesz co to jest!)i parę innych zagadnień, ale nawet humaniści (humany) miały te pochodne, w wersji prymitywnej ale jednak…. 😉
2.Ówczesna wiedza maturzysty z matfizu odpowiadałaby dziś wiedzy niezłego studenta I roku politechniki. Są w antykwariatach zbiory zadań dla kandydatów(!) na politechniki – dziś postrach studentów ! 😉 Spróbuj – może jakieś zadanie rozwiążesz … 😉
@Luna 123
Podobnie jest z fizyką – weź sobie nawet taki zbiór zadań dla kandydatów (!) Kruczka i spróbuj sobie porozwiązywać zadania 😉 Powodzenia!
No i znów mamy temat zastępczy, czyli praca i płaca nauczycieli- tych nierobów, leni, na dodatek zarabiających nieziemską kasę! Po co przyglądać się różnej maści politykom, ich wyjazdom, przyjazdom, kolacjom, skoro można wsadzić kij w mrowisko i poużywać sobie na nauczycielach, bo i tak się nie obronią.Takie nieudaczniki, niedorajdy o wysokich wymaganiach…!Przywalić im, skłócić z resztą społeczeństwa, ośmieszyć, zdegradować, żeby się za dobrze się nie czuli, bo wtedy stłamszeni, zepchnięci na margines nie będą mieli odwagi powiedzieć: „dość”, „basta”! Nie odezwą się, że to prawem i obowiązkiem rodziców jest spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi dziećmi, zwłaszcza w okresie tak rodzinnych świąt, jakimi są Święta Bożego Narodzenia, nie zwrócą uwagi na to , że w życiu każdego dziecka i każdego młodego człowieka nie jest najważniejszy wspaniały prezent, drogi gadżet, ale obecność mamy i taty. Ten miernota-nauczyciel nie wytknie „strasznie zapracowanym” przedstawicielom innych grup zawodowych, że przecież oni także mogą tak sobie zaplanować dni wolne, urlopy, by właśnie w tym szczególnym czasie pobyć w domu ze swoimi pociechami. No i cóż jeszcze? Taki nauczyciel-fajtłapa nigdy, ale to nigdy nie da rady przyznać się do tego, że on także ma w domu dzieci, którym musi zapewnić opiekę, kiedy on siedzi w pustej świetlicy (bo jednak rodzina powodowana wyrzutami sumienia postanowiła wyjechać z dziećmi na narty) i liczy muchy lub w skupieniu czyta strasznie poważny list pani minister.
Nie, taki nauczyciel- to jak mówi młodzież- całkowita porażka i masakra! Czego on nasze dzieci nauczy, jak on je wychowa (chociaż- jak wspomniałam- wychowanie to prawo rodziców i nikt nie może im tego prawa odebrać!), skoro sam o siebie nie potrafi zawalczyć?! A nauczyciel nie zbuntuje się, nie odwróci na pięcie i nie pójdzie na barykady, bo taki już z niego typ, że zawsze będzie miał na uwadze dobro ucznia, dziecka.. Przyjdzie do szkoły na „zerówkę”, bo uczeń chce się poprawić, zostanie po lekcjach, bo dziecko prosi, by mu coś wytłumaczyć, przygotuje w domu, w nocy, z własnych materiałów pomoce na lekcje, by dzieciom coś tam przybliżyć, by zrozumiały, wysłucha zwierzeń ucznia, chociaż ma swoje osobiste problemy, ale szkoła za biedna, by zatrudnić psychologa, będzie mediatorem w konfliktach między rodzicami i uczniami, itd, itd….Ten kretyn- nauczyciel zabierze jeszcze dzieci do kina, teatru, muzeum, filharmonii, poleci książkę do przeczytania i film do obejrzenia, bo „strasznie zapracowani”rodzice- w przeciwieństwie do leniuchów nauczycieli- nie mają na to czasu! A zatem dołóżmy mu jeszcze, niech nawet przez jego głowę nie przemknie niczym błyskawica myśl, wątpliwość: a kto wychowa moje dziecko? Kto pomoże mu w lekcjach, kto wysłucha, kiedy ma problem?Przecież to takie oczywiste: inny nauczyciel, bo przecież ma obowiązek być w szkole….zawsze! Dołóżmy jeszcze obowiązkowe dyżury w soboty i niedziele, bo w tych dniach rodzice -niestety-też pracują i też nie ma kto, zająć się ich dziećmi…A może sami nauczyciele zaproponują takie rozwiązanie i wtedy pani minister nie będzie musiała grozić palcem i straszyć „telefonem zaufania” dla rodziców?
Przemyślcie kochani takie rozwiązanie, na pewno dojdziecie do „słusznych” wniosków, o czym jest przekonana nauczycielka z ponad dwudziestoletnim stażem pracy w różnych typach szkół, polonistka, która około dwudziestej wróciła ze szkoły i właśnie zabiera się za poprawianie uczniowskich wypracowań:)
belferxxx
–
„…Kadra się nie zmienia, a poziom leci na łeb na szyję…”
Nawet płatny troll, albo co gorsza – rodzic, nie wymyśliłby tak miazdżącego donosu na belferstwo, jak belfer (ze znanego w guglach gatunku xxx).
Na szczęście, ten stały poziom kadry, wykluczający pisanie ze zrozumieniem, zapewnia dalszy rozwój procesu oświatowego w kierunku takim jak Gospodarz doświadcza.
To jest męczarni, żeby o dzieciach zwracających mu wyniki jego pracy coś dobrego powiedzieć.
zbyszeko
–
Faktycznie, biorąc pod uwagę zademonstrowany przez Ciebie poziom (cyt.)
„umiejętności rozumienia, wykorzystywania i refleksyjnego przetwarzania tekstów, w tym tekstów kultury, prowadząca do osiągnięcia własnych celów, rozwoju osobowego oraz aktywnego uczestnictwa w życiu społeczeństwa”
perspektywa stróża to trafne odniesienie.
Wróćmy do tematu, gdy uda Ci się zaliczyć gimnazjum, przynajmniej podstawę z polskiego.
Całusy.
Od paru lat kroczę ponownie ścieżką szkolną razem z synem (teraz I licealna) i z roku na rok posępnieję. Prawdziwej nauki jak najmniej. Najwięcej przygotowań do testów i wymagań egzaminacyjnych. Nauczyciele próbujący uczyć i wiedzę egzekwować gdzieś się poukrywali? Informacja o efektach próbnej matury powinna mnie przerażać. Ale tak naprawdę rozbawiła mnie do łez. „Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało” chciałoby się rzec pod adresem beneficjentów – bo chyba są tacy – permanentnej reformy szkolnictwa.
W Warszawie strajkują nauczyciele no ale ja rozumiem dlaczego ta wiadomość się nie ukaże w końcu przecież gdyby to było za PIS to byłoby usprawiedliwione a za PO w końcu ta partia aż tak się troszczy o szkolnictwo, żeby je zniszczyć.
@saurom
Jestem z Warszawy, ale nic o tym nie wiem … 😉
ekalin (aka polonistka)
–
Sądząc po jakości tekstu, jak się zadaje, w języku polskim, (o zawartości treściowej nie wspominając), zamieszczona na końcu groźba o usiłowaniach sprawdzania wypracowań (choćby przedszkolnych) ma znamiona groźby karalnej – i to w warunkach wieloletniej recydywy.
Policja powinna wymusić na rodzicach prawny obowiązek opieki nad dziećmi i uchronić je tym samym przed posyłaniem na takie lekcje.
Niestety, czytelnicy bloga polonisty mają kolejną okazję zadumać się nad kondycją polonisty(ki?), co nawet donosu na siebie po polsku umie sprokurować.
@Gekko
Błagam daruj sobie komentarzy na temat cudzego stylu pisania, bo sam nie reprezentujesz niczego nadzwyczajnego. Twoje teksty to przerost formy nad treścią i zbędne metafory. Tutaj adekwatny jest styl publicystyczny, ma być prosto i konkretnie (tego uczą młodzież w gimnazjum).
Twoje komentarze sugerują co najwyżej, że masz przerośnięte ego.
Wracając do tematu, nie można wszystkiego zrzucać na nauczycieli, CKE dopiero teraz znalazło czas na szkolenia. Najgorzej jest z przedmiotami rozszerzonymi, dokładne wytyczne egzaminatorzy dostaną najprędzej w styczniu.
Ziewam strasznie, jak czytam wszystkie te wasze komentarze. Wszyscy kręcicie się wokół tego systemu jak muchy wokół… Jak nie wyniki, to rodzice, nauczyciele, a potem sam egzamin i jeszcze wyżej, kto to nadzoruje.
Podam symboliczne hasło: Prywatna szkoła. Wątpie jednak, żeby to ktoś zrozumiał.
Z pewnością rząd programem nauczania trafi w rynek 🙂
Drogi @maturzysto,
maturzysta w roli belfra (którą usiłujesz symulować) to kiepski pomysł, kontakt z gimnazjum (zdaje się jedynie fizyczny) nie wystarcza w tym zadaniu…
Tym bardziej, komiczne są gimnazjalne próby diagnostyki psychoterapeutycznej. Fakt, tego w gimnazjum nie uczą, ale cóż to za przeszkoda dla domorosłego belfra!
Publicystycznie, (a więc krótko) to piszesz bezrozumnie i nie na temat; grzęźniesz w formie, bo nie dysponujesz umysłowym aparatem analizy treści.
Dyskusja bowiem toczy się nie wokół „zrzucania wszystkiego na nauczycieli” a wręcz przeciwnie, odrzucania przez nich jakiejkolwiek odpowiedzialności, nawet za wyniki własnych uczniów – oczywiście te rzekomo złe. Przy czym, dostrzeżenie tych dobrych wyników (patrz wpis inicjalny) przychodzi belfrowi ze wstrętem i trudnością, którą się szyci – wśród rechotu i siania trwogi przed okrutnym ministerstwem, winnym jakoby jego indolencji.
Pomimo wszystko, życzę Ci zdania tej matury, co przy takich belfrach nie powinno Ci sprawić trudności, podciągną co trzeba… 😉 Sam wiesz najlepiej przecież, hm…”maturzysto” 🙂
Dla zwiększenia Twoich szans maturalnych w kwestii kompetencji kognitywnych zdradzę Ci, jak wróż Maciej, pewną tajemnicę: to nie Gekko jest opłacany z podatków za polonizm tekstów na blogach, tylko belfrzy – za czytanie ze zrozumieniem.
Jak się okazuje z bloga i sadzonych tu tekstów belferskich, w kwestii tej kompetencji belfrzy przebywają na nieustającym urlopie – jak na blogu, tak i w klasie.
Miłych wakacji.
saurom
9 grudnia o godz. 22:30
Kłamiesz, cały naród z partią. A garstka protestujących to nieodpowiedzialni wichrzyciele, warchoły. Dlaczego więc niby lewicowa „Polityka” i osobiście autor tego bloga mieliby pisać o warchołach?
A kto powiedział, że każdy musi zdać maturę? Nie jest przecież obowiązkowa, tak jak nie są obowiązkowe studia. Gdy ja uczyłam się w liceum, to na samym początku nauki nauczyciele bez ogródek nam uświadomili, że nie każdy uczeń musi zdać maturę, że to zależy tylko od nas i że nikt nas nie będzie ciągnął za uszy i błagał na kolanach abyśmy się łaskawie uczyli. Renoma szkoły brała się nie z tego ilu uczniów zdało maturę, tylko z tego ilu ma olimpijczyków i ilu jej absolwentów zdało egzamin na studia. No ale to działo się to za rządów tej okropnej komuny. Ówczesnej matury obecni uczniowie nie byliby w stanie nawet zrozumieć, nie mówiąc już o jej zdaniu. Możliwe, że jest to wina wszystkiego po trochu: uczniów, nauczycieli, a pewnie najbardziej całego polskiego systemu oświaty.
@belferxxx
Może odniesie się Pan do ściągania na maturze? Bo jakoś nie widzę zaprzeczenia co do tego niechlubnego procederu. Być może materiał humanów zawierał pochodne, ale coś wierzyć mi się nie chce, że umieli je liczyć – skoro tak powszechne było ściąganie, to po co było się uczyć? Od wielu osób słyszałam, że nie zdałyby matury, gdyby nie ściągi z matmy, albo (ta grupa, która matmy zdawać nie musiała) – gdyby zdanie matury zależało od podejścia do egzaminu matematyki.
Druga sprawa, to fakt, że trzeba ,,wyciągać z dna co drugiego maturzystę” – w jakim liceum Pan uczy, że było tak źle? Rozumiem, że moja prowincjonalna szkoła jest taka fantastyczna, że uczniowie matfizu osiągnęli oszałamiające wyniki – nikt nie zszedł poniżej 40% z polskiego. Rozumiem, że taka wielka rozbieżność to nie wynik Pańskiego przesadyzmu?
Każde pokolenie próbuje przekonać młodych, że są głupsi, gorzej wychowani, bardziej rozwiąźli i mają w życiu dużo łatwiej, niż ich rodzice mieli.
Bzdura. Poziom się nie zmienia – kiedyś mniej ludzi dostawało się na studia, teraz mamy mnóstwo ludzi po europeistykach i innych zarządzaniach – finalnie podobna ilość ludzi idzie na sensowne kierunki. Młodzież jest taka sama jak kiedyś – tylko leniwi i marudni ,,pedagodzy” od siedmiu boleści będą marudzić, że nie da się nic z nami zrobić – bo im się po prostu nie chce prowadzić sensownych lekcji. Łatwiej jest załamać ręce nad beznadziejną młodzieżą, niż spiąć tyłek i wziąć się do roboty. Młodzież, a przynajmniej jej część – chce się uczyć! Większość z moich znajomych z klasy to sensowni ludzie, mający swoje zainteresowania, niektórzy mogą się pochwalić naprawdę ogromną wiedzą na tematy, którymi się pasonują. Robimy ciekawe projekty, na WOSie (którego już niestety nie mamy) z fantastyczną nauczycielką dyskutowaliśmy o problemach, z którymi mierzą się poszczególne kraje. Potrafiliśmy godzinami argumentować swoje stanowiska w różnych sprawach.
Większość szkół, w tym moje liceum, co roku chwali się wspaniałymi wynikami. Są one efektem głównie korepetycji. Nauczycielom nie chce się tłumaczyć czegoś drugi raz (jak kiedyś poprosiłam o ponowne wytłumaczenie – ,,Pani Profesor” wyzwała mnie, że jej nie słucham). Nigdy więcej tego błędu już nie popełniłam. Nauczycielom nie chce się pracować nad słabszymi uczniami: nie dajesz sobie rady – mamy cię głęboko gdzieś. Pracują z najlepszymi i im poświęcają czas. A jak nie radzą sobie z klasą, to zawsze mogą posiedzeć i wypić kawę. Normą są teksty typu – ,,ja wam nic nie muszę tłumaczyć, mi i tak za to zapłacą!”.
Od wielu lat nie pracuję już w tym zawodzie (na szczęście), ale czasem udzielam korepetycji i jestem przerażona.
Co robi w liceum uczeń, który nie umie wykonać działania typu:
(1/6)+(2/21) ani rozwiązać równania 2x+5 = 1 ?
Nie wymyśliłam tego. To autentyczne.
Moim zdaniem problem tkwi głównie w nauczaniu początkowym i wychowaniu przedszkolnym, także, a raczej przede wszystkim, rodzicielskim. Jeżeli nie zacznie się uczyć trzylatka logicznego myślenia, kojarzenia faktów i wyciągania wniosków bardzo trudno to potem odrobić. A to wcale nie jest trudne. Wystarczy dziecku czytać i o przeczytanych lekturach rozmawiać, kupować łamigłówki, układanki itp. i bawić się nimi razem z dzieckiem. Można nawet układać wspólnie pasjanse, ale oczywiście te wymagające logicznego myślenia. Pamiętam takie zabawy ze swojego dzieciństwa z mamą polonistką i tatą historykiem. Przyniosły rezultat, zostałam matematykiem zdaje się nie najgorszym.
Rodzice tego nie robią. Na etapie nauczania wczesnoszkolnego można jeszcze braki nadrobić, ale to wymaga najczęściej indywidualnej pracy z dzieckiem. Na etapie gimnazjum liceum jest to już praca niemalże syzyfowa.
A o współczesnych nauczycielach matematyki miałabym też co nieco do powiedzenia. Niestety czas mi się kończy, napiszę więc tylko tyle, że miałam już wątpliwą przyjemność poznać matematyka (z licencjatem), który u mojej nauczycielki z liceum nie dostałby promocji do drugiej klasy, bo nierówności z parametrem nie potrafi rozwiązywać.
Problem tkwi w czym innym. Otóż 30 z hakiem lat temu, gdy byłam w liceum, w takich szkołach uczyło się, hmm… 15% rocznika? 20%? Z tego na studia, łącznie z absolwentami dobrych techników szło, niech będzie, znów 15% rocznika. Z tego kolejne 20% było dobrymi studentami, reszta takimi sobie, inni odpadali ze studiów po drodze.
Przez ostatnie 2 dekady politycy z MEN wmawiali nam, że wszyscy powinni „mieć maturę”. No to popłynął strumień absolwentów gimnazjum do szkół z maturą. Uczę w gimnazjum i włosy mi stawały dęba na głowie, gdy patrzyłam na podania do szkół maturalnych moich byłych uczniów, którym, zwyczajnie nie dostawało zdolności czy chęci do nauki, i którz kiedyś w ogóle nie pomyśleliby o maturze. Teraz, zachęceni przez ministry/ministrów jaśnieoświeconych uwierzyli, że im sie należy. I poziom matury pikował, bo ludzie są, jacy są i średnia liczba najlepszych uczniów jest mniej więcej stała, w przeciwieństwie do liczby chętnych do zdawania matury. Teraz ministra się ocknęła i zmienia formułę matury (głupawo, skądinąd). I zdziwienie i załamywanie rączek. Może w końcu do ludzi dotrze, że dobry zawód, rzetelność i fachowość rzemieślnicza jest lepsza od matury na 30% i studiów gotowania na parze. To powinni zrozumieć także pracodawcy, którzy jęczą, że nie mają fachowców, ale panią za ladą zatrudnią najchetniej, gdy ma 3 języki obce, magisterium i 2 podyplomówki.
@Luna123
10 grudnia o godz. 12:10
1.Nie pisałem niczego o maturze z polskiego u siebie – to gospodarz bloga pisał. Nie czuję się kompetentny.
2.Co do ściągania – i wtedy i teraz okazjonalnie wykrywano różne formy niesamodzielnej pracy na maturze, dziś również na egzaminach gimnazjalnych. Trudno więc wnioskować o skali zjawiska. Wtedy(!) nikt się tym specjalnie nie chwalił, ale znając drogi życiowe niektórych celebrytów, chwalenie się to była raczej chęć przypodobania się prostemu ludowi. Tyle że, w przeciwieństwie do chwili obecnej, półtora miesiąca po maturach były jeszcze, w przeciwieństwie do matury podbudowane ostrą konkurencją egzaminy wstępne na uczelnię. W przypadku matematyki i fizyki egzaminy pisemne.A tu już, w przeciwieństwie do matury i dziś i wtedy, ściąganiu wszytko przeszkadzało – i sami zdający(ten co ściągał mógł wygrać w konkurencji!) i uczelnia (po co jej gorsi kandydaci, z którymi trzeba by się męczyć, jak mogli być lepsi!) . Więc np.po egzaminach na politechniki, które zdawały(!) dziesiątki tysięcy ludzi rocznie, pozostały zbiory zadań dla kandydatów i same egzaminy. Tu już nie można powiedzieć, że były zdawane dzięki ściąganiu!.
Co więcej – podobny zakres z matematyki (całki, równania różniczkowe, liczby zespolone) a nawet większy (macierze, ciągłe rozkłady prawdopodobieństwa, algebra abstrakcyjna etc.) mają, o ile się wybierają na studia ścisłe, techniczne, przyrodnicze bądź ekonomiczne na porządnych uczelniach maturzyści w krajach rozwiniętych – (np.Wielka Brytania, USA, Niemcy, maturzyści programu Międzynarodowej Matury IB, Australii, Kanady, Irlandii, Japonii etc.) czy rozwijających się – Chiny, Indie, Pakistan itd. A w Polsce od roku 2005 już nie mają … 🙁
Są też zadania z egzaminów wstępnych do liceów zdawane po 8 klasie (czyli dzisiejszej 2 klasie gimnazjum!) – ciekawe ilu gimnazjalistów zdałoby je dziś … 😉
@Luna 123
c.d.
>Większość szkół, w tym moje liceum, co roku chwali się wspaniałymi wynikami. Są one efektem głównie korepetycji. <
Szkoła może się chwalić wynikami wyłącznie na tle innych (!) szkół. W takiej Łodzi czy Warszawie maturzyści wszystkich szkół mają jednakowy dostęp do korepetycji i z niego dość powszechnie korzystają – również maturzyści baaardzo drogich płatnych szkół z czesnym na poziomie 20 tys. dolarów(!) rocznie. A wyniki maturzyści w różnych szkołach bardzo zróżnicowane … 😉
Co do rzekomej (!)pracy nauczycieli wyłącznie z najlepszymi. Owszem przyjemnie się pracuje z osobą, która, przede wszystkim, chce. Ale z tymi najlepszymi to takich tłumów chętnych do pracy nie ma – to trzeba umieć i trzeba naprawdę chcieć! W całej wielkiej Warszawie do finału ogólnopolskiej olimpiady matematycznej, fizycznej,chemicznej czy informatycznej trafiają uczniowie z 4-5 liceów, w Trójmieście czy Szczecinie – 1-3, podobnie w Łodzi, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu … 😉 Mimo, że każdy warszawski, krakowski, łódzki itd. uczeń ma identyczny dostęp do, podobno decydujących tu, korepetycji … A i co ma z takiego sukcesu ucznia jego nauczyciel – w przypadku finalisty (60-150 najlepszych w Polsce!) nic, w przypadku laureata (10-30 najlepszych w Polsce) – aż 400 do 800 zł nagrody brutto czyli równowartość kilku – kilkunastu godzin korepetycji. Naprawdę są efektywniejsze sposoby zarabiania pieniędzy …
Więc nie opowiadaj zasłyszanych bajek i stereotypów, podnoszących na duchu różnych nieudaczników, sugerując, że nie są tacy kiepscy jak są!
Czytam tak sobie wypowiedzi nauczycieli i innych na zadany temat…
Najbardziej interesujące jest poszukiwanie racjonalnej refleksji w tych belferskich postach, opartej o trzeźwą analizę faktów i logiczne wnioskowanie, przy założeniu dobrej woli i zdolności dojrzałych ludzi do samooceny.
Niestety, wydawało się, że nic z tych rzeczy – w kółko powtarzanie agresywnych bapaści na otoczenie i podopiecznych, infantylnych stereotypów i bajek samowybielających to kumoterskie towarzycho wzajemnej adoracji.
No i nagle proszę: coś racjonalnego i pokornie samokrytycznego o belfrach, przez belfra:
„…Więc nie opowiadajcie zasłyszanych bajek i stereotypów, podnoszących na duchu różnych nieudaczników, sugerując, że nie są tacy kiepscy jak są!”
Świetne motto na belferską, związkową nasiadówkę i memento przed kolejnym zamiarem wysmażenia głupiego postu.
Sugerującego autodonosicielsko, że kiepściej z belferstwem chyba już być nie może.
–
PS Proszę mnie nie poprawiać, że cytat z belfra był o uczniach, nie nauczycielach. Nauczyciel udacznik by tak nie napisał.
@Gekko
Płatny trollu… 😉 Nauczyciele są różni – akurat ci przypisujący cudze sukcesy korepetycjom, przydziałowi [;-)] (jakby była z przydziału!) lepszej młodzieży itd. to są właśnie nieudacznicy tłumaczący swoje niepowodzenia. Nie wynika z tego bynajmniej brak odpowiedzialności różnych mechanizmów(!) systemu za marne wyniki systemu (!) jako całości. Bo gdyby system(!) działał lepiej, to jego całościowe wyniki byłyby lepsze, a i wyniki „udaczników” też lepsze! Oczywiście można, płatny trollu, stosować dalej twój stary chwyt propagandowy z czasów PRL i demoludów – system mamy wspaniały, tylko wicie-rozumicie, ludzie do niego nie dorośli. Ale jak się ich umoralni i uświadomi … 😉 Ten chwyt znakomicie zabezpieczał przed postulatami poprawiania mechanizmów systemu(!) właśnie! 😉
belferxxx
–
„@Gekko
Płatny trollu…”
Naucyciele sa różni, owszem.
Ty jesteś dokładnie taki belfer, jak piszesz i co wyłazi z Twoich postów jak słoma z worka, komentarz zbyteczny; sam go sobie wystawiłeś (oczywiście nie mając tego świadomości).
Co do rachunku (czyli oczekiwanej płatności) za Twoje obraźliwe dla nauczycieli (mnie Twoje wulgaryzmy nie sięgają) zachowanie w miejscu publicznym, nie ma problemu, aby go wystawić w Twoim miejscu pracy.
Zaproszenie z ministerstwa już czeka.
Ach, jeszcze buźka, wychowawco nieudacznej młodzieży: 🙂
@Gekko
Jasne, jasne – płatny trollu i specjalisto od wywracania kota ogonem … 😉
@Gekko
Żebyś ty jeszcze wiedział kim są ci moi wychowankowie, których własnie obrażasz … 😉
Pan Chętkowski się o reformatorów i o reakcje jawnie prosi. No to ja pomogę Panu.
Ja mam taką reformę na myśli. Nie jakobym był taki mądry, ja ją wzorowałem na najlepszym wzorcu, wzorcu belferskim.
Tak, jak się belfra nobilituje i po szczeblach prowadzi, dlaczego by ucznia nie tak samo? Po co kłody sobie a młodzieży, a komisji pod nogi ciskać? Mamy przecież sprawdzoną ścieżkę postępowania.
A zatem:
Niech taki maturzysta jeden z drugim przygotuje teczkę maturalną wg wzoru zamieszczonego na stronie szkoły (skopiowanej tam ze strony kuratorium). We wzorze jasno i przystępnym językiem się wytłumaczy, że na pierwszej stronie zdjęcie o wysokości 2 i 5/8 cala zamieścić, dalej imię i nazwisko czarnym tuszem i pesel i tak dalej (na przykład).
A na drugiej stronie zaświadczenie szkoły średniej, że do niej został przyjęty. I pieczęć, i podpis dyrekcji. A dalej zaświadczenia z trzech przedmiotów, że w zajęciach uczestniczył. (jak często i o czym na nich myślał, czy też myślał w ogóle, to nie wnikajmy, bo po co)
A na następnej zaświadczenie, że szczepieniom należnym się poddał. A nastepne od lekarza, że ma wszystko gdzie trzeba, więc się domniemywa, że w zajęciach wf (albo alternatywnych) uczestniczył. Potem opis abiturienta – o swoich dokonaniach w okresie szkolnośrednim – najlepiej skopiowany ze strony szkoły – kilka wzorów do wyboru.
A jeszcze na początku dużymi literami (czcionka 16) spis zawartości z odnośnikami do odpowiednich podpunktów stosownego paragrafu rozporządzenia o awansie edukacyjnym. (Na przykład) Razem gruba teczka.
Maturzysta przedkłada teczkę maturalną, każda strona w osobnej koszulce, komisja sprawdza, czy jakiejś strony nie brakuje, delikwenta sadza, gawędzi z nim 15 minut na tematy z zakresu o d…-M… i – gotowe.
A czy są korzyści? Są. Dlaczego ma nie być!
Zdawalność przewidywalna – na poziomie skuteczności mianowania i dyplomowania nauczycielskiego, nauczycielstwu po otrzymaniu zaświadczeń uczniowie nie będą przeszkadzać w pracy a i ożywienie w gospodarce możliwe na rynku poligraficznym. Maturę będzie mógł zdać każdy, kto tylko będzie chciał, więc wzrośnie radykalnie poziom wykształcenia społeczeństwa.
I wszyscy będą zadowoleni.
Mam syna w klasie maturalnej, jest dobrym uczniem i dużo się uczy, jednak zdziwiło mnie to że w grudniu dopiero kazano kupić podręczniki do klasy III. Lada moment matura a uczniowie są z materiałem do tyłu. Ja w liceum kiedyś klasę IV miałam na powtórki. Pytam kiedy uczeń ma powtarzać, jeśli jeszcze nie przerobił materiału? Nie podoba mi się nasz obecny system szkolnictwa.Krzywdzi przede wszystkim mlodzież. Kto ma pieniądze opłaca drogie korepetycje, a co jak rodzic ich nie ma? Próbną maturę napisał dość dobrze choć nie tak jakby chciał. Okazalo się że były zadania z działów których jeszcze nie brali. Widzę to czarno!!!! TO nie wina nauczycieli, ale dawnej reformy. Mieliśmy kiedyś swój system szkolnicta i go zniszczyliśmy.
Myślę ,ze 3 lata dla liceum to stanowczo za mało. W pierwszym roku klasy są sprofilowane fikcyjnie. Materiał przerabiają ogólny. Taki sam klasa matematyczna czy biologiczno – chemiczna, by uczeń mógl w drugiej klasie określić się gdzie w końcu chce być, a potem 2 następne klasy to nadrabianie programu rozszerzonego w danym profilu. Koszmar! I jak tu nauczyciel ma się wyrobić z czasem mając 31 uczniów, a jak uczeń ma pojąć tak obszerny materiał w krótkim czasie? To nie wina nauczycieli a naszej złej reformy oświatowej. Miejmy pretensje do Ministerstwa Edukacji Narodowej za ich nieudolność i nieprzemyślane decyzje. Syn zdaje na medycynę, uczy się nocami, zmęczony wraca trochę śpi i znów się uczy. Sama wychowuję synów, a wiem że potrzebował korepetycji z biologii i chemii, bo zależy mu na dobrych wynikach. Czy tak ma wyglądać edukacja? Współczuję obecnej młodzieży i nie uważam ich za leniów. Po prostu materiał przerasta ich możliwości. To tylko ludzie a nie roboty!!!!!!!!!!!!!