Ranking kościołów
Szkoła jest pod nosem, ale rodzice wożą dzieci daleko, gdyż tamta placówka jest lepsza. Skąd to wiedzą? Z rankingów. Podobne zjawisko zaczyna obejmować także kościoły. Na mszę jest rzut beretem, ale ludzie wolą jechać dalej. Dlaczego? Ponieważ tam jest wyższy poziom. Skąd to wiedzą? Z rankingów kościołów.
Na razie rankingi są nieoficjalne. Ludzie z ust do ust przekazują sobie informacje, że gdzie indziej msze są na dużo wyższym poziomie, a tutaj żenada. Wypalony ksiądz kontra mistrz. Nudne jak flaki z olejem msze kontra porywający spektakl dla wiernych. Kazanie, które jest mi do niczego niepotrzebne, kontra duchowe rady w sam raz dla mnie. Wysoki poziom kontra chałtura.
Aby ranking miał ręce i nogi, potrzebne jest zainteresowanie mediów. Trzeba by zbierać dane, zestawiać i porównywać, publikować, przyznawać nagrody i kary. Zachęcać do poprawy, dawać szanse tym, którzy spadli na dno rankingu, fetować zwycięzców. Najwyższy czas powołać jury, wyznaczyć terminy i ogłosić zawody. A jak księża nie wiedzą, o co chodzi z tym rankingiem, to zapraszam do szkoły. Nauczyciele siedzą w tym od wielu lat, więc mogą doradzić.
Komentarze
A tam jury…
Frekwencja wystarczy
@Gospodarz: „Aby ranking miał ręce i nogi, potrzebne jest zainteresowanie mediów.”
A po co? Ludzie sami nie potarfia?
Wierni bywający w kościele przeszli niebywały skok cywilizacyjny, zostawiając w tyle swoich pasterzy.Potwierdzają to wszystkie statystyki. Jeśli mam do wyboru kazanie dla młodszej dziatwy szkolnej lub dla dorosłych, a czuję potrzebę uczestnictwa w liturgii to wolę pojechać dalej.Wiele też dla zerwania więzi z parafią zrobiła religia w szkole. To zjawisko rankingu dotyczy też polskiej wsi.
„Podobne zjawisko zaczyna obejmować także kościoły.”
Jestem pewien, że to zjawisko jest już bardzo stare.
Mój pierwszy kościół zmieniłem zaraz po pierwszej komunii czyli było to czterdzieści lat temu. Wątpię abym był pierwszym.
„Aby ranking miał ręce i nogi, potrzebne jest zainteresowanie mediów. Trzeba by zbierać dane, zestawiać i porównywać, publikować, przyznawać nagrody i kary.”
Absolutnie popieram. Istnieje tylko to, co mierzalne! 😉
Niestety wątpię aby w Polsce miało szansę na zaistnienie. W Polsce w mediach dominuje albo nienawiść do Kościoła w formie czystej i skondesowanej (prof. Hartman, red. Szostkiewicz) albo kompletnie bezrefleksyjna sprawozdawczość lub, co jeszcze gorsze, obrona okopów św. Trójcy.
Pozbawiona nienawiści krytyka postępowania Kościoła jako instytucji i talentów czy działań „załóg” poszczególnych parafii byłaby bardzo cenna. Ale czy kogoś w Polsce będzie na taką krytykę stać? Bez wpadania (bycia wepchniętym) do któregoś ze skrajnych i wrogich sobie obozów? Bez bycia posądzonym o robienie tego dla jakichś osobistych korzyści?
Jaka znowu nienawiść? Konstruktywna krytyka, własna opinia, nie jest nienawiścią. Kościołowi niestety brakuje przede wszystkim prawdy, która powinna być tak bardzo czymś oczywistym w tej instytucji. Niestety, zamiast niej mamy w większości, przejawianą szczególnie u hierarchów hipokryzję, butę, arogancję. Bardzo nad tym ubolewam.
A w czym nauczyciele mogą doradzić księżom?
Chodzenie na msze i ich „poziom” dotyczy bezpośrednio zainteresowanych. W szkole dotyczy dzieci, które zainteresowani dostarczają własne dzieci,nie siebie.
„Wysoki poziom” w kościele oznacza trudne i niewygodne pytania i trudne zadania dla zainteresowanych, w czym mało kto z nich gustuje.
Wysoki poziom w szkole oznacza trudne zadania nie dla zainteresowanych, ale dla ich dzieci. Te dzieci mają wykonać orkę, wykazać się, by potem lepiej w życiu zarabiać. Zainteresowani mają zbierać profity, dumę i pychę. Często nie przejmując się, że wiele dzieci nie wyrabia i nie chce tego „wysokiego poziomu”.
„Porywające spektakle” dla wiernych to nie to samo co „wysoki poziom” dla wiernych. Rzadko kiedy jedno łączy się z drugim.
Pewien znany dominikanin, który był „mistrzem”, robił „porywające spektakle” przez 25 lat, a nawet ponoć zapewniał „wysoki poziom” pewnego dnia oznajmił, że ma tego dość, bo kiedy wznosi myśl i wzrok ku niebu, wieje ono pustką. I zniknął z Kościoła, z dnia na dzień.
Czy nauczyciele też zapewniają „porywające spektakle” dla dzieci zainteresowanych?
I jeszcze prawie drobnostka – czy na pewno nauczyciele są od doradzania księżom? Zdaje się, mamy rozdział Kościoła od państwa. Ale jak wiemy, tylko nam się tak zdaje.
A w czym nauczyciele mogą doradzić księżom?
Chodzenie na msze i ich „poziom” dotyczy bezpośrednio zainteresowanych. W szkole dotyczy dzieci, które zainteresowani dostarczają własne dzieci,nie siebie.
„Wysoki poziom” w kościele oznacza trudne i niewygodne pytania i trudne zadania dla zainteresowanych, w czym mało kto z nich gustuje.
Wysoki poziom w szkole oznacza trudne zadania nie dla zainteresowanych, ale dla ich dzieci. Te dzieci mają wykonać orkę, wykazać się, by potem lepiej w życiu zarabiać. Zainteresowani mają zbierać profity, dumę i pychę. Często nie przejmując się, że wiele dzieci nie wyrabia i nie chce tego „wysokiego poziomu”.
„Porywające spektakle” dla wiernych to nie to samo co „wysoki poziom” dla wiernych. Rzadko kiedy jedno łączy się z drugim.
Pewien znany dominikanin, który był „mistrzem”, robił „porywające spektakle” przez 25 lat, a nawet ponoć zapewniał „wysoki poziom” pewnego dnia oznajmił, że ma tego dość, bo kiedy wznosi myśl i wzrok ku niebu, wieje ono pustką. I zniknął z Kościoła, z dnia na dzień.
Czy nauczyciele też zapewniają „porywające spektakle” dla dzieci zainteresowanych?
I jeszcze prawie drobnostka – czy na pewno nauczyciele są od doradzania księżom? Zdaje się, mamy rozdział Kościoła od państwa. Ale jak wiemy, tylko nam się tak zdaje.
Jak dla mnie to nie jest nic dziwnego. Sama od lat „rankinguje” kościoły. Mieszkam na Kabatach a jeżdżę co tydzień do Świętej Anny, ponieważ właśnie tam podczas homilii moge usłyszeć ciekawy wywód filozoficzny, który zmusi mnie do refleksji. Taka sytuacja wydaje się być dosyć naturalna.
lena 3 grudnia o godz. 11:16
„Jaka znowu nienawiść?”
Jest kilka polonijnych proramów radiowych słyszalnych także na internecie, które nie robią nic innego tylko napadają na Herr Tuske, Komoruskiego i kondominium. Polska w ich przekazie wali się, ginie i tonie w bagnie. Moralnym przede wszystkim. Patrioci w takiej Polsce codziennie są rozstrzeliwani dziesiątkami pod murami straceń. Seryjny samobójca grasuje. Dawne fiary komunistów są codziennie wykopywane. Rodziny ofiar zamachu są męczone bezczeszczeniem zwłok.
Raz na rok – mimo używania przez te programy opóźniacza – zadzwoni ktoś na antenę i zapyta, dlaczego redaktorka nie robi nic innego tylko napada na Polskę, zieje nienawiścią i zobrzydza wszystko, co się dzieje w Polsce? Kiedy ona ostatni raz była w Polsce i czy wie, jak bardzo Polska wypiękniała?
Na co „redaktorka” odpowiada:
„Jaka znowu nienawiść? Konstruktywna krytyka, własna opinia, nie jest nienawiścią. Rządowi Tuska niestety brakuje przede wszystkim prawdy, która powinna być tak bardzo czymś oczywistym w tej instytucji. Niestety, zamiast niej mamy w większości, przejawianą szczególnie u członków polskich władz hipokryzję, butę, arogancję. Bardzo nad tym ubolewam.”
I doda – jest moim obowiązkiem pokazywać te bolączki, skoro reżimowe media ich nie pokazują!
A ja mam po dziurki w nosie OBUSTRONNEJ WOJNY!
P.S. Zapytaj się @Tanaki kiedy ostatni raz na swoich ulubionych blogach pochwalił coś lub kogoś związanego z Kościołem Katolickim.
Dam głowę, że jak to zrobił to znalazł kogoś, kto właśnie wsadził temu Kościołowi szpilę. @Tanaka pochwały równoznaczne są dopychaniu tej szpili głębiej.
Spróbuj wychować dzieci lub kontynuować znajomość z kimś nigdy dziecka ani znajomego nie chwaląc. Za nic. Tylko krytyka. Powodzenia.
Dla @Tanaki Kościół to śmierdząca gnojówka. On wie, jak gnojówkę wypompować, on w szerokim świecie widział takie samochody z pompą. @Tanaka wybuduje nowoczesną kanalizację i gnojówki nie będą we wsi potrzebne.
Zwróć się takimi słowy do swojego szwagra-pijusa. Zobaczymy jak ci pójdzie.
Tak naprawdę ilu katolików bierze czynny udział w życiu parafii? Większość przychodzi na niedzielną lub świąteczną mszę oraz od czasu do czasu do spowiedzi i tyle. Czy ksiądz jest dla tych wiernych przewodnikiem duchowym? Myślę, że nie. Nie rozumiem więc takiego powszechnego oczekiwania wysokiego standardu. Ja sama przychodzę do kościoła na spotkanie z Bogiem, a ksiądz jest tylko mistrzem ceremonii i szczerze mówiąc niezbyt mnie obchodzi jego żarliwość i zaangażowanie. To tylko człowiek więc ma prawo do słabości.