Bauman na maturze

Zapytałem uczniów, jak im poszło na próbnej maturze, a oni na to, że skandal. Za skandaliczne uznali obecność w arkuszu tekstu prof. Z. Baumana pt. „Wielozadaniowi”. Twórcy testu albo nie wiedzą, jak radykalna jest młodzież, albo zależało im na prowokacji. W internecie burza w tej sprawie, ale nie sądziłem, że w liceum dla elitarnej młodzieży będzie podobna pyskówka.

Problemem był nie tylko Bauman, ale także miejsce publikacji wypowiedzi profesora – „Gazeta Wyborcza”. Uczniowie zmusili mnie do zajęcia stanowiska. Co sądzę o maturze na podstawie tekstu Baumana (padły takie epitety, których nie godzi się cytować). Odpowiedziałem, że profesor nie jest poszukiwany przez organy ścigania, nie jest zbrodniarzem, nie wystawiono za nim listu gończego itd. Co do Wyborczej, to też nie słyszałem, aby był to organ zakazany w Polsce. W odpowiedzi usłyszałem, że w tym kraju nie ściga się zbrodniarzy.

Uczniowie są radykalni, ale nie aż tak bardzo, żeby napluć na test i wyjść z sali. Przynajmniej ta część radykalnej młodzieży, która chodzi do dobrych liceów i planuje studia, na razie ogranicza się do mówienia. Obawiam się jednak, abyśmy nie przegapili chwili, kiedy także elitarna młodzież zdecyduje się przekuć słowa w czyn. Dlatego uważam, że lepiej nie prowokować. Na maturze powinno być po bożemu – żadnych kontrowersyjnych autorów, chyba że chcemy mieć w maju zadymę jeszcze większą niż 11 listopada.