Ewaluacja Lorka
Poddać się ocenie uczniów – to jest dopiero odwaga! Większość nauczycieli nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Przecież żeby kogoś oceniać, trzeba mieć ukończone studia pedagogiczne. Co innego Grzegorz Lorek. Ten sami prosi uczniów, aby go ocenili. A oto efekty – zob. tabelę.
Nauczyciele rękami i nogami bronią się, aby tylko dzieci nie miały głosu w sprawie jakości pracy belfrów. Uczniowie mogą, bo na to nie ma rady, paplać na forach internetowych, co sądzą o swoich nauczycielach, ale w świecie realnym robić im tego nie wolno. Ciału pedagogicznemu należy się szacunek – o nim można mówić albo dobrze, albo wcale. Co innego Grzegorz Lorek.
Do szkół wchodzi nowe. Dyrekcja dowiaduje się, że nauczyciele powinni być oceniani przez uczniów, powinni podlegać wewnętrznej ewaluacji, czyli co? To już obecność dyrektora na lekcji nie wystarczy? Hospitacja to za mało? Opinia szefa się nie liczy? Czy naprawdę dziecięce paplanie ma taką wartość? A Grzegorz Lorek wie swoje – zobacz.
Komentarze
Co innego gdy to się robi dla siebie, a co innego – pań „ewaluatorek” z kuratorium pod przymusem … 😉
Ja bym się tam chętnie dała ocenić uczniom.
Na amerykanskiej uczelni mojej Starej taka ewaluacja wykladowcxow byla czyms absolutnie normalnym. Prowadzil ja Zwiazek Studentow. Na koniec semestru wszyscy studenci otrzymywali formularz do wypelnienia i wiekszos wypelniala, choc nie bylo to obowiazujace.
Wyniki oglaszane byly przed zapisywaniem sie na poszczegolne kursy w nastepnym semestrze. Skutkowalo to tym, ze studenci zapisywali sie do nastepnego wykladowcy lub nie. Jesli zapisow bylo zbyt malo, wykladowca mogl nie miec przedluzonego kontraktu.
Tak bylo zreszta z najlepszym zdaniem mojej Starej nauczycielem akademockim jakiego miala. Byl to wybitny rosyjski poeta Josif Brodski, ktory w pierwszym roku swych wykladow w USA kompletnie nie radzil sobie z oczekiwaniami studentow. Nie wiedzial np. ze na amerykanskiego studenta nie wolno sie drzec albo na niego sie obrazac i przestawac z nim rozmawiac. Wiec choc moja Stara dala mu ze wszystkiego najwyzsza ocene A, inni jej koledzy nie byli tak wielkoduszni i dali mu najnizsza F. Brodskiemu nie przedluzono kontraktu na nastepny rok akademoicki. Przeniosl sie gdzie indziej i, jesli dobrze rozumiem, nauczyl sie traktowania nawet najglupszych studentow z szacunkiem i uwaga. Ale to byl chyna wyjatek.
Pamietam, ze wylecial z uczelni wykladowca, ktory regularnie przychodzil na zajecia w ciemnych okulararch, aby nie bylo widac jak jest nacpany….
U mnie na uczelni wszyscy prowadzący sa oceniani przez studentów. Co więcej, ma obowiązek z wynikami ankiet się zapoznać i się do nich odnieść na piśmie. Tyle że:
a) odsetek ankiet w stosunku do liczby wszystkich studentów w prowadzonych grupach wynosi ok. 10%, co sprawia, że wyniki sa statystycznie niewiarygodne, a pojedyncza ocena na plus czy na minus ma niewspółmierną do całości wagę
b) o ile oceny negatywne są chętnie wykorzystywane przez władze wydziału, kiedy ta chce się danego nauczyciela (nigdy profesora, zawsze magistra lub doktora) pozbyć, to oceny pozytywne w ogóle nie mają żadnego efektu
c) oceny są niejawne, więc studenci i tak nie mogą sie ich wynikami kierować przy wyborze zajęć.
Komu służy taka ewaluacja?
ustawieni belfrowie mogą spać spokojnie, bo ewaluacja nic nie zmieni w ich układach. Święte krowy pozostaną świętymi krowami, tak jak jest na Zachodzie.
Po prostu jeszcze jeden instrument dla dyrekcji by kogoś udupić, „widzicie koleżanko , w/g uczniów źle jest z przekazywaniem wiedzy, itp …..”
Niekompetentne towarzycho w ministerstwie ma za dużo wolnego czasu i zajmuje się pierdołami.
Ale to norma w rządach III RP
Ktoś w Polsce szczególnie zajmuje się tym tematem/metodą? Rozwija go, popularyzuje?
@Albert, ewaluacja służy komisji ewaluacyjnej, w skład której wchodzą oceniani nauczyciele akademiccy.
Doskonale pamiętam próbę wprowadzenia takiej ewaluacji na jednym z wydziałów dużej uczelni. Ambitne pytania przygotowane przez Dziekana zostały przez w/w komisję tak zmienione aby przypadkiem nikomu nie stała się krzywda.
Pragnę zauważyć, że piszecie państwo o ewaluacji na uczelniach wyższych. Nie wiem, co myśleć jednak na temat ankiet o nauczycielach wypełnianych przez 16-latków…
Dziś wystarczy, że nauczyciel niemodnie się ubierze i traci wszelki szacunek u uczniów – choćby był najlepszym wykładowcą, mentorem, nauczycielem…
Oooo, Wladku, wiele bym dal za mozliwosc oceniania moich nauczycueli szkolnych!….
A poniewaz pytania w takim fomularzu sa bardzo konkretne, to nie mysle, zeby ktos mogl oceniac za :niemodne: ubranie.
A ja bym sie tak ewaluacją nie podniecał.
Nie to, że uważam, by uczniowie jakoś wrednie i zlośliwie oceniali nauczycieli, ale wiem, że wielu by odbębniało ten obowiązek, jak i inny.
Dam przykład, w ostatnim roku szkolnym przeprowadzaliśmy projekt unijny i jednym z elementów była ewaluacja uczestników.
Stałe trendy:
-olanie właściwie wszystkich pytań otwartych, które wymagały napisania choć słowa
-ocenianie bardzo szybkie, prawie bez zastanowienia (acz najwyższe noty akurat dawali uczniowie)
Oczywiście cos te ankiety mówiły, ale np. niewiele pomogłyby w stwierdzeniu, co ulepszyć/zmienić.
Zresztą nawet najlepsza ankieta ewaluacyjna, jeśli uczestnicy oceniaą tylko w skali punktowej, nic nie pisząc od siebie, daje niewiele.
Wiem też z innych ewaluacji, że uczniowie gremialnie (przynajmniej w tych szkołach, gdzie uczyłem) w ogóle nie mieli za bardzo ochoty nigdy tych ankiet wypełniać.
Moim zdaniem dużo więcej można sie dowiedzieć choćby o tym, co uczniowie myślą o innych nauczycielach, rozmawiając z nimi.
A i ewalauacja będzie mieć sens, gdy będą jasne zasady, gdyby ją przeprowadzała dyrekcja, a ankiety nie trafiały do ewaluowanego nauczyciela.
Bo zwyczajnie uczniowie mogą czuć (mimo anonimowości) zagrożeni, że nauczyciel się dowie/pozna po piśmie itd
Kocie Mordechaju,
a właściwie dlaczego?
Co by ci to dało?
Mnie w sumie nie zależałoby wcale na ocenianiu nauczycieli, ba, oceniania uczniów też nie lubiłem, często było to bardzo wkurzające, frustrujące i nie do końca adekwatne.
Ocenianie kogoś pracy/wysiłku jest niełatwe.
Szkoły mi obecnie brakuje, ale cieszę się, że nikogo nie muszę oceniać:)
W Kanadzie – a przynajmniej w Ontario ocena wykladowcow / asystentow na uniwersytecie jest obowiazkowa. W szkolach srednich – roznie to bywa – na ogol nie, a jesli tak, to wlasciwie tylko dla informacji nauczyciela – nie ma obwiazku dzielenia sie wypowiedziami z dyrekcja. Osobiscie zawsze dawalem uczniom ocene przedmiotu. Na internecie mozna znalezc dziesiatki formularzy, ktore mozna dostosowac do swoich warunkow. Z moich wieloletnich doswiadczen wynika, ze tylko (?) 10 % – 15 % daje upust niezadowoleniu i wypisuje bezwartosciowe uwagi. Reszta jest w miare wywazona, a uwagi krytyczne sensowne. Nie ma cudow, ze jezeli gros uczniow, co roku, powtarza jakis zarzut, to nauczyciel musi sie zastanowic kto ma racje i co trzeba zmienic, lub poprawic.
Grzesiu, parker sprawdził, klasy liczą przeciętnie tylu uczniów o których postulowałeś 25 uczniów.
To całe gadanie o czterdziestoosobowych klasach to związkowa propaganda, zdarzają się, ale tak samo często się zdarzają dziesięcioosobowe.
A uczniów ubyła jedna trzecia ostatnimi laty a nauczycieli prawie w ogóle i to jest prawda.
Propaganda, obrzydliwa bo dobro dzieci fałszywie niesie na sztandarach a ktoś kto taką propagandę uprawia nie ma moralnych kwalifikacji do uczenia dzieci.
Tam trzeba świecić przykładem a czytelne to jest nawet dla uczniów z zespołem Downa a może nawet zespołem Maciarewicza.
Ja bym się wstydził, obciach jak tak czytelne intencje i kłamstwo stoi razem.
Zajrzyj sobie pod poprzedni blog
GUS – dane za rok szk. 2012/13
http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/e_oswiata_i_wychowanie_2011-2012.pdf
„Największa grupa nauczycieli pracowała w szkołach podstawowych (173,3 tys. osób) oraz w gimnazjach (106,8 tys.). Kadra dydaktyczna szkół ponadgimnazjalnych w roku szkolnym 2011/2012 liczyła 111,1 tys. pracowników pełno- i niepełnozatrudnionych (w przeliczeniu na etaty)”
173,3+106,8+111,1=391,2 tys. etatów nauczycielskich (łącznie z nauczycielami w szkołach niesamorządowych)
W placówkach pozostających w gestii gmin zatrudnionych było 65,6% wszystkich zatrudnionych nauczycieli – czyli samorządy zatrudniają niespełna 257 tys. nauczycieli.
W tym roku ubyło 7 tys. etatów.
W szkołach – oprócz nauczycieli uczących są zatrudnieni: nauczyciele bibliotekarze, nauczyciele świetlicy, pedagodzy, psycholodzy, logopedzi, nauczyciele wspomagający w klasach integracyjnych.
Parkerze, no widzisz,,
ty o związkowej propagandzie, ja o tym piszę, co widzę.
10-osobowych klas nie znam, chyba że sa to klasy łaczone i jedynie przedmioty zawodowe mają w grupach, a ogolnoksztalcace razem.
To gadanie o tym, ilu nauczycieli przypada na ucznia, tez nie do konca jest adekwatne,bo np. w takim technikum, jak masz kilka kierunkow, to masz pelno przedmiotow zawodowych, ktorych np. ja nie moge uczyc, a pani uczaca jakiejs renowacji zabytkow ma tych godzin 3, a ja sie w tej statystyce uwzglednia.
jesli chcemy miec roznorodne kierunki, oczywiste jest, że potrzeba wielu nauczycieli.
Tak samo w tej liczbie uwzglednia się pedagogów, biblitekarzy, katechetów itd
@ignorant: To średnia (jaka?), mediana czy jakaś inna wartość statystyczna? Bo jeśli w połowie klas będzie 15 osób a w drugiej połowie 35 to średnia arytmetyczna wyniesie 25 os/kl, ale to chyba nie o to tu chodzi. A przecież może się pojawić i klasa 3-osobowa
Żeby na serio ocenić skalę problemu przydałby się jakiś wykres czy inna tabelka z przedziałami, najlepiej jeszcze z podziałem na województwa i typy terenu.
Ja myślę, po lekcjach z panem w 21, że uczniowie powinni oceniać lekcje. Inaczej zamiast bzdurnych projektów, przygotowywałby pan uczniów do egzaminu maturalnego. Bo jak widać – obecność dyrektora jest niewystarczająca…..
Grzegorz Lorek nie poddał się ewaluacji, tylko zrobił sobie ankietę na użytek własny i czytelników swojego bloga.
Ewaluacją byłoby to dopiero wtedy, gdyby istniał mechanizm wyrzucający go z pracy (redukujący mu pensję, etc…) w razie negatywnego wyniku.
Ocena nauczycieli na UW przez ankiety na USOSie istnieją od dawna i bardzo dobrze się sprawdzają. Nie róbmy z igły widły.
Moim zdaniem nie ma lepiszej dorgi do rozwoju, niż poddawanie swoich