Ratujmy Kartę Nauczyciela
Zapewne narażę się teraz wielu osobom, ale co mi tam, zrobię swoje. Ratujmy Kartę Nauczyciela i nie dopuśćmy do niekorzystnych zmian. W szkołach trwa zbieranie opinii. Możemy się proponowanym przez MEN zmianom przeciwstawić, ale nie musimy (info o zmianach tutaj).
Mnie najbardziej razi propozycja, aby urlop z powodu choroby zawodowej przysługiwał dopiero po 20 latach pracy (teraz po siedmiu). Przypomnę, że Adam Mickiewicz, pracując za cara jako nauczyciel w Kownie, skorzystał z rocznego płatnego urlopu na poratowanie zdrowia po roku pracy. Takie przywileje mieli nauczyciele, także polskiego pochodzenia, pod zaborami. Uważam, że o urlopie zdrowotnym – jeśli zachowujemy ten przywilej – powinien decydować lekarz. Jeżeli po dziesięciu latach zapadliśmy na chorobę zawodową, np. straciliśmy głos, to powinniśmy natychmiast skorzystać z urlopu, a nie dopiero po 20 latach, gdy będzie z nas wrak człowieka. W każdym razie niech decyduje lekarz lub nawet komisja lekarska, a nie biurokratyczny przepis.
Nie podoba mi się też propozycja ustalania urlopów nauczycielskich do końca grudnia, czyli robienie planów na kolejny rok. Wydaje mi się, że dotychczasowy zapis, iż nauczyciel w wakacje ma 6 tygodni urlopu wypoczynkowego, a w pozostałe dni może zostać zobowiązany do świadczenia pracy, jest wystarczający. Przypomnę, że nauczyciele nie mają urlopów wtedy, kiedy chcą, lecz tylko podczas dni wolnych od nauki. W zamian otrzymują więcej wolnych dni. Coś za coś. Moja żona pracuje w firmie budowlanej, czyli w wakacje ma szczyt sezonu. Oddałbym dwa dni w lipcu czy sierpniu za każdy wolny dzień w listopadzie czy styczniu, gdyż wtedy moglibyśmy pojechać na urlop razem. Jeśli nauczyciele mieliby krótsze urlopy, to tylko pod warunkiem, że sami sobie wybiorą terminy. Ja proszę o zimną jesień.
Swoim wpisem naraziłem się zapewne wszystkim, którzy chcą dać nauczycielom kopa w tyłek. Wiadomo, że Polak Polakowi źle życzy, więc jak można dokopać belfrom, to czemu tego nie zrobić. Jeśli jednak ktoś ma trochę empatii i życzliwości dla drugiego człowieka, to niech pomyśli, dla kogo praca w szkole będzie atrakcyjna, gdy się odbierze nauczycielom wszystkie przywileje. Mickiewicz jako nauczyciel możliwy był tylko za cara, a niedługo uczniom będzie musiał wystarczyć pies z kulawą nogą.
Komentarze
Zgadzam się w całości z Panem. Wiele lat temu sam pracowałem jako nauczyciel (obecnie już nie) i wiem jaka to ciężka praca. Wcale nie tęsknię za tym zawodem. Faktem jest, że my lubimy zazdrościć innym, szczególnie tym co mają to, czego my nie mamy. Wydaje nam się, że inni żyją jakby w lepszym świecie.
Nie mam Pan pojęcia, jak marze o wakacjach jesienią! Obecnie jestem na wychowawczym i pierwszy raz od czasów studiów udało mi się wyjechać we wrześniu! Jaki to luksus być gdzieś poza sezonem! Oddaję wakacje za 26 dni urlopu do wykorzystania wg mojego planu!
No proszę, przywileje mamy już od cara, pomazańca bożego, więc można śmiało powiedzieć , to prawo nadludzkie, bo od Boga. Nie ze stanu wojennego, kiedy władza przywilejami ważną część społeczeństwa na swoja stronę chciała przekabacić.
A czemu się nie upomina o prawa innych do urlopu takiego jak nauczycielskiego?
Bo mogę zrozumieć argumenty, ale czemu nauczyciele tylko?
„Przypomnę, że nauczyciele nie mają urlopów wtedy, kiedy chcą, lecz tylko podczas dni wolnych od nauki.”
A ja przypomnę, że to trzy miechy rocznie, na okrągło licząc. To ja poproszę, dostosuje się do tych fatalnych terminów.
Na koniec bez obłudy chociaż, co się ceni, mało zarabiamy, prosimy płacić przywilejami skoro pieniędzmi nie można.
Przywileje to pieniądze, lepiej płacić pieniędzmi, po to je wymyślono, wtedy jest jasno.
A KN chroni nie tylko zarobków, uniemożliwia selekcje nauczycieli, a ta jest potrzebna.
Znieść Kartę i urealnić zarobki.
Zachować budżet na oświatę, tylko podzielić go na mniej beneficjentów, tych najlepszych a nie zasiedziałych.
Przynajmniej zacząć zmiany, nowo zatrudnionych na nowych warunkach, niech ta Karta wygaśnie.
Wielu by z niej zrezygnowało, jakby się okazało, że te nowe warunki lepsze, nie obciążone kosztami wynikającymi z zapisów Karty.
Nie będę protestował. Próbowałem sprzeciwiać się wcześniej (powstawanie gimnazjów, rozwalanie zawodówek, krojenie programów itp).
Pewnej rzeczy nie przeskoczymy. Państwo wzmacnia służby mundurowe, uatrakcyjnia zawody mające na celu utrzymanie władzy. Z drugiej strony, dzięki obcinaniu przywilejów, praca w szkolnictwie staje się bardzo nieatrakcyjna.
Pracuję w szkole lat 23, z urlopu zdrowotnego nie korzystałem (odpukać!). Wydaje mi się, że zbyt łatwo go dostac, uważam więc, że powinien go przyznawac lekarz medycyny pracy. Ale czy „związany kontraktem ze szkołą”? Czy taki lekarz nie będzie przesadzał w drugą stronę, aby nie drażnić dyrektora?
A co do Mickiewicza…. dziś długo by nie popracował, bo obecny system nie lubi nauczycieli z indywidualnością i charyzmą, on potrzebuje sprawnych wypełniaczy i twórców niepotrzebnych papierków (albo i potrzebnych, bo ileż to osób znajduje dzięki nim zatrudnienie w kuratoriach!). Ciągle ktoś pisze, że system należy zmienić tak, aby promował „najlepszych nauczycieli”. Pięknie, tylko którzy będą ci, według oceny przełożonych, „najlepsi” ???? Nauczyciel rozliczany jest z najrozmaitszych rzeczy, tylko nie z wyników nauczania.
Ja się z tym zgadzam. U nas „mówi się”, że Platforma rozczarowuje, ponieważ „nie przeprowadza reform”. Gdy spytać o owe reformy, jak sobie kto je wyobraża, to na ogół właśnie tak, by komuś coś odebrać. Rolnikom KRUS, nauczycielom Kartę, księżom fundusz kościelny, nawet kolejarzom przejazdy pierwszą klasą. Istnieją pewne tradycje uprzywilejowania i nie należy z nich ot tak rezygnować.
Moim zdaniem jeśli nauczyciel choruje powinien brać L4 (80% wynagrodzenia) i powinno być to opłacane przez ZUS. Przywilej urlopu rocznego jeśli w ciągu roku ma się prawie 70 roboczych dni wolnych od pracy jest chory.
Wolałbym aby popracowano nad np. 26 – 30 dniami urlopu dla nauczycieli w okresie całego roku, ale możliwych do wzięcia w prawie każdym momencie (wykluczając kluczowe okresy np. jak egzaminy – tak jak w przypadku kluczowego okresu branży Pana żony – gorącego okresu wakacji), po pozytywnej opinii dyrektora szkoły – sprawującego nadzór nad nauczycielami w danej szkole.
Dane z Gruzji : 3 miesiące wakacji letnich (15 czerwca-15 września), 1 miesiąc wakacji zimowych (koniec grudnia-koniec stycznia), 2 tygodnie ferii na Wielkanoc. Materiał nauczania realizowany w ciągu 7,5 miesiąca (wystarczy, bo nie jest przeładowany). Pensum wynosi tak jak u nas – 18 godzin. Nauczycielka z 15-letnim stażem zarabia ok. 800 zł. (inne realia płacowe) ale wynajmując turystom 10 łóżek na 2 noce ma drugą pensję. Co do urlopów zdrowotych, w Polsce z uwagi na warunki powinny być one obligatoryjne po każdych 10 latach pracy. W Gruzji zawód nauczyciela cieszy się szacunkiem. Zagrożenie ze strony Rosji sprawia, że władze i społeczeństwo zdają sobie sprawę, że bez dobrej edukacji i silnej armii nie ma sprawnego i bezpiecznego państwa.
Zawsze może się Pan zatrudnić u żony…
Ja panie Dariuszu popieram pana szkoda że ci wszyscy gołodupcy co tak rzucają bluzgami na nauczycieli nie wiedzą, że my właściwie zaczynamy w zależności od kiedy jest 1 września już 30-31 sierpnia. Co więcej niektórzy w ramach komisji egzaminacyjnych pracują w sierpniu lub lipcu w zależności od tego keidy są wyznaczone terminy. Może warto również dodać, że my w praktyce kończymy dopiero rok szkolny nie w czerwcu ale właściwie na początku lipca gdy zostanie zamknięty etap rekrutacyjny. Ciekawe jak długo wytrzymaliby w szkole ci wszyscy którzy nas nauczycieli tak obrzucają bluzgami, że rzekomo lenie i g… umieją.
karta nauczyciela to jeden z ważniejszych ukłonów w stronę nauczyciela
„Zawsze może się Pan zatrudnić u żony?”
U żony nie może bo żona co prawda ma urlop kiedy chce, ale nie mogą się zgrać.
Ja bym podejrzewał, że żona z kim innym lubi spędzać urlopy:)))))
Proszę Gospodarza o wybaczenie za ten koszarowy humor, nie mogłem się powstrzymać.
Byłam nauczycielem, zostałam zwolniona w 2008, długo potem jeszcze broniłam przywilejów nauczycielskich, szczególnie, że nowa praca była bardzo satysfakcjonująca. Jednak bądźmy szczerzy, jeśli zawód nauczyciela jest taki ciężki, dlaczego się go trzymać z takim uporem? Dla mnie nie był to zawód marzeń, rozumiem, że dla ludzi opisujących siebie jako nauczycieli z powołania chyba jest (logicznie?). Dlaczego więc specjalne przywileje? Przypuszczam, że wielu nauczycieli uznałoby elementy mojej pracy typu prowadzenie w nocy telefonicznych konferencji (ach, uwielbiam to gadanie o wysiłku głosowym, jakby to było coś wyjątkowego), w obcym języku, za bardziej stresujące niż prowadzenie lekcji.
W mojej pracy nie jest źle, ale grafik mam z założenia na rok, terminy urlopów muszę podawać z góry (znaczy muszę, normalne wobec innych osób w zespole), często wynikały dni do wykorzystania w listopadzie i lutym, podobnie jak ignorant, też chętnie bym wzięła te 50 dni (odliczam weekendy) w tych fatalnych, najgorszych terminach jak koniec czerwca, lipiec, sierpień czy zimą styczeń-luty. Aha, przy tym jednocześnie i tak często zdarzają się wyjątkowe wezwania, anulowania urlopu na prośbę pracodawcy, o dyżurach nie wspomnę.
I dlaczego nie urlop zdrowotny dla pracowników korporacji na koszt pracodawcy? Czekać aż będą wrakami?
Z dedykacją dla zwalnianych nauczycieli http://www.youtube.com/watch?v=La2HI8ZSPSw
Zawód nauczyciela nie jest łatwy. Tak jak inne dziesiątki, czy setki zawodów.
Czas przywilejów dla grup zawodowych powinien się skończyć, i skonczy się. W czasach, gdy nie wszyscy bedziemy ponosic konsekwencje niewydolności systemu emerytalnego, zwiekszania wydatkow na sluzbe zdrowia itd, ograniczanie przywilejów jest nieuniknione. Szczególnie tych postrzeganych jako niesprawiedliwe. Ja tak postrzegam np roczny urlop na poratowanie zdrowia – znam trzy osoby ktore skorzystały z tego urlopu, i w każdym przypadku był to urlop brany w celu realizacji swoich zainteresowan. Ot, jest okazja na roczny, płatny urlop, to biorę.
Zawód nauczyciela nie może byc traktowany jak każdy inny. Jest to zawód specyficzny. Jednak nie można bronić wszystkich przywilejów dla samego faktu bronienia. Jak np ZNP zamierza bronić zwolnień nauczycieli w okresie niżu demograficznego. A szkoły wyższe pedagogiczne, jak gdyby nic, nadal wypluwają nadal absolwentów…
Przywileje, zarobki (moze nie w Warszawie – ale w interiorze, na tle innych grup zawodowych, są wysokie), czas pracy – wszystko to powoduje, iz zawód nauczyciela jest bardzo atrakcyjny. Jednak każda uprzywilejowana grupa zawodowa musi miec świadomość, iz przywileje trzeba ograniczyć.
Aby Państwo funkcjonowało prawidłowo, potrzebni są nauczyciele, policjanci czy urzędnicy. Ale to pozostałe grupy zawodowe niejako ich zatrudniają. Wiec nic dziwnego, iz sie irytują na zbyt rozbudowane przywileje (jak np pelnoplatne, każde, L4 dla policjantów).
Wszystkim „zazdrośnikom” radzę: chodźcie do szkół na nauczycieli, sami posmakujcie tego miodu!!
lordjohn
27 września o godz. 6:47
Miejsc nie ma, chętnych za dużo co wydaje się dziwne jak się czyta utyskiwania na ciężki los nauczyciela, urlop w gorących miesiącach, pracę po czterdzieści parę godzin, skąd tylu chętnych?
A w innych zawodach o pracownika trudno, przecież nie ma w Polsce problemu ze znalezieniem pracy za pensję nauczycielską a chętnych brak w wielu zawodach za większą niż nauczycielska pensję, Ukraińców i Ukrainek pracuje u nas kilkadziesiąt tysięcy.
Zgadzam się,że niektórych przywilejów nie da się obronić. Słyszałem,że prawo nie działa wstecz. Dowodem tego są służby mundurowe. Chciałbym,żeby wszystkich traktowano tak samo!
„Wydaje mi się, że dotychczasowy zapis, iż nauczyciel w wakacje ma 6 tygodni urlopu wypoczynkowego, a w pozostałe dni może zostać zobowiązany do świadczenia pracy, jest wystarczający”.
6 tygodni?! Kto ma 6 tygodni urlopu ?! Chciałabym mieć 6, zamiast ledwo 2 NA ROK i z wielką łaską, nie wiedząc, czy aby na pewno będę mogła wyjechać.
„Przypomnę, że nauczyciele nie mają urlopów wtedy, kiedy chcą, lecz tylko podczas dni wolnych od nauki. W zamian otrzymują więcej wolnych dni.”
Czyli weekendy, święta i wolne między świętami. W ZAMIAN? TYLKO?! A kto ma kiedy chce? i kto ma tyle wolnego co nauczyciele, w związku z dniami wolnymi od nauki?!
To jakaś paranoja! Nie uważam, że zawód nauczyciela jest łatwy i że typowy, ale to już przesada – nie róbmy z ludzi idiotów, to 30 większość umie liczyć!
karta broni nauczycieli słabych; nie daje nic nauczycielom ambitnym, z powołania, stawia znak = między nimi i tymi obibokami; a swoją drogą, to Pan ma naprawdę duużo wolnego czasu;-)
Czy zastanawialiście się państwo co by się stało, gdyby zawód nauczyciela został poddany prawom rynku?
Najlepsi z pedagogów uczyliby najlepszych i najzdolniejszych czy najbogatszych?
A kto, komu i ile miałby płacić za edukację dzieci mało zdolnych lub tych z rodzin niezamożnych?
Czy większe pieniądze zamiast przywilejów przyciągnęłyby do zawodu lepszych nauczycieli, czy biznesmenów przefarbowanych na pedagogów?
Czy brak zabezpieczeń socjalnych w połączeniu z presją i napięciem psychicznym związanym z opieką nad ludźmi bądź co bądź niedojrzałymi (dziećmi i adolescentami) utrzymałby w zawodzie największych nawet pasjonatów?
Czy zamożni rodzice wykpiliby się tanim sumptem jak to ma miejsce teraz?
Dlaczego tak wielu bogatych rodziców kształci swoje progenitury w szkołach, w których obowiązuje Karta nauczyciela?
Istnieje tak wiele szkół prywatnych i społecznych o różnym poziomie; większość nie umywa się do poziomu szkół publicznych – dlaczego więc wolny rynek nie skusił „najlepszych nauczycieli”, kształcących lepiej i skuteczniej, którzy pewnie z łatwością poradziliby sobie na nim?
Wreszcie, czy odbieranie przywilejów i zwiększanie obciążeń motywuje do wydajniejszej pracy?
A może dać już sobie spokój z Kartą i zobaczyć jak sobie społeczeństwo udźwignie nową edukację?
„A może dać już sobie spokój z Kartą i zobaczyć jak sobie społeczeństwo udźwignie nową edukację?”
Przywileje kosztują wszystkich pracujących na utrzymanie budżetówki, co do udźwignięcia, będzie lżej, szkoły będą miały lepsze wyposażenie, niej gąb do wykarmienia.
Do Mni
Czy zastanawialiście się państwo co by się stało, gdyby zawód nauczyciela został poddany prawom rynku?
–> Tak. Oświata finansowana przez Państwo. Rodzice posiadający bony edukacyjne na wykształcenie dzieci. Spowodowałoby to konkurencje pomiędzy szkołami/ dyrektorami a więc ostatecznie też pomiędzy nauczycielami co mogłoby w końcu ożywić towarzystwo (pozytywnie). A nie czy się stoi czy się leży państwo płać mi zgodnie z kartą nauczyciela.
Najlepsi z pedagogów uczyliby najlepszych i najzdolniejszych czy najbogatszych?
–> Uczyliby tych samych co uczą obecnie.
A kto, komu i ile miałby płacić za edukację dzieci mało zdolnych lub tych z rodzin niezamożnych?
–> Państwo finansowałoby z naszych podatków. Zmieniono by formę finansowania, gdzie do podziału byłyby określone pieniądze, które faktycznie szły by za uczniem.
Czy większe pieniądze zamiast przywilejów przyciągnęłyby do zawodu lepszych nauczycieli, czy biznesmenów przefarbowanych na pedagogów?
–> Większe pieniądze dla lepiej uczących i mniejsze dla gorzej uczących pozwoliłyby wyróżnić tych lepszych i dać im wymierną satysfakcję z wykonywanego zawodu. Tych gorszych można byłoby odsiać. A dyrektor by już o to zadbał chcąc mieć jak najlepsze wyniki i najlepszą kadrę walcząc o ucznia.
Czy brak zabezpieczeń socjalnych w połączeniu z presją i napięciem psychicznym związanym z opieką nad ludźmi bądź co bądź niedojrzałymi (dziećmi i adolescentami) utrzymałby w zawodzie największych nawet pasjonatów?
–> Pracowaliby Ci, którzy chcieliby pracować w tym zawodzie. Wiadomo, że nie jest to łatwy zawód. Jednak jak ktoś się czuje wypalony czemu nie zmieni pracy? A tak uwolnienie i urynkowienie edukacji finansowanej wciąż przez państwo (samorząd) pozwoliłoby podziękować za pracę tym nie zaangażowanym. Stres i większą presję będą przeżywać jedynie Ci, którzy obawiają się, że nie nadają się do tego zawodu i nie mają dobrych wyników… Dla ucznia i jego rodzica nie ma znaczenia czy nauczyciel się stresuje czy nie – dla niego ważniejsze jest czy potrafi NAUCZYĆ ucznia czy nie.
Czy zamożni rodzice wykpiliby się tanim sumptem jak to ma miejsce teraz?
–> Nie wiem.
Dlaczego tak wielu bogatych rodziców kształci swoje progenitury w szkołach, w których obowiązuje Karta nauczyciela?
–> A dlaczego też spora liczba bogatych rodziców wysyła do szkół prywatnych, do szkoły w USA, Wielkiej Brytanii czy na studia do Paryża? Ich wolna wola… Robią to co uważają za dobre dla swoich dzieci
Istnieje tak wiele szkół prywatnych i społecznych o różnym poziomie; większość nie umywa się do poziomu szkół publicznych ? dlaczego więc wolny rynek nie skusił ?najlepszych nauczycieli?, kształcących lepiej i skuteczniej, którzy pewnie z łatwością poradziliby sobie na nim?
–> Dlatego, że nie mamy aktualnie wolnego rynku w całym obszarze edukacji. Przekształcane mogą być tylko szkoły o małej liczbie uczniów.
Wreszcie, czy odbieranie przywilejów i zwiększanie obciążeń motywuje do wydajniejszej pracy?
–> Pieniądz dobrze motywuje. Jest jednak druga strona medalu. Widmo utraty pracy niejednokrotnie motywuje lepiej. A przy KN to widmo … praktycznie nie istnieje. Nie istnieją też jasne reguły – czy się starasz czy nie w przypadku niżu demograficznego nie wiesz kogo zwolnią – Ciebie czy kolegę/koleżankę nauczyciela…
A może dać już sobie spokój z Kartą i zobaczyć jak sobie społeczeństwo udźwignie nową edukację?
–> Koniecznie trzeba ją zlikwidować. Albo mocno ograniczyć przywileje. Najlepsze byłyby kontrakty na prowadzenie zajęć na np. rok czasu lub inne okresy podpisywane między szkołą a nauczycielem. Po co komu mianowania skoro niejednokrotnie nowi nauczyciele są lepsi od tych dyplomowanych… Jednak po latach równają do swoich kolegów w dół … aby utrzymać ten przeciętny poziom… I nie wyróżniać się…
Jednak po latach równają do swoich kolegów w dół ? aby utrzymać ten przeciętny poziom? I nie wyróżniać się?
Warto dodać jak ten przeciętny poziom wpływa na wychylających się.
Jeszcze w klasach pierwszych podstawówki panie od nauczania początkowego lubią dzieci, potem im nauczycielki starsze, i starsze klasy uczą( ciekawa prawidłowość ) to gorsze babsztyle, nie lubią ludzi, takie mam spostrzeżenia ze swojej szkoły. Faceci jacyś lepsi, klimakterium?
@Plb
„Większe pieniądze dla lepiej uczących i mniejsze dla gorzej uczących pozwoliłyby wyróżnić tych lepszych i dać im wymierną satysfakcję z wykonywanego zawodu. Tych gorszych można byłoby odsiać. A dyrektor by już o to zadbał chcąc mieć jak najlepsze wyniki i najlepszą kadrę walcząc o ucznia.”
Hmm, piękna utopia. Tak się składa, że uczę w trzech typach szkół: liceum, technikum i zasadnicza szkoła zawodowa. Proszę o odpowiedź, w jaki sposób dyrektor porówna moją pracę polonisty z pracą drugiego, trzeciego, czwartego polonisty, którzy uczą na przykład tylko w liceum lub tylko w technikum i zawodowej (ta sama szkoła).
Może rozpisać ankietę wśród uczniów i rodziców – najpopularniejszy nauczyciel?
Łatwo rzucić populistyczne hasełko, trudniej uzasadnić niuanse i problemy, które wychodzą w praniu.
Już dziś dyrektor ma w ręku narzędzie, dzięki któremu skutecznie wynagrodzić może dobrych pracowników – dodatek motywacyjny. Tylko śmiech mnie ogarnia, gdy każdy z nauczycieli dostaje go 3% (mnie przypadły 72 złote netto)…
A tutaj coś co może naświetlić temat, który poruszyłem…
http://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/finanse-publiczne/szkoly-ktorymi-rzadza-rodzice-lepiej-ucza-i-mniej-kosztuja/
Pracuję w szkole 24 lata (szkoła podstawowa i gimnazjum). Chcę mniej urlopu. Ale zarazem chcę zarabiać. Mogę w czasie wakacji pracować w szkole, na półkoloniach. Ale pensja powinna być normalna. Do tej pory dyplomowany nauczyciel zarabia poniżej średniej krajowej. Rezygnuję z wolnych dni, które tak ludzi bolą. Niestety muszę dorabiać wtedy poza zawodem, bo moja pensja nie wystarcza na utrzymanie.
Cóż jako koń traktowy (oficjalnie kontraktowy) rzucę łyżkę dziegciu:
– urlopy zdrowotne to papierek lakmusowy. Można z tego zrezygnować, propozycja po 20-latach wydaje się sensowna. Tylko, że tu nie chodzi o czas. samorządy chcą by płacił ZUS (może być i okres jak teraz), rząd, by płaciły samorządy. Tu nie chodzi o idee, sens, a o pieniądze.
– kwestia dni roboczych – obłęd. miałoby być mniej, ale jak je rozdysponować do dyspozycji organu prowadzącego (sic!)
– Kwestia dzienniczków, w których nie można wpisywać przygotowywania się do zajęć (a to nie praca?)
Całe to gadanie jest czcze. Zblazowane związki zawodowe. Podział środowiska nauczycieli. Gdyby się strajkować przez niewypisywanie świadectw, nieuczestniczenie w komisjach egzaminacyjnych etc, może coś by było. reszta jest kpiną i zastępczym tematem.
Dopóki samorządy nie dostaną odpowiednich funduszy w polskiej szkole będzie źle.
Same samorządy też mają wiele za uszami. U mnie nagradzają tylko mianowanych i dyplomowanych. Zwalniają najmłodszych. Pomiatają najlepszymi. Ale to inna bajka.
W KN są chore zapisy: Czemu poradnia pedagogiczna nie pracuje 40h? Czemu nauczyciel mianowany jest świętą krową? Czemu po 11 latach pracy trudno się rozwinąć (tzn- ustawa nie przewiduje). TU należy szukać zmian,
A co do dni wolnych, żona nie może mi darować 3 maja, 11 listopada, 17 września na patriotycznych pokazówkach w mieście. Wszak trzeba wychowywać. Kto z szanownej wycieczki zapracowanych pracuje w święta? Chętnie oddam tę 30 gimnazjalistów skoszarowanych na patriotycznych nudach:P
Władek 27 września o godz. 18:53
„Proszę o odpowiedź, w jaki sposób dyrektor porówna moją pracę polonisty”
Jako dyrektor zainstalowałbym kamery w każdej klasie i zapowiedział nauczycielom, że obejrzę przynajmniej 3, ale bez górnego ograniczenia, losowo wybrane i niezapowiedziane lekcje każdego z nich. Po każdej z tych lekcji pisałbym list do nauczyciela z moimi uwagami. Co mi się podobało i co chciałbym aby kontynuował a co uważam za wymagające zmiany. Sugestie, zawodowe „triki”. Porady starszego czy bardziej doświadczonego kolegi, itp.
„Może rozpisać ankietę wśród uczniów i rodziców ? najpopularniejszy nauczyciel?”
Marnie wróży taka arogancja. Jako dyrektor niezbyt długo bym się z tobą patyczkował. Wyobraź sobie, że właśnie tak – rozpisywałbym anonimowe ankiety wśród twoich aktualnych i byłych uczniów oraz ich rodziców. Inaczej oceniał opinie aktualnych i inaczej byłych uczniów/rodziców, ale to są oczywiste rzeczy.
Zasiegałbym opinii o twoich uczniach (a pośrednio o twoich metodach) u nauczycieli w szkole następnego stopnia.
Sprawdzałbym w jaki sposób komunikujesz swoje uwagi dla uczniów. Czy tylko i wyłącznie za pomocą stopni czy za pomocą wskazówek. Ustnych i pisemnych. Czy zwracasz uczniom wypracowania i z iloma oraz z jakimi uwagami na piśmie. Audytowałbym ileśtam takich, zwróconych przez ciebie uczniom wypracowań w okresie.
Monitorowałbym czas upływający pomiędzy klasówką a wystawieniem przez ciebie stopni.
Monitorowałbym rozłożenie w czasie wystawianych przez ciebie ocen tak, aby szukać 3 stopni wystawionych w odstępie 2 dni a cała grupa na 5 minut przed końcem okresu. Premiowałbym równomierne rozłożenie stopni w danym okresie, szybkie ocenianie klasówek i wyczerpujące, werbalne wskazówki dla uczniów oprócz stopni.
Określiłbym minimalną ilość wizyt z klasą w teatrze. Na okres czy na rok, wszystko jedno.
Mało? W takim razie przepraszam, nie jestem dyrektorem. Mam nadzieję, że oni robią to lepiej.
Plb
Nie wiem, skąd u Plb wiara, że to by wypaliło?
-> Oświata finansowana przez Państwo. Rodzice posiadający bony edukacyjne na wykształcenie dzieci. Spowodowałoby to konkurencje pomiędzy szkołami/ dyrektorami a więc ostatecznie też pomiędzy nauczycielami co mogłoby w końcu ożywić towarzystwo (pozytywnie).
Racja. Obecnie o jakości szkoły świadczy umiejętność dokonywania selekcji i to, co wielokrotnie na blogu sygnalizował p.Dariusz, bogato rozwinięty system indywidualnych korepetycji, a wartość placówek zależy nie tyle od poziomu nauczycieli, ale od ich umiejętności marketingowych. Dzięki bonom edukacyjnym można by stworzyć koncerny edukacyjne z menadżerami-selekcjonerami zamiast staroświeckich szkół i nieudolnych nauczycieli. Resztę mogą załatwić korepetytorzy.
->Uczyliby tych samych co uczą obecnie.
Zgoda – o ile wypełnialiby cele marketingowe. Dobre szkoły nie mogłyby przyjmować uczniów nierokujących. Inaczej godziłoby to w wizerunek takiej placówki i mogłoby doprowadzić do odpływu bonów edukacyjnych…
?> Państwo finansowałoby z naszych podatków. Zmieniono by formę finansowania, gdzie do podziału byłyby określone pieniądze, które faktycznie szły by za uczniem.
Właśnie. Czyli bez zmian. No, może zamiast na małe szkoły, państwo zaczęłoby łożyć na kombinaty edukacyjne. Nauczyciele mogliby zejść do podziemia i przygotowywać dzieci/młodzież dla potrzeb takich koncernów.
Dalsze odniesienia odpuszczę sobie. Zadziwiające jest to, że pod pojęciem wolnego rynku Plb rozumie kształcenie państwowe i to, że tak wielu Plbów uważa, że najlepszym sposobem motywacji jest strach (np.przed nagłą utratą pracy) i bat (zwiększenie obciążeń, kontroli, przymusu i gównianych czynności).
Karta nauczyciela, która w czasach powszechnych przywilejów była niczym szczególnym, obecnie jest jedynym gwarantem tego, że wraz ze śladową ilością pozorantów i ludzi, którzy do szkoły trafili przypadkiem, nie dojdzie do powszechnego odpływu doświadczonych profesjonalistów z Bożą Iskrą w środku. Nie można opierać edukacji na powołaniu, a raczej wewnętrznej kompulsji/obsesji bycia nauczycielem czy na rotacji kadr. Rotacja w zawodzie nauczycielskim już była i na dłuższą metę niespecjalnie się sprawdziła. Z drugiej strony Karta nauczyciela nie jest jedynym gwarantem determinującym motywację do pracy. To ostatnie jest wypadkową różnych złożonych czynników i sytuacji. Hm … przynajmniej tak mi się wydaje.
Jestem matką niepełnosprawnego dziecka. Aby się nim opiekować, muszę zrezygnować z pracy i żyć z zasiłku opiekuńczego w wysokości 820 zł. Opieka nad dzieckiem to 24 godziny na dobę, bez dni wolnych i urlopów. Nie wspomnę o poratowaniu mojego zdrowia, bo przecież trzeba mieć siły i zdrowie, aby sprawować opiekę. Skąd brać środki na leczenie i rehabilitację, to już inna sprawa. W tym świetle przywileje nauczycielskie (urlop dla poratowania zdrowia) wydają mi się czymś niezrozumiałym.
Żal mi, że takich mamy ekspertów w oświacie. Udzielany urlop zdrowotny nie ma nic wspólnego z choroba zawodową.
Czytałem propozycje zmian w KN i już teraz mogę powiedzieć, ze najwięcej kontrowersji wzbudzi punkt dotyczący urlopu na poratowanie zdrowia. Totalną głupotą jest sformułowanie, że trzeba przepracować w szkole „NIEPRZERWANIE” 20 lat. W dzisiejszych czasach, kiedy mówi się o konieczności przekwalifikowania, zmiany zawodu, elastyczności taki zapis na kilometr śmierdzi jedynie chęcią oszczędzania pieniędzy przez organ prowadzący.
Jeśli lekarz orzecznik stwierdzi, że choroba nauczyciela nie jest właściwą chorobą zawodową, to co wtedy? Mnie po 8 latach pracy nie wysiadł głos – nabawiłem się wrzodów na żołądku i dwunastnicy, miałem w związku z tym nadal się stresować i niszczyć zdrowie? Przecież mówić mogłem, a że nie chciało mi się wstawać do pracy z powodu stresu, to taka – zapewne – moja fanaberia.
Co do ilości dni urlopu – od zawsze w naszej szkole trzeba było by dyspozycyjnym przez 2 tygodnie ferii letnich, zatem żadna to nowość.
Założę się, że sądy pracy będą miały po prostu więcej zajęć, bo nauczyciele nie odpuszczą po takiej zmianie skrupulatnego liczenia swoich pieniędzy.
Znajomy jest finansistą. To trudny zawód, wymagający odpowiedzialności, wiedzy. Idąc tokiem rozumowania niektórych komentujących powinien się zadowolić niską pensją i łaskawym kiwnięciem dłoni pracodawcy, bo przecież robi to co lubi. Ma urlop kiedy chce, jeżeli choruje 1-2 dni, nawet nie musi iść na l-4, umawia się z pracodawcą i tyle. Używa służbowego samochodu, tankuje na rachunek firmy. Korzysta ze służbowej komórki i sprzętu w ogóle. Oszczędza dzięki firmie dobre 2 – 3 tysiące miesięcznie. No paskudnik, jak można mieć takie przywileje?
Nikt nie widzi tego, jakie profity daje mu jego praca, co dostaje pod stołem, za porozumieniem z szefem. A to nie tylko jego- szefa sprawa: to rzutuje potem na poziom cen towarów/usług, które oferujecie. Tak więc ostateczną osobą płacącą za wasze przywileje, jest klient. Może tak dla dobra klienta zrezygnujecie z premii, wolnego na żądanie, dodatków, korzystania ze sprzętu, samochodów, dopłat do dojazdu, dodatkowego ubezpieczenia, wyjazdów integracyjnych, ubrań roboczych, pierwszeństwa w kolejce, upustów na towary/usługi oferowane przez waszą firmę itd. itp. wymieniać można długo. Dlaczego nie żądacie od waszych dzieci, aby wybierając firmę od razu zapowiadały, że chcą tylko gołą pensję, im niższa, tym lepsza, nielimitowany zakres obowiązków i zakaz narzekania, bo przecież wybrały zawód świadomie? Zacznijcie od siebie i swoich przywilejów. I nie ważcie się narzekać – a pełno tego na forach, gdy tylko pojawiają się artykuły o stosunkach w pracy- przecież robicie świadomie co chcieliście robić.
Plb,
„Moim zdaniem jeśli nauczyciel choruje powinien brać L4 (80% wynagrodzenia) i powinno być to opłacane przez ZUS. ”
No ale tak jest przecież, jak nauczyciel choruje, to idzie na L4.
Co do rocznych urlopów, jak już kiedyś mówiłem, jestem za takim urlopem i nie tylko dla nauczycieli, dla wszystkich zatrudnionych, i to bez konkretnego powodu (mógłby to być urlop edukacyjny, na wypalenie zawodowe, z powodu choroby itd)
Przysługiwałby np. raz każdemu po ja wiem kilkunastu latach pracy, no dobra zamiast rok, mgłby to być np. urlop półroczny czy 3-miesięczny, ale wtedy kilka razy w życiu.
@U
„Chciałabym mieć 6, zamiast ledwo 2 NA ROK i z wielką łaską, nie wiedząc, czy aby na pewno będę mogła wyjechać.”
To idź do sądu pracy, bo 2 tygodnie to 10 dni urlopu, większość ludzi zatrudnionych po kilku latach ma 26 dni, więc 5 tygodni roboczych, nauczyciele nie mają zaś 6 tygodni, mają ok. 10:), bez kilku dni.
Plb,
„Moim zdaniem jeśli nauczyciel choruje powinien brać L4 (80% wynagrodzenia) i powinno być to opłacane przez ZUS. ”
No ale tak jest przecież, jak nauczyciel choruje, to idzie na L4.
Co do rocznych urlopów, jak już kiedyś mówiłem, jestem za takim urlopem i nie tylko dla nauczycieli, dla wszystkich zatrudnionych, i to bez konkretnego powodu (mógłby to być urlop edukacyjny, na wypalenie zawodowe, z powodu choroby itd)
Przysługiwałby np. raz każdemu po ja wiem kilkunastu latach pracy, no dobra zamiast rok, mgłby to być np. urlop półroczny czy 3-miesięczny, ale wtedy kilka razy w życiu.
@U
„Chciałabym mieć 6, zamiast ledwo 2 NA ROK i z wielką łaską, nie wiedząc, czy aby na pewno będę mogła wyjechać.”
To idź do sądu pracy, bo 2 tygodnie to 10 dni urlopu, większość ludzi zatrudnionych po kilku latach ma 26 dni, więc 5 tygodni roboczych, nauczyciele nie mają zaś 6 tygodni, mają ok. 10:), bez kilku dni.
@Ziarnko piasku
” Przypuszczam, że wielu nauczycieli uznałoby elementy mojej pracy typu prowadzenie w nocy telefonicznych konferencji (ach, uwielbiam to gadanie o wysiłku głosowym, jakby to było coś wyjątkowego), w obcym języku, za bardziej stresujące niż prowadzenie lekcji.”
Pracuję od dwu miesięcy w korpo, codziennie gadam duzo przez telefon w obcym języku.
wcześniej 7 lat w szkole.
Na pewno wysiłek głosowy mam teraz znacznie mniejszy niż w szkole, nie ma porównania, po telefonie moge sobie pójść np. po wode (z lekcji nie), w przerwie/przerwach nie musze rozwiązywać spraw współpracowników i ich wysłuchiwać (jak w szkole uczniów)
Nie ma porównania, 7 lekcji w szkole to duzo bardziej intensywna praca niż 8 godzin w innej pracy (oczywiście bywają wyjątki)
Zresztą a propos pracy w korpo, moje subiektywne porównanie tu:
http://www.45minut.pl/forum/topics9/praca-w-szkole-contra-praca-w-korporacji-porownanie-vt12553.htm
Polecam i mój tekst i komentarze innych.
Warchole,
” Jak np ZNP zamierza bronić zwolnień nauczycieli w okresie niżu demograficznego.”
Taaa, niż, i klasy ciagle sa po 38 osób (rok temu pracowałem w dwu szkołach, gdzie takie klasy się zdarzały)
Lub uczy się języka czy informatyki 25 osób, bo podział jest od 26, ciekawe jak kogoś nauczyć mówić przy jednej godzinie/tyg w klasie 25 osobowej.
Niż demograficzny by był świetna okazja dla mądrych rządów do dobrych reform: małe klasy, grupy wg poziomów czy zainteresowań, odejście od sztywnych ram (lekcja zawsze 45 minut, uczniowie muszą być w tym samym wieku), mądre rządy dałyby też więcej autonomii dyrektorom i uczniom, obecne rządy dają za to papierki i biurokrację na każdym poziomie edukacji, kontrole i wizytacje i ewaluacje ciągłe oraz de facto wspieraja nagonke na nauczycieli.
Polityka edukacyjna PO t jest właśnie jedna z przyczyn, dla których nigdy na tę partię nie zasługują.
Wszyscy śmiali sie z mało gramotnej Fotygi, pani Szumilas jest jej odpowiednikiem w rządzie PO.
PLb,
„Najlepsze byłyby kontrakty na prowadzenie zajęć na np. rok czasu lub inne okresy podpisywane między szkołą a nauczycielem.”
Hm, czyli wszyscy zatrudnieni wg kodeksu pracy miliby mieć możliwość umowy na czas nieokreslony, a nauczyciele tylko rocznych kontraktów.
ładnie brzmi, ale widzę zagrożenia, brak stabilizacji, niemożność wzięcia kredytu, możliwość nieprzedłużenia, bo się komuś coś nie spodoba (nie z powodów merytorycznych), brak stabilizacji dla uczniów, (bo przeciez może być tak, że co roku będzie się im zmieniać nauczycieli)
@Gospodarz
Polecam w najnowszym NIE tekst o karcianej schizofrenii Broniarza i nie tylko… 😉
Pierwszym warunkiem w nauczaniu jest, by uczeń chciał się uczyć. Kolejna sprawa to zdolności, stosunki w domu, motywacja. Dlatego też nie tylko od nauczycieli zależą wyniki uczniów. A część komentujących chce oceniać pracę nauczyciela na tej podstawie.
?Może rozpisać ankietę wśród uczniów i rodziców ? najpopularniejszy nauczyciel??
Marnie wróży taka arogancja. Jako dyrektor niezbyt długo bym się z tobą patyczkował. Wyobraź sobie, że właśnie tak ? rozpisywałbym anonimowe ankiety wśród twoich aktualnych i byłych uczniów oraz ich rodziców. Inaczej oceniał opinie aktualnych i inaczej byłych uczniów/rodziców, ale to są oczywiste rzeczy.
@w czym problem:
jeśli jesteś tak pewny swoich rozwiązań, to poczytaj o zasadach ewaluacji od roku szkolnego 2013/14, a później feruj swoje wyroki… Może zrób zamach na MEN, bo to nie moje pomysły…
Co do reszty Twoich „wynalazków” – bez komentarza…
Ja to lubię te małe klasy, a gdzie jest limit małości? Bo dużości jest.
Jak trzydziestoosobowa lepsza niż czterdziestoosobowa, a dwudziestoosobowa lepsza niż poprzednia, to najlepsza by była dziesięcioosobowa gdyby logika nie nakazywała pójść dalej, do klasy jednoosobowej. Czyli guwernantki byłyby najlepsze. To gdzie jest granica?
Wynikowa, stan nauczycieli utrzymać, a uczniów podzielić, czasem wypadnie guwernantka, tylko brak guwernantek, te rozległą wiedzę musiały mieć, a założę się, wielu polonistów matury rozszerzonej z matmy by nie zdało, ani z fizyki, ani z chemi.
A matematycy z historii też by oblali często.
Gdzie te guwernantki i guwernerzy?
Ignorancie,
nie odpowiem ci na temat języków, mamy prosty przykład i di do ciebie, jako miłośnika prywatnego przemówić powinien.
W szkolach językowych grupy mają od 8 do 12 osób, gdy jest więcej wszyscy w grupie muszą wyrazić zgodę.
I zauważ, że w językowej szkole zajęcia trwają nie 45 min, a 90, i uczestników jest o połowę lub czasem 3 razy mniej niż w szkole na 45 minutowej lekcji.
I później przychodzi taki parker czy inny eltoro i pisze banialuki, jak to prywatne szkoły lepiej uczą, bo tam lepsi nauczyciele (nie wiedzą nawet, że często uczą tam ci sami, co w publicznych:)
Albo inny przykład, grupy ćwiczeniowe na studiach maja ok 15-20 osób.
Ja bym wprowadził klasy max 25.osobowe, jest to wystarczająca ilość osób, by zaszła odpowiednia socjalizacja, nie ma też wtedy problemów z nadmierna ilością uczniów, nauczyciel szybciej poznaje dzieciaki, choćby zapamietuje ich imiona, nie brakuje krzeseł i ławek w salach, jak przy klsach 35+,
Grupy językowe powinny być zaś wg poziomów, międzyklasowe i powinny liczyć od 10 do 15 osób.
A swoją demagogię o guwernantkach se schowaj:)
„Pierwszym warunkiem w nauczaniu jest, by uczeń chciał się uczyć.”
Tak, i wielu nauczycieli robi wiele żeby nie chciał. Cały system się opiera na twierdzeniu ukutym przez matołów, że nauka to ciężka praca. Dla matołów tak.
A nauka nie musi polegać na pracy, może polegać na zaspokajaniu ciekawości. Tylko trzeba ją pobudzać co dobry nauczyciel potrafi a nie tłumić jak robi większość.
Większość, bo gdyby to był margines inaczej by wyglądała nasza szkoła.
Ty byś urządził 25 a inny 15 osobowe.
W liceum badania nie potwierdzają korelacji między wielkością klasy a wynikami.
Bez badań natomiast można postawić śmiałą tezę, że mniej pracy w klasie mniejszej niż większej, więc nie pieprz obłudnie, nie o dzieci chodzi tylko o wasze tyłki.
A uczenie języków to inna bajka, to jest demagogia
Nigdy nie głosiłem przewagi szkół niepublicznych nad publicznymi, to twoje stereotypowe myślenie.
@ignorant
>W liceum badania nie potwierdzają korelacji między wielkością klasy a wynikami.<
Jakiś konkret – jakie badania, gdzie, jak przeprowadzone, jaka próbka, jakie motywacje nauczycieli do osiągania wysokich efektów pracy??? 😉
Bo póki co to twoje gadanie albo innych zainteresowanych (np.ekonomicznie!) powiększaniem klas … 😉
Ignorancie, jak zwykle wulganie i na temat, ale ja cierpliwy jestem:), więc po kolei:
„W liceum badania nie potwierdzają korelacji między wielkością klasy a wynikami.”
Żadne badania nie sa potrzebne, żeby wiedzieć, ze ściesnianie w jednym miejscu po 7 dodzin dziennie 38 osób nie jest sensowne, ba, żadne badania nie sa potrzebne, by wiedzieć, że w takiej klasie pracuje sie gorzej niż w klasie 25-osobowej.
„Bez badań natomiast można postawić śmiałą tezę, że mniej pracy w klasie mniejszej niż większej,”
oczywiście, że mniej dlatego w mniejszej klasie nauczyciel ma więcej czasu dla pojedynczego ucznia, ma lepszy kontakt, ba, jest mniej przemęczony, co może być tylko z pozytkiem dla niego i uczniów
Ty byś chciał, by nauczyciele byli mało zarabiającymi, wiecznie przepracowanymi i niezadowolonymi ludxmi, których się ciagle czymś obarcza, a nigdy docenia, ja bym chciał, by to byli pełni energii, sił i zmotywowani ludzie, dlatego chciałbym im pracę ułatwiać, nie utrudniać.
No ale jak widać, tobie zalezy, by ludziom było gorzej.
„więc nie pieprz obłudnie, nie o dzieci chodzi tylko o wasze tyłki.”
Chodzi o dobro dzieci i o komfort pracy nauczycieli, jedno nie wyklucza drugiego, ba jedno z drugim się wiąże, ale żeby to zrozumieć trzeba nie mieć tyle nienawiści i uprzedzeń, co ty.
A ja w szkole już nie pracuję i raczej przez najbliższe kilka miesięcy, a pewnie i lat, a może i w ogole pracować nie będę.
„A uczenie języków to inna bajka, to jest demagogia”
Ta, bo na matematyce w klasie 38 osoobowej będzie na pewno łatwiej wytłumaczyć uczniowi zadanie niż w klasie 20-osobowej, będzie więcej czasu miał nauczyciel dla każdego, będzie tez każdy uczeń mógł się wykazać i mieć czas, by to zadanie rozwiązać.
Na polskim oczywiście w klasie 38-osobowej każdy uczeń będzie mial czas, by sie nauczyć poprawnie wypowiadać czy wygłosić referat niż w klasie 20-osobowej itd
Nas różni to, że ja uczyłem grupy 27-osobowe i 7-osobowe, i trochę się na tym znam.
A języków tez się uczy w szkołach publicznych i w szkołach językówych, różnica jest w motywacji uczniów i liczebności osób w grupie, nie w metodach czy treściach czy sposobach nauczania.
Niech nam zapłacą za wszystkie godziny, jakie pracujemy np na przygotowanie kart pracy, sprawdzanie testów, arkuszy maturalnych (sprawdzenie próbnych matur w jednej klasie to jest 7 godz). Ja mam 4-5 klas maturalnych rocznie, a robię 2 próbne matury w semestrze. Chyba łatwo policzyć, ile czasu dodatkowo pracuje (najczęściej w niedziele). Poza tym moje koleżanki pracujące w firmach wychodzą z pracy i mają wolne, a ja wracam do domu i jakieś 3 godz pracuję. W dni, kiedy są zebrania z rodzicami wracam po 21 do domu ( pracując od 7.10)
A jaka jest średnia liczebność klas w liceach Grzesiu?
Nie rozumiem zapisu a notowaniu niektórych elementów swojej pracy. Wszystkie pozostałe służą zaoszczędzeniu pieniędzy. Coś czuję rękę ZNP. Będzie to służyło zrównaniu leserów z tytanami pracy. Nie będzie można udokumentować czasu poświęconego przygotowaniu się do lekcji, poprawy sprawdzianów, egzaminów próbnych.
Ciekawe komu na tym zależało,
Dawalą nam kolejną porcję papierków. Brak już słów.
niestety, nie wiem.
Odnośnie urlopu dla poratowania zdrowia nasuwa mi się tylko jedno pytanie: jak proponowane zmiany mają się do tzw. praw nabytych? Logika podpowiada, że skoro ktoś przepracował w szkole 7 lat (bo zgodnie z obecnymi przepisami tyle wystarczy, by starać się o urlop), to nabył prawo do tegoż urlopu. Takich nauczycieli jest całkiem sporo, co z nimi? Czy przypadkiem zmiany nie powinny dotyczyć jedynie tych, którzy przyjdą do zawodu, jak i tych, którzy mają staż pracy poniżej 7 lat? O ile sobie przypominam tak właśnie było w przypadku służb mundurowych, które nie zgadzały się na zmiany w systemie emerytalnym i rząd się ugiął – zmiany w emeryturach będą dotyczyć jedynie młodych pracowników mundurówki. Co na to nasz szacowny związek zawodowy? Czy prezes Broniarz dalej śpi?
A tutaj jeszcze jeden kwiatek, z najnowszego numeru „Głosu Nauczycielskiego”:
Oddam szkołę za bezcen
Czy propozycja, by związki komunalne tworzone przez samorządy mogły prowadzić szkoły, zagraża nauczycielom? Wszystko wskazuje na to, że będzie to kolejny sposób na obejście stosowania Karty Nauczyciela
Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, który resort edukacji przekazał związkom zawodowym do zaopiniowania. ZNP ma o nim rozmawiać w swoich ogniwach do końca września. Ale Związek już teraz przestrzega, że jeśli te propozycje wejdą w życie, to samorządy będą mogły oddawać szkoły i placówki oświatowe na większą niż obecnie skalę.
Zgodnie z projektem nowelizacji samorządy otrzymają możliwość przekazywania tzw. innym podmiotom (stowarzyszenia, fundacje itd.) do prowadzenia: placówek oświatowo-wychowawczych, Centrów KształceniaUstawicznego i Centrów Kształcenia Praktycznego, ośrodków dokształcania i doskonalenia zawodowego, placówek artystycznych (ogniska artystyczne), poradni psychologiczno-pedagogicznych, MOW-ów, MOS-ów, SOSW, specjalnych ośrodków wychowawczych dla dzieci i młodzieży wymagających stosowania specjalnej organizacji nauki, metod pracy i wychowania, ośrodków rewalidacyjno-wychowawczych, burs i internatów, bibliotek pedagogicznych.
Furtka do prywatyzacji
Przejęcie tych placówek przez stowarzyszenie czy fundację będzie oznaczało dla nauczycieli pożegnanie z najważniejszymi dla ich statusu zawodowego i zarobków, zapisami Karty Nauczyciela. A samorządowcy po zmianach w ustawie mieliby ułatwione zadanie, bo dziś przepisy, które pozwalają gminom na przekazanie szkół mają jedno ważne ograniczenie: liczbę uczniów. Samorządy mogą oddać do prowadzenia tylko małą szkołę (do 70 osób). W przypadku placówek takiego parametru nie ma.
Co jeszcze musi zaproponować nasze kochane ministerstwo z najmądrzejszą ministrą, żeby prezes Broniarz uderzył ręką w stół i wezwał do strajku? Daliśmy sobie odebrać wcześniejsze emerytury, potem wciśnięto nam absurdalną reformę programową, w wyniku której już kilkanaście tysięcy nauczycieli straciło pracę, klasy – w dobie niżu demograficznego – tworzy się klasy 40-osobowe i co? I nic! Pan prezes od czasu do czasu odpowiada na szkalujące nauczycieli artykuły w Gazecie (bez)Prawnej i do tego jego działalność związkowa się ogranicza. Gratuluję! Niedługo będzie prezesem Związku Nauczycieli bez nauczycieli.
To dla ciebie Grzesiu, polecam cały tekst.
W 2008 r. przeciętna klasa w polskiej podstawówce liczyła 19 uczniów (średnia dla krajów OECD to 21,6). Na poziomie edukacji średniej przeciętna klasa liczyła 24 uczniów (23,7 dla krajów OECD).
Cały tekst: http://www.edulandia.pl/edukacja/1,101865,8531864,Polska_szkola_jest_za_droga_i_uczy_w_niej_za_duzo.html#ixzz2gO86O6EH
@parker
Manipulujesz, jak zwykle… 😉 Ja i mój pies mamy statystycznie po 3 nogi i co z tego? 😉
Na niską średnią wielkość klasy w Polsce składają się malutkie klasy na wsiach liczące po kilkoro dzieci. Co jest wynikiem nie lenistwa nauczycieli tylko struktury osiedleńczo-komunikacyjnej Polski!!! Jesteś niekumaty więc łopatologicznie – tam gdzie są małe wioski i baaardzo kiepskie drogi nie da się inaczej zapewnić obowiązkowej nauki jak utrzymując małe szkółki!!! Co to jednak za pociecha dla nauczyciela w W-wie, który musi uczyć np. w liceum klasy minimum(!!!) 32-osobowe – dokładnie jak za Gomółki, mimo że to już pół wieku minęło, obaliliśmy komunizm i zbudowaliśmy kapitalizm a nawet zieloną wyspę… 😉
@parker
I jeszcze jedno – w wielu krajach rozwiniętych (np.USA) nie ma czegoś takiego jak klasa w naszym rozumieniu(!!!) – są na zajęciach z poszczególnych przedmiotów na różnych poziomach grupy uczniów o różnej liczebności, czasem z różnych roczników!!! Co tu z czym porównano… 😉