Przedmioty do wyboru
Uczniowie przychodzący do liceum mogą wybierać między etyką a religią, przygotowaniem do życia w rodzinie a niczym oraz między kilkoma językami obcymi. Na tym ich wybory się kończą. Reszty w mniejszym lub większym wymiarze muszą uczyć się obowiązkowo. Niestety, nie zawsze tego, czego chcą.
Prawdziwe wybory teoretycznie możliwe są jedynie w ramach kół zainteresowań. Nieraz uczniowie tak wybierają, że dyrekcja łapie się za głowę. Zgłosić zapotrzebowanie mogą bowiem na wszystko, a co z tego uda się zrealizować, zależy od zaradności dyrekcji i możliwości finansowych szkoły. Zaradności niczego nie można zarzucić, ale finanse zwykle bywają kruche. Brak pieniędzy to główna przyczyna tego, że młodzież nie ma wielkiego wyboru.
Uczniowie mają dość przedmiotów ogólnych, pragną za to uczyć się konkretnych umiejętności, m. in. sztuki gotowania. O uruchomienie koła gastronomicznego usilnie proszą od paru lat. Jednak nie zwykłego koła, ale takiego, na którym można by uzyskać certyfikat kucharza. Inni zainteresowani są zdobyciem umiejętności i uprawnień barmana oraz kelnera. W ogóle w ostatnich latach wszystko kręci się wokół gastronomii.
Młodzież zdaje się myśleć o pracy (branża gastronomiczna daje największe zatrudnienie), ale szkole bardziej zależy na wynikach matury. Dlatego zamiast kół gastronomicznych powstają zajęcia dodatkowe przygotowujące do egzaminów. I tylko w tym zakresie można wybierać – albo polski, albo angielski, albo matematyka. A dla ambitnych wszystko. Gotowania, polewania i podawania do stołu trzeba się będzie nauczyć u pracodawcy.
Komentarze
„Jednak nie zwykłego koła, ale takiego, na którym można by uzyskać certyfikat kucharza.”
Nie pytają się przypadkiem o takie kółko, na którym można się nauczyć gotować?
Łebskie dzieciaki, już wiedzą do czego służy ich szkoła.
Od nauki gotowania są chyba szkoły gastronomiczne
Ja rozumiem, że Pan podjudzasz komentatorów, ale, znajże proporcję, belferze.
sądzę, ze przydała by się nauka jak zawierać umowy cywilno-prawne, gdzie i jak szukać haczyków pisanych drobnym drukiem a wielokrotnie będących tylko w odnośnikach.
Dorośli podpisują mnóstwo umów (konta bankowe, pożyczki, kredyty, kupno/sprzedaż akcji, domów, gruntów, aut itp, ubezpieczenia, itp) nie mając pojęcia co rzeczywiście podpisują.
Chociaż wiem, ze sektor bankowy nie pozwoli na to Kudryckim czy Szumilasom
A może zacząć skromniej. Od kółka rozwijającego umiejętność czytania ze zrozumieniem oraz od objaśniania pojęć opisujących istniejącą rzeczywistość ?
Na takim kółku młodzież mogłaby się dowiedzieć dlaczego liceum nazywa się liceum i skąd w nazwie wzięło się słowo ogólnokształcące. Dlaczego jedne szkoły nazywają się zawodowe a inne nie.
Również tego, że rozwijanie zainteresowań w ramach jakiegoś kółka nie jest tożsame z definicją zdobywania zawodu czy uzyskiwania uprawnień.
Jestem w stanie zrozumieć młodzież, która mając wybór (wybierając szkołę o konkretnym profilu) nagle zorientowała się, że z punktu widzenia rynku pracy był to wybór zły i próbuje to naprawić, ale będę się upierał przy stwierdzeniu, że kółka zainteresowań do tego nie służą.
Nie jestem przeciwnikiem kół zainteresowań, ale mam świadomość, że przy obecnym stanie finansowym szkół, wielu pożytecznych rozwiązań nie da się wprowadzić. Zwłaszcza mając świadomość, że „kółko gastronomiczne” to nie są tylko dwa słowa, gdzie w jednym można zrobić błąd ortograficzny, ale definicja pewnego fragmentu rzeczywistości, na którą musi nas być stać.
tzw „reforma szkolnictwa” z czasow Bucka rozlozyla kompletnie szkolnictwo panstwowe. Do totalnego rozkladu przysluzyl sie jeszcze konkordat z wprowadzeniem religii do szkol /tej jedynej podobno „prawdziwej”/. Dzieki temu uczniowie traca ok 1000-1200 godz. w calym okresie uczenia, na cos co jest im w szkole niepotrzebne. . Duzo lepiej byloby zamiast wzorowania sie na amerykanskim /dennym/ szkolnictwie wprowadzic 10 letnia szkole podstawowa i 3 letnie liceum. Szkola podstawowa oczywiscie zaczynaliby 6-latkowie tak ze z maturami nic by sie nie zmienilo.
korekta, powinno byc Buzka….
brieg czy masz jakieś twarde dane dotyczące owej straty ? Tak się składa, że ja mam twarde dane z których wynika, że uczniowie pewnej klasy matematycznej, uczęszczający na religię osiągnęli wynik maturalny o 20% wyższy od uczniów na religię nieuczęszczających. Co ciekawe, ci ateiści (jeden z nich jest nawet na liście agnostyków) wcale nie są mniej inteligentni (i sympatyczni, znam ich osobiście), co potwierdzają wyniki konkursów matematycznych. Czyli to właśnie ilość włożonej pracy w naukę zadecydowała o takim, a nie innym wyniku. Czyli prawdopodobnie jednak się czegoś przydatnego w ciągu tych 1200 godzin uczęszczający na religię nauczyli. Wszystkie dane wiszą w internecie, na priva mogę podać namiary. Oczywiście do potrzeb statystyki próba jest odrobinę za mała, ale jakaś jednak jest. Czy masz przynajmniej tyle na poparcie tezy o nieprzydatności lekcji religii ?
poirot 13 lipca o godz. 21:42
„Oczywiście do potrzeb statystyki próba jest odrobinę za mała, ale jakaś jednak jest. Czy masz przynajmniej tyle na poparcie tezy o nieprzydatności lekcji religii ?”
Ciekaw jestem czy @poirot kpi czy o drogę pyta? Zdrowy rozsądek połączony z podstawową znajomością różnicy pomiędzy państwem wyznaniowym takim jak Izrael a państwem świeckim takim jak np. USA powinien pozwolić każdemu na wskazanie do jakiego modelu aspiruje konkordatowa Polska. Nauka religii, o ile nie jest ona zdefiniowana jako religia państwowa, nie powinna odbywać się na terenie publicznej szkoły. Koniec kropka.
A zdrowy rozsądek karze porównać liczbę godzin nauki poszczególnych przedmiotów w szkole publicznej w Polsce, zobaczyć ile razy więcej godzin religii ma do dyspozycji polski uczeń w porównaniu z godzinami wszystkich innych przedmiotów.
Poniżej godziny wyrażone przez wielokrotność liczby godzin nauki danego przedmiotu koniecznej do zrównania się z liczbą godzin nauki religii:
Polski????????????????.0.5
Matematyka?????????????.0.5
Wf??????????????????.0.6
Angielski??????????????..0.8
Religia????????????????1.0
Godzina wychowawcza???????1.4
Historia???????????????.1.5
Fizyka????????????????.1.8
Chemia???????????????..2.0
Zajęcia techniczne?????????..1.9
Biologia???????????????2.1
Geografia??????????????.2.2
Muzyka???????????????.2.0
Plastyka??????????????? 2.0
Niemiecki??????????????2.2
Informatyka?????????????3.5
Wychowanie do życia w rodzinie?..4.3
Wiedza o społeczeństwie?????..5.4
Podstawy przedsiebiorczości???..6.5
EdB/Przysposobienie obronne???8.7
Wiedza o kulturze????????..13.0
Zajęcia artystyczne????????.13.0
Filozofia?????????????. 19.5
Krotności są średnimi z wart. min i max, a więc czasami mogą wydawać się „nie po kolei”. Przedmioty poustawiałem w grupy, gdyż „z wykresu wynikało”, że własnie tam pojawiają się największe różnice pomiędzy nimi.
Polecam lekturę dwóch poniższych wpisów:
**http://chetkowski.blog.polityka.pl/2013/02/24/szkola-bez-pytania/#comment-133129
**http://chetkowski.blog.polityka.pl/2013/02/24/szkola-bez-pytania/#comment-133143
Jak rozumiem @poirot woli sytuację, w której informatyki uczymy 3.5 raza krócej niż religii. Przedmiotów przyrodniczych 2 razy krócej. Plastyki i muzyki kilkanaście razy krócej.
Jasne, w dorosłym życiu zoferujemy zagranicznym kontrahentom modlitwę na wymianę. Oni nam samochody i oprogramowanie a my im zdrowaśki. @poirot będzie naszym ministrem gospodarki i jemu się taki trick uda.
@poirot wie doskonale i potrafi w środku nocy podać liczbę maturzystów jacy w 2013 czy w 2012 zdawali informatykę na maturze. Na podstawie i rozszerzeniu. I jaki był to procent wszystkich zdających. Procent? Śmiechu warte, zobaczymy czy @poirot ma pojęcie ile miejsc po przecinku trzeba wydrukować aby zobaczyć ten „procent”.
Ale jak liczymy na wymodlenie sukcesu w wymianie produktów naszej pszenno-buraczanej cywilizacji na wytwory innych cywilizacji to nie musimy się niczym martwić.
@poirot następnym razem w razie bólu zęba pójdzie do spowiedzi.
Bo chemii i biologii w szkole było 2 razy mniej niż religii.
W polskiej szkole każdy katecheta ma na imię Jan Brożek i wobec tego nie ma co panikować. Oczywiście do potrzeb statystyki próba jest odrobinę za mała, ale jakaś jednak jest.
poirot
13 lipca o godz. 21:42
napewno strata jest ok 1,5 miliarda wydawane rocznie na nauke tzw „religii” i to od wielu lat. Dla przypomnienia, poprzednio nauka religii odbywala sie w salkach katechetycznych i panstwo nie bralo w tym udzialu. Odbywalo sie na koszt nauczajacych. Te 1000-1200 godz mozna byloby przeznaczyc na nauke np j.polskiego /wspolczesni maja ogromne problemy z wyslawianiem sie i pisaniem/ nauke matematyki, tez duze problemy, swiadcza o tym wyniki osiagane na egzaminie maturalnym itp itd.
Tak przy okazji, gdyby Panu udaloby sie statystycznie potwierdzic, ze nauka tzw „religii” OGOLNIE wplywa na wyniki w nauce to zgoda. Powoluje sie Pan jedynie na watpliwy wynik, ktory nawet nie lezy w tzw „bledzie statystycznym”. Dlatego tez nie bede tych „twardych danych” komentowal.
Ja mam nadzieję, że w Polsce powoli będzie zmieniało się podejście do takich profesji jak kucharz, fryzjer czy hydraulik. Przecież też można być świetnym w swoim fachu, profesjonalistą i również zarabiać przyzwoite pieniądze. U nas wszyscy pchają się na studia bo myślą, że to większy prestiż być magistrem socjologii niż fryzjerką. Ja tak nie uważam. Będąc w Holandii poznałam wiele osób, które wykonywały wspomniane zawody a przy tym były szalenie oczytane, inteligentne i świetnie mówiące po angielsku. Jednak aby tak było również u nas należy totalnie przebudować edukację.
brieg napisałeś „na pewno” ale nie napisałeś skąd to wiesz. Mówisz o problemach z polskiego czy matematyki, a ja właśnie mówię o przykładzie ludzi, którzy problemów nie mają. Aby daleko nie szukać 94 z rozszerzonej matematyki, 96 z rozszerzonej informatyki uzyskane właśnie przez mojego syna. Dodam, ze uzyskane z palcem w odwłoku, bez korepetycji. Problemy natomiast mają ludzie, którzy i tak nie korzystają z nauki religii. Wystarczy rzucić okiem na frekwencję na katechezach w Technikum Gastronomicznym. Pytanie dlaczego przyszłym kelnerom czy fryzjerkom chcesz dofinansowywać kolejne godziny matematyki, zbierając religię przyszłym elitom intelektualnym ? Które to elity tę religię wybierają dobrowolnie nawet gdy dyrekcja wrzuca ja na ósmą godzinę zajęć.
„w czym problem ?” fakt, ze ty nie potrafiłeś sensownie wyedukować swoich dzieci powinien coś ci dać do myślenia.
poirot
14 lipca o godz. 18:42
ktos na sile usiluje tutaj cos przekazac tylko jak na razie nie wiadomo co!
Ja konczylem nauke w liceum w ktorym jak to w tamtych czasach nie bylo religii i jakos daje sobie do tej pory doskonale rade bez licealnej „wiedzy” tego „przedmiotu”.
Prownujac moje roczniki z rocznikami obecnymi widze, ze wtedy nauczanie religii w salkach katechetycznych bylo calkiem inaczej odbierane jak jest to obecnie. Co do podanego przykladu „Technikum Gastronomicznego” to w tym wypadku mozna zwiekszyc ilosc zajec praktycznych lub np nauki jezykow obcych. To tylko aby wyjasnic dlaczego uzylem przykladowo j.polskiego czy matematyki. Jeszcze, aby bylo jasne, caly czas mam na mysli szkoly panstwowe, w przypadku szkol prowadzonych przez ugrupowania religijne jest mi obojetne ile tam bedzie godzin religii. Panstwo nie moze wyrózniac jakiejs tam konkretnej religii, jak to sie robi obecnie.
„napewno” tak wynika z informacji podajacych koszty tej watpliwie potrzebnej „nauki” w szkolach. Podawane przyklady dotycza jak widac jednostkowych przypadkow, wiec nie maja praktycznie zadnego znaczenia. Podobnie by bylo gdybym usilowal udowadniac, ze nauka „religii” zwieksza przestepczosc lub ja zmniejsza u nieletnich.
Ktoś nie usiłuje przekazać, tylko się dowiedzieć – skąd wziąłeś „na pewno ?”. A pyta, bo dla rodzica to nie jest problem teoretyczny. Może zapytam w formie bardziej uproszczonej i pomijającej wątki religijne :
Jeśli w swoim życiu na własne oczy zobaczyłeś, że pięciu mechaników samochodowych którzy są jednocześnie wędkarzami wykonało swoją robotę lepiej, ale drożej od pięciu mechaników którzy wędkarzami nie są, to czy w trosce o następną naprawę nie zadasz człowiekowi, który stwierdzi, że „na pewno nie ma korelacji” pytania skąd to wie ? Ja takie pytania zadaję. Ot taka ciekawość świata. Ale niesie też praktyczne skutki.
A co do religii w szkołach publicznych to nie martw się, proces niszczenia szkół publicznych przebiega już tak szybko, że niedługo twoje życzenia się spełnią. Będą wyłącznie niepubliczne. Z czego większość wyznaniowych. Kościół już jest na to przygotowany – mój proboszcz postawił wielki dom weselny połączony z hotelem. Ale wesela są przecież tylko weekendy, po co ma stać pusty w dni powszednie.
poirot
15 lipca o godz. 0:35
no i juz wiemy o co chodzi. Likwidacje szkol panstwowych na rzecz wyznaniowych. I oto chodzi….
co do „napewno” to koszty nauki tzw „religii” mozna to bez wiekszych problemow znalezc w sieci….
co do „domu weselnego”, przyjda czasy ze „Kosciol” bedzie tez placil podatki tak jak kazda firma w Polsce i jak kazdy pracujacy Polak.
w koncu Polacy sie obudza i zaczna traktowac okupantow obcego panstwa tak jak na to zasluguja…
poirot 14 lipca o godz. 18:42
Potraktuję twój przypadek jak ucznia specjalnej troski i jeszcze raz pochylę się nad tobą z troską.
Czego nie zrozumiałeś z przytoczonych liczb godzin nauki poszczególnych przedmiotów w polskim, obowiązkowym cyklu nauczania w szkole publicznej? Czy uważasz, że 2 razy więcej godzin religii aniżeli każdego z przedmiotów przyrodniczych to dobrze? Trzy i pół raza więcej niż informatyki? Jesteś w stanie odpowiedzieć na pytanie jaki promil polskich maturzystów zdaje informatykę na maturze? Nie? Jak wobec tego budujesz swoją wiedze o świecie? Patrząc w szklaną kulę?
Czy możesz mi przypomnieć kiedy w Polsce mają miejsce Ogólnopolskie Rekolekcje Informatyczne, na które cała szkoła jest zwalniana z lekcjii religii? Albo Jasełka Fizyczne?
Chóralne Śpiewanie Kolęd Chemicznych podczas akademii ku czci błogosławionego Mendelejewa?
„fakt, ze ty nie potrafiłeś sensownie wyedukować swoich dzieci powinien coś ci dać do myślenia”
Pierwsze moje dziecko jest aktualnie jednym a architektów oprogramowania w bardzo starym brytyjskim banku w Londynie. Skromnie powiem, że te punkciki z matury jakie wyliczasz wyglądają żałośnie. Przechwalając się nimi przyznałeś tym samym, że twój geniuszek aż taki genialny nie jest skoro w ogóle musiał zdawać maturę z matematyki. Rozumiem też, że twój syn przez całe liceum jechał na stypendium premiera? Przez całe studia będzie miał etatową pracę w polskim banku jako programista?
Drugie dziecko ma magisterium po studiach w Polsce i w Szwajcarii. Doktorat po studiach (całkowicie opłaconych z grantów, ukończonych bez grosza długu i bez grosza własnych środków) w USA. Było na stypendium w Tokio. Teraz postdoc na jednej z absolutnie najlepszych uczelni świata, w USA. Biegle mówi kilkoma językami. Ma kilka publikacji w b. dobrych czasopismach.
To ile masz tych dzieci? Jedynaczka? Tylko jedynaczka? Czyli taka bardziej zabaweczka a nie dziecko, rozumiem. Ja już opisałem ci moją najstarszą dwójkę. Jak opiszesz sukcesy swojej dwójki, trójki lub więcej to i ja opiszę ci następne moje dzieci. Jestem spokojny, że nie masz nawet jednej trzeciej liczby moich dzieci, a jest bardzo prawdopodobne, że nie masz nawet jednej czwartej. Zobaczymy kto miał więcej pracy przy ich utrzymaniu i wychowaniu oraz jakie osiągnął rezultaty.
Słucham zatem o przewagach twojego dziecka numer dwa.
Jak rozumiem maturzysta właśnie uczy się samemu wiązać sznurowadła. Na wypadek, gdyby mamusia, tatuś, babcia, Izorek i Ipodzik dostali w tym samym momencie rozwolnienia.
Brieg – Mówisz, że Polacy śnią na temat rządów Tuska czy Palikota ? Właśnie dzięki takim jak ty Polacy nogami głosują za Kościołem. Bo choć jest daleki od doskonałości to i tak jest lepszy od was. I to jest sprawdzalne.
„w czym problem ?” – jeśli masz się czym pochwalić to się przedstaw. Sprawdzę. Problem w tym, że zachowujesz się w sieci zdecydowanie mało wiarygodnie jak na człowieka sukcesu. Żaden człowiek sukcesu nie ma w sobie tyle żółci, bo i skąd. Żaden człowiek sukcesu nie idzie ogrzać się cudzą chwałą publikując anonimowo masówkę na cudzych blogach. I żaden człowiek sukcesu nie używa tak prymitywnych chwytów erystycznych.
poirot 15 lipca o godz. 12:02
Dziękuję za konkretne odpowiedzi, czyli szydło wyszło z worka.
Jednorazowy sukces jednego dziecka na pożal się boże trzydziestoprocentowym teściku uzasadnieniem na poprawność wyboru życiowej filozofii rodzica.
Jedna klasa jako statystyka.
Jedynaczek jako świadectwo bycia dobrym katolikiem.
Uparty brak odpowiedzi na pytania o zalecane proporcje liczby godzin nauki poszczególnych przedmiotów do liczby godzin nauki religii w państwowej szkole świeckiego państwa w XXI wieku.
Obnażenie jakiegoś zupełnie kuriozalnego utożsamiania szkolnego powodzenia swoich dzieci z własnym sukcesem życiowym.
Że jak piąty dzieciak powtarzał klasę to jestem nieudacznikiem?
Jak to wielokrotnie pisałem, wśród swoich dzieci mam przykłady na wybitną pracowitość i wybitne sukcesy edukacyjne oraz na lenistwo i na powtarzanie klas. Mam bilansować swoje życie bazując na chwilowym stosunku do nauki n-tego dziecka? Bo jak każdy wie, ten stosunek wcale nie jest stały w czasie. Obibok w liceum może zakuwać na studiach. I na odwrót.
Ale jak dla obrońcy religii w szkole jedynaczek to 100% jego możliwości i 100% jego uzasadnienia bycia na Ziemi to nie dziwię się…
Zero zrozumienia tematu, bicie piany zamiast konkretnych odpowiedzi.
„I żaden człowiek sukcesu nie używa tak prymitywnych chwytów erystycznych.”
Wyczuwam pokrewieństwo duchowe z filozofią Terlikowskiego.
Ten pan na swoim blogu nie publikuje żadnych kpinek z własnego przechwalania się posiadaniem zaledwie czwórki dzieci.
Ja go rozumiem – nie może ryzykować bo on na tym zarabia, zrobił sobie z tego zawód. To jest dopiero sukces życiowy, no nie?
Ubecko-biurwowe pytania o dowód osobisty pozostawię bez komentarza.
poirot
15 lipca o godz. 12:02
obawiam sie ze Szanowny Panie nie wie o czym pisze i na jaki temat pisze…