Szkoła do góry dnem
Wczoraj w mojej szkole został zburzony istniejący porządek. Nieznani sprawcy, podobno uczniowie klasy pierwszej, odwrócili wszystkie szafki do góry dnem. Liceum stanęło na głowie. Dzisiaj z tego powodu wybuchła afera. Był apel (pierwszy od kilku lat), szukanie winnych, groźba surowych kar, a na końcu odpowiednie służby zajęły się przywracaniem porządku. Nic już – przynajmniej tak się nam wydaje – nie stoi na głowie.
Pomysł z odwracaniem szafek jest wielki, ale chyba nauczyciele go nie zrozumieli. Nie to pokolenie, nie ten język przekazu. Ja też odebrałem całe zdarzenie jako chuligański wybryk i byłbym tkwił w nieświadomości, gdyby nie pomocna dłoń uczniów. Podpowiedzieli więc staremu prykowi, że odwracanie szafek należy rozumieć jako formę komunikacji. Po prostu młodzież chciała coś swoim nauczycielom powiedzieć.
Niestety, nauczyciele się nie popisali. Zamiast wsłuchać się w głos młodzieży, zaczęliśmy karać, pouczać i się wymądrzać. W związku z tym mam prośbę do uczniów. Jak chcecie z nauczycielami pogadać, to mówcie naszym językiem. Wyjaśnijcie pełnymi zdaniami, o co chodzi z tym stawianiem szafek do góry dnem. Mówcie jasno, rzeczowo i najlepiej w formie wypracowania na ok. 250 słów. Inaczej zostaniecie wzięci za chuliganów, niewychowanych łobuzów i coraz gorsze dzieci.
Komentarze
Panie Prosorze, to jak ma być?
Odwracać te szafki, smarować dziegciem katedrę, zjeść kredę, wypić atrament, czy wypracować z Panem, osobiście komunikację uczeń powinien?
Bo ja nie wiem, po której stronie tej komunikacji zrozumienia Pan się wpisem lokuje…
Ostatecznie, ja tu też na Pana blogu trochę szafek poprzewracałem i nie wiem, przewracać dalej, czy wypracowywać na 250% normy, jak hilda?
A najgorsze, że w jakiej sprawie ta komunikacja ma być, jak jakiś nauczyciel, na ten przykład, nie ma w szkole żadnej sprawy uczniom do załatwienia?
@Gekko
a przewracaj te szafki, przewracaj; wirtualnie – to chyba nie chuligaństwo… a 250 słów to dla Ciebie pestka.
Wie Pan Drogi Gospodarzu, rozmowa z nauczycielami przypomina rozmowę z Rządem. Rząd po prostu wie lepiej i jakby się umiejętnie nie tłumaczyło, to i tak zrobi po swojemu. Z nauczycielami jest tak samo. Poza tym, jaka rozmowa z Wami przyniosła kiedykolwiek jakiekolwiek skutek skoro realizujecie narzucony odgórnie program, robicie to co Wam MEN każe, a czasem nawet i to co chce dyrekcja. Skoro sami się z częścią z tych rzeczy nie zgadzacie ale i tak to robicie, to po co z Wami rozmawiać?
A ja jestem ciągle pełna podziwu dla Gospodarza za opisywanie tego, co między ścianami jego liceum się dzieje – i to nie tylko tutaj, ale też w cotygodniowych felietonach w „Głosie nauczycielskim”. Czasami informuje Pan o takich rzeczach, które,myślę, dyrekcja wolałaby przemilczeć i szybko zapomnieć, ale już na pewno nie przypominać sobie o nich, czytając Pana teksty… Albo dyrekcja wspaniała, albo Pan się nie boi 😉
U mnie w szkole – gdybym to ja upubliczniała pewne fakty z życia placówki – straciłabym pewnie zdolność chodzenia od ciągłego wzywania na dyrektorski dywanik i posiadywania na nim…
Pewnie też szybko odzyskałabym władzę w nogach, gdyby mnie ze szkoły wyrzucono…
Gospodarz
Muszę przyznać, że podoba mi się to podejście do komunikacji.
Z młodzieżą, to przez internet. Proponuję, jeszcze na fejsie się ogłosić.
No i dostrzega Gospodarz, że może to był jakiś przekaz.
Popracować jeszcze musi Gospodarz nad starymi nawykami.
Bo jak ktoś potrafi się wypowiedzieć krócej niż w 250 czegoś( nie wiem czego tam było) to będzie dyskryminowany?
Jak Pan stawia warunki brzegowe, to część się wykrusza, czy o to Panu chodzi?
Myślę, że gdyby Pan zmienił ton z groźnego na zachęcający, lepszy miałby Pan odzew. Cel, cel Panie Prof.
Chce Pan żeby Panu napisali?
To niech Pan robi tak, żeby Panu napisali.
Powywracane szafki to duperela, może nic nie mają do powiedzenia i chcieli taki numer zrobić?
Że spektakularny, to groźny, trzeba robić aferę bo będą eskalować.
Nie będą, jak się sprawę umiejętnie załatwi.
Oczywiście będą robić numery, nadal spektakularne, no ale to jest przejaw kreatywności, słuchał Pan linków?
Tak więc kierunek dobry, chęci widać, drobne potknięcia, w sumie 3 z dużym plusem.
Brawo!
Nie rozumiem, z jakiego pokolenia są karzący i oburzeni wybrykiem nauczyciele — czy jest to pokolenie PPH (pozbawionych poczucia humoru)? Bo nie chodzi tutaj o jakąś wydumaną granicę wieku, tylko o atrofię dystansu do siebie i rzeczywistości, która nie zna cezur pokoleniowych, dotyka i starych, i młodych.
Jeżeli szafki nie zostały celowo uszkodzone, to rzecz całą należało potraktować jako artystyczny happening, po którym cała młodzież i nauczyciele powinni wspólnie (!) posprzątać.
A następnie: docenić pomysł, zapowiadając jednak, że w przyszłości takie inicjatywy należy wcześniej zgłaszać dyrekcji, która dotrzyma tajemnicy, by nie psuć innym zabawy. Wymyślić wspólnie z prankistami (psotnik w tym wieku brzmi niepoważnie) jakieś formy działania, które skanalizowałyby tę wielką, twórczą energię — może jakieś namiary na ASP? Dać do poimprowizowania na apelu wyimki z „Szatana z siódmej klasy” na przemian z Brechtem i to nie tylko uczniom, ale również nauczycielom? Sama uczę: bardzo chciałabym mieć wśród moich uczniów więcej takich indywiduów jak prowodyrzy tej akcji.
Dziwię się, że w liceum nie „uprawia się” z uczniami dialogu. Taki istnieje już między nauczycielkami a dziećmi w przedszkolu.
Komunikacja i mniej lub bardziej udane próby wzajemnego zrozumienia nadawanych sygnałów pojawia się dopiero wtedy, gdy istnieje różnica potencjałów.
Chodzi o potencjał wynikający z tego, że jedni chcą czegoś, czego nie mogą osiągnąć bez udziału innych.
I często – wzajemnie.
To znaczy, są dla siebie partnerami, o antagonistycznych ale i wspólnych interesach.
Reakcja szkoły i jej nauczycieli świadczy, że o istnieniu wspólnych z uczniami interesów nie mają pojęcia, lub na nie ochoty.
Być może Gospodarz zrobił więcej w tej sprawie dla partnerskiej komunikacji z uczniami, niż to wynika z ironicznej i prześmiewczej „recepty” zamieszczonej na blogu.
Tak jakoś czuję, ale wolałbym wiedzieć.
Jakie wnioski i jakie działania mogłyby przekształcić tę sytuację w obopólną korzyść społeczności szkolnej?
PS
@ Himoto, kreatywność w happeningu i performansie szkolnym to może być wartość społecznie i rozwojowo (a nie tylko artystycznie) cenna, ale wtedy, gdy odniesie skutek w sprawie, o którą uczniom chodziło: podmiotowości w kształtowaniu szkoły.
Pozazdrościć kreatywnej młodzieży!
Warto zawsze rzucić okiem jak to wygląda na najsłynniejszej politechnice świata (MIT) – http://hacks.mit.edu/ – pewnie trudno porównywać odrwócenie szafek do przerobienia auli na gigantycznego R2D2 http://hacks.mit.edu/Hacks/by_year/1999/r2d2/ ale kierunek jest dobry 🙂
A co reakcji kadry – warto odwołać się do powitania zgotowanego nowemu szefowi MIT w 1990 (nowy prezydent/rektor nie mógł znaleźć swojgo gabinetu zasłoniętego przez dowcipnisiów specjalnie przygotowaną tablicą ogłoszeń) – cytując: „Vest seemed to appreciate the hack”
Nie widze sprawy. Po co apele? Nalezy mlodziezy pragnacej komunikacji isc na reke, w sensie doslownym i w przenosni. Szafki nalezalo pozostawic w kreatywnym ustawieniu, a od uzytkownikow wymagac, aby kozrystali z nich adekwatnie don, tzn. pochodzac do nich i uzywajac stojac do gory nogami – na rekach.