Kiedy tak schamieliśmy?
Wystarczy spędzić trochę czasu w towarzystwie dorosłych, aby zmienić zdanie o nastolatkach. Młodzież – w porównaniu z ludźmi starszymi – wcale nie zachowuje się źle. Na pewno lepiej niż rodzice, wujkowie i dziadkowie. W każdym razie głupota nastolatków to drobnostka w porównaniu z debilizmem starszych.
Wypoczywam obecnie na Suwalszczyźnie. Pogoda dość dobra, więc korzystamy z uroku jezior. Wokół wypoczywa towarzystwo z całej Polski, często jak ja z małymi dziećmi. O wulgarnej polszczyźnie nie ma już sensu pisać, bo to stało się normą, że przy maluchach dorośli żonglują „k…”, „ch…”, „pier…”, „jeb…” itd. Widocznie tak już być musi. O piciu na plaży alkoholu, także tego mocnego, i walaniu się butelek razem z zabawkami dla małych dzieci też nie ma sensu się rozpisywać. To już polska tradycja.
Do chamskiego słownictwa przy dzieciach i do picia alkoholu na umór tak się ludzie przyzwyczaili, że jak ktoś nie pije i się nie zatacza, to budzi podejrzenie, iż zamierza okraść turystów. Na trzeźwych i kulturalnych wszyscy tu są bardzo czujni, a pijani i wulgarni to swoi ludzie. Dla bezpieczeństwa i aby się nikomu nie narazić, warto więc wypić przynajmniej jedno piwo i rzucić parę grubszych tekstów. Jakąś napoczętą butelkę warto też zostawić przy rzeczach, aby wszyscy widzieli, że tu leżakują swoi.
W tym roku nauczyłem się ciekawej sztuczki, co robić ze śmieciami. Wprawdzie kosze są rozstawione co 50 metrów, więc można by się przejść, ale kto tam by się trudził. Podpatrzyłem, że ludzie wkładają śmieci pod swój samochód, a potem zwyczajnie odjeżdżają. Śmieci trzeba rozrzucić pod samochodem oddzielnie, bo gdyby były zapakowane, to można by o nie zawadzić i uszkodzić wóz. To naprawdę niezła sztuczka. Ponieważ ludzie uwielbiają parkować tuż nad brzegiem jeziora, to wiatr roznosi śmieci po wodzie, że aż miło popatrzeć. Jakby ktoś miał wątpliwości, do czego doprowadzi nas to zaśmiecanie jezior czy rzek, to polecam ten oto materiał – rzeka śmietnik. Czyżby nasi tam byli?
Komentarze
W moim domu rodzinnym najgrubszym wyrazem używanym przez rodziców była „cholera”. Słowa na p…, k…, ch…, d…, c… itd. usłyszałam dopiero na podwórku i w szkole. Naiwnie sądziłam, że – tak jak opowiadała mi o swoich studiach mama – mężczyźni na pewnym poziomie kultury i obycia przy kobietach nie przeklinają. Niestety okazało się, że kultura kulturą, obycie obyciem, a jednak można wychodząc z teatru czy filharmonii, o sali wykładowej czy obecnie – konferencyjnej – rzucać soczystymi wyrazami nie przejmując się otoczeniem. Studenci, profesorowie, lekarze, dyrektorzy sprzedaży i analitycy biznesowi oraz nauczyciele – wszyscy klną jak szewcy. Kiedy proszę o złagodzenie jezyka, jestem oglądana jak rzadki okaz wariatki. Jedyną osobą, która ostatnio zgromiła kolegów za gruby język „bo tu przecież pani stoi”, był pan z ekipy remontowej mieszkania sąsiadów.
O bluzganiu przy dzieciach i do dzieci nawet nie wspominam, bo robi mi się po prostu przykro.
@tremerka
„jednak można wychodząc z teatru ”
nie wychodząc z teatru też można się „soczystej” mowy nasłuchać… ze sceny
Częściej jednak chyba z widowni… Na sztuki „z językiem” nikt nikomu chodzić nie każe – ja za nimi nie przepadam i nie chodzę. Ale faktem jest, że i media, i sztuka schamiały w ostatnich latach potwornie – a co się wylewa z telewizora, to jest traktowane jako wyznacznik kultury przez większość obywateli…
Szkołę średnią skończyłam 27 lat temu. Pamietam,że w mojej ok. 26- osobowej klasie przeklinała tylko jedna dziewczyna i może dwóch chłopaków. Co się dzieje dzisiaj to trudno pojąć. Razi mnie to straszliwie. No, ale czego mozna wymagać od dzieci skoro rodzice, nauczyciele,a nawet dyrektorka nie potrafią zapanować nad swoim językiem. Niestety nie da się przed tym uciec. W moim domu ja i mój mąż nie przeklinaliśmy, natomiast nasze dzieci „świetnie ” z tym sobie radzą. Upominanie nic nie daje, próbują tylko hamowac się w naszej obecności.
Kiedy tak schamieliśmy?
Chyba w momencie,kiedy prawdziwe przedwojenne elity tego kraju zostały skutecznie spauperyzowane, a w ich miejsce powstała klasa nuworyszy, która rządzi i narzuca innym swój sposób bycia .
Coraz mniej prawdziwych autorytetów, które byłyby dla zwykłych ludzi wzorem i punktem odniesienia.
Młodzież ma obecnie problemy z odpowiedzią na pytanie kogo ceni i kto mógłby być dla nich wzorem do naśladowania.
Dziś popularnością cieszą się nie ci, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia lecz „barwne” i równie puste ikony pop-kultury.
Rządzi konsumpcjonizm, a wraz z nim wewnętrzna pustka.
Byłam wychowywana w odległej epoce, gdy z braku dóbr materialnych młody człowiek budował sobie inną skalę wartości, niż obecnie.
Najwyższe miejsce zajmowało w niej zdobycie wiedzy i wykształcenia. To był kapitał, który określał człowieka. Przynajmniej wtedy ja i jak i wielu spośród moich najbliższych znajomych w to wierzyliśmy.
Szczytem snobizmu było wtedy dla ucznia szkoły średniej nie posiadanie odjazdowej komórki, czy samochodu lecz chodzenie na premiery teatralne lub zaczytywanie się w prozie Joyca.
Dziś człowieka bardzo często określa pieniądz i on wyznacza mu miejsce w hierarchii społecznej. Dziś uczeń zapyta – po co mi Joyce, lub wizyta w teatrze? Co mi to da? Dzisiaj uczeń jest pragmatyczny – nie zawraca sobie głowy czytaniem oryginałów, gdy ma bryki, a jeśli już się czegoś uczy, to tylko tego, co „mu się przyda w przyszłości”.
Dzis uczeń podglądając tych, którzy w jego mniemaniu osiagnęli sukces widzi, że pomocne jest na drodze na szczyt chamstwo i umiejętność rozpychania się łokciami.
Kiedyś w cenie była skromność, dziś liczy się umiejętność „sprzedania” siebie, która często zamienia sie w pyszałkowatość i bufonadę.
Kto dzisiaj jest / będzie w przyszłości elitą tego kraju?
Przez lata i dziś jeszcze słowo „inteligent” miał / ma prejoratywne znaczenie.
Kto dziś szanuje nauczycieli, lekarzy, nie mówiąc o urzędnikach państwowych?
Wykształcenie, wiedza, erudycja nie stanowią często już wartości jako takiej, lecz są obecnie dla wielu młodych ludzi jedynie środkiem do osiągnięcia celu – dobrze płatnej pracy i wygodnego życia.
Nieważne, czy będzie ona przynosiła satysfakcję, ważne, żeby dawała kasę, za którą można się wygodnie urządzić.
Czy nauczyciele są w większości chamscy i przeklinają?
Nie wiem. Pewnie się tacy zdarzają,jak w każdym zawodzie.
Raz zrobiłam pewien eksperyment w mojej szkole.
Po przeczytaniu artykułu, w którym autor dowodził, że klną wszyscy od robotnika, poprzez nauczyciela, lekarza, na „elitach” czyli politykach, dziennikarzach i celebrytach skończywszy – puściłam na przerwie w pokoju nauczycielskim soczystą wiązankę, żeby sprawdzić reakcje moich koleżanek i kolegów.
Wywołałam niemały szok.
Wiem, że w moim najbliższym otoczeniu – wśród nauczycieli w pracy ( co innego młodzież – chociaż w obecności nauczycieli się hamują, czasem tylko coś im się „wypsnie” ), w rodzinie, wśród znajomych nie słyszę przekleństw.
Dlatego myślę – chcę przynajmniej w to wierzyć, że chamstwo jednak nie jest w Polsce normą. Jest tylko bardziej widoczne i głośne.
A może to tylko ja unikam jak ognia chamstwa, agresji i braku kultury, na które jestem wręcz uczulona?
Podróżując od wielu lat po różnych zakątkach świata widzę jedną zasadniczą różnicę między nami – Polakami, a „zachodem”.
Jakoś tak po przekroczeniu granicy napotykam na przeważnie uprzejmych, uśmiechniętych, zadowolonych ludzi. Najbardziej widoczne jest to w miejscach, do których udają się oni na wypoczynek czy to letni, czy zimowy. Wakacyjny luz, tego mi brakuje w polskich kurortach – miło odpoczywać wśród zadowolonych i szczęśliwych ludzi.
Chcę wierzyć, że może kiedyś i do nas zawita ten „luz” i „bananowy” uśmiech – choćby tylko pozorny był.
Od niemowlęcia wychowywałem się we Francji, żyłem w środowisku górniczym Po wojnie jako dorosły mężczyzna przyjechałem do Polski , o tym pisałem kilkakrotnie w moich komentarzach.
Dzisiaj króciutko napisze że musiałem przyjechać do Polski aby usłyszeć takie plugawe słowa i nauczyć się ich zrozumienia., .
smutne to jest ale prawdziwe.
Moj post na innym blogu, cytuje:
Ja. Kawiaremka Cafe Milano kolo ksiegarni MDM, na Koszykowej. Politechnika niedaleko. Lubie tam chodzic bo tloku nie ma, kawa dobra I mozna cos zjesc, No I salke mieli dla niepalacych w czasach gdy mozna bylo palic.
Siedze I jem. Obok para. Mloda. Panienka jak z francuskiego zurnala. Krotko ostrztzone wlosy, obcisly czarny stoj, piekny pasek, znakomite dodatki. Mlodzian jak od Armaniego. Na stole leze dwie torby, z ksiazkami. ?Studenci? mysle sobie. ?Politechniki?. I rzeczywiscie, pzrez jedna z toreb przeswituje tytul ?Uklady Elektroniczne?. No? elitarny Wydzial Elektroniki. Moj Wydzial. Przypatruje sie z przyjemnoscia. Przyszlosc narodu.
I nagle mlodzian mowi: ?No I ku.. wiesz, ten jeb.. .Zenek powiedziek zebym sie odp? to ja temu ch? posiedzialem zeby spierdalal do ch?? Mysle sobie: no to juz mlodzian ma u panienki przechlapane. Na co panienka odzywa sie ?No I pewnie ze trzeba bylo temu ch? dopierd? w jaja tak zeby sie ch? nei pozbieral..?
W Aulii Glownej Politechniki jest napis: TAKIE RZECZY POSPOLITE BEDA JAKIE JEJ MLODZIEZY CHOWANIE. Mylnie przypisywany Zamojskiemu. To Andrzej Frycz Modrzewski
„Dlatego myślę ? chcę przynajmniej w to wierzyć, że chamstwo jednak nie jest w Polsce normą. Jest tylko bardziej widoczne i głośne.”
Też tak sądzę.
Co do śmieci i dewastacji, stary problem, ale z moich własnych obserwacji wynika, że pewne minimalne zmiany na lepsze są.
Warto również służyć dobrym przykładem. Zdarza mi się (znajomym również) zbierać pozostawione przez innych odpadki. Czasem robię to w pokazowy sposób. Ludzie patrzą i się dziwią, mam nadzieję, że w niektórych przypadkach skłoni to do refleksji i zmiany zachowań.
KApitalny frlieton Bogdana Misia, znanego dziennikarza:
Mlawa wygrla
Dawno, dawno temu jeden z najlepszych w dziejach polskiego dziennikarstwa felietonistów, sławny KTT czyli Krzysztof Teodor Toeplitz, napisał genialny felieton pod tytułem Mława atakuje, który to tytuł pozwoliłem sobie ? celowo oczywiście ? w tym miejscu strawestować. Będzie niestety o tym samym, o czym pisał przed laty KTT: o inwazji na stolicę (ale nie tylko, zjawisko jest ogólnopolskie) chamstwa i prostactwa, które symbolizowała wówczas nieodległa od Warszawy Mława. O tym samym, bowiem mimo całego postępu cywilizacyjno-kulturowego ostatnich lat, zmieniło się niewiele.
…
KTT opisywał zjawisko, towarzyszące awansowi społecznemu klas niższych w okresie tzw. realnego socjalizmu ? zwracając uwagę na rodzące się niebezpieczeństwa i ostrzegając. Bardzo mu ówczesna władza miała ten felieton za złe. Obrażał prostego człowieka, wicie rozumicie.
Dziś ów prosty człowiek z Mławy wygrał. Ma licencjat i mieszkanie na kredyt. Rządzi.
Chyba rzeczywiście pora umierać.”
http://bogdan.wordpress.com/2011/06/18/mlawa-wygrala/
O paradoksie,to brak cenzury i scentralizowanej telewizji
Bo ona się też zajmowała poprawnością językową. Dziś chamskie i niepoprawne językowo reklamy i nie tylko reklamy to norma.Dzieci i młodziez to przejmują 😉 No i wreszcie brak sankcji – szkoła i nauczyciel, poza kazaniami, niewiele mogą dziś z tym zrobić, a i ostrayzmu społecznego dla chamstwa nie ma…;-)
P.S. Ja nie jestem za cenzurą, ale likwidując ją(waściwie zastępując „cenzurą mainstreamu” ) nie wrowadzono niczego wzamain w kwestii poprawności językowej…;-)
@tremerka
na afiszu nie ma ostrzeżeń: „uwaga, będą wulgaryzmy”.
s-21: „O paradoksie,to brak cenzury i scentralizowanej telewizji
Bo ona się też zajmowała poprawnością językową. Dziś chamskie i niepoprawne językowo reklamy i nie tylko reklamy to norma”
Prawda. Gdy slucham prezenterow i dziennikarzy polskiej TV – a slucham jej w Polsce i tutaj gdzie jestem – przez Internet, zaszkokowany jestem „zmianami” jakie zaszly w jezyku polskim. Zmianami polegajacymi na calkowitym lekcewazeniu gramatyki, akcentowania i zalewie „angielskawych” slow. Akcentowanie jest takie samo jak „zapiewajly” na komunistycznych akademiach pierwszomajowych.
Mam firm Polanskiego „Noz w wodzie”. Wydany przez luksusowe wydawnictwo „Criterion” wydajace klasyke filmowa. Do filmu glownego dolaczony jest dodatkowy DVD z filmami studenckimi Polanskiego. Na jednym z filmow pokazany jest telewizor „Belweder”, a na ekranie jest wlasnie Dziennik TV. Prezenter, Eugeniusz Pach odczytuje wiadomosci – wapaniala, cudowna, literacka polszczyzna. Gdzie sa ludzie ktorzy potrafia tak mowic?
Gdy w owej TV pokasuja wywiady ze „smietanka” narodu polskiego, zyli parlametarzystami w Sejmie, wlos sie jezy na glowie. Ci ludzie nie pcotrafia swojej mysli ubrac w zdanie, a jak juz je jakos ubiora, to wychodzi belkot. Gdzie ini byli edukwoani?
Od czasu do czasu znajomi z Polski doradzaja mi ksiazki „wybitnych mlodych polskich autorow”. Wiec ja sie od czasu do czasu lapie. Probka statystyczna jest na tyle obszerna aby mozna bylo uznac ze powodzenie ksiazki i pozycja autora na „literackim Olimpie” ustalane jast na podstawie „fuck criterion” – ta ksiazka i ten autor jest lepszy, ktory ma na stronie wieksza ilosc slow z repertuapu pie…, ku… ch… i tak dalej. Dokad idzie polska kultura?
Emeryt: „Dzisiaj króciutko napisze że musiałem przyjechać do Polski aby usłyszeć takie plugawe słowa i nauczyć się ich zrozumienia., .
smutne to jest ale prawdziwe”
czasy sie zmieniaja, panie Emeryt. USA, Midwest. Zarzad osiedla w ktorym mieszkal postanowil ze pewne elementy bedace wspolna wlasnoscia maja byc odmalowane. No i dobrze, bo farba oblazila.
Pewnego ranka obudzil mnie halas i glosne okrzyki. Malarze. Zaczeli prace. „Ku.. Zenek, daj mi to te pier.. .dorabine… A sam se ch.. .wez”. Zaprotestowalem po polsku. „Panowie, czy musicie uzywac takiego jezyka?”.. „O ku… , RODAK!!!” ucieszyli sie.
Neistety, nie czuje sie „rodakiem”
hilda: „Przez lata i dziś jeszcze słowo ?inteligent? miał / ma prejoratywne znaczenie.
Kto dziś szanuje nauczycieli, lekarzy, nie mówiąc o urzędnikach państwowych?”
No, w koncu to nasze „elity polityczne” wykreowaly okreslenie „wyksztalciuchy”. Bynajmniej nie z pozytywnym oddzwiekiem…
„Dziś człowieka bardzo często określa pieniądz i on wyznacza mu miejsce w hierarchii społecznej”
Gdy jestem w Polsce, nadziwic sie nie moge ze skondinad inteligentni dzentelmeni, gdy zbiora sie w kolku towarzyskim, nie potrafia rozmawiac o niczym innym niz swoje samochody, komorki i zegarki. Gdy pokazuje sie w towarzystwie, pierwsze pytanie to neicezy jestem zdrowy, tylko „jak tam samochod?” i „pokaz komorke”
Niedawno goscilem mlodego kuzynka z Polski. Gdy pojawil sie na miejscu, natychmiast rzucil sie do inspekdji sprzetu audio-wideo. „Czy to jest cygfrowe? A ile ma tego a ila tamtego?” Mimo zem inzynier elektronik nie potrafilem odpowiedziec na te pytania. Inspekcja wypadla kiepsko. „No wiesz, wujek” powiedzial. „Jakbym mial takie g… to bym sie wstydzil gosci zaproscic”.
Pod koneic pobytu kazal sie zaprowadzic d osklepu z telefonami. Kupil za 500 dolcow telefon „dyrektorski” mogacy obsluzyc 1000 osobowa firme. „Masz firme?” zdziwilem sie. „No, firmy nie mam, ale wiesz, wujek, taki telefon od razu ustawia cie towarzysko” objasnil.
Gdy bylem mlody, organizowano Dni Ksaizki i Prasy. Kiermasze. Tam pewnego roku mieli „rzucic” Dzume Camusa. Kolejka stala dwa dni pzred otwarciem kiermaszu. Zalapalem sie. jeden z niewielu. Bylem wtedy w szkole sredniej. Stalem sie centrum zainteresowania i zazdrosci „To ten co kupil Dzume”, a kolezanki i koledzy podlizywali sie aby zalapac sie w kolejce do wypozyczenia… Na pierwsze miejsce wysforowala sie kolezanka ktora obdarzyla mnie goracymi, a zupelnie nieoczekiwanymi pocalunkami 🙂
@time
Bo też i umieszczenie takiej informacji na afiszu zostałoby w Polsce odebrane jako promowanie sztuki wulgarnym językiem. Co nie jest wcale dziś rzadkością – spotkałem się już w księgarni z niszowymi czytadłami z rzucającym się w oczy czerwonym kółeczkiem na okładce książki „uwaga! zawiera wulgaryzmy”. Ze względu na samą grafikę na okładce i target owego gatunku nie ma raczej ryzyka, że nawet bez tego oznaczenia jakiś rodzic zakupi ją swojej małej pociesze. Także domyślam się, że owo „uwaga!” było raczej hasłem reklamowym. I rzeczywiście, sam pamiętam jak kilka lat temu furorę wśród czytających gimnazjalistów (bywają tacy jeszcze) robiły książki niejakiego pana P. – cóż z tego, że waliły na kilometr grafomanią, ze względu na braki warsztatowe fragmenty robiły furorę w działach „humor” for miłośników literatury, ubogość języka sprawiała, że niektóre fragmenty nosiły znamiona „syndromu kopiuj-wklej”, zaś kolejne tomy były najzwyklejszym odcinaniem kuponów od popularności – i tak przynosili do szkoły i rajcowali się, że „tu się gwałcą i przeklinają”.
Rok czy dwa temu byłem w teatrze na „Spektaklu dla trzech aktorów”. Podczas tej lekkiej komedii padło wiele zmyślnych i przezabawnych żartów, gagów. Jednak i tak niekwestionowanie największy wybuch śmiechu w publiczności wzbudziło, gdy aktor zwracając się do widzów powiedział „k…”.
Może po prostu damy sobie spokój z pozorami i zaczniemy wydawać książki zwyczajnie zadrukowane przekleństwami? A w teatrze niech aktor wyjdzie na golasa i pobluzga przez dziesięć minut, ludzie i tak ze spektakli pamiętają jedynie przekleństwa i rozbierane sceny. Gimnazjaliści też będą zachwyceni, w końcu podczas szkolnych wyjść skończą się ucieczki spod teatru czy słuchanie empetrójek podczas spektaklu.
@A.L.
komentarz do sytuacji w Cafe Milano i nie tylko;
Perfumowanie nie odchamia…
I z czego tu się śmiać….
http://demotywatory.pl/3245759/–Bylas-grzeczna
W polecanym przez A.L. wpisie dawniej popularny dziennikarz Bogdan Miś ubolewa nad upadkiem obyczajów polegającym między innymi na wszechobecnych wulgaryzmach. Wpis ma datę 18 czerwca 2011.
Myszkując trochę po nieznanym mi do tej pory blogu red. Misia, natknąłem się na poniższy, osadzony w szkolnych realiach żart. Wpis ten jest z grudnia 2009 roku:
Mały Jasio ? syn znanego profesora matematyki ? wraca pewnego dnia do domu ze szkoły czegoś smętny i zgnębiony. Tata pyta, co się stało.
– Gałę z matmy dostałem ? odpowiada Jasio.
– Ty, mój syn? Jak to było?
– No więc pani zapytała mnie ile to jest dwa razy trzy. Odpowiedziałem: sześć?
– Przecież to dobra odpowiedź! ? oburza się ojciec.
– Taaa? ? mówi Jasio ? ale to nie koniec. Ona mnie jeszcze zapytała ile jest trzy razy dwa?
– A co to, k?, za p? różnica! ? wybucha ojciec.
– Jasne, że żadna ? mówi Jasio ? ale odpowiedziałem jej dokładnie tak, jak ty przed chwilą?
Czyżby ubolewający w 2011 nad zalewającą Warszawę Mławą Redaktor Miś cierpiał na kłopoty z pamięcią? Gdyż półtora roku temu swoje inkrustowane kur**mi oraz per****niem żarty nazywał zalotnie „matematycznym pieprzem”.
A może jednak ryba psuje się od głowy?
AdamJ pisze: 2011-07-11 o godz. 15:39
„Co do śmieci i dewastacji, stary problem, ale z moich własnych obserwacji wynika, że pewne minimalne zmiany na lepsze są.
Warto również służyć dobrym przykładem. Zdarza mi się (znajomym również) zbierać pozostawione przez innych odpadki. Czasem robię to w pokazowy sposób. Ludzie patrzą i się dziwią, mam nadzieję, że w niektórych przypadkach skłoni to do refleksji i zmiany zachowań.”
Jeżeli kiedykolwiek zacznę pisać to moim pierwszym opowiadaniem będzie „Patryk”.
Patryk ma okolo 40-45 lat i jest niewatpliwie upośledzony umysłowo. Nie jest niebezpieczny i jest sprawny na tyle, że może pracować zarobkowo. Do pracy jeździ podmiejskim pociągiem. Na stację przychodzi codziennie o kilka minut wcześniej i zabiera się do sprzątania. Nie chodzi, ale biega po stacji zbierając papierki, niedopałki, plastykowe butelki, pudełka po fast foodach. Nie jest tego za dużo, stacja jest w miarę czysta, a więc bardzo szybko Patrykowi kończą się „man-made” śmieci i zabiera się za uschłe gałęzie, opadłe liście i zwiędłe kwiaty.
W poszukiwaniu obiektów swojego zainteresowania, gdyż bezpośrednie otoczenie stacji jest raczej na bieżąco przystrzygane i sprzątane, Patryk zawsze schodzi z peronu i oddala się niebezpiecznie daleko od niego. Pociąg nadjeżdża, zatrzymuje się, ludzie wsiadają a Patryk biega i zbiera i łamie i wlecze, porządkuje i upiększa. W końcu konduktor wchodzi na stopnie wagonu i krzyczy „Patryk, no już starczy, przychodź bo odjeżdżamy!”
No jak to ? Absolwenci zwykłych i renomowanych liceów, ludzie, którzy zdali egzamin dojrzałości – oni tak się zachowują ? Co oni robili przez minimum 12 lat edukacji ? Może tylko kręcili się wraz ze swymi nauczycielami wyłącznie wokół ocen, testów, zaliczania, wkuwania, zaliczania, poprawiania, wyników, średnich i rankingów ? Na więcej nie było czasu ? Może teraz odreagowują ?
zza kaluzy: ” A co to, k?, za p? różnica! ? wybucha ojciec.
– Jasne, że żadna ? mówi Jasio ? ale odpowiedziałem jej dokładnie tak, jak ty przed chwilą?”
Widzocznie Panu tzreba takie mordki stawiac (jak ta :)) aby Pan wiedzial ze to zart
time: podal link
Na tym linku: „Bylas grzeczna? Jescze jak. Mijalam go na ulicy i nawet go nei oplulam”
W Warszawie panuje taki zwyczj ze a) na przystanku autobusowym pali sie papierosa, b) papierosa pali sie wsiadajac do autobusu, c) poniewaz w autobusie palic nie wolno, wiec wsiadajac zazywa sie ostatni, gleboki „sztach”, d) niedopalek rzuca sie do tylu przez prawe ramie, nie zwazajac czy za nami stoi ktos czy nie.
Gdy ide ulica, i widze ze idaca przede mna elegancko ubrana pani lub elegancko ubrany pan rzuca papier na chodnik, podnosze ten papier i glosno wolam: „Prosze Pana, Prose Pani, Pan/Pani to zgubil/zgubila”. Na ogol Pan/Pani pobiera ten smiec z mina …. kota na puszczy
Zza kałuży, nie jestem pewien, co chciałeś tą anegdotką przekazać. Ja w każdym razie uważam, że dziwactwem jest postępowanie opisane przez Gospodarza. No bo trudno nawet mówić o złej woli, brak którejś tam klepki bardziej mi pasuje. Brak poszanowania cudzej własności, także publicznej, ba, działanie na własną szkodę, bo rozumiem, że ci ludzie tam wracają. Można oczywiście nakładać drakońskie kary, ale czy to pomoże? Lepiej wychowywać, a dobry przykład chyba jest najlepszy. Czasem działa.
Do ync
>No jak to ? Absolwenci zwykłych i renomowanych liceów, ludzie, którzy zdali egzamin dojrzałości ? oni tak się zachowują ? Co oni robili przez minimum 12 lat edukacji ? Może tylko kręcili się wraz ze swymi nauczycielami wyłącznie wokół ocen, testów, zaliczania, wkuwania, zaliczania, poprawiania, wyników, średnich i rankingów ? Na więcej nie było czasu ? Może teraz odreagowują <
Oni tak mówią między sobą,mimo,że do nauczycieli baaardzo poprawną polszczyzną literacką. Czasem nie zauważą nauczyciela i wtedy to słychać;-)
Uczniowie jednak z mediów(czasem osobistych doświadczeń!) wiedzą,że tak mówią do siebie i ministrowie i premier i posłowie i senatorowie i profesorowie i dziennikarze i artyści…;-) Więc trudno im uzasadnić,że akurat oni powinni inaczej!!!;-)
AdamJ :”Brak poszanowania cudzej własności, także publicznej, ba, działanie na własną szkodę, bo rozumiem, że ci ludzie tam wracają.”
I zapewne narzekaja ze ONI nie utrzymuja porzadku
@ync
Nie przypominam sobie, żebym sama lub ktokolwiek z grona zachęcał uczniów do używania wulgaryzmów,
na odreagowanie są lepsze sposoby.
Kiedyś mawiało się do dzieci: „jak będziesz tak brzydko mówił, żaby ci na języku wyrosną ” 🙂
Kiedy rozmawiam z dziećmi o odpowiedzialności za słowo, zwykle pojawia się temat wulgaryzmów, tłumaczę, dlaczego ich nie lubię. Pytam, czy uczniowie użyliby niecenzuralnych słów, gdyby np. chcieli kogoś oczarować, czy chcieliby usłyszeć komplement w stylu: „jak ty pięknie klniesz…” Informuję ich, że znam sporo mniej lub bardziej wulgarnych słów w różnych językach, ale to nie znaczy, że ich używam, że jest to kategoria słów, którymi zajmują się językoznawcy tworząc „Słowniki wulgaryzmów”. Najczęściej uzyskuję oczekiwany efekt; w mojej obecności uczniowie się hamują.
AdamJ pisze: 2011-07-11 o godz. 21:32
„Zza kałuży, nie jestem pewien, co chciałeś tą anegdotką przekazać.”
Na pewno nie było moim zamiarem atakowanie czy kpienie z ciebie czy w jakikolwiek sposób wyzłośliwianie się. Jeżeli taki zostałem odebrany, to dlatego, że muszę nauczyć się skracania wypowiedzi bez straty klarowności przekazu.
W skrócie – częściowo niesprawny umysłowo Patryk jest w całym, kilkusetosobowym pociagu prawdopodobnie jedynym zawsze wesołym, zawsze chcącym nawiązać kontakt z innymi człowiekiem, zawsze przyjacielską i zawsze zatroskaną o otoczenie osobą. A już z pewnością jedynym białym, który nie zamknął się w swoim bąbelku i nie jest osobnym atomem.
Normalny znaczy smutny, nadąsany, milczący, zatopiony w swoim świecie prywatności. Wariat znaczy wesoły, rozmowny, zaczepiający innych, przyjacielski, otwarty. Czy to nie jest ironiczne? I smutne, gdyż Patryk-wariat jest tylko jeden a smutasów setki.
Jak masz czas, czytaj dalej.
Patryk po zajęciu miejsca w pociągu zaczyna zawsze tą samą, bardzo głośną tyradę. Przemówienie-apel, zwykle kierowane do najbliżej siedzącej osoby-ofiary, która z początku boi się ale po minucie orientuje się co do nieszkodliwości Patryka i zostaje.
Przemówienie wygłaszane jest najlepszym jaki kiedykolwiek w życiu słyszałem, najczystszym angielskim akcentem. Nie – „jestem brytyjskim turystą” akcentem. To jest akcent bardzo dobrego, zawodowego angielskiego aktora ze światowej klasy teatru. Zasób słownictwa i kultura języka Patryka wskazują nie na jakieś zwykłe, prymitywnie techniczne, inżynierskie wykształcenie ale na operowanie angielskim na poziomie poety-intelektualisty najwyższej próby.
Reakcją nowych, nieznających Patryka pasażerów jest zawsze te same zdumienie i porażająca niepewność na twarzy. 200% „przedmieściowych” Amerykanów i wszystkie gadające głowy w telewizorze zabiłyby za zdolność mówienia takim akcentem i takimi pojęciami.
Patryk rozwija przed nami kompleksowy plan zburzenia wszystkiego, co widzimy za oknem. Dosłownie wszystkiego. Kominy elektrowni i fabryk są dysonansem, czego świadectwem są prace takiego to a takiego architekta. Ta autostrada nie prawa istnieć, bo już taki urbanista wieki temu to dowiódł a współczesne problemy społeczne tylko to potwierdzają. Domy, ogródki, tory, kolej, metro, lotniska, budynki szkolne czy parki wszystko Patryk chce zniszczyć.
I odbudować zmienione. Posługując się holenderskimi wzorcami. Albo francuskimi. Albo japońskimi. Albo niemieckimi. Czasami chińskimi czy tajwańskimi. Całe USA jest do kitu i należy zalepić je pomysłami-kalkami skandynawskimi. A każdy nowy pomysł-propozycja Patryka aż kapią od nazw miast, ich burmistrzów, architektów i planistów, lat ich powstania, oraz cudownych skutków dla tkanki społecznej, jakie w/g Patryka przyciosły.
Od czasu do czasu Patryk przerywa tyradę aby „prawie że dotknąć” swoją dłonią ładną pasażerkę. A to w policzek, a to w rękę. Nie dotyka, ale muska powietrze tuż, tuż. Głośno, dowcipnie komplementując jakąś cechę jej ubrania lub urody. Albo sposbu, w jaki używa jakiegoś gadżetu.
Bezbłednie rozpoznaje i zaczepia turystów. Popisuje się kilku albo kilkunastoma zdaniami w języku zaczepionego. Wywołuje gorące i gromkie wybuchy smiechu i ożywione gestykulacje. Teatr jednego aktora.
Zwykle w pociągach Murzyni i latynosi siadają razem i odobno od białych, najlepiej, jak jest miejsce, na końcu jednego wagonu. Rozmawiając ze soba śmieją się głośno, nie za głośno, ale wyraźnie nieco głośniej niż jest to akceptowane przez białych professionals. Często zatem spotykają się ze „znaczącym spojrzeniem” oczu wzniesionych sponad laptopa lub książki (albo Kindla) i wobec tego wolą siedzieć osobno i poza zasięgiem znaczących spojrzeń. Reszta pociagu staje sie więc bardzo cicha, wiele osób po prostu drzemie, bo klimatyzacja albo ogrzewanie działa, a poproszony konduktor wyłączył albo mocno ściszył głośny system zapowiadania stacji. Reszta udaje że spi ze słuchawkami na uszach. I w taki porannie spiący wagon wpada Patryk.
Słuchając Patryka, nawet największe, samotne ponuracze atomy w wagonie pełnym białasów muszą się wcześniej czy później usmiechnąć. Albo nawet w głos rozesmiać.
Niech mi wolno będzie powtórzyć:
Normalny znaczy smutny, nadąsany, milczący, zatopiony w swoim świecie prywatności. Wariat znaczy wesoły, rozmowny, zaczepiający innych, przyjacielski, otwarty. Czy to nie jest ironiczne? I smutne, gdyż Patryk-wariat jest tylko jeden a smutasów setki.
AdamJ, jeżeli twoje sprzatanie skojarzyło mi się z Patrykiem to wierz mi, skojarzyłeś mi się z jedną z najsympatyczniejszych postaci, jakie spotkałem.
A.L. pisze: 2011-07-11 o godz. 21:16
„Widzocznie Panu tzreba takie mordki stawiac (jak ta) aby Pan wiedzial ze to zart”
Pomogę panu. Napisałem w komentowanym prze waćpana wpisie:
„żarty nazywał zalotnie ?matematycznym pieprzem?.
Czyli że wiem za co uważał przytoczona historyjke red. Miś.
Nie trzeba mi „takich mordek stawiać”.
C.B.D.O.
Niestety, panu trzeba jednak kawę na ławę wyłożyć.
Smród z tego czegoś, co zostawiamy w ubikacji rozchodzi się niezależnie od tego jaki tytuł naukowy lub zawodowy miał ów, co to-to tam zostawił. Jeżeli red. Miś myśli, że do niego należy zmiana wymiarów przestrzeni, w której żyje wraz ze zmianą definicji obowiązującej w tej przestrzeni miary, to jego sprawa.
Ja jednak komunikuję i panu i jemu, że wyraźnie i nieobiektywnie czuję unoszący się w powietrzu smród matematyczno-informatyczno-dziennikarsko-telewizyjno-ateistycznej hipokryzji. Zgodnie z tym, co sam o sobie na blogu pisze.
I myslę, że tysiąc razy uczciwsi byli klnący jak szewcy rodacy z drabiną i z pędzlem od takiego publicysty z pretensjami do kształtowania gustów społecznych, który cudownie nie czuje swojego własnego ehm, ehm.
Przeklinanie w amerykańskiej firmie high-tech.
Jest:
Absolutnie_nie_do_pomyślenia_niedopuszczalne.
Czy_postradałeś_swoje_zmysły_niedopuszczalne.
Mogą_ciebie_oskarżyć_o_sexual_harassment_niedopuszczalne.
Możesz_stracić_podwyżkę_albo_nawet_robotę_niedopuszczalne.
Po_prostu_nie_do_wyobrażenia.
Nieistniejąco_niedopuszczalne.
Jak słucha szef.
Albo, co jeszcze gorsze, jak słucha szefowa.
Na korytarzu w okolicy biura szefa.
W pobliżu sekretarki szefa.
W pobliżu szpicli szefa.
Podczas zebrania.
Podczas lunchu w pracowniczej stołówce.
Jak słucha nowy, nieznany klient.
Przy nowym pracowniku.
Jest:
Zobacz_jaki_jestem_chojrak_co_nikogo_się_nie_boi_dopuszczalne.
Swój_chłop_przecież_nie_będziesz_ch****_i_na_mnie_nie_doniesiesz_dopuszczalne.
Popatrz_jaki_jestem_świetny_fachowiec_a_to_jest_najlepszy_sposób_opisu_dopuszczalne.
Nikt_nie_zna_się_na_temacie_tak_jak_ty_i_ja_dopuszczalne.
A_juz_z_pewnością_nie_ten_nowy_facio_dopuszczalne.
Albo_ten_naiwny_klient_któremu_wciśniemy_nasz_niedziałający_produkt_dopuszczalne.
Gdy słuchają tylko zaufani kumple, co z niejednego pieca chleb i beczkę soli.
W mojej działce większość dzisiejszej starej gwardii wychowana została przez albo przez wojskowych, albo ludzi blisko współpracujących z wojskiem, którzy zakładali amerykański przemysł półprzewodnikowy w latach pięćdziesiątych. I ta kultura i ten język zostały odziedziczone wiernie i całkowicie.
Bardzo humorystycznie wygląda, co obserwowałem w kilku przypadkach, jak nowi pracownicy, a szczególnie imigranci usiłują wkupić się w łaski starych i zaufanych i przesycaja swój angielski nie tylko wszelkiego rodzaju przekleństwami ale i kolokwialnymi idiomami. Wychodzi z tego mieszanka kowboja-zupaka-trepa-inżyniera-menela ale z rozbawieniem zauważyłem, iż dla miejscowych najbardziej liczy się intencja. Próbuje „przynależeć” do nas? Znaczy na razie śmieszny, ale może będzie z niego swój.
Azjaci i Murzyni nie klną. Niezależnie, PhD czy technik. Może nie przynależą?.
„Kiedy tak schamieliśmy?”
Odpowiedz na pańskie pytanie jest prosta.
22 lata High Life w wykonaniu Geniuszy Narodu Polskiego z KOR, S, krk i ich królików
zza kaluzy: „Patryk po zajęciu miejsca w pociągu zaczyna zawsze tą samą, bardzo głośną tyradę. Przemówienie-apel, zwykle kierowane do najbliżej siedzącej osoby-ofiary, która z początku boi się ale po minucie orientuje się co do nieszkodliwości Patryka i zostaje”
Znam to. Widac w Chciago jest tylko jeden, w Nowym Jorku jest takich mnostwo. To sie nazywa „behavioral problems”.
Ogolnie, jak jade pociagoem to sobie nie zycze any jakis swir glosno mowi, wyglaszal tyrady czy mnei dotykal. Nei wiem czym jest Pan tak zachwycowny. Widocznie pociagiem Pan jezdzi nieczesto.
W Nowym Jorku an liniach kolejowych (nie mowie o subway) na ogol z takimi osobnikami obsluga zalatwia sie szybko. Za co im chwala
Młodzież rzuca mięsem, przykre. Przeklinania jest ogromnie dużo, fakt, ale czy może być inaczej?
30 lat temu szokował mnie, język miejscowych lekarzy, na czele z terminem ‚dupolog’ / ginekolog/, wkrótce zaczęłam poznawać jeżyki i innych elit. Dziś ich dzieci i nasze dzieci jeszcze bieglej znają te ‚języki’.
Telewizja pokazuje życie, bez ‚kurew’ itp się więc nie obejdzie. Jednak najpopularniejsze seriale nie epatują chamstwem, to chyba znak, że nie wszystko stracone.
mnie bardziej martwi smiecenie od przeklinania, 90% komentarzy o przeklinaniu a zostawianie smieci pod samochodami jest ok?
@krulcyganski
„zostawianie śmieci pod samochodami jest ok?”
Nie było, nie jest i nie będzie. Tak samo jak sprzątanie tylko w mieszkaniu a za progiem to już nie.
@krulcyganski
w szkole wystarczyło, abym wstawiała plusy w „Zeszycie pochwał i uwag”, aby osiągnąć dbałość o porządek w klasie (sprzątanie po sobie, dosuwanie krzesła itp.) Później nawet plusy nie były potrzebne.
Ze śmieceniem i eliminowaniem chamstwa powinno być jak z przycinaniem trawy. Wiadomo, że odrośnie, ale przycinać trzeba.
Pochodzę z turystycznej miejscowości. Pewnego dnia z przejeżdżającego samochodu przez okno wyleciała zgnieciona paczka po papierosach. Po kilku metrach samochód się zatrzymał a przystojny kierowca zapytał: jak dojadę do centrum? Na to moja mama: nie powiem panu bo nam pan całe miasto zaśmieci. Widok miny przystojniaka i jego towarzyszki bezcenny 🙂
@W kałuży i podobni
A dla mnie największym brakiem kultury osobistej jest to pisanie: k**, ch**, itd.
Bo to oznacza, że ja tak myślę, tak rozumuję i tylko udaję, że mnie to nie dotyczy. Ci, którzy po prostu piszą i mówią bezpośrednio, są normalni. Oni tak myślą, nawet jeśli mnie się to nie podoba. Natomiast kropkowicze nie tylko myślą wulgarnymi kategoriami, ale i jeszcze pokazują swoje zakłamanie czyli z polska hipokryzję.
Bo oni zmuszają moją wyobraźnię do odtwarzania tych pojęć i przebywania w ich wulgarnym świecie. A to, co się dzieje w wyobraźni, jest znacznie poważniejsze i niebezpieczne.
Tyle
@zza kałuży
Dzięki za wpis, kiedy przeklinanie jest dopuszczalne, a kiedy nie. Wykorzystam go z pewnością, bo od dawna próbuję tłumaczyć uczniom, że kląć można, ale trzeba wiedzieć kiedy, gdzie i przy kim.
Przy okazji – klnę. Ale niedużo, towarzysko. Przeklinanie jako sposób wyrazu też ma swoje miejsce w kulturze. Coś jak pierdnięcie. Są okoliczności, gdy nie można, są też takie, że można. A próby całkowitego wyeliminowania tego zjawiska – od razu widzę Wuja Dobrą Radę i jego ‚motylą nogę’.
Może dlatego:
http://www.rp.pl/artykul/9157,686427-Ekspert-z-MEN-o-szesciolatkach-w-szkolach.html
Tak wygląda próbka polemiki w wykonaniu ważnej urzędniczki MEN i ważnego polityka PO(kandydatka na posła z W-wy, wiceprzewodnicząca rady miasta).
Nie ma tu wulgaryzmów, ale…;-)
No cóż; nie dośc, że śmiecą – smiecie także wyrzucają z samochodów przez okno – to jeszcze najwyrażniej kochają przebywać na śmietniku. Jeśli już o rekreacji nad wodami mowa, to wystarczy popatrzeć na tzw. pomosty, czy inne stanowiska śmieciarzy-wedkarzy. Dlatego przeciętny Polak żle czuje sie za granicą – czegoś mu brakuje. To, że są brudni i śmierdzą nie powinno dziwić nikogo – jeśli ktoś po skorzystaniu z toalety, zamiast się umyć, wciera w siebie gówno – trudno żeby nie śmierdział. Przytocze taka anegdotkę; jechałem kiedyś z sąsiadem samochodem, jakieś, na szczęście, 20 km, człowiek ten całą drogę perorował na co komu bidet. Co do przeklinania – przyznaje, że sam przeklinam, to problem zaczyna się, kiedy poza przeklinaniem nie ma już nic; znam wielu ciekawych i mądrych ludzi, którzy też rzucają mięsem, ale nie zubaża to, czasami wręcz wzbogaca to co maja do powiedzenia. Moim zdaniem to nie używanie słów, a chłopska filozofia – granicząca z poziomem umysłowym wiejskiego głupka, jest znakiem naszych czasów – o czym świadcza niektóre komentarze, chociażby na tym blogu.
Polska znajduje się na planecie Ziemia, nie na księżycu. Na planecie Ziemia żyją inne narody i przemiania ichnich obyczajów nie może pozostać bez wpływu na nasze obyczaje. A co się dzieje w innych krajach? Jeden przykład. W roku 1939 twórcy „Przeminęło z wiatrem” mieli ogromne trudności, żeby w jednej z końcowych scen mogły paść wypowiadane przez Clarka Gable’a słowa: „Frankly, my dear, I don’t give a damn”. A teraz mamy co? Teraz… film amerykański, w którym przynajmniej raz na minutę nie pada wiadome słowo na „f”, to iście biały kruk!
Symptomatyczne, że wszyscy tutaj skupili się na wulgaryzmach, które nie świadczą o niczym więcej jak o naturalnej ewolucji języka, a wygodnie pominęli to, co naprawdę świadczy o dzikości naszego narodu, czyli pijaństwo i śmiecenie.
Tak, kiedyś to było.
Teraz, to panie, za grosz kultury.
I dokąd ten świat zmierza?
Do upadku, nie ma co.
Z Konopielki:
„Od porządku ludkowie moi jest Pan Bóg ? On pilnuje żeby wszystko szło jak trzeba i było jak na początku, teraz, zawsze i na wieki wieków amen. A diabeł chce zmieniać, ulepszać. Słyszycie? Ulepszać. Już jemu mało, że krowa cieli sie, gdzie tam, on chce żeby sie źrebiła. Ooo, do czego idzie… Krowy bedo sie źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać bedą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!”
Jak mówiłem,że szkoła powinna wychowywać, to usłyszałem, że dom jest od wychowywania.
No to wychowuje, co sie kurwa, nie podoba?
Któregoś dnia, kiedy wracałam spacerkiem do domu nasłuchałam się rozmowy idącej za mną trójki młodych ludzi, tak w wieku ok 16-17 lat. Co drugie słowo było na k…. z przerywnikami na p…. Chociaż szliśmy tak mniej więcej razem ok 300 metrów, w powodzi owych słów nie byłam w stanie zrozumieć o czym oni ze sobą rozmawiali.
Jeszcze chyba nie zdarzylo sie w historii ludzkosci aby w ocenie – uzyjmy tu eufemizmu – dojrzalych czlonkow spoleczenstwa obyczaje zmienialy sie na lepsze. Cycoro napewno nie byl pierwszym ktory uskarzal sie na czasy i obyczaje; a my zmieniamy sie wraz z uplywajacym czasem, czyli na gorsze. Kiedys zawsze bylo lepiej :- D .
Nie, nie bronie ani nie uzasadniam tsunami chamstwa i, o czym ktos wspomina, anglicyzacji polskiego.
Chcialbym wiedziec jakie moga byc powody takiego stanu rzeczy, inne od politycznych, czesto powyzej cytowanych (dojscie „elyt” do wladzy, sugerujacy, ze kiedy wladza byla jasnie oswiecona, byla w zwiazku tym ogladzona), ktore sa chyba uproszczeniem oceny zjawiska.
Temat, nie bez kozery, pojawil sie w blogu o edukacji.
Pytanie: W jakim stopniu najrozniejsze zmiany obyczajow sa zwiazane ze zmianami, w szerokim slowa tego znaczeniu, w edukacji. Nie chodzi mi o to aby znowu ktos wywnetrzyl sie na takiego, czy innego ministra, ale o to aby zastanowic sie czy wywalanie roznych nieprzydatnych przedmiotow ma jakis zwiazek z problemem podjetym przez gospodarza.
Adam 222: „22 lata High Life w wykonaniu Geniuszy Narodu Polskiego z KOR, S, krk i ich królików”
KOR?… KOR to byla inteligencja. Ta prawdziwa. Gdyby nie KOR, to Kolegao Adamie, nie moglbys pisacc oci slina na jezyk przyniesie.
Młody reprezentant krajowego snookera popisał się fantastycznym brejkiem….
…. ograł więc aktualnego mistrza świata, czterokrotnego triumfatora snookerowego czempionatu…
…. zakończy się po rozegraniu pięciu frejmów…..
————————————————————————————–
To cytaty z wydarzenia sportowego. Pytanie1: co to jest snooker, brejk i frejm + czempionat. Pytanie 2: nie ma polskich odpowiednikow? 🙂
Pisze – skoro mowa o polszczyznie, tej codziennnej w ogole.
zza kaluzy: „Albo_ten_naiwny_klient_któremu_wciśniemy_nasz_niedziałający_produkt_dopuszczalne”
I cala reszta. No to w fajnej firmie Pan pracuje. Gratulacje.Jest sie czym pochwalic. ja juz wole takie firmy w ktorych wolno klac a klienta i dobre imie frimy sie szanuje
zza kaluzy: „Niestety, panu trzeba jednak kawę na ławę wyłożyć.”
Z calym szacunkiem, ale pozostane przy mojej opinii (mordka :()
„Ja jednak komunikuję i panu i jemu, że wyraźnie i nieobiektywnie czuję unoszący się w powietrzu smród matematyczno-informatyczno-dziennikarsko-telewizyjno-ateistycznej hipokryzji. Zgodnie z tym, co sam o sobie na blogu pisze.”
Juz ja wole moje hipokryzje niz Panska. Mam na mysli ten Panski akapit o tym co w firmie DOPUSZCZALNE.
Zaraz, zaraz a ten koszmarny hałas- stojący samochód z lub bez kierowcy i decybele do potęgi. Albo otwarte okno, z którego dudni jak wiejski kombajn tzw muzyka. Mam pecha mieszkać w środku miasteczka- nawet teraz latem muszę często zamykać okno, bo pod nim na full 24h grzmią stare baby, młodzież, różne pijaczyska. Plotkują, zdradzają swe sekrety, rzucają mięsem.Albo idzie wataha przez miasto nad ranem, czy w nocy i wyje /bo nie ‚śpiewa’ i nie ‚rozmawia’?/ . Albo jakis głąb drze się do kogoś, bo podejść za wielka fatyga. Oczywiście, ni w dzień ni w nocy nie pojawi się patrol policji.Policja już ogłuchła?
Sądzę, ze oni siłą głosu zaznaczają swoje terytorium, swą ważność. Jak to wytłumaczyć głowie, która puchnie z bólu/
A.L.
1. Uprasza się o sprawdzenie znaczenia słów:
a. Ironia
b. Sarkazm
2. Kulturalni i wykształceni inżynierowie z którymi miałem do czynienia nie odczuwają potrzeby przeklinania. Muszę przyznać, że zwiększająca się z każdym rokiem ilość kobiet-inżynierów ma zbawienny dla mnie skutek w postaci cywilizowania się obyczajów w pracy.
Kulturalni ludzie nie klną.
Ani bladym świtem ani późnym wieczorem, po telekonferencjach z drugim końcem świata w porach dnia niemających nic wspólnego z pracą 9-5.
Ani w sobotę czy w niedzielę, dostając w ogródku przy grillu albo podczas przerzucania ciuchów w sklepie telefon z linii produkcyjnej, że operator oblał się kwasem i co teraz.
Ani w taksówce z lotniska w Manilii, gdy okazuje się, ze odbiera nas kierowca plus nasza ochrona z pełnowymiarowym pistoletem maszynowym przez pierś.
Ani w czasie urlopu gdy dowiadujemy się, że zasada „copy exact” powoduje, iż zeszłej nocy sześć fabryk wyprodukowało bubli za 60 mln zielonych i „zespół coś musi zrobić NOW”.
Ani po przegranym kontrakcie na masę forsy i parę lat mniej więcej spokoju od bezrobocia.
3. Klną tylko zupaki, którzy muszą sobie coś zrekompensować.
Z powodu takich „fachowców” i ich „biznesowej etyki” musiano wymyślić wszelke systemy kontroli jakości, takie jak ISO czy QS9000, Ford8D, „Six Sigma” czy TS16949. Systemy, będące przekleństwem każdego uczciwego, solidnego i myślącego pracownika.
Ponieważ okazało się, że te przeklinające zupaki oszukują klienta i swoich własnych przełożonych w pracy. Klną i łżą w żywe oczy, byle tylko pieniądze leciały na kolejny 4000 stopowy dom z garażem na cztery samochody.
zezem> „To cytaty z wydarzenia sportowego. Pytanie1: co to jest snooker, brejk i frejm + czempionat. Pytanie 2: nie ma polskich odpowiednikow?”
Z moich (przyznam, ograniczonych) kontaktow z tak zwanym „srodowiskiem dziennikarskim” wynika, ze czym wiecej dziennikaz uzywa „snookerow” i „czempionatow” tym bardziej jest „swiatowy”, „europejski”, „miedzynarodowy” i w ogole lepszy od tego ktory posluguje sie polszczyzna. Owa „angielskawosc” ma swiadczyc o „miedzynarodowym obyciu”
Zjawisko jest znane wsrod swiezych imigrantow: „Ya yush bytch w ameryka tshy miesionce i zapomniech moowich po polski”
anuszka: „co naprawdę świadczy o dzikości naszego narodu, czyli pijaństwo i śmiecenie”
Pijanstwo i smiecenie to jeszcze nie dzikosc. Dizkosc to dla mnie to jak w duzym sklepie w Warszawie zostalem obsztorcowany przez managera od stop do glow za to ze mialem czelnosc sie zapytac dlaczego tylko dwie sposrod 10 kas sa otwarte mimo ze do kazdej kasy stoi 20 osobowa kolejka.
Dzikosc to to ze gdy zapytalem kierowce autobusu czy ten autobus zatrzymuje sie przy ulicy X, dostalem ktrotka a wezlowata odpowiedz nie na temat, nie nadajaca sie do cytowania
Dzikosc to dla mnie to ze w urzedzie w Warszawie sprawa wymagajaca 15 minut czynnosci urzedniczych zajela mi 3 dni od rana do nocy.
Dzikosc to to ze jak opowiadalem znajomym Warszawiakom o owych przypadkach nei wiedzieli o co mi chodzi i konkludowali ze „przez ta Ameryke w glowie mi sie pokrecilo” Czyli ze uwazaja iz to jest „normalka” i inaczej nie mozna. A nawet ze inaczej nie trzeba.
krulcyganski pisze: 2011-07-12 o godz. 09:05
mnie bardziej martwi smiecenie od przeklinania, 90% komentarzy o przeklinaniu a zostawianie smieci pod samochodami jest ok?
time pisze: 2011-07-12 o godz. 09:59
@krulcyganski
?zostawianie śmieci pod samochodami jest ok??
Nie było, nie jest i nie będzie. Tak samo jak sprzątanie tylko w mieszkaniu a za progiem to już nie.
Wiele amerykańskich sklepów, szczególnie pod koniec dnia sprzedaży wygląda jak pobojowisko. Szczególnie działy z zabawkami dla dzieci i ubraniami. Próbując przekopać się przez jeden z takich działów, z konieczności, aby uniknąć wywrócenia się podniosłem kilka rzeczy z podłogi i zostałem nartchmiast ofuknięty przez znajomego, który kiedyś pracował w takim sklepie.
„Nie porządkuj”, powiedział, „bo odbierasz pracę ludziom, którzy tutaj pracują”.
Uderzyła mnie specyficzna logika, ale może coś w tym jest?
Oczywiście pod warunkiem, że następnego dnia sklep się świeci 😉
Podobnie z tym zostawianiem śmieci. Jeżeli parking jest zaśmiecony to może (kierując się przytoczoną logiką pracobiorcy) lepiej dla rynku pracy w Polsce?
Jeżeli zaśmiecone są lasy, to (pewnie) gorzej dla przyrody, ale znowu, (może) lepiej dla pracownika?
Vera pisze: 2011-07-12 o godz. 11:30
@W kałuży i podobni
**** ****!
***** ****** ** **** *****. *******, **** *******, ** *** * *** ******** *** ******.
**********.
zza kaluzy: „Z powodu takich ?fachowców? i ich ?biznesowej etyki? musiano wymyślić wszelke systemy kontroli jakości, takie jak ISO czy QS9000, Ford8D, ?Six Sigma? czy TS16949. Systemy, będące przekleństwem każdego uczciwego, solidnego i myślącego pracownika.”
To jest pomieszanei z poplataniem. Jak Pan zapewne wie (zakladajac ze jest Pan inzynierem), nie ma procedur produkcyjnych 100 procentowo sprawnych. Kazda czynnosc produkcyjna obarczona jest pewnym bledem, i te bledy na poszczegolnych etapach sie kumuluja. Co wiecej, sa nei do unikniecia bo to wynika z fizycznej natury tych procesow. Wiec systemy kontroli jakosci nie zostaly wymyslone „na zlosc pracownikowi”.
A jezeli dla Pana te systemy sa „pzreklenstwem”, to sie dziwie….
Widzisz Panie kałużo. Prawdziwą kulturę poznaje się w przypadku trudności. A z Ciebie wyszło co było. Czyli …
zza kaluzy: „A.L.
1. Uprasza się o sprawdzenie znaczenia słów:
a. Ironia
b. Sarkazm”
Mordki poprosze. Bo Panska ironia i sarkazm sa dla mnie neiczytelne
zza kaluzy: „Wiele amerykańskich sklepów, szczególnie pod koniec dnia sprzedaży wygląda jak pobojowisko. Szczególnie działy z zabawkami dla dzieci i ubraniami. Próbując przekopać się przez jeden ”
Jeszcze raz ponowie pytanie? Gdzie Pan mieszka? Jakas inna Ameryka? Opisuje pan zjawiska calkowicie mi nie znane, mimo ze mieszkalem w 6 stanach i pzreprowadzalem sie cos ze 13 razy
@zezem
Nie wszystkie sportowe pojęcia są przetłumaczalne. Tak samo jest w tematyce okołokomputerowej. Wątpię czy ktokolwiek naprawdę chciałby zrobić polską wersję słowa baseball (bazopiłka?), forehand/backhand (przodo/tyłoręka?), kitesurfing (latawcoślizg?) albo dżojstika (manipulator uchylnostycznozwrotny, drążek sterowy), interfejsu (międzymordzie) czy pendrive’u (długo…?). Jakoś nie widzę jak to się przyjmuje w mowie potocznej. :/
Snooker to gra bilardowa. Czempionat wszedł do słownika trochę temu (PWN 2003). Nie mam zielonego pojęcia czym są brejk i frejm, ale podejrzewam, że podobnie jak dla strike’a w baseballu nie mamy odpowiednika, bo na pewno nie chodziło o „rozegranie pięciu ram”.
A teraz na swoich komputerach wciśnijcie przycisk Reset… znaczy Wyzerowanie z Ponownym Uruchomieniem, a ja pójdę zresetować 😉
Pozwólcie i starszej pani na kilka zdań. Otóż jednak wszystko zaczyna się od domu. W rodzinach gdzie nikt nie wyobraża sobie używania brzydkich słów w obecności matki, a ojciec surowo reaguje na każdą bezczelną uwagę dzieci podrastających pod adresem pani domu, w którym rodzice nie komentują w sposób obraźliwy wypowiedzi nauczyciela (nie przy dziecku w każdym razie)i gdzie malec od pierwszej wycieczki nauczony jest wrzucania papierków i butelek do specjalnego worka, siatki itp aby potem wrzucić do kosza – tak się zaczyna wychowanie. Wychowałam swoje dzieci i co nieco uczniów. Mam taką niemodną regułę – b.mało nakazów i zakazów, ale te które są, są egzekwowane z żelazną konsekwencją. Młody człowiek czuje się bezpieczniej w świecie jasno określonych reguł – nawet, kiedy się wobec nich buntuje. To jest twarda ostoja jego świata. Osobiście reaguję zawsze kiedy młodzież i dorośli zmuszają otoczenie do słuchania plugawego języka. Czasem się odszczekną, ale po chwili skutkuje. Gdyby nie powszechna akceptacja…..
Owca
Z jednej strony masz rację, szczególnie jeśli chodzi o informatykę. Często zdarza mi się pracować z programem w polskiej wersji językowej, a podręcznik/instrukcję mam w języku angielskim (i wszelkie inne warianty tego problemu). To niesamowicie utrudnia życie. Niby wszystko rozumiem, ale…
Z drugiej strony, tak rozumując – w ogóle zrezygnujmy z ojczystej mowy, bo to niepraktyczne.
Reasumując, moim zdaniem potrzeba odrobiny wyczucia i smaku, chociaż zdaję sobie sprawę, że takie postawienie sprawy prowadzi do nieustających dyskusji i sporów. Czas pokaże.
@A.L.,
Podziwiam Twoja cierpliwość, ale….nie wiem czy znasz takie powiedzenie:
Z idiotą się nie dyskutuje, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a nastepnie pokona doświadczeniem. Po zorientowaniu sie kto zacz, lepiej się wycofać.
Wydaje mi sie, ze „schamienie”, zwlaszcza jezykowe, objawilo sie na poczatku lat 90-ych, to byly bardzo dziwne czasy. Pamietam, ze w rok nasz blok zostal pomazany sprayem od gory do dolu..
Pojawily sie wtedy równiez dziela kinematografii z Boguslawem Linda w rolach glównych, zazwyczaj auorstwa Pasikowskiego oraz serial Ekstradycja. Bohaterowie zawsze uzywali slowa na k. zamiast przecinkow. Popularnosc k**** bardzo wtedy wzrosla.
rainbow: gratuluje mamy:)
@AdamJ
Dyskutuje i próbuje się stale, drążek i manipulator to autentyczne próby, ale przegrały z wygodniejszym spolszczeniem dżojstik. Nie wszystko da się przetłumaczyć, bo wychodzą niepraktyczne śmiesznostki. Lamentowanie, że angielski olaboga-koniec-języka-polskiego wydaje się zabawne biorąc pod uwagę, że mamy poprzerabiane słowa z łaciny, włoskiego (arsenał, kartusz, firma), francuskiego (pisuar, toaleta), niemieckiego (sznycle witają gorąco) i wciąż żyjemy.
Brakuje nam słów na rzeczy, które do tej pory nie istniały albo w ogóle ‚nie było ich w polskim świecie’. Jeśli chcemy o nich mówić najpierw musimy wziąć te obce słowa i zacząć je adaptować na różne sposoby. Po iluśtam latach sama się wykuje odpowiednia wygodna forma, może nawet dla snookerowych pojęć. Niektóre pojęcia jak forehand i backhand zostaną tak czy siak i nikt się nie będzie przejmował (tenis ma już ze 100 lat). Pissoir->pisuar, frame->frejm, nie widzę większej różnicy 😉
Vera pisze: 2011-07-12 o godz. 18:43
‚Widzisz Panie kałużo. Prawdziwą kulturę poznaje się w przypadku trudności. A z Ciebie wyszło co było. Czyli ?”
Złapałem się we własne sidła. Przekombinowałem. W przygotowaniu na dokładnie taką pani odpowiedź zachowałem sobie pierwotny tekst moich gwiazdek aby go teraz móc przytoczyć i okazać na dowód mojej niewinności. Niestety oryginał gdzieś mi przepadł i proszę aby pani mi uwierzyła, że zdanie z gwiazdkami właśnie dlatego miało być żartem, iz było niewinne. Teraz pamietam tylko tyle, że zaczynało się od „Moja Vero!” a kończyło na „Pozdrawiam!”
Co do pani upomnienia, aby nie używać gwiazdek, to niestety nie zgadzam sie, chociażby z takiego powodu, iż na niektórych zautomatyzowanych forach nie tylko moderator-człowiek ale i program automatycznie odrzuca albo zastępuje innym słowem te, które zostały wpisane na czarna listę. Mogę tylko panią uspokoić, że używam gwiazdek tylko kogoś cytując, sam nie mam zwyczaju przeklinać i mogę podać parę osób, które zaświadczą, że robie to wyłącznie w najwyższym zdenerwowaniu i totalnym roztrzęsieniu, co nie zdarza się częściej niż raz na parę lat.
Uwaga, zgłasza się człowiek który wprawdzie lubi przykląć (w „pedałówie” się wyuczył, weszło w kości) ale o ile pamięć nie myli, nie naśmiecił nigdy w okolicznościach przyrody. Co do miast to może parę razy się zdarzyło, za co niniejszym przepraszam.
A.L. pisze: 2011-07-12 o godz. 18:45
‚Mordki poprosze. Bo Panska ironia i sarkazm sa dla mnie neiczytelne”
Ośmielam sie wątpic w szczerość tego stwierdzenia. Czytając wypowiedzi A.L. na tym blogu
twierdzę, że to, co A.L. na prawde chce powiedzieć brzmi mniej więcej tak:
„Jestem pretorianem nowego cesarza i będę go bronił do ostatniej kropli krwi, szczególnie, że nie wygląda na razie abym chociaż jedną kropelkę tejże musiał kiedykolwiek uronić.
A wystepowanie w roli wszystkowiedzącego pouczacza jest takie przyjemne i do tej pory zawsze i wszędzie oraz na wszystkich wymuszałem akceptację takiej mojej postawy.”
Nadużywam goscinnosci Gospodarza, więc jeżeli to wywali, to sie nie obrażę
A.L. pisze: 2011-07-12 o godz. 19:34
„Jeszcze raz ponowie pytanie? Gdzie Pan mieszka? Jakas inna Ameryka?”
Stary kawał:
Przy ulicy sa trzy sklepy. Nad tym po lewej jest napisane: „Najtańsze”. Nad tym po prawej: „Najlepsze”. A nad tym po środku: „Wejście”.
„Opisuje pan zjawiska calkowicie mi nie znane, mimo ze mieszkalem w 6 stanach i pzreprowadzalem sie cos ze 13 razy”
A w trakcie tych podróży i przeprowadzek do jakiegoś sklepu pan wszedł, pretorianinie?
Co trzeba mieć w głowie aby wybrać sobie nick „sugadaddy”?
PT Owco,
Oczywiscie, ze sa w jezyku polskim wyrazy pochodzenia lacinskiego; sa wyrazy z jezykow z ktorych przybyly przedmioty: jest flaszka, i jest butelka. Nie wiem czy istniala przedtem nazwa na szklany pojemnik po polsku (gasiorek to chyba nie to?).
Sa spolszczone nazwy ktore wiekszosc Polakow uwaza za slowianskie/polskie Jest listonosz (Briefträger) i jest Bogumil (Teofil).
Nie chodzi mi tez o wymyslanie polskich dziwolagow na terminy techniczne – czasami latwiej, czasami trudniej – ale o zastepowanie ISTNIEJACYCH slow tlumaczeniami zywcem – przewaznie z angielskiego: znikla tworczosc, jest kreatywnosc; zniklo pochodzenie, sa korzenie (roots); zniklo przerywanie ciazy, jest aborcja. Zmiata sie smiecie pod dywan (sweep dirt/dust under the carpet – a gdzie sie podzialo chowanie do korca czy pod korzec? Moge przytoczyc wiecej, ale nie ma potrzeby.
To jest wedlug mnie zasmiecanie jezyka.
@zza kałuży
Skoro Ty poważnie to i ja.
To nie jest sprawa tego, czy się coś komu podoba tylko wynik badań psychologicznych. Pojęcie świństwa powstaje w głowie odbiorcy niezależnie od nadawcy. To nie ja wymyśliłam. Wystarczyłoby tylko pomyśleć, że ci, którzy używają wulgarnych słów, nie zawsze są wulgarni. Mają inne skojarzenia.
Uważam, że albo nie używam bez potrzeby albo używam słów i przyznaję się do tego. Obie postawy są uczciwe. Natomiast postawa dziubdziusia, który używa ale przebiera nóżkami i kropkuje to hipokryzja.
Zresztą sprawy przekleństw nie należy traktować tylko psychologicznie.
Socjologicznie i historycznie jest jeszcze poważniejsza.
Historycznie jest to efekt dojścia do głosu ludzi mniej wykształconych, ale to tylko wymówka. W rzeczywistości używanie przekleństw, podobnie jak i agresja, są przejawem bezsilności. W ten właśnie sposób ludzie wyrażają swoją niemoc. Nic od nich nie zależy, inni za nich decydują, obcy nimi dysponują.
Normalne słowa przestają odnosić skutek, próbują więc wzmocnić ich działanie i widzą to jaką jedyną możliwość zaprotestowania i pokazania swojej ważności. Wulgarność języka pokazuje słabość demokracji. Ludzie, od których coś zależy, nie muszą kląć i zwykle tego nie robią.
Podobnie jest w USA. Nie jesteście wyjątkiem. Nie chce mi się robić dalszej analizy. Szkoda, że żaden porządny psycholog nie zabiera głosu. Wystarczy jednak by zamiast wymyślać mi od idiotów zastanowić się nad tym, co piszę. Czy nie czujesz zza kałuży, że użycie wulgarnego słowa to oznaka Twojej klęski i przegrana? A może nie używasz świadomości przy mówieniu? Pomyśl o swoich odczuciach, kiedy klniesz. Piszesz, że w zdenerwowaniu. Ale to jest dla każdego psychologa oznaka klęski. Koniec dyskusji. Dalej już tylko mordobicie.
P.S. Domyśliłam się częściowo treści Twojego gwiazdkowania i nie do niej się odnosił mój arogancki komentarz. Tylko do Twojego podejścia. A gwiazdek ja też używam, kiedy niema innego wyjścia. Nie chodzi o teorię absolutną tylko o zasady – z wyjątkami.
Pozdrawiam
zza kaluzy: „A wystepowanie w roli wszystkowiedzącego pouczacza jest takie przyjemne i do tej pory zawsze i wszędzie oraz na wszystkich wymuszałem akceptację takiej mojej postawy.?
Poki co, najlepiej to wie Pan, Panie zza kaluzy. Wiec pozwoli Pan ze oniesmielony wloze Pana tam gdzie wlozylem kilku innych: bede Pana ignorowal. Oczekujac wzajemnosci.
Tym niemniej, bede czytal z ciekawoscia Panskie przechwalki o karierze biznesowej. Czy oprocz delegacji sluzbowej do Manilii byl Pan gdzies jescze? No i zaswsze chetnie czegos nowego sie dowiem i SixSigma i ISO
P.S> Pozdrowienia dla Patryka!
Piękny opis zachowania naszego pier?ego elektoratu! A rzeka śmieci – niesamowita.
Ja rozgraniczam używanie mocniejszych wyrazów dla podkreślenia przekazu, od używania takich wyrazów jako mowy.
Kiedyś jechałem tramwajem, a obok siedziało dwóch mniej więcej dwudziestoletnich młodzieńców. Jeden z nich opowiadał drugiemu o dziewczynie, którą poznał i która wywarła na nim wrażenie. Szło to mniej więcej tak:
Wiesz, k..a, Jolka to nie jest taka pie..a k..a jak inne. Ona jest, k..a, naprawdę w porządku. To fajna laska, ale nie jest taka wyj?a żeby szpanować, tylko fajnie się ubiera. Itd., itp.
W pewnym momencie stwierdził: K..a, brakuje mi słów żeby to opisać.
To stwarza pewną nadzieję.
@xbelfer
Nie chowa się do korca, bo ja tak jak większość Polaków nie mam pojęcia co to jest „korzec”. Może gdzieś regionalnie ten wyraz przetrwał, mnie kojarzy się jedynie z frazeologizmem o „korcu maku” ale tam funkcjonuje z mojego rozumowania jako „pewna miara maku”, a na pewno nic nie zamiata się do litra ani kilograma.
„twórczość” to nie to samo co „kreatywność” – w pewnych wyrażeniach nie możemy być pewni czy autor miał na myśli „twórczość” jako przymiotnik (cecha) czy rzeczownik. Zatem autor dla czytelności przekazu może użyć wtedy „kreatywności”.
„Korzeń” zaś nie brzmi mi na zapożyczenie. I myślę że spokojnie funkcjonuje w znaczeniu „pochodzenie” już od bardzo dawna. Nie zauważyłem też żeby wypierał „pochodzenie”.
Według mnie to bardzo dobrze, że mamy w języku polskim dużą ilość synonimów. I to właśnie świadczy o bogactwie języka, no ale można uważać też inaczej – że należy mówić „rodak”, bo „krajan” to już zaśmiecanie języka. Wystarczy nam w zupełności jedno określenie na każde zjawisko.
„Bo nie jest światło, by pod korcem stało, Ani sól ziemi do przypraw kuchennych……
A.L. pisze: 2011-07-12 o godz. 23:18
P.S. Pozdrowienia dla Patryka!
Niestety, z Patrykiem nie ma dwustronnej komunikacji. On zadaje pytania i reaguje inteligentnie na odpowiedzi tak długo jak długo nie dotyczą one jego własnej osoby. Jakakolwiek próba „wyciągnięcia” od niego czegoś więcej czy to przez bezpośrednie pytania czy to przez delikatne nakierowywanie rozmowy na ten temat kończy się ucieczką Patryka i to w sensie fizycznego oddalenia albo odbiegnięcia. Ale spróbuję.
A panu polecam zastanowienie się, czy rzeczywiście jest coś dziwnego w fakcie, iż dwie osoby różnie odbierają ponad trzystumilionowy kraj o wielkości kontynentu. Np. moim pierwszym w życiu doświadczeniem brutalności policji było obejrzenie z bliska, jako małe dziecko, ataków konnej policji w Chicago w 68 roku. ZOMO w stanie wojennym w Polsce było dla mnie dopiero drugie.
Dla mnie dyskusja o rasiźmie w USA ma wymiar bardzo praktyczny. Począwszy od dobrze zapamiętanej reakcji pasażerów autobusu w Chicago na białego dzieciaka, który zrobił to samo co w swoim mieście w Polsce, czyli po wejściu do autobusu pobiegł sprintem na jego koniec, bo tam się jeździ „na kole” i tam najbardziej trzęsie. I jak do niego doszła na ten koniec autobusu biała mama. Wtedy i w tym mieście to nie były żarty.
A skończywszy na próbie wymuszenia na mnie podpisania się pod decyzją zwolnienia starszej Murzynki aby zrobić miejsce jakiejś faworycie supervisorki z produkcji. Jako odpowiedzialnemu za dany dział biały szef produkcji podsunął mi pismo obwiniające Murzynkę o zepsucie dużej partii produktu, co było kłamstwem.
Widziałem za dużo moralnego zła najgorszego rodzaju podczas mojej pracy w USA abym nie był nastawiony teraz bardzo „realistycznie” – tutaj emotikon dla pana 🙁
@Xander,
Dzieki za komentarz. Najpierw dwa slowa o sobie. Jestem fizykiem z wyksztalcenia i przez cale zycie uczylem fizyki, chemii i matematyki. W Polsce nie mieszkam od prawie czterdziestu lat. Jezyk zawsze mnie fascynowal. To o czym pisze, to sa moje spostrzezenia, czy moze moje odczucia po kazdej wizycie w Warszawie, oraz po czytaniu polskiej prasy. Byc moze z uwagi na nieciagla stycznosc z jezykiem polskim widze zmiany wyrazniej niz mieszkajacy w kraju rodacy (albo w ojczyznie krajanie).
Pamiec mam wzglednie dobra i nie pamietam wyrazu „kreatywnosc”; nie ma tez go ani u Doroszewskiego, ani u Skorupki. Ale sa to wydania sprzed lat powiedzmy czterdziestu. Dlatego uwazam go za neologizm.
Pamietam debate w gazetach na temat slowa „eskalacja” uzytego w reportazu walk chyba w Kongo. Reporterowi zarzucono wprowadzanie romanizmow do polskiego, jako ze donosil z belgijskiej kolonii..
Korzec istnieje w Slowniku frazeologicznym WSPOLCZESNEGO jezyka polskiego wydanego w 1992 roku. Jednym z przykladow uzycia jest nastepujace zdanie (….) nasz mlody kolega Piotr Sarzynski zamiescil m.in.obszerny artykul o tym, jak schowano pod korzec „Raport o stanie Oswiaty” 😀 (….) (Cytat z Polityki)
Poniewaz na codzien czytam gazety po angielsku, w polskiej prasie rzucaja mi sie w oczy pewne zwroty, czy wyrazenia wedlug mnie zywcem przetlumaczone z angielskiego.
Korzen? U Kochanowskiego ma troche inne znaczenie, ale nie pochodzenie 😉
zza kałuzy pisze:
2011-07-13 o godz. 03:06
Wyciągając wnioski z tego czego sie dowiedziałem o A.L na podstawie jego komentarzy, to negatywne skutki segregacji rasowej w USA są spowodowane przez jej zniesienie.
Podobnie jak fatalny stan szkolnictwa Amerykańskiego o którym pisał, 40% analfabetów wśród absolwentów szkół średnich, jest spowodowany przez egalitarne zapędy mentalnych spadkobierców Lenina.
Wystarczyłoby,żeby te 40% w ogóle do szkół nie chodziło i 100% absolwentów by czytać umiało.
Gdyby czarni zajmowali swoje miejsce w hierarchii społecznej jak kiedyś, nie byłoby kłopotów.Był kiedyś porządek w tych sprawach, zwłaszcza na południu. Ale zachciało im się awansu społecznego, zniesienia segregacji, a wiadomo, że nie są oni do tego predestynowani. To wymysły lewaków do tego doprowadziły.
Bo po zniesieniu niewolnictwa, przecież mieli te same prawa co biali.
To, że nie potrafili z nich korzystać, to ich wina.
Prawda A.L.?
@sugadaddy
„znam wielu ciekawych i mądrych ludzi, którzy też rzucają mięsem”
też znam, ale akurat nie to, że „rzucają mięsem” czyni z nich ludzi mądrych i ciekawych.
@xbelfer „W Polsce nie mieszkam od prawie czterdziestu lat.”
Jak biorę Mitologię Parandowskiego (pisaną jeszcze chyba jakąś przedwojenną wersją polskiego z dużą ilością ‚y’) to myślę, że autor zarzucałby dokładnie to samo pańskiemu wzorcowemu językowi sprzed 40 lat. Kiedyś były trotuary, teraz chodniki. Trotuar starsze i szacowniejsze słowo, wiec niby lepsze, ale jest rżnięte z francuskiego trottoir. 😉
Język to żywy twór. Żeby nic do niego nie przenikało musielibyśmy się zamknąć w piwnicy. Akurat teraz rządzą angielskie wpływy. Korca w tej wersji nigdy nie słyszałam. Nie zauważam też zanikania słów, które pan podał, istnieją obok siebie. Gdyby nie były potrzebne z jakiegoś względu, nigdy by nie weszły do użytku, tak jak nikomu przez myśl nie przechodzi ‚sajdłok’ (sidewalk).
Tu ‚na południu’ mamy swoje różne słowa i powiedzonka, których nikt inny nie używa albo nie w tym znaczeniu (np. ‚klarnet’ jest obraźliwe, flizy to kafelki) oraz pewną ilość słów ‚niemieckich’ (winkiel, wihajster). Ostatnio podobno południe podbija Polskę starym dobrym słowem „oglądać”. Podobno ktoś się ostatnio oburzał, że straszne, niepoprawne i niepolskie. Nie wiem, jakoś żyjemy z tymi słowami. ‚Za winklem’ nie wyparło ‚za rogiem’, a fliziarz, kafelkarz i glazurnik są równorzędne (na reklamach są głównie same flizy według przyjezdnych). Nie widzę zagrożeń ze strony angielskiego skoro jest to już szósty ‚podbijający nas’ język w ciągu ostatnich 500 lat.
PS. Właśnie wyczytałam, ze ‚pantofle’ to regionalizm krakowski i na dodatek zerżnięty z greki. ;D
@Owca
Czy do Polski dotarł już bardzo popularny wśród części Polonii w USA zwyczaj używania słowa „ekonomia” tak w znaczeniu „ekonomii” jak i „gospodarki”?
parker pisze: 2011-07-13 o godz. 10:11
„Bo po zniesieniu niewolnictwa, przecież mieli te same prawa co biali.”
Generalnie zgadzając się z tobą, chciałbym tylko zwrócić ci uwagę, że przekonanie imigranta z Polski do USA, z których większość przybyła z niewielkimi środkami i odniosła całkiem mierzalny sukces, do szczególnej sytuacji Murzynów będzie trudne. Gdyż imigranci mają dodatkowe argumenty w postaci: ja nie miałem pieniędzy, ja nie znałem języka, ja nie miałem rodziny ani znajomości, ja nie wiedziałem jak się poruszać po nowym kraju a popatrzcie, ile przez moje życie osiągnąłem! To dlaczego bezrobotni od trzech pokoleń Murzyni nie mogą? I muszę powiedzieć, że w jakimś procencie mają rację. Jak zwykle, świat nie jest czarno-biały, tylko szary.
zza kałuży pisze:
2011-07-13 o godz. 20:49
Oczywiście, świat nie jest czarno-biały i dlatego każdą, najgłupszą tezę, można przykładem opatrzyć.
A emigrant tym się różni od autochtona, że jest pozytywnie wyselekcjonowany.
Ma silną motywację do odniesienia sukcesu, ci z mniejszą, pozostali w kraju.
To porównywanie kury z kaczką.
@ Owca 15:58
Dzieki za kolejna odpowiedz. Najzabawniejsze jest to, ze ja sie akurat z PT Owca calkowicie zgadzam. Nie trzeba mnie przekonywac, ze jezyk jest tworem zywym i ze nie ma mozliwosci abysmy mowili juz nie mowie jezykiem Kochanowskiego, ale nawet Mickiewicza. Kochanowski w swoim obiecadle, czyli alfabecie mial chyba ponad czterdziesci liter; Mickiewicz mial wiecej niz my mamy teraz (krocica rymowala sie ze swieca, ktora miala akcent ostry) itd.
Nie trzeba tez mnie przekonywac o regionalizmach (bo to chyba nie sa dialekty). Moge dorzucic warszawski litr i poznanska litre, warszawski kafelek, poznanska kafelke itd. Kwiarnia Na Winklu jest trzy minuty spaceru od mieszkania moich Rodzicow. Rzeczywiscie na samiutkim rogu.
Tak jak to podkreslalem – to o czym pisalem to sa moje odczucia, a nie kategoryczne stwierdzenia. I tyle.
PS Zabawne, ze pare dni temu czytalem fragmenty wlasnie Mitologii Parandowskiego. Nie ma co mowic, piekna polszczyzna. Ale transkrypcja imion greckich bogow jest inna niz wspolczesna.
Dzieki za rozmowe!
Do parkera-najmity internetowego,wioskowego …
>A emigrant tym się różni od autochtona, że jest pozytywnie wyselekcjonowany.Ma silną motywację do odniesienia sukcesu, ci z mniejszą, pozostali w kraju.<
To jak to jest z tą selekcją???Dobra jest czy zła?;-) Sam sobie przeczysz w ten sposób;-)))
S-21: „To jak to jest z tą selekcją???Dobra jest czy zła?;-) Sam sobie przeczysz w ten sposób;-)))
”
Zla oczywiscie. Wszyscy powinni miec jednakowe szanse. Do zrownywania szans jest „polski kociol” w piekle. Nie pilnowany przez diablow, jako jedyny. Albowiem jak ktos wychyli glowe nad powierzchnie, to go zaraz inni wciagna z powrotem.
Srodowisko polskie w USA tez ma tendencje do „wyrownywania”. Jak kupilem nowy samochod, polowa moich znajomych przestala sie ze mna kolegowac a zaczela mnie obmawiac.
xbelfer: „Moge dorzucic warszawski litr i poznanska litre, warszawski kafelek, poznanska kafelke”
No i Chicagowskie: „Poszlam na pary i bylam ubrana w sucik z kolarikiem. No i musialam wziac wolne w kampanii. A na pary pojechalam karem. Udalo mi sie zaparkowac na kornerze” 🙂
What do you call someone who speaks two languages?
Bilingual.
What do you call someone who speaks three languages?
Trilingual.
What do you call someone who can speak only one?
An American.?
Zawsze bylo sporo chamstwa ale jego szczególne upowszechnienie t o produkcja brukowcow i podlizywnie sie kibolom- wyborcom, puszczanie oka i , okazjonalne zapraszanie na wyborcze salony,upowszechnianie na łamach swulgaryzmow i zachęcacanie do nich.Wypuszczono dzina chamstwa świadomie.