Dorabiają w wakacje
Nie tylko uczniowie szukają pracy na wakacje. Za dodatkową robotą rozglądają się także nauczyciele. W „Gazecie Suwalskiej” (spędzam na Suwalszczyźnie urlop, więc czytam miejscową prasę) zauważyłem ogłoszenia typu: „Nauczyciel podejmie pracę w wakacje”. Niektórzy podają szczegóły, np. chęć zaopiekowania się starszą osobą albo dzieckiem.
Sporo osób z Suwałk jeździ do pracy za granicę, np. do Niemiec czy Francji. Nauczyciele też by pojechali, jednak jest pewien kłopot. Otóż nie każda praca trwa tyle co wakacje. Często pracodawca wymaga, aby robotnicy zostali do października. Bezrobotni czy studenci nie mają z tym żadnego problemu, natomiast nauczyciel nie może. Musi więc to być praca szyta na miarę belfra. W TVN 24 widziałem, jak pewna nauczycielka opowiadała, że przez szereg lat dorabiała w wakacje, pracując w niemieckiej restauracji. Sporo osób pracuje, udzielając korepetycji. W wakacje jest zapotrzebowanie na korki, ponieważ część osób poprawia maturę albo zdaje inne egzaminy w szkole. W tym roku popyt na wakacyjne korepetycje jest szczególnie duży, gdyż – o czym wie cała Polska – 25 procent, czyli jakieś sto tysięcy ludzi, nie zdało matury. Robota dla nauczycieli zatem jest.
Dlaczego nauczyciele dorabiają w wakacje? Albo pensja za mała, albo urlop za długi. A może i jedno, i drugie. Ja w każdym razie spędzam urlop skromnie, za małe pieniądze, a mimo to w przepięknym regionie Polski. Dlatego dodatkowego zatrudnienia w czasie swojego długiego urlopu nie muszę szukać. Duża w tym także zasługa mojego dziecka. Córka ma sześć lat, więc cieszy ją wszystko, a najbardziej pluskanie się w wodzie i lody. Za parę lat, gdy oczekiwania dziecka się zmienią, pewnie i ja będę musiał dorabiać w wakacje. Chyba że będą obiecane podwyżki.
Komentarze
Gospodarz: „Musi więc to być praca szyta na miarę belfra.”
Na lotnisku Kennedyego w Nowym Jorku, gdy przekraczalem granice wracajac do USA, paszport stemplowala mi uprzejma pani. Z krotkiej rozmowy wyszlo ze jst nauczycielka dorabiajaca w wakacje.
„W tym roku popyt na wakacyjne korepetycje jest szczególnie duży, gdyż ? o czym wie cała Polska ? 25 procent, czyli jakieś sto tysięcy ludzi, nie zdało matury. Robota dla nauczycieli zatem jest.”
Tak ale to dotyczy tylko nauczycieli matematyki
obiecane podwyżki już były, we wrześniu tego roku prawdopodobnie otrzymamy ostatnia ratę z obiecanych podwyżek, których niestety było mniej niż obiecano,
a kolejne wybory dopiero za 4 lata więc nie spodziewajmy się niczego dobrego w najbliższym czasie
Maturę z polskiego zdało 96% maturzystów a matematykę 79%.W 2010 roku polski zdało 95% a matematykę 87%.Wniosek?Polski jest za łatwy.Jakby był trudniejszy (np.tak jak na starej maturze) to 40% by z polskiego nie zdało i tak zwane umysły ścisłe nie krzyczeliby na humanistów,bo oni nie zdali matematyki.Mówię polski za łatwy bo prawie każdy zdaje,matura z tego przedmiotu jest niczym.Polski zdaje prawie każdy a matematykę nie.Matematyka zablokowała wiele osób.Chciały one być np. historykami.Żaden przedmiot nie powinien być obowiązkowy.Zrobić zajęcia modułowe tzn uczeń który jest humanista zdawałby po dokonaniu wyboru np polski i historię,a ścisłowiec matematykę i fizykę.I po kłopocie.Każdy pisałby to co lubi.Albo zlikwidować matury i przywrócić egzaminy wstępne na studia.Kto chce iść na historię pisze historię.Kto chce matematykę pisze egzamin z matematyki.Każdy powinien robić to co lubi.Gospodarzu,tylko 30% maturzystów wybiera przedmiot dodatkowy.Reszta albo rezygnuje albo też nie ma żadnych zainteresowań (znam takie osoby).
@Młody
A nie boisz się, że bez szkolnej matematyki oszuka ciebie bank albo jakis pośrednik wciskając ubezpieczenie na cośtam lub dzierżawę lub pożyczkę? Chociażby procent składany w tę i w tamtą stronę (biorę pozyczkę, spłacam raty, oszczędzam terminowo czy bezterminowo bez albo i z wypłacaniem i wpłacaniem po drodze) pożytecznie byłoby znać, nie uważasz? Juz nie mówiąc o „problemie niejakiego Franka Szwajcarskiego”…
Na maturze powinny być procenty,trygonometria,przedziały na osiach ale na co mi prawdopodobieństwo?Niewiele rzeczy z tego przydaje się w życiu.A i żadnych kredytów nie brałem.I polski jest za ŁATWY.Umysły ścisłe nie krzyczeliby na humanistów,że oni nie zdali matematyki.
Mlody: „.Każdy powinien robić to co lubi”
No wlasnie. Ja lubie lezec na tapczanie brzuchem do gory. Mlodzi lubia balangowac, pic piwko i sluchac „ooompa. ooompa” z iPoda.
Mlodziez ma ciekawa wizje „spolecznstwa idealnego”. A kto bedzie pracowac?… No, tego… rodzice! Albo, generalnie, ONI
Mlody: „Na maturze powinny być procenty,trygonometria,przedziały na osiach ale na co mi prawdopodobieństwo”
A po co mi hsitoria Wojen Punickich, czy analiza utworow Szekspira? W zyciu do niczego sie nei przyda.
Mlody, jak chcesz uczyc sie samych pozytecznych rzeczy to idz do rzemieslnika terminowac. Bo nawet w zadodowce, nie mowiac o technikum bedziesz mial mnostwo „niepotzrebnych” przedmiotow.
Młody – masz rację, 90% tego co jest na maturze nie przyda się w życiu. Tak jak 90% tego co jest na studiach nie przyda się w pracy. I co z tego? Dyplom zdobycia matury czy ukończenia studiów powinien być potwierdzeniem, że osoba nim się legitymująca jest na tyle inteligentna i pracowita, że potrafiła opanować wszechstronną wiedzę ogólną. Wiedzy „przydatnej w życiu” uczy szkoła podstawowa i gimnazjum – i one też są obowiązkowe. Matura jak i studia wyższe już obowiązkowe nie są. I jeśli uważasz, że są „bez sensu” to możesz je pominąć w swojej edukacji, nikt nie zmusza. Jeśli masz odpowiednie argumenty, to możesz nimi jak najbardziej próbować przekonywać pracodawcę, że posiadasz cechy i umiejętności istotniejsze niż „wiedza o tym, co to jest rachunek prawdopodobieństwa”.
Propozycja – nie moja:
„W przyszłym roku wszyscy ?humaniści? dostają na maturze temat na esej: ?Rola matematyki w historii cywilizacji i w rozwoju indywidualnym człowieka.?
Młody pisze: 2011-07-09 o godz. 18:42
„ale na co mi prawdopodobieństwo?”
Twoja mama kupiła kilo (jak to się ładnie mówi) mąki. Chciała upiec ciasto ale po rozerwaniu torebki zauważyła, że w mące są jakieś czarne paproszki. Nie, nie robaki, ale podejrzane brudki. Mąka droga nie jest, więc mąkę wyrzuciła a ciebie posłała do sklepu po drugi kilogram. Drugiej torebce przyjrzała się dokładnie i zaakceptowała jakość i czystość.
Jak byś sprawdził jakość 10 tysięcy ton paczkowanej mąki, którą twoje przedsiębiorstwo zakupiło i sprowadziło statkiem do Gdyni? To 10 milionów jednokilogramowych torebek. Każdą otworzysz, mąkę wysypiesz i obejrzysz w jasnym świetle? A potem spowrotem zapakujesz? A jeżeli nie każdą, to jak obronisz swój plan inspekcji przed osobą, która ci zarzuci, iż nie otwierając każdej torbki oszukałeś przyszłego klienta i naraziłeś na zjedzenie zanieczyszczonej mąki? Ilu osób potrzebował będziesz aby to zrobić? Ile to będzie trwało i kosztowało? Sprzedaż tak sprawdzoną mąkę z zyskiem? Zapłacisz dostawcy „w ciemno”, bez sprawdzenia?
A ja umiałbym zaplanować taką inspekcję, szybko, opłacalnie i z gwarantowaniem dokładności wyniku przy danej ilości sprawdzonych torebek. Ty nie dostaniesz takiej pracy inspektora jakości, a ja, jakbym chciał, to mogę. Nie ucz się prawdopodobieństwa to nie
będziesz konkurencją dla tych, co nauczyli się rachunku p-a.
Polecam książkę na ten temat: Kordos Marek – Wykłady z historii matematyki.
AdamJ :”Polecam książkę na ten temat: Kordos Marek ? Wykłady z historii matematyki.”
Bardzodobra ksiazka, ale troche malo mowi o roli matematyki w cywilizacji. No, ale… napisana przez matematyka 🙂 Czy mozliwe byloby radio bez matematyki? Nie. Czy mozliwa bylaby telewizja bez mateematyki? Nie. Czy bylyby telefony komorkowe bez matematyki? Nie.
No a dlaczego? I co matematyka ma wspolnego z radiem na przykald? Tego juz ksiazka nie mowi.
Tak na marginesie: polecam dwie ZNAKOMITE ksiazki:
1. Modelowanie Rzeczywistosci – jak w komputerze przeglada sie swiat. Iwo Bialynicki Birula, Iwona Bialynicka-Birula, WNT, 2007
2. Badania Operacyjne na Codzien. R. Kaufmann, R. Faure. PWN 1968.
Ta ostatnia dsyc stara, alle znakomita: pokazuje jak nei wykraczjac poza 4 dzialania mozna rozwiaywac skomplikowane a praktyczne problemy decyzyjne. Wyklad w formie anegdot i ktotochwilnych opowiesci. Miedzy innymi pokazuja do czego rachunek prawdopodobienstwa moze sie przydac roznosicielowi gazet.
Czemu szkola nie moze nauczac matematyki w taki sposob jak w tych ksiazkach?..
Młody pisze: 2011-07-09 o godz. 18:42
?ale na co mi prawdopodobieństwo??
Może to dla ciebie przykre ale humaniści też muszą znać różne metody statystyczne, jeśli na przykład prowadzą pracę naukową. Czy to psychologowie, czy inne branże – powinni wiedzieć, jak zaplanować badania i jakie wyciągnąć wnioski. I co najważniejsze – jakimi posłużyć się metodami, bo wiadomo co można na oko.
Pomimo matury (nie zamiast) uważam, że powinny zostać przywrócone egzaminy wstępne na studia i ograniczenie liczby przyjmowanych studentów (ale tu przydałaby się reforma całego systemu finansowania). Pracuję na wyższej uczelni i z rozpaczą obserwuję nowe roczniki, które uważają, że nic przydatnego ze szkoły nie wyniosły. Bezmyślne wkuwanie na pamięć nie jest dobre ale uczenie się wyłącznie tego, co zdaniem młodego człowieka bez doświadczenia życiowego przyda mu się w życiu jest tragiczne w skutkach. Mamy rzeszę magistrów bez żadnej wiedzy ogólnej, bo na co np. historykowi wiedzieć, z czego składa się środowisko, w którym żyje. Tylko o pracę dla magistra coraz trudniej. Ileż mogą przyjąć sklepy, stacje benzynowe i firmy ochroniarskie…
Tak na marginesie… Skoro AdamJ wymienil Marka Kordosa, polecam wywiad z Prof. Kordosem
„Myślisz, że uciekniesz od matematyki? Zapomnij. Dopadnie cię podczas prognozy pogody, u lekarza i na dworcu. Jest wszędzie dzięki matematykom trenującym niczym zawodowi piłkarze lub komandosi..
…
Matematyka wlazła dziś wszędzie. Jest w systemach rezerwacji biletów kolejowych. Bo niby co sprawia, że tylko wyjątkowo sprzedaje się dwa bilety na to samo miejsce? Matematyka jest w genetyce, gdy bada się zależności między genami i między gatunkami. Nawet humaniści wykorzystują matematykę – antropologia strukturalna była taką próbą zastosowania metod matematycznych w socjologii. Matematyka jest też oczywiście w gabinecie lekarza, na przykład gdy robi się tomografię. Do tego badania są potrzebne teoria zbiorów wypukłych, jakieś transformaty Radona, transformaty Fouriera i nikt poza matematykiem nie byłby tego w stanie zrobić. To się zaczęło od prostego pytania: jak się ma szerokość obiektu do jego jasności na lekarskim zdjęciu rentgenowskim? Czy z tych cieni, które dostaniemy na zdjęciu, jesteśmy w stanie odtworzyć obraz narządu? I matematyk podaje warunki, jak to zrobić. Podaje podstawy do interpretacji odcieni plamek, proponuje, czy robić pomiar z każdej możliwej strony, czy trzy strony wystarczą.
…
Istnienie radia i telewizji jest możliwe dzięki temu, że Maxwell dokonał matematycznego opisu rozchodzenia się fal radiowych. Lot na księżyc był możliwy, bo ktoś się nauczył rozwiązywać równania ruchu w zagadnieniu wielu ciał. Albo bardziej przyziemnie: włączamy komputer i sprawdzamy w internetowym serwisie prognozę pogody. A ją przecież przygotowuje się, dokonując pomiarów pewnych parametrów, a następnie rozwiązując równania ruchu atmosfery i zmian wilgotności, temperatury itp. Znając pewne warunki początkowe, przewiduje się rozwiązania tych równań z pewnym przybliżeniem. Na ogół na dwa-trzy dni te prognozy są bardzo dobre. Inny przykład: coraz więcej osób robi zakupy przez Internet lub korzysta z banków internetowych. I na ogół przyjmuje się, że są to operacje bezpieczne. Bezpieczne dzięki odpowiednim algorytmom szyfrowania opartym na dość elementarnej teorii liczb.”
Calosc zbyt dluga zeby cytowac. Moze nauczyciel mogliby wykorzystac ten wywiad do motywowania uczniow?.. I zachecanai do matematyki?
Calosc:
http://media.wp.pl/kat,1022939,wid,8640301,wiadomosc.html
A.L. Podziękowania.
PS Nie obraź się, bardzo lubię czytać Twoje teksty, ale na Boga, zrób coś z polskimi znakami diakrytycznymi i korektą pisowni – przecież to trywialne.
Młody – zdziwiłbyś się, co musi wiedzieć i na czym się znać przedszkolanka 🙂 Ostatnio dla 4-letniego chłopca czytałam o teorii strun, bo oglądał program na discowery i bardzo go to interesowało. Dinozaury i metody tłumaczenia i pokazywania, czym jest tak abstrakcyjne pojęcie jak czas, muszę cały czas ulepszać. A parę lat temu musiałam opanować najlepszych europejskich piłkarzy nożnych – i tylko tak udało mi się skłonić jednego z chłopców do nauki czytania 🙂 Miałam też w grupie Aspergerowca, który interesował się techniką i prądem elektrycznym – też musiałam być na bieżąco.
Nie ma zmiłuj 🙂 – bo potem napiszą w gazecie o nauczycielce, która twierdziła, że Kolumb był Polakiem.
Do Młody
>Matematyka zablokowała wiele osób.Chciały one być np. historykami.<
Parę lat temu widziałem w Scientific American wynik modelowania(matematycznego) optymalnego rozmiezszczenia rzymskich legionów. No i porównanie z faktycznym rozmieszczeniem – różnice były nieistotne;-)
Tekst nieznanego autora (jeśli mamy jakie hipotezy) można przypisać właściwej osobie na podstawie statystyki(!) frekwencji określonych słów i form …;-)
Itp.itd.
O, jak to miło jak elita o matematyce rozprawia.
Mądrość za mądrością, ile zastosowań wokół nas. Gdzie się nie obrócić, matematyka.
A bo matematyka opisuje rzeczywistość i tyle.
To język po prostu.
To mi przypomina konstatacje pewnego myśliciela, który się zorientował,że mówi prozą.
A co z fizyką?
Bez niej to sobie zrozumienie świata trudno wyobrazić. bez tarcia, czasu, energii i prawa jej zachowania, masy, Newtona, ach wymieniać by.
A bez chemii?
O ja cie kręcę, co by bez chemii było.
Są tacy pieprznięci, co uważają, że geografia równie ważna, bo cały czas się przesuwamy, geograficznie więc zmieniamy położenie. Potrzeba wynalezienia GPS najlepiej o tym świadczy.
Historia też ważna, uczy nas, że świat, cały czas naprzód gna, co prawda robi czasem jakiś krok wstecz, w ślepą uliczkę zabrnie, ale generalnie to postęp jest.
Wiele się można z historii dowiedzieć, jak ktoś dysponuje krytycznym aparatem pojęciowym.
Więc o czym tu rozprawiamy?
A, że matematyka się do tego wszystkiego przydaje.
No pewnie, bo jak by to inaczej wyrazić?
Też mi mądrość.
„Szkoła może nawet osłabiać fatum złego urodzenia. Według badań towarzyszących PISA wpływ statusu rodziców (wykształcenie, zarobki, prestiż zawodu) na wynik ucznia/uczennicy jest słabszy niż wpływ statusu ogółu uczniów danej szkoły. Innymi słowy, ważniejsze dla osiągnięć dziecka okazuje się to, kim są rodzice kolegów/koleżanek niż kim są własna mama i tata!”
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75515,9894145,Co_ma_Austria_do_matury_.html#ixzz1RhLIJJw6
Uczeń i nauczyciel nie mają czasu na zainteresowanie się matematyką, fizyką, historią, etc, na opowiadanie o historii, ciekawostkach, dylematach. fascynacjach. Cel jest inny. Oni muszą stoczyć bój o zdanie testu, który nazywany jest ironicznie egzaminem dojrzałości.
Życzę Panu miłego odpoczynku. Aż w te okolice Suwałk chce się jechać 🙂
Do najmity parkera
Podałeś lin do tekstu o Austrii pióra lewaka-hipokryty Pacewicza!!
Bo on swoje dziecko posłał do szpanerskiego i drogiego gimnazjum przy IISLO(byle kto tam nie trafi!!!) w Warszawie na Nowowiejskiej;-)
Ale w szkołach publicznych chciałby mieszać menelstwo ze zdolnymi i ambitnymi;-)
A synalek i tak korepetycjmi z matmy i z fizyki obłozony;-)
parker pisze:
2011-07-10 o godz. 12:45
Tak, tylko że pewnie działa to też w drugą stronę i właśnie dlatego nie chciałabym, żeby w przyszłości „ogół uczniów danej szkoły” i ich rodzice wpływali negatywnie na wyniki mojego dziecka i potencjalnie psuli to, co dobrego będę próbowała robić w domu. Dziękuję, postoję.
AdamJ :”PS Nie obraź się, bardzo lubię czytać Twoje teksty, ale na Boga, zrób coś z polskimi znakami diakrytycznymi i korektą pisowni ? przecież to trywialne.”
Niezupelnie trywialne. Na co dzien pisze po angielsku, i moge pisac z jednego z 6 komputerow ktore mam do dyspozycji. Niestety, nie moge tych komputerow pzrestawic na „locale” Polska, bo by mi sie wszystko pomieszalo. Wiec nie mam ani polskich fontow, ani polskiego korektora ani polskiego slownika. I raczej miec nie bede.
Zas jak idzie o przestwianie liter – sorry, jakis czas temu uszkodzilem sobie dwa palce lewej dloni i nie moge sie przyzwyczaic ze sa wolniejsze…
Działa w dwie strony.
Dlatego trzeba zlikwidować te selekcje, żeby nie skazywać części uczniów na demoralizacje w fatalnych wyselekcjonowanych szkołach w złym towarzystwie.
Co tu tłumaczyć.
Oj,ciężka jest praca nauczyciela jak ma tępych uczniów, ciężka.
Szkoła publiczna to nie dewloperka.
Nie da się na zamkniętym osiedlu, za publiczna kasę.
Za prywatne trzeba.
Wtedy może być elitarnie, jak kto chce.
Lekcje jeden na jeden, w jakuzzi, co sobie szkoła wymyśli.
Jak za publiczne to dla dobra publicznego.
A dobro publiczne to likwidacja selekcji.
A przestrzeń publiczna, musi być otwarta a nie płotem jak apartament od plebsu odgrodzona.
Matury się nie powinno dostać jak się tak podstawowej wiedzy nie ma.
Parker, tylko że na zamkniętym osiedlu jest jak najbardziej za prywatną kasę, nie za publiczną – na prywatnym, a nie na publicznym terenie. Naprawdę trzeba to tłumaczyć? wiesz, jak się nie ma tak podstawowej wiedzy…;)
Poza tym: publiczne pieniądze pochodzą (również) z moich pieniędzy prywatnych. Płacąc podatki proporcjonalne do swoich zarobków finansuję zapewne naukę nie tylko swojego dziecka, ale i może z 1-2 innych, których rodzice płaca podatki mniejsze albo w ogóle, albo jeszcze dostają od Państwa ciepły zasiłek. Tu już niesprawiedliwości nie widzisz? bo ja trochę tak. I uważam, że w takiej sytuacji mam przynajmniej prawo wyboru dla mojego dziecka takiej szkoły, jaka mi się podoba, również z tych publicznych.
Do parkera -najmity
Jest tylko mały problem, właściwie dwa
1.Taka szkoła jak IISLO dostaje na jednego ucznia z publicznych(!) podatkowych środków [więc twoich też;-)] dokładnie(!) tyle samo co szkoły publiczne w mieście, w którym działa – w tym wypadku – Warszawie.
2.W publicznych szkołach np.USA(bardzo rynkowy kraj!) selekcji nie ma tylko w szkolnym autobusie – a potem są np. honor classes (dopuszcza się uczniów tylko z rekomendacji nauczycieli), AP courses – też nie każdemu dostępne, bo trzeba wcześniej to i owo zaliczyć …
Ync, nie demonizujesz nieco tej matury?
Tutaj dane z Finlandii – matematyka (wreszcie znalazłem) : Finnish matriculation examination in mathematics.
Ubolewam, że najbardziej aktualne są dla mnie niedostępne (ach te bariery językowe).
A tutaj organizacja egzaminu: The Finish Matriculation Examination.
Ja dorabiam w wakacje: poprawki, konsultacje- jest zapotrzebowanie umiarkowane, ale na piwne biesiady i buszowanie w księgarniach starczy. Natomiast żal tych nauczycieli, którzy muszą rozstać się z zawodem i szukać pracy. „Głos Nauczycielski” podaje że, np. w Kielcach robotę straciło 212 nauczycieli a ze 154 nie przedłużono umowy. Tak więc z różnych powodów dla części z nas wakacje to nie okres relaksu.
tremerka pisze:
2011-07-10 o godz. 19:19
W oparach absurdu, jak nie mogę.
Osiedle zamknięta za prywatną, szkoła elitarna za publiczną.
Wszyscy finansujemy budżet, co płacimy podatki.
I nie jest tak, że ten co płaci więcej ma więcej z budżetu dostawać, a ten co mniej gorsze, czy odwrotnie, wszystko jedno.
Nie o systemie podatkowym mówimy.
Z publicznych środków, wszystkim się taka sama szkoła należy.
A nie lepszym lepsza a gorszym gorsza bo badania mówią, że są warstwy które w tym „wyścigu” są uprzywilejowane.
Do wioskowego .., wiadomo kogo.
A dlaczego taka szkoła ma dostawać mniej, co parszywa jest?
Prawicowiec, co przeciw lewakom z Karta Nauczyciela na sztandarze występuje.
Uważaj, ktoś Cię śledzi!!!
Żartowałem 🙂
AdamJ
Również zadaję sobie to pytanie. Tak, mam skłonności do przesady.
Tylko spojrzałem do wskazanego linka i zauważyłem kilka zadań dość łatwych, chyba za łatwych jak na nasze polskie maturalne wymagania ? Ale może to my przesadzamy ? Zapytam przekornie: co to za sztuka zostać nauczonym przez nauczyciela na egzamin i zdać go ? Czy nie jest większą sztuką tak opanować umiejętności posługiwania się narzędziami matematycznymi, żeby, mając dostęp do książek lub internetu w trakcie egzaminu, zdać go ?
Mam duże wątpliwości co do sensowności matury, szczególnie co do traktowanie jak ukoronowania i wyroczni. Ale zdaję sobie sprawę, że „wielka reorganizacja może być szalenie dezorganizująca”.
Nurtuje mnie spojrzenie na problem z drugiej strony. Co by było gdyby udało się zoptymalizować skuteczność nauczania i poziom trudności egzaminów? Rezultaty egzaminów byłyby zbliżone do ideału: maksymalnie dobre wyniki, przy zadaniach o możliwie najwyższym stopniu trudności. Co by to dało? Niewątpliwie byłby to sukces nauczycieli, uczniów, CKE, rodziców. Ale jakie byłyby korzyści z tego sukcesu? Czego i komu by przybyło, prócz ilości wiedzy i umiejętności rozwiązywania problemów egzaminacyjnych?
Jestem ciekaw, czy są jakieś badania losów absolwentów, którzy zdali maturę z bardzo dobrymi wynikami. Jak sobie radzą na studiach, a następnie na rynku pracy i w dorosłym życiu osobistym? Czy jest jakaś korelacja między sukcesami w tych dziedzinach i wynikami matury?
Pozdrawiam – ync.
Nie mogę nie podzielić się tym, więc wklejam:
„Przypominam Ci słowa nauczycieli: Jak im powiem z czego będzie klasówka, to się tego nauczą.
I to właśnie jest paradoks, bo chyba chcemy, aby się nauczyli?
A może szkole chodzi o wykazanie, że się nie nauczyli???”
W ostatnie wyborczej, Świątecznej, jest rozmowa z K.G Wilsonem.
Fizykiem amerykańskim, laureatem Nagrody Nobla z 1982 roku, który porzucił fizykę, aby się zająć reforma edukacji i badaniem tejże.
Bardzo interesujący wywiad, mam nadzieję, że będzie w necie, warto poszukać za parę dni.
K.G.Wilson mówi, że wizyta a w Polsce ma szczególne znaczenie, bo współczesny model edukacji narodził się u nas, w Lesznie.
Jan Amos Komeński czeski husyta, w Lesznie, tworzył dzieła pedagogiczne i zreformował słynne później gimnazjum.
Tytuł dzieła, wiele mówiący:
„Wielka Dydaktyka, obejmująca sztukę uczenia wszystkich wszystkiego, czyli pewny przewodnik do zakładania we wszystkich gminach, miastach i wsiach każdego chrześcijańskiego państwa takich szkół, iżby w nich cała młodzież obojga płci, bez wyjątku, mogła pobierać nauki, kształtować obyczaje, wprawiać się do pobożności tak w latach dojrzewania przysposabiać do wszystkiego, co przydatne dla teraźniejszości i przyszłego żywota, a to w sposób szybki, przyjemny i gruntowny.”
A to wszystko na początku siedemnastego stulecia.
Comeniusa z Polski przegnano jako heretyka.
Kto by przypuszczał,że i dziś pewnie by go spotkał taki sam los.
AdamJ pisze: 2011-07-10 o godz. 20:14
Dziękuję za ciekawą stronę.
„Ubolewam, że najbardziej aktualne są dla mnie niedostępne (ach te bariery językowe).”
Spróbuj proszę Google Translate. Jak dla mnie, tłumaczenie zarówno na angielski jak i na polski było całkiem wystarczające. Po otworzeniu pdf z zadaniami w Adobe Acrobat (nie Reader!) mogłem wyselekcjonować(?) cały tekst, czyli całą stronę, „jak leci”.
Wkleiłem ją w okienko na stronie Google Translate a on przetłumaczył tekst całkiem gracko masakrując tylko niemożebnie wyrażenia matematyczne, ale te zawsze masz w fińskim oryginale.
W Adobe Reader jest nawet funkcja „select all”, o czym nie wiedziałem. Czyli wystarczy mieć Readera.
Zza kałuży
Też o tym pomyślałem, ale na podstawie wcześniejszych doświadczeń założyłem, że to po prostu obrazki zapisane jako pdf. Nastawiłem się na dłuższą walkę (OCR z językiem fińskim na początek). Dzięki za relację, teraz już wiem, że rozwiązanie jest proste, szybkie i prawdopodobnie w dużej mierze skuteczne.
Fundacja Rozwoju Dzieci im. J.A.Komeńskiego
O fundacji
Jesteśmy organizacją pozarządową działającą od 2003 roku. Dążymy do zapewnienia optymalnych warunków rozwoju i wyrównania szans edukacyjnych wszystkim dzieciom od urodzenia do 10 roku życia.
Chcemy stwarzać dzieciom jak najlepsze warunki do budowania poczucia własnej wartości, rozbudzania ciekawości, rozwijania samodzielności i kreatywności.
Szczególnie dbamy o dobro tych dzieci, które mają mniejsze szanse na udany start w dorosłe życie: z małych miejscowości, ze środowisk zaniedbanych ekonomicznie i kulturowo. Chcemy przyczynić się do ukształtowania nowego pokolenia twórczych i ciekawych świata ludzi, którzy w życiu będą kierowali się zasadami tolerancji i solidarności społecznej.
Działamy we współpracy z rodzicami, nauczycielami, organizacjami pozarządowymi, samorządami i instytucjami pomagającymi dzieciom. Upowszechniamy nowoczesne rozwiązania pedagogiczne i wysokie standardy edukacyjne.
Jesteśmy ORGANIZACJĄ POŻYTKU PUBLICZNEGO
Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania
na rzecz małych dzieci na wsi, możesz:
– przekazać nam darowiznę
Darowizny można przekazywać przez cały rok,
dokonując wpłat na konto:
Fundacja Rozwoju Dzieci im. J.A.Komeńskiego
Bank DnB NORD Polska SA III O/Warszawa
50 1370 1037 0000 1701 4195 3100
– wpłacić 1% podatku
Należy wypełnić rubrykę zatytułowaną „Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego OPP” w rocznym zeznaniu podatkowym.
Nazwa ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO:
Fundacja Rozwoju Dzieci im. J. A. Komeńskiego
Numer KRS: 0000166381
Twoje pieniądze przeznaczymy na:
warsztaty i materiały edukacyjne dla rodziców małych dzieci,
przygotowanie nauczycieli do prowadzenia zajęć edukacyjnych dla dzieci w miejscowościach, gdzie nie ma przedszkoli,
tworzenie Grup Zabawowych- zajęć edukacyjno- rozwojowych dla najmłodszych dzieci i ich rodziców,
tworzenie w gminach wiejskich wypożyczalni książek i zabawek edukacyjnych dla najmłodszych dzieci.
parker pisze: 2011-07-10 o godz. 22:53
„Comeniusa z Polski przegnano jako heretyka.
Kto by przypuszczał,że i dziś pewnie by go spotkał taki sam los.”
Twój edukator mieszkając w Lesznie, podobnie jak większość jego mieszkańców, w czasie potopu poparł Szwedów i wpuścił do ufortyfikowanego miasta szwedzką załogę. I dlatego mu domek oraz drukarnię Polacy-katolicy spalili, razem z resztą miasta.
Dzisiaj szwedzkie pary królewskie jeżdżą sobie po Polsce w najlepsze i nikt fabryk Volvo czy Ikei nie pali.
Do ync
>?Przypominam Ci słowa nauczycieli: Jak im powiem z czego będzie klasówka, to się tego nauczą.
I to właśnie jest paradoks, bo chyba chcemy, aby się nauczyli?
A może szkole chodzi o wykazanie, że się nie nauczyli????<
A może klasówa jest po to żeby uczeń się dowiedział jak w warunkach kontrolowanych sobie radzi i otrzymał informację zwrotną;-)
Tymczasem takie dyscypliny jak matematyka czy fizyka mają to do siebie, że tam różne rzeczy(działy, zagadnienia) są ze sobą powiązane. I może największą sztuką jest połączenie całego tego instrumentarium w rozwiązaniach problemów!
Jak ustalimy uczniom, że sprawdzian jest z działu X…
Zresztą i tak np.zakłada się w gimnazjum czy liceum, że uczeń czytać i pisać umie, a nawet zna tabliczkę mnożenia. A to ile lat wcześniej było!;-)
Do parkera najmity, wioskowego…
>A dlaczego taka szkoła ma dostawać mniej, co parszywa jest?<
Rozumiem, że sam do siebie piszesz[taki syndrom;-)], ale na wszelki wypadek:
Piszesz, że to nie problem, że w drogiej, płatnej szkole selekcja jest OK, a w publicznej(czyli ze środków publicznych finansowanej!) to jest problem. Ja bym się nawet zgodził z tą logiką, gdyby ta szkoła była finansowana wyłacznie z kasy rodziców. Ale ona z budżetu dostaje na ucznia dokładnie tyle samo co publiczna! Dlaczego więc ma mieć inne(większe!) prawa ???
Zdecyduj się na jakąś logikę!!!
Ja rozumiem, że tu się musisz ujawnić swój prawdziwy charakter – na moje oko jesteś najmitą STO czy jakiejś innej organizacji płatnych i drogich szkół i starasz się po prostu zaszkodzić ich konkurencji – szkołom publicznym.Tym lepszym oczywiście, bo menele w szkole to dla tych płatnych żaden interes! Stąd twoja nachalnie wciskana demagogia;-)
S-21 pisze:
2011-07-11 o godz. 09:12
Ale dziś jedne i drugie selekcjonują, więc nie widzę powodów,żeby miały z funduszy nie korzystać, to by była dyskryminacja.
Poza tym dofinansowanie, to nie finansowanie.
Ci ludzie dokładają do oświaty, w cywilizowanej formie, a nie korepetycjami po godzinach.
Najpierw szkoła robi dziecku krzywdę a potem za kasę do prywatnej kieszeni leczy.
To jest patologia.
To dlatego zwalczasz szkoły prywatne.
To tak, jak się chcesz w psychologizowanie głupie wdawać.
Szkoła publiczna ma działać w interesie publicznym.
Prywatna w interesie swoich uczniów może.
Czy powinna korzystać ze środków publicznych, temat na oddzielną dyskusje.
Ja bym nie kruszył kopi o to, żeby dostawała. Ale proszę pamiętać, że to dofinansowanie, to nie jest cały koszt ucznia w publicznej placówce.
Więc nie jest tak, że na ucznia w prywatnej państwo łoży tyle samo co w publicznej.
Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona.
Phantasie ist wichtiger als Wissen, denn Wissen ist begrenzt.
? Albert Einstein
ync pisze:
2011-07-10 o godz. 22:17
„Nie mogę nie podzielić się tym, więc wklejam:
?Przypominam Ci słowa nauczycieli: Jak im powiem z czego będzie klasówka, to się tego nauczą.”
Zawsze uczniom mówie, zczego będzie klasówka. Nigdy nie robię niezapowiedzianych sprawdzianów, czy kartkówek – zawsze ioch o tym fakcie uprzedzam.
Bardzo mi zależy, żeby sie nauczyczyli – czasem mam wręcz wrażenie, że bardziej niż im.
Zawsze ubolewam, gdy mimo dokładnej powtórki dostają oceny ndst. świadczące o tym ( do czego sami się zresztą przyznają), że po prostu w domu nie pouczyli się.
Zawsze żal mi zmarnowanego potencjału ich tak chłonnych w tym wieku umysłów.
W wakacje nie dorabiam – mam takie szcęście, że nie muszę.
Ładuję akumulatory, aby znów z zapałem i wiarą naiwnej romantyczki w sens tego wysiłku przystąpić do żmudnej „pracy u podstaw”.
A karawana idzie dalej… Czy ktoś w ogóle zauważył, że Gospodarz pisał o czymś zupełnie innym? Ten blog przypomina tzw. głuchy telefon ewentualnie dla najmłodszych – tzw. pomidor.
zaza: „Ten blog przypomina tzw. głuchy telefon ewentualnie dla najmłodszych ? tzw. pomidor.”
I na tym polaga owego bloku urok i popularnosc.
Ja rozumien – zaza by chciala ograniczyc, selekcjonowac, zakazac, regulowac, moderowac, nei dopuscic. Ale… mozna nei czytac…
hilda
Gratuluję i dziękuję. Dodajesz kolejną cegiełkę do budowli: http://blogrodzica.nq.pl/?p=207
A.L.
Ty nic nie rozumiesz. A co ja bym chciała, to Ty na pewno nie wiesz. Ja nic nie ograniczam, w przeciwieństwie do Ciebie. Jak by to określił belfer- po prostu wpisy nie na temat – dwója. Spróbowałby tak uczeń podejść do tematu – rozumiem, że nauczyciele ograniczają, oceniają, zakazują regulują, moderują, nie dopuszczają. To fakt.
zaza: „Ty nic nie rozumiesz. A co ja bym chciała, to Ty na pewno nie wiesz. Ja nic nie ograniczam, w przeciwieństwie do Ciebie”
Nie rozumiem. Nie wiem. A co ja ograniczam? I komu?