Co się dzieje z uczniami? A co z nauczycielami?
To był ciekawy tydzień w szkole. Uczniów jak na lekarstwo, po kilka osób w klasie albo i wcale. Jak się pytałem, gdzie są wychowankowie, to dowiadywałem się, że ten w Turcji czy Grecji, tamten w Amsterdamie, a inny w swoim pokoju przed komputerem. Po co przychodzić do szkoły, gdy oceny już wystawione? Niektórzy rodzice byli na tyle uprzejmi, że zadzwonili do mnie i próbowali coś wyjaśniać. Inni wyjechali z dziećmi na wczasy bez pożegnania.
Co się dzieje z uczniami, to wiemy. Wybrali wolność. Jednak co się dzieje z nauczycielami? Sam też złapałem się na tym, że jestem zdenerwowany i wcale się z tym nie kryję. Uczniowie zauważyli, iż na twarzy mam wypisany taki przekaz: Przyjdźcie wszyscy albo spieprzajcie. Nerwy, nerwy, nerwy. Z klasy pierwszej przychodzili wszyscy, a z klasy drugiej spieprzali. W sumie – co tu czarować – byłem zadowolony.
Najgorzej mają księża. Otóż liczą, podobnie jak większość nauczycieli, że lekcje się nie odbędą. Niestety, nastolatki bywają religijne. To wcale nie takie rzadkie. Religijni uczniowie (częściej są to uczennice) traktują ucieczkę z religii jako grzech, więc zostają (ksiądz zgrzyta zębami). Całe szczęście, że ucieczka z pozostałych lekcji nie jest oceniana w wymiarze religijnym. Co my bowiem byśmy zrobili z uczniami w ostatnim tygodniu roku szkolnego? Oczywiście, jakby przyszli wszyscy na lekcje, to wiedziałbym, co z nimi robić, ale co robić z dwójką czy z trójką nastolatków, tego nie wiem. Dlatego powtarzam, patrzcie na moje czoło i stosujcie się do tego, co tam jest napisane.
Komentarze
Co robić? 🙂 Ja douczam. Wczoraj z jedną uczennicą powtarzałam niezrozumiane przez nią problemy, bo przyszła sama (grupa liczy 5 osób) i się przyznała, że paru rzeczy nie rozumie, a wstydziła się zapytać przu kolegach, bo są za bardzo wygadani. Czysty zysk.
Szanowny Panie Profesorze,
po przeczytaniu Pana tekstu, jasnym staje się, że moja pomyłka w ocenie sytuacji oświaty jest tak jaskrawa, jak rumieniec wstydu na mej twarzy.
Ja to bowiem pisałem tu nie raz, że podmiotem istnienia i działania systemy oślej wiaty naszej jest belfer i jego miejsce pracy.
Tymczasem, jak Pan pisze – odwrotnie!
Heureka! To obecność woluntarystyczna uczniów w danym miejscu i czasie decyduje, co i czy robią coś tam zawodowo belfrzy!
Przychodzą uczniowie – belfrzy uczą i lekcje są. Uczniowie pasą brzuszyska w hamsterdamach i innych kapitalistycznych ośrodkach kąsumpcji – belfrzy słaniają się po pustych salach miotani tęsknotą – i tym sposobem lekcji nie ma. Pan każe, sługa musi.
Katechetom zaś jak zwykle: spiritus vult ubi flat.
Wszystko zgrabnie wywiedzione, niczym przypowieść przy kuflu smichowskiego staropramenca.
I tak samo prawdziwe. Fakty są inne.
To szkoły zawczasu ogłaszają, kiedy zakończy się ocena. Okres po tym terminie oficjalnym ogłoszeniem przeznaczają na zbiorowe wizyty w makdonaldzie, wycieczki, „zajęcia własne” i inne sponsorowane przez rodziców i podatników zajęcia urlopowe dla BELFRÓW.
Tego ja i dwoje innych rodziców dowiedziało się z zapowiedzi wychowawców w trzech różnych szkołach, zapowiedzi, dodam, mimochodem przekazanych małoletnim uczniom (rodzicom wprost się tego nie mówi).
Belfrzy za okres nieprowadzenia zajęć merytorycznych pobierają, jak sądzę swoje pęsum-kęsum – czyż nie? I to jest powód, dla którego nieformalnie i mimochodem zachęca się w wyżej opisany sposób do nieobecności.
Ale najważniejsze jest to, że ironizuje Pan racjonalne i uczciwe zachowania uczniów.
Dokonywanie bowiem oceny wyniku nauczania PRZED jego zakończeniem jest nieuczciwością. Jeśli natomiast nauczanie zakończono PRZED ukończeniem roku i może być ocenione już w maju, to rzekomo malejąca ilość godzin i całe pęsum jest dętym oszustwem i nieuczciwością wobec podatnika.
Oczekiwanie na uczniów zaangażowanych i chętnych do nauki przy jednoczesnym ocenieniu tej nauki zanim się ją ukończy jest cynizmem, głupotą, oszustwem, o czym wiedzą ci, którzy zawczasu ogłaszają po cichu „czas wycieczek”.
Tak samo jak pobieranie nienależnego wynagrodzenia i krycie tego, przez nieodwołanie zajęć już ocenionych.
Uczciwie, Panie Profesorze, to jest taką „szkołę” opuścić jak najszybciej, co uczniowie słusznie czynią.
I to jest ocena, jaką postawie i praktykom belfrów w ten sposób wystawiają.
A rachunek za to przyślą podatnicy. Już dziś, sprzeciw wobec systemowego gwałtu na 6 latkach, dokonywanego w celu zapewnienia pracy zblatowanym z władzą belfrom, może wpłynąć na wyniki wyborów. I oby w ten sposób demografia pokazała oszukującym miejsce w kolejce do wolnego rynku.
Smutne, ale pod katedrę nosicieli takich postaw nie zapraszam, skąd skądinąd pozdrawiam 🙂
Jest proste rozwiązanie tego problemu, wyznaczamy datę zakończenia nauki szkolnej około 20 czerwca. Do tego momentu lekcje odbywają się normalnie, uczniowie są oceniani itd, oceny wystawiać można nawet 23 czerwca. Konferencja klasyfikacyjna odbywa się dzień czy dwa późniejm by wychowawcy mieli czas na papierkologię itd.
Konferencja plenarna jest tydzień czy półtora później, między konferencją klasyfikacyjna a plenarną uczniowie maja już wakacje (z wyjątkiem zdających egzaminy klasyfikacyjne), nauczyciele zaś zajmują się tych egzaminów przeprowadzaniem, papierkologią, doszkalaniem, wypisywaniem świadectw itd ewentualnie zajęcia odbywają się dla chętnych (sportowe, językowe, teatralne i jakie tam jeszcze)
Nie ma wtedy tej hipokryzji i chodzenia do szkoły nie wiadomo po co, nauczyciele mają i tak czas zajęty egzaminami klasyfikacyjnymi i papierkami, uczniowie przychodzą do szkoły, ale juz np. na lekcje nie trafiają, tylko się tak pałetaja itd.
Moim zdaniem tę fikcje należy zlikwidować, nawet kosztem skrócenia wakacji.
Więc koniec nauki np. 20 czerwca (do tego dnia pytamy, robimy sprawdziany, uczniowie się poprawiają itd). Zakończenie roku szkolnego jako uroczystość i dzień rozdania świadectw nawet i np.1 lipca.
Problem nauki po wystawieniu ocen nierozwiązywalny w obecnym systemie.
Socjalizm podobnie nie mógł sobie poradzić ze skupem butelek.
Prawda jest, że oceny powinny być zapowiedziane wcześniej z oczywistych powodów, przedstawionych pod poprzednim blogiem. Żeby uczniowie mogli się ewentualnie poprawić. Ale jak mogą się poprawić, to powinni móc się też ewentualnie pogorszyć.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i oceny były ostatecznie wystawione w przeddzień zakończenia roku. A świadectwa wypisane w dniu ostatnim.
Liczenie frekwencji też nie musi się odbywać w ostatnich dniach. Można to robić systematycznie. Można policzyć w chwili zapowiadania ocen, bo przeczytałem że to też jest przeszkoda. Wystarczy chcieć.
Rzecz w tym, że ten stan wszystkim odpowiada. Uczniom, to normalne, rodzicom się dziwię ale wieloletnia tradycja ich usprawiedliwia, nauczyciele, a kto się będzie przemęczał jak nie musi. Długi urlop wymaga rozruchu. Tak nagle się znaleźć na urlopie, może być szokiem dla belfra. Taki okres rozbiegowy, na dotarcie jest wskazany. Ale dziwie się władzom oświatowym,że na to pozwalają.
Ale cóż, nauczyciele to elektorat.
Nikt nie chce podpaść.
Eltoro, przyznaję ci pierwszy raz rację.
Ocena powinna być wystawiana po końcu roku szkolnego. I to ocena ostateczna i bez odwołania. Bez żadnego skomlenia, proszenia, błagania czy straszenia rodzicami.
Jak również jedna ocena niedostateczna, tak jak kiedyś, powinna powodować, że uczeń powtarza klasę. Jako rodzic zapewne mnie wściekle za to skrytykujesz.
Pomysł grzesia jest do rzeczy, popieram.
Jeszcze co do fikcji, nie wiem jak jest w szkole autora wpisu, ale w mojej często mimo braku uczniów nauczyciele spędzają w tych dniach znacznie więcej czasu niż to wynika z „pęsum”. Zajęci są po prostu papierkologią, arkusze, świadectwa, sprawozdania, zestawienia, karciane, dzienniki, itd, itp.
Kiedy by to zrobili prowadząc normalnie lekcje? A termin na oddanie tych wszystkich śmieci, bo inaczej czegoś czego nikt nigdy nie przeczyta nazwać nie można, jest sztywny.
O prostych rozwiązaniach problemu.
Trawestując @grzesia (pozdrowienia!), ujawnię szokującą tajemnicę.
A niech tam.
Oceny wyników (i jakości i frekwencji) dokonuje się na bieżąco, podsumowanie jest dostępne obu zainteresowanym stronom w każdej chwili a generowanie raportu z dowolnego okresu polega na naciśnięciu guzika „print”.
Co to jest?
…po wodzie pływa, kaczka się nazywa 🙂
Komu to służy, kto za tym stoi?
No cóż, nie służy leniwym belfrom (trzeba na bieżąco oceniać wyniki pracy – i jest to ocena tej własnej), przekupnym urzędnikom, ani nikomu, komu niemiłe są jawność i sprzężenie zwrotne wysiłku i wyniku.
Czyli – Oślej Wiacie.
Stoi za tym wróg publiczny PL nr 1 – cywilizacja.
Pozdrawiam 🙂
parker: „Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i oceny były ostatecznie wystawione w przeddzień zakończenia roku. A świadectwa wypisane w dniu ostatnim.”
Wiesz ile czasu zajmuje przygotowanie świadectw? powodzenia w robieniu tego z dnia na dzień. I to jeszcze przy jednej działającej drukarce w szkole.
Eltoro, może i w szkołach mających dziennik elektroniczny tak się to odbywa, ale faktem tez jest, że potem trzeba to wszystko ręcznie przepisać. A tak poza tym to te systemy jakoś dziwnie i tak nie liczą wszystkiego co potrzebne.
F e l i e t o n
Janusz Korwin?Mikke
Edu-kacja
Kiedyś nauka zajmowali się nauczyciele. Obecnie zamiast nauki mamy edukację, którą zajmują się edu-kaci.
Wyobraźmy sobie, że ministerstwo edukacji zostało opanowane przez szewców. Ministrem, v-ministrami, dyrektorami departamentów są szewcy ? i to nie przypadkiem: takie zapadło postanowienie. Następnie szewcy zostaliby kuratorami, wizytatorami, dyrektorami szkól ? a wreszcie obsadziliby wszystkie stanowiska nauczycielskie.
Proszę to sobie wyobrazić! I dobrze sobie uzmysłowić.
Chyba nie macie Państwo wątpliwości, ze uczniom nieustannie wbijano by do głów, że najważniejsze jest szewstwo ? i w ogóle przyszłość młodego człowieka zależy od tego, w jakim stopniu docenia wagę szycia butów. Bo buty, wiadomo, podstawa. Bez właściwych podstaw nie da się niczego osiągnąć.
W to wszystko włączałyby się gazety, radia i telewizje.
To samo byłoby, gdyby te wszystkie wymienione wyżej stanowiska objęli marynarze. Nieprawdaż?
Otóż chyba nie mielibyśmy wątpliwości, że ludzie ci ulegli skrzywieniu zawodowemu, że mocno przeceniają wpływa swego fachu ? i byłoby lepiej, by młodzież była bezstronna w ocenie walorów rozmaitych zawodów.
Tymczasem obecnie stanowiska nauczycielskie objęli zawodowi edukatorzy. Wszyscy bez wyjątku pokończyli wyższe uczelnie ? na ogół na kierunku ?edukacje?. I nieustannie tłumaczą, że najważniejszą jest nauka. Że przyszłość młodego człowieka zależy od tego, w jakim stopniu docenia wagę edukacji.
I tu nikt jakoś nie zauważa, ze to jest dokładnie takie samo skrzywienie zawodowe! I że byłoby lepiej, by młodzież była bezstronna w ocenie walorów rozmaitych zawodów!
Nigdzie nie jest powiedziane, że zawód szewca czy kamieniarza jest gorszy od zawodu nauczyciela czy urzędnika. Praca kamieniarza na pewno wymaga znacznie więcej inteligencji, niż praca urzędniczki na poczcie. Jeśli uważamy inaczej ? to dlatego, ze społeczeństwo jest sterroryzowane przez edukatorów, którzy zdołali swój zawodowy punkt widzenia narzucić wszystkim ? bo opanowali media i uczelnie.
Szewcy mogą pogardzać krawcami i odwrotnie ? z czego nic nie wynika poza tym, ze i szewcy i krawcy czują się lepiej, gdyż mają kogoś, od kogo uważają się za lepszych. Natomiast z tego, ze absolwenci wyższych uczelni uważają się za lepszych wynika bardzo wiele ? bo oni opanowali wszelkie pozycje w życiu politycznym? a III Rzeczpospolita to totalitarne państwo, którym rządzi kasta absolwentów wyższych uczelni. I ? jak to w kraju totalitarnym ? może właściwie wszystko.
Np. polikwidowała szkolnictwo zawodowe.
Edu-kaci uważają edukację za znacznie ważniejszą niż szewstwo ? i może mają rację. Tylko ta racja powinna wypływać ze zdrowej konkurencji na rynku ? a nie z ustawy czy rozporządzenia. Edu-kaci zamiast człowiekowi, który byłby doskonałym szewcem, pozwolić kształcić się na szewca ? katują go wyższą matematyką lub nauką surfowania po Internecie. W efekcie z człowieka, który zarabiałby dobre pieniądze jako szewc, robią pariasa przymierającego głodem jako bezrobotny absolwent jakiejś uczelni.
Jednak życie jest silniejsze od narzucanych przepisów. Prawo Podaży i Popytu działa nieubłaganie. W efekcie dziś stolarz, ślusarz czy hydraulik zarabia znacznie, znacznie więcej od tego inteligenta ? albo bezrobotnego, albo zahaczonego o jakąś marną posadkę urzędniczą: w 95% nikomu niepotrzebną, służącą tylko temu, by ci inteligenci nie pomarli z głodu!!
W dodatku ten szewc, stolarz, ślusarz czy hydraulik jest człowiekiem niezależnym. Może w każdej chwili zmienić pracę, może wyjechać za granicę ? i tam robić stoły, buty itd. A lumpeninteligent wisi u klamki państwowej ? a jeśli wyjedzie za granicę, to zmywa naczynia!
Bo ma dzisiejsze ?wyższe wykształcenie? – czyli: nie umie NIC!
I za ten tragiczny stan wykształcenia odpowiadają właśnie edu-kaci!
Skomentuj artykuł Zobacz komentarze
Jest alternatywa dla papierologi, która służy ocenie pracy nauczyciela.
Fikcyjnej ocenie oczywiście.
Tą alternatywą jest badanie wyników uczniów w oparciu o obiektywne kryteria, to jest o wyniki tych uczniów z uwzględnieniem czynników środowiskowych i stanu początkowego w przypadku szkół ponadpodstawowych.
Ostatnio kontestowany przez środowisko system informacji o uczniach jest tego zapowiedzią.
Nie martwcie się drodzy belfrzy.
Nadchodzi kres papierologii.
Mam nadzieje, że się cieszycie.
W połączeniu z umożliwieniem gminom zlecania zadań oświatowych stowarzyszeniom i fundacjom, gdzie nie obowiązuje KN i można będzie niekompetentnych nauczycieli zwalniać, zapowiada się przełom w oświacie w ciągu kilku lat.
Uczniowie skorzystają, może nawet moje dzieci się załapią.
Parker pisze:
„Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i oceny były ostatecznie wystawione w przeddzień zakończenia roku. A świadectwa wypisane w dniu ostatnim.”
I owszem, pod warunkiem, że zmienią się przepisy 🙂
Teraz wygląda to tak (zgodnie z ministerialnymi rozporządzeniami):
Dokładnie miesiąc przed konferencją klasyfikacyjną szkoła ma obowiazek powiadomić wszystkich rodziców uczniów o przewidywanych, dla ich pociech, ocenach. A sposób powiadomienia musi być szczegółowo opisany, jako kolejna szkolna procedura. Wygląda to następująco: wychowawca klasy zbiera od nauczycieli te informacje, zapisuje i robi zebranie dla rodziców (najczęściej) i wręcza te zapowiedzi ocen za pokwitowaniem. Rodzice, którzy nie przyszli na zebranie dostaną to listem poleconym.
Kolejny etap ma miejsce 2 tygodnie przed konferencją, kiedy to rodzice dostają tym razem listowne powiadomienia, ale już tylko o przewidywanych ocenach niedostatecznych (w mojej szkole mamy obowiazek powiadamiać tak również o dopuszczających). Jeśli rodzice tej informacji nie dostaną, oceny nie można wystawić.
Samo wypisywanie świadectw (czyli wprowadzanie danych do programu), następnie druk próbny, sprawdzenie, nanoszenie poprawek, druk właściwy, sprawdzenie i podpisanie przez dyrekcję w mojej, małej szkole trwa tydzień. Samo końcowe podpisywanie trwa pełne 2 dni, bo jest tylko 17 klas, a podpisywanie jednej to godzina lekcyjna.
Eltoro, wyniki i frekwencja to najmniejszy problem (od lat nie liczę tego ręcznie). Inne sprawy także zresztą można rozwiązać zastępując papierologię bazą danych (dziennik w formie elektronicznej – dlaczego nie, arkusze – tym bardziej). Ale ja jestem pionkiem, potrzeba odpowiednich uregulowań prawnych, narzędzi (sprzęt, oprogramowanie) i wreszcie kompetentnych, przeszkolonych pracowników. A jak spojrzeć na to całościowo, to sprawa nie jest znów taka trywialna, bo ten system musi być stabilny, bezpieczny, gwarantujący poufność wprowadzanych danych itp.. Laptop dla każdego ucznia, ok. Laptop dla każdego nauczyciela wraz z oprogramowaniem, z zapewnionym dostępem do sieci z każdego miejsca w szkole. Największym absurdem obecnych czasów jest fakt, że możliwości związane z rozwojem informatyki doprowadziły do niewyobrażalnej biurokracji. Toniemy w papierach, biedne drzewa. Tak jest nie tylko w przypadku edukacji.
O elektryce w dziennikach czyli prostych rozwiązaniach.
Rzecz nie polega na problemie technologicznym. Wszystkie dane można umieścić w chmurze (serwer wirtualny w internecie), dostęp nawet z kawiarenki internetowej (żadnych laptopów nie trzeba), dane osobowe zakodowane anonimowo (hasło, nick). Tak to działa w każdej normalnej i współczesnej firmie.
Rzecz nie polega na kosztach. Koszty takiego rozwiązania są żadne lub mniejsze od pęsum jednego katechety/pana od prac ręcznych. Tak to działa w każdej normalnej i współczesnej firmie.
Rzecz nie polega na procedurze. Etapy i fazy oceniania i komunikacji z rodzicami dzieją się automatycznie. Niepotrzebne są żadne pisma. Nie ma w ogóle potrzeby „wystawiania” zbiorczych czy okresowych ocen. One się ujawniają same, w mgnieniu oka. Tak to działa w każdej normalnej i współczesnej firmie.
Rzecz nie polega na przepisach. W kilka miesięcy (od 1 lipca) wprowadzono ustawę o opłatach elektronicznych za przejazd drogami. W 8 miesięcy wybudowano bramki autostradowe (A2) (potężna inwestycja budowlana). W 3 tygodnie rozporządzeniem zmieniono sens ustawy o finansowaniu leczenia (oczywiście jeszcze bardziej ograniczając dostęp obywatela do ustawowych, przedpłaconych świadczeń).
Rzecz polega na polo-cywilizacji wstecznej.
W wielu gminach za pieniądze unijne zbudowano drogi, na środku których tkwią zaasfaltowane słupy trakcji (elektrycznej, telefonicznej).
Tak jedynie potrafi wykorzystać cywilizację społeczeństwo zmutowane genetycznie polowirusem (pochodzenia chłopsko-radzieckiego). Pozbawione de facto kontaktu etyczno-intelektualnego ze światem współczesnym w swych zniewolonych umysłach.
I to właśnie interesy tego typu społeczeństwa wyznaczają wektor układu sił, powodujących kształt -również- Oślej Wiaty.
Na tym właśnie polega polityka, o której pojęcia nie mamy.
Potrzebna nam jest zbiorowa demutacja, ale to dopiero przyszłość medycyny.
AdamJ pisze:
2011-06-16 o godz. 23:44
Tak, tak to pozornie wygląda.
Ale już Lenin doceniał rolę człowieka w kształtowaniu systemu.
Zgwałć umysł człowieka a sam wytworzy system, który zreplikuje mutację całego otoczenia po wsze czasy.
Taki Czarnobyl, co nas przekształcił na wieki.
Zniewolony umysł nie otwiera się pod wpływem mocy obliczeniowej procesora zainstalowanego w sławojce (sławojka to nasza ostatnia, narodowa i oryginalna zdobycz cywilizacyjna, również i nadal już obecnie niedostępna).
Sławojmy się więc systemowo i edukacyjnie, ku chwale Ojczyzny.
Ja wybieram się po tlen gdzie indziej. 😉
Idą wakacje.
Ale problem który jest omawiany nie polega na papierologi, choć tak jest przedstawiany.
Problem polega na tym, że uczniowie już mają oceny i się im nie chce do szkoły przychodzić.
Nie będę już idealistycznie mówił, że ocena nie powinna być jedynym powodem do przychodzenia do szkoły, jak matura nie jest celem kształcenia jak to ujął gospodarz wcześniej.
Jeżeli nawet przyjmiemy, że ocena jest jedynym narzędziem w ręku nauczyciela do mobilizowania uczniów do nauki, to jak wspomniałem, skoro można ja w ostatnich dniach poprawiać to można i pogarszać. To czemu z tego narzędzia nauczyciele nie korzystają?
A bo wygodnie jest się papierami zasłonić.
Oczy przecieram ze zdumienia. Wygląda na to, że koniec roku szkolnego jest jakimś pandemonium w polskiej placówce oświatowej. Czy w Polsce nie ma szkół pracujących tak jak nowoczesna huta, czyli w systemie ciągłego odlewu? Szkół, w których są np. trzy, przesunięte w fazie potoki a nauka odbywa się przez cały rok? I jak się wydaje szanownemu gronu, ile dni, tygodni czy może miesięcy tracą uczniowie i nauczyciele w takich szkołach na kontredanse z wystawianiem ocen i zanikającą frekwencją w okresach pomiędzy wystawieniem a powiadomieniem, sprawdzeniem, zatwierdzeniem na czysto i podpisaniem na brudno?
Czy nauczyciele w Polsce mają płatne dwa miesiące wakacji w takiej samej wysokości jak resztę miesięcy? A inżynierowie w zakładach pracy nie mają, o ile dobrze pamiętam. To jakim cudem tak się dzieje? Jak nauczyciele uzasadniają pobieranie wynagrodzenia w czasie dwumiesięcznych wakacji? Czy żadnemu uczniowi w Polsce nie przyszło do głowy policzenie, ile forsy straci przez to, że na rynek pracy wkroczy o całe lata później przez wakacjowanie?
Czy uczniowie w Polsce są tacy genialni że niczego nie zapominają przez wakacje? Czy nie ma żadnej korelacji pomiędzy długością wakacji a ubytkiem wiedzy? Ile czasu traci się na początku roku na powtórki? Ja rozumiem, że w Polsce wakacje muszą trwać dwa miesiące, bo w tym czasie uczniowie pomagają rodzicom w zniwach a nauczyciele sąsiadom zza miedzy w zbieraniu szparagów. Inaczej cała gospodarka Najjaśniejszej dawno padła by na buzię.
Płakać sie chce, słuchając o nietrywialnie stabilnych, bezpiecznych i gwarantujący poufność wprowadzanych danych systemach. A jak takie nie będą to co, ktoś umrze? Komuś komputer poda nie taki lek i w za dużej dawce? W samolocie podwozia nie wypuści na czas? Hamulce w samochodzie nie zdziałają? A takie cudeńka codziennie inżynierowie niewarci dwumiesięcznych wakacji projektują i wszystko to jakoś działa! I elektronika w autku nie otwiera okna albo nie wyłącza silnika jak w pobliżu elektryczna spawarka zadziała! Cuda, panie skąd taka „natenprzykład” komórka wie gdzie maszt a maszt gdzie komórka?! Diabeł jaki, czy co? Jedzie karetka do chorego i sama sobie swiatła zmienia na zielone na każdym skrzyżowaniu! Samolot AWACS potrafi kierować rakietami iluśtam myśliwców i zestrzelić jednocześnie ileś tam wrogich samolotów.
No to i dziennik lekcyjny też musi mieć ten sam poziom stabilności, bezpieczeństwa i poufności. Bo jak nie, to złośliwy uczeń włamie się do elektronicznego dziennika i wpisując sobie lepszy stopień z wuefu wystrzeli rakietę w karetkę z nauczycielską matką w ciąży.
„druk próbny, sprawdzenie, nanoszenie poprawek, druk właściwy, sprawdzenie i podpisanie przez dyrekcję”
A jak by polska szkoła zorganizowała następujący proces produkcyjny:
Operator na danej zmianie nadzoruje 6 pieców kwarcowych. W każdym piecu mamy załadowane (lub do załadowania) 50 płytek krzemowych na kilku, lub kilkunastogodzinny proces, którego skutki są zawsze nieodwracalne. Na jednej płytce jest 300 układów, każdy wart na tym etapie produkcji 300$. Przyjmujemy, że 1 dolar jest wart 3 złote. 6x50x300x300x3=81 mln złotych.
Opisałem codzienność w fabie Intela.
Czy polska szkoła jest w stanie przygotować prostego operatora do pracy w Intelu? Czy umrze on na zawał zaraz po ujrzeniu powyższego rachunku?
„Wiesz ile czasu zajmuje przygotowanie świadectw? powodzenia w robieniu tego z dnia na dzień. I to jeszcze przy jednej działającej drukarce w szkole.
Eltoro, może i w szkołach mających dziennik elektroniczny tak się to odbywa, ale faktem tez jest, że potem trzeba to wszystko ręcznie przepisać. A tak poza tym to te systemy jakoś dziwnie i tak nie liczą wszystkiego co potrzebne.”
A podatnik za to płaci. W Polsce dalej komuna. Jako prosty trybik w firmie, która rocznie sprzedawała za 35mld$ napisałem dwa emaile do samej wierchuszki. Na oba mi odpowiedziano, nie przez sekretarkę ale osobiście. Uzyskałem pisemną odpowiedź prezia d/s zaopatrzenia na całą Amerykę Północną. Druga odpowiedź była zapytaniem, czy „odpowiada mi” taki a taki dzień i godzina na rozmowę telefoniczną z samym szefem. O oznaczonej porze jego sekretarka zadzwoniła i po chwili miałem ucho faceta odpowiedzialnego za te 35mld$. Na całe 10 minut.
Za Małym Rocznikiem Statystycznym 2010, cały polski budżet na „oświatę i wychowanie” (czyli edukacja – szkolnictwo wyższe) to 0.6 mld $ (1$=3zł)
Czy którykolwiek z podobno zatroskanych oraz podobno chcących poprawy belfrów piszących na tym blogu, włącznie z Autorem, kiedykolwiek napisał emaila do Ministra Edukacji?
Przecież nawet włączając szkoły wyższe, ta osoba jest odpowiedzialna tylko za 4.5 mld dolarów. Skoro do szaraczka zadzwonił facet odpowiedzialny za OSIEM RAZY WIĘCEJ, to chyba całkiem naturalne jest moje oczekiwanie, że szanowne grono gwarancję odpowiedzi ma jak w banku.
Ale, ale, gdzież jest ten umykający króliczek? Najważniejsze, aby zwierzaczka nigdy nie stracić z oczu! No i broń boże nie złapać.
parker, ale EWD jest już liczona i możesz ją sobie bez problemu sprawdzić dla dowolnej szkoły, ciekawe rzeczy z tego można wywnioskować, np. wiele renomowanych liceów ma gorsze wskaźniki EWD niż niejedno technikum
a papierkologii ciągle przybywa, mimo komputeryzacji. Coś tu chyba jest nie tak? Zamiast pisać tutaj pisz do ministerstwa bo to oni decydują, nie my nauczyciele. My naprawdę nie mamy nic do powiedzenia w tych sprawach. Nawet nie mamy wpływu na to co mówią związki zawodowe, które niby nas reprezentują.
No nie wiem. Moje dzieciaki akurat mówią, że właśnie teraz (tzn. od jakiegoś tygodnia) to mogą chodzić do szkoły. Tym bardziej, że i w klasie nieco luźniej, bo niektórym się „nie opłaca” przyjeżdżać do szkoły i atmosfera luźniejsza i wreszcie jakąś fajną lekcję można przeprowadzić. I też się burzą, że taka postawa nie ma żadnego wpływu na ocenę tychże wagarowiczów, choćby z zachowania. Ale to gimnazjum, więc jeszcze lubią swoją szkołę.
Nie wiem, kto by bardziej protestował przeciwko pracy w trybie ciągłym, z krótszymi, ale więcej przerwami między okresami, jak np. jest w Anglii – nauczyciele czy rodzice, że im się dzieci męczy. Nauczyciele i tak część tych dwóch miesięcy spędzają w szkole, więc im to rybka. Natomiast inercja mechanizmów edukacyjnych jest tragiczna – równie dobrze można zapytać, dlaczego egzamin kończący podstawówkę czy gimnazjum jest w I połowie kwietnia (!), kiedy do końca roku jeszcze ho, ho. Co one sprawdzają, te egzaminy i sprawdziany i po kiego grzyba ci uczniowie mają chodzić potem do szkoły, skoro zostali już przeegzaminowani? Dlaczego matury muszą być w maju, skoro teraz nie ma w wakacje egzaminów wstępnych, jak kiedyś i wszystko odbywa się automatycznie? To sa rzeczy, które niestety od nauczycieli nie zależą, bo nie ma jednego mądrego ministra, który by się odwazył ruszyć tę machinę, żeby działała bardziej normalnie. Ale to tak jak wszedzie u nas – bo to nie jest firma, która ma działać jak najdłużej i przynieść wszystkim dobrobyt i zmaksymalizować korzyści.
Etat w MEN to tylko stanowisko, które trwa kilka lat. I przez te kilka lat tak samo tym urzędasom „nie opłaca się” niczego robić, bo pensje i tak dostaną niezależnie od wyników. Skoro nie musza, to nie robią. Dokładniejak młodzież w tym wpisie.
cvb pisze:
2011-06-17 o godz. 10:01
Zacytuję Ciebie, ale nie traktuj tego personalnie – ja wierzę, bo widzę, że sam nie wiesz co robisz na tym świecie i co piszesz. Nic personalnego.
Krzywda jej się też dzieje, gdy dojarka rządzi państwem a naucza…
„…nie my nauczyciele. My naprawdę nie mamy nic do powiedzenia…”
Kwintesencja mutacji, o której tu piszę.
I trafnie też to zauważa @ zza kałuży.
Nie pomoże żadna cywilizacja – to umysł homosowieticusa zasiłkowany socjalnie stanowiskiem belfra replikuje kolejne.
Ludzie, iddźcie se w te wakacje w świat, do jakiej szkoły… 🙁
@zza kaluzy
„Czy którykolwiek z podobno zatroskanych oraz podobno chcących poprawy belfrów piszących na tym blogu, włącznie z Autorem, kiedykolwiek napisał emaila do Ministra Edukacji? ”
Ależ prosze bardzo – możesz napisać, jak i wiele osób. Pani Minister prowadzi nawet swój blog:
http://www.hall.pl/
Problem w tym, że Minister Edukacji dość specyficznie pojmuje ideę konsultacji społecznych i wszelkie pytania odbijają się od niej jak piłeczka pingpongowa od ściany, o ile nie wpadają w czarną dziurę. Niemniej próbuj, próbuj.
„Rzecz nie polega na problemie technologicznym. Wszystkie dane można umieścić w chmurze (serwer wirtualny w internecie)…”
Jasne, że można, a nawet trzeba, ale taki system musi najpierw powstać. Korzystanie z kawiarenki internetowej odradzam. Laptop potrzebny, jeśli mam z tych dobrodziejstw korzystać na bieżąco. Pieczątka i podpis to współcześnie żadne zabezpieczenie, pewnie, że można to zastąpić podpisem elektronicznym, ale to musi być prawnie usankcjonowane. Podobnie należy wyraźnie zaznaczyć, że dane mają być przechowywane tylko w formie elektronicznej (nadgorliwców nie brakuje).
Pojawił się wątek SIO, nie wyobrażacie sobie jak nonszalancko przechowuje się i przesyła te dane (nie tylko te).
Co do ostatniego tygodnia „nauki”, zgadzam się z Grzesiem.
zza kaluzy: ” Czy żadnemu uczniowi w Polsce nie przyszło do głowy policzenie, ile forsy straci przez to, że na rynek pracy wkroczy o całe lata później przez wakacjowanie?
Czy uczniowie w Polsce są tacy genialni że niczego nie zapominają przez wakacje? Czy nie ma żadnej korelacji pomiędzy długością wakacji a ubytkiem wiedzy?..”
W USA toczy sie obecnie powazna dyskusja na temat mozliwosci zlikwidowanai letnich wakacji. Letnie wakacje kosztuja duzo pieniedzy, dzieci szwendaja sie po ulicach i zaczynaja sie zajmowac brzydkimi rzeczami, a poza tym pzrez wakacja zepominaja dosyc dokladnie czego sie nauczyly w ciagu roku szkolnego.
Aczkolwiek projekt jest na etapie koncepcji, ma duze poparcie. Zwlaszcza rodzicow. Albowiem rodzice nie maja 2 miesiecznych wakacji w czasie ktorych mogliby zajac sie dziecmi.
Eltoro: „Rzecz nie polega na problemie technologicznym. Wszystkie dane można umieścić w chmurze (serwer wirtualny w internecie), dostęp nawet z kawiarenki internetowej (żadnych laptopów nie trzeba), dane osobowe zakodowane anonimowo (hasło, nick). Tak to działa w każdej normalnej i współczesnej firmie”
Panie Eltoro, niech Pan nie przesadza. W USA „chmura” jest ciagle niesprawdzona nowoscia, a firmy bynajmniej nie pala sie do przesiadania na owa „chmure”. Ze wzgledu na koszta, niezawodnosc i bezpieczenstwo. Jak i brak odpowiedniej infrastruktury.
Aby mozna bylo uzywac „chmure” potrzebny jest szybki (a nawet bardzo szybki) internet dzialajacy non-stop i firma oferujaca „chmurowy” serwis. Czy wyobraza Pan sobie te rzeczy w Gminnej Szkole Podstawowej w Glebowku kolo Kaczego Dolowa?
Do ET
>Tak jedynie potrafi wykorzystać cywilizację społeczeństwo zmutowane genetycznie polowirusem (pochodzenia chłopsko-radzieckiego). <
Nie upraszczaj! W Grecji nie było systemu typu radzieckiego, a minimum środków pomocowo-unijnych oni rozkradli, podobnie jak Sycylijczycy. Za to w Chinach był, a one już praktycznie przegoniły USA;-)
Do zza kałuży
>Czy którykolwiek z podobno zatroskanych oraz podobno chcących poprawy belfrów piszących na tym blogu, włącznie z Autorem, kiedykolwiek napisał emaila do Ministra Edukacji?<
Miałem okazję rozmawiać-godzinę w towarzystwie ok.15 osób. Miałem też okazję napisać(nie raz!) w wielkim dzienniku o nakładzie setek tysięcy egzemplarzy!Tyle, że p.Hall wie lepiej;-) Ona inny pogląd odrzuci np. tekstem że to powrót do Gomółki( o likwidacji gimnazjum), albo że cały świat(choć ja wiem z autopsji, że nie cały;-)]robi tak jak ona chce zrobić. W spotkaniach p.Hall nawet z dobranymi audytoriami obowiązuje taki(przemyślany!) scenariusz, który wyklucza podjęcie dyskusji, wymianę argumentów itd. P.Hall metodą zdartej płyty powtarza swoje. I tyle!
cvb pisze:
2011-06-17 o godz. 10:01
To, że jest liczona i jak jest liczona nie wiem, bo nie siedzę aż tak głęboko w temacie ale skoro tak piszesz..
Jest liczona dla szkoły, a czy jest liczona dla nauczyciela?
Czy uwzględnia czynniki środowiskowe?
Chyba nie.
A gdyby ją policzyć dla nauczyciela to co by to dało?
Skoro dyrektorka przedszkola zawiadamia prokuraturę i nie wyrzuca nauczycielki z pracy.
Kiedy po dwóch latach ta jest skazana i nadal pracuje w oczekiwaniu na uprawomocnienie się wyroku, to po co badać wyniki nauczycieli?
Żeby się frustrować?
Co do papierologi, to z braku innych form kontroli pracy nauczycieli to wynika moim zdaniem. Ale pełna zgoda, że to głupie i nikomu nie potrzebne.
A piszę na blogu a nie do ministerstwa, bo to nauczyciele nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, na czym problem naszej edukacji polega.
W ministerstwie wiedzą, tylko się zmian boją, bo elektorat liczny.
Chiny praktycznie przegoniły USA.
Znów wyciągu przy doświadczeniach nie włączyłeś?
Czy PO uczysz?
Jak Cię o nauczanie chemii podejrzewałem, to byłam pewny, że przysposobienie obronne zlikwidowano.
A prześcignięciu USA przez inne mocarstwo, właśnie ostatnio na PO słyszałem.
„Jak nauczyciele uzasadniają pobieranie wynagrodzenia w czasie dwumiesięcznych wakacji?” A jak inni uzasadniają pobieranie wynagrodzenia w czasie urlopu. Jakie to nieetyczne.
„Czy uczniowie w Polsce są tacy genialni że niczego nie zapominają przez wakacje” Zapominają wszystko. Podobnie jak przez pierwszy lepszy długi weekend.
Uczniowie szkół średnic w wakacje jada do pracy, już w czerwcu spory procent jest już za granicami, część wróci w październiku.
„A podatnik za to płaci. W Polsce dalej komuna.” Pretensje kieruj do polityków. Nauczycieli oni nie słuchają. Może za kałużą jest inaczej.
parker, nie wiem jak policzyć EWD w stosunku do nauczyciela. Masz jakiś pomysł? Jeśli podobnie jak dla szkoły gdzie porównywany jest egzamin gimnazjalny i maturalny to w moim przedmiocie wzrost byłby na poziomie 100%. Przedmiot specjalistyczny, którego w programie gimnazjum nie ma.
Ale jeśli jest jakiś sposób to chętnie poddam się ocenie, nie mam nic przeciwko pod warunkiem, że nie będzie to oznaczało wypełniania przeze mnie tony papierów.
Jeśli nauczyciel jest skazany to pracować nie powinien, podobnie jak i wielu innych nie skazanych ale za stosunek do szkoły i ucznia.
cvb pisze:
2011-06-17 o godz. 20:26
Operujesz skrótem, którego nie rozumiem. Co to EWD?
Ja mam na myśli ocenę pracy nauczyciela przez badanie wyników jego pracy. Czyli przez badanie umiejętności uczniów. Żeby to zrobić, trzeba mieć wyniki na starcie, uwzględnić uwarunkowania środowiskowe i zbadać co wychodzi na wyjściu.
Takie badanie się w wielu krajach robi.
U nas nie, bo po co, jak nie można z nich żadnych wniosków wyciągnąć?
Nie można ani tragicznie nienadających się do zawodu zwolnić, co próbowałam drastycznym przykładem pokazać ani nagrodzić wybitnych, bo nagroda w postaci grupy zaszeregowania od stażu pracy i wypełnienia papierów zależy, ani zganić w przypadku przeciętnie niezdolnych bądź leniwych nauczycieli.
System trzeba zmienić, a na to zdecydowana większość nauczycieli nie pozwala.
A władza się boi 600 000 tysięcy głosów. A wraz z rodzinami o ponad milion.
To dlatego od lat sie wszystko w polskiej szkole reformuje, często bez sensu ale sprawy zasadniczej, to znaczy rozliczania nauczycieli za wyniki i negatywnej selekcji do zawodu się nie daje ruszyć.
parker pisze:
2011-06-17 o godz. 21:03
cvb pisze:
2011-06-17 o godz. 20:26
Operujesz skrótem, którego nie rozumiem. Co to EWD?
Parker, zlituj się!!!
Parker pisze:
„Operujesz skrótem, którego nie rozumiem. Co to EWD?
Ja mam na myśli ocenę pracy nauczyciela przez badanie wyników jego pracy. Czyli przez badanie umiejętności uczniów. Żeby to zrobić, trzeba mieć wyniki na starcie, uwzględnić uwarunkowania środowiskowe i zbadać co wychodzi na wyjściu.”
EWD jest dokladnie tym, o czym piszesz. Jest Edukacyjna Wartość Dodana i jest mierzona i publikowana.
Tutaj dokladniej:
http://matura.ewd.edu.pl/?pstr=2
@Eltoro
„Uczniowie pasą brzuszyska w hamsterdamach i innych kapitalistycznych ośrodkach kąsumpcji ? belfrzy słaniają się po pustych salach miotani tęsknotą ? i tym sposobem lekcji nie ma. ”
W „hamsterdamach” się nie upasiesz…,
widywało się tam belfrów spacerujących po salach muzealnych i galeriach w ramach zajęć lekcyjnych, ale to byli miejscowi, nie nasi…
Moi uczniowie na lekcje w ostatnich dniach przed końcem roku przychodzą, chociaż jak się dowiaduję z licznych przekazów, podobno nie muszą, bo przecież oceny wystawione. (Nieuświadomieni, czy co?…)
Edukacyjna wartość dodana
http://matura.ewd.edu.pl/?pstr=1
„Czyli przez badanie umiejętności uczniów. Żeby to zrobić, trzeba mieć wyniki na starcie, uwzględnić uwarunkowania środowiskowe i zbadać co wychodzi na wyjściu.
Takie badanie się w wielu krajach robi.”
jeśli to powyżej to to o czym wydaje mi się, że napisałeś to i w Polsce się to też robi.
Dziwi cię to, podcinałbyś gałąź na której siedzisz? W przypadku gruntownej reformy nikt nie mógłby być pewny czy znajdzie się dla niego miejsce. I bez znaczenia czy nauczyciel jest słaby czy dobry skończyłoby się to tak jak to jest w innych instytucjach, masz plecy, masz pracę. Tu jeszcze nie ma takiej tragedii.
Padają często postulaty, że szkoły trzeba sprywatyzować.
Może podam dwa przykłady z życia wzięte.
1. Kilka lat temu podjąłem pracę w prywatnej szkole. Przy podpisywaniu umowy dyrektor w delikatny sposób dał mi do zrozumienia abym nie stawiał słabych ocen tylko traktował wszystkich trochę ulgowo.
2. Nie dawno w prywatnej szkole koleżance nie przedłużono umowy bo… za mało (albo krzywo) uśmiechała się do rodziców a to przecież są klienci szkoły.
„To dlatego od lat sie wszystko w polskiej szkole reformuje, często bez sensu ale sprawy zasadniczej, to znaczy rozliczania nauczycieli za wyniki i negatywnej selekcji do zawodu się nie daje ruszyć.”
Negatywnej selekcji nie da się ruszyć, a jaki masz na to pomysł? Jeśli najlepsi znajdują pracę za dużo większe pieniądze w innych firmach i instytucjach?
Chciałbym przypomnieć o jeszcze jednej rzeczy, każdy niezadowolony rodzic może przejść na nauczanie domowe, niech się wykazuje i sam uczy swoje potomstwo. Przepisy na to pozwalają.
EWD
Pamiętam, że gdy to cudo się pojawiło, też mało kto wiedział, o co chodzi, a w sumie nazwa dość logiczna. SIO jet fajniejsze.:-)
Piszę o potrzebie kontroli pracy nauczyciela, jako alternatywy dla fikcji, jaką są papierki.
cvb pisze,że w stosunku do szkół jest taka kontrola, która się EWD nazywa.
Nie wiem co to jest, ale się domyślam,że jaka procedura która bada wyniki nauczania ogólnie, na poziomie szkół. Ale wyrażam wątpliwość czy jest to badane w stosunku do nauczycieli. Indywidualnie. To cvb odpowiada,że indywidualnie się nie da. To po co pisze,że się robi? Przecież nie o tym rozmawiamy.
Piszę, że w obecnym systemie i tak to nie ma sensu, bo po co, skoro żadnych wniosków z takiego badania i tak nie można wyciągnąć. Daje przykład dyrektorki przedszkola, która zawiadamia prokuraturę, ale z pracy nie zwalnia, bo nie może. Nawet w tak drastycznym przypadku.
W odpowiedzi słyszę, że skazany nie powinien pracować, podobnie jak wielu nie skazanych. No ale pracują. Bo KN obowiązuje. Ale nie ma zgody na jej likwidację.
MEN widząc potrzebę jej likwidacji ale z powodów politycznych, bojąc się ją zlikwidować, pozwala gminom na powierzenie zadań edukacyjnych stowarzyszeniom i fundacjom. Ale to jest obłudnie oprotestowane przez ZNP.
Obłudnie, bo nie pisze wprost o co chodzi. Jakiś bełkot intelektualny się z ust pana Broniarza wydobywa. Była o tym mowa na jednym z blogów gospodarza.
Na koniec, odzywa się w typowo belferskim stylu Anonim.
Parker zlituj się!!!
Normalny flashback, jak by mi się szkoła przyśniła.
Nauczyciel na pytanie dociekliwego ucznia, gasi go przy całej klasie.
Pokazuje swoja wyższość.
Zaiste skuteczna metoda.
Dusi w zarodku wszelką dociekliwość.
Więcej się uczeń nie odezwie.
Brawo.
Anonim, zajmij się wypasaniem świń, bo do nauczania się nie nadajesz.
cvb pisze:
2011-06-18 o godz. 00:18
Już po napisaniu komentarza pojawiła się Twoja odpowiedź.
Czy się dziwię? Tak i nie. Górnikom się nie dziwię wcale, ale od nauczycieli wymagam jakiejś refleksji, chociaż anonimowo.
Reforma jest naszemu społeczeństwu potrzebna, nauczycielom którzy są jego częścią też.
Argument, że gdyby taką reformę przeprowadzić, toby od znajomości zatrudnienie zależało, nie jest prawdziwy. To obecny system sprzyja zatrudnianiu po znajomości, bo nie liczą się kwalifikacje, które nie są oceniane.
A nie są oceniane, bo jak pisałem, po co?
Gdyby były oceniane, toby najsłabsi stracili pracę z korzyścią dla uczniów.
Skończyłaby się negatywna selekcja do zawodu, bo to miernoty dziś się zatrudniające w tym zawodzie, na to wpływają. Wymusiłoby to wyższe płace dla dobrych, bo edukację władza musi zapewnić, a społeczeństwa nie obchodzi ile to kosztuje.
Społeczeństwo rozlicza władzę z efektów.
A bum edukacyjny finansowany z prywatnych kieszeni świadczy,że społeczeństwu na dobrej edukacji zależy.
Kogo obchodzi ile kosztuje kilometr autostrady?
Obchodzi jej niewybudowanie, że się gorącym przykładem posłużę.
parker, przepraszam bardzo za to, że cię krytykuje bo rozumiem twoje racje, ale one są utopijne, w życiu potoczyłoby się to trochę inaczej, to tak jak z poprzednim ustrojem, założenia wspaniałe, realizacja tragiczna
Ja nie wiem jak to by było wprowadzane w życie. Tzn. wiem, powstałaby ustawa a potem to się zobaczy co z tego wyjdzie.
Powtórzę jeszcze raz mam już pewne doświadczenia z prywatnymi szkołami i niestety nie zawsze wyjdzie to na zdrowie uczniowi. Jest w tych szkołach miło i sympatycznie ale to chyba nie o to chodzi?
Ale nie rozumiem jak by się ta negatywna selekcja skończyła? Nie podnosząc prestiżu zawodu nie przyciągniesz lepszych. A w Polsce prestiż można podnieść tylko w jeden sposób. Dobrze wiesz jaki.
Co do badania jakości pracy to co jakiś czas każdy nauczyciel przechodzi ocenę swojej pracy, trwa ona rok czasu. Ale to pewnie nie to o co ci chodzi bo to też papierkologia.
A krytykuj. Na tym dyskusja polega.
Ja tez nie wiem jak by to było wprowadzane. Ale wiem, że tak jak jest, dłużej być nie może. Analogie z poprzednim ustrojem o tyle nietrafione, że właśnie w szkołach poprzedni ustrój panuje.
I nie postuluję prywatyzacji oświaty. Wręcz przeciwnie. Są już prywatne szkoły i nie uważam ich za dobre rozwiązanie z powodów wychowawczych i społecznych.
Sam nie posyłam dzieci do prywatnych szkół z tego powodu, nie uważam ich za wychowawcze, bo uważam egalitarne społeczeństwo za lepsze i szczęśliwsze niż elitarne. Chcę, żeby moje dzieci się wychowywały w normalnym środowisku społecznym a nie między pretensjonalnymi dupkami.
Co do prestiżu zawodu, to obecna sytuacja go spowodowała czyli negatywna selekcja właśnie.
Oświata to usługi dla ludności. Bardzo specyficzne, ale usługi.
To wyobraź sobie,że rozwiązania z Karty Nauczyciela by rozszerzono na inne zawody usługowe. Jakby one funkcjonowały?
Przecież by ekspedientki w sklepach warczały na klientów jak w poprzednim ustroju.
@Parker – to ‚zlituj się’ było moim wpisem. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ukazało się z podpisem ‚anonim’
parker pisze:
2011-06-18 o godz. 09:59
Na koniec, odzywa się w typowo belferskim stylu Anonim.
Parker zlituj się!!!
Normalny flashback, jak by mi się szkoła przyśniła.
Nauczyciel na pytanie dociekliwego ucznia, gasi go przy całej klasie.
Pokazuje swoja wyższość.
Zaiste skuteczna metoda.
Dusi w zarodku wszelką dociekliwość.
Więcej się uczeń nie odezwie.
Brawo.
Anonim, zajmij się wypasaniem świń, bo do nauczania się nie nadajesz.
Jeszcze raz – ‚Parker, zlituj się’ było moim wpisem. (@Spiteful). Nie mam pojęcia dlaczego ukazała się pod nickiem ‚anonim’. Opinię, wyrażoną w tym ‚zlituj się’ podtrzymuję. Reszty Twojego wpisu nie skomentuję ze względu na to, że komentarz jest w tym wypadku absolutnie zbyteczny.
spiteful pisze:
2011-06-18 o godz. 18:46
To po co się odzywasz?
Głupi jesteś, czy co?
Co mnie, albo kogo obchodzi czy Anonim to spiteful, jak spiteful, to też anonim?
Czy ja Anonima wtręt komentuję, czy typową dla wielu nauczycieli postawę?
Najpierw nie wiadomo po co zabierasz głos, nic nie mówiąc, a potem się praw autorskich domagasz.
Ok, uznaję.
parker pisze: 2011-06-18 o godz. 10:23
„Argument, że gdyby taką reformę przeprowadzić, toby od znajomości zatrudnienie zależało, nie jest prawdziwy. To obecny system sprzyja zatrudnianiu po znajomości, bo nie liczą się kwalifikacje, które nie są oceniane.”
A tego nie rozumiem. Tzn. skąd taki wniosek, że skoro kogos zatrudniono po znajomości to musi być niewykwalifikowany?
Chyba, że nie wyczuwam różnicy pomiędzy zatrudnieniem „po znajomości” a „przez znajomości”, rozumiane jako „rekomendacje”.
Pracowałem dla firmy, która oficjalnie prosiła swoich pracowników aby rekomendowali swoich znajomych na różne pozycje w firmie. Prośba osłodzona była czekiem na 3 tysiące dolarów za każdego zatrudnionego inżyniera oraz 1500 doarów za technika. Warunkiem było, aby nowo zatrudniona osoba przepracowała przynajmniej 6 miesięcy.
HR często-gęsto pytał się o rodzaj znajomości i szanse aplikanta wzrastały proporcjonalnie do stopnia zażyłości z pracownikiem. Resume aplikanta oczywiście musialo zawierać wszystko to, co było konieczne i normalny proces rekrutacyjny obowiązywał. Firma zaoszczędzała (jak sami nam to mówili) około 15 do 20 tysięcy na przeskoczeniu etapu identyfikacji odpowiedniego aplikanta.
zza kałuzy
O zatrudnieniu powinny decydować kwalifikacje. A już szczególnie w sferze publicznej, kiedy zatrudniający nie zatrudnia za swoje pieniądze, tylko za moje, a skutki zatrudnienia osoby niewykwalifikowanej nie jego, tylko społeczeństwa dotykają.
Co innego w prywatnych przedsiębiorstwach. Tam przedsiębiorca robi to na swoje ryzyko. Bywają zawody, w których trudno o fachowca i pytanie do pracowników którzy się obracają często w kręgu specjalistów, bo koledzy z poprzednich miejsc pracy, bo koledzy ze studiów itd. może być skuteczną metodą.
Ale to sytuacje nieporównywalne.
U nas dodatkowo, ponieważ w niektórych regionach praca jest dobrem luksusowym, jest ona załatwiana nawet w sektorze prywatnym, po znajomości.
To też inny przypadek od tego który opisujesz. To sieć wzajemnych powiązań w mniejszych miejscowościach, gdzie zatrudnienie jest formą odwdzięczenia się za przysługi, pokazania że się wspieramy i liczymy na wdzięczność w przyszłości.
Ta wdzięczność to może być kontrakt, ale też operacja poza kolejnością czy przyjecie do renomowanego liceum.
Czy trzeba wykazywać, że to niezdrowe, obniża motywację do zdobywania kwalifikacji? Budzi w ludziach frustrację i utwierdza w przekonaniu, że nie warto się uczyć, bo i tak znajomości o wszystkim decydują? Że szkodzi społeczeństwu, kiedy pracę wykonuje niewykwalifikowana osoba? Chciałbyś, żeby cię leczył lekarz który pracę ma przez koneksje, albo dzieci uczył taki nauczyciel?
Jak działa system „znajomości po polsku” na przykładzie pracy mojego kolegi.
Jest sobie branża X, w której wypełnia się ważne papierki. Jest wolne stanowisko na weryfikatora papierków wypełnianych przez kilkunastu-kilkudziesięciu ludzi. Osoby z firmy startują. W tym mój kolega, który pracuje tam kilka lat, ma świetne wyniki, największą skuteczność i bezbłędność, no pracownik miesiąca (fakty potwierdzone przez firmę). Na dodatek młody i bez zobowiązań. Kto dostaje pracę nadzorującego? Obca osoba zaraz po studiach, która nie ma pojęcia o branży X i dopiero w pierwszy dzień pracy zobaczyła jak wyglądają i jak wypełnia się ważne papierki…
parker, niestety przejmowanie szkół przez stowarzyszenia spowoduje to o czym ty tu piszesz i co ci się nie podoba, wystarczy, że dostaną możliwość zatrudniania kogo chcą
pomijam już śmieciowe roczne umowy, które pewnie tez się pojawią jeśli zlikwiduje się KN. Błąd nie roczne, a od września do czerwca z niepłatnymi wakacjami.
cvb pisze:
2011-06-19 o godz. 09:40
Co powoduje dzisiejszy system widać gołym okiem.
Nikt nie jest zadowolony, ani uczniowie ich rodzice, ani nauczyciele.
Z tego co piszesz, tylko KN zapewnia godziwe warunki pracy. A co w takim razie z innymi zawodami? Też ich KN objąć? A kodeks pracy?
Skąd ta utrata prestiżu zawodu o której piszesz?
Pieniądze za małe?
To czemu więcej chętnych niż miejsc pracy?
Czemu znajomości potrzebne?
System awansu oderwany od umiejętności, zdolności i pracowitości.
Praktyczna nieusuwalność z zawodu, jak nauczyciel nie przychodzi pijany i nie można mu przestępstwa udowodnić, przykład dałem.
Nabór do zawodu nie weryfikujący przydatności. Wystarczy mieć papierek z najgorszej prywatnej szkoły wyższej, która niczego nie wymaga, poza opłaceniem czesnego. No i znajomości właśnie, żeby się załapać. Potem w dziesięć lat papierki powypełniać, dzieci nie bić lub nie dać się złapać, przychodzić trzeźwym i najwyższa grupa zaszeregowania.
Trzy miech urlopu i żyć nie umierać bez żadnego wysiłku.
parker, nie ma stanowiska w Polsce gdzie chętnych nie byłoby więcej niż jest miejsc pracy.
Jak jest inaczej to wskaż te miejsca. mam sporo znajomych bez pracy.
Ja nie dostałem się do tej pracy po znajomości i nie skończyłem prywatnej ani tym bardziej słabej uczelni. I chciałbym tu zarobić tyle abym mógł się skopić tylko na tej pracy. A tak jestem zmuszony dodatkowo pracować w zawodzie, do którego się kształciłem na studiach aby mieć środki na utrzymanie rodziny.
Jak nauczyciel ma się cieszyć szacunkiem gdy uczniowie chodzą lepiej ubrani i jeżdżą lepszymi samochodami od swoich nauczycieli? Jak maja się cieszyć szacunkiem jeśli uczniowie mają takich rodziców jak ty, którzy wkładają im do głowy różne bzdury o nauczycielach. Jak szkoła ma się cieszyć szacunkiem kiedy jest fatalnie wyposażona i nie można sprawnie przeprowadzać zajęć?
I proszę nie zaczynaj z bzdurami na temat 3 miesięcy urlopu
Chyba za bardzo odbiegamy od tematu wątku więc kończę już dyskusję ze swojej strony.
cvb pisze:
2011-06-19 o godz. 18:06
Co do bzdury z trzema miesiącami, to wykazywałem już precyzyjnie na tym blogu, że urlop nauczycielski jest ponad dwa razy dłuższy, od zapisanego w kodeksie pracy.
Nie chce mi się robić tego jeszcze raz. Zrobię, jak się założymy.
Jest kilka zawodów w których brakuje rąk do pracy. Ale przecież nie o tym mówimy. Jest w kraju bezrobocie, to nie ulega wątpliwości.
I korzysta się ze znajomości przy zdobywaniu pracy. Przecież pisałem.
I nie twierdzę, że Ty, czy znakomita większość nauczycieli dostała się do pracy dzięki koneksjom. Piszę tylko, że zlikwidowanie KN zmniejszy to zjawisko, bo jeżeli się to połączy z egzaminem na nauczyciela i sprawdzaniem przydatności do zawodu w trakcie kariery, to się to zjawisko wyeliminuje a przynajmniej znaczne ograniczy. A nie, że to będzie to przyczyną kumoterstwa i korzystania z koneksji.
Co do wykształcenia potrzebnego do zatrudnienia w zawodzie to możesz zaprzeczyć? Nie ma tego zjawiska?
Nie odpowiadasz na argumenty, tylko powtarzasz swoja mantrę.
„Jak nauczyciel ma się cieszyć szacunkiem gdy uczniowie chodzą lepiej ubrani i jeżdżą lepszymi samochodami od swoich nauczycieli?”
No to zdanie to już kuriozum.
Kupić nauczycielom po służbowym Mercedesie i ciuchy od Bossa za publiczne pieniądze?
A jak ktoś Ferrari przyjedzie to relegować ze szkoły?
Co wy w głowach macie?
A gdzie napisałem, że trzeba kupować nauczycielom służbowe mercedesy? Trzeba skończyć z udawaniem, że się płaci i wyciąganiem jakichś średnich z kosmosu na potrzeby prasy.
Może trzeba tez skończyć z prywatnymi uczelniami dającymi lipne wykształcenie aby ukończenie uczelni gwarantowało, że człowiek jest dobrze wykształcony? I dotyczy to wszelkich zawodów. Wtedy żadne egzaminy nie byłby potrzebne.
A co do wakacji to jestem ciekaw jak sobie wyobrażasz ich likwidację? Obowiązek szkolny w czasie lipca i sierpnia? Przecież bardzo wiele rzeczy niezwiązanych ze szkołą się kręci wokół wakacji czy ferii.
@cvb
„A co do wakacji to jestem ciekaw jak sobie wyobrażasz ich likwidację? ”
W Anglii istnieje system: więcej krótszych „semestrów”, więcej, ale krótszych „wakacji”. Właśnie teraz bodajże zaczynają u nich ostatni, 6-tygodniowy „semestr”. Wcale niegłupia rzecz, zważywszy, ze i tak większość rodziców nie jest w stanie zapewnić dzieciom pożytecznego spędzenia całych wakacji ani tym bardziej wziąć urlopów na tak długi okres (czy w ogóle w tym okresie). Podejrzewam jednak, że to wcale nie nauczyciele by protestowali przeciwko takiemu systemowi. Ja byłbym za.
A swoją drogą, samo zapewnienie usuwalności nauczycieli nie wyleczy systemu. W sferze budżetowej nie ma reguły – usuwamy najgorszego. Istnieje zasada: usuwamy niewygodnego względnie takiego, którego usunąć jest najłatwiej, bo nikt go nie będzie bronił. Zresztą czy to w firmie państwowej, czy prywatnej, zasada jest taka sama. A przecież są konkursy/rozmowy kwalifikacyjne itp. Mimo to nadal wszedzie się zatrudnia według kryteriów inne niż merytoryczne. Ludzie nie potrafią uczciwie korzystać z władzy, jaką daje zatrudnianie kogoś.
AdamJ pisze:
2011-06-17 o godz. 12:31
?Jasne, że można, a nawet trzeba, ale taki system musi najpierw powstać?
A.L. pisze:
2011-06-17 o godz. 17:27
?Panie Eltoro, niech Pan nie przesadza. W USA ?chmura? jest ciagle niesprawdzona nowoscia??
Niestety, tym razem nie zgadzam się w całości z Waszymi opiniami. A to dlatego, że pominąwszy dęte, marketingowe znaczenie promocji idei ?chmury?, mam okazję w takich, rzeczywistych systemach (wirtualnych zasobów ewaluacji) pracować od? 15 lat! I nie ma tu ani potrzeby laptopów ani ochrony danych osobowych ? ponieważ dane te są zakodowane I nie powązane z parametrami chronionymi prawem (imię, nazwisko etc). Jest to proste jak drut I tanie jak barszcz ? ale nie dla polskich organicznych ?niedasiów? zatrudnionych za publiczne pieniądze.
Pozdrawiam.
S-21 pisze:
2011-06-17 o godz. 18:39
?Nie upraszczaj! W Grecji nie było systemu typu radzieckiego??
No ? był. Komuniści tam rewolucji próbowli, tylko ich przegoniono. Ale mi nie chodziło o to, że się kradnie ? tylko co z ukradzionym czy wyłudzonym (z UE na przykład) dobrem się robi.
Polowirus przekształca wyłudzone dobra czy zmałpowane normy cywilizacyjne w ich karykaturę.
Komizm hasła o ?Chinach przeganiających USA? (Chinach – gdzie, o czym nie wiesz, w najlepsze trwa komunizm) polega nie na tym nawet, w czym niby ?przegoniły? ale ? kto jest I będzie wzorcem do przeganiania, a więc normą cywilizacyjną.
Komunizm zawsze chce ?przeganiać? I tym sposobem zostaje przegoniony ? na śmietnik hańby ludzkości.
Dotyczy to zwłaszcza Chin w tej formie I w tej skali w jakiej coraz bardziej odstają od współczesnej cywilizacji. Polecam jako przykład los inwestycji chińskich w Polsce I komentarz rządu chińskiego do wyrzucenia ich z budowy A2.
PS
S-21 pisze: ??inny pogląd odrzuci np. tekstem że to powrót do Gomółki( o likwidacji gimnazjum)?
Gomółka to kompozytor, Gomułka ? to nie powrót, ale Twoja mentalna rzeczywistość. Może jednak (re-)edukacja belfra ma jakiś sens? Zwłaszcza, jeśli się pisze do ministrów w wysokonakładowych publikatorach.
AdamJ pisze:
2011-06-17 o godz. 12:31
?Jasne, że można, a nawet trzeba, ale taki system musi najpierw powstać?
A.L. pisze:
2011-06-17 o godz. 17:27
?Panie Eltoro, niech Pan nie przesadza. W USA ?chmura? jest ciagle niesprawdzona nowoscia??
Niestety, tym razem nie zgadzam się w całości z Waszymi opiniami. A to dlatego, że pominąwszy dęte, marketingowe znaczenie promocji idei ?chmury?, mam okazję w takich, rzeczywistych systemach (wirtualnych zasobów ewaluacji) pracować od? 15 lat! I nie ma tu ani potrzeby laptopów ani ochrony danych osobowych ? ponieważ dane te są zakodowane I nie powązane z parametrami chronionymi prawem (imię, nazwisko etc). Jest to proste jak drut I tanie jak barszcz ? ale nie dla polskich organicznych ?niedasiów? zatrudnionych za publiczne pieniądze.
Pozdrawiam.
S-21 pisze:
2011-06-17 o godz. 18:39
?Nie upraszczaj! W Grecji nie było systemu typu radzieckiego??
No ? był. Komuniści tam rewolucji próbowali, tylko ich przegoniono. Ale mi nie chodziło o to, że się kradnie ? tylko co z ukradzionym czy wyłudzonym (z UE na przykład) dobrem się robi.
Polowirus przekształca wyłudzone dobra czy zmałpowane normy cywilizacyjne w ich karykaturę.
Komizm hasła o ?Chinach przeganiających USA? (Chinach – gdzie, o czym nie wiesz, w najlepsze trwa komunizm) polega nie na tym nawet, w czym niby ?przegoniły? ale ? kto jest I będzie wzorcem do przeganiania, a więc normą cywilizacyjną.
Komunizm zawsze chce ?przeganiać? I tym sposobem zostaje przegoniony ? na śmietnik hańby ludzkości.
Dotyczy to zwłaszcza Chin w tej formie I w tej skali w jakiej coraz bardziej odstają od współczesnej cywilizacji. Polecam jako przykład los inwestycji chińskich w Polsce I komentarz rządu chińskiego do wyrzucenia ich z budowy A2.
PS
S-21 pisze: ??inny pogląd odrzuci np. tekstem że to powrót do Gomółki( o likwidacji gimnazjum)?
Gomółka to kompozytor, Gomułka ? to nie powrót, ale Twoja mentalna rzeczywistość. Może jednak (re-)edukacja belfra ma jakiś sens? Zwłaszcza, jeśli się pisze do ministrów w wysokonakładowych publikatorach.
Eltoro, zaproponuj rozwiązanie/a, które Twoim zdaniem mogłyby sprawdzić się w przypadku edukacji. Możesz także wskazać działające, twoim zdaniem sprawdzone i godne polecenia systemy (najlepiej również ogólnodostępne).
Prośba. Daruj sobie stwierdzenia w stylu: „Polowirus przekształca wyłudzone dobra czy zmałpowane normy cywilizacyjne w ich karykaturę.” Ani, to jasne, ani konstruktywne.
Masz dobre pomysły, podziel się z nimi, zamiast krytykować wszystko i wszystkich. Patologie i marazm występują na całym świecie, także w tzw. krajach wysoko rozwiniętych.
15 lat powiadasz? w Polsce komputeryzacja była jeszcze wtedy w powijakach, nie mówiąc o Internecie
AdamJ pisze:
2011-06-20 o godz. 16:24
Miły Adamie.
Może sam rusz … i pójdź do sklepu za rogiem i zobacz, jak wygląda realny świat wyjęty spod publicznych oświat?
Ignorancja i wyobcowanie ze współczesności nie uprawnia do żądań, aby kelner przynosił komuś do stolika coś tak oczywistego, jak dezodorant (jeśli gość nie miał ‚pomysłu’ na uprzednie zastosowanie mydła w domu).
Tym bardziej, że ja nie pracuję za napiwki i nie na blogu.
Ja tu nie piszę o pomysłach pomysłowego Dobromira tylko o najprostszych rozwiązaniach w zarządzaniu wynikiem pracy, funkcjonujących w każdej normalnej firmie.
Można to zrobić za pomocą każdego pakietu biurowego, średnio sprawnego informatyka obeznanego z SQL albo małej firemki lub wielkiej korporacji IT oferującej rozwiązania dedykowane na skalę tysięcy dostępów.
Naturalnie jestem w stanie polecić konkretnych dostawców, ale przecież nie na blogu i nie na tym poziomie ogólności Twoich oczekiwań.
Adamie, wiem że piszesz z troską i dobrą wolą, ale wybacz – to ja oczekuję od szkoły, aby nas oświecała a nie – aby rodzice wyjaśniali jej odkryte przez nią właśnie koło.
cvb pisze:
2011-06-20 o godz. 17:52
„15 lat powiadasz? w Polsce komputeryzacja była jeszcze wtedy w powijakach, nie mówiąc o Internecie”
Wiesz, cvb – z takim, jak Twój poziomem wiedzy i orientacji w rzeczywistości powinieneś sam zwinąć się w powijaki i nauczać jedynie swego misia robić kosi łapci.
Nie jestem w stanie podnieść się spod takiego ciężaru ignorancji kogoś, kto rzekomo naucza …informatyki!!!
Zauważę tylko, że to o czym piszę ma się tak do internetu jak 15 lat temu MacOS do Windowsa.
___
Zdaję sobie sprawę jak bardzo okrutnie i złośliwie odpowiadam, ale nie jestem w stanie ogarnąć głębi skansenu, jaki zdaje się niechcący odkryłem.
To się w głowie nie mieści!!!!
Możecie mnie zlinczować, ale nie cofnę.
Widocznie za młody jestem i prehistorii mnie za słabo nauczono, ale 15 lat temu to jeszcze były czasy komputerów bez twardych dysków w szkołach i tez mi przykro, że bylem za biedny aby mieć nawet taki. Nie myślałem wtedy nawet jeszcze, że będę informatykiem i nauczycielem. Pozostaje mi się tylko pokłonić przed mistrzem, który pewnie programował jeszcze Odry.
Ale widać jesteś specem, skoro twierdzisz, że 15 lat temu były chmury obliczeniowe i w dodatku nie potrzebowały internetu. Cuda jakieś.
„cvb pisze:
2011-06-20 o godz. 21:49”
Dobrze kombinujesz, jak wzruszyć z powodu swojej niewiedzy (to się dobrze sprzedaje):
– byłeś za biedny
– byłeś za młody
– szanujesz starszych
– jesteś wierzący (w cuda)
Gratulacje! Wygrałeś w tym społeczeństwie etat wyrównujący szanse (pieniędzmi podatnika).
To, że uczysz jakoby informatyki nie obliguje Cię w żadnym razie do przyznania, że aby zrozumieć, co piszę, informatyk pracujący zawodowo jako nauczyciel nie musi być w wieku programatora Odry, nie musi od urodzenia być posiadaczem komputera (ani beemki też), nie musi szperać w starzyźnie no i oczywiście ośmiesza się wiarą w cuda.
Ale wypadałoby, aby odróżniał internet od serwera sieciowego, wyposażenie szkoły od stanu wiedzy a chmurę obliczeniową od bujania w obłokach na etaciku państwowym.
Jak widzisz, to co umiesz – wystarczy. Lizusostwo wobec mistrza – i już nagroda leci 🙂
Przekaż to dalej na lekcjach, masz predyspozycje i kontakt z aspiracjami młodzieży.
Pozdrawiam.
Tym bardziej, że ja nie pracuję za napiwki i nie na blogu. Piszesz tu dla rozrywki?
„Adamie, wiem że piszesz z troską i dobrą wolą, ale wybacz ? to ja oczekuję od szkoły, aby nas oświecała a nie ? aby rodzice wyjaśniali jej odkryte przez nią właśnie koło.”
Nie ma sprzeczności w oczekiwaniu, aby nauka przebiegała w obie strony. Jest to wręcz pożądany proces. Warto się nad tym zastanowić.
Co do dobrej woli, to prawda, uważam, że jest to optymalne postępowanie. Dla wszystkich.
@ Adam J
Jeśli nie ma sprzeczności, aby rodzice spełniali rolę szkoły wobec niej samej, to zapewne nie ma problemu, aby transfer wynagrodzeń także zyskał dwukierunkowość.
Jak widzisz, pewne wnioski z dyskusji sprawiają, że staje się ona rozrywką 🙂
A bardziej poważnie – dramat tego kraju i naszej dyskusji na blogu polega także na tym, że fachowość i kompetencje w zawodzie wykonywanym za pieniądze nie są, jak wszędzie, oczywistością ale – groźną prowokacją i zamachem na wolności włościańskie … hihi.
Pozdrawiam.
Nie rozumiem tylko na jakiej podstawie zarzucasz nauczycielom brak fachowości i kompetencji?
A czy naprawdę nie widzisz różnicy między chmura obliczeniową i serwerem sieciowym? 🙂
In awe of that aneswr! Really cool!