Nauczyciele, którym nie współczujemy
Zostałem sprowokowany do zabrania głosu na temat coraz mniejszej liczby godzin w programie szkolnym. Nauczyciel fizyki czy chemii ma bowiem do dyspozycji godzinę tygodniowo, co już wydaje się poniżej potrzeb, a przecież po wprowadzeniu reformy minister Hall godzin będzie jeszcze mniej. Tylko religia wychodzi z tych przemian nietknięta (dwie lekcje tygodniowo), natomiast nauczyciele pozostałych przedmiotów tracą. Także polonistom ubędzie godzin (np. w liceum łącznie trzy w całym cyklu kształcenia).
Tendencja zmniejszania liczby godzin trwa od kilkunastu lat, jednak uczniom wcale lekcji nie ubywa. Wciąż bowiem powstają nowe przedmioty. W efekcie nauczyciele mają mniej lekcji na realizację programu ze swojego przedmiotu, a dzieci siedzą w szkole tak samo długo jak przed laty, jeśli nie dłużej. Moi wychowankowie, klasa druga liceum, mają 35 lekcji w tygodniu, czyli siedem dziennie. To nieomal etat robotnika. Większość nauczycieli wymusza na uczniach uczęszczanie na dodatkowe godziny (tzw. karciane), podczas których nadrabia się braki, wprowadza dodatkowe ćwiczenia, poszerza materiał itd. Młodzież ma więc lekcje od ósmej do siedemnastej bez solidnej przerwy na obiad.
Minister edukacji zmniejsza liczbę godzin, co jest powszechnie traktowane jako cios wymierzony w nauczycieli, a nie w uczniów. Uważa się, że szkodę poniosą nauczyciele (część z nich straci pracę), natomiast uczniowie odniosą korzyść z reformy. Młodzież nie czuje bowiem potrzeby zdobywania wiedzy na tak licznych lekcjach. Przecież do zdania matury – a o to chodzi w liceum – jest tych godzin nawet za dużo. Po co pięć lekcji polskiego w tygodniu przez trzy lata, jeśli maturę z tego przedmiotu można zdać nieomal z marszu, po przeczytaniu paru bryków, bez jakiejkolwiek wiedzy wyniesionej ze szkoły? Obniżenie poziomu matury spowodowało, że uczniowie są przekonani, iż godzin na przygotowanie się do niej jest zdecydowanie za dużo. Młodzież uważa, że siedzi w szkole na próżno.
Nie przekonamy uczniów, że jedna godzina na chemię czy fizykę w tygodniu to za mało. Nie mamy argumentów. Matura łatwa, na studia przyjmują każdego, więc po co siedzieć w szkole od rana do wieczora? Wydaje się, że tylko po to, aby nauczyciele mieli pracę. Niestety, w powszechnym przekonaniu jedynymi ofiarami reformy Katarzyny Hall są nauczyciele. A to już nikogo nie obchodzi. Refleksja, że były też inne ofiary tej reformy, przyjdzie po latach.
Komentarze
no dobrze, ale w takim razie skoro zmniejsza się liczbę godzin i zwalnia nauczycieli to co wypełnia to wspomniane 35h? religia i WF?
Kapitalne zdanie: „Przecież do zdania matury – a o to chodzi w liceum … „.
To wyszło ze świadomości czy podświadomości ?
Polecam wszystkim jeszcze raz solidnie przeczytać „Ferdydurke”. Tam jest odpowiedź na pytanie, po co jest szkoła!!! A tym, którzy nie czytali – miłych wrażeń z lektury.
PS. Wiecie co – idę na urlop dla poratowania zdrowia. Już patrzę na szkolne sprawy z dystansem i chce mi się śmiać. Naprawdę.
O czym to gadać ?
Szkoła jest odzwierciedleniem tego co dzieje się w kraju.
Za co się nie weźmiesz to Geniusze Narodu Polskiego (z odpowiednim rodowodem) robią od tyłu strony.
A dług rośnie, aż „a mury runą”,czy to premier Tusk z hr. Komorowskim czy Kaczyński, nie ma znaczenia.
Umiejętność modlitwy będzie niedługo niezbędna, albo śmiechu.
Szanowny Panie Profesorze,
powściągam się nie na żarty od kpin i złośliwości, jakich multum Pana wpis kolejny mógłby we mnie wzbudzić.
Przecież sprowokowanemu nogi się nie podkłada (czy jakoś tak). 😉
Zastanawiam się więc ze wszystkich sił, na poważnie, jakie jest przesłanie i cel Pana wpisu. >:-//
Może: ‚godzin powinno być mniej, uczniowie cierpią z powodu niedożywienia ucząc się bez przerwy – ale nie moich godzin’. Oczywiście, podmiot liryczny tej sytuacji – to ja, belfer.
Albo: ‚nauczyciele przez te reformy >mają do dyspozycjinauczyciele mają mniej lekcji na realizację swego przedmiotu< a uczniowie siedzą w szkole nawet dłużej – kosztem nowych przedmiotów, których jak z tego wynika nie nauczają nauczyciele (lecz uzurpatorzy?). Ci bowiem, ci prawdziwi, zajęci są wymuszaniem konsumpcji przez uczniów zagwarantowanych sobie w KN godzin, czyli dodatkowych lekcji. Oczywiście dlatego, że na lekcjach normatywnych powstają nieustanne zaległości. Z winy tępoty uczniów – rzecz jasna. Oczywiście podmiotem istnienia szkoły są prawdziwi nauczyciele.
Być może także: 'zmniejszanie liczby godzin jest POWSZECHNIE traktowane jako cios w nauczycieli (jakże niesprawiedliwie!), ale z Pana tekstu nie wynika, co konkretnie, oprócz czasu i posiłków w szkole tracą w ten sposób uczniowie. Zaległości są przecież nadrabiane a program poszerzany (przez prawdziwych nauczycieli). "Powszechne przekonanie" nie jest bynajmniej praktyczną oceną wartości spędzania godzin w kontakcie z nauczycielem, lecz kolejnym niesprawiedliwym stereotypem, bez związku z pracą prawdziwych nauczycieli, którzy są przecież podmiotem funkcjonowania szkoły.
Mam dość. Jak nie czytać, wychodzi to samo. Krzywda społeczna nauczycielom się dzieje prawdziwym, co przecież nie z powodu ani w celu matury w szkole uczą.
W jakim celu więc uczą – ano, misyjnym!!!, jak w uzasadnieniu każdego przymusowego abonamentu (z identycznym skutkiem).
Ale skutki tej krzywdy – brzmi lament belferski – ponoszą uczniowie, …na których i tak się wymusi to, co belfrom trzeba. Ubolewając z pełną wrażliwością nad uczniów niedożywieniem i snu brakiem, ministerialną reformą (a czymże by innym?) wzmażanymi.
A co trzeba prawdziwemu nauczycielowi? Ano – wyrobić choćby pod przymusem godziny karciane, a nieprawdziwych nauczycieli, tych od niepotrzebnych lekcji, do tego nie dopuścić.
Tak oto matura i system w jednej idą parze a młodzież to widzi, czuje i olewa jak może (i jak nie może). Per fas et nefas.
Tego i z tego powodu uczy szkoła – i o tym Pan pisze w niemal każdym wpisie.
Szkoda już nawet zadawać pytania – a po co to wszystko, kogo chcemy mieć na wyjściu z tego kształcenia, jakich ludzi?
To nieprawda, że nasz system i belfrzy nie wiedzą co jest celem istnienia szkoły powszechnej. Jest nim to, co Pan opisuje (niechcący, oj niechcący) a uczniowie są tu tylko nośnikiem godzin do zarobienia.
Oczywiście – w edukacyjny sposób, przez właściwych nauczycieli i w słusznych, osobiście nauczanych przedmiotach.
I kto tu z kogo kpi?
(Miało być poważnie, a wyszło jak zwykle – polska szkoła!)
Spod katedry więc te pachnące retoryką bukiety pytań zasyłam, gnąc się w ukłonach 🙂
Az mi sie nie chce wierzyc czy dobrze zrozumialem – godzina tygodniowo na chemie czy fizyke?
W Ontario jest ok 200 minut tygodniowo na przedmiot (fizyka, chemia, matematyka, biologia) w normalnym, ontaryjskim programie – zaden super matematyczno-przyrodniczy kierunek.
Errata:
Przepraszam, coś pomieszało edycję akapitu w moim komentarzu, który powinien wyglądać jak następuje:
…Albo: ?nauczyciele przez te reformy >mają do dyspozycji< (sic!) mniej lekcji na realizację swego przedmiotu, a uczniowie siedzą w szkole nawet dłużej…
Moja znajoma – nauczycielka przekwalifikowała się na kosmetyczkę.
Może by tak pójść w jej ślady…
– ryzyko kosza na głowie żadne
– ryzyko zgromienia przez Eltoro za niesłusznie pobierane „kęsum ” i zbyt niskie „pęsum” żadne
– praca z jednym człowiekiem, najwyżej dwoma
– po co i na co robota, wiadomo
– efekty widoczne od razu
– obsmarować można każdego (mazidłem wszelkim) i jeszcze będzie zadowolony
– pazurki przyciąć tudzież 🙂
@ time
jeśli będziesz tak mi cięła pazurki i obsmarowywać w gabinecie kosmetycznym, jak niektórzy uczą w szkole – możesz liczyć nie tylko na zgromienia ale że odmówię zapłaty i zażądam przywrócenia stanu na koszt firmy 🙂
Takiej możliwości obywatel wobec partactwa systemu i belfrów publicznych obecnie nie ma.
I odwrotnie – zapewne Ty wprowadziłabyś do wizerunku klientów takie zmiany, że z samych tipów od tipsów mogłabyś wykupić pół księgarni (polecam prozę D. Chętkowskiego).
I wszyscy byliby zadowoleni (może z wyjątkiem Twoich, byłych już wtedy, uczniów – ale o nich przecież tu nikomu z funkcjonariuszy oświaty nie chodzi).
Dzisiejszy świat wymaga elastyczności w rozwoju zawodowym i za to płaci a nie za trwanie do emerytury w niewygodnej dla nikogo pozycji 😉
Pozdrawiam 🙂
A mój syn w II klasie gimnazjum ma 15 przedmiotów!!! Jeśli odjąć polski, matematykę, religię, wf i języki to wychodzi, że cała reszta jest po jednej godzinie!!! Sam, z pamięci, nie potrafi wymienić ich wszystkich.
@xbelfer
„Az mi sie nie chce wierzyć czy dobrze zrozumiałem ? godzina tygodniowo na chemie czy fizykę?”
Prawda prawda. Odpowiednio mało na inne podstawowe przedmioty: matematyka, język polski.
Sami sobie budujemy przyszłość.
Mam pytanie i prośbę do Gospodarza i Komentujących. Chcę wywołać temat!!
Co Państwo myślicie o procederze, który dzieje się w czerwcu w szkołach, dotyczącym wystawiania ocen i podliczania frekfencji uczniów na długo, długo przed wakacjami. Co potem dzieje się na lekcjach? Po co później chodzi się do szkoły? Dlaczego kończy się pracę merytoryczną tak wcześnie, czemu to ma słuzyć?
wlosy deba staja: dwie godziny religii? I jedna fizyki??? W dodatku bez posilku przez przez PODAD 7 godzin, bo na dojscie czy dojechanie uczniowie tez potzrebuja z godzine.
I nic nie mozna z tym zrobic?
Afrykanska organizacja. Wstyd.
U nas jest 3 katechetów i 1 geograf. Rozumiem, że teraz dla tego ostatniego będzie góra 1/2 etatu.
Czy nie ma siły na te szkodliwe absurdy?
Na kogo głosowac, żeby skończył się dyktat KK w szkołach (i nie tylko)?
Wszyscy widzimy, jak marnotrawiony jest czas na tzw. religii, mówimy o tym oficjalnie dyrektorom, na konferencjach, a rodzice na zebraniach. I nic, a nawet gorzej.
Przypomnę, że wcześniej zlikwidowano funkcję szkolnego lekarza, który badał dzieci i młodzież na bieżąco. Wykrywał wady postawy, nadzorował szczepienia.
Efektem jest już zagrożenie epidemią np. ospy wietrznej. O kontroli zdrowia dzieci z biednych rodzin można zapomnieć.
Zlikwidowano również szkolne gabinety dentystyczne. Efekty już widać a czasem i czuć.
Zamiast tego zatrudniono „fachowców” od duchów.
Czas na zmianę zapisów w Konstytucji. Powinien być zapis, że państwo gwarantuje bezpłatną naukę religii w szkołach.
Zapis o ochronie zdrowia obywateli MUSI być wykreślony!
Dawno, dawno temu uczyłem fizyki w szkole podstawowej, dwie godziny tygodniowo. Mnóstwo doświadczeń, czasami wyjście w plener. Nie wyobrażam sobie aby ten program zrealizować w czasie 1 godziny. Zostaje wówczas czas tylko na teorię. Współczuję nauczycielom. Sobie samemu też. W nawale materiału brakuje czasu na zabawy i gry utrwalające, czyli coś co uczniowie (niezależnie od wieku) lubią najbardziej.
Rozumiem również młodzież. Za dużo mają lekcji. Plastyki, techniki, informatyki, muzyki, w-fy, przedsiębiorczości i nie wiadomo co jeszcze. Zachowują się jak „wypalony belfer”. Szkoła jest złem koniecznym i (jeżeli tylko jest okazja) należy z niej zwiewać. Ewidentne przemęczenie. Zniknęła radość zdobywania wiedzy.
PS
Oczekując na wyniki denerwujemy się. Dyrekcja i OP rozliczają nauczycieli. Ze zdumieniem zauważyłem, że grupa (całkiem spora) n-li przedmiotów-michałków dobrze się bawi. Im nie zależy. Zawsze będą piękni i ładni, najlepsi w swoim fachu.
Na kogo więc głosować, aby było normalnie, by uczniowie mieli radość z uczenia się, a my z nauczania? Mniej godzin oznacza redukcję nauczycieli. Już dzisiaj , chociaż nie zakończył się sezon obrony prac magisterskich w Poznaniu, roboty szuka, m.in 117 polonistów, 109 anglistów, 153 absolwentów wychowania przedszkolnego, 139 – nauczania początkowego. I pewnie starym zwyczajem zobaczymy od 1 września emerytów dziarsko kroczących z dziennikiem pod pachą, stęsknionych młodzieży i dodatkowego zarobku……….
Przez czysty, zywy przypadek mam swoj dziennik ucznia z planem lekcyj (!) na rok szkolny 1952/53. Bylem wtedy w trzeciej klasie.
Polski – 7 lekcji tygodniowo
Arytmetyka – 7 lekcji tygodniowo
Biologia – 2 lekcje
Geografia – 2 lekcje
Historia – 2 lekcje
Gimnastyka – 2 lekcje
Godzina wychowawcza – 2 lekcje
Spiew – 1 lekcja
Rysunki – 1 lekcja
Roboty reczne – 1 lekcja
W sumie 29 lekcji tygodniowo (szesc dni w tygodniu – w sobote tez sie szlo do budy).
@Alisek a kiedy jak nie w czerwcu mamy podliczyć frekwencję za cały rok i wystawić oceny?
W lipcu? Kiedy już wszyscy będą na wakacjach?
W sumie czemu nie, część przyjdzie we wrześniu o dowie się, że nadal jest w tej samej klasie i nie będzie błagania o ocenę 2.
To chyba logiczne, że ocena końcowa musi być wystawiona przed RP. Ocena ta musi też być znana uczniom trochę wcześniej aby można było ja trochę poprawić lub wręcz się uratować przed pałą.
Frekwencję trzeba policzyć aby w ogóle stwierdzić czy delikwent będzie klasyfikowany. Co jest dość częstym problemem przy średniej frekwencji całej klasy na poziomie 60%. Gdy kończyłem 10 lat temu liceum skandalem w mojej szkole było gdy jakaś klasa schodziła poniżej 90%.
No coz, arytmetyki widocznie nie posiadlem nawet na poziomie liczenia. Bylo osiem lekcji polskiego. Uff, teraz sklada sie do dwudziestu dziewieciu.
@ Alisek,
też mam ten problem poznawczy – skomentowałem go w komentarzu do następnego wątku.
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/06/16/co-sie-dzieje-z-uczniami-a-co-z-nauczycielami/#comments
Ciekawe co powie na to „grono”, o ile nie jest właśnie w makdonaldzie z wycieczką klasową. Takich wycieczek obecnie bywa w jednej placówce McD 5-6 dziennie!
w temacie obcinania godzin polecam 🙂 za chwile dalszy ciag programu http://www.youtube.com/watch?v=DWuM9s4_wN4
@Etoro
„polecam prozę D. Chętkowskiego”
Prozę D.Chętkowskiego, jako i Ty, czytuję w odcinkach, i tej dziennej dawki gorzkiej ironii w połączeniu z Twoją wystarcza mi w zupełności.
A propos zmian kosmetycznych w oświacie w moim wykonaniu, muszę powiedzieć, że chwilowo zostały zablokowane wyznaniem uczennicy, że „pisze książkę” i ma zamiar przez wakacje podciągnąć parę wątków i chce mi ją pokazać, (myślę, że ta proza, mimo uchybień warsztatowych, może się okazać interesująca). Pazurki hoduj bezpiecznie, na razie poćwiczę na swoich. (naturalnych, nie tipsach) 😉
pozdrawiam
Ależ odcinkowa proza Gospodarza nic z goryczy i ironii nie ma!
To pełen życia i witalny esej o egzystencjalnym wymiarze etatu, pętającego skrzydła miłości do świata i humanizmu.
Oraz młodzieży.
Kafka też cierpiał na etacie – i co z tego wyszło?
Sztuka i kultura.
Nadal więc prozę polecam, może i o procesie przemiany z czasem przyjdzie nam poczytać…
Polowirus niepowstrzymany, szczepionek nie będzie – tu rządzi umysłem Kopacz a nie Gąb-rowicz 🙂
Następcy wszakże szturmują polonistykę (jak być może i Twoja uczennica się sprofiluje).
Życzę więc estetycznych i kosmetycznych sukcesów!
Pozdrawiam 🙂
PS Powyższe do @ time, oczywiście kieruję.
„Ależ odcinkowa proza Gospodarza nic z goryczy i ironii nie ma!”
i Twoje słowa z wpisu Gospodarza: „Co się dzieje z uczniami? A co z nauczycielami?”
„Ale najważniejsze jest to, że ironizuje Pan racjonalne i uczciwe zachowania uczniów.”
Pozdrawiam i gratuluję konsekwencji w interpretacji słowa „Nic” 😉
@Eltoro
Kafkę miałam pożyczonego od architekta, ale mi go socjolog „gwizdnął”.
Z Gąbrowicza „Pornografia” się ostała, no i jeszcze GĘBA…
pozdrawiam 🙂
„Nie przekonamy uczniów, że jedna godzina na chemię czy fizykę w tygodniu to za mało.”
A dlaczego właściwie fizyka miałaby być bardziej przydatna absolwentowi szkoły niż przedsiębiorczość czy wiedza o kulturze?
Poza tym: może warto zastanowić się nad zwiększeniem efektywności nauczania podczas lekcji? Również czasowej — jaka część zajęć idzie na sprawdzanie obecności, odpytywanie, uciszanie, zagajanie — jedna trzecia? połowa?
>A dlaczego właściwie fizyka miałaby być bardziej przydatna absolwentowi szkoły niż przedsiębiorczość czy wiedza o kulturze? <
1.Żaden przedmiot nie zostanie nauczony jeśli jest w wymiarze 1 godziny tyggodniowo!
2.Uczniowie powinni wybrać czego się uczą – kandydaci na politechnikę itd.-fizyka, humaniści – wiedza o kulturze(choć to powinna być część szkolnej polonistyki – po co rozdrabniać godziny, kandydaci na ekonomie itd. – przedsiębiorczość!
Próbując uczyć wszystkich wszystkiego w istocie nikogo niczego nie nauczymy!!!
smok wawelski pisze:
2011-06-20 o godz. 09:19
„Uczniowie powinni wybrać …Próbując uczyć wszystkich wszystkiego w istocie nikogo niczego nie nauczymy!!!”
czereśnia pisze:
2011-06-20 o godz. 02:56
„…może warto zastanowić się nad zwiększeniem efektywności nauczania podczas lekcji?”
Cieszą mnie głosy poparcia dla wyrażonego przeze mnie wcześniej, podobnego stanowiska 🙂
Jak chodzi o efektywność lekcji – przyczyna tkwi w kompetencjach belfrów (a raczej braku selekcji do tego zawodu oraz wynikowym – braku kontaktu belfrów ze współczesnością zawodową).
@ time,
porównanie cytatów „ze mnie” świadczy, że jesteś już na tropie ironii. Tym razem – mojej, zachwyconej esejami Gospodarza… 🙂 Na szczęście, moja ironia jest na tym blogu dyskretna i tak aksamitna, że nawet Gospodarz się nie zorientował, więc jesteś w najlepszym towarzystwie 🙂
Z socjologami radzę uważać i na kafkę nie zapraszać – zwykle przychodzą na „krzywą g ę b ę”, wierząc w solidarność społeczną, hihi.