Liczymy średnie

Niektóre przedmioty mogą się wydawać niepotrzebne, jednak uczniowie bardzo je cenią. Dzięki np. religii czy wiedzy o kulturze mogą bowiem podnieść średnią i przekonać w ten sposób rodziców, że świadectwo nie jest najgorsze. Wprawdzie z języka polskiego, geografii i chemii tylko dostateczny, z matematyki, fizyki i biologii jedynie dopuszczający, ale średnia wychodzi całkiem przyzwoita, np. trzy i pół. A wszystko dzięki szóstkom z kilku jakże ważnych przedmiotów. Gdyby nie celujące z przysposobienia obronnego, religii i wuefu, średnia byłaby poniżej trzech, a to już boli.

Uczę etyki, czyli jednego z kilku przedmiotów, które pełnią rolę koła ratunkowego. Gdybyśmy więc chcieli je zlikwidować, to musimy coś uczniom dać w zamian, inaczej średnia spadnie nam na łeb na szyję. A tego byśmy przecież nie chcieli. Uczniowie bowiem powinni uczyć się dobrze (w wymiarze średnim, oczywiście), dlatego trzeba wymyślać takie dyscypliny, aby to było możliwe. Uważam, że na jeden przedmiot trudny, np. matematykę, powinny przypadać dwa łatwe, np. religia i wiedza o kulturze. Wtedy jest szansa, że średnie oceny będą dobre, nauczyciele zadowoleni, a rodzice dumni ze swoich pociech.

Liczę teraz średnie w mojej klasie. Z radością odkryłem, że prawie wszyscy uczniowie mają po dwie-trzy szóstki. A zatem nawet dwie dopuszczające z innych przedmiotów nie pozbawiają nikogo szansy na średni wynik w postaci oceny dobrej. Oczywiście, średnia średniej nierówna, ale miło jest się pochwalić, że rok możemy zaliczyć do udanych. W końcu średnia klasy powyżej czterech to nie jest byle co.