Sprytni nauczyciele
Koniec roku szkolnego, masa roboty. Zazdroszczę nauczycielom, którzy tak potrafią zmotywować uczniów do pracy, że ci im nawet dokumentację szkolną wypełniają. Ja nie mam aż takiego wpływu na młodzież, więc muszę papiery wypełniać sam. Przed wakacjami jest tego wyjątkowo wiele, więc nawet weekendy mam zmarnowane. Co innego sprytni nauczyciele. Już mi nieraz koledzy tłumaczyli, jak to się robi, aby całą robotę zwalić na uczniów, ale okazałem się matołem.
Trzeba, podobno, upatrzyć sobie dwie-trzy najbardziej porządne uczennice. Najlepiej prymuski. Takim osobom należy wręczyć dziennik i polecić obliczyć frekwencję. Robota prosta – wystarczy przepisać dane z jednej rubryki do drugiej, potem dodać, podzielić itd. Jak dziewczyny sobie poradzą, można im zlecić przepisanie ocen do specjalnego programu, w którym później będą drukowane świadectwa. Jedna dziewczyna niech dyktuje, a druga wpisuje. Nie trzeba być geniuszem, aby sobie z tym poradzić. Prawdę mówiąc, nawet w najgorszej klasie można znaleźć kilka ambitnych osób, które tę robotę zrobią za wychowawcę. Cała robota nauczyciela ograniczy się do złożenia podpisu na świadectwach.
Dlaczego więc mnie się to nie udaje? Klasy mam dobre, uczniów ambitnych, uczynnych, pomocnych. Niestety, żaden ze mnie chytry lis, dlatego sam pracuję nad swoją robotą i zazdroszczę rozumu przebiegłym kolegom. Może za rok się poprawię.
Komentarze
Przy dziennikach elektronicznych itd.tak się nie da;-)Tak,że to jest już przeszłośc…
S-21
Nasza szkoła mocno tkwi w przeszłościach, bardzo mocno. Szkoła w okopach. Za 20 lat będzie się opowiadać o obecnej szkole tak, jak teraz opowiadamy o peerelu lat 80-90.
U nas też frekwencję liczyły prymuski. Sporo usprawiedliwionych nieobecności im zawdzięczam.
Pod warunkiem, ze sie nauczyciel nie zaloguje a reszta …. patrz artykul… 🙂
Z tego co pisze Gospodarz wynika, że nagminnie wszyscy tak robią. Trzeba to naprostować. U mnie w pracy tylko około 10% wychowawców wykorzystuje niecnie uczniów.
Szanowny Panie Profesorze,
ze wszelkich sił zastanawiam się, jak podejść do demonstrowanych w Pana nauczycielsko-publicznych wpisach postaw – bezkrytycznie.
Krytyka merytoryczna bowiem to coś, co w najbardziej wzbudza „wściekłe ataki” personalne w naszym niedojrzałym emocjonalnie i społecznie kraju.
Ostatecznie, nikt nie lubi przeciwstawiać się powszechnie obowiązującej normie, nawet, jeśli jest to obłuda, hipokryzja, serwilizm, wyzucie z etyki i deontologii, partactwo czy nieuczciwość.
Pomyślałem więc pozytywnie i przyszły mi do głowy takie oto, inspirowane Pana wpisem, pytania:
– Czego UCZY szkoła, w której uczniowie są przez nauczycieli traktowani tak, jak w opisanym przez Pana przypadku?
– Jakie wartości niesie ze sobą autorytet, publicznie opisujący praktyki MOBBINGU jako – motywowania, (w konwencji niejednoznacznie/ironicznie?/ dystansującej się do tych praktyk?), a nawet wspierający je, określeniem jako spryt, do którego sam dąży?
– Jaką EDUKACJĘ społeczną i kulturową otrzymujemy, gdy funkcjonariusz państwowy bez żenady demonstruje publiczny donos na łamanie norm i prawa przez kolegów z pracy, zamiast jawnego i zgodnego ze swoimi obowiązkami przeciwstawienia się temu procederowi?
Czyżby to, co piszę było wołaniem na puszczy?
Bynajmniej.
To nie tak, że w środowisku nauczycielskim mamy do czynienia z powszechnym zanikiem norm i zasad, czyli – demoralizacją.
To nieprawda, że nauczyciele nie wiedzą, gdzie są i kim się stali, ani – w jakim kierunku i jak przebiega cywilizacja edukacyjna.
Wszystko jest znane i napisane, co za chwilę udowodnię.
Jednak, wiedząc to – dokonują świadomego wyboru, konserwowania kształtu toksycznego systemu, czerpania z tego korzyści i kontestowania postępu i norm cywilizacyjnych.
To właśnie spryt, o którym Pan pisze.
Ten sam, który pozwalał wielu „ustawić się” i „załatwić sobie” ciepły kącik za komuny. Odziedziczony kulturowo, oporny na wszelkie doświadczenie, naukę czy edukację.
To właśnie jest to , czego uczą nauczyciele i szkoła.
Sprytu, pozwalającego ominąć jakikolwiek rozwój, nawet za cenę wegetacji.
A propos świadomości środowiskowej – z upodobaniem czytam także blog fachowca branżowego, gdzie jakże inna, niż tu panuje atmosfera. Właściwie wszystko (i o wiele więcej) co można w moich krytycznych komentarzach przeczytać -tam jest powiedziane.
Zacytuję więc na koniec coś, co dedykuję Panu, jako ekspercką alternatywę dla zapowiadanego przez Pana sprytu w posłużeniu się mobbingiem:
„…Czy warto jednak trwać w tak toksycznym środowisku pracy? Czy można ją wykonywać należycie, kiedy spotyka się z hipokryzją, cynicznymi praktykami władzy, która degraduje naszą osobowość? ”
żródło: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2011_06_01_archive.html
Tak…władza – również ta, nad (kilku)nastoletnimi uczniami zaprzęganymi do orki nad dziennikiem…
A pod katedrą słońce i radosna perspektywa jakże innego od tej krypty szkolnej świata – pozdrawiam 🙂
Jak się ma do opisanych wyżej praktyk kwestia ochrony danych osobowych?
Dostęp do dziennika jako dokumentu powinny mieć jedynie osoby upoważnione (czyli nauczyciele) – uczeń tylko do informacji o sobie.
W cywilizowanych krajach tę pracę, często zupełnie zbędną, (ale piszę o jej użytecznej części !) wykonują skomputeryzowane i wieloosobowe (5-6 osób) sekretariaty! U nas wrabia się w to9za np.50 zł miesięcznie) wychowawców, bo państwa ani na sekretariaty ani na komputeryzację nie stać. No to oni sobie radzą;-)
Eltoro, naprawdę masz wątpliwości, czy wpis Gospodarza to krytyka tej patologii? Moim zdaniem nie ma miejsca na jakąkolwiek dwuznaczność.
Abstrahując od moralnej oceny procederu, dodam, że stosujący te praktyki poważnie ryzykują w świecie wolnych mediów. Być może jeśli nie wysokie standardy , to po prostu strach powstrzyma od tego typu „zaradności”.
E tam………mam wszystkie moje świadectwa licealne wypisane ręką koleżanki 🙂 ale to były lata 80-dziesiąte i normalne układy, kiedy nikogo się do tego nie zmuszało, a koleżanka i my dyktujące jej, traktowałyśmy to, jak zwykłą pomoc wychowawczyni, która zresztą traktowała nas, jak własne dzieci………
Dzisiaj to oczywiście nie do pomyślenia 🙂
nie rozumiem tego wpisu. to ostrzeżenie dla kolegów z pracy? koleżeństwo nakazywałoby rozmowę w cztery oczy. a może to obraz braku koleżeństwa – wyszło idealnie. nie zapominajmy o ogromnej grupie nauczycieli którzy sami prowadzą dziennik i wypełniają świadectwa, dbając tym samym o ochronę danych osobowych i nie zwalając swojej pracy na innych. co więcej, wcale nie zazdroszczą przy okazji tym ‚sprytnym’, a już na pewno nie dzielą podobnymi przemyśleniami.
Adamie J
Tak, mam takie wątpliwości, a właściwie – żadnych.
To nie jest krytyka, w żadnym razie – moim zdaniem.
Możesz wskazać, jakie sformułowania czy konteksty uważasz w tym wpisie za KRYTYKĘ?
Ja w tym widzę taki „okrak” – trochę puszczam oczko do kolegów – jacy oni sprytni, gdzie tam, mnie biednemu, trochę – ironicznym kontekstem, współczuję (???) poniżanym i oszukiwanym uczniom.
Ale najważniejsze – deklaracja końcowa będąca kwintesencją gronowego oportunizmu tam, gdzie publicznie autorytet ( choćby de nomine, autor nie pisze tu anonimowo, ale jako belfer konkretnej placówki publicznej) powinien zająć stanowisko jednoznaczne. ( i z pewnością nie publicznie, ale formalnie).
To też można zrobić ironicznie, z humorem.
A tymczasem – deklaracja : ja też będę sprytny za rok (czyli – nie jestem, nie robię tego, ale aspiruję, jestem jednym z Was, hihi).
Poklask zapewniony – np. głosy w dyskusji typu „E tam?”.
Naprawdę, chętnie posypię głowę popiołem za wskazanie krytycznych wersów tego wpisu.
Pozdrawiam.
Eltoro
Przecież cały ten tekst ma wydźwięk ironiczny.
Wybierz dowolne zdanie, zacytuj i masz „haka” na autora. Ale w całości… Nie , nie mam wątpliwości.
AdamieJ,
dziękuję Panu za wsparcie. Jakiś czas temu w szkole poprosili mnie koledzy, abym pod swoimi tekstami na blogu dopisywał czasem zdanie: Uwaga! Tekst ironiczny. Pamiętam też, jak jeden z nauczycieli tłumaczył mi wtedy, że ludzie nie czytają Dostojewskiego, więc skąd mogą rozumieć ironię. Odpowiedziałem, że niech się dzieje, co chce, ale nie będę ostrzegał, że to ironia. Jest taki film pt. Orbitowanie bez cukru. Bohaterka chce pracować w radiu. Szefowa prosi ją o wyjaśnienie, co to jest ironia. Dziewczyna nie daje sobie z tym rady, a na to szefowa: Widzi pani już, że się nie nadaje do naszego zespołu? Doceniam krytykę Eltoro, podoba mi się jego styl, szanuję jego postawę, ale z przykrością muszę przyznać, że do zespołu ludzi z poczuciem humoru się nie nadaje. Jako receptę na niezrozumienie ironii polecam mu czytanie Przygód dzielnego wojaka Szwejka.
Pozdrawiam
Gospodarz
AdamJ pisze:
2011-06-13 o godz. 19:39
Nie chcę mieć haka na autora.
Chcę mieć szkołę bez cwaniactwa w wykonaniu autorytetów.
Bez mrugania okiem tam, gdzie dzieją się złe rzeczy, uczące złych postaw i zachowań.
Popiołu nie będzie, ironia autora nie zastępuje krytyki – tylko cynicznie chroni (w zamiarze) przed odwagą przyzwoitego zachowania.
Tak przy okazji, polecam wywiad z Gretkowską w ostatniej Polityce. Odsiewając jej feministyczno-maglowe inklinacje, przenikliwie opisuje kondycję Polaka, podobnie – jak mimochodem czyni to wpis autora.
Pozdrawiam 😉
Ironia – ostatnia rzecz, jaka jest potrzebna w rozmowie z drugim człowiekiem.
Ironia – pierwszorzędna rzecz w rozmowie z kimś, komu chcemy dopiec.
Autoironia – niezbędna.
Gospodarzu, czy zaliczyłem test ? Na ile punktów ?
Ync,
dzisiaj ogłosiłem w szkole, że skończyłem sprawdzać i oceniać. Dlatego nie oceniam, tylko dziękuję.
Pozdrawiam
DCH
To może… skoro „ironia” razi – powiedziałabym, że Gospodarz pisze „pod figurą”
tak sobie myślę i myślę i dochodzę do wniosku, że chyba dobrze dla nauczycieli tego pesudoelitarnego liceum, że się autor zagapił i nie zrobił papierka uprawniającego do zarządzania oświatą
autorze, w pokoju nauczycielskim chyba nie jesteś zbyt lubiana postacią?
Gospodarz,
To prawda. Wszak mówią: wysłuchaj – nie oceniaj.
I ja dziękuję.
Dariusz Chętkowski pisze:
2011-06-13 o godz. 20:38
Wielce Szanowny Gospodarzu
dziękuję za poświęconą moim rzekomym przymiotom uwagę – z żalem, że zastępującą uwagę skierowaną na problem.
Zapewne dyskurs Szwejka z Myszkinem byłby wart kupy śmiechu, gdyby toczył się przy kuflu a nie z okazji wysługiwania się pracą, wymuszoną na powierzonych zaufaniu belfra dzieciach.
BIESIADY w szkole pełnej Wierchowieńskich i Liebiadkinów nie są w istocie radosnym spotkaniem zespołu ludzi, zachęcającym do towarzystwa.
Szczęśliwie – i ja ich pod katedrą nie znajduję, w przeciwieństwie do innych, licznych, radosnych i bezironicznych okazji dydaktycznych.
Z należnymi dla wspólnych lektur – uszanowaniami 🙂
„Doceniam krytykę Eltoro, podoba mi się jego styl, szanuję jego postawę, ale z przykrością muszę przyznać, że do zespołu ludzi z poczuciem humoru się nie nadaje. ”
Coz widocznie nie kazdy Pana „kawal” jest smieszny.
A ja z przykroscia stwierdzam, ze to szkoda, ze nauczyciel elitarnej szkoly nie potrafi zozruznic gdzie mozna sie popisac poczuciem humoru, a gdzie nie. Podobnie jak Tusk, co to niedawno o guziczkach na bluzce dziennikarki dowcipkowal. Ta sama liga. Tylko Tusk przeprosil, a Pan dalej sie broni. To tak. Pana kadencja trwa dluzej niz cztery lata.
Juz mi szkoda Pana wychowankow, ktorzy pojda w swiat, i nauczeni w Pana szkole ironii, beda puszczac ironiczne baki w towarzystwie, dziwiac sie, dlaczego im tak zle idzie. Zycie nie toczy sie w elitarnych srodowiskach, w ktorych ludzie czytaja Dostojewskiego. Edukacja tez nie.
Zreszta chwyt o Dostojewskim, na obrone „naszego elitarnego poczucia humoru” jest na poziomie liceum, nieelitarnego. Nastolatki tak sie zaslaniaja przeczytana madra ksiazka, jak juz zadnego argumentu nie znajduja, dla wytlumaczenia swoich racji. Wiadomo, nikt nie czytal, wiec nic nie odpowie. Pusta retoryka. Do Aten Panowie! Nie do ksztalcenia mlodziezy w 21-szym wieku.
„Jak dziewczyny sobie poradzą, można im zlecić przepisanie ocen do specjalnego programu, w którym później będą drukowane świadectwa. Jedna dziewczyna niech dyktuje, a druga wpisuje.”
A jak sie panienki pomyla? Chcacy albo neichcacy? To kto bedzie odpowiadal?…
A tak w ogole, to sie nazywa „spychotechnika”. Czy to jest wychowawcze?… Czego sie te dzieci w ten sposob naucza?…
Nie widzę powodu, aby ktoś wykonywał pracę, za którą mnie płacą.
Owszem zdarzyło się mojemu koledze, parę lat temu (jeszcze przed Vulcanem), że świadectwa jego klasie wypisywała żona, ale tylko dlatego, że kolega miał paskudny charakter (pisma oczywiście) 🙂
Do time
>Nie widzę powodu, aby ktoś wykonywał pracę, za którą mnie płacą.<
Jesteś pewna, że za tę pracę Ci płacą???;-) Wychowawca ma wychowywać(!) swoich uczniów, a co ma ta czynność wspólnego z wychowaniem? Na dodatek te czynności w obecnym systemie szkolnym i komunikacyjnym sa kompletnie bez sensu!!! U nas zastępuje szkolną sekretarkę, której z oszczędności nie wynajęto!!!
I jak ci płacą za to – złotówkę za godzinę, 50gr???;-)
S-21
No tak, dodatek za wychowawstwo jeszcze nie zawiera specyfikacji, ile groszy za co. Ale dojdziemy i do tego 😉
Pan profesor powie uczniom, że za wypełnienie dziennika dostaną dodatkowe nieprzygotowanie na przyszły rok. Ne pewno znajdzie się dużo chętnych. To się sprawdziło jak żaden uczeń nie chciał przyjść w sobotę na dni otwarte szkoły. Jak Pan powiedział, że za przyjście na dni otwarte będzie dodatkowe nieprzygotowanie to od razu cała klasa chciała przyjść. Wystarczy dobra motywacja a chętni zawsze się znajdą.