Co trzeba wiedzieć o uczniu?
Prezydent podpisał ustawę o Systemie Informacji Oświatowej (SIO). Będziemy w szkołach zbierać dane o dziecku w sposób nowoczesny. Będziemy zbierać, gromadzić i przesyłać dalej. Dzięki tym informacjom łatwiej będzie prowadzić politykę oświatową. Tak przynajmniej MEN uzasadnia wprowadzenie nowego systemu (zobacz tekst). Przeciw był ZNP, który miesiąc temu zwrócił się z prośbą do prezydenta, aby ten skierował ustawę do Trybunału (zobacz info). Prezydent jednak związkowców nie posłuchał, tylko ustawę podpisał.
Ja z natury jestem ciekawski, dlatego cieszy mnie każda informacja o uczniu. A nawet nie tylko o uczniu, ale także o jego rodzicach. Szkoła lubi wiedzieć, z jakich rodzin pochodzą dzieci, co sobą reprezentują rodzice, jakie zawody wykonują, czy są zamożni itd. Rodzicom i ich dzieciom daje się specjalne ankiety z tak zmyślnie ułożonymi pytaniami, żeby nie było wątpliwości, z jakiego gniazda pisklę wychowujemy. Gniazdo bowiem jest niezmiernie ważne. Do tej pory pewne informacje wyciągaliśmy w sposób nie za bardzo zgodny z prawem, teraz jednak dostaliśmy przyzwolenie, aby pozyskiwać te dane w sposób jak najbardziej legalny. Mnie taka wiedza w ogóle nie przeszkadza, gdyż ja lubię wiedzieć, co tylko można wiedzieć. Teraz mogę wiedzieć wszystko i za to się na prezydenta nie obrażam.
Jest tylko jeden problem. Otóż do tej pory informacje o uczniach i rodzicach zbieraliśmy po cichu, dlatego nie mieliśmy z tym większego problemu. Teraz jednak o SIO dowiedziała się cała Polska, więc ludzie zrobili się ostrożniejsi. Już w tym roku mieliśmy problem z wypełnianiem ankiet i podawaniem danych. Rodzice zadawali pytania, a po co nam wiedzieć to czy tamto. Dzieci oddawały puste kartki albo wypisywały nieprzyzwoite uwagi. Obawiam się, że z gromadzeniem informacji będzie teraz poważny problem. Jeśli więc rząd chce wcielić SIO w życie, musi wymyślić sposób na pozyskiwanie danych o uczniach. Moim zdaniem, należałoby powołać specjalnego tajniaka w MEN, najlepiej w randze wiceministra. Osobnik taki zorganizowałby siatkę tajniaków w placówkach edukacyjnych. Wybrani nauczyciele zostaliby przeszkoleni w sztuce nakłaniania dzieci do zwierzeń. Potem poszłaby w ruch machina szpiegowska. Zresztą może już to się zaczęło, a ja nawet nie wiem, że zostałem powołany na belfra-tajniaka.
Komentarze
Moim zdaniem informacje będą mogły służyć uwzględnieniu warunków środowiskowych w ocenie pracy nauczycieli, stąd opór ZNP.
Bo wszystko co służy ocenie tej pracy, jest zagrożeniem.
Bo jak inaczej wytłumaczyć troskę ZNP o ochronę danych?
Przecież to nie ich działka?
A skoro się interesują i protestują to znaczy czują zagrożenie.
Coś mi się wydaje, że nareszcie rząd się weźmie za weryfikację kompetencji grona.
Brawo!
Szanowny Panie Profesorze,
jakoś znowu nie mogę się przekonać do Pana dylematów i chichotów.
A oto – dlaczego:
a/ Żyjemy w państwie prawa – ustawy obowiązują zarówno Pana jak i rodziców. Ta ustawa jest zgodna z zasadami ochrony danych osobowych i po prostu uzyska Pan dane od rodziców na tej samej mocy co lekarz, rejent, policjant czy bank. I takie same są sankcje za odmowę podania danych. Nie musi więc się Pan martwić.
b/ System informacji oświatowej istnieje już – od 2005 roku., Jeśli dotąd wykonywał Pan obowiązki z niego wynikające TAJNIE – to może warto zracjonalizować takie paranoiczne podejście?
c/ Pisze Pan o USTAWIE, będąc urzędnikiem państwowym tym bardziej nie pozostaje Panu nic innego , jak lojalnie wykonać jej postanowienia, nie kłopocząc się jak zostaną wykorzystane.
Nic tu nie pomaga ani nie usprawiedliwia – że nie wie Pan jak to zrobić. Zawsze można podjąć się innych zadań na innym odcinku.
d/ Jest Pan ponadto przykładem urzędowym dla młodzieży – ciekawe, jak publiczna kontestacja i kpiny z prawa, w roli zawodowej belfra, wspierają Pan autorytet. Odpowie Panu młodzież – i będzie się Pan bezowocnie zastanawiał, skąd taki upadek autorytetów.
e/ Ciekawe, czy czuję się Pan „tajniakiem” także badając wiedzę młodzieży z tytułu swej funkcji ustawowej powszechnego belfra? Zapewne nie każdy ma ochotę dzielić się z Panem tajnikami swego mózgu – a przecież nie ma Pan problemu aby najzupełniej jawnie badać te intymne strefy…hihi.
W sumie – niestety, kolejny populistyczny wpis, pod rechocik groniasty.
O tyle pożyteczne to zjawisko, że ujawnia kolejną warstwę schizofrenii wypalonych urzędników systemu: prawo obowiązuje, gdy to wygodne, obowiązki spełniane, gdy można zepchnąć je na klienta.
I już pod katedrą, po drugiej stronie lustra, więcej zainteresowanych – toteż pozdrawiam krótko i z właściwymi sytuacji wyrazami 🙂
MEN i ZNP tworzą grupę trzymającą władzę, a raczej trzymającą się władzy.
Ciekawe jakie jest stanowisko ZNP w sprawie afery Alana Sz.
Gospodarz sieje niepotrzebny strach. I tak jak pisze @Parker – to nie rodzice powinni bać się SIO, tylko nauczyciele i dyrektorzy szkół. SIO to min. większa kontrola nad finansami placówek oświatowych. To również wiedza np. ilu ‚chorych’ nauczycieli przebywa na urlopie zdrowotnym – no i ile nas to kosztuje. A rodzice od zawsze nie lubili jak nauczyciel za dużo wiedział o jego rodzinie i o tzw. sytuacji rodzinnej – dane te częściej wyciekały poza szkołę, niż będą wyciekać z SIO. Niesmaczny jest ten wpis Gospodarza i dający zły przykład młodzieży. Nie wierzę już w apolityczność Gospodarza. Wręcz przeciwnie:)
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255,9710503,Wyrok_na_przedszkolanke__Za_wyrwanie_wlosow_dziecku.html
Puki się wyrok nie uprawomocni, pani pracuje nadal.
Nie można jej zwolnić.
Chroni ją Karta Nauczyciela.
Z nieporównywalnie mniej drastycznym przypadkiem miałem do czynienia w przedszkolu moich dzieci.
Pytałem panią dyrektor, która przyznała mi rację, że pani się nie nadaje do zawodu, czemu jej nie zwolni? Odpowiedziała mi to samo.
Nie mogę jej zwolnić, bo chroni ją KN.
Eltoro
„c/ Pisze Pan o USTAWIE, będąc urzędnikiem państwowym tym bardziej nie pozostaje Panu nic innego , jak lojalnie wykonać jej postanowienia, nie kłopocząc się jak zostaną wykorzystane.”
jakoś kwestionujesz działania nauczycieli wynikające z innej ustawy, a tu ci to nie przeszkadza?
Jeszcze tytułem uzupełnienia mojego wpisu.
Nie atakuję przedszkolanek. Nie uogólniam.
Atakuję system, który chroni takie kreatury i innych, którzy co prawda prawa nie łamią, ale się do zawodu nie nadają co powszechnie jest wiadome w środowisku, ale za którymi klika stoi.
Bo albo my ich, albo oni nas.
cvb pisze:
2011-06-09 o godz. 00:11
„jakoś kwestionujesz działania nauczycieli wynikające z innej ustawy, a tu ci to nie przeszkadza?”
Kontynuujesz zaczepną akcję personalną – inaczej nie umiesz.
Tylko zapomniałeś zaczepić faktami…hihi.
Jakież to ustawowe działania nauczycieli rzekomo kwestionuję i gdzie?
Fakty a nie personalne wycieczki pls.
_________
WYRYWNA PRZEDSZKOLANKA:
Tez miałem ochotę zacytować sprawę przedszkolanki, wyrywającej włosy niepełnosprawnym dzieciom od 20 lat.
To nieprawda, że nie można jej zwolnić – przeciwnie, kierownik placówki ma OBOWIĄZEK zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Za to odpowiada i pobiera wynagrodzenie.
To zupełnie tak, jak z rzekomo regulaminową koniecznością siedzenia na maturze za paprotką.
Zdegenerowani systemem funkcjonariusze używają prawa tylko, gdy jest im to wygodne – jeśli nie, po prostu kłamią o rzekomych restrykcjach prawnych uniemożliwiających pożyteczne działanie.
To jest cecha systemowa – tak dzieje się w każdej instytucji państwowej lub pochodnej – Z REGUŁY.
Fragment zaimplementowanej przez komunę mentalności homosowietycznej, przekształconej w system.
Brr i fuj.
Nie mylmu kilku pojęć.
1.Problem z nauczycielami wypalonymi i nie nadającymi sie do zawodu.
2. problem z SIO – cóż dane będą zbierane, ale kto zapewni, że nie wyciekną? Kto je będzie zbierał? Po ilu latach będa niszczone? Znowu dodaja papierologię i tyle w temacie.
3. Nauczyciele nie znają prawa
Nawiasem mówiąc może mi ktoś podpowie jak zorganizować pracę w rou przyszłym. Będę musiał prowadzić zajęcia wyrównawcze, zajęcia kompensacyjno-terapeutyczne, kolo przedmiotowe z 42art KN, ale grupy chyba nie mogą być większe jak 6 osób (zwłaszcza wśród uczniów z opiniami) To jak to ma wyglądać? Jeśli na wyrównawcze ma zakwalifikować 25 osób, to 1 spotkanie w miesiącu? Czy siedzenie w szkole do 18? ktoś chyba nie pomyślał…
Sprawa przedszkolanki oczywiście jest bulwersująca. Nie mniej drastyczny przypadek opisał swego czasu Gospodarz (rozebranie dziecka przy całej grupie jako kara). KN jest w wielu kwestiach nieprecyzyjna i niejednoznaczna, może jakiś prawnik specjalizujący się w sprawach oświaty powinien się wypowiedzieć. Na zdrowy rozsądek, w tym przypadku ta osoba powinna być zawieszona w czynnościach służbowych do czasu uprawomocnienia wyroku, może przecież nadal poważnie szkodzić. Co do pozostałych potencjalnych zarzutów sugerowanych w artykule, trzeba to sprawdzić i udowodnić. Nie sztuka dokopać leżącemu, nawet jeśli popełnił poważne wykroczenie (delikatnie rzecz ujmując).
Ogólnie, być może nauczyciele powinni przechodzić obowiązkowe, okresowe badania psychologiczne aby zapobiec takim sytuacjom. Praca nauczyciela jest szalenie stresująca (tak, wiem że nie tylko i niekoniecznie przede wszystkim nauczyciela) i takie przypadki będą się od czasu do czasu pojawiać. Pytanie, jaka jest skala problemu?
Niedługo wakacje. Też pewnie o nie jednym skandalicznym zachowaniu się dowiemy.
Jeszcze w kwestii oceniania.
Uważam, że ocena przedmiotowa powinna podlegać jasnym kryteriom, z tym, że zależy pozostawić nauczycielowi nieco autonomii w podejmowaniu decyzji (można dyskutować ile).
Takie stanowisko zajmuję z dwóch powodów:
1 Nie do przecenienia jest wychowawcza, motywująca rola oceny.
2 Zakładam, że nauczyciel jest osobą kompetentną, posiadającą stosowne wykształcenie, przygotowanie, doświadczenie i rozeznanie, jeśli chodzi o swoim uczniów i działa w imię ich najlepszych interesów.
Jeśli chodzi punkt 2, zdaję sobie sprawę, że można wskazać przypadki przeczące tej tezie (najlepiej głośne medialne oskarżenia), ale warto się zastanowić, jak sprawa wygląda w ujęciu statystycznym.
„być może nauczyciele powinni przechodzić obowiązkowe, okresowe badania psychologiczne aby zapobiec takim sytuacjom.”
Czy badanie psychologiczne pozwoli „wylapac” nauczycieli wyrywajacych wlosy, czy rozbierajacych ucznia za kare przy calej klasie? Watpie. Z wlasnej szkoly pamietam jak nauczycielka nabijala sie z jakajacego chlopca, nasladujac jego wade, przy ogolnych rechocie 10-latkow.
Szkoly ksztalcace pedagogow powinny byc oderwane od uniwersytetow i zwiakszyc ilosc przedmiotow przygotowujacych do zawodu. na univerku nie doswiadczysz dyskusji na temat upokarzaniu uzniow, na temat przemocy czy wszystkich innych tematow „pozaprzedmiotowych”, ktore sa rownie wazne w tej pracy co nauczanie przedmiotu.
Dzisiaj wyjatkowo zrozumialam co Eltoro napisal. Brak ekwilibrystycznych popisow ulatwia czytanie. No i zgadzam sie z punktem „c”. Rechotanie ze wszystkiego co wymysli ustawodawca tez czegos uczy nasze dzieci. Czego? Warcholstwa, „olewania” prawa, zasad zycia w grupie, regul harmonijnego wspolzycia itp.
Moze i cos tam przez ten humorysyczny ton, Gospodarz chcial cos ciekawego i wartosciowego wyluszczyc, ale komu by sie chcialo drobiazgowo czytac i myslec. Ogolne wrazenie: smiejmy sie z ustawodawcow, cymbalow, ha, ha, ha!
Jakkolwiek rozumiem, ze Gospodarz musi podnosic „klikalnosc”.
@ Adam J
Imponujące rozsądkiem komentarze, IMHO 😉
Z jednym się nie zgadzam – usunięcie w natychmiastowym trybie DYSCYPLINARNYM kogoś, komu udowodniono znęcanie się nad bezbronnym dzieckiem to obowiązek prawny każdego pracodawcy – nie ma tu nic do rzeczy postępowanie KARNE i jego wynik – to dwie różne sprawy.
W tym kontekście „kopanie leżącego” to pozostawanie takiej osoby w kontakcie z dziećmi i oczywiście, leżącym nie jest tu ona.
Poruszasz też inną ważną kwestię, podobnie jak:
@ tsubaki (też podzielam większość opinii w komentarzu)
Kwestia kondycji psychologicznej nauczyciela i sposobu jej badania wydaje mi się nieco inaczej ułożona:
1/ W cywilizacji, każda szanująca się firma dba o selekcję osób, mających zadania zawodowe związane z kontaktem z ludźmi (klientami, pacjentami, dziećmi, interesantami…), pod względem predyspozycji osobowościowych i wynikającej z nich postawy. Pozwala to na wejściu odsiać ludzi, którzy z innymi nie powinni mieć kontaktu zawodowego (w tej konkretnej roli, do jakiej aplikują). To jest etap, gdzie ma zastosowanie psychologiczny skan.
2/ Regularne badanie kondycji psychicznej (i tu już raczej psychiatrycznej niż psychologicznej) trudno pogodzić z demokratycznym ustrojem. Natomiast monitorowanie, zapobieganie i wykluczanie OBJAWóW PATOLOGII w behawiorze na stanowisku zawodowym jest w normalnej organizacji obowiązkiem przełożonego. Ktoś, kto swym zachowaniem w pracy gwałci normy (nieważne, czy zdrowotne czy etyczno-deontologiczne) w zdrowym przedsiębiorstwie jest relegowany – jego kwestią pozostaje, czy dalszym skutkiem jest terapia czy też przekwalifikowanie się.
3/ Wreszcie – poza brakiem umiejętnej selekcji – najczęstszym powodem patologicznych zachowań zawodowych jest wadliwy i toksyczny system organizacji i zarządzania, generujący i konserwujący takie zachowania – często warunkowane grupowo. Czyli – w takiej robocie jest duże prawdopodobieństwo „odpału” nawet u zdrowych ludzi. Jeśli jednostkom w tym systemie brak instynktu samozachowawczego (by uciec) a w dodatku system działa poza wolnorynkową weryfikacją, nieuchronnym skutkiem jest zagłada. Tu badania psychologiczne jednostek są tym, czym byłoby ‚prostowanie’ zachowań społecznych mrówek w kopcu.
Reasumując – w oświacie mamy do czynienia z daleko posuniętą, wieloaspektową patologią systemową, jak zwykle zresztą. I tylko systemowe rozwiązania są w stanie uzdrowić sytuację.
Jeszcze jedno, tsubaki; piszesz a propos recepcji stylów wpisów i komentarzy na tym blogu:
„komu by sie chcialo drobiazgowo czytac i myslec…”
Miło mi, że znalazłaś coś interesującego w tym , co ja piszę.
W ten sposób odpowiedziałaś na swe własne, rzekomo tylko retoryczne, pytanie 🙂
Przyznam, że konwencja łotrzykowsko – metaforyczna, w jakiej Gospodarz zamyka swoje, pozornie wyrażane wprost i tak przez większość odczytywane, przemyślenia nieustannie prowokuje mnie do komentarzy w stylu, jaki uważam za adekwatnie prowokujący formalnie.
Jeśli prowokuje do myślenia – to wówczas, gdy natrafia na odpowiednie zasoby.
Zachęcasz mnie jednak aby częściej traktować własne wpisy bardziej prostolinijnie, skoro mogą w ten sposób zainteresować szersze …grono 🙂
Pozdrawiam.
„Zachęcasz mnie jednak aby częściej traktować własne wpisy bardziej prostolinijnie, skoro mogą w ten sposób zainteresować szersze ?grono
Pozdrawiam.”
Prostolinijnosc jest fajna.
Nie chce wyjsc na kolejna madrale, co to zza granicy poucza Rodakow co i jak, ale jak tylko wejde na polskie fora czy blogi, zaraz mam do czynienia z konkursem zlosliwosci, cietej riposty itd.
Zlosliwe uwagi, cynizm, ironia w Polsce to ponoc objaw wysokiego IQ (moim zdaniem objaw kompleksow, jesli ma to miejsce w dyskusji publicznej nad waznymi problemami).
W takiej atmosferze nie ma mowy o dyskusji, czytac sie nie chce, dyskutowac sie nie chce.
Bylo tu pare fajnych pan na tym blogu, ale kobiety nie lubia wojenek jakie tu dajecie: Eltoro, S-21, Parker. Prawie cafeteria.pl, albo Pudelek.pl, tylko slownictwo bardziej rozbudowane.