Kiedy na wycieczkę szkolną?
Pogoda piękna, do szkoły nie chce się chodzić, więc klasy jeżdżą na wycieczki. W przyszłym tygodniu z mojej szkoły wyjedzie prawie jedna trzecia uczniów. Nauczyciele też pojadą, w końcu to wycieczka szkolna, więc musi być pod opieką.
Zapewne narażę się uczniom i nauczycielom, gdy ujawnię, że jestem przeciwnikiem wycieczek w trakcie roku szkolnego. Uważam, że szkolne wyjazdy, dłuższe niż jeden dzień, powinny odbywać się w pierwszym i ostatnim tygodniu wakacji. Wakacje są na tyle długie, że da się z nich wykroić parę dni na wycieczkę.
Przesunięcie szkolnych wyjazdów na wakacje wcale nie zależy od nauczycieli. Musiałoby się zmienić prawo. Jestem gotów poprzeć te zmiany. Nic by się nie stało, gdyby wakacje zostały podzielone na dwie części, np. dwa plus sześć, tj. dwa tygodnie na ewentualne wycieczki bądź inną pracę na rzecz uczniów oraz sześć tygodni urlopu. Czy uczniowie chcieliby jeździć na wycieczki w trakcie wakacji, to zupełnie inna para kaloszy. Obawiam się, że na pełnych wakacjach bardziej zależy dzieciom niż nauczycielom.
Komentarze
Zapał do wycieczek szkolnych przeszedł mi raz i na zawsze kilkanaście lat temu. Kiedy to kierownik schroniska zapukał o drugiej w nocy i zaproponował, abym osobiście ściągnął z dachu trzech moich wychowanków. Pomyślałem sobie wtedy, za jakie grzechy … Od tego czasu konsekwentnie wszystkich klasom proponuję udział co najmniej jednego rodzica jako opiekuna w trakcie wycieczki. Najlepiej któregoś z ojców. Postulat ów jakoś dziwnie gasi zapał do wycieczkowania.
ja tak trochę nie na temat ;] chodzę do gimnazjum, w mojej szkole jest tydzień wycieczek i również nie ma większości uczniów. Już na trzeciej przerwie jest pustka w szkole, bo ci, którzy przyszli zazwyczaj uciekają. Wczoraj przyszło 8 osób, mieliśmy lekcje do 14.20, a ostatnia była historia. Zastanawiałyśmy się czy nie uciec, ale kiedyś nauczycielka mówiła, że najgorsza rzecz, jaką możemy zrobić to uciec z jej lekcji. Stwierdziliśmy, że jedna godzina nas nie zbawi i zostaliśmy. I co nam z tego wyszło? Pani powiedziała, że nie poprowadzi lekcji w takim małym gronie, ale nudzić też się nie zamierza. Pytała całą całą godzinę, 8 osób dostało jedynki. I rzeczywiście, miała prawo spytać. Ale powiedziała : ,,Jesteście takie ambitne? Przyszłyście na lekcje, myślałam, że będziecie się chciały poprawiać”. Jak można odebrać taki tekst? Po prostu mściła się na nas za to, że przyszłyśmy, a ona nie mogła sobie wcześniej wyjść do domu! I to jeszcze na koniec trzeciej klasy nam zrobiła takie świństwo! Kiedy chcemy mieć dobre oceny i dostać się do dobrego liceum! Dodam, że nie musiałyśmy się z niczego poprawiać, bo miałyśmy pewne oceny, a te jedynki obniżyły nam średnią. I co my możemy zrobić w takiej sytuacji?
@ uczennica
Po własnych doświadczeniach wiem, że gimnazjum stało się nie tylko przechowalnią dla młodzieży w najtrudniejszym okresie wychowawczym, ale i przechowalnią dla najsłabszych („zmysłem pedagogicznym”, umiejętnością nauczania czy też poziomem wiedzy z nauczanego przedmiotu) nauczycieli. Na szczęście program gimnazjalny właściwie nie istnieje i dla zdobywania wiedzy są to zmarnowane lata, więc to co napsują szczególnie nie wpływa na dalsze umiejętności, które w syzyfowym wysiłku nadrabiają nauczyciele licealni. Możesz się tylko pocieszyć że zdążyłaś „wbić się w niż” i nie musisz szczególnie walczyć o miejsce w dobrym liceum.
Bo tak naprawdę gimnazjum to jest jedna wielka trzyletnia wycieczka.
Ja posylajac dzieci do prywatnej szkoly ciagle jestem zaskakiwany jakas wycieczka albo niespodziewanym wolnym bo swieta za swietami! NIby place zeby poziom nauczania byl wyzszy!
Dni wolne wiekszasc dzieci poswieca komputerowi, bo jak ja mam zdyscyplinowac kiedy jestem w pracy i az sie boje podliczyc jaki procent dni dzieci sie nie ucza tylko marnuja na bzdury. Dodatkowo uczy sie uczniow, ze pracowitosc i obowiazkowosc to jest cos zupelnie abstrakcyjnego
Najgorsze, ze ta dyskusja niczego nie zmienia, bo sie wszyscy przejmuja Obama czy katastrofa smolenska, a sprawy istotne sa w odwrocie. Mam nadzieje, ze przynajmniej nie bedzie sie ilosc dni wolnych w szkole.
Do ZOBACZENIA
Xander pisze:
2011-05-27 o godz. 12:52
Ale co ona jest temu winna? Ona się nie żali na program. Ona się żali na niekompetentnego i co tu dużo mówić prostackiego nauczyciela.
I nie może się poskarżyć nawet po zakończeniu gimnazjum, bo by się w imię solidarności zawodowej na niej w liceum mścili nauczyciele. A nauczycielce pytać wolno i stawiać oceny jakie się zechce z ustnej odpowiedzi. Nikt nie nagrywał. Złych intencji nikt nie udowodni.
Ja miałem taką świnię w liceum, że jak kogoś nie lubiła to go załatwiała tak.
Na początek sprawdzała przygotowanie klasy do lekcji tak, że na wyrywki zadawała pytania. Jak uczeń którego lubiła nie odpowiedział prawidłowo, to szła dalej z pytaniami po klasie.Jak widziała że się przygotował to mu zadawała jeszcze dwa pytania i stawiała piątkę. Jak uczeń którego nie lubiła odpowiadał dobrze na pierwsze pytanie, to szła dalej. Jak widać było, że nie umie to dwa dodatkowe pytania i dwója. Z odpowiedzi ustnych miała 100% wyników zgodnych z sympatiami.
To jakich ta karykatura nauczyciela uczniów wychowywała?
Na zbity pysk ja powinni wywalić ale kto się poskarży, jak solidarność nauczycielska która nawet na anonimowym blogu obowiązuje co widać słychać i czuć.
@Uczennicy mogę podpowiedzieć.
Pie..ol ich, tak jak oni Ciebie.
Mogą Ci skoczyć.
@ uczennica
Nauczyciela lubiłem, nie z powodu jego osobowości, bo był raczej bardzo sarkastycznym dziwakiem, ale za geograficzną wiedzę i niewątpliwe serce do porządnego nauczania.
Geografia trwała trzy lata i stopień na koniec trzeciej klasy lądował na świadectwie maturalnym. Pierwsza i druga klasa to dwie piątki. W trzeciej nauczyciel przed końcem zapowiedział, że „nie wychodzi” mi pięć i ze dostanę 4.5. Ubodło to moją ambicję i zapytałem, czy mogę coś jeszcze zrobić, aby to zmienić. Na co geograf: „Raczej nic, no chyba, abyś teraz zmusił byś mnie do postawienia ci dwóji, dostał poprawkę i po wakacjach zdał całość programu geografii na pięć.”
Z geografii czułem się mocny i zapytałem tylko: „Umowa stoi?”
„Sam tego chciałeś!” – odpowiedział z dziwnym uśmiechem.
Po wakacjach komisyjny egzamin zdałem na pięć. Geograf zakonkludował: „Pięć plus dwa podzielone przez dwa równa sie trzy plus. I tyle dostajesz na koniec trzeciej klasy i na świadectwie!”
Był to jedyny nauczyciel z mojego liceum, któremu potem nigdy nie ukłoniłem się spotykając go na ulicy.
Geografię (i fizyczną i ekonomiczną) dalej lubię. Moja kolekcja (przeczytanych!) magazynów National Geographic na DVD obejmuje wszystko co wydano a w postaci papierowej zeszyty od lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku do teraz. „Skałki” rozpoznałbym, teraz jeszcze dokładniej, bo umiałbym dodać ich analizę krystalograficzną. Mapami z NG mam wytapetowany pokój.
Nie przejmuj się. Pozdrawiam.
Xander
Powiedz sobie jeszcze, że najpiękniejsi uczą w szkołach średnich a będziemy mieli obraz całej oświaty ponadgimnazjalnej.
Uczennica
Kij ma dwa końce. Jak przyszliście na lekcję aby się zabawić, to można było zostać w domu. Nie znam sytuacji. Mogę sobie tylko wyobrazić, że 8 osób przyszło na lekcje pożartować sobie a nie zdobywać wiedzę. Nie można ocenić sytuacji znając ją tylko z jednej strony.
Przepraszam, Xander i Parker mogą. Musisz ich zapytać.
Odnośnie wycieczek
Od pewnego czasu organizujemy wycieczki w soboty. Jeżeli program jest atrakcyjny to mamy dużo chętnych. Nauczyciel który bierze udział w takich wycieczkach powinien zostać po rękach i nogach całowany. Nawet Eltero na drutach zrobiłby mu szalik
Witam,
uczennica, bardzo mi przykro, że tak potraktowano waszą solidność i postępowanie zgodne z zasadami szkolnymi.
Myślę, że moglibyście spróbować poskarżyć się rodzicom, oni mają możliwość wpłynięcia na nauczyciela, nie łatwo jest zlekceważyć niezadowolenie kilkorga rodziców. Jeśli rodzice zlekceważą Wasze zmartwienie to można spróbować poprosić o pomoc wychowawcę lub pedagoga szkolnego – oczywiście o ile macie do nich zaufanie.
Niestety jestem świadoma, że są nauczyciele na których nie ma silnych.
Każdy z nas kiedyś na takiego trafił lub trafi.
Wiesz teraz jak się czują osoby potraktowane złośliwie i mam nadzieję, że to spowoduje, że Ty nigdy tak nikogo nie potraktujesz.
Trzymaj się! Powodzenia w realizacji marzeń o dostaniu się do wybranej szkoły! 🙂
Szanowny Panie Profesorze,
widzę, że postanowił Pan dla odprężenia miękko wkroczyć w bardziej rozrywkowe tematy okoliczności wycieczkowanej w szkole przyrody.
Och, jakże się Pan naraził gronu…odważnym do szaleństwa konceptem terminów wycieczek.
Ośmielony przez Pana, bezprzykładną szarżą zaproponuję jeszcze bardziej obrazoburczą i nonkonformistyczną refleksję.
A może termin wycieczek nie ma znaczenia, jeśli ich program i organizacja służą celom edukacyjnym?
A jeśli z powodu treści i form „wycieczek” uczestnicy powróciliby z nich lepiej przygotowani w jakiejś dziedzinie edukacji powszechnej, zmotywowani do nauki i pełni odprężających i pouczających doświadczeń i refleksji?
Czy Pan w ogóle wyobraża sobie inną możliwość wycieczki szkolnej niż „zakładowe grzybobranie” z epoki FWP?
Przecież to nie Pana wiek ani wypalenie sprawia, że widzi Pan problemy i rozwiązania z perspektywy związkowca branżowego..?
Chciałbym się mylić, ale to zdaje się genius loci – miasta edukacyjnych prządek, renomujących się jedna przed drugą w wyścigu do kas funduszu pracowniczego 🙂
I pomyśleć, że mnie się Łódź kojarzy z renomą twórczego artyzmu Manufaktur, kinematografii i kapitalizmu ziem obiecanych 🙂
A tu – „wybili Panie, wybili” (co z Mrożkopodobną żałością konstatuję spod katedry na Pana ręce) 🙂
stary pisze:
2011-05-27 o godz. 17:41
„…Nauczyciel który bierze udział w takich wycieczkach powinien zostać po rękach i nogach całowany. Nawet Eltero na drutach zrobiłby mu szalik…”
@ szanowny stery
jak widzę jestem czytany i nierozumiany z równym zapałem niezależnie od belferskiego wieku
zrewanżuję się więc za „tyknięcie” mnie w niepojętym dla mnie kontekście ocieplania skostniałych od sobotnich wycieczek belfrów:
stery! za przekręcanie nicka mogę najwyżej komuś uszyć buty 🙂
Z pozdrowieniami dla Eltero – Eltoro 😉
Kiedy na wycieczkę szkolną?
Hm, a co szanowne grono sądzi o koncepcji szkoły jako jednej wielkiej wycieczki, czyli „Szkoły pod Żaglami”?
@ parker
No tak, ale prostactwo nauczycieli gimnazjalnych w głównej mierze bierze się z samego charakteru tej placówki – nawet całkiem zwyczajny nauczyciel w kilka lat w takim miejscu albo oszaleje, albo pójdzie po linii „ja wam będę robił wolne lekcje a wy mi nie włożycie kosza na głowę”, albo stanie się opryskliwym bucem. W każdej klasie gimnazjalnej trafi się niereformowalny element (bo przecież wszelkie formy selekcji i profilowania poza klasami sportowymi są zabronione, więc przyszłych adeptów najlepszych liceów spędza się razem z przyszłymi „wyrzucili mnie z zawodówki”), no i zawsze ale to zawsze w sytuacji takiej jak wycieczka czy pierwszy dzień wiosny oberwie się tym sumiennym. Tak było, jest i będzie. Na szczęście w liceum uzyskujemy od tego co nieco spokoju. Oczywiście do spotkania z naszą ukochaną CKE przy której dowolny chamski, prymitywny i niesumienny nauczyciel zda się wzorem pedagoga…
We wpisie Gospodarza jak i w komentarzach uczestnilow przewija sie kilka watkow.
1. Jakie sa cele wycieczek szkolnych?
2. Co zrobic z uczniami ktorzy na wycieczke jechac nie moga?
3. Oblane i poprawkowe egzaminy.
Ad. 1. W szkolach w ktorych uczylem wycieczka byla pewna forma lekcji. Wymagala katorzniczej roboty od nauczyciela by to przygotowac – konspekty itd. Uczen mial sluchac objasnien nauczyciela, rozmawiac z ludzmi w wizytowanych instytucjach, robic notatki etc. Po wycieczce byla klasowka – tak jak po kazdym innym przerobionym dziale programu.
Od uczniow tez wymagano pewnych przygotowan – zapoznanie sie z gory z tematem, planowanie jest cenna forma edukacji.
Uczen na dachu? Uczen z piwkiem w hotelowym pokoju? Byl ciupasem odstawiany do domu, na koszt rodzicow, ze wszelkimi konsekwencjami – niezaliczona praca z wycieczki, zawieszenie itp.
Ad. 2. Nauczyciel ktory wyjezdzal zostawial, moze troche zmodyfikowany, konspekt i uczniowie mieli odbadac i opracowac tematy (biblioteka, komputery) i tenze konspekt wypelnic. Najczesciej przychodzil jakis nauczyciel na zastepstwo i ich tylko dozorowal, odwalajac w tym czasie swoja robote (sprawdzal klasowki, pisal raporty itd).
Osobiscie uwazam wycieczki za bardzo cenna forme nauczania – kontakt z uczniem jest zupelnie inny w terenie niz w klasie. Znacznie latwiej jest zejsc z piedestalu i byc zupelnie inaczej postrzezonym i ocenionym przez ucznia w lesie, w fabryce czy w jeziorze niz w klasie.
Ad 3. Poprawkowe klasowki i egzaminy.
Zza kałuży: to co uwazam za nie fair w opisanej historii jest to, ze nauczyciel nie uprzedzil, ze wyciagnie srednia z obu stopni, a nie to ze te srednia wyciagnal. Ja osobiscie tez wyciagalem srednia – nie 50-50, ale 20-80 (20% pierwszego stopnia i 80% drugiego, przy czym osoby ktore uzyskaly powyzej 60% nie mialy prawa sie poprawiac. Ten udzial pierwsza/drugie podejscie wydaje mi sie najsprawiedliwszy dla wszystkich zainteresowanych).
Uczennica: odpytywanie za kare bo nie moge isc wczesniej do domu? Zdarzyc sie to moglo tylko w szkole w ktorej nauczyciele mogli isc wczesniej do domu (w zadnym kraju w zadnej szkole w ktorej pracowalem nie bylo to mozliwe). No coz, trafil Ci sie niefart! Wszedzie i zawsze sa nauczyciele ktorzy maja zly dzien, cos komus za zle itp.
Czy gimnazjum jest tym co opisuje Xander? Z zasady nie moge zgodzic sie z takimi uogolnieniami.
Parker??? Przydalo by sie troche kultury w wypowiedziach. Ale rzeczywiscie tez mialem nauczycielke ktora oceniala wylacznie po sympatiach i antypatiach i to nawet bez specjalnych wysilkow by to ukryc.
W zdecydowanej większości firm cenieni są bmw, a pracownicy dyskutujący z szefem i podważający jego pomysły mają w pracy „pod górkę”. Więc to przygotowanie do życia i … nic typowego dla nauczycieli;-)
Uwielbiam spedzac aktywnie czas. czy bede to robil sam czy tez z kilkoma uczniami jaka to roznica? Ze nikt za to nie zaplaci, nie przejmuje sie tym! Ale po np. miesiacu aktywnych, indywidualnych poszukiwan znalazlem 7 chetnych w calej szkole aby wyjsc na 3 dni w gory. I problem jest jeden (uczniowie sa teraz szczerzy): im sie nie chce tyle chodzic. Dyrekcja zazyczyla sobie podac ile godzin zostanie zrealizowane z przedmiotu bo ona … docenia role … i takie tam inne dyrdymaly…
Efekt – ide sam …
xbelfer pisze:
2011-05-28 o godz. 00:33
„…Wymagala katorzniczej roboty od nauczyciela by to przygotowac … uważam wycieczki za bardzo cenna forme nauczania ? kontakt z uczniem jest zupelnie inny w terenie niz w klasie…”
xbelfrze, bardzo Ci dziękuję za ten komentarz (w całości). To przywraca wiarę w jakąś wyspę kompetencji i zdrowego rozsądku na morzu belferskiej pieśni o ‚niedasiu’ i złym stadzie wilków, nastających na bezradnych wobec rzeczywistości, belfrów.
Ciekawe, czy te praktyki uskuteczniałeś jedynie w naszym kraju – czy też innym?
Czy doświadczenie spoza naszego grajdoła coś wnosi do belferskich refleksji o sensie i treści tego zawodu?
Pozdrawiam:)
xbelfer pisze: 2011-05-28 o godz. 00:33
„nauczyciel nie uprzedził, ze wyciągnie średnią z obu stopni”
Ano własnie. W tym cały sęk. Niefajność tej sytuacji polegała przede wszystkim na tym, że to co mi zaproponował było JEGO WŁASNYM POMYSŁEM na danie mi szansy na otrzymanie piątki. Używając Pańskiej metody 20%-80% dostałbym 4.5, czyli tyle, ile miałem bez żadnych cudów. Prosty rachunek wykazuje, że stosując jakąkolwiek srednią ważoną gdzie obie wagi są niezerowe otrzymanie oceny maksymalnej jest niemożliwe.
jeżeli mamy reformować wakacje to jestem za ich likwidacją zamiast jeszcze bardziej nachalne narzucanie nauczycielom kiedy mogą wziąć urlop, ja jestem gotów poprzeć likwidację wakacji, a swoje 6 tygodni urlopu każdy nauczyciel będzie mógł wykorzystać w dowolnym terminie, przy czy nie będzie wreszcie musiał go ciągnąc przez 6 tygodni ale będzie mógł go brać tez na raty.
I rodzice będą zadowoleni bo nie będą się musieli martwić co zrobić z uczniami w wakacje.
Do tego wcześniej będzie mogła się kończyć edukacja dzieci, nie będzie się marnowało co roku dwóch miesięcy na niepotrzebne wakacje. Wcześniej pójdą do pracy i wcześniej zaczną się składać na nasze emerytury.
Wszyscy będą zadowoleni tylko dzieci może trochę mniej ale kogo to obchodzi 🙂
Oczywiście, nie mogła wyjść wcześniej do domu. Po prostu miała nam za złe, że przyszliśmy i musiała zająć nas czymś przez godzinę. Miała może gorszy dzień? Nie sądzę, chyba że miała gorszy rok, a nawet dwa lata, bo ona zachowuje się tak odkąd nas uczy. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie złamała żadnego przepisu, miała prawo nas przepytać. Chodzi o zwykłe ludzkie zachowanie, a raczej o jego brak. Rodzice się zdenerwowali, ale tylko dwoje z nich poszło do szkoły. A co powiedział im pan dyrektor? Że to bardzo dobry nauczyciel itd. Nie możemy nic poradzić na czyjeś chamstwo, możemy jedynie sobie ponarzekać. Raz tylko zrobiła coś, czego nie miała prawa zrobić. Na klasówce zadała aż 5 pytań z tematu, którego jeszcze nie omówiliśmy. To się zdarzyło w tym roku. Nic z tym nie zrobiłam, bo dostałam czwórkę, ale może warto byłoby wspomnieć o tym dyrektorowi? Tym bardziej, że już się naraziliśmy, bo nauczycielka się dowiedziała, że rodzice byli się naskarżyć (o czym świadczy fakt, że to znajoma dyrektora, a poza tym na następnej lekcji znów pytała i zapowiedziała, że będzie to robić do końca roku i dodała, że nie lubi, gdy klasa jest niezgrana). Najbardziej boli mnie bezradność w tej sytuacji. Nie wiem, jak można być takim człowiekiem. Po prostu zapamiętam sobie, że już lepiej było uciec i następnym razem nie będę się zastanawiać. Bo ci, którzy uciekli, już lepiej na tym wyszli.
Problem terminów szkolnych wycieczek został zdominowany dyskusją o postawach nauczycieli.Zgadzam się z xbelfrem, jednakże Parker jest człowiekiem dorosłym i dlatego sam powinien wyważyć ton swoich wypowiedzi. Piszę to smutny,, bom sam pełen winy”, pracując bowiem z młodzieżą bardzo trudną, nieraz zgrzeszyłem , mówiąc, k…tak być nie może!
Jednakże myślę, że niż demograficzny, rosnące bezrobocie wśród nauczycieli, zwłaszcza w dużych miastach, wymusi zmianę oblicza szkoły.
Xander pisze:
2011-05-27 o godz. 23:53
System z zakazem segregacji gimnazjalistów sobie poradził. Robi się gimnazjum dwujęzyczne a tym z rejonu tak daje w dupę,ze na koniec miasta pojadą do szkoły a nie do dobrego w rejonie pójdą. Był nauczyciel który ujął się w swojej szkole za tymi z rejonu to mimo że był jednym z lepszych nauczycieli, wychowawcą wielu olimpijczyków za którym dzieci przepadały reszta grona go zadziobała i się zwolnił albo go wyrzucili. Egalitarna szkoła lepiej spełnia swoje funkcje społeczne i wychowawcze. To, że nie radzą sobie nauczyciele w gimnazjum, pokazuje jak są przygotowani a raczej nieprzygotowani do zawodu. To w tym wieku młodzież wymaga właśnie najwyższych kompetencji pedagogicznych. I nie jest tak, że tam, w gimnazjum są najgorsi nauczyciele. Wszędzie są tak samo niekompetentni. Tylko tam ich bezradność widać po prostu wyraźniej.
parker, a czemu sa nieprzygotowani? masz pomysł jak temu zaradzić czy tylko piszesz aby ponarzekać? może to uczelnie źle przygotowują? moze trzeba się wziąć za profesorów tam kształcących? Ale chyba nie jest tak źle skoro minister finansow postanowił zlikwidować fundusze na dokształcanie nauczycieli.
Każdy przejaw aktywności szkolnej jest problemem.
O ile wymaga od nauczycieli jakiegokolwiek wysiłku lub nie daje automatycznej satysfakcji wyżycia się na bezbronnych.
Wakacje są problemem.
Wycieczki są problemem.
Duże klasy są problemem.
Niż demo jest problemem.
Czytanie wypracowań jest problemem.
Brak wypracowań jest problemem.
Ministra jest problemem.
Brak ministra (Gie) też jest problemem.
…etc.
Problem w tym, że jest to zjawisko i w medycynie i w zarządzaniu oraz socjologii i psychologii dawno zdiagnozowane. Znane są skuteczne sposoby zlikwidowania tych problemów raz na zawsze, z pożytkiem dla wszystkich.
Tylko – jakie cele poznawcze lub intelektualne żywiłyby środowisko belferskie, gdyby tych problemów im zabrakło?
Jaka tożsamość trzymałaby ich w godnym człowieczeństwie tak dumnie, jak prezentują swe belferskie postawy?
Myślę, że problemy te, wraz z ich nosicielami przeniosłyby się do grona taksówkarzy.
Nie ma pasażerów – problem.
Są – trzeba jeździć do nocki – problem.
Nie ma konkurencji – problem (zarobiony jest po uszy).
Jest konkurencja – problem.
Tak, ten transfer poprawiłby zarówno poziom naszej oświaty jak i kulturę transportu 🙂
Ostatecznie być zbluzganym przez dyplomowanego belfra w taksówce to nieco mniejsza strata niż tłumaczyć swemu dziecku zachowanie tegoż belfra w szkole.
Ten komentarz dedykuję także ‚uczennicy’.
Tak wygląda świat ludzki. Czyżby nikt nie widział i nie słyszał, jak się zachowują wobec siebie Polacy? Macie jedynie wycinek rzeczywistości, preparat z napisem” edukacja”.
A ja sobie wyjechałam z ośmiergiem dzieci, w pewną sobotę i było wspaniale. Mogłam pokazać im coś więcej niż własny grajdołek.
cvb pisze:
2011-05-28 o godz. 14:16
Mam pomysł i powtarzam od dawna.
Zlikwidować Kartę Nauczyciela. Kartagina musi być zburzona.
Zmniejszyć liczbę nauczycieli i wydłużyć wiek emerytalny, żeby móc im lepiej płacić i wymagać.
Wprowadzić egzamin na nauczyciela. Państwowy. Z przedmiotu, pedagogiki, języka obcego. Oceniać pracę zatrudnionych nauczycieli i zwalniać złych. Dyrektor musi mieć odpowiedzialność za jakość kształcenia i wychowania. Ale musi mieć w rękach narzędzia, to znaczy budżet i możliwość decydowania o warunkach zatrudnienia i zwolnieniu z pracy.
Eltoro! Nauczyciele też ludzie, więc mają problemy: z żoną, mężem, kochanką, głupim szefem, brakiem kasy i z utrzymaniem dyscypliny w klasie. Jednakże dla belfra każdy przejaw aktywności szkolnej nie jest problemem, lecz wypełnianiem mniej lub bardziej profesjonalnie swoich obowiązków, czego nie uczy żadna uczelnia, to każdy z nas zdobywa w codziennej praktyce. Jeżeli do lekcji jesteś nieprzygotowany, lekceważysz swoją robotę, wówczas uczniowie to wyczują, mimo iż psychologii nie studiowali i wówczas oni olewają ciebie. Od tego momentu zaczyna się największy problem dla takiego belfra, a nie mieści się w litanii, którą wymieniłeś w swoim wpisie.
Eltoro, postulujesz likwidację szkolnictwa?
parker, ale wiek emerytalny dla nauczycieli jest już zrównany z pozostałymi zawodami, przynajmniej ja jeśli zostanę w tym zawodzie, a nie jest to pewne, bym musiał pracować do 65 roku życia.
Zmniejszenie liczby nauczycieli już się odbywa, nauczyciele zatrudniani są na 1,5 etatu kosztem liczby nauczycieli.
Jeśli uczę, powiedzmy programowania, to mam zdawać egzamin z Javy czy C#? Czy może np. z niemieckiego? Bo jeśli z niemieckiego to niech nauczyciel niemieckiego wykaże się znajomością przynajmniej języka Pascal 🙂 Tu przeginasz. Wystarczy mi swobodne czytanie dokumentacji w języku angielskim.
Do ET
>Duże klasy są problemem.
Niż demo jest problemem.
Czytanie wypracowań jest problemem.<
Nasz aktualny prezydent jeszcze jako minister obrony sądził, że dobry lotnik,polski lotnik, poleci nawet na drzwiach od stodoły. Nawet to publicznie powiedział;-) Okazało się, szczególnie w Mirosławcu i pod Smoleńskiem,że jednak drzwi nie wystarczą – potrzebne są jeszcze takie głupstwa jak odpowiedni i dopowienio funkcjonujący sprzęt na ziemi i w samolocie oraz załoga wyszkolona do jego wykorzystania. No i świadomość decydentów, że i samolot i jego załoga mają ograniczone możliwości i samo polecenie, nawet prezydenta czy generała ich nie powiększa;-)
Z nauczycielami i szkołami jest dokładnie tak samo.
Kiedy przed wojną, dla świetnych ówczesnych nauczycieli i dobranych(!) uczniów liceum i gimnazjum szkoły, to norma(!) zakładały,że klasa powinna być na 25 uczniów. Co takiego zmieniło w wyposażeniu polskich szkól od tego czasu??? A może jest gorzej? Przy czym moja babcia,przedwojenna nauczycielka, za pensję nauczyciela była w stanie wynająć mieszkanie, utrzymać syna i bezrobotnego męża, a na dodatek wynająć pomoc domową!!!
Oczywiście zginęła słowo „budowano” w kontekście przedwojennych szkół!!
Parkerze, a propos twoich postulatów:
„Mam pomysł i powtarzam od dawna.
Zlikwidować Kartę Nauczyciela. Kartagina musi być zburzona.”
Jestem za, zresztą znajdź mi przywileje, jakie mi daje KN jako nauczycielowi kontraktowemu.
„Zmniejszyć liczbę nauczycieli i wydłużyć wiek emerytalny, żeby móc im lepiej płacić i wymagać.”
Zmniejszyć, bo tak? czy zmniejszyć, bo nauczycieli jest za duzo? Dowiedź tego. A może lepiej postępowaćnsownie i np. sprawić, by uczelnie nie przyjmowały w prowincjonalnych miastach (jak tam gdzie studiowałem) 80 osób na germanistykę na specjalność nauczycielska, a 20? I tak zdałem najlepiej, więc bym sie dostał:)
Z tym wiekiem emerytalnym, to przecież już nauczyciele nie mają prawa do wcześniejszej emeryturze, więc chcesz by pracowali dłużj niż wszyscy inni?
„Wprowadzić egzamin na nauczyciela. Państwowy.”
Jestem za.
„Z przedmiotu, pedagogiki,”
Za, ja bym dołożył metodykę jeszcze,
” języka obcego.”
Bez sensu, po co? I czy np. nauczyciel języka miałby zdawać egzamin z drugiego języka (wtedy byłaby dyskryminacja to, bo przecież nie mógł by wybrać języka, którego ujczy) czy byłby zwolniony (dyskryminacja innych nauczycieli)
No i czy wg ciebie nie można być świetnym nauczycielem polskiego, historii, wfu, plastyki itd, a nie szprechać za dobrze w żadnym języku.
Bo żeby znajomość języka przydała sie np. w pracy (czytanie literatury obcej fachowej itd, trzeba znać go przynajmniej na poziomie C1/C2) a jaki sens by było sprawdzać czy wuefista umie kupić marchewke w sklepie (jesli sprawdzać miałoby sie komunikatywność itd)
„Oceniać pracę zatrudnionych nauczycieli i zwalniać złych.”
A to się dzieje na bieżąco, choćby dyrektor nie przedłuża umowy nauczycielom, a zauważ, że zmiana nauczyciela w trakcie roku (nawet słabego) zakłoca jednak pracę szkoły.
„Dyrektor musi mieć odpowiedzialność za jakość kształcenia i wychowania. Ale musi mieć w rękach narzędzia, to znaczy budżet i możliwość decydowania o warunkach zatrudnienia i zwolnieniu z pracy. ”
Sensowne, chyba reforma PeŁO i w ogóle wszelkie pomysły dają jednak dużą władzę nie dyrektorom, a samorządom (co będzie skutkowało kolesiostwem/nepotyzmem i zatrudnianiem swoich, zresztą tak już jest, bo decyzje o zatrudnianiu nauczyciela musi zatwierdzać samorząd i czesto w ostatniej chwili wybiera on kogoś swojego, nie tę osobę, co ją dyrekcja wybrała)
P.S. Jakoś jestem pewny, że gdyby te zmiany wprowadzono i tak byś znalazł sobie kolejne powody by obrażać nauczycieli, jak zresztą w odpowiedzi do mnie pod poprzednim tekstem
Parkerze, przenoszę watek spod poprzedniego wpisu, piszesz:
„Dom dziecka jest tak samo dla dziecka, jak szkoła dla ucznia.
Jedyne różnice, to sytuacja. Nastawienie personelu do podopiecznych jest takie same.
Szkoła jest po to żeby zatrudniała nauczycieli jak to na tym blogu wielokrotnie udowadniano.
Odzywacie się oburzeni jak parę mocnych słów napisać.
Rozpędzić towarzystwo, zlikwidować KN i zacząć naprawę polskiej oświaty.
W tym haśle nie ma nienawiści tylko troska o dzieci.”
Uogólniasz, oceniasz przez pryzmat swoich doświadczeń(?), głosisz nieweryfikowalne tezy ze stuprocentową pewnością, używasz pogardliwych , obraźliwych określeń, grzeszysz pychą.
I ustawiasz się w glorii jedynego sprawiedliwego.
Dobrze że nie jesteś nauczycielem, uczniowie mieliby z tobą ciężko:)
Parkerze, noch einmal:
A propos tego egzaminu, jednak bez sensu w sumie, problemem nie jest to, że nauczyciele nie znają teorii (metodyka, pedagogika, swój przedmiot itd), problemem jest często bardzo to, że nie umieją zaciekawić, nie umieją tego przekazać, nie umieją zapanować nad grupą, nie umieją reagować w sytuacjach kryzysowych itd
Tego nie załatwisz żadnym egzaminem, tu trzeba by przeformować system szkolenia nauczycieli (mniej właśnie teorii, więcej praktyk, np. 3-miesięczne praktyki na ostatnim roku), pierwszy rok pracy jako asystent/nauczyciel pomocniczy itd
Eltoro,
Dziekuje jeszcze raz za slowa uznania i poparcie.
Ciekawe, czy te praktyki uskuteczniałeś jedynie w naszym kraju ? czy też innym?
W Polsce, w szkole sredniej nie uczylem wcale; troche, jako aststent na Uniwersytecie.
Wiekszosc czasu uczylem w Toronto, kilka lat w Seulu, Kairze i Zurichu. Moje doswiadczenia o ktorych wspomnialem odnosza sie wlasciwie do wszystkich szkol. Chcialbym tez zauwazyc, ze pensum wszedzie bylo ok 200 minut dziennie (4.5 lekcji) plus obowiazkowe zajecia pozalekcyjne (kazdy mogl robic to na co mial ochote – kolko szachowe, trenowac koszykowke, klub filmowy – byle mial ilus tam uczniow w to zaangazowanych. Poza tym normalne rady pedagogiczne, szkolenia, itp. Nie wiem jak to sie porownuje do polskich norm.
Nie wiem jak to sie porownuje do polskich norm.
Czy doświadczenie spoza naszego grajdoła coś wnosi do belferskich refleksji o sensie i treści tego zawodu?
Nie ma co ukrywac, ze relatywnie pensje nauczycieli w Kanadzie (nie mowiac juz o Szwajcarii) sa zdecydowanie wyzsze niz w Polsce – to napewno ulatwia zycie. Ale z drugiej strony nikt nigdy do niczego nie zmusza – zamiast byc sfrustrowanym nauczycielem i przelewac i wszczepiac swoja frustracje dzieciakom, mozna byc sfrustrowanym urzednikiem w okienku na poczcie…
Osobiscie zawsze lubilem uczyc (nauki przyrodnicze – fizyka i chemia) i nauczycielem zostalem z wyboru, nie z koniecznosc. Nie moge powiedziec, ze nigdy nie bylem zirytowany, sfrustrowany czy nawet zniechecony, ale jednak generalnie, w wiekszosci czasu to byla po prostu dla mnie rozrywka, niekonczace sie doswiadczenie stalego uczenia sie, uczenia sie o sobie itd.
zza kaluzy.
Pomysl ?20% pierwszego stopnia i 80% drugiego, przy czym osoby ktore uzyskaly powyzej 60% nie mialy prawa sie poprawiac?
wzial sie stad, ze uczniowie ktorzy w pierwszym podejsciu dostali powiedzmy 75% czuli sie pokrzywdzeni, gdy uczniowie w drugim podejsciu dostawali, powiedzmy 80% albo nawet wiecej. Rzeczywiscie, oni tak naprawde umieja na 80%, ale w tym momencie ci z 75% tez sie chcieli podciagac i naraz musialbym ciagnac poprawki przez okragly rok. Wydaje mi sie, ze 20/80 jest uczciwa proporcja wyraznie pomagajaca tym ktorzy mocno skopali pierwsze podejscie i jest fair w stosunku do tych, ktorzy w pierwszym podejsciu zdobyli, moze jedynie w ich mniemaniu, tylko srednia ocene.
Do parker
>Oceniać pracę zatrudnionych nauczycieli i zwalniać złych. Dyrektor musi mieć odpowiedzialność za jakość kształcenia i wychowania. Ale musi mieć w rękach narzędzia, to znaczy budżet i możliwość decydowania o warunkach zatrudnienia i zwolnieniu z pracy.<
Był w bolszewickiej Rosji taki towarzysz, nazywał się Bucharin.On uważał,że by poprawić społeczeństwo trzeba rozstrzeliwać złych ludzi. I nawet dość długo,do czasu, miał w ręku narzędzia do realizacji tego szczytnego celu opisanymi metodami… Ale w pewnym momencie to jego uznano za złego i … rozstrzelano.Bo to nie tak łatwo udowodnić,że nie jest się złym…;-)
To co piszesz, to słuszne ogólniki, a diabeł, niestety, siedzi w szczegółach…
@ xbelfrze
w sprawie Twoich doświadczeń w krajach cywilizowanych – tak właśnie myślałem. To widać w tym, co piszesz i co widzi każdy, kto ma szersze horyzonty niż lokalna posada (bo to nie zawód!) belferska.
Jak się zdaje, do tego też się odnosi:
@ mb
No i ja też mam takie doświadczenie – zdobywanie kompetencji zawodowych w warunkach cywilizacji.
Dlatego Wasze komentarze są bliskie temu, co i ja widzę.
@ ino,
„…wypełnianiem mniej lub bardziej profesjonalnie swoich obowiązków, czego nie uczy żadna uczelnia, to każdy z nas zdobywa w codziennej praktyce…”
Też tak sądzę – to jeden z elementów problemu. Jak się zdaje, nauczyciele zupełnie nie są ani dobierani ani przygotowani do swego zawodu (którym nie jest ‚bycie magistrem’ w jakiejś dziedzinie).
To rodzi ich konieczność „uświadamiania sobie własnej niekompetencji” na żywym organizmie społeczności szkolnej, co nazywasz zdobywaniem doświadczeń w praktyce.
Niestety, to jest tak, jak pisała Margola – to nie zdobywanie doświadczenia ale ‚leżenie jabłka w zgniłej skrzynce’, ze społecznymi i osobistymi patologicznymi konsekwencjami, kosztami i oczywiście przeciwskutecznym wynikiem takiej ‚edukacji’.
Idąc tym tropem, odpowiem:
@ cvb
„Eltoro, postulujesz likwidację szkolnictwa? /…/Wystarczy mi swobodne czytanie dokumentacji w języku angielskim…”
No właśnie – to, co mamy naturalnie musi być zlikwidowane i oczywiście nie jest to żadne „szkolnictwo” ale szkodnictwo. W Twojej i co najmniej kilku jeszcze tu zamieszczonych wypowiedziach widać jeden z elementów fałszywego systemu – kompletną nieświadomość nauczycieli na czym polega ten zawód.
Trudno dziś obronić rolę nauczyciela jako >instruktora zawodowego<, nie znającego języków i świata, w jakim funkcjonuje. Uczenie języka programowania (zapewne pod fałszywym pozorem lekcji informatyki) z kolei, na poziomie programu powszechnego, jest karykaturą taką, jaką byłoby uczenie w gimnazjum zasad reperacji silnika spalinowego. To w żaden sposób nie edukuje ani nie przybliża do cywilizacji, ale wypełnia rytuał naszego systemu "szkodnictwa": wkuwania bezużytecznych społecznie instrukcji, bo z tego można łatwo rozliczyć i zaspokoić pozór edukacji.
Koncept, program i lekcje 'informatyki' to dobitny wyraz karykaturalnego cywilizacyjnie zgnicia tego systemu do cna.
O tym pisze też
@ s-21
Tak, taki mamy system – wszystkiego, co państwowe i/lub za publiczną kasę.
Ludzie wychowani w stodole naprawdę wierzą, że można na drzwiach latać, jeśli będzie się trzymać w zabitej dechami stodole systemu dostatecznie długo i jak najwięcej ludzi.
Jak się im otworzy okienko z kasą – to wierzą, że można latać na tablicy multimedialnej, kupionej u wuja.
Tę przaśną stodołę systemu trzeba nie tylko zburzyć ale wypalić do dna. Inaczej będzie zarażać wiochą mentalną i zgnilizną moralną kolejne pokolenia.
jako przykład wystarczy przeczytać to:
grześ pisze:
2011-05-29 o godz. 01:08
i już widać, jak młoda stodoła w swym mniemaniu lata, tymczasem jest to tylko odlot na prochach głupoty.
Metodyka i pedagogika to "teoria", do zaliczenia na kwicie – zapewne, nie kojarzy mu się zupełnie z umiejętnościami społecznymi, których tak pożąda a które właśnie są po prostu umiejętnościami i to właśnie metodyki pedagogicznej.
Naturalnie, ten fachowy odlot na stodole uprawnia jegomościa do opluwania innych zarzutami pychy i nienawiści. Nieświadomy niekompetencji, postrzega świat jedynie przez pryzmat własnych emocji (tzw. syndrom emo-mind), niezdolny do racjonalnego wglądu w swoje relacje ze światem i ludźmi.
Komentuję te wypowiedzi jako przykład szerszego zjawiska, grzesiowi życząc jak najżyczliwiej znalezienia swego miejsca w świecie mniej wymagającym i odpowiedzialnym niż belferstwo (może self-translatoryka? – piękne, nowoczesne słowo).
W końcu – co trzeba zrobić z oświatą publiczną?
Trzeba zmienić system, czyli zgniłą skrzynkę. Taki, jak jest, przyciąga nadgniłe jabłka, gwarantuje zdrowym spadom błyskawiczne sprowadzenie do poziomu zgniłków, kreuje siarczany kwas, który musi pić społeczeństwo za własne podatnicze pieniądze.
Próby kosmetyki systemu czy makijażu jabłuszek są stratą czasu i pieniędzy. Udowodniono to również w Polsce setki razy (pegeery, fso, kopalnie, służba zdrowia, traktory z ursusa(kto pamięta?), etc.
Pisałem już o tym, ale co tam, raz jeszcze, warunki konieczne, acz niewystarczające
a/ określić strategiczne cele społecznej edukacji, standardy i normy realizacji i oceny wyniku (potrzebny światły rząd i społeczeństwo)
b/ zmienić system finansowania na zapewniający podmiotowość płatnika (np. bony oświatowe i kontrakty edukacyjne)
b/ wprowadzić fachowe szkolnictwo zawodowe (!) belfrów i wymagalne standardy tej profesji, wyznaczające programy, metody i wyniki kształcenia.
c/ zastosować profesjonalne procesy i warunki selekcji na studia i na stanowiska
d/ zmienić system organizacji i zarządzania oświatą na zadaniowo-motywacyjny, ze szczególnym uwzględnieniem standardów oceny i ścieżek rozwoju zawodowego pracowników.
e/ wprowadzić wymóg zrzeszenia belfrów we własnej, samorządowej izbie etyczno-deontologicznej, zapewniającej samooczyszczanie środowiska i dbałość o jakość zawodu (ale też pilnującej motywacyjnych warunków zatrudnienia).
To jest zasadniczy zrąb systemu – pozostałe kwestie szczegółowe będą miały sens jedynie w takich warunkach.
Obawiam się jednak, że w naszych warunkach racjonalniej jest, jak kiedyś bywało, wysyłać dzieci już za młodu do szkół z internatami za granicą.
I tak nie będą miały gdzie wracać, jak się pomyśli, co z nami zrobi i gdzie nas zaprowadzi obecna rzeczywistość oświaty publicznej.
I całości publicznego funkcjonowania naszej Polski ukochanej, żywicą z drzwi od latających stodół pachnącą.
Grześ,
„Uogólniasz, oceniasz przez pryzmat swoich doświadczeń(?), głosisz nieweryfikowalne tezy ze stuprocentową pewnością, używasz pogardliwych , obraźliwych określeń, grzeszysz pychą.
I ustawiasz się w glorii jedynego sprawiedliwego.
Dobrze że nie jesteś nauczycielem, uczniowie mieliby z tobą ciężko:)”
Dobrze, że nie jestem nauczycielem. Nie pociąga mnie ten zawód i nie mam do niego predyspozycji psychicznych. Mam świadomość swojej nieprzydatności, czego brak wielu z was.
A jak potrzebuję analizy swojej osobowości, to idę do psychoanalityka, więc daruj sobie.
Ad rem.
Bez uogólniania, nie ma rozmowy. Trzeba rozumieć uogólnienia i nie traktować ich jako opisu wszystkich zjawisk, tylko problemu.
Kartę zlikwidować, żeby móc łatwiej zwalniać złych nauczycieli. Nie brakuje takich. Chyba nie jest tak z ta władzą dyrektora jak ją opisujesz. Rozmawiałem z jednym w przedszkolu po aferze z jedną z wychowawczyń i twierdził co innego.
Wiek emerytalny trzeba wydłużyć wszystkim. I zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn co znacznie pracę wydłuży w tym zawodzie.
Ale na początek to może wręcz przyspieszyć przechodzenie na emeryturę, żeby nowe kadry przyjąć.
Po egzaminie państwowym.
Co do języka to jest to miara poziomu wykształcenia. To miara autorytetu nauczyciela, to otwartość nauczyciela na wiedzę. Jeżeli młody nauczyciel wchodzi do zawodu i nie potrafi się wysłowić w żadnym języku, to jak może być przewodnikiem młodzieży? Nie postuluję wywalania z pracy starych za brak znajomości języka.
A i jeszcze nie zatrudniać nauczycieli, co ich można obrazić.
To powinna być cecha eliminująca z zawodu.
Parkerze \, mnie sie nie da obrazić, lektura deMello +4 lata komentowania i blogowania na S24 robi swoje:), więc twój warunek spełniam, zresztą zawsze twierdzę, że problem ma obrażajacy/manipulujący itd
Ad rem , nie czytasz uwaznie, wiek emerytalny jest juz zrownany, co do jezykow, moze i ma sens, ale sprzeciwiam sie, by to byl warunek przyjecia do pracy.
A i przeslizgnales sie nad tym, co najwazniejsze w moim komentarzu.
parker@ pisze: ‚Dobrze, że nie jestem nauczycielem. Nie pociąga mnie ten zawód i nie mam do niego predyspozycji psychicznych. Mam świadomość swojej nieprzydatności, czego brak wielu z was.’
Mocne! Mooocne! Nie ma predyspozycji, ale u innych brak predyspozycji zauważa bezbłędnie. To cecha eliminująca z zawodu.
Nie twierdzę, że nie spełniasz wymagań. Ale coś o obrażaniu czytałem. Wiem, czytam nieuważnie. A Ty uważnie? Wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest w Polsce zrównany? Jak się go zrówna, to tak jakby podnieść w oświacie. Większość zatrudnionych to kobiety.
Nad czym się prześliznąłem? Bo wydaje mi się, że się do wszystkiego odniosłem?
Jak jesteś za likwidacją KN, egzaminem na nauczyciela i nie zamierzasz więcej poddawać analizie mojej osobowości, to nie ma miedzy nami zasadniczego sporu.
Może poza frazą „szkolić nauczycieli.”
Ja bym to ujął, „szkolić się nauczyciele.”
Ale żeby tylko takie rzeczy ludzi różniły.
spiteful pisze:
2011-05-29 o godz. 17:32
„Nie ma predyspozycji, ale u innych brak predyspozycji zauważa bezbłędnie.”
Ornitolog nie musi umieć fruwać.
Eltoro, twoja pewność cię myli
„Trudno dziś obronić rolę nauczyciela jako >instruktora zawodowego<, nie znającego języków i świata, w jakim funkcjonuje. Uczenie języka programowania (zapewne pod fałszywym pozorem lekcji informatyki)"
Czego nie rozumiem? Nie rozumiem, że uczyć czegoś co się nazywa Programowanie obiektowe trzeba nauczać programowania w językach zorientowanych obiektowo? To czego, do cholery mam według ciebie tam uczyć? Wychowania seksualnego?
Jeśli uczę w technikum to mam być w swojej pracy bliżej właśnie instruktora zawodowego niż pedagoga szkolnego czy psychologa.
To ty nie rozumiesz na czym polega szkolnictwo. To nie XIX wiek, czasy i szkoła się zmieniła. Już nie jest taka sama jak za twoich zamierzchłych czasów gdy nauczyciele lali cię paskiem po gołych pośladkach jak coś zbroiłeś.
„W końcu ? co trzeba zrobić z oświatą publiczną?
Trzeba zmienić system, czyli zgniłą skrzynkę. Taki, jak jest, przyciąga nadgniłe jabłka, gwarantuje zdrowym spadom błyskawiczne sprowadzenie do poziomu zgniłków, kreuje siarczany kwas, który musi pić społeczeństwo za własne podatnicze pieniądze.”
Trafna diagnoza @ Eltoro!
Obecnie nikt wybitny nie pcha się do tego zawodu, ani pracy w oświacie publicznej.
Może trochę tych wybitnych nauczycieli się ostało jeszcze wśród doświadczonych belfrów starej daty, co to szli do tej pracy, bo czuli tzw.”powołanie”.
Dziś to słowo wzbudza jedynie uśmiech politowania wśród młodzieży.
Młodzi ludzie, wychowani w pogoni za dobrami konsumpcyjnymi są dzisiaj szalenie pragmatyczni i nieskorzy do pracy społecznej za darmochę.
Za takie „psie pieniądze” chcą pracować albo tylko miernoty, które do niczego innego się nie nadają li nigdzie indziej pracy nie mogą znaleźć lub „cwaniacy” szukający ciepłej i wygodnej państwowej posadki.Trochę się na początku powysilają, żeby zrobić kolejne stopnie awansu, ale potem, jak już będą „mianowani” i dostaną umowę na czas nieokreślony to im można jedynie „nagwizdać” lub co najwyżej, jak sobie nie za bardzo z rozwydrzoną dziatwą radzą, to kubeł od śmieci na głowę nasadzić.
„Jaka płaca taka praca”
@ cvb
Zupełnie, cyt.
„…jak za twoich zamierzchłych czasów gdy nauczyciele lali cię paskiem po gołych pośladkach jak coś zbroiłeś.”
wzruszyłeś mnie, hihi.
W Twoim przypadku, na pytanie „Czego nie rozumiem” jedyną odpowiedzią jest: The World Is Not Enough.
Ja z kolei dzięki Twojej odpowiedzi zupełnie już rozumiem, jak wsadzenie aroganckiego, infantylnego ignoranta na stołek z niedopasowanym siodełkiem wyklucza jego kontakt z rzeczywistością zawodową.
Mam nadzieję, że tyłek piecze cię na tym niezasłużonym siodełku adekwatnie do nieosiągalnego dla Ciebie rumienia wstydu na twarzy.
A może to pieczenie jest jednak na swoim miejscu w tym przypadku? Tak dużo u Ciebie skojarzeń z edukacją seksualną i chłostaniem tyłków?
Mam nadzieję , że trafnie zorientowałem programowo swój język do tego, którym się do mnie zwracasz i cóś dotarło przez zworki?
Eltoro, znowu chamstwo uszami się wylewa. Jak brakuje merytorycznych argumentów to atakujesz ignorantami. Tylko chyba pod złym adresem to kierujesz. Popatrz w lustro i powtórz to sobie.
Hildo:
„Za takie ?psie pieniądze? chcą pracować albo tylko miernoty, które do niczego innego się nie nadają li nigdzie indziej pracy nie mogą znaleźć lub ?cwaniacy? szukający ciepłej i wygodnej państwowej posadki.Trochę się na początku powysilają, żeby zrobić kolejne stopnie awansu, ale potem, jak już będą ?mianowani? i dostaną umowę na czas nieokreślony to im można jedynie ?nagwizdać? lub co najwyżej, jak sobie nie za bardzo z rozwydrzoną dziatwą radzą, to kubeł od śmieci na głowę nasadzić.”
Zdradź nam czym się zajmujesz, rzucę ci w prezencie kilka obelg, kilka kłamstw, kilka uogólnień.
I niestety muszę ci uświadomić, pracuje zwyczajnie wiele osób, które lubią uczyć, lubią młodzież/młodych ludzi, lubią się spełniać i widzieć, że komuś coś dali.
I kasa nie jest najważniejsza (jest ważna).
I mimo kretynizmów róznych sfrustrowanych Hild i hildziątek majo pełno satysfakcji, gdy np. studenci, których uczyli na licencjacie, gdy mają jakis problem z magisterką czy z tekstem trudniejszym, zwracają się do nich.
itd
No ale takie głupiutkie hildy oceniają ludzi według siebie, pewnie same mają frustrującą pracę i nic nie potrafią zrozumieć.
cvb pisze:
2011-05-30 o godz. 10:50
„…jak za twoich zamierzchłych czasów gdy nauczyciele lali cię paskiem po gołych pośladkach jak coś zbroiłeś /czyli/…znowu chamstwo uszami się wylewa…”
grześ pisze:
2011-05-30 o godz. 14:50
„…I mimo kretynizmów róznych sfrustrowanych Hild i hildziątek majo pełno satysfakcji…”
No proszę!
Nawet zwarte zworki nie pomogą, gdy tu po pros… tacku Młodym Panom Belfrom puszczają emo-zwieracze 🙂
Oj nie to siodełko zawodowe przy tym poziomie, nie to!
I chyba nie ten blog ani też portal dla Panów (to już do moderatorów apel).
Eltoro, jednak nie potrafisz. Dziękuję, tyle chciałem wiedzieć.
Eltoro, bad troll is bad troll.
I tyle mam ci do powiedzenia.
I zabawny jesteś krytykując mnie, a nie mówiąc ani słowa na ściek wyprodukowany przez Hildę.