Wstydliwa przeszłość coraz mniej wstydliwa
Starsi nauczyciele zaczynają powoli przyznawać się, że należeli do PZPR. Niestety, nie wszyscy działali w Solidarności i kochali Jana Pawła II. Ta miłość przyszła później. Wcześniej była przynależność partyjna, zapoczątkowana nieraz pod koniec liceum bądź w czasie studiów. Do tej pory zwykle każdy były członek tej partii udawał głupiego. Niby był członkiem, ale w taki sposób, że właściwie nie był. W ogóle nie można się było niczego dowiedzieć.
W ostatnich dniach parę osób miało potrzebę szczerych zwierzeń. Trochę mnie to zaufanie zdziwiło, ponieważ już straciłem nadzieję, że czegokolwiek się dowiem. A tu, proszę, szczera rozmowa. W jej trakcie zostałem zapytany, czy uważam, że zrobili coś złego. Gdy zastanawiałem się, co powiedzieć, usłyszałem: „Darek, powiedz, co miałem wtedy zrobić?”. Nie oceniam swoich starszych kolegów. W ogóle staram się ludzi nie oceniać, nie mam bowiem podstaw, aby oceniać czyjeś wybory życiowe. Próbuję zrozumieć. Gdy tak słuchałem tych zwierzeń, miałem wrażenie, że w tamtych czasach w szkołach była atmosfera, która sprzyjała zapisywaniu się do partii. A ludzie lubią robić to, co jest przyjęte i co robią inni.
To tyle, jeśli chodzi o starszych kolegów. Teraz dwa słowa o młodzieży. Wpadają do mnie absolwenci z ostatnich lat i też odczuwają potrzebę zwierzeń. Dowiaduję się od nich, że wstąpili do partii. Wzięciem cieszą się różne ugrupowania, najczęściej PiS, PO, i SLD (podałem alfabetycznie). Młodzi ludzie pytają podobnie jak starsi, czyli: „Czy to coś złego zapisać się do partii?”. Jak zwykle, nie oceniam. Nie mam podstaw. Tak sobie jednak myślę, że chyba nadeszła pora, aby zorganizować spotkanie młodych ze starymi. Niech wszyscy, których dręczy sumienie z powodu przynależności partyjnej, pogadają ze sobą. Najlepiej właśnie młodzi ze starymi.
Komentarze
Szanowny Panie Profesorze,
jeśli poważnie nie potrafi Pan dostrzec różnicy (a zdaje się, że sugeruje Pan tu przeciwnie – paralelę) pomiędzy sytuacją wstępowania do partii w czasach komuny a obecnie, to potrzebne jest raczej spotkanie Pana z historykiem i pedagogiem.
Inaczej, proponowane przez Pana poznawcze spotkanie: woluntarystyczne zaprzeszłe komuchy + wykluwające się pazerne nieroby, będzie przypominało wymianę doświadczeń o zdobywaniu trofeów przez myśliwego z tajgi i szmalcownika z generalnej guberni.
Ale, oczywiście można, – z równym powodzeniem dydaktycznym Dodę zatrudnić na wydziale elektrotechniki spawalniczej, jako wykładowcę. Czemu nie? Przedyskutujmy to i znajdźmy jakiś kompromis a najlepiej prawdę, leżącą oczywiście pośrodku.
Byle nie pod katedrą, skąd pozdrawiam, machając czerwoną książeczką wstępu do kasy 😉
Chlopina poszedl ze wsi do miasta. Wyksztalcenia nie miala i pojecia o swiecie tez. Dali mu prace za biurkiem, pensje stala co miesiac i mieszkanie z przydzialu. Co on mial myslec o partii i socjalizmie? Ze to wspaniala przyszlosc. W gazetach i w telewizji nie pokazywano zbrodni stalinowskich. Tysiace ludzi naiwnie wierzylo w socjalizm.
Mnie zadziwaia z kolei szczucie i wpedzanie w poczucie winy, skoro wiekszosc narodu byla w partii. Coz nam z takiego szczucia na wzajem przyjdzie? Czy przyjdzie kiedys zgoda i wzajemne zaufanie, potrzebne do budowania silnego panstwa, kapitalu ludzkiego, obywatelskich postaw?
jak dobrze, ze rosnie pokolenie, ktore nie ma tak emocjonalnego podejscia do przeszlosci.
A dajcie nam wreszcie spokój! Mam dosyć NSZZ „S”, ZNP itp. Chcemy normalnie pracować, uczyć dzieciaki i wykonywać swoje obowiązki. Dość wygłupów!
Dyrektorka mojego liceum była mocno partyjna.
Chyba nawet sekretarzowała w KW.
Ale za młodzież, również tą co oporniki w klapach nosiła, by poszła w ogień.
Nikogo z naszej szkoły nie relegowano w stanie wojennym a za mniejsze przewiny w innych szkołach było to częste.
Uratowała mi swoimi znajomościami tyłek, jak mnie SB chciała zabrać ze szkoły bezpośrednio po spotkaniu z sekretarzem do spraw młodzieży KC PZPR Świrgoniem. Przyszedł na spotkanie z młodzieżą naiwniak, nas do swoich racji przekonać.
Filmowali to spotkanie, ale nie udało się z tego nic sklecić chyba, bo materiał się nie ukazał w telewizorze jak zapowiadali.
A miałem też mocno opozycyjną historyczkę.
Kawał niesprawiedliwej świni.
tsubaki
..skoro wiekszosc narodu byla w partii.
No nie większość, zdecydowana mniejszość.
A większość z tej mniejszości z konformistycznych powodów.
Ideowcy to był margines.
Choć też jestem przeciwko wpędzaniu w poczucie winy, kogokolwiek za cokolwiek.
Nie daje mi to żadnej satysfakcji.
@ tsubaki,
„Mnie zadziwaia z kolei szczucie i wpedzanie w poczucie winy, skoro wiekszosc narodu byla w partii.”
Mnie z kolei zadziwia to co piszesz.
Jakiego to narodu WIĘKSZOŚĆ była w partii?
Partia komunistyczna w Polsce w porywach osiągała 3 mln zapisanych.
Satelity – nie więcej jak 800 tys.
W mojej rodzinie, otoczeniu i wśród znajomych do partii nie należał nikt (z 1 wyjątkiem). W szkole i na studiach zapisanie się do jakiejkolwiek koncesjonowanej partii czy organizacji automatycznie wykluczało z towarzystwa.
Jeśli do dziś komuś bezwstyd nie pozwala na przynajmniej pokorę i refleksję nad swym udziałem w zbrodniczej organizacji, to niech nie wciska, że reprezentuje jakąś „większość”.
To obraża np. moje, uczucia patriotyczne.
Tsubaki, czy nie sądzisz, że od nauczyciela wymagać można więcej? Wiedzy?
Czyżbyśmy w szkołach kształcili urban legends believers?
Kilka anegdot.
Wicedyrektor liceum byl sekretarzem POP. Jednoczesnie polonista i teatrologiem z zamilowania. Gnebil wszystkich zakochanych w przedmiotach scislych. To „gnebienie”, po latach, zapamietane zostalo przez wiekszosc jego dawnych wychowankow bardzo pozytywnie, a przez wiekszosc uczniow z niedawnej przeszlosci mniej przyjemnie, wrecz bardzo krytycznie. No coz, moze czlowiek sie zmienil przez lata, moze zmienily sie pokolenia mlodziezy, moze i jedno i drugie.
Poniewaz bylem najbardziej oczytany i wyszczekany politycznie i nieprawomyslnie, wobec tego uczynil mnie odpowiedzialnym za cotygodniowe pogadanki na tematy biezacej polityki w kraju i na swiecie. Czasami, bardzo rzadko, z czyms sie nie zgodzil, a musial co tydzien wysluchiwac mieszanki Glosu Ameryki, Radia Wolna Europa, BBC, Radia chinskiego po polsku, Radia Moskwa, itp. plus oczywiscie polskich wiadomosci.
Pozwolil na bardzo ostre dyskusje klasowe, w ktorych jedna ze stron atakowala np. Andrzejewskiego za (w opinii tejze strony) kolaboracyjno-mieszajacy mlodym ludziom w glowach „Popiol i diament”. Ze niby te wszystkie „opozycyjnosci” w „Pid” byly mdle, falszywe i udawane. O ile pamietam, to w poznych latach siedemdziesiatych ksiazka ta byla uwazana za najbardziej „opozycyjna” ze wszystkich lektur.
Tytulem mojej matury z j. polskiego (temat dowolny) byla ni mniej ni wiecej tylko „Imperialistyczna polityka ZSRR wobec Polski” gdzie na przykladach z literatury polskiej i rosyjskiej opowiadalem o odbiciu w literaturze obu jezykow polskiej walki o niepodleglosc oraz polityki rosyjskiej i radzieckiej wobec tego dazenia.
Nie wiem ile teraz stron pisza maturzysci, ale tego papieru kancelaryjnego zapisalem stron kilkanascie, maczkiem. Przychodzil polonista patrzec, jak mi idzie – odradzal temat. Przychodzil dyrektor – odradzal temat. Dali piatke.
Komendantem Studium Wojskowego na politechnice byl czlowiek, ktory podczas strajkow studenckich uratowal przed wojskiem cala mase kolegow. Partyjny, a jakze. Do tego wysoki stopien w wojsku. Ze wszystkich tzw. nauczycieli akademickich (moze ze wzgledu na stanowisko) jego poreczenie mialo najwieksza wage. Inaczej wielu kolegow poszloby do woja nie na rok czy poltora zbijac baki do miejscowej Szkoly Oficerskiej a na dwa lata jako szeregowy na jakis zabity dechami poligon.
Mnie z wiezienia, po aresztowaniu w jakiejs demonstracji ulicznej wyciagnelo miedzy innymi poreczenie partyjnego szefa SZSP, popularnego „zsypu” czyli Socjalistycznego Zwiazku Studentow Polskich dla tych co nie wiedza. Napisal jakies pismo, w ktorym wykreowal dla mnie nie tylko nieistniejace stanowisko „organizatora turystyki” ale jeszcze dal mi za te dzialalnosc jakas odznake i wychwalal pod niebiosa moja nieposzlakowana socjalistyczna postawe. Dla Kolegium wystarczylo. Zaswiadczenia z NZSu tylko by pogorszyly sprawe 😉
W przeciwieństwie do p.Eltro widzę wyraźną paralelę wstępowania do partii politycznych obecnie i do Partii za PRL. W obu przypadkach mało zapału ideowego a zwyczajny koniunkturalizm i chęć robienia kariery, a nie poprawiania rzeczywistości. Ciekawe co by sobie powiedzieli starzy i modzi partyjni.
Jacentemu jako dyrektorowi szkoły i pracodawcy nie są potrzebne związki zawodowe. Dlaczego ktoś ma mu patrzeć na ręce i nie daj Boże jeszcze czegoś się domagać. On jest Panem na włościach i on rządzi, a pracownicy muszą wykonywać jego polecenia.
– „Chcemy normalnie pracować… Dość wygłupów!”
A, fe! Nieładnie Jacenty!
Dyrektorem się tylko bywa. Trzeba być przyzwoitym człowiekiem!
Trzeba być przyzwoitym człowiekiem!
Definicja przyzwoitego czlowieka:
1. Chodzi do kosciola. Kleczy w czasie wizyt tamze, co dostrzegaja wspol-kleczacy dookola.
2. Chodzi do Czestochowy. Wzorem poslow na Sejm najchetniej w czasie pracy.
3. Jest za a nawet przeciw PO oraz PiS. „Za” zamienia sie w „przeciw” po wyborach i zmianie wladzy.
4. Jest przeciw SLD, przynajmniej do nastepnych wyborow.
5. Jest przeciw Putinowi, ktory zestrzelil samolot.
6. Do dzis ma siniaki na plecach po spotkaniu z ZOMO.
7. Nalezal do Solidarnosci, w ktorej nieprzerwanie pelnil wazne funkcje od roku 1980.
8. Nigdy nie podal reki zadnemu partyjnemu, co sam moze solennie poswiadczyc.
9. W czasie stanu wojennego mial w piwnicy sklad butelek z benzyna. Butelki byly poste, bo na kartki sprzedawano za malo benzyny.
10. W czasie stanu wojennego zylo mu sie calkiem niezle, choc bardzo cierpial. Za te cierpienia dzis chcialby powiesic Jaruzelskiego.
Powyzsza liste skomponowalem na podstawie luznych obserwacji. Wyjatkiem jest punkt 10, ktory oparty jest na jest autentycznej rozmowie ze znanym i zasluzonym polskim naukowcem. W latach ’80 byl dyrektorem instytutu naukowego i bardzo wiele dobrego zrobil dla polskiej nauki. Nie jest mi znana jego zadna dzialalnosc opozycyjna, co i bardzo dobrze, bo zrobil duzo dobrego w inny sposob. Kilka lat temu ku mojemu oslupieniu powiedzial mi, ze gdyby to od niego zalezalo, to kazalby Jaruzelskiego powiesic. Poza ty, zarliwy katolik i zwolennik Kaczynskiego.
Tak mi sie widzi Polak, Przyzwoity Czlowiek.
Jesli idzie o „organizatora turystyki”, to w Almaturze jak najbardziej istniala taka funkcja. Byly kursy a nawet egzaminy. Najtrudniejsze do zaliczenia bylo kosztorysowanie i rozliczanie rajdow i obozow. Kazdy Almaturowski oboz wedrowny musial miec „na pokladzie” co najmniej jednego „organizatora turystyki”, zeby mozna bylo potem rozliczyc koszty. Chetnych do zdawania egzaminow na OT bylo niewielu, zas obozow sporo, wiec na OT byl duzy popyt.
Tak wiec przewodniczacy „zsypu” wcale tej funkcji nie wymyslil. On tylko nieco naciagnal fakty. Jesli sie nad tym zastanowic, to naciaganie faktow istnialo zawsze, wszedzie, i w kazdym ustroju. Zawsze sie mozna doszukac czegos pozytywnego, albo czegos negatywnego, zaleznie od potrzeby. Mysle, ze obecna polska rzeczywistosc dostarcza licznych przykladow takiego naciagania.
Najbardziej mnie śmieszy, choć może raczej budzi wzgardę, postawa spóźnionych bohaterów, dla których taki stan wojenny, to była zbrodnia.
No, jeśli zbrodnią jest niedopuszczenie do czegoś takiego, co mogłoby być porównywalne z Powstaniem Warszawskim, do którego parli wszak Bohaterowie, to niech będzie. Jeszcze parę takich zbrodni w historii, których autorami mogliby być Poniatowski, Zajączek, czy Wielopolski (nie oceniam, może tylko nie mieli dość sił) i cywilizacyjnie nie musielibyśmy oglądać pleców sąsiadów, a tak, mamy, na co zapracowaliśmy.
znacie kogoś, kto zapisał się do partii politycznej dla idei, dla czynienia dobra? ani wówczas, ani dziś. Niech sobie podają rękę. (Solidarność – to związek zawodowy a nie partia)
Te 3 mln plus 8 set tysięcy ZSL to święta prawda, ale jak doliczysz członkow rodziny \rodzice rodzeństwo plus dzieci\ to hohoho.Było tego bardzo dużo. Często na imprezkach, gdy okazywało się, że jestem inna mało mnie nie bito. Rodzony mąż mówił, że jeżeli kiedykolwiek się rozwiedziemy to przez twoje poglądy. Jak już było po wszystkim i przewodnia siła narodu padła, to niektórzy wyglądali jakjby powietrze z nich uszło.
bylo czerwone, przyszlo czarne.
Jak bylo czerwone, to mozna bylo sie przynajmniej do kogo poskarzyc, a przy czarnym to do Boga-moze wyslucha…
10 lat temu byłem w Szwajcari w kościele gdzie odprawiał Msze świeta ksiądz czarnoskóru któru był tam na wakacjach. W czasie kazania opowiadał jak w jego kraju dzieci wierża w pieniądze jak w pana Boga. U nas w Polsce czarni wierzą mocno w pana Boga bo to przynosi duże pieniądze. widzimy to wszyscy ale nikt o tym niema odwagi mówić głośno. Jaka jest różnica wtym ??
Szanowni komentatorzy, zrobiło się tak ciekawie w dyskusji, że wstawiam okazyjnie krótki KURIER PODKATEDRALNY:
@ mariuszet,
zgodziłbym się z Tobą w pełni, gdyby nie jeden szczegół wykluczający paralelę. Wówczas bywały bardzo liczne zapisy wynikające z szantażu a za niezapisanie się w pewnych przypadkach groziły poważne konsekwencje prawno-administracyjne.
Obecnie – bynajmniej i w żadnym razie, no i – mamy ustrój demokratyczny a nie dyktaturę ciemniaków. (Niestety, z podobnym wynikiem cywilizacyjnym, wobec braku odpowiedniego surowca 🙂 )
Czyli – konformizm postaw, owszem, ale zupełnie inny wymiar motywacji.
Dwa różne wstręty, dwie winy, ale dziś – bez zrozumienia dla tej postawy i żadnego usprawiedliwienia.
@ zza kałuży,
dziękuję od siebie za smaczne anegdotki, skromność nie pozwala dołączyć setki innych, podobnie wymownych.
Może teraz tyle, że nasz historyk – młody ideowiec partyjny (tak, tak) jako jedyny prowadził na lekcjach rzetelne polemiki z (naszymi) opozycyjnymi argumentami o Katyniu czy ‚cudzie nad Wisłą’ – podając fakty i przynosząc na lekcje samizdaty. Co nie zmienia faktu, że mylił się – ale nie kłamał.
@ janek,
trafnie rozumiesz rolę dyrektora, nietrafnie – przyzwoitość, jeśli ma oznaczać leniwy ogon rządzący psem.
@ narciarz2
mi się Twój dekalog przyzwoitości zgadza z obserwacjami, ale nie z semantyką nazewnictwa…hihi 🙂
@ her,
„znacie kogoś, kto zapisał się do partii politycznej dla idei, dla czynienia dobra?”
ja znam – Jarosław Kaczyński, założył, zapisał się i czyni sobie.
@ gama
rodzina nie odpowiada za czyny członków, nie uważasz?
@ brieg
było białe, przyszło czerwone, nastało przeźroczyste – a czarne było zawsze i trwać będzie, jak podniebienie u niektórych gatunków. Niektórych.
Pozdrawiam.
Eltoro – Słusznie zauwarzyleś że J kaczyński czyni sobie w parti dobrze. Dla mnie natomiast J. Kaczyński robi bardzo źle – Kilkanaście listów e-mail wysłałem jemu pytania ? – ostatnio nawet troche obelżywe . Pan Preses SPRAWIEDLIWOSCI nie odpowiada mi na żadne pytania – Kanalia..
Może teraz mi odpowie.
Do ET
>zgodziłbym się z Tobą w pełni, gdyby nie jeden szczegół wykluczający paralelę. Wówczas bywały bardzo liczne zapisy wynikające z szantażu a za niezapisanie się w pewnych przypadkach groziły poważne konsekwencje prawno-administracyjne<
Zanjdź jakiś zapis o takich konsekwencjach, a cię ozłocę!!!;-)
Nieobecność w partii utrudniała, podobnie jak dziś, karierę(choć czasem, paradoksalnie, ułatwiała!), ale to wszystko!
W tym kraju (podobno naszym) żadna ważna decyzja polityczna, czy też gospodarcza nie zostanie podjęta bez uzgodnień (a często wręcz zgody) hierarchów kościoła. Dotyczy to polityki centralnej, jak i tej na szczeblu lokalnym. Kościół katolicki to swoiste państwo w państwie, coraz bardziej pazerne i rak toczące tkankę żywiciela.
W sprawie szkodliwego wpływu Kościoła na oświatę w Polsce odsyłam do świetnej rozmowy z prof. T. Bartosiem w ostatnim „Głosie Nauczycielskim” pt. „Religia w szkole to zły pomysł”.
Pozwolę sobie zacytować jednak kilka fragmentów:
<Przedmiot (religia) ma dostarczać wiedzy, a nie być ideologizacją młodzieży. Państwo powinno wykorzystać swoje prerogatywy, żeby zbudować sensowny program tego przedmiotu i dobre podręczniki. Już raz wyzbyło się swoich prerogatyw i pozbawiło się prawa mianowania nauczycieli i akceptowania programu religii, pozostawiając to wyłącznie biskupom i wydzielając im państwo w państwie. Biskup przysyła katechetę, którego dyrektor szkoły może jedynie przywitać. Wpływa to na relacje katechetów z innymi nauczycielami, bo są często postrzegani jak komisarze partyjni przysyłani w dawnych czasach do zakładów pracy."
<Budowanie porządku cywilizacyjnego wymaga zgody co do pewnych wartości publicznych. Możliwy on jest dzięki silnej władzy, która jest silna siłą argumentów. Dlatego potrzeba refleksji. Przemyślenia wymaga miejsce religii w pluralistycznym społeczeństwie. Przemyślenia wymaga program edukacyjny – co chcemy, żeby uczniowie wynieśli z tego przedmiotu, by nie był on marnotrawieniem czasu i pieniędzy. To jest odpowiedzialność państwa. Należy przywrócić społeczeństwu i poddać kontroli władzy państwowej przedmiot zwany katechezą, i tak ułożyć jego program, by dostarczał kompetentnej i nieselektywnej wiedzy z zakresu tematów światopoglądowych, filozoficznych i religijnych."
<Uczniowie nie poznają poglądów Platona, Arystotelesa, Kartezjusza, nie poznają historii rozmaitych religii. Trzeba tego uczyć, by uczyć młodzież tolerancji".
Chociaż jestem z natury wstydliwy, to nigdy nie należałem do PZPR.
Wszytsko ocenia się przez porównanie, mimo wysiłków mediów!
Skoro III RP po czasie dłuzszym już niż istnienie II RP nie funkcjonuje wyraźnie lepiej(oczywiście w jednych dziedzinach się poprawiło, a w innych pogorszyło, a też i różni ludzie różnie wyszli na zmianie!) niż PRL to i coraz mniej jest powodów do wstydu za życie w tym PRL i wszystko co się z tym wiązało;-)
@ S-21 pisze:
2011-03-27 o godz. 08:16
„…Zanjdź jakiś zapis o takich konsekwencjach, a cię ozłocę!!!;-)
Nieobecność w partii utrudniała, podobnie jak dziś, karierę(choć czasem, paradoksalnie, ułatwiała!), ale to wszystko!…”
Nie, to nie wszystko.
Wcale nie bronię zapisujących się, przeciwnie (co widać w moich wpisach), ale faktem jest, że taka decyzja (o niezapisaniu) wymagała nonkonformizmu a czasem niosła negatywne konsekwencje.
Piszę o tych konsekwencjach – prawno-administracyjnych.
Były takie.
Np. do zajmowania stanowiska kierowniczego, w tamtym systemie konieczna była „rekomendacja” POP, również – stanowisk i funkcji w nauce i oświacie. Podobnie, utrata „zaufania” towarzyszy była rekomendacją do odwołania ze stanowiska.
Były też obszary (np. wojsko, energetyka) w których zapisanie się było dla wyższej kadry managerskiej formalnym obligo.
To, że były to ‚prawa’ zapisane w dokumentach partyjnych de facto znaczyło wtedy, że obowiązywały jak prawo powszechne.
Odmowa zapisania się do partii nie zawsze, lecz bardzo często uniemożliwiała rzeczywistym fachowcom zarządzanie szpitalem, wydziałem uczelni czy szkołą. Stąd zresztą byli tacy, którzy zapisywali się, ale nie do PZPR ale satelity (ZSL/SD), uważając to za kompromis.
Oczywiście, że niezapisanie nie było niemożliwe ani specjalnie heroiczne, sam należę do ludzi w których otoczeniu nie zapisywano się, o czym pisałem.
Jednak konsekwencje, jakie tu opisuję, sprawiały, że jednostki uczciwe, niezapisane, często traciły nie tyle karierę (karierowicze nie mieli z zapisaniem się problemu) co wpływ na rozwój kraju i możliwości doskonalenia zawodowego.
I najczęściej ze stratą dla Polski.
Wiele można o tym poczytać we wspomnieniach naszych naukowców-emigrantów.
Dzisiaj taka sytuacja jest zupełnie niemożliwa, rekomendacje partyjne dotyczą wyłącznie stanowisk pieczeniarskich i zbędnych; rozwój i kariery można swobodnie uskuteczniać zarówno w kraju jak za granicą bez żadnych, najmniejszych strat osobistych.
Ze stratą dla Polski – z pewnością nadal, ale to już sobie rzeźbimy ten kanał na własny, demokratyczny rachunek.
Mądremu nadal w tym kraju biada.
Oferowane złoto możesz więc przekazać na stypendia dla nauczycieli pozapublicznych.
@ s-21
Jeśli uważasz, że PRL funkcjonował „lepiej niż III RP” to chyba proponujesz dyskusję w sferze postrzegania pozaumysłowego.
Lepszym miejscem będzie jakiś portal e(g)zoteryczny.
No, chyba że uznałeś, że już czas powciskać kit młodzieży „ciemnej i głupiej” co ani nic nie wie ani nie pamięta.
Jakoś tak słuchy dochodzą, że pewien Grześ i worek jego kumpli chce na tej fali zostać premierem.
Pamiętaj, że siedząc w tym worku, wypada się po drodze na goły piasek 🙂
Eltoro z 2011-03-27 o godz. 18:09.
Przeczytałem z przyjemnością, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam. Nie możesz tak zawsze?
kiedys decydowal pierwszy sekretarz, a obecnie biskup. W efekcie nic sie nie zmienilo.
Do ET
Ja nie napisałem,że PRL funkcjonował lepiej tylko że w jednych dziedzinach lepiej, a w drugich gorzej. Zamiana PRL na III RP różnie się też przełozyła na życiowe losy Polaków i to niezależnie od poglądów politycznych. Jako przykłąd przeczytaj uważnie wspomnienia niedanego naszego dowódcy wojsk lądówych gen. Skrzypczaka. Wynika z niej niedwuznacznie, że najlepiej funkcjonowała naszaq armia pod względem gotowośic i stosunków międzyludzkich akurat w PRL;-)
Co do partyjności znam całą masę profesorów UW(nauki i humanistyczne i ścisłe) którzy w PZPR(ani SD czy ZSL) nie byli. Był też taki minister Urban(pewnie pamiętasz!),który w członkiem PZPR też nie był;-)
Co do wojska i policji(i nie tylko!) to dziś rolę POP grją ordynariaty polowe czy księża-proboszczowie. Tu więc też niewiele się zmieniło;-)
P.S.Duża część działaczy „S” to byli ludzie z tytułami naukowymi, również profesorskim. To gdzie oni je uzyskali?;-)
@brieg:
refren pewnej piosenki :
„czerwony lakier odpadl juz z faszystow,
a gwiazda zamienila w krzyz,
a zamiast marksa maszeruje chrystus
a akcje ida, ida wzwyz…”
@s-21:
z solidarnoscia jest tak jak z powstanicami w-wskimi:
niekoniecznie najlepsi przezyli.
Studiowałam w latach 1981-86 , czyli właściwie w stanie wojennym ( na historii). Moje czasy licealne przypadały na lata gierkowskie. Ale tak na prawdę , co oznacza system odczułam na własnej skórze pracując w szkole, gdzie grupa zarządzająca wychowana była w ZMS i partii. I przypada to na ostatnie lata. Co oznacza system ? Możliwość awansowania lub zniszczenia każdego poprzez kary i nagrody, pomówienia i obmówienia, manipulowanie grupą, budowanie wizerunku danej osoby na zewnątrz. Nie jest to dziś możliwe? Zaręczam , że tak . Homo sowieticus ma się dobrze.
Ten pęd do zapisywania się do partii ma jeden wspólny mianownik – konformizm. I wtedy i teraz zapisanie się do partii ma wymierne korzyści.
Ideowość i przekonanie o słuszności programu to tylko dymna zasłonka, na horyzoncie zdarzeń migocze kasa i nic ponadto. Z czegoś w końcu trzeba żyć.
Żeby być działaczem partyjnym nie trzeba umieć nic konkretnego – wystarczy umiejętność naświetlania sytuacji ogólnej i międzynarodowej ze szczególnym uwzględnienie katastrof.
@S-21
Warto przeczytać kogoś, kto w sposób wyważony przedstawia swój punkt
widzenia. Dziękuję.
Ps.
Polecam ciekawy wywiad:
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/historie-prl-trzeba-opowiedziec-na-nowo
@ byk
Ta gwiazda, co to się w ten krzyż im zmieniła, to ile ramion miała, bo nie pamiętam? Nie sześć przypadkiem..?
@smyk:
w przypadku roz-gwiazdy poczatkowo tak;
ale jedno ramie zamienia sie w przyssawke,
tak, ze pozostaje 5…
Panie Gospodarzu.
Zaskoczyła mnie jedna rzecz. Niechęć do oceniania. W szkole.
W tym miejscu spodziewałbym się raczej nad-skłonności do oceniania. Znani mi nauczyciele nawet jeżeli zatracili instynkt do nauczania czegokolwiek, z zapałem i satysfakcją oceniają. Nie tylko w szkole. Nie tylko uczniów. Ale to inny temat.
Pisze Pan, że ludzie lubią robić to, co jest przyjęte i co robią inni.
To prawda. Łatwiej płynie się z prądem, niż pod prąd.
Ale to nudne. I frustrujące. Młodzi ludzie nie znoszą się nudzić. Szukają ciekawych zajęć. Nie zawsze są to szczęśliwe wybory. Brakuje im doświadczenia, rozwagi, dystansu. Czasem rady. I oceny.
Z pewnością łatwiej zarazić zapałem płynięcia pod prąd młodzież, niż Pana starszych kolegów. A do tego konieczna jest ocena. Uczciwa. (Nie znaczy: nieomylna). Ona prowokuje do buntu, do sporu i do myślenia. Do tego, co jest największym potencjałem w młodzieży.
Jest jeszcze druga silna i naturalna skłonność u młodych.
Przynależności i akceptacji. Ale to nie jest tożsame z płynięciem z prądem. U młodych bardziej znajduje ujście w kontestację niż w konformizm.
Spotykam się w rozmowach z młodymi ludźmi z argumentowaniem „tak wszyscy robią”. Zawsze odpowiadam, że jeżeli ktoś przedstawia mi taki argument, to dla mnie znak, że tam, gdzie należało zastanowić się raz, trzeba zastanowić się trzy razy. Bo to najczęściej oznacza dwie rzeczy: że innego argumentu nie ma i że owi wszyscy, to jedynie ci wszyscy, którzy myślą tak jak on.
Członków partii podzieliłbym na kilka grup:
-takich, którzy zapisali się z przekonania. Zaliczyłbym do nich w pierwszym rzędzie tych, z okresu zaraz powojennego. którzy pochodzili ze wsi i z środowisk robotniczych, dla których nowa władza zapewniła awans cywilizacyjny,
-znaczna część to tacy, którzy zapisywali się z przyczyn całkowicie koniunkturalnych – czyli dla tzw.”żłobu”,
-spora grupa, głównie z pośród inteligencji technicznej i naukowej to ci, którzy chcieli coś dla kraju zrobić ( tak! Nie uważali ,że to nie ich kraj a jakaś okupacja jak to się nam teraz wmawia), a nie przynależenie do PZPR bardzo to utrudniało szczególnie z powodu ograniczeń zajmowania wyższych stanowisk tzw.”nomenklaturowych”. Dzieki nim Polska nalezala do najweselszego baraku w krajach socjalistycznych a nauka i kultura mimo ograniczen rozwijaly sie ) patrz np. polska szkola filmowa˝.