Kto kogo za słabo szanuje?
Szokującą opinię wygłosił prof. K. Konarzewski, były dyrektor CKE. Otóż stwierdził on, iż problemy z gimnazjalistami biorą się stąd, że ich nauczycielami są byli pracownicy podstawówek. Lepiej by było, gdyby gimnazjalistów uczyli nauczyciele liceów. Profesor tak to ujął:
„Grzechem pierworodnym gimnazjum jest pochodzenie z dawnej szkoły podstawowej. Tradycyjny autorytaryzm nauczycieli w gimnazjum zderza się z namiętną potrzebą gimnazjalistów, by się uniezależnić od dorosłych. W liceum lepiej się rozumie tę potrzebę i z większym szacunkiem traktuje młodzież” (zob. źródło Edufakty)
Wystarczy więc połączyć gimnazja z liceami, a rozwydrzone nastolatki staną się łagodne niczym baranki. To, czego nie potrafili uczynić nauczyciele gimnazjalni, belfrowie z liceów uczynią w mgnieniu oka. Jako nauczyciel liceum dziękuję profesorowi za słowa uznania, jednak gdybym pracował w gimnazjum, uznałbym Konarzewskiego za… (decyzję, jakim epitetem opatrzyć byłego dyrektora CKE, pozostawiam koleżankom i kolegom z gimnazjów). Osobiście uważam, że nauczyciele w gimnazjach niczym nie ustępują swoim kolegom z liceów. Proszę przyjąć szczere wyrazy szacunku.
A zatem problemy z uczniami w gimnazjach to kwestia zbyt małego szacunku, jakim obdarzają nauczyciele swoich wychowanków. Koledzy z gimnazjów, dlaczego nie szanujecie dzieci? – zdaje się wołać profesor Konarzewski. W liceach szanuje się młodzież, a w gimnazjach nie – zgroza! Idąc tokiem rozumowania profesora, można by uznać, że problemy w liceach (tak, w liceach też mamy problemy z młodzieżą) zostałyby rozwiązane błyskawicznie, gdyby za wychowanie uczniów wzięli się wykładowcy uczelni. Nie wątpię bowiem, że pracownicy akademiccy bardziej szanują młodzież niż nauczyciele w liceach.
Gdyby K. Konarzewski miał prawo decydowania o losach oświaty, wprowadziłby, jak sądzę, kolejną reformę. Kazałby wszystkim nauczycielom przenieść się do placówek stopień niżej. Tak więc nauczyciele liceów przenieśliby się do gimnazjów, belfrowie gimnazjalni poszliby uczyć do podstawówek, a ci z podstawówek przeszliby do przedszkoli. Nauczyciele przedszkolni zapewne trafiliby do żłobków. Licea zostałyby połączone z uczelniami, dzięki czemu jakoś byśmy przetrwali ten kryzys. Bardzo chciałbym zakończyć ten komentarz jakimiś słowami szacunku dla profesora, ale, przepraszam, nic odpowiedniego nie przychodzi mi do głowy. Może jak uda mi się zdobyć lutowe „Edufakty” i przeczytam, co dalej mówił Konarzewski, nabiorę do niego większego szacunku.
Komentarze
Szanowny (tym bardziej) Gospodarzu,
po tym wpisie a propos cytatu, mam wrażenie, że kwestionuje Pan posługiwanie się wiedzą w analizie i wnioskowaniu, czyli to, co jest treścią cytatu.
A może chodzi o szlachetną nas prowokację intelektualną , poprzez symulację – czytania z niezrozumieniem?
Jakie są przeszkody, aby rozumieć potrzeby rozwojowe dzieci i młodzieży oraz dostosowywać swą postawę i metodykę zgodnie z tymi (biologicznymi) potrzebami?
Jakie są, według Pana, granice w belferskim szacunku dla młodzieży – i co się znajduje poza nimi, jakie praktyki i opcje?
Co sprawia, że Pana wnioski, zawarte w tym wpisie, in extenso sprowadzają używanie wiedzy o rozwoju i dydaktyce do kpiny i absurdu?
Ech, to zapewne pogoda i spleen, niesprzyjające wietrzeniu się poza stęchlizną otoczenia Katedralnego Pokoju Grona Różańcowego…? 😉
Pozdrawiam więc z wietrznych i wyzywających (ale dość sytych w szacunek, by uprzedzić próby karmienia mnie trutką różańcową) przestrzeni pod katedrą 🙂
Jak żyję nie pojmuję skąd przekonanie, że nauczyciele uczący „wyżej” są w jakimkolwiek stopniu „lepsi”. Naucza się po prostu innego zakresu materiału i inną metodą.
A robienie z tego wyznacznika „jakości” nauczyciela jest GŁUPIE i świadczy o ignorancji.
Jakieś to wszystko niską samooceną podszyte, ot.
Faktycznie, trzeba przeczytać całość tego tekstu, bo fragment, który cytujesz Gospodarzu jest porażający. Oczywiście, że nauczyciele całe lata pracujący na jednym poziomie mają pewne nawyki, które na innym się nie sprawdzają, ale nie mają one nic wspólnego z szacunkiem lub jego brakiem.
To typowe dla kogoś, kto nigdy albo dawno nie pracował w szkole. Pan profesor zapewne nie wie, że na każdym etapie edukacyjnym są problemy. Zapewne inne, ale są. I będą jeszcze większe. Znam nauczycieli z liceum, którzy nie mają szacunku dla uczniów i takich z podstawówki, którzy ten szacunek mają. Więc to akurat nie ma żadnego znaczenia. Sam uczniem byłem bardzo dawno, ale czułem się bardziej szanowany w podstawówce, niż w szkole średniej, czy nawet w czasie studiów, gdy egzaminujący profesor dr etc. twierdził, że i tak nic nie umiemy, więc dzisiaj zdaje co druga osoba a następni do poprawki, albo innego, który konkretnie mówił co mu trzeba dostarczyć przed egzaminem z ówczesnego „Pewexu” – co zresztą nie oznaczał, iż egzamin wszyscy zdali. Poskarżyć się nie było komu, bo wiadomo jakie to czasy i można było „wylecieć”.
Wszyscy nauczyciele wiedzieli, iż gimnazja to będzie niewypał i dydaktyczny i wychowawczy. Miało być pięknie – małoliczne oddziały, maksymalnie 3 na każdym poziomie. Tych co mówili, iż to niemożliwe, bo nie ma kasy, bo nie ma tylu budynków potępiano jako beton. A później wiadomo – klasy były nawet 40 osobowe, kasy jak zwykle nie było, oddziałów na każdym poziomie bywało i po 8. Następnie gwałtowny spadem wymagań zarówno dydaktycznych jak i wychowawczych i skutki, o których nauczyciele wiedzieli są. Są wyjątki – ale nieliczne. A to też często fasada. Douczam ucznia z renomowanego, wysoko plasującego się w rankingach gimnazjum. Mimo, iż skończył już 2 klasy z wyróżnieniem, jest na poziomie przeciętnego ucznia dawnej podstawówki.
Mam okazję dojeżdżać do pracy z dużą grupą uczniów dwóch liceów i studentów UKSW. Nie chciałbym z nimi pracować. A że licealiści w szkole się „układają”. To prawda – bo z liceum ich można „wyrzucić”, natomiast z gimnazjum rejonowego i szkoły podstawowej nie.
Ot i cały sekret. Ale pan prof. Konarzewski zapewne nigdy w „normalnej” publicznej placówce nigdy nie pracował, a na swoim stanowisku walnie się przyczynił do tego, iż mamy coraz to mniej wykształcone pokolenia Polaków. I to jeszcze nie koniec.
A może swoje słowa prof.Konarzewski sprawdziłby w praktyce??? Jako profesor wyżej uczelni na pewno miałby taaaaki szacunek dla gimnazjalistów, że ho ho. Proponuję wysłać pana profesora na tydzień (wystarczy) do zwykłego rejonowego gimnazjum, takie przeciętnego, bez selekcji uczniów. jak po tygodniu powie: da się, chwała mu.
Proszę zapytać dawnych pracowników prof. Konarzewskiego w słynnej instytucji, którą pożegnał, jak byli traktowani i jakim językiem rozmawiał z nimi szef. Prawda ma ciekawe oblicza…
Typowe gimnazjum. I kalasa : uczniowie z wypiekami na twarzy rozrabiają na lekcji – rzucają się kredą, strzelają z gumek przewlwczonych przez palce papierkami złożonymi w ruloniki, dziewczyny wyzywają chłopców – chłopcy dziewczyny. Nauczyciel nic tu nie może. Dyrekcja ma to w pewnej części ciała, a skuteczna interwencja to postawienie jedynek lub …. ???? – bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś coś rozsądnego dopisał, bo rodzice najczęściej odpowiadają, że sami sobie nie radzą. II klasa : uczniowie rzucają srebnymi foliami zgniecionymi w kulki ( w to pakują rodzice 2 śniadanie), czasami spadnie krzesło, czasami rozgrywa się potyczka słowna (treści lepiej nie przytaczać ze względu na niecenzuralne słowa) między poszczególnymi uczniami. To, że słucha nauczyciel nie ma znaczenia. Uczniowie tolerują nauczyciela, ale z jego uwag nic sobie nie robią. III klasa – kumulacja tego wszystkiego co napisałem. O prowadzeniu normalnych zajęć zapomnijcie – chyba, że któryś nauczyciel jest wyjątkowo zdeterminowany. Jeśli ktoś nie wierzy – po internecie „krążą” setki fragmentów lekcji nagranych komórkami. Oglądanie tego, to niezła zabawa. Moim zdaniem, to nie brak szacunku, to brak pomysłu na sposób w jaki ma funkcjonować szkoła, w czasach, gdy najważnieszym członkiem społeczeństwa, nietykalną świętą krową, jest nastoletni gówniarz.
Konarzewski nie tylko w żadnej szkole nigdy nie pracował – on o oświacie nie ma zielonego pojęcia. Nie jest to jednak żaden wyjątek w akademickiej pseudonauce zawanej pedagogiką – jej przedstawiciele dzisiętki lat powtarzają różne doktrynerskie(aktualnie poprawne politycznie lub podobające się publice!)niepoarte żadnym fundamentem doświadczalnym tezy (również je wykładają). I baaardzo dobrze z tego żyją. Prof. Konarzewski jest tylko bardzo wybitnym(i niezwykle zadufanym w sobie!) przedstawicielem tego środowiska…;-)
P. Hall i jej otoczenie „kupuje” wsparcie takich „autorytetów” i mediów[czasem ich milczenie;-)] tłustymi kontraktami z funduszy europejskich…
Stąd takie głosy…;-)
Gospodarz nie zauważył w tym numerze [albo nie chciał;-)]dwóch tekstów prof Śliwerskiego i dr J.Lackowskiego, które „reformę” Hall rozjeżdżają …;-)
Kwantcie, podpisuję się pod Twoimi słowami. Sam to przerabiam. Uczę w zespole szkół na peryferiach wielkiego miasta. Do naszej uczelni doczepiono gimnazjum rejonowe oraz przerośniętych gimnazjalistów z Ochotniczych Hufców Pracy. Jakże się cieszyliśmy, gdyż to miało przynieść nam nadgodziny. I przyniosło, ale prócz tego wiele problemów. Roznosiła się o naszym liceum zła opinia, co spowodowało kłopoty z naborem. Okazało się również, że nie dyplomowanie czyni belfra osobą kompetentną i szanowaną przez gimnazjalistów. Jestem ich wychowawcą.
Pytasz o metodę działania. Odpowiadam: cholerny, stoicki spokój, oczy dookoła glowy, jasno sprecyzowane zasady dla mnie i dla nich. Zamordyzm pomieszany z życzliwością. Wiszacy na ścianie klasowy kontrakt punktuje,np. że każdy siedzi przy swoim stoliku, nogi i ręce trzyma przy sobie, nie zanieczyszcza powietrza, a telefon ma w torbie.Lekcje muszę dobrze przygotować, nie oponuję, gdy poproszona do odpowiedzi dziewczyna stwierdza, że musi poprawić swój makijaż. Niech poprawia, lubię patrzeć na osoby dbajace o swój wygląd. Wydaje mi się ,że trzeba wyczuć, kiedy dokręcić śrubę, a kiedy wrzucić na luz. Kontrolowany. To wszystko ma swoją cenę, którą mierzę niekiedy wieczornym sporym drinkiem (żubrówka chrzczona sokiem jabłkowym, polecam)
Uczenie młodzieży zarówno gimnazjalnej oraz licealnej ma również dobre strony. Jesteś w kursie, czyli wiesz, co masz uczyć tu i tam. Ma to także praktyczne znaczenie. Otóż, możesz śmiało dawać korepetycje zarówno gimnazjalistom i maturzystom, lecz nie z własnego podwórka. I jeszcze jedno: część zagadnień możesz przerabiać zarówno podczas lekcji z gimnazjalistami oraz licealistami. Przykladowo: przypowieść o synu marnotrawnym analizowaną w pierwszej klasie gimnazjalnej doczepiłem do fragmentu „Innego świata”(historia Kozaka Pamfiłowa i jego syna Saszy) i miałem materiał na ciekawe wypracowanie dla maturzystów.
Kwancie, jeszcze jedna, chyba ważna kwestia dotyczaca dopuszczalnego poziomu hałasu w klasie. Niech mówią do siebie, nawet o przysłowiowej dupie Maryny, ale niech nie wrzeszczą. Musimy uczestniczyć w tych rozmowach. Przecież samym gadaniem na temat wpisany do dziennika nie zbudujemy z nimi dobrych relacji. Oczywiscie, pomijam kumplowanie się z młodzieżą, na czym przejechał się już niejeden belfer
Pozdrawiam.
po 11 latach od Wielkiej Reformy w gimnazjach pracują nie tylko skażeni, zdaniem profesora, ,,tradycyjnym autorytaryzmem” podstawówkowym nauczyciele. Są tam już nawet roczniki ,,pogimnazjalne”. W ,,zderzeniu z NAMIĘTNĄ potrzebą gimnazjalistów, by się uniezależnić od dorosłych” nawet nie próbują partnerskich relacji z ,,dzikimi ludźmi”, jak ich często nazywają. Jedyną skuteczną metodą-już nawet nie dla uzyskania jakichś wyników w nauczaniu, ale dla bezpieczeństwa uczniów i swego- jest właśnie autorytaryzm, narzucenie młodzieży dyscypliny, pod groźbą różnych kar. W przeciwnym razie- kosz na głowę belfrowi, a oni wtedy, kto wie…agresji, pornografii, kopulacji, masturbacji czy innym czynom NAMIĘTNIE oddadzą się…
A ja mam tezę odwrotną. Gdybym mogła uczyć moich uczniów z klasy szóstej w klasie siódmej to oni by mnie nadal słuchali tak jak słuchali mnie w szóstej. Że tak powiem z rozpędu. A ja bym mogła z nimi robić coraz fajniejsze i ciekawsze rzeczy. Ale nie. Oni idą gdzieś indziej i ci nauczyciele muszą nagle wyrobić sobie autorytet od 0 kiedy nie ma żadnej relacji z tym dzieckiem i żadnego zaangażowania emocjonalnego. Nauczyciel gimnazjum od razu startuje z pozycji ujemnej. I ma przechlapane…
Mówi się że dzięki stworzeniu gimnazjów poprawiły się wyniki Polski w jakichstam testach europejskich. Nikt nie patrzy że cały sposób nauczania się od reformy zmienił. Kiedyś inaczej się pracowało z tekstem- teraz robi się więcej ćwiczeń typu: pytania do tekstu. Od małego tego uczymy to się poprawiło. Czy to zaleta stworzenia gimnazjów?
A wg mnie powinno wszystko iść dokładnie w odwrotnym kierunku. My powinniśmy uczyć jak najdłużej jednym nauczycielem. Ja teraz studiuję terapię pedagogiczną. Uważam że nauczyclel 1-3 ma naprawdę duże możlwości pomocy dziecku. A im wyżej tym trudniej. Jak ja mam klasę czwartą to dużo więcej mi zajmuje poznanie tych dzieci niż komuś kto ma z nimi wszystkie lekcje. Jak ich już poznam to zostaje mi z półtorej roku i jedna lekcja dziennie plus kilka przerw żeby coś z tym robić. A jak poznam ich trochę lepiej to idą dalej. I nowi. Małe szanse pomocy.
Smuci to, że p. Konarzewski zabiera głos w sprawie o której nie ma pojęcia. Takich jak on jest całe mnóstwo.
P. Minister chyba wszystkich swoich wpływów użyje aby zaczęto w końcu dobrze mówić o reformach. Niestety – nie ma szans. Pomysł z gimnazjami okazał się porażką (głównie wychowawczą), nadzór jest idiotyczny (powoduje tylko produkcję papierów) – ta szkoła dobra w której szafy pękają w szwach od dokumentów.
Z coraz większą sympatią wspominam władzę, która umie się przyznać do pomyłki.
Ino, dziękuję, że o tym wszystkim napisałeś. Mam podobne metody, ale z racji wieku zawodzi mnie już „stoicki spokój” i „oczy dookoła głowy” już nie te. To są jednak metody, nazwijmy to, indywidualne. Jesteśmy po prostu zdeterminowani, aby ta lekcja jakoś wyglądała i żeby się jeszcze uczniowie czegoś, w ramach okrojonego do minimum programu, nauczyli. Mnie bardziej niepokoi indolencja szkoły jako instytucji coraz bardziej nieudolnej, zagubionej wobec sprzeczności: prawa rodziców i uczniów, a zapewnienie dyscypliny i poziomu nauczania. Wychodzi na to, że na poziomie edukacji publicznej, te rzeczy nie dają się godzić. Zaczynam teraz rozumieć dlaczego w niemieckich czy brytyjskich szkołach publicznych tak bardzo się poszukuje nauczycieli emigrantów. Tylko oni jeszcze się godzą na taką poniewierkę za stosunkowo nieduże pieniądze. Sprawa ma zresztą szerszy kontekst. Skoro wszyscy mają być dobrze wykształceni, a eksperckich lub elitarnych miejsc pracy jest ograniczona ilość, to właściwie po co zwykłe szkoły miały by porządnie uczyć. Wystarczy, że jakoś pozwlają zagospodarować czas młodzieży, która, w przeciwnym wypadku po prostu by się nie miała gdzie podziać.
Sznowni Państwo, odnosicie się do problemu poruszonego przez Gosposia, a całkowicie ignorujecie post @Eltoro, który zamieścił rzeczony już wczoraj i ciągle siedzi pod katedrą w przestrzeni „sytej w szacunek” /WTF?/, oczekując na jakąkolwiek reakcję. A tu ni huhu.
Szanowny @Eltoro, rad bym Cię sponiewierał swoja ripostą, ale nie rozumiem, co znaczy ‚in extenso’, więc ogon podkuliwszy, opuszczam plac boju 🙁
Za to ‚spleen’ kojarzę z piosenki Maanamu 🙂
A poza tym wszyscy inni mają rację, co nie bez satysfakcji stwierdzam z krzesła – obrotowego!!! – przed monitorem.
filmik dla pana profesora z próbką możliwości młodzieży, może on by ich bardziej szanował: http://www.youtube.com/watch?v=Jzar2XSMGpE
Eltoro wydaje się, że jest torreadorem, a jest tylko nędznym bykiem 😉
Co do profesora, kolejny, „znafca” oderwany od rzeczywistości. A może jednak wie co mówi, i za ile mówi 😉
Denerwować się nie ma sensu, mądrych ludzi dziś nie potrzeba, maja się mniej-więcej liczyć i czytać nauczyć, i do roboty. Reformy są po to, żeby urzędnicza klasa pasożytnicza legitymizowała swoje istnienie. Już ponad 10 lat reformują i co? I dalej idę do pracy, w której mam do dyspozycji czarną tablicę, i biała kredę, półeczkę na swoje „środki pracy” o pojemności 10 litrów, krzesełko przy stoliku w zatłoczonym pokoju nauczycielskim. Konkluzja- skoro MEN udaje, że pracuje, to ja też 😉
@ kwant pisze:
2011-02-06 o godz. 00:40
kwant,
coś w tym jest, co teraz piszesz…
Szkoła to jednak r ó w n i e ż nauczyciele, czy nie szkoda, że – jak piszesz – ich determinacja (ta zbiorowa) kieruje się w stronę poszukiwania winy w uczniach i ochrony przywilejów?
Prawa podmiotów nauczania (uczniów, rodziców, społeczności) nie są sprzeczne z instytucją nowoczesnej szkoły, są jedynie sprzeczne z interesami patologicznego systemu (którego częścią jest nasz system oświatowy).
Szkoła nie zapewnia komfortu pracy nauczycielom i nie dyscyplinuje uczniów…tak jak żadna demokratyczna instytucja ani też rynek.
Taki jest właśnie otaczający świat, z którym stykają się rzesze obywateli i w nim funkcjonują. Czemu nie mieliby nauczyciele?
Obywatele tak organizują swe systemy, aby zapewniały realizację celów – jaki ma cel obecna szkoła polska?
Na pewno i niestety – jedynie, socjalny, zapewniając miejsce pracy rzeszom i pozyskując klientów przymusem, przy całkowitym braku odpowiedzialności za wynik tej inwestycji społecznej.
Jak każda instytucja w tym kraju finansowana przymusem podatkowym.
Czy inne kraje zwabiają emigrantów-nauczycieli, bo są indolentne wobec własnych problemów?
Duże nieporozumienie – tak dzieje się często z powodu emigranckiego składu etnicznego społeczeństw i wysokich wymagań etyczno-kompetencyjnych wobec nauczycieli.
Wolny rynek nie pozwala zatrudniać w szkole kogoś, kto nie daje sobie rady z zawodem i nie pozwala płacić mu więcej, niż wartość rynkowa kwalifikacji, po prostu. Bysiory żądne dyscypliny idą tam na ochroniarzy a poeci oczekujący uwielbienia mas przebijają się na rynku wydawniczym, z pożytkiem dla wszystkich.
U nas – odwrotnie, może dlatego nie słyszałem o masowej emigracji zawodowej naszych nauczycieli, przeciwnie, znam takich, którzy za kanałem ładują mrożonki w tesco (i są szczęśliwi – mrożonka nie podskoczy).
Tak w ogóle – mnie się jakoś i n d o l e n c j a kojarzy z nieumiejętnością stawienia czoła wybranym przez samych siebie wyzwaniom i obarczanie winą za to innych.
Są na tym świecie straszniejsze wyzwania zawodowe niż rzucające kulkami dzieciaki, uzbrojone w kosze na śmieci.
Zapewniam, identyczne i te same, oczywiste skojarzenia mają pracodawcy na wolnym rynku – w Polsce i na zachód od niej (można sobie sprawdzić).
Więc może warto w s p ó l n i e naprawiać s y s t e m, aby odpowiadał rozwojowi cywilizacji i spełniał wymogi współczesności, zamiast kontestować (na cudzy koszt) w nieskończoność własne wybory?
Z poważaniem. 😉
@ buc:)u,
szkoda że nie zripostowałeś, IMHO, WTF ‚in extenso’ można znaleźć w wikipedii, musisz tylko w swoim tv włączyć DLNA przez RJ45.
Czekam na sponiewieranie, bo jakoś na razie próbującym tego na gościnnym blogu Gospodarza wychodzi goła p…a i żądza p…a (Ty wiesz, co jest gołe, jak krakowski spleen:)
Uda się to chcącemu raz-dwa, raz-dwa…:)
I sytość w satysfakcję wniknie do Katedry tyż.
Czego życzę z uśmiechem…
Nagrody „Złote maliny” przyznaje się najbardziej nieudanym filmom. Proponuję analogiczną wprowadzić dla chybionych pomysłów w oświacie.
O „Czereśnię roku” 2010 powalczyłoby kilka wyśmienitych pomysłów naszej KMN (Kochana Pani Minister, nie mylić z Kabaretem Moralnego Niepokoju).
Ta droga wydaje się bardziej właściwa niż ratowanie „chorych” pomysłów.
A niby skąd mieli się wziąć nauczyciele gimnazjów? Przecież 1 i 2 gimnazjalna to dawne 7 i 8 (wiekowo) a tylko 3 gimnazjum to 1 dawnego liceum.
Wielu n-li wybrało gimnazja, dlatego, że lubią pracę z młodzieżą w tym przedziale wiekowym.
Niektórzy trafili tam niestety z konieczności i musieli się przystosować, przecież to nie oni wymyślali reformy. Mają zawód i pracują.
Nikt, o ile pamiętam, nie przygotowuje na studiach do pracy tylko w podstawówce, tylko w liceum, albo tylko w gimnazjum.
A tak w ogóle, to dlaczego nauczyciele liceów mieliby mieć monopol na szacunek dla ucznia i rozumienie jego potrzeb?
lidqa, mam podobne refleksje. Klasy VII i VIII to były w dalszym ciągu DZIECI, starsi koledzy pierwszaków, drugaków … Uczulało się ich na opiekuńczość wobec młodszych. Wielkie Reformatoły wymyśliły, że trzeba ich oddzielić jako młodzież ,,z namiętną potrzebą (…), by się uniezależnić od dorosłych”. 13-letnie absolwentki podstawówki nakładają do gimnazjum wieczorowy makijaż, a 13-letnich absolwentów widywałam z papierosem i piwem. ,,Poszatkowanie” edukacji na 3-letnie cykle… tyle już papieru zapisano na temat negatywnych następstw reformy gimnazjalnej. A profesor wydumał swoją teorię, do nagrody Nobla predestynującą. Teraz autorytety profesorskie trzeba angażować, żeby totalnego knota usprawiedliwić. Śmiech mnie bierze, bo przed wdrożeniem reformy, w ramach tzw. konsultacji społecznych, cha, cha, cha, proszono nauczycieli o wyrażenie swojej opinii. Myślę, że moja szkoła nie była jedyną, z której popłynęły wątpliwości, obiekcje, ostrzeżenia DOKŁADNIE przed tym, co teraz złego się dzieje. Nie mamy żadnej satysfakcji w rodzaju ,,a nie mówiłem! ” Ale też w żadne konsultacje społeczne już nie wierzymy! Urzędnicy po konsultacjach z Profesorami wiedzą lepiej i urządzą nam świat po swojemu. Tylko jak g. im z tego wychodzi, to my jesteśmy winni, nauczyciele- murzyni kolejnej RP.
@Eltoro
mam wrażenie, że i Tobie spleen nieobcy. 😉
„Są na tym świecie straszniejsze wyzwania zawodowe niż rzucające kulkami dzieciaki, uzbrojone w kosze na śmieci.” napisal Eltoro
Swieta prawda. A nauczyciele, ktorzy gadaja jakby tej prawdy nieznali wystawiaja sie na posmiewisko spoleczenstwa. Ktos kto tego nie rozumie ma uczyc dzieci, mlodziez? Wolne zarty. Jesli nie wiemy co sie w swiecie dzieje, to przynajmniej tego tak ostentacyjnie nie rozglaszajmy.
Wedlug mnie (idealistyczne podejscie, byc moze do zrealizowania za x lat), o posade nauczyciela moglby sie ubiegac ktos, kto juz z 10 lat nabral doswiadczenia w byciu tylko „trybikiem” wolego rynku. Tylko taki czlowiek jestw stanie docenic blogosc etatu nauczycielskiego, zrozumiec uczniow i ich rodziny, niekoniecznie etatowe, zyjace w kapitalistycznej jatce dzien po dniu.
Etat to takie oderwanie od rzeczywistosci. Dla wlasnego dobra zycze nauczycielom szacunku do wlasnego zawodu i dla mlodziezy.
Aha, malo kto z Eltoro podejmuje rzeczowa dyskusje, dlaczego???
Eltoro, piszesz, że oczekujesz na sponiewieranie. Tymczasem nauczyciele wypowiadajacy się na tym blogu tyraktują swoje wpisy jako płaszczyznę wymiany doświadczeń. To jest jedna z wielu różnic dzielących nas od Ciebie.
Natomiast determinacja nauczycieli nie kieruje sie w stronę poszukiwania winy w uczniach i ochrony własnych, pożal się Boże, przywilejów. Broniło nas wielu z różnych parafii od Frycza Modrzewskiego, Orzeszkowej kończąc na współczesnych politykach. Nasza determinacja dotyczy walki o godziwe warunki pracy i obronę godności osobistej.
Obejrzałeś filmiki przedstawione przez cvb? Zwróć uwagę, że to był rezultat jego nocnych przemyśleń, które dotyczyły nie dupy Maryny ,lecz autentycznych polskich realiów oswiatowych. I chwała jemu za ten trud. Jego intencją m.inn. było zwrócenie uwagi, takim jak Ty, na potrzebę zapewnienia psychicznego konfortu pracującemu nauczycielowi i konieczność atmosfery dyscypliny wśród uczniów.
Wytaczasz bzdety pisząc:,,Śą na tym świecie straszniejsze wyzwania zawodowe niż rzucajace kulkami dzieciaki, uzbrojone w kosz na śmieci. Na to Twoje stwierdzenie odpowiem kolokwialnie: Gówno prawda!! Dla belfra wartością jest jego godność przez nikogo nie zraniona i praca dla dobra młodziezy, która ma różne oblicza , co zaprezentował nam cvb.
Przepraszam za literówkę w słowie „traktują” i błędny zapis słowa „komfort”. Zwrot kolokwialny podkreślał ekspresję mojej wypowiedzi.
Przepraszam za literówki w słowach”traktują”i „komfort”
No wlasnie Eltoro. Jestes intelektualnym glupkiem wytaczajacym bzdety co i rusz. Walisz bzdety i myslisz ze reszta to kupi za 5 zlotych na wyprzedazy.
Eltoro, czyli na pewno wyznajesz zasade: „Im bardziej mnie krytykuja, tym bardziej mam racje i to jest wlasnie dowod na to, ze mam racje”. Taka zabawa… Takie to mlodziezy polskiej chowanie. Ty glupolu katedralny, ty nasmarowany falasie.
Tak, jest wielu nauczycieli, którzy potrafią radzić sobie z problemami, z trudną młodzieżą. Czasem opowiadają o tym w taki sposób: ja robię to tam, ja stosuję takie metody.
Brakuje mi tego typu wypowiedzi zaczynających się tak: my, w naszej szkole robimy to tak, my wypracowaliśmy takie metody, my współpracujemy w trudnych przypadkach w taki sposób.
Uczniowie widzą i intuicyjnie wykorzystują brak współpracy nauczycieli. Nauczyciele bojąc się współpracować, współdziałać między sobą, sami sobie szkodzą.
I to twoje ciagle zwracanie sie „do gospodarza”, takie blogowe wazeliniarstwo bez powodu. Dlaczego nie zadedykujesz swojego wpisu: „do wszystkich”, albo: „hello ewrybady”. Pytam sie.
„…na tym świecie straszniejsze wyzwania zawodowe niż rzucajace kulkami dzieciaki, uzbrojone w kosz na śmieci…”
Już wcześniej pisałem – Nie karmić trolla Eltoro!!!
Przecież ten osobnik jest niereformowalny –
albo jest produktem reform Handkego i reformatołów,
albo jest reformatołem, który przyczynił się do tego co mamy
Ync,o wiele większy problem jest, gdy uczniowie widzą lub intuicyjnie wyczują nauczyciela, ktory sie ich boi. Im sprawia niezłą frajdę skakanie po glowie takiemu belfrowi.
@ ino, traktuję to, co piszesz z powagą:
„Eltoro, piszesz, że oczekujesz na sponiewieranie. Tymczasem nauczyciele wypowiadajacy się na tym blogu tyraktują swoje wpisy jako płaszczyznę wymiany doświadczeń…”
Tjaa…oto, jakie doświadczenia chcą ze mną wymienić co poniektórzy i kto doświadczenie ‚sponiewierania’ tu oferuje:
„Szanowny @Eltoro, rad bym Cię sponiewierał swoja ripostą…”
„Eltoro wydaje się, że jest torreadorem, a jest tylko nędznym bykiem”
„Jestes intelektualnym glupkiem wytaczajacym bzdety co i rusz.”
„Ty glupolu katedralny, ty nasmarowany falasie.”
To tylko niektóre przykłady, Z TEGO TYLKO WPISU zwisające jak…Gronko Różańcowe z Pokoju.
Ino, to prawda, że powyższe cytaty z „płaszczyzny wymiany doświadczeń” „To jest jedna z wielu różnic dzielących nas od Ciebie.” – z czego jestem dumny i smutny zarazem, ja mam inny język i retorykę ORAZ doświadczenia kulturowe.
Miałem widać i n n y c h nauczycieli, za co już im dziękowałem i dziękuję nadal.
Kiedyś takie, jak cytowane tu chamskie i prostackie odzywki można było spotkać na ścianie w toalecie, ale nie w ustach nauczyciela, nawet anonimowego, tym bardziej na szanowanym blogu szanowanego Gospodarza.
Dopóki nie spotykają się one z potępieniem innych, tych z którymi można o czymś rozmawiać, niestety i oni biorą na siebie taki wizerunek.
Dopóki tego nauczyciele nie pojmą, dopóty ich szacunek i ethos będzie leżał tam, gdzie takie napisy dotąd umieszczano. I słusznie. Jest to aż nadto widoczne dla każdego, co tak bardzo niektórzy tu chcą przed sobą ukryć.
Co do kierunku ‚determinacji’ nauczycieli to aż nadto tu dowodów na to, co piszę, również w tekście skąd cytat o determinacji pochodzi.
Również i ten zacny autor nie widzi związku pomiędzy swymi staraniami (to on) a odpowiedzialnością za wynik (to szkoła).
Głosy, szukające rozwiązania banalnych choćby, typowych dylematów pracowniczych czy ról zawodowych lub społecznych w zmianie WŁASNEJ postawy, uczeniu się na doświadczeniach albo rozwoju kompetencji są na tym blogu rzadkimi rodzynkami. Dominuje syndrom obrony oblężonej przez otaczający świat twierdzy i karciane dolce far niente.
Nietrudno zauważyć, dlaczego.
Pozdrowienia, Ino.
A Gospodarza tym bardziej, za konsekwentny do bólu (czerwonych uszu czytelników) liberalizm, miło pozdrawiam spod Katedry, gdzie toksyczne zwisy komentarzy niektórych pokojowych gronkowców tym bardziej nie sięgają, im bardziej nisko zwisają 🙂
@ ino, jako PS:
rzeczywiście widziałem raz filmik z panem ozdobionym koszem na śmieci.
Masz rację, cytując Twe wyszukane „doświadczenie”, że widziałem tam: „gówno prawdę”, a nie kompetentnego nauczyciela.
Podobnie powiedziałbym o filmiku z wyskakującym z krzaków milicjantem z drogówki (zginął zabity przez samochód, który nie stanął na jego widok w miejscu), o kolejarzu walącym młotkiem w jadący pociąg (urwana ręka) czy lekarzu traktującym nieprzytomnego z urazem głowy jak pijaka (stracone prawo zawodu).
Jeśli nie wiesz dlaczego tak bym traktował, to już będziesz miał tylko tę jedną, którą tak ładnie nazwałeś, prawdę, do końca życia. Trudno ją wymienić z kimkolwiek na coś lepszego niż to, co Ci z niej przychodzi w szkole.
A pod katedrą kolorowe fontanny w nocy nawet nie bledną… 🙂
Jest nas tu 6,5 mln podatników niebudżetowych. Nie masz ochoty nakręcić tu freestyle-clip ze sobą?
Pozdrowienia.
@ ync,
W kwestii wymownego braku tego, co piszesz,
znowu się z Tobą zgadzam i chętnie bym z Tobą w chórze śpiewał, ale Ty wierzysz, że mówisz do ptaków, ja wiem, że skończy się Pokojowym koszem na Twej głowie, o ile w tym kurniku nie znajdzie się także sęp-ludojad w mysiej skórze.
Dostaniesz też naganę do dzienniczka parafialnego.
Wytykając braki – jesteś w gronie nie-taki.
A w ogóle ync – Gribojedow musiał być kiedyś w Polsce… 🙂
Keep your s-majling(s) 🙂
Tak jest!
Nie karmić trolla!!!
Pozamykać okna tylko wcześniej much napuścić żeby się swojsko poczuć i kisić się we własnym sosie narzekań na rzeczywistość która nieudacznikom zawsze doskwiera.
@ Eltoro piszesz: jaki ma cel obecna szkoła polska?
Na pewno i niestety – jedynie, socjalny, zapewniając miejsce pracy rzeszom.
Tę tezę na tym blogu profesor Chętkowski niejednokrotnie wyrażał wprost.
Bez ogródek i niedopowiedzeń.
Jak ktoś mi zarzuci, że piszę nieprawdę, zadam sobie trud i odszukam w archiwum bloga.
@ tsubaki:
w kwestii Twego projektu cywilizacyjnego:
experientia docet stultos
Miałem okazję widzieć jak za oceanem przygotowuje się i szkoli personel pracujący z młodzieżą z trudnych dzielnic a także metodycznie do pracy w stanowym college’u.
Tam to dopiero jest gra w kulki do kosza. Przegrana miewa smak ołowiu.
Tam i w ogóle w cywilizacji, pracownicy są po prostu aktywnie przygotowywani zawodowo do realizacji celów stanowiskowych a nie do „bycia” mgr na etacie belfra np.
Doświadczenie życiowe (?) jako podstawa przygotowania do zawodu – to dziwne nieporozumienie jako opinia specjalisty od uczenia.
Może ktoś tu wie, na czym polega umiejętność zdobywania (!) autorytetu u młodzieży, panowania nad grupą, interaktywnych form pracy, zarządzania wynikiem grupy, i takie tam inne.
Były takie głosy, zignorowane, łatwiej kukać w karty i żywić broniarzowe kęsum-pęsum?
I zasypiać z lękiem przed koszem (jak za sztubackich czasów).
Kiedy teraz dojrzewają ludzie – na emeryturze?
Czasem mi się zdaje, że najwięcej uczą nas uczniowie, o czym dowiadujemy się dopiero, gdy zostają naszymi przełożonymi.
Dlaczego niektórym nauczycielom ten kosz na śmieci nakładają? Bo ci naucyciele nie wiedzą jak sobie poradzić. Dlaczego nie wiedzą? A skąd mają wiedzieć? Czy my się rodzimy z tą wiedzą?
A skad znowu wiadomo, ze takiemu Eltoro na przyklad kosza nie zakladaja caly czas na glowe? Spod katera oczywiscie.
Przepraszam za kiterowki, oczywiscie zamiast „spod katera” mialo byc: „pajac”.
lidqa
„Dlaczego niektórym nauczycielom ten kosz na śmieci nakładają? Bo ci nauczyciele nie wiedzą jak sobie poradzić. Dlaczego nie wiedzą? A skąd mają wiedzieć? Czy my się rodzimy z tą wiedzą?”
Najkrótsza i bardzo niepełna odpowiedź: ten kto nie wie niech zapyta tych, którzy wiedzą i potrafią. Są tacy w każdej szkole.
Lidgo, zanim uczniowie niektórym z nauczycieli nałożą na głowę kosz, najpierw poddają ich obserwacji i próbie sił.Oni psychologii nie studiowali, ale szybko nas wyczują, zaobserwują każde Twoje lub moje nieuzasadnione ustępstwo. I wtedy kłania sie staropolska zasada: kto ma miękkie serce, ten musi mieć twardą dupę. Jeżeli dokładnie przeanalizujesz akcję filmików, które zaserwował nam cvb, zwrócisz uwagę na bierność ukazanych w nich belfrów. Trzeba wówczas zachować spokój i iść po pomoc do kolegi uczacego w sali obok, dyżurujacego wicedyrektora. To wymaga z naszej strony dużej odwagi, musimy przeciez przyznać, że sytuacja nas przerosła, tego nikt nie lubi z różnych przyczyn. W takiej, drastycznej sytuacji jesteśmy bacznie obserwowani nie tylko przez klasowych prowodyrów, lecz i tych uczniow, którzy sercem są z nami, lecz boją się tego okazać. Tej wiedzy mozesz nabyć od, np. doswiadczonego, zyczliwego belfra lub poprzez swoje doświadczenie
Proszę zwrócić uwagę, że kolegia i uczelnie w żadnym razie „aktywnie” nie przygotowywują do praktycznego radzenia sobie w sali lekcyjnej. Ja miałem to szczęście, że przed trafieniem do szkoły publicznej spędziłem ładnych kilka lat zdobywając doświadczenie w sektorze prywatnym i na obozach międzynarodowych. Bazując tylko na wiedzy wyniesionej z uczelni, nie byłbym przygotowany do niczego. Dlaczego studenci nie są szkoleni przez dobrych nauczycieli-praktyków i dlaczego od wczesnych lat ich edukacja nie jest połączona ze zdobywaniem doświadczenia w sali lekcyjnej jako asystenci lub obserwatorzy? Dlaczego nie edukuje się na temat możliwych zachowań zdemoralizowanych uczniów, które niestety są niezaprzeczalnym faktem? Wspomniano tutaj szkolenie na zachodzie do pracy z trudną młodzieżą, którego odpowiednik moim zdaniem powinien być obowiązkową częścią studiów nauczycielskich. Tylko nie chodzi tutaj o kolejną fikcję w rodzaju szkolenie-papierek. Tutaj chodzi o reformę całego programu i wykwalifikowany personel, a to kosztuje.
Odpierając zarzut o nic nie robieniu, naprawdę nie mam pojęcia, jak mógłbym wpłynąć na powyższą sytuację. Jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, chętnie wysłucham…
Ponadto słyszymy takie diagnozy, jak ta cytowana przez Gospodarza, która moim zdaniem jest kompromitująca dla społeczności akademickiej. Jeżeli profesor nie dostrzega głębszych przyczyn obecnych zachowań młodzieży szczególnie w wieku gimnazjalnym, niż „autorytatywni nauczyciele”, to ręcę opadają.
Do Eltoro,
a mnie się wydaje, że pisujesz tutaj wyłącznie po to, by karmić swoją gigantyczną PRÓŻNOSĆ. Gdy sfrustrowani ludzie sygnalizują, że mają dość Twojego pseudointelektualnego zamulania, które zowiesz ,,innym językiem i retoryką ORAZ doświadczeniem kulturowym”, reagujesz alergicznie. To brak klasy, do której masz wielkie pretensje. Z taką drażliwością na swoim punkcie i zamulaniem- jednego dnia nie dałbyś rady, już nawet nie w gimnazjum(to nie gimnazjum klasyczne sprzed pół wieku, do którego uczęszczałeś), a w podstawówce.
Nie mogę wymieniać z Tobą swoich doświadczeń, bo siedzisz pod katedrą, reliktem dawnej szkoły, a ja pracuję z uczniami. Nie mam zresztą ochoty mierzyć się z piętrowymi, efekciarskimi figurami niespełnionego MENTORA.
Nie sil się zatem, proszę, na miażdżenie mnie swoim złośliwym komentarzem, bo nie przebrnę nawet do połowy.
Silversun
„Jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, chętnie wysłucham?”
Mój pomysł jest ciągle ten sam: SZSZID. Na początek wystarczy 2-4 chętnych nauczycieli. Szczegóły mogę przesłać e-mailem. Jestem do dyspozycji.
zobaczcie filmik jeszcze raz…; czy Waszym zdaniem reakcja nauczycieli jest adekwatna do sytuacji? kiedy uczniowie się wycofują? – gdy nauczyciel wykonuje krok do przodu, zaczyna mówić, posiłkuje się gestykulacją; błędem jest odwracanie się plecami gdy „akcja młodzieży” jeszcze trwa; nigdy gdy COŚ się dzieje – nie siadamy (przeciwnie!); tu kłania się i przychodzi z pomocą-proksemika a razem z nią wiedza o wykorzystywaniu stref społecznych (intymnej, osobistej, społecznej i publicznej); a wówczas życie staje się łatwe i znów nauczyciel przejmuje kontrolę nad grupą; polecam – sprawdzone (także w gimnazjum)
A moim zdaniem to nie jest takie proste : niech zapyta. Ja nie wiem co ja robię takiego że mnie słuchają. taką mam osobowość. Mało krzyczę, raczej mówię cicho a dobitnie jeśli chcę wyrazić moje niezadowolenie. Działa. Wydaje mi się zę nie u każdego.
I zgadzam się z silversunem na temat przygotowania nas do zawodu. Ja też uczyłam się na obozach – od 15 roku zycia jeżdziłam jako opiekunka czy liderka- pomogło. Mam odpowiednią barwę głosu- nie piszcżę, umiem mówić tak żeby mnie słyszano, używam przepony (chór). Pracowałam w gimnazjum w pierwszym roku po studiach- koszmar. Co prawda nikt mi kosza nie nakładał ale chyba nie nauczyłam zbyt dużo… W drugim już lepiej ale tylko z nowymi klasami- stare jakoś działały z rozpędu. Na szczęście nie muszę pracować w gimnazjum w tej chwili.
A co do argumentu wolnego rynku który się tu czasem przewija. Mój mąż pracuje w normalnej dużej firmie nie państwowej. Zarabia… nieźle. Jak ma szkolenie to jedzie np do Wisły. Szkolenia ma w czasie pracy a nie po. Jak ma wigilie to idą do super knajpy i płaci pracodawca. Jak ma urlop to nikt do niego nie dzwoni. Też ma etat i też nikt go nie zwolni dopuki porządnie pracuje (jak i mnie). Ma służbowy komputer i służbową komórkę. I zawsze wie o której skończy pracę. Ja bym chciała mieć tak jak on.
@ ino, silversun, ync – cieszy mnie że można dzięki Wam przeczytać tu coś fajnego i konstruktywnego.
Zwłaszcza, że tym razem głos lidqi jest znowu reprezentatywny w swym szczerym i wzruszającym wołaniu o pomoc, z którą pospieszyliście.
Ja myślę, że ta pomoc powinna być, tak jak piszecie, podstawową częścią przygotowania zawodowego a umiejętności w tym zakresie – warunkiem zatrudnienia w szkole (w każdej roli).
Tak jest w normalnych krajach, ale też tam nauczyciele mają wspólne cele rozwojowe i je solidarnie od pracodawców egzekwują i realizują.
Samo się nie stanie.
Dziękuję też, że wszyscy, którzy poziom swoich wypowiedzi tłumaczą doświadczeniem trudnego z dzieciństwem i pokwitaniem uczniów obcowania za publiczne pieniądze, ujawniają, dlaczego cierpliwości i kulturze znoszenia tego przez dzieciaki trudno się nachwalić.
Ktoś, kto nie rozumie, że komentarze do bloga nie są, jak w szkole, lekturą obowiązkową i każdy może nie czytać z czym się nie zgadza, a jeśli czyta i sam pisze, to nie ma przez to prawa do chamstwa i agresji ani do zamykania ust innym, wart jest PRZED NIM młodzieży chowania.
Ale tego to już żadna szkoła nie naprawi, kto kim jest.
Tylko dlaczego „wystarczy być” w szkole?
A pod katedrą zarabiać nie łaska? – miejsca ustąpię, mnie to nie wadzi. 😉
Na tym blog, tak jak i wszędzie w tym kraju, najwięcej do powiedzenia o edukacji mają osoby, które nie są z nią związane.
Ja żegnam się z zawodem, bo za moje umiejętności ktoś chce mi godziwie zapłacić. Poza tym, nareszcie pracując 40 godzin dostaję za to pieniądze, a jeśli ktoś tego raz doświadczył, nie ma już więcej ochoty pracować tyle samo dostając wypłatę jedynie za godziny dydaktyczne 😉
@ silversun, a propos cytowanej wypowiedzi profesora.
Tu zgody z Twoją wypowiedzią nie ma, tak jak niezgodna jest ona z faktami z cytatu.
Mniej emocji, więcej faktów.
Nigdzie profesor nie mówi ani nie sugeruje, że „nie dostrzega głębszych przyczyn”, nie uzasadnia zachowań młodzieży autorytaryzmem nauczycieli (pisze o zderzeniu tegoż z tymi zachowaniami, a to nie to samo).
Nic też nie uprawnia na podstawie tego cytatu do tak generalnej i ekstremalnie kwantyfikującej opinii o „kompromitacji środowiska akademickiego”.
Chyba tylko – kompleksy…? 🙂
Niepotrzebne. Wartość nauczyciela nie wynika z nędzy akademika.
Moi np. nauczyciele przedakademiccy byli w większości lepszymi fachowcami od większości tych późniejszych.
Nie umniejsza to wzajemnie roli ani jednych, ani drugich.
Z pozdrowieniami.
Dobrrze!
Eltoro i Parker pojechaliście po bandzie.
Zaprszam w związku z tym do przeprowadzenia zajęć z kwiatem młodzieży gimazjalnej zajęć (tak przez +-miesiąc), pokażcie tym durnym belfrom jak pracować z kwiatem gimnazjalistów. Jak pokażecie, że nie wyjdziecie z koszem na głowie, jak pokażecie w praktyce, to co „pieprzycie” w teorii to może pogadamy.
Nie karmić trolli Eltoro i Parkera
Do wszystkich.
Przykro mi, że moje uwagi stały się przyczynkiem do nieustającej na tym blogu kłótni wysokoefektywnych przedstawicieli pracowników firm strcte kapitalistycznych z nauczycielami, których uważają za nieudaczników na ciepłych państwowych etacikach. Również nauczycieli, którzy jeszcze nie uczyli w gimnazjum opisujących jak oni sami dobrze sobie by poradzili.
Ludzie, problemem nie są rozwydrzeni gówniarze. Problemem jest to, że nikomu, poza nauczycielami, nie przeszkadza ich rozwydrzenie. Ich rozwydrzenie jest OK – przecież jest demokracja i wolny rynek. Dziury szuka się gdzie indziej, w indolencji pracowników szkoły. Zupełny bezsens.
Oczywista brednia dowodząca zerowej wiedzy o szkole pana Konarzewskiego podającego się za alfę i omegę od oświaty.
1.To nauczyciele podstawówek są w naturalny sposób bardziej opiekuńczy od bardziej autorytarnych nauczycieli szkół średnich przyzwyczajonych do pracy z prawie(!) dorosłymi i dorosłymi ludźmi.
2.Partnerskich stosunków uczniów i nauczycieli (poza egzotycznymi enklawami) nie ma w Polsce na żadnym szczeblu kształcenia szkolnego co jest wynikiem skrajnie dyrektywnego i scentralizowanego systemu kierowania oświatą od samej góry(MEN) poczynając!
3.W poprzednim systemie po prostu do klasy 8 uczeń czuł się bezpiecznie w znanej sobie szkole(i sam był znany!)i nie musiał w najgorszym wieku wywalczać sobie pozycji w nowej grupie i nowym środowisku. A potem trafiał do szkoły średniej, gdzie nie podskoczył nikomu bo tam dominowali dorośli już maturzyści!!!
Miałem przyjemność mieć kontakt z młodzieżą na każdym etapie edukacyjnym w polskiej szkole. Poznałem też kadrę nauczycielską i jestem przekonany, że mówić o większych skłonnościach autoratytywnych nauczycieli podstawówek może tylko ktoś zupełnie oderwany od szkolnej rzeczywistości.
Bez względu na stopień przygotowania nauczyciela w gimnazjum jest ciężko. I tyle, taka specyfika pracy w tym miejscu, trudny wiek, nowe środowisko dla czującej potrzebę udowodnienia swojej wartości młodzieży. Ja się zastanawiam, dlaczego nikt z akademików nie mówi o konieczności reformy systemu kształcenia nauczycieli. Dlaczego żaden nie powie: „Uczelnie nie przygotowują dobrze do współczesnych wyzwań; są często oderwane od rzeczywistości szkolnej i nie tylko szkolnej”. Takich głosów ze strony grona akademickiego nie słyszę.
@El Toro
Jeżeli atakujący Ciebie poniżej pasa nauczyciel na tym blogu obciąża całą kadrę nauczycielską, tak samo słowa profesora (moim zdaniem błędne) obciążają całą społeczność profesorów dopóki nie usłyszę głosu sprzeciwu.
I możemy rozmawiać do upadłego, ale swoje przeżyłem i dzięki temu doświadczeniu w pełni podpisuję się pod perwszym punktem wypowiedzi S-21. Takie twierdzenia jak cytowane ładnie brzmią w teorii, ale każdy, kto miał okazję pracować na różnych szczeblach edukacji wie, że są po prostu nieprawdziwe. Dla mnie jest to po prostu obiektywny fakt.
@El Toro
Zamiast wdawać się w dyskusję z ciekawości zapytam:
1. Na czym ma polegać staranie pracownika, aby ponieść odpowiedzialność za wynik, jeśli pracodawca nie widzi w tym stanie jaki jest żadnego problemu ?
2. Czy pracodawcę można zmusić, aby zaczął szkolić personel tak, aby pracownicy byli po prostu aktywnie przygotowywani zawodowo do realizacji celów stanowiskowych a nie do ?bycia? mgr na etacie belfra ? – cokolwiek to znaczy i cokolwiek by to dało.
@El Toro
Jeszcze jedno. Czy możesz podać przykład zakładu pracy, w którym pracownicy sami „uzdrawiają” metody pracy całego zakładu wbrew woli szefa i jego przełożonych ? Zwłaszcza, gdy klienci (rodzice i uczniowie) wcale się nie buntują, przynajmniej nie na tyle, aby to miało jakieś znaczenie.
@ kwant
1/ na tym, na czym polega zjednoczony głos nauczycielski i wykorzystywanie nacisków związkowych w obronie przywilejów (gdzie pracodawca -jw.)
2/ Tak. Należy podejmować się takiej i w takich miejscach pracy, do której się jest lub będzie przygotowanym w trakcie. W takiej sytuacji pracodawca nie ma wyjścia. Z niekompetentnym i bojącym się ujawnienia tego tłumem etatobiorców pracodawca może wszystko.
3/ Ludzie niczego nie uzdrawiają wbrew woli. Uzdrowieniem jest pozyskać tę wolę a nie żebrać publicznie o współczucie za swoje nietrafne wybory zawodowe.
Taka postawa jest przez pracodawców na wolnym rynku eliminowana (z listy płac) w try miga.
Z pozdrowieniami.
@ silversun,
następny etap rozwoju to umiejętność odróżnienia przekonań od doświadczeń a tych ostatnich – od umiejętności.
Będzie szansa na świadomą kompetencję.
Pozdrawiam.
@ silversun raz jeszcze – gwoli oświaty:
1/ obrażanie kogoś a mylenie się to zupełnie inne sprawy, Twoja argumentacja jest tu całkowicie manipulatywna i demagogiczna.
2/ Bluzgi jak sam przyznajesz są ewidentne i niepodważalne, „mylność” profesora to tylko Twoja insynuacja
3/ Co do argumentu, że tylko doświadczenie dojarki pozwala zarządzać produkcją mleka, to 13 miesięcy wolnego rynku zmiotło ten równie idiotyczny jak fałszywy argument z powierzchni ziemi pomiędzy Bugiem a Odrą.
Może jednak kwalifikacją do uczenia w szkole powinna być co najmniej umiejętność dyskusji, argumentacji, retoryki i asertywności?
Najpierw to, potem można używać po profesorach.
A najlepiej – zostań profesorem, a będziesz mógł wyzywać innych z nich od kłamców.
Z uważaniami.
@El Toro
Twoje twierdzenie, że nazwałem profesora kłamcom, jest całkowicie manipulatywne i demagogiczne. Czytać ze zrozumieniem też warto się uczyć.
„A najlepiej – zostań profesorem, a będziesz mógł wyzywać innych z nich od kłamców.”
Bez komentarza i bez odbioru. Dla mnie EOT.
Przepraszam za literówkę, zdenerwowałem się.
Do Łodzianina[pewnie z OKE Łódź;-)]
>Znów, nie masz racji, Gospodarzu. Winisz egzamin za stan przygotowania maturzystów.<
A kogo winić???Maturzyści(i nie tylko!) przygotowują się i są przygotowywani do egzaminu takiego jaki jest – fatalnego merytorycznie i metodycznie oraz organizacyjnie! Od tego wyłącznie zależą ich dalsze losy więc nic dziwnego!!
Są grupy, które z takiego akurat egzaminu żyją i to dobrze[coś o tym wiesz, Łodzininie;-)], to go bronią jak mogą…;-)
Nie karmcie wynajętego trolla ET…;-)
@El Toro
Odpowiedzi bez sensu. Ale dzięki.
silversun pisze:
2011-02-07 o godz. 11:02
tekst a/
„…Takie twierdzenia jak cytowane ładnie brzmią w teorii, ale każdy, kto miał okazję pracować na różnych szczeblach edukacji wie, że są po prostu NIEPRAWDZIWE…”
tekst b/
” @El Toro
Twoje twierdzenie, że NAZWAŁEM PROFESORA KŁAMCOM, jest całkowicie manipulatywne i demagogiczne. Czytać ze zrozumieniem też warto się uczyć….”
____
@ silversun, warto czytać ze zrozumieniem zwłaszcza to, co samemu się pisze, zanim zdenerwują Cię stworzone przez Ciebie samego fakty.
A mój nick to Eltoro, również taki fakt, wbrew temu, co piszesz.
Topic można skończyć, fakty pozostają.
Pozdrawiam pomimo.
@ kwant
podziękowania bez sensu, ale odpowiedź ją nadaje.
🙂
Nie mogę się powstrzymać: naprawdę uważasz, że jeżeli mówimy, iż jakaś teoria naszym zdaniem nie jest prawdziwa, to automatycznie nazywamy jej głosiciela kłamcą?
Wow.
Swoją drogą, nie przypominam sobie, żebym zniżył się do argumentów w rodzaju „zostań nauczycielem, to będziesz mógł krytykować”. Ale ja przecież nie znam się na sztuce dyskusji…
Lekko zszokowany pozdrawiam również pomimo.
@S-21
czy trzeba być wynajętym (przez kogo?) żeby prawdę pisać? Bo, że się jest trollem to już wiem:P
Podobne rzeczy niegrzeczne dzieci piszą na ścianach… w toaletach.
@ silversun,
Jeśli zacytujesz, że twierdzę jakoby wypowiedź naukowca była bardziej wiarygodna od krytyki nauki ze strony belfra, opatrując ten cytat oceną, że jest to nieprawda – bez przeprowadzenia dowodu – to tak, eo ipso nazywasz mnie kłamcą.
Nie pisałeś o nieprawdziwości teorii, ale o nieprawdziwości twierdzeń zawartych w cytacie – wystarczy zobaczyć składnię Twego zdania. To jest skierowane ad personam a nie ad rem, skądinąd i tak gołosłownie.
Niuans, ale jeśli sprawia, że nie możesz powstrzymać się od refleksji, wierzę że przyjdzie pora na wnioski nad: „sensa volant, scripta manent”.
Twoją drogą, przekonanie, które wyrażasz explicite, jakoby doświadczenie „przyjemności kontaktu” z młodzieżą i „poznania kadry”, dają prawo do dezawuowania wiedzy naukowej o postawach uczestników szkoły, jest właśnie użyciem sofistyki, polegającej na tym, że ma wywrzeć wpływ niedostrzegalny.
Albo lepiej używaj demagogii (wierzę, że bez złych intencji:) albo – własnej pamięci.
Pozdrawiam nieustannie.
Do zaza
Czyja to prawda i jak wygląda w klasyfikacji Tischnera…?;-)
Do ET
>doświadczenie ?przyjemności kontaktu? z młodzieżą i ?poznania kadry?, dają prawo do dezawuowania wiedzy naukowej o postawach uczestników szkoły, <
Problem w tym,że to co powiedział Konarzewski nie jest żadną „wiedzą naukową” bo on(ani nikt inny) tego nie badał tylko jego czystą mniemanologią ad hoc wymyśloną żeby czymś ciekawym błysnąć…;-)
Dotyczy to właściwie wszystkiego co Konarzewski o oświacie mówi…;-)
Co więcej – podobną mniemanologią jest właściwie cała „naukowa” dyscyplina Konarzewskiego tzw. pedagogika – zestaw informacji o tym co, kiedy i kto sobie o nauczaniu i wychowaniu mniemał albo i nie mniemał bez praktycznie żadnych podstaw empirycznych…;-)
@S-21
i vice versa:P
@ s-21
Wskazówka andragogiczna ku Tobie: ból ignorancji nie maleje poniżaniem innych.
Przeprowadź dowód, potwierdź tezę empirycznie i w sposób naukowy, a wtedy będziesz skutecznie podważał kompetencje naukowców.
Tymczasem, sposobem polemiki, potwierdzasz wybitnie tezę o nieprzygotowaniu zawodowym wielu podejmujących się pracy nauczyciela.
Tylko i aż.
To, co piszesz czytają też rodzice i uczniowie.
Sami sobie zakładacie kosze i dławicie się kulkami, dopóki takie głosy, jak Twój nie zostaną krytycznie skomentowane z wnętrza katedry.
Z życzeniami walentynkowego przełomu w Twoim belferskim sercu… i umyśle 🙂
@Eltoro
„experientia docet stultos”
Nie bylabym taka pewna.
„Doświadczenie życiowe (?) jako podstawa przygotowania do zawodu – to dziwne nieporozumienie jako opinia specjalisty od uczenia.”
Zbyt pobierznie mnie przeczytales.
Wiek nie jest warunkiem do bycia autorytetem, ale przez 10 lat mozna przynajmniej sprawdzic, czy sie ma zadatki na takowy, eksperymentujac w marketingu spozywczym np., a nie na mlodziezy.
Nie jeden mlody nauczyciel zlamal nie jednego ucznia, po czym odszedl z zawodu, stwierdziwszy, ze sie nie nadaje. A ksztaltowanie mlodziezy to najwazniejsze zadanie cywilizacyjne, na ktore na razie nie stac zadnego panstwa na swiecie.
Tez ogladam inne cywilizacje. Tam tez budzetowka to budzetowka, wiec nie strasz.
Oj biedny zakompleksiony ET, na którego każdy osobnik z dr albo co gorsza dr hab. przed nazwiskiem (nawet jeśli zatrudnia go centrum naukowe tej miary co „Wszechnica Świętokrzyska”)jest autorytetm niebotycznym, krynicą wiedzy czystej i mądrości wcielonej…;-)
Ja kompleksów przed profesorami nie mam – od dziecka z nimi obcuję (nawet takimi jak Kołakowski czy Bauman) i nawet przedszkole zaliczyłem w Pałacu Kazimierzowskim pod gabinetem rektora UW. Współpracowałem też z nimi wielkokrotnie, z Konarzewskim też. Wiem, z doświadczenia, że to najczęściej zwykli ludzie. którzy stosowne rozprawy na zadany temat napisali w określonych układach i po stosownym czasie profesorami zostali.
Wiem, że Konarzewski jest klasycznym besserwiserem i lubi błysnąć jakąś
taką wymyśloną ad hoc teoryjką( oczywiście żadnymi badaniami niepopartą)… Ludzie, którzy są obiektem badań (czy raczej domniemań) ze strony Konarzewskiego mają prawo mieć swój pogląd na to w czym tkwią dziesiątkami lat i to lepsze niż niepoparte niczym wyobrażenia „małego Krzysia” który szkołę znał od 7 roku życia do 18 czy 19! Skądinąd w moich dziedzinach nauki nie liczy się zbytnio kto mówi, a co mówi i jak uargumentowane;-)
W światowej nauce nie ma takiej dyscypliny jak pedagogika-to pseudonauka …;-)
@ s-21
„…Skądinąd w moich dziedzinach nauki nie liczy się zbytnio kto mówi, a co mówi i jak uargumentowane;-)…”
Właśnie, skądinąd.
Twoje argumenty są właśnie skądinąd, niż z nauki.
Skądinąd spróbuj rozróżnić brak kompleksów od ignorancji, najlepiej ocierając się w przedszkolu o sąsiedni budynek ???
Skądinąd, anonimowe a publiczne ploty o osobach z nazwiska, wykluczają z towarzystwa, nawet wiedzy powszechnej.
Skoro takie przedstawiasz referencje… 🙂
Niesmak, s-21, niesmak…
@ tsubaki,
ja nie straszę, lecz się boję – gdy nie rozumiem, co chcesz powiedzieć w komentarzu i w jaki sposób przetwarzasz wrażenia na doświadczenia, skoro widzisz gdzieś w świecie „budżetówki”, na ten przykład.
Znam pewną światową osobę, dzielącą się doświadczeniami z tego, jak to jest we francyi (cyt:”francowato”), na podstawie doświadczeń corocznych wycieczek do Lourdes.
Btw, jak na razie, widzę Twój komentarz jako raczej „za” niż przeciw przysłowiu.
Z uśmiechami zasyłam. 😉
Ciebie ET, podobnie jak pewnego doktora prawa z UW i jego brata, dr hab. tegoż z tejże uczelni, nikt nie przekona,że czarne jest czarne, a białe jest białe…;-) W ostateczności zawsze możesz włączyć argumenty umoralniające;-) Wesołego życia w w/w towarzystwie…
@ s-21
mnie jest łatwo przekonać, trudno zmanipulować -wybacz:)
To prawda, nie przekonują mnie ani Twoje maniery, ani wiedza,ani kultura(?) ani argumenty, którymi się tu posługujesz i wykazujesz.
A zniechęca również Twój bezpodstawny tupet, pokrywający tytularne (licznie wymieniane) kompleksy, nakazujący sądzić, że tego, czego Ty nie potrafisz, nie potrafi nikt.
A mnie przekonać łatwo – na ten przykład, Gospodarz bez wysiłku przekonał mnie swoimi wpisami do regularnych komentarzy.
Czego Tobie, niestety, muszę odmówić, do chwili gdy zajmiesz się merytoryką dyskusji zamiast osobistymi insynuacjami i personalnymi manipulacyjkami.
Z serduszkami spod katedry walentynkowej – w intencji Twego nawrócenia, zasyłam 🙂
Eltoro 😀 Jesteś przezabawny w tym swoim ostatnim wpisie. Ciebie przekonać 😀 Wiesz, ty nie szukasz prawdy, ty nie szukasz rozwiązań, ty tu jesteś… w zasadzie ja ci nie muszę pisać czemu tu jesteś bo zapewne sam to wiesz najlepiej. A nauczyciele w swojej świętej cierpliwości ćwiczeni przez nierozumiejące wiele dzieci – jak nie rozumiesz to ci usiłują wytłumaczyć. A ty jesteś jak taki Jasiu z mojej klasy. Ja swoje a on: Ale jo nie rozumia proszę pani.
Ale wiem jedno. Jak już porzucisz ten straszny wolny rynek i zaczniesz w szkole pracować to będziesz nauczycielem IDEALNYM. Młodzież czy też dzieci cię pokochają z całego serca. Twoje lekcje będą super ciekawe a ty zawsze z entuzjazmem będziesz podchodził do swojej cudownej pracy. A jak dostaniesz wypłatę to napiszesz podziekowania do OP że aż tyle ci dali bo to w końcu misja jest i za darmo też byś to robił.
Nie daj się stąd przegonić, twoje posty nawet nadają pewien koloryt temu miejscu- bo jak sie tak wszyscy zgadzamy to jest nudno. Jakiś trol zawsze podgrzeje trochę atmosferę czyż nie?
Pozdrawiam z podziękowaniami za rozrywkę.
@ lidqa,
wszystko gra, Gospodarz mnie nie przegania (a tylko on może), jest zabawnie i o to chodzi! 🙂
Tobie przecież też, bo jakże zabawniej ująć mentalność, misję i kompetencje nauczyciela szkoły publicznej, niż Ty to robisz, w Hamleckim, zaiste wersie dialogu z uczniem Jasiem:
„ja swoje, a on >nie rozumie<”
To jest poziom rozrywki, który dociera do każdego serca i umysłu! To są chwile godne oczekiwania!
Tak, skoro musi być głupio, to niech chociaż będzie też śmiesznie… 🙂
Szkoda, że za publiczne pieniądze, ale niech tam, stać mnie, Lidqa. 🙂
DZiękuję ci z całego serca że mi za to płacisz 🙂 Jak to miło z twojej strony. Mógłbyś więcej? A wiesz, ja głupia nauczycielka jestem, ja nie wiem kto to ten hamlet czy jak mu tam był…
@Eltoro
„Znam pewną światową osobę, dzielącą się doświadczeniami z tego, jak to jest we francyi (cyt:?francowato?), na podstawie doświadczeń corocznych wycieczek do Lourdes.”
Ta swiatowa osoba to swiatowy Eltoro?
„ja nie straszę, lecz się boję – gdy nie rozumiem, co chcesz powiedzieć w komentarzu…”
Coz poczne? 80% spoleczensywa nie rozumie tekstu pisanego;)
lidqa
mam pytanie. Co sie dzieje z takimi Jasiami w Twojej klasie/szkole?
Bo odnosze wrazenie, ze chyba jednak nic. Dlaczego Jasiu NIC nie rozumie?
Trudno mi sobie wyobrazic taki przypadek. A tak przy okazji – do ktorej klasy on juz dotarl nic nie rozumiejac? I dlaczego?
Marleno: oj marleno… Daj maila, pogadamy poważnie 🙂 Bo potem przyjdzie Eltoro, poprzekręca, ponaciąga … – widać taki Jaś też sobie może poradzić potem w życiu.
lidqa pisze:
2011-02-10 o godz. 23:48
” A wiesz, ja głupia nauczycielka jestem, ja nie wiem kto to ten hamlet czy jak mu tam był?”
A wiem i wiedzą to wszyscy, którym to publicznie oznajmiasz, kpiąc z Jasia – i tu tylko nasza wiedza się pokrywa i mamy wspólne zdanie.
Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, co piszesz? I za co chcesz więcej? Rozumiem bezradność i nieświadomą niekompetencję nawet, ale nie pojmuję i nie toleruję połączonej z tym chciwości na darmową wyżerkę publicznym groszem.
Dlatego nie licz na moją jałmużnę spod katedry, póki pokora nie skieruje cię na właściwe miejsce zawodowe, gdzie nie skrzywdzisz „mówieniem swojego” kolejnych dzieci.
Z niesmakiem i tylko ten jeden raz zasyłam.
🙁
@ tsubaki,
z Tobą w celach dyskusyjnych i światopoznawczych (jakże miłych) to bym i do Lourdes pojechał, nie mówiąc o Lichym Heniu, czy Swiebogigancie 🙂
Niestety, jak na razie chodzi o sąsiadkę mojej mamy-nauczycielkę emerytkę.
Według niej francuzy to świnie i bezbożniki (te ceny na straganach! to publiczne obślinianie się!)
Uprzedza o tym ksiądz przewodnik już przy wsiadaniu w PL do autokaru i każe w drodze zasłaniać firanki 🙂
Jak to mówią – podróże kształcą, dlatego co poniektórych kształcących warto wysłać nawet w kosmos w celu poprawy kształcenia ziemskiego.
Z ukłonami.
@Eltoro
„z Tobą w celach dyskusyjnych i światopoznawczych (jakże miłych) to bym i do Lourdes pojechał, nie mówiąc o Lichym Heniu, czy Swiebogigancie ”
Bez zaliczenia ksztalcacej wycieczki w kosmos, nie masz co marzyc.
@ tsubaki,
„Bez zaliczenia ksztalcacej wycieczki w kosmos, nie masz co marzyc.”
– jeśli to znaczy, że odleciałaś w tej dyskusji w kosmos, to tylko pozostaje mi tylko skromnie zasromać się pod katedrą, nie jam to bowiem uczynił… 🙂 🙂
Mam wielu znajomych, którzy pracują w gimnazjum i są bardzo niezadowoleni z faktu całej reformy szkolnictwa. Według nich gimnazjum jest bardzo trudnym okresem dla młodzieży, a system 8 + 4 był lepiej przystosowany. W dodatku bardzo często jest tak, że podstawówka i gimnazjum znajdują się w jednym budynku co zdecydowanie nie sprzyja dyscyplinie w szkole.