Zrozumieć masakrę
Szkoły są coraz mniej bezpieczne. Chcielibyśmy wierzyć, że wypadek w Winneden, tragiczna śmierć uczniów i nauczycieli, to wyjątek. Pragniemy, aby coś takiego nigdy się nie powtórzyło. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: to może się zdarzyć wszędzie. Szaleniec może wejść do każdej szkoły i zrobić coś podobnego. Nie ma co się oszukiwać, że to ostatnia masakra. Nie pierwsza i nie ostatnia, niestety.
Człowiek lubi odsuwać od siebie oznaki zbliżającego się nieszczęścia, a potem budzi się w środku cyklonu i wpada w histerię. Teraz też mamy do czynienia z histerycznymi reakcjami na wydarzenia w niemieckiej szkole. Naczytałem się komentarzy w internecie i jestem w szoku, co ludziom przychodzi do głowy w związku z tym nieszczęściem. Czytam, że nauczycielka zasłoniła swoim ciałem ucznia i przez to zginęła, a pod tym komentarz, że polski nauczyciel na pewno nie zdobyłby się na takie poświęcenie. Czytam opinię, że w PRL było bezpiecznie, bo wszystkich władza trzymała za mordę. Ktoś dowodzi, że za Hitlera też żaden uczeń nie strzelał w szkole do swoich kolegów i nauczycieli. Wniosek jeden – za Stalina i Hitlera było dobrze. Jedni psy wieszają na telewizji, a inni na grach komputerowych, jakby sprawa była taka prosta. Miliardy ludzi oglądają telewizję, w tym bardzo brutalne sceny, setki milionów dzieci gra w brutalne gry komputerowe, a przecież tylu morderców nie mamy. Gdyby sprawa była taka prosta, wystarczyłoby wyłączyć prąd i społeczeństwo byłoby idealne.
Nie potrafimy sobie poradzić ze zdarzeniem, więc wypisujemy głupoty. Trudno być mądrym w obliczu tak strasznego nieszczęścia. Trudno wymyślić receptę na zapobieganie takiemu złu. Nie ulega jednak wątpliwości, że szkoła potrzebuje tej recepty. Trzeba zacząć ją tworzyć, trzeba próbować coś wymyślać, zanim kolejna szkoła stanie się ofiarą podobnego wypadku. Tymczasem głupie komentarze, np. chwalące faszyzm czy komunizm, poddające w wątpliwość morale polskich nauczycieli, albo zwalające winę na telewizję czy gry komputerowe, niczego nie wnoszą, za to bardzo szkodzą. Nie tędy droga. Zbrodnia nie jest tak prosta, jak nam się wydaje. Aby zrozumieć zbrodnię, trzeba myśleć raczej Dostojewskim niż Kapitanem Sową na tropie (polski serial kryminalny).
Współczesna szkoła jest źródłem olbrzymich frustracji dzieci i młodzieży. Polityka edukacyjna patronuje pozbawionym ryzyka przedsięwzięciom szkolnym, natomiast unika podejmowania zadań trudnych. Tymczasem nie uda się długo prowadzić szkół bez wejścia na ten niebezpieczny teren. Szkolimy dziś dzieci, jak mają zachować się podczas pożaru. Tak samo potrzebne są szkolenia, jak zachowywać się podczas ataku szaleńca. Jest zresztą wiele spraw, o których nie rozmawiamy, bo przecież naszym dzieciom przydarzyć się nie mogą. Niestety, nadeszła pora, aby zrozumieć, że właśnie dzieciom może się przydarzyć wszystko co najgorsze. I to we własnej szkole.
PS: Przypomniało mi się, że byłem kilka dni z uczniami w szkole w Weinstadt, ok. 10 kilometrów od Winneden. Ze spotkań z niemieckimi uczniami wyniosłem jak najlepsze wrażenie.
Komentarze
Możecie mnie ukamienowac, ale ja rozumiem (tak mi sie przynajmniej wydaje) tego chłopaka.
Podobnie jak on cierpialem swego czasu na gleboka depresje, spowodowaną m.in. tym jak traktowano mnie w szkole i ogolna beznadzieja zycia. Do myśli samobójczych dołączały czasem myśli o zemscie. Czulem, ze jeszcze troche, a moge wziac noz i pozabijac tylu ludzi ile sie uda zanim mnie obezwladnią.
Na szczescie ze mna nie bylo tak zle jak z nim, poza kilkoma najgorszymi momentami zawsze bylem daleki o zrobienia krzywdy sobie czy innym. To bylo 10 lat temu, w miedzyczasie unormowalo mi sie zycie. Ale wiem ze wtedy wisialo na wlosku. I to nie tylko moje.
Mozecie mnie opluc itp, wtedy latwiej bedzie wam zapomniec ze jestescie takimi samymi ludzmi jak ja, kazdy z was moglby zostac potencjalnym lub realnym zbrodniarzem, gdyby trafil na takie okolicznosci zyciowe. Przypuszczam, ze takich co planuja takie zbrodnie sa kazdego roku tysiace, z czego kilku decyduje sie je popelnic. O tych ostatnich slyszymy w wiadomosciach. Gdybysmy wiedzieli tez o tych pierwszych, moze mniej bysmy sie dziwili, a wiecej zastanawiali sie nad zapobieganiem temu.
Wszyscy oplakuja ofiary. Bardzo slusznie, nalezy im sie to.
Tym bardziej nie zrobi wielkiej roznicy jesli tylko 1 czlowiek z tych milionow powspółczuje również sprawcy. A wlasnie ja to robie.
Hmmm… możemy:
1) przenieść szkoły do perfekcyjnie monitorowanych bunkrów. Takie sobie rozwiązanie, będą strzelać poza szkoła – mała poprawa.
2) uzbroić się, wtedy wszyscy równi. Nie takie znowu głupie jak by wyglądało na pierwszy rzut oka. Może byłby jeden trup zamiast 17? Tyle ze jedno młode życie to też tragedia i trudno się tu trzymać matematyki.
3) Rozmawiać edukować, być blisko – trzeba naprawdę nienawidzić bądź mieć kompletnie gdzieś ludzi jako takich żeby walić na oślep do wszystkiego co się rusza. Tu jest stosunkowo duże i proste (w porównaniu) pole do popisu, tyle ze życie to nie sielanka i zawsze trafi się ktoś kto będzie słabszy.
Więc czy da sie tak naprawdę wykluczyć takie sytuacje? Naprawdę ktoś zna choćby szkic tego idealistycznego planu w którym nikt nie załamuje się do tego stopnia żeby zapragnąć skończyć ze światem i sobą? Ciekaw jestem opinii pedagogów – dlaczego jeszcze żaden uczeń do nich nie strzelił? Ja osobiście nie wiem, miałem kilku kolegów po których bym sie nawet czegoś takiego spodziewał.
Sądzę że raczej powinniśmy rozmawiać o tym co może się stać gdy będą blisko stanu tego chłopaka niż tych do których strzelał. Gdy on siegnał po broń tragedia juz się wydarzyła, gdyby broń była bez amunicji byłoby mniej ofiar ale wcale bym nie widział powodów do radości.
PS. Gram w gry i nie mam z głową, tv też oglądam jak każdy młody człowiek, choć bronią palną posługuję sie lepiej to łatwiej by mi było zabic kogos nożem, a najłatwiej samochodem rodziców (ma automatyczną skrzynię i nawet dziecko nim pojedzie), trzymanie za mordę rodzi ludzi zbyt złamanych by czemuś sie przeciwstawić bądź zbyt twardych by powstrzymało ich cokolwiek – w skrócie cele i strzelających, brak sztywnych wrednych i stresujących zasad aż kusi żeby sprawdzić gdzie jest granica i strzelić do kogoś żeby zobaczyć jak to będzie-bo czemu by nie?. To moja odpowiedź w pigułce na większość idiotycznych argumentów jakie słyszałem.
PS2 Poza szkoła strzelaniny są częstsze niż w szkołach, częściej ich ofiarami są dorośli niż dzieci, dopiero podczas zagrożenia życia dowiadujemy sie na co nas stać w takiej sytuacji a w sumie wiele sie nie poradzi. mamy Mówić żeby uciekać zygzakiem w stronę okien i próbować obezwładnić przeciwnika gdy przeładowuje?
a tutaj przypadek gdy rodzice akurat nie mieli broni w domu http://www.tvn24.pl/0,1590400,0,1,probowali-go-powiesic,wiadomosc.html Nawet jeśli wyolbrzymiane przez chciwe obiektywy i mikrofony to jednak udawanie że takie rzeczy się nie dzieją to jak siedzenie z koszem na głowie i udawanie że sie prowadzi lekcję.
Ale ten niemiecki chłopak, oprócz tego, że był w depresji, „nakręcał się” m.in. grając w brutalne gry. A to już jest mieszanka wybuchowa.
„Trudno wymyślić receptę na zapobieganie takiemu złu.” – cale to zlo jest dzielem ludzi, wiec sie go wykluczyc nie da. Prawdopodobienstwo, ze ktos taki wejdzie do szkoly X i zastrzeli osobe Y jest tak male, ze nie warto sie tym zajmowac. Dla osob poszkodowanych oczywiscie to jest tragedia, ale o niebo wiecej ludzi ginie w innych okolicznosciach i tam jakos nikt nie robi z tego wielkiego halo, bo to malo medialne. Ludzie beda sie zabijac, beda ginac w glupich wypadkach i nie przeskoczymy tego. Nie da sie wylowic wszystkich z depresja, nie da sie zakazac gier bo zle dzialaja tylko na jakis smieszny promil graczy, nie da sie.
Wydaje mi się że podobne reakcje spowodowane są m. in. obarczaniem dzieci zadaniami ponad miarę. W coraz młodszym wieku ubierane są w kierat różnych zajęć, muszą opanowywać coraz więcej umiejętności i wchłaniać coraz więcej materiału.
Ilość wiedzy którą musiał opanować czwartoklasista 30 lat temu dzieli przepaść od tej którą czwartoklasista musi opanować obecnie. Nie ma sie co oszukiwać że nie pozostaje to bez wpływu na psychikę dziecka.
Ważne jest też że czas który pozostaje dziecku na odreagowanie codziennych stresów dramatycznie się kurczy. Niejednokrotnie jest tak że dziecko cały dzień spędza najpierw w szkole, potem na odrabianiu lekcji i korepetycjach. To nie przypadek że w Japonii – gdzie od wczesnych lat na dzieci wywierana jest silna presja edukacyjna, jest najwięcej na świecie samobójstw wśród młodocianych.
Na nieszczęście nasze MEN co rusz zaprzęga coraz to młodsze roczniki do wyścigu szczurów. Najpierw tworząc gimnazja i wprowadzając testy przed i pogimnazjalne a teraz również posyłając młodsze roczniki do szkoły, gdzie na pewno nie będą traktowane tak jak traktowane były w przedszkolnych zerówkach.
Moim zdaniem pojawianie sie takich mlodych frustratow-szalencow jest zwiazane z tym, ze nie uczymy dzieci, z reszta tez dorosli tego nie potrafia ,rozladowywac swoja agresje, zle emocje , mowiac krotko zlosc.
Szeroko pojeta poprawnosc polityczna i tolerancja kaze nam byc milymi, kulturalnymi ludzmi , ktorym nienawisc, zazdrosc, rozdraznienie , wscieklosc jest obca…wiecej , jest zla i odrazajaca. I tak uczymy wlasne dzieci, ze sa dobre i zle uczucia , a te ostatnie trzeba skrywac i „byc grzecznym”. Efekty sa przerazajace…Mam wrazenie, ze chcemy posprzatac nature ludzka…wychowanie bez klapsa, oczyscic jezyk z wulgaryzmow, walka z homofobia i rasizmem itp itd …a wiec udawajmy dalej, ze wszyscy jestesmy wspanialymi ludzmi , nie uzywamy wulgaryzmow, akceptujemy gejow i kochamy kolorowych…Tu , gdzie zyje dochodzi to strasznych paradoksow zarowno w relacjach sasiedzkich jak i natury legislacyjnej i urzedowej.
Nie moge krzyknac na dziecko, nie moge dac mu klapsa , nie moge go karac niecielesnie (przemoc psychiczna), nie moge nawrzeszczec na sasiada, (kuturalne prosby o zachowanie porzadku nie skutkuja ) bo jest afroamerykaninem , nie moge ….mam byc grzeczna , mila i usmiechnieta…az czasem sama mam ochote usiasc to jakies gierki i postrzelac moze nie do ludzi ale do kaczek juz tak, na szczescie jestem ze starszego pokolenia , gdzie normalne byly szkolne bojki, przeklenstwa, krzyki i klapsy od rodzicow, a jak ktos byl porzadnie zly to mogl sobie pokrzyczec, powrzeszczec, poprzeklinac…
Szkoda dzis mi tej mlodziezy , ci grzeczniejsi wyladowuja swa frustracje na gierkach, odurzaja sie itp, ci zaniedbani wychowawczo na te „medialna tolerancje i dobroc” odpowiadaja buntem , czyli eskalacja przemocy i znecaniem sie nad innymi . Ciagle mowimy im czego nie wolno , a czy mowimy co wolno i jak jesli chodzi o naprawde zle uczucia ?
zasmucona
Moje refleksje nad tragedią w niemieckiej szkole są szersze i sięgają naszego, szkolnego podwórka.U nas bowiem rozgrywają się małe dramaty, często są zamiatane pod dywan, wiadomo niż demograficzny, jednakże przypadkowo wychodzą one na jaw, tak jak to było w Toruniu i Rykach.Inne przykłady napawające mnie smutkiem : podrapane uczniowską ręką karoserie nauczycielskich samochodów, wulgarne odzywki, napisy na ławkach i szkolnych murach, przepychanki na korytarzach kończące się ustawkami po lekcjach, koleżanka płacząca w pokoju nauczycielskim, gdyż jej godność podeptał zapalczywy tatuś nieuka, dyrektor szkoły faworyzujący synalka miejscowego kacyka, nauczyciel odzywający się do ucznia słowami Eleonory z ,,Tanga”: ,,Odejdż głupcze”., błędy w arkuszach maturalnych…… Po prostu czuję się podle w tej oświatowej rzeczywistości, choć bardzo lubię swój zawód.
Zatrzymałam się przy komentarzu „kein Amokläufer” i wydaje mi się, że należałoby przeanalizować treść. Potrzebni są do wyciągnięcia wniosków oczywiście fachowcy: psycholog, psychiatra, pedagog. W szkołach ponadpodstawowych -w starszych klasach, do których uczęsza młodzież dojrzewająca przydatne byłyby godziny( 1-2 tyg.) rozmów poufnych?, intymnych? Nazwałabym je sesjami terapeutycznymi. Jestem przekonana, że młodzież zaakceptowałaby te sesje. O formie tych zajęć zadecydowaliby oczywiście specjaliści i oni też byliby prowadzącymi. Uczestnicy rozmawialiby o wszystkim, tak jak gadulą między sobą na różnych forach. Często uczestniczę w tych gadkach pisanych, mimo że przekroczyłam smugę cienia, ale jakoś tych młodych rozumiem, może pamiętam o problemach nękających ludzi w okresie burzy hormonalnej. Wyważam otwarte drzwi, ale powtórzę : bezpośredni, bliski z puntu widzenia psychologi, psychiatrii kontakt z ludźmi umożliwia szybkie odczytanie sygnałów o zagrożeniach dla otoczenia i pozwala na czas zapobiec tragediom.
Ciesze sie, ze nadal polska mlodziez ma mozliwosci poznania swoich rowniesnikow w Niemczech ! (mam nadzieje, ze mlodzi Niemcy przyjezdzaja w tym samym celu do Polski), gdyz antyniemieckie tyrady w Polsce (jedyny kraj w Europie o tym nastawieniu)w ostatnich czasach (prawie juz latach) dziaja mi na nerwy. Pytam sie komu to sluzy ?
Jesli chodzi o dyskutowane wydarzenie (nie ostatnie i nie pierwsze) zastanawiam sie co robia rodzice tych dzieci ? Chlopak byl chory, znadowal sie w terapii a tatus lubil sobie strzelac…Brzmi byc moze sarkastycznie, ale czy sie nie bal, ze syn siegnie do broni i moze wymorduje na pierwszym miejscu swoich bliskich ? Nie wszystko mozna zrzucic na nauczycieli albo spoleczenstwo.
Pozdrawiam z Hamburga
Tak naturalnie, As wydaje się być o krok od trafnej diagnozy. Ale, że jest logiczna, nie będzie uznana za trafną. Mądre głowy orzekną, że tylko zatrudnienie psychologów, choć 7 na jednego ucznia, pozwoli nam się skutecznie oprzeć. No i trzeba w odn-ach szkolić, szkolić belfrów. I monitorować i oddać nadzór nad tymi sprawami samorządowcom. Już oni sobie poradzą, chociażby słuszną i jedynie słuszną uchwałą lokalnej rady czegoś tam.
Popieram Tomka. W naszym pięknym kraju nikt jeszcze nie postawił przed sądem rodziców za brak opieki nad dziećmi. No chyba, że dojdzie do tragedii. Można tłumaczyć godzinami, że z internetu dziecko nie powinno korzystać bez nadzoru rodziców, że programy komputerowe i telewizyjne są oznakowane i spływa to jak woda po kaczce. Rodzic dla świętego spokoju ustąpi dziecku, a potem wszyscy winni. W Polsce jeszcze nikt w szkole nie strzelał, ale to tylko kwestia czasu. Narazie mamy kosze, filmy, alkohol i narkotyki.
Zauwazmy, ze wypadki mordowania niewinnych, przypadkowych ludzi jako akt zemsty za doznane krzywdy (uswiadamiane czy nie), podobne do ostatniego czynu niemieciego nastolatka, maja miejsce w tzw. krajach rozwinietych, o wysokim stopniu zamoznosci spoleczenstwa: Stany Zjednoczone, Niemcy, Japonia.
Nie ma innego wyjscia jak tylko pokochac blizniego. Nawet (a moze przede wszystkim) tego „obcego” blizniego. Zainteresowac sie sasiadem, wlasnym krewnym, po prostu innym czlowiekiem. Popatrzec i zobaczyc co sie z nimi dzieje. Odezwac sie, moze pomoc „tylko” zyczliwym slowem, moze „az” pieniedzmi, moze swoim czasem.
Nie robimy tego. Uciekamy od problemow malzenskich, rodzinnych wychowawczych w cokolwiek, w alkohol, w pracoholozm, w emigracje, w rozwod. Uciekamy od zlego sasiada na przedmiescia miast. Zle dzieci odsuwamy do poprawczakow. Zlych doroslych do wiezienia. Religia jest durna, prymitywna, do diabla z nia. Swieckie moralnosci i etyki za trudne do studiowania i do zrozumienia, a poza tym kto ma tyle sily w sobie samym, aby „z siebie” zyc moralnie i „porzadnie”?
Spoleczenstwo wysoko-kontekstualne zastapimy nisko-kontekstualnym, czyli wszystkim beda rzadzic przepisy prawa.
Jak pokochac blizniego? Ja nie wiem, ale bez tej tak bardzo osmieszanej „solidarnosci” spolecznej zamienimy sie w grupe izolowanych atomow, bardzo malo oddzialujacyh ze soba a i to tylko wedlug scislych regul dyktowanych przez wyroki sadow.
Kluczowy problem polskiej szkoły:
Jak zorganizować szkołę aby obecny był w niej autentyczny dialog pomiędzy wszystkimi czterema stronami, szczególnie na linii nauczyciele ? uczniowie i nauczyciele ? rodzice ?
Przykład: wychowawcy często rozmawiają z uczniami i rodzicami o problemie agresji. Czy tematem tych rozmów bywają błędy nauczycieli ? Czy uczeń lub rodzic może spokojnie powiedzieć, że nie podoba mu się praca któregoś z nauczycieli i dyskutować z nim o tym bez obawy o konsekwencje ? Jakich zachowań każdej ze stron można spodziewać się lub obawiać w takiej sytuacji ? Wydaje się, że od lat obowiązują dwa modele zachowań: milczenie lub nawet zmowa milczenia, albo afera połączona, niejednokrotnie, z awanturą.
Podstawowym źródłem agresji dzieci i młodzieży są dorośli, w tym sami nauczyciele.
Filarem szkoły powinny być dwie zasady: szacunek i dialog. Obecnie dominuje brak szacunku i monolog.
Po pierwsze – żadnych pozwoleń na broń w prywatnych rękach. Żadnych myśliwych, klubów strzeleckich, ochroniarzy i innych pseudotwardzieli. Dostęp do broni palnej tylko wojsko i policja. Za nielegalne posiadanie broni drakońskie kary. To jedyny sposób – może radykalny ale skuteczny.
Drogi ync – Nic dodać, nic ująć! Popieram w całej rozciągłości Twoją diagnozę. Mam jednak obawy, że przedstawione rozwiązanie problemu nie ma szansy nawet na poważne rozważenie. Jest zbyt trudne i wymagające aby zostało wprowadzone w życie. Bardzo się boję, że nasi „władni” urzędnicy-decydenci pójdą po linii najmniejszego oporu i zamiast ścieżki trudnej, ale skutecznej skoncentrują się na mnożeniu zakazów, nakazów i wprowadzaniu „dyscypliny” wg byłego (na szczęście!) ministra Giertycha. Przypominam jednak, że to już było. W USA szkoły przypominają fortece i są nieporównywalnie bardziej niebezpieczne niż te nasze. A może zdarzy się cud i ktoś „na górze” posłucha wykształciuchów i rozpocznie się praca u podstaw? Podstawowe warsztaty psychologiczne uczące zrozumienia źródeł, opanowania i ukierunkowania agresji np. w ramach lekcji wychowawczych byłyby świetnym początkiem.
Wydaje się, że kein Amokläufer wskazAŁ właściwy trop pisząc:
„… ja rozumiem (tak mi sie przynajmniej wydaje) tego chłopaka. Podobnie jak on cierpialem swego czasu na gleboka depresje, spowodowaną m.in. tym jak traktowano mnie w szkole …” On go nie usprawiedliwia, tylko wskazuje na jedną z głównych przyczyn: „jak traktowano mnie w szkole”.
ync słusznie pisze: „Kluczowy problem polskiej szkoły:
Jak zorganizować szkołę aby obecny był w niej autentyczny dialog pomiędzy wszystkimi czterema stronami, szczególnie na linii nauczyciele ? uczniowie i nauczyciele ? rodzice ?”.
Dialog taki będzie możliwy tylko na bazie rzetelnych stopni. Na razie nie tylko nadzór pedagogiczny, ale i nauczyciele robią wszystko, aby tylko nie poznać jak nierzetelne sa stopnie szkolne!
Motto: nie róbma nic, nie będzie nic.
Drogi Skorpi. Próbujmy drążyć skałę.
Kilka tygodni temu wysłałem następujący liścik do do MEN, dwóch rozgłośni Polskiego Radia, tygodnika POLITYKA, dwóch pism pedagogicznych i czterech portali zajmujących się przemocą w szkole: „Chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami dotyczącymi problemów przemocy i przestrzegania dyscypliny w polskich szkołach. Uważam, że mam jeden dosyć prosty, szybki i skuteczny pomysł na poprawę dyscypliny i zmniejszanie agresji w szkołach. Wiem – to brzmi jak żart lub urojenia idioty. Jednak czasem najprostsze rozwiązania bywają bardzo dobre.”
Dostałem jedną odpowiedź. Jest to dla mnie ilustracja tezy, że głównym źródłem agresji dzieci i młodzieży są dorośli, w tym sami nauczyciele – bierni, wygodni, niechętni do zmian i współpracy, krytyczni wobec innych i bezkrytyczni wobec siebie. Jak przełamać powszechną bierność i opieszałość w sprawie przemocy w szkole. Jesteśmy mocni w teorii ale słabi w praktyce. Czekamy na rozwiązania z zewnątrz. Boimy się zmian inicjowanych oddolnie. Chętnie narzekamy ale nie potrafimy szukać rozwiązań i propagować sukcesów.
Szkola polska jest jeszcze ostoja jak to ktos nazwal ”monologu”, jeszcze nauczyciele walcza o dyscypline i szacunek , jeszcze im uczniowe nie „wala” wg wykladni amerykanskiej pedagogiki , po imieniu …i jeszcze nie ma broni i masakr…jeszcze
Tolerancja. Slowo wytrych …
Najpierw nauczmy mlodziez, szacunku do siebie, do innych, ukazmy autorytety, posluchajmy ich , pobadzmy z nimi (wysiadzmy ,my rodzice z pociagu do wielkich pieniedzy)…jak to bylo kiedys, przeciez nie tak dawno.
Nie sluchajac, nikt sie nie nauczy, zeby podjac dialog trzeba najpierw sie nauczyc mowic, zrozumiec siebie i swiat.
Jak patrze na pomysly dzisiejszej pedagogiki, to boje sie o swoja starosc i przyszlosc dzieci.
W szkole tak jak w zyciu , sa byly i beda problemy frustracje i frustracyjki, niesprawiedliwosc, nepotyzm, oszustwo itp, itd…trzeba nauczyc dzieci w tym funkcjonowac i nie zwariowac i byc szczesliwym.
Jak to jest , ze nauczyciele starszej daty to potrafili robic bez licznych zastepow psychologow?Ze pamietamy po latach jednego, szczesliwcy kilku, ktorzy nie pozwolili nam sie pogubic w gaszczu nastoletnich problemow.
Dzieci i mlodziez potrzebuja dyscypliny, jest to niezbedne w wychowaniu, stymuluje pozniejsze samoograniczenia dyktowane zyciem w spoleczenstwie. Gdyby polaczyc to z dzisiejsza wiedza psychologiczna nie trzeba byloby toczyc batalii o tolerancje i poprawnosc polityczna.
Nie rozumiem, jak dialog, pomiedzy kims, kto wie duzo o swiecie i ma doswiadczenie a tym kto dopiero sie uczy moze zaowocowac wyeliminowaniem frustracji i po co? I przypuscmy, ze uda sie za jakis czas to zrobic, to co potem tym mlodym ludziom bedziemy sprzatac swiat z np szefow frustratow, niekopetetnych politykow, urzedasow itp itd .
Czy moglby mi ktos wytlumaczyc , co zlego jest frustracji, buncie, zwatpieniu? Gdyby nie te uczucia , jaka uboga bylby nasza kultura.
Ja dla swoich dzieci, chce byc m a t k a nie partnerem.
Tak samo postrzegam role nauczycieli w szkole.
Drogi ync!
Pańska diagnoza: „głównym źródłem agresji dzieci i młodzieży są dorośli, w tym sami nauczyciele – bierni, wygodni, niechętni do zmian i współpracy, krytyczni wobec innych i bezkrytyczni wobec siebie” jest całkowicie trafna. Nie odmawiam jednak nauczycielom dobrej woli – i w dalszym ciągu na nią liczę – chociaż nie mam do tego jeszcze żadnych podstaw. Uważam też, że wiele zachowań wymienionych w Pańskim rozpoznaniu wynika ze zniechęcenia nauczycieli spowodowanego działaniami podejmowanymi praz administrację oświatową i tzw. nadzór pedagogiczny oraz z poczucia bezsilności (bardzo często przecenianego, a nawet wyimaginowanego).
Gdyby nauczyciele patrzyli na zachowania swoich uczniów również z perspektywy samych siebie jako byłych uczniów pamiętających o swoich zachowaniach w latach szkolnych, byłoby im łatwiej zrozumieć i nawiązać kontakt z ich obecnymi uczniami.
Dla mało zdolnych, ale solidnie pracujących uczniów niesprawiedliwa jedynka napełnia ich poczuciem krzywdy, a niezasłużona i przypadkowo otrzymana czwórka rozbudza w nich nieuzasadnione nadzieje. Dziwi mnie bardzo, że nauczyciele nie są w stanie – czy też nie chcą – tego zrozumieć (zob. http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=573#comment-48677 oraz http://aleksander-janik.blog.onet.pl/2,ID369189121,index.html)
Nie jest Pan jedynym, który natrafił na mur niekompetencji i obojętności. Dobrze byłoby, aby dali o sobie znać również inni nauczyciele, których to spotkało.
Drodzy piszący. Kontynuując w duchu szacunku i dialogu (kolejność istotna) …
– Zgadzam się as.
Pojęcie partnerstwa jest nadużywane. Dyscyplina powinna być jednym z kluczowych celów działania szkoły. Autorytety są bardzo potrzebne, przy czym nauczyciel ma tylko około 3 lata BUDOWANIE swojego autorytetu. Pytanie: czy można kształtować dyscyplinę i budować autorytet bez okazywania szacunku i ciągłej gotowości do dialogu, nie tylko wobec uczniów, ale również rodziców ?
– Zgadzam się Aleksandrze.
Nauczyciel są zasypywani z zewnątrz coraz większą ilością drobiazgowych wymagań. Dlatego nie mogą wyzwolić własnej inicjatywy. To prawda, przez pierwsze 20 lat pracy nauczyciel nie uświadamia sobie, że ma do czynienia z osobami, które za chwile będą dorosłe.
– Mam wątpliwości as.
Też uważam, że dawniej było lepiej. Sam chciałbym żyć w moim ulubionym XIX wieku. Ale z drugiej strony czy chcielibyśmy jeździć autami, mieć telewizor, itp. sprzed 20 lat ? Przecież cały świat zmienia się, więc czy można nie zmieniać szkoły ?
Uważam, że należy naprawiać szkołę zaczynając od małych kroków. Na przykład poszukać odpowiedzi na dwa pytania:
– czy są nauczyciele, którzy radzą sobie z przemocą i dbają o dyscyplinę lepiej niż inni ?
– czy są szkoły, które radzą sobie z przemocą i dbają o dyscyplinę lepiej niż inne ?
Na pewno tak. Jak pisze Aleksander: dobrze byłoby, aby dali o sobie znać.
Konieczne jest miejsce, w którym gromadzone będą pozytywne doświadczenia dotyczące przestrzegania dyscypliny i przeciwdziałaniu przemocy. To musi być bank wyłącznie takich działań, które już zostały sprawdzone i przyniosły pozytywny rezultat. Poczynając od najprostszych pomysłów pojedynczych nauczycieli po rozwiązania systemowe dla całej szkoły. Swoje pomysły mogliby nadsyłać przede wszystkim nauczyciele, dyrekcje szkół, a także uczniowie i rodzice. W ten sposób powstałaby ?książka kucharska? dla nauczycieli, zawierająca receptury już sprawdzone.
Gdzie takie miejsce powinno powstać ? Może na stronie MEN ?
Czy będzie cieszyć się zainteresowaniem ? Uważam, że olbrzymim.
>Swoje pomysły mogliby nadsyłać przede wszystkim nauczyciele, dyrekcje szkół, a także uczniowie i rodzice. W ten sposób powstałaby ?książka kucharska? dla nauczycieli, zawierająca receptury już sprawdzone.
Gdzie takie miejsce powinno powstać ? Może na stronie MEN ?<
To by bylo miejsce autopromocji tylko…
Poza tym uczniowie są różni-to co się w jednej szkole sprawdza to w drugiej daje tragiczne efekty!!!