Metafizyka teatru

Jaki teatr może zainteresować dzisiejszą młodzież? Zabrałem 17-latków na „Wyzwolenie” Wyspiańskiego wystawiane w Teatrze Jaracza w Łodzi, aby się przekonać, jak zareagują na współczesną formę teatralną. Czy będą to dla nich nudy, czy też coś zaiskrzy w kontakcie ze sztuką.

Przedstawienie nie należy do łatwych, ale aktorzy starali się uczynić Wyspiańskiego przystępnym. Wprawdzie nie było chwytów erotycznych, szokujących gestów ani wulgarności, co często zdarza się we współczesnych spektaklach, ale chyba nie jest to konieczne, aby przedstawienie zostało zaakceptowane przez młodego widza.

Po spektaklu spotkali się z nami aktorzy starszego pokolenia, tj. Zofia Uzelac i Piotr Krukowski (młodzi aktorzy po oklaskach zniknęli w garderobie i do nas nie wyszli). Z aktorami nie zawsze dobrze jest rozmawiać, gdyż czasem poza cudzym tekstem nie mają nic do powiedzenia. Mówią banały, posługują się frazesami, mają pretensje do świata, że jest surowy dla teatru itp. Teraz jednak było inaczej. Piotr Krukowski podjął ważny temat: jak ocalić metafizykę teatru we współczesnej kulturze, zdominowanej przez tandetę i komercję. Czy teatr umrze tak jak dinozaury, czy też ewoluuje i rozkwitnie w nowej formie. W jakiej formie?

Aktor podzielił się spostrzeżeniem, że tekstu na scenie nie należy interpretować, lecz przekazywać widzowi. Należy mu odgrywaną rolę przekazać, aby się z nią zetknął, przyjął ją, odczuł. Gdy Krukowski mówił o nieinterpretowaniu, pomyślałem o szkole, w której głównie interpretujemy teksty. Może właśnie powinno się teksty podawać, stwarzać uczniom okazję do przyjęcia tekstu, zetknięcia się z nim i odczucia jego sensu, a nie zrozumienia interpretacji. Chodziłoby więc w tej koncepcji o siłę metafizyki, a nie o przyswojenie szkolnej interpretacji lektur.

Zofia Uzelac, absolwentka liceum, w którym pracuję, mówiła o znaczeniu studiów aktorskich, o zawodowym przygotowaniu do roli, o odpowiedzialności za grę – same piękne rzeczy. Spotkanie z aktorami było świetnym dopełnieniem przedstawienia. Brakowało mi tylko głosu młodszego pokolenia. Młodzi aktorzy, grający w tym przedstawieniu (studenci czwartego roku), nie są jeszcze zmanierowani, omamieni żądzą sławy i wielkich zarobków za niewymagające wysiłku role w serialach. Szkoda, że do nas nie wyszli.

Z łezką w oku wspominam swoje spotkanie z aktorami (było to wiele lat temu), z którymi po spektaklu napiłem się wódki. Najpierw długo rozmawialiśmy o teatrze, a potem jeden z nich wyciągnął niespodziewanie butelkę i podał dalej. Morał z tego taki: bezpośredni i bliski kontakt aktorów z publicznością jest konieczny dla odczucia metafizycznej siły sztuki. Przed ekranem telewizora tego nie można doświadczyć.