Mądrzy nie czytają książek
Coraz sławniejsi ludzie publicznie twierdzą, że nie czytają książek. Jak grom z jasnego nieba spadło na mnie twierdzenie Viggo Mortensena, że przed zagraniem Aragorna we „Władcy pierścieni” nie znał twórczości Tolkiena (zob. wywiad Krzysztofa Karbowiaka). Mam nadzieję, że to nie fakt, tylko wyraz mody. Fajnie jest dziś opowiadać, że całą mądrość ma się od urodzenia, a nie z czytania książek. A zatem mądrzy ludzie książek nie czytają. Wyjątek – Umberto Eco, ten przeczytał wszystko i to kilka razy.
Świadectwo sławnych ludzi nie trafia jednak w próżnię. Młodzież nie tylko wzoruje się na gwiazdach filmowych, ale nawet idzie krok dalej. Jeśli dawniej normą było, że uczniowie nie czytali lektur, tylko opracowania, to teraz nawet nie czytają opracowań. Nie wiem, czy to fakt, czy nowa moda, ale fajnie jest twierdzić, że nie czyta się kompletnie nic: ani lektur, ani bryków, po prostu zero.
Na współczesnych ludziach spełnia się przepowiednia Spinozy (niestety, czytałem dzieła tego filozofa): „A wówczas nie będzie dla was niczego niemożliwego”. Jeśli bowiem ludzie nie znają Tolkiena, a grają bohaterów jego dzieł, nie znają lektur, a doskonale zdają maturę z literatury, nie czytają, a są mądrzy, to naprawdę muszą być wszechmocni. Niech żyją wszyscy ludzie, którzy twierdzą, że nie splamili oczu czytaniem książek! Zastanawiam się, czy nie złożyć podobnego oświadczenia, np. „Oświadczam, że uczę młodzież literatury, a sam nie przeczytałem żadnej książki”. Byłoby fajnie, prawda?
Komentarze
Ksiażki nigdy nie zastąpią filmów – to jest pewne. Jednak tylko inteligentni ludzie potrafią to dostrzec. Całe szczęście księgarnie wciaż pełne są starych i młodych ludzi, którzy z chęcią sięgają po dzieła sławnych i mniej sławnych pisarzy. Przyznam, ze ten wpis trochę mnie zaskoczył. Oczywiście, że wiele sław mało czyta – ale czy jest to dowód na ich mądrość czy wręcz przeciwnie? Ja polemizowałabym co do tego. 😉 Nie wiem czy byłoby to takie „fajne” uczyć literatury nie czytając książek, może wygodne dla niektórych, ale nie zasługujące na aprobatę.
I tyle. Pozdrawiam 🙂
„Po co czytać książki, encyklopedie, słowniki , skoro INTERNET i WIKIPEDIA to kopalnia wiedzy”. Przerażające jak wiele osób tak sądzi.
Kolega się rozpędził – to nie jest matura z literatury, bez obłudy proszę! Poloniści ostatkiem sił, tak dla resztek honoru – tak utrzymują, ale TO NIE JEST MATURA Z LITERATURY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie jest jeszcze tak źle – powyższy wpis przeczytałem, ze zrozumieniem wydaje mi się.
Czytam wiele książek, dzień bez lektury jest dla mnie stracony. Trudno, najwyżej nie dostanę roli Arweny w następnej ekranizacji.
„Matura z literatury”, a to dobre! Najlepszym dowodem na to, że ona NIE JEST z literatury jest właśnie to, że zdają ją ludzie nie czytający nic, a problemy mają ci, którzy czytają, ale nie posiedli umiejętności wstrzeliwania się w klucz.
Jednej rzeczy nie rozumiem, skoro uczniowie nie czytają lektur, to przecież nauczyciele – w tym Szanowny Gospodarz – mogą dać wyraz swojej dezaprobacie poprzez oceny. Przecież promocja do następnej klasy nie jest obligatoryjna.
A tak w ogóle, to nie ma co dramatyzować, ludzkość wciąż czyta, również celebryci: http://tinyurl.com/7p9k6t 😉
Do Siego Roku!
Skrót dla osób nie czytających „rozbudowanych wypowiedzi”:
1) Obecne czasy nie wymagają czytania książek – wiedzę i umiejętności potrzebne w dzisiejszym świecie można nabyć bez tego.
2) Chwalenie się brakiem znajomości lektur może wynikać z próby zmiany terminu „wykształcenie ogólne”, „ignorant”, „kanon”, etc.
3) Obecny sposób kształcenia i zdobywania informacji może sprawiać, że ludzie stają się bezradni, gdy muszą samodzielnie rozwiązać nieszablonowy problem.
Mieszkam obecnie ze studentem psychologii studiującym na dobrej (bardzo dobrej) uczelni w dobrym instytucie. Człowiek w swoim liceum był prymusem (najlepszy w całej szkole z wyjątkiem fizyki i chemii). Może nie uznaje tego za powód do dumy, ale otwarcie przyznaje, że w liceum nie przeczytał ani jednej książki. Opracowania owszem. Lektury nie. Żyje i funkcjonuje. Literatura dla niego nie była niczym szczególnym (choć wygrywał konkursy swoimi felietonami), poezji nie lubił. Zainteresowania sprecyzowane, dążenie do celu. Posługiwanie się brykami było przez niego usprawiedliwiane brakiem czasu i pochłanianiu się temu, co dla niego ważne – psychologii, filozofii. Widocznie nie trzeba czytać Spinozy by wiedzieć o co gościowi chodziło. Na początku byłem zdziwiony takim podejściem, ale gdy zagłębiłem się w jego książki (jestem inżynierem), to zwątpiłem. Na zdobycie konkretnej informacji trzeba nieraz przeczytać kilka stron właściwie nie wiadomo czego i po co, choć na temat. Nic dziwnego, że studiowanie kierunków humanistycznych zajmuje tyle czasu, gdy trzeba przekopać się przez taki słowotok i niewiele się da z tego „wyciągnąć”.
O głupi ja! Nie strawiłem jedynie opisów przyrody w Nad Niemnem i Lorda Jima, reszta została przeczytana i nawet z przyjemnością (oczywiście pomijając pozytywistyczne nowelki, tym chyba nikt się nie potrafi delektować). Teraz nie ma na to czasu. Liczy się informacja i umiejętność. Po co tracić czas na czytanie całości, jeśli wyłuskanie sensu i tego „co autor miał na myśli” można skompilować do kilku stron opracowania? Widocznie duch czasu pozwala na pozostawanie osobą uzbrojoną w to bez pomocy książek. Internet i umiejętność wyszukiwania informacji wystarczają. To nie ignorancja, tylko inne priorytety w innym świecie. Może się on nie podobać, można na niego utyskiwać, ale nie sądzę że da się go zawrócić.
Zastanawia mnie też, że nad stanem czytelnictwa biadolą przede wszystkim osoby, które lubią literaturę. Osoby te pewnie jednocześnie prychają, gdy matematyk załamuje ręce, gdy studenci nie potrafią rozwiązywać prostych równań.
Pytanie brzmi, czy to filtrowanie informacji pozwala na samodzielne wykonywanie powierzonych zadań w przyszłości? Sama w sobie umiejętność samodzielnej interpretacji wiersza jest nikomu w życiu niepotrzebna, ale czy taki człowiek nie będzie podobnie zagubiony, gdy przyjdzie mu zmierzyć się z analogicznym problemem w swojej dziedzinie? Obserwując studentów wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie może być pozytywna.
Cóż, nie ma kultury książek, teraz nastaje kultura Internetu (czy może informacji). Może zamiast chwalić się, że omawia się książki, której się nie przeczytało, jak sugeruje gospodarz bloga, wykładać o co w nich chodzi bez zaglądania w tekst?
Pozdrawiam
>Jednej rzeczy nie rozumiem, skoro uczniowie nie czytają lektur, to przecież nauczyciele – w tym Szanowny Gospodarz – mogą dać wyraz swojej dezaprobacie poprzez oceny. Przecież promocja do następnej klasy nie jest obligatoryjna.<
Bardzo fajnie,ale
1.Jak rozróżnić czytających lektury od czytających bryki, skróty etc.?
2.Czemu takie wymuszone wg zasady 3z lektury mają slużyć?
Różne formy przymusu czytania i sposoby jego egzekwowania wywolują u czytających z zainteresowania i potrzeby nawet odruchy wymiotne w stosunku do lektur szkolnych;-) co się potem w dorosle zycie przenosi!!!
O szkole polskiej czasów obecnych mogę powiedzieć tyle że dzień w którym moja młodsza córka zdała maturę w renomowanym krakowskim liceum był jednym ze szczęśliwszych w moim życiu- z powodu zakończenia kontaktów z tym zakładem naukowym. Dreszcz mnie przenika, co się w innych dzieje, zresztą widać po studentach. Natomiast co do książek, jakiś czas temu bałam się że w dobie elektronicznej faktycznie nastąpi bankructwo literatury, gazet itp. Tymczasem nic takiego – księgarnie pełne są ludzi kupujących! powstają nowe wydawnictwa , , literatura ma się dobrze. Optymizmu, Gospodarzu miły ! i najlepsze życzenia na Nowy Rok
Ewa
Jestem w kropce ponieważ z jednej strony martwi mnie to że ludzie nie czytają książek (bo sam lubię to robić) ale z drugiej strony jakoś nie widzę za bardzo negatywnych skutków tego stanu rzeczy w codziennym życiu. Analizując historię naszych dziejów naprawdę nie potrafię powiedzieć czy dawniej, gdy rzekomo ludzie czytali więcej niż dziś, społeczeństwo było lepsze czy może życie w nim było w jakiś sposób przyjemniejsze. Brak jest na to dowodów. Poza tym dawniej książki, gazety i starsi ludzie byli w zasadzie jedynymi źródłami wiedzy o świecie, może dlatego korzystano z nich częściej niż obecnie. Dzisiaj tych źródeł jest znacznie więcej, każdy korzysta z takiego które dla niego jest najlepsze i niestety nie zawsze wybierane są książki. Nie jestem przekonany że mamy z tego powodu płakać.
Jest jeden powód, dla którego powinniśmy z tego powodu płakać 🙂 Im mniej ludzi czyta, tym książki będą droższe 😉
Bez przesady. Ludzie w wieku Gospodarza czytali Tolkiena raczej jako dorośli, bo wcześniej nie mieli dostępu. A teraz to jest raczej literatura dla nastolatków (wiem bo moje dzieci czytają). Nie ma się co dziwić, że ktoś mieszkający w zachodnim kraju jako dziecko czytał inny rodzaj bajek i nie lubi Tolkiena, a w związku z tym nie nie czytał tego rodzaju literatury.
Chciałbym uroczyście zaprotestować przeciw klasyfikowaniu Tolkiena jako literatury dla dzieci/nastolatków (wiem, bo sam czytam) :p
Książki czytałam zawsze dla przyjemności i własnych doznań, do celów szkolnych wystarcza zapoznanie się z treścią – i można świetnie napisać maturę, wypracowanie czy nawet podyskutować na lekcji (i nie tylko).
„Pytanie brzmi, czy to filtrowanie informacji pozwala na samodzielne wykonywanie powierzonych zadań w przyszłości?”
Właśnie – nie pozwala. Mając przed sobą, do tego na ekranie monitora, kilkusetstronicową dokumentację techniczną, dajmy na to, procesora, łapię się na tym, że kiedy dotarcie do informacji potrzebnych do wykonania określonego zadania wymaga więcej czasu i uwagi, zaczynam się poddawać i szukam gotowych, już wyłuskanych wskazówek – chociaż kiedy wczytać się głębiej w treść, wszystko staje się jasne.
Tylko czy w literaturze chodzi tylko o wyszukiwanie szczegółów i czynienie z nich praktycznego użytku?
Analfabetyzm wtrorny dotyczy 50%spoleczenstw krajow rozwinietych. Jesli ktos nie rozumie instukcji obslugi lokowki to nie zrozumie tez zadnej ksiazki. Jesli sie nie rozumie ksaizek to sie nie czyta i juz.
Mnie zawsze na sprawdzaniu matur szokują ci maturzyści, którzy na 20 pkt za czytanie ze zrozumieniem (a jest to najczęściej jakiś nieskomplikowany tekst z tygodnika lub codziennej gazety), dostają 2-3 pkt. Jak funkcjonuje ich mózg? – oni nie rozumieją znaczenia słów, akapitów, nie mówiąc o całym tekście.
Z tego, co pamiętam, to wojsko jako pierwsze alarmowało, że jest problem z wtórnym analfabetyzmem, gdy zaczęli trafiać do nich żołnierze, którzy nie byli w stanie zrozumieć prostej instrukcji.
Uczniowie nie czytają, politycy nie czytają… Taki Sarkozy – kiedy wyrażał swoją dumę z powodu ostatniego noblisty, który w jakoś tam należy do kultury francuskiej – bez żadnej żenady wyznał, że książek z zasady nie czyta. Sarkozy rzecz jasna, nie noblista. Nauczycielka mojego syna uległa kolejnym błaganim dzieci, żeby przełozyć termin czytania „Bajek robotów”, bo to taka ciężka lektura. Udzielam korepetycji z angielskiego i co bardziej zaawansowani z moich uczniów czytują ze mną Dickensa. Porównujemy go z Prusem (po angielsku) i wtedy okazuje się, że dzieci (maturzyści) nie widzieli „Lalki” nawet w telewizji. Odpada nawet konwersacja nt. która lepsza Tyszkiewicz czy Braunek.
Rozumiem problem fachowców, którzy narzekają na to, że w ich dziedzinie źle się dzieje, po czym okazuje się, że przyganiał kocioł garnkowi. Mój mąż oglądajac pewien film o rosyjskim szachiscie cąły czas mi syczał do ucha, że nie ma takich debiutów, że to absurdalne posunięcie etc. Do momentu, kiedy tutułowy bohater nie zaczął schodzić z tego swiata, przyjechał lekarz i zaczął go ratować. Możesz już się uspokoić – powiedziałam – teraz jakiś lekarz, który oglądal z toba ten film, patrzy jak faceta reanimują i dostaje białej goraczki, bo podają mu nie to co trzeba, źle mu głowę trzymają etc.
Po pierwsze,”Nie wystarczy dużo wiedziec,żeby byc mądrym”
/Heraklit z Efezu/
Po drugie, „Można byc mądrym nie przeczytawszy ani jednej książki.Wierząc zaś we wszystko,co jest napisane w książkach,nie można nie byc głupcem”
/Lew Tołstoj/
Po trzecie,
X X X
„podobno 20% Polaków
nie rozumie tego co czyta
chuj z nimi”
/Piotr Macierzyński/
„Różne formy przymusu czytania i sposoby jego egzekwowania wywolują u czytających z zainteresowania i potrzeby nawet odruchy wymiotne w stosunku do lektur szkolnych;-) co się potem w dorosle zycie przenosi!!!”
To samo glosi Jin Trelease, jeden z pomyslodawcow akcji Cala Polska Czyta Dzieciom. Podkresla,ze trzeba przede wszystkim wyrobic nawyk czytania dla przyjemnosci.
Z jego strony internetowej wynika, ze tylko w Polsce jego teorie zaowocowaly wlasnie taka ogolnonarodowa akcja czytania dzieciom.
http://www.trelease-on-reading.com/
O, nie. W Japonii tez szaleja z podobnymi akcjami. Jest mnostwo konkursow na „Refleksje z przeczytanych ksiazek”, sponsorami sa zarowno podmioty publiczne jak i prywatne. Zastanawiajace sa jedynie wygrane w konkursach: gra na Play Station na przyklad:)
Chyba nikogo nie urażę tym, że przyznam się do czytania literatury fachowej? Na normalne książki często nie mam czasu, bo trudno zgłębić trzy książki miesięcznie, i dodatkowo pozycję z literatury pięknej.
> Po co tracić czas na czytanie całości, jeśli wyłuskanie sensu i tego ?co autor miał na myśli? można skompilować do kilku stron opracowania?
Charles Dickens zapytany kiedyś przez pewną damę, czy musi w swoich powieściach umieszczać takie długie opisy, odpowiedział: „A czy musi je Pani czytać?”
Ehehe, ‚matura z literatury’. Chyba z przedmiotów, które nazywają się ‚co autor miał na myśli’ oraz ‚wstrzel się w klucz’
fajny blog prosze Pana, tak trzymac. co do tematu – o ile nie jestem w stanie wyobrazic sobie braku znajomosci klasyki literatury , o tyle musze , aczkolwiek z ciezkim sercem przyznac ,iz rzecza niebywale rzadka i niespotykana rzecza jest dobra ksiazka napisana w przeciagu ostatnich 10 lat. oczywiscie moznaby polemizowac, ale po przeczytaniu ton tzw. literatury wspolczesnej moja wiara w dzisiejszych autorow legla w gruzach. Gwozdziem do trumny jest pan Coehlo ,ktory swoim pseudofilozoficznym gawedzoleniem przyprawia mnie o spazmy niezadowolenia. zapewne wielu sie tutaj ze mna nie zgodzi – jak to mowia w ojczyznie Churchilla ‚ you are entitled to your wrong opinion’ . pozDrawiaM.