Szkoła bożonarodzeniowa

Trwa świąteczny tydzień. Trudno w szkole realizować materiał, ponieważ tyle rzeczy trzeba zrobić przed Bożym Narodzeniem. Przede wszystkim musimy zaśpiewać kolędę dla Chrystusa. Niektórzy uczniowie śpiewają od rana do wieczora, więc brakuje im czasu na naukę. Skoro Bóg się cieszy, nauczyciel nie może zasmucać świata jedynkami za nieprzygotowanie się do lekcji.

Omawiam „Lalkę”, wiedząc, że większość uczniów przeczytała zaledwie kilka stron albo nic. Omawiam „Opowiadania” Borowskiego i mam wrażenie, że sporo osób nawet nie zajrzało do tekstu. Moc truchleje, ogień krzepnie, blask ciemnieje, jednak lekceważenie szkoły ma chyba jakieś granice. Nieskończony luz, wzgardzony podręcznik…, a niech się dzieje, co chce. Idę na świąteczne zakupy, klasówek i kartkówek nie sprawdzam. Niech sprawdzi za mnie Święty Mikołaj, skoro cały świat zwariował na jego punkcie.

Nieprzygotowany do lekcji, ale za to doskonale przygotowany do świąt. Na billboardzie, który mijam w drodze do pracy, wielki napis: „Czy możesz oprzeć się Gwiazdce?”. Nie, nie mogę. Nikt nie może. Cały jestem w bombkach, głowę mam pełną kolęd, tylko do dziennika nie wiem, co wpisać. Jakoś temat „Czy możliwa jest literatura po holokauście?” nie pasuje do tego, co dzieje się w szkole. Prawdziwy temat brzmi: Czy możliwa jest nauka w tygodniu poprzedzającym Boże Narodzenie? Piszę cokolwiek w dzienniku i świętuję razem ze wszystkimi. Kartkówki z „Lalki” i z „Pożegnania z Marią” będą po świętach.