Czego się bać?

Sporo szkół zostanie zamkniętych, ponieważ młodzież przestała bać się poboru do wojska. Strach przed wojskiem popychał młodych ludzi do zdobywania wykształcenia. Młodzież przestała się bać, a zaczęli nauczyciele. Będzie mniej miejsc pracy.

Boją się nauczyciele bibliotekarze, że przestaną być w szkołach potrzebni. Skoro przedmiotowy będą zobowiązani do dodatkowej pracy niedydaktycznej – godzinę w liceum, dwie w podstawówce i gimnazjum – to mogą zostać zatrudnieni w bibliotece. W mojej szkole jest dwóch nauczycieli bibliotekarzy, a teraz może okazać się, że wystarczy jeden opiekun, a resztę pracy wykonają rotacyjnie przedmiotowcy w ramach dodatkowej godziny.

Boją się nauczyciele przedmiotów niematuralnych, że po reformie okażą się w szkole niepotrzebni. Może nie wszyscy od razu, ale powoli – np. co kilka lat ktoś okaże się zbędny; na pierwszy ogień pójdą nauczyciele przysposobienia obronnego.

Boją się nauczyciele przedmiotów, które w obecnym systemie wykładane są po godzinie tygodniowo (czasem po dwie godziny), np. fizycy, chemicy, biolodzy, geografowie. Po reformie może być dla nich jeszcze mniej godzin do dyspozycji.

Boją się nauczyciele dyplomowani, że będą pomijani przy podwyżkach. Ich pensje zostaną zamrożone. Podobne lęki dręczą mianowanych. Natomiast stażyści i kontraktowi boją się, że o awans będzie coraz trudniej.

Nauczyciele w średnim wieku boją się, że z każdym rokiem zamiast zbliżać się do wieku emerytalnego, oni się oddalają. Niektórzy nauczyciele boją się, że spór między ZNP a Solidarnością rząd wykorzysta przeciwko naszemu środowisku.

Część nauczycieli boi się, że ich ścieżka i ścieżka młodzieży coraz bardziej się rozchodzą. Inaczej mówiąc, pedagodzy boją się, że do szkół będzie przychodzić coraz gorsza młodzież. 

Wszystkie lęki nauczycieli można ująć w taki sposób: Cały czas staramy się coś sensownego zbudować, ale wciąż przychodzi jakiś popapraniec i wszystko rozwala.