Poczta dla uczniów
Strajk pocztowców może pokrzyżować plany nauczycielom, którzy zamierzają wystawić uczniom jedynki. Zgodnie z prawem oświatowym rodzic musi zostać powiadomiony o zagrożeniu dziecka oceną niedostateczną jakiś miesiąc wcześniej. Jeżeli wychowawcy czekali z przesłaniem informacji do ostatniej chwili (listy polecone wysyłali w połowie maja, a niektórzy jeszcze później), część korespondencji leży nadal w pocztowych workach, ewentualnie czeka na odebranie (korespondencja została awizowana). Rozmawiałem już prywatnie z rodzicami, którzy od swoich dzieci wiedzą, że takie listy zostały wysłane, ale do ich rąk jeszcze nie trafiły. Listy są w drodze, czyli z prawnego punktu widzenia rodzic informacji nie otrzymał. Czy można rodzicowi zarzucić, że uchyla się od przyjęcia informacji o zagrożeniu? Czy z powodu strajku pocztowców nauczyciele powinni wstrzymać się z wystawianiem jedynek?
Uważam, że szkoła powinna dawać przykład szacunku dla prawa. Nie można tłumaczyć się tym, że rodzic i tak dobrze wie, że dziecku grozi jedynka. Chodzi o zasadę. Skoro wymyśliliśmy prawo, że rodziców należy bezwzględnie informować o zagrożeniu, teraz musimy ponieść skutki tego prawa. A zatem dzieciom, których rodzice nie zostali formalnie poinformowani o zagrożeniu oceną niedostateczną, należy się promocja bądź też dodatkowa szansa na poprawienie oceny. I chodzi mi nie o szansę na odczepnego, ale o prawdziwą szansę na uzyskanie wyższej oceny i otrzymanie promocji.
Nawiasem mówiąc, strajk pocztowców może być okazją do przemyślenia, czy prawo o informowaniu rodziców jest słuszne. Uważam, że powinniśmy znieść ten bzdurny przepis. Jednak dopóki on istnieje, nie wolno się uchylać od wypełniania go w 100 procentach. Kilka miesięcy temu w mojej szkole próbowaliśmy wprowadzić do statutu przepis, że rodzić ma obowiązek interesowania się swoimi dziećmi (czytaj: samemu dowiadywać się o zagrożeniach). Jednak wizytatorka z kuratorium wybiła nam z głowy ten pomysł. Jak powiedziała, rodzic nie ma żadnego obowiązku, a szkoła nie ma prawa przymuszać rodziców do czegokolwiek. Staram się zrozumieć stanowisko wizytatorki: zapewne chodzi o dobro dzieci. Jeśli więc strajk pocztowców przysłuży się uczniom, niechże trwa nadal.
Komentarze
A co jeśli rodzic taki jak jak sam domaga się informacji a szkoła mu to uniemożliwia?
Córka dostaje np. kiepską ocenę ze sprawdzianu z matematyki a ja jako rodzic nie mam żadnych szans, żeby ten sprawdzian zobaczyć. Dziecko sprawdzianu do domu nie dostanie a najbliższe konsultacje są za miesiąc, zresztą trudno, żebym i warował na nauczyciela, żeby wydobyć od niego ten sprawdzian 🙂
Rzecz w mojej podstawówce szkole nie przeforsowania
A czy przypadkiem w Kodeksie Prawa Rodzinnego nie ma zapisów na temat opiekowania się własnymi dziećmi i interesowania się ich sprawami ???
Dlaczego komplikować dodatkowymi przepisami, wystarczy stosować i egzekwować te, które już są ! ! !
To skutek kretyńskiej urzędniczej teorii, ze sprawdzian to jest przede wszystkim dokumentacja, a nie element nauki i informacji zwrotnej dla ucznia(szczególnie!) i rodzica.W normalnych krajach uczeń może popracować nad tym co mu nie wyszlo w sprawdzianie, czego niezrozumial albo zrozumial źle.W Polsce najważniejszy jest urzędniczo-dokumentacyjny aspekt sprawdzianu;-)))))
Panie Darku wizytatorzy mają to do siebie, że podobnie jak Urząd Skarbowy w każdym województwie interpretują przepisy inaczej. Otóż w mojej szkole od kilku lat funkcjonuje zapis o „zrzuceniu odpowiedzialności na rodziców i ich zainteresowaniu się wynikami pociech”, nikt z nas nie wysyła listów. Zapis został wprowadzony do Statutu Szkoły, na pierwszej wywiadówce w roku szkolnym rodzic zapoznaje się z dokumentacją i podpisem potwierdza przyjęcie do wiadomości.
PS. żeby nie było tak różowo nasza pani kurator żąda od polonistów wymagań edukacyjnych na poszczególne oceny do każdego tematu lekcyjnego!!!
Pamiętam czasy kiedy oddawało się sprawdzian uczniowi i nie żądało się jego zwrotu.Niezwykle rzadko ocena widniejąca na nim była przez ucznia (rodzica) podważana.Kiedy przestaliśmy uczniom i rodzicom ufać?
Przepis o informowaniu rodziców o przewidywanej ocenie na miesiąc przed klasyfikacją brzmi :
” Przed rocznym (semestralnym) klasyfikacyjnym zebraniem plenarnym rady pedagogicznej nauczyciele prowadzący poszczególne zajęcia edukacyjne oraz wychowawca klasy są obowiązani poinformować ucznia i jego rodziców (prawnych opiekunów) o przewidywanych dla niego rocznych (semestralnych) ocenach klasyfikacyjnych z zajęć edukacyjnych i przewidywanej rocznej ocenie klasyfikacyjnej zachowania, w terminie i formie określonych w statucie szkoły.”
i pochodzi z dokumentu :
Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 7 września 2004 r.w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych.
Reszta, to radosna twórczość Kuratoriów Oświaty, które kontrolują Statuty szkół i wymuszają na dyrektorach interpretację tego przepisu. Nie ma tam ani słowa o listach „za potwierdzeniem odbioru”, ale wizytatorzy całymi latami wpajali dyrektorom, że inaczej nie ma dowodów, że uchylający się od kontaktów ze szkołą rodzice zostali poinformowani. Diabeł siedzi w szczegółach. Wizytatorzy na wszystko żądają dowodów na piśmie, a list „za potwierdzeniem odbioru” to bardzo kosztowny, ale również bardzo wiarygodny dowód.
Trochę mnie dziwi procedura w szkole Szanownego Gospodarza, nie spotkałam się jeszcze z wysyłaniem powiadomienia do domu… w mojej szkole dzieciaki dostają kartkę wklejoną do dzienniczka i muszą przynieść jej II część z podpisem rodzica w określonym terminie, czasami dzwoni się do rodziców… ale ja pracowałam w podstawówce, tam dzieci są jeszcze bardziej karne.
A propos testów i kartkówek, to faktycznie dziwne, że urzędnicy nakazują gromadzenie ich w szkole… ja prosiłam dzieci o wklejanie ich na ostatnich stronach zeszytu i podpis rodzica przy pracy.. nigdy dyrekcja czy wizytator hospitujący szkolę nie podważył takiego działania.
czy slowo infrmowanie obejmuje jedynie droge listowa? to juz w oczy powiedziec nie mozna? ponoc umowa slowna ma ta sama wage co na pismie. U nas zreszta jest system sms. Rdzice podaja swoje telefony na nie jest wysylana informacja. Wiekszosc wychowawcow informuje tez mailowo lub osobiscie dzwoni czy wysyla smsy. Najlatwiej jest zorganizowac spotkanie z rodzicami przed uplywem terminu informowania. Mozna tez rodzica do szkoly zaprosic w dogodnym dla niego terminie (i dla nauczyciela). Sosobow jest wiele wiec mozna spokojnie ominac poczte.
Brak informacji dla rodzica o przewidywanej ocenie niedostatecznej na koniec roku nie oznacza, ze nie można tej oceny postawić. Można i ocena będzie ważna, tylko że nie będą zachowane procedury wystawienia tej oceny, a to znaczy, ze uczeń będzie mógł wnieść od niej odwołanie w terminie bodajże 7 dni po zakończeniu roku szkolnego. Wówczas dyrektor powoła komisję, która przeegzaminuje ucznia i oceni go ponownie (zapisane jest to w rozporządzeniu MEN w sprawie oceniania, klasyfikowania…).
Te zawiadomienia to przykład potwierdzający ogólniejsze zjawisko, o którym już kiedyś tu pisałem: zaniku autorytetu nauczycieli, m.in. z powodu przeróżnych idiotycznych przepisów. Teraz każdy rodzic, byle głupek, może w błędnie pojmowanym interesie swojej latorośli walczyć z nauczycielem na awiza, przeciągać termin, robić uniki a potem szczerzyć zęby, że ewidentnie jedynkowego ucznia wyciągnął na ocenę mierną, nie bacząc na fatalne skutki wychowawcze takich działań.
Jak już powyżej zauważył kwant, odpowiedzialne są organy nadzorujące szkołę. Ale czy można im się dziwić? Przecież każdy kurator/wizytator musi się wykazać, prawda? A czy można się dziwić dyrekcji, że woli się podporządkować? Ja się nie dziwię. Moim zdaniem przyczyna leży głębiej. Jest systemowa. Nieprawdaż?
Pozdrawiam.
noto nielubie koloru białego tak jak strona.