Politycy się spieszą
Natura działa zawsze powoli, natomiast politycy szybko, szczególnie przed wyborami. Pośpiech zawsze wydawał mi się nienaturalny, ale skoro zostało już tylko 12 dni do wyborów, trzeba się spieszyć. Dzisiaj właśnie politycy zebrali się przy okrągłym stole ZNP, aby przedstawić, co chcieliby zrobić dla edukacji. A byli tam przedstawiciele nieomal wszystkich partii, nawet Młodzież Wszechpolska. Żałuję, że żadna telewizja nie nadała tej debaty na żywo. Trudno zaiste zainteresować media edukacją, chyba że jakiś uczeń zdecyduje się nałożyć angliście kosz na głowę albo nauczyciel postanowi wytłumaczyć coś uczennicy, położywszy ją wpierw na biurku. Ponieważ niczego takiego nie było, telewizja nie transmitowała spotkania. Dobrze, że jest Internet. Trzeba się tylko mocno wysilić, aby wsłuchać się w głosy polityków, dochodzące z amatorskiego nagrania.
Nie wierzę, że nauczyciele są tyle warci dla jakiejś partii, aby ta zdecydowała się podnieść nam pensje i zachować przywilej przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Jednak miło jest posłuchać przed wyborami, że wszyscy politycy są za przywilejami dla nauczycieli i za wysokimi podwyżkami naszych pensji. Miło jest się połudzić, że którakolwiek partia zrealizuje to, co na tym spotkaniu obiecała. I nie chodzi tu wcale o to, że politycy nie dotrzymują danego słowa. Nikt nie dotrzymuje. A niektórzy nawet dorabiają do tego ideologię.
Mnie najbardziej podoba się wyjaśnienie że nie musimy dotrzymywać obietnic, ponieważ żyjemy dłużej niż nasi przodkowie. Dawniej, gdy powstawały takie pojęcia, jak honor i szlachetność, ludzie żyli krócej, więc mogli sobie pozwolić na bycie szlachetnymi czy honorowymi. Wtedy można było każdego dnia zginąć, a już dochować się wnuka graniczyło wręcz z cudem. A dziś co? Każdy człowiek musi tak żyć, aby go starczyło dla żony/ męża i córki/ syna, a może nawet i dla wnuków, bo przecież bez dziadka czy babci ani rusz. Musimy żyć długo i dla wielu osób, z którymi łączą nas więzy krwi. Nic więc dziwnego, że taki polityk myśli sobie: co mnie obchodzą złożone obietnice, skoro mam córkę na utrzymaniu i wnuczkę do opieki. Nie mam więc za złe, gdy politycy bajdurzą, bo wiem dobrze, że robią to dla rodziny. Żyjemy coraz dłużej, więc coraz więcej naszych potomków wyciąga do nas ręce i oczekuje finansowej pomocy. Gdy patrzę na siwe włosy Millera i słucham głupot, które wygaduje, to mu wybaczam, bo wiem, że robi to dla wnuczki. W tej jednej sprawie czuję z nim i jemu podobnymi więź, bo przecież też mam rodzinę. Wniosek z tego taki, że politycy powinni żyć jednak krótko i najlepiej bez potomstwa.
Komentarze
Drogi Belfrze,
Dla homo sowietikusa szkoły nie są ważne, poza tym, że mają być darmowe i skoro są finansowane z podatków, żeby najlepiej nauczyciele też pracowali za darmo, bo przecież tylko niepotrzebnie kosztują.
Jako minister edukacji byłbym znienawidzony, macie szczęście. 😉
Moim zdaniem jedyną metodą jest jakoś powiązać usługę, jaką świadczy szkoła, z odpłatnością za tę szkołę, inaczej nigdy nie docenią nauczycieli.
Niech rodzice przynajmniej wiedzą, ile kosztuje rok pobytu ich dziecka w szkole. Niech poza kupowaniem wyprawki dziecku (a może wyprawka powinna być częścią organizowaną przez szkoły w ramach budżetu?), mają do wyboru, tak jak w przypadku refundacji leków, wybrać tańszy lek (100% refunduje państwo) albo droższy (tylko 50%) – ciekawe o ile by spadła liczba uczniów powtarzających rok przez brak kontroli rodziców. Niech dyrektor szkoły dba o to, żeby edukacja była albo darmowa (sam bon) albo dobra (gdzie ludzie chcą dopłacić więcej)…. A nauczyciele? Niestety, skończyłby się ich spokój, a zaczął stres, okresowe oceny, konkurencja o dobrych nauczycieli i konkurencja o miejsca pracy przez słabych nauczycieli. Koniec sielanki. Ciekawe, czy nauczyciele chcą prawdziwych zmian?