Absolwenci

W pierwszym dniu roku szkolnego przychodzi do nas sporo absolwentów. Niektórzy odwiedzają tylko jednego nauczyciela, ewentualnie kilku wybranych, a inni robią rundkę po wszystkich. To miłe. Podejrzewam, że równie dobrze czuliby się moi nauczyciele z liceum ekonomicznego, które ukończyłem nieomal 20 lat temu, gdybym ich odwiedził. A nie byłem w swojej budzie dobrych kilka lat. Ciekawe, co u nich słychać.

Kilka lat temu odwiedziłem swoją polonistkę i to spotkanie oceniam jako jedno z ważniejszych wydarzeń w moim życiu. Gdybym mógł cofnąć czas i powtórzyć jedno jedyne wydarzenie, wybrałbym właśnie to spotkanie. Moja polonistka robiła bowiem na nas, nieokrzesanych uczniach, oszałamiające wrażenie prawdziwej damy, znawczyni świata kultury. Kiedy więc już jako absolwent, i to dość wiekowy, bo z trzydziestką na karku, zostałem poczęstowany przez Panią Profesor lampką koniaku i zaszczycony rozmową o literaturze, poczułem wyjątkową dumę. Dodam, że mimo upływu lat moja polonistka nic nie straciła ze swojego uroku. W każdym roku szkolnym, gdy rozpoczynam swoją pierwszą lekcję polskiego, myślami jestem przy osobie, która uczyła mnie literatury. W tym roku pierwszą lekcję mam z klasą Id.

Nie do każdego absolwenta czuję sympatię, także nie każdy absolwent czuje sympatię do mnie. Więc po latach niektórzy omijają mnie z daleka, a i ja nie cieszę się na widok niektórych moich byłych uczniów. Takie jest życie.  Ale z niektórymi uczniami tworzy się wyjątkowa więź, która powoduje, że właśnie z nimi chciałbym się spotkać i porozmawiać. Gdy po latach nieobecności przyjdą lub zadzwonią, czuję, że rozpoczynający się rok szkolny będzie lepszy od poprzedniego.