Polska to nie Czechy
Ostatnio (dwa poprzednie wpisy) na własnej skórze przekonałem się, że Czesi mają rację, twierdząc, iż Polska to piękny kraj, najwspanialszy na świecie. U nas bowiem nie trzeba wcale się wysilać, aby wywołać sensację, wzburzyć ludzi czy dokonać prowokacji. Natomiast w Czechach ludzie podobno śmieją się ze wszystkiego, że nie sposób kogokolwiek tam wkurzyć. Doprawdy cieszę się, że mieszkam w Polsce. Nie trzeba w tym kraju wymyślać zawiłej intrygi czy fabuły na miarę Franza Kafki, aby ludziom zrobiło się ciemno przed oczami od uderzenia krwi do głowy. Fajny kraj.
Ustrój, który obecnie panuje w IV RP, wydaje mi się niedorzeczny i godny pogardy, a mimo to trzyma nas w szachu i jakoś nie chyli się ku upadkowi. Ludzie, którzy zrobili wiele dla edukacji, dla swojej placówki, dla tego pięknego liceum, w którym pracuję, boją się zwykłego żartu, bo przecież rano może wedrzeć się do nich CBA albo ABW i aresztować, nagrywając wszystko kamerami ku uciesze gawiedzi. Powoli przekonuję się do tego, że szef ma rację, mówiąc mi, iż swoim żartem zagroziłem jego pozycji, naraziłem go na kłopoty. Rozumiem też głos przesławnego Jury, który żart nazywa donosem, bo przecież mieszkamy w Polsce, a nie w Czechach. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że mój szef jest czysty jak łza, przecież w Polsce wszyscy jesteśmy podejrzani, a ludzie niewinni najbardziej. Zapomniałem, w jakim kraju żyję.
Egzystencja Polaków przez stulecia wisiała na włosku, bo albo czyhali na nas zaborcy, albo faszyści, albo też komuniści. Od wieków byliśmy uzależnieni od uznania tych, którzy podejmowali decyzje – od urzędników reprezentujących państwo. Tylko że dawniej było to państwo obce, zaborcze lub komunistyczne. Teraz zaś, jak ogłoszono w 1989 roku, nareszcie możemy mieszkać w swoim własnym domu. Niestety, w tym domu cholernie straszy. Zagnieździły się w naszym domu, ukochanej ojczyźnie, takie strachy, że ludzie boją się ruszyć palcem, bo zza rogu może wyskoczyć jakiś upiór. Ja sam też z lękiem kładę się spać, bo przecież może mnie zbudzić dźwięk drzwi wyważanych przez CBA czy jakąś inną cholerę powołaną niby dla naszego dobra. Rozumiem w pełni lęki dyrekcji. Niestety, zapomniałem się.
Gdy Czechy były pod zaborami Austrii, też aresztowano ludzi za dowcipy, np. te, że cesarza muchy obsrały. Jednak Czesi jakoś się z tego zaborczego strachu uwolnili i teraz się z tego śmieją. A u nas nadal trzeba się pilnować na każdym kroku, bo przecież nie znamy tych wszystkich machinacji, jakie odbywają się w naszych upolitycznionych do granic absurdu urzędach. Kurde, daję słowo, ani muchy nie srały w naszej szkole na żaden obraz, ani nie było tu żadnej beczki piwa. Dlaczego nikt mi nie chce uwierzyć?
Komentarze
Panie kolego
Rozumiem, ze to był żart. Jednak każdy żart ma swoją granicę, którą jest krzywda innych ludzi. Być może nie zdawał Pan sobie sprawy z konsekwencji własnego czynu. Słowo – nawet tak ulotne, jak w blogu – ma swoją moc, której teraz doświadcza Pański dyrektor. Złożył Pan na niego donos. Tak, właśnie tak uważam, choć niektórzy komentatorzy Pańskiego bloga gotowi są widzieć w tym pyszny dowcip. Oczywiście, jesteśmy smutasami z natury i charakteru narodowego. Jest to to wina rządu, ustoju, PiS-u, komunistów, faszystów, Żydów, zaborów, chrześcijanstwa, lodowca, ocieplenia klimatu (niepotrzebne skreślić).
Jeśli to, co Pan napisał było jednak prawdą – organ prowadzący i nadzorujący winny wspólnie doprowadzić do usunięcia dyrektora ze szkoły, gdyż konsumpcja alkoholu na terenie szkoły jest – w świetle obowiązującego prawa – przestępstwem.
Jeśli to, co Pan napisał jest nieprawdą – dyrektor (moim zdaniem) winien sprawę oddać do sądu z powództwa cywilnego, gdyż rzucane przez Pana oskarżenia podważają jego kompetencje jako dyrektora oraz oczerniają go w oczach rodziców oraz przełożonych, a pośrednio obniżają wizerunek szkoły.
Oczywiście, istnieje trzecie rozwiązanie – nic się nie będzie działo, a dyrektor niczego nie podejmie. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Panu – jako prezesowi szkolnego ogniwa ZNP – nie można niczego zrobić, bowiem jako związkowiec (?) podlega Pan ochronie. Myślę, że stąd bierze się poczucie bezkarności i nieodpowiedzialności za słowo.
Kłaniam się i pozdrawiam
A dyrektorowi Bąkowi jako rusycyście przpominam tytuł Gribojedowa „Gorie ot uma”, czyli „Mądremu biada”.
Szczerze mówiąc czytając ten żart (dwa wpisy temu, że tak powiem) też się trochę przeraziłem i poczułem na skórze gęsią skórkę. Afery współczuję, ale w gruncie rzeczy zgadzam się z Pana osądem rzeczywistości w dzisiejszym wpisie.
Co to za bełkot? Jeżeli Autor rzeczywiście odczuwa takie lęki, o jakich pisze, to chyba dobrze by było przejść się do lekarza. O Czechach też ma raczej blade pojęcie 🙂
Szanowny Jury,
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż uważam Pana za jednego z najciekawszych, najbardziej rzeczowych, a zarazem dosadnych komentatorów tego bloga. Jako magister prawa i aplikant adwokacki in spe (edukowany w początkach obecnego stulecia w XXI LO przez DCH) chciałbym, z czystej zawodowej ciekawości, zdradzając być może swoją ignorancję w materii, prosić o przybliżenie kwestii karalności spożywania alkoholu na terenie szkoły.
Zaznaczam, iż przejrzałem Kodeks Karny, szukałem przepisów karnych w ustawie o systemie oświaty, Karcie Nauczyciela i nie znalazłem typu rodzajowego przestępstwa do którego znamion należałoby spożywanie alkoholu w placówce oświatowej.
Załączam wyrazy szacunku.
Matura z historii, poziom rozszerzony.
W podanym tekście źródłowym znajdź donosy.
Ja znalazłem dwa:
1 „że Panu – jako prezesowi szkolnego ogniwa ZNP – nie można niczego zrobić”
2 „A dyrektorowi Bąkowi jako rusycyście przpominam „
Czytam to wszystko, namyślam się i tak mi się wydaje, że ja już gdzieś… wiem: w ‚Żarcie’ Kundery.
Faktycznie smutne…
Szanowny mcwal,
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż nie uważam Pana za jednego z najciekawszych, najbardziej rzeczowych, a zarazem dosadnych komentatorów tego bloga. Jako magister prawa (i aplikant adwokacki in spe), edukowany w początkach obecnego stulecia w XXI LO przez DCH, chciałbym zauważyć, iż fragment wypowiedzi Jury, brzmiący „że Panu – jako prezesowi szkolnego ogniwa ZNP – nie można niczego zrobić” nie jest donosem, lecz wykazniem, że autorowi wypowiedzi nieobca jest regulacja art. 32 ustawy z dnia 23 maja 1991 r o związkach zawodowych, regulująca szczególną ochronę przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem stosunku pracy.
A więc po kolei
Panie Rotmistrzu kochany – w odróżnieniu od Pana niestety (a może i stety) nie jestem prawnikiem. Jeno historykiem edukowanym w zamierzchłych latach 70-tych (magisterium ze starożytnej u prężnego młodego w owym czasie doktora Cerana, kto wie, ten rozumie co to znaczy). Stąd moja znajomość prawa jest jedynie potoczna i ogranicza się w istocie do specyficznych problemów tzw. szkolnego życia. Problem ten na moje wyczucie reguluje Ustawa o wychowaniu w trzeźwości, która dodatkowo określa w jakiej odległości od obiektów szkolnych (i innych) może znajdować się punkt dystrubucji alkoholu wśród okolicznej ludności. Natomiast dyrektor szkoły ponosi jednoosobową odpowiedzialność za wszystko co dzieje się na terenie jego placówki.
Osobo o kryptonimie mcwal.
To nie są donosy, to są stwierdzenia faktów. Nasz miły Gospodarz pełni, to co pełni. To żaden wstyd. Wręcz przeciwnie, jakkolwiek nigdy do ZNP nie należałem, to w obecnych czasach być może należałoby taką przynależność rozpatrzyć.
A dyrektor Bąk jest rusycystą i zapewne czytał Gribojedowa w oryginale. Tłumaczenie było dla tych, którzy rosyjskiego nie znają.
Trzaskam obcasami i odmeldowuję się (to do Pana Rotmistrza)
No cóż, Platon był bardziej zapobiegliwy od Pana i już w 385r. p.n.e. kazał wybić na kamiennej tablicy, którą następnie umieścił nad wrotami Akademii: „Kurde, daję słowo, ani muchy nie srały w naszej szkole na żaden obraz, ani nie było tu żadnej beczki piwa.”
a mi by do głowy nie przyszło, żeby:
1. zrobić z tego taką aferę…
2. znaleźć w blogosferze niepolitycznej tak poważnego i dosłownego osobnika jak Jury (chyba, że się tu zabłąkał przypadkiem)
PS. Matura z historii (praca ze źródłami) – zaliczona.
Szanowny Jury,
Dziękuję za szybką i rzeczową odpowiedź, która wykazała ewidentne mankamenty mojej edukacji – po latach mszczą się zaniedbania z II r.
Melduję uzupełnienie braków i zapoznanie się z treścią art. 43 (ze znaczkiem jeden) w związku z art. 14 przywołanej przez Pana ustawy!
Kasiu: gratulacje! zuch dziewczyna! 🙂
Jury: troche wybrazni i dystansu… Panska zgryzliwosc i uprzedzenie traci mi tu tym samym kompleksem, jaki wykazuja rzadzacy w naszym kraju: wszystko, co w jakikolwiek sposob powiazane z PRL nalezy tepic, palic, rznac, a za ‚przynaleznosc do’ wydlubywac oczy i wbijac na pal.
Aluzja, jakoby przynaleznosc do ZNP dawala nietykalnosc nauczycielowi w naszym kraju jest co najmniej przesadzona (tu nie Ameryka, a ZNP to nie United Auto Workers).
Zgadzam sie natomiast ze stwierdzeniem: „…jesteśmy smutasami z natury i charakteru narodowego. Jest to wina rządu, ustroju, PiS-u, komunistów, faszystów, Żydów, zaborów, chrześcijanstwa, lodowca, ocieplenia klimatu…”.
Jednakowoz, nie wrzucalbym PiSu i rzadu do jednego worka z komunistami i Zydami, nie wspominajac faszystow, czy ocieplenia klimatu…
Zwlaszcza to ostatnie moze Panu przysporzyc nie lada klopotow. To taka slowna ‚beczka piwa’ tylko troche w innym kontekscie… Bardziej politycznym…
pozdrawiam
PS: Ile Ci zostalo jeszcze egzaminow, Kasiu? Trzymam kciuki! 🙂
A ja sie dałam nabrać, że ta beczka była prawdziwa i, że świat w końcu znormalniał.Wielka szkoda.
Wszystkie komentarze i cała ta afera świadczy o tym że Polakom żyje się bardzo źle. Nie mammy szansy cieszyć się z czegokolwiek. Każda pasja, powołanie lub zaangażowanie są skrupulatnie niszczone. Nie wiem jak radzą sobie Czesi, ale faktycznie polską oświatą władają ludzie, którzy nie powinni odpowiadać nawet za trzodę chlewną w gminie Begieroleperowo.
Współczuję Panie Darku, że żart (być może nie do końca przemyślany) naraził Pana i pańską Dyrekcję na jakiekolwiek kłopoty. Mam nadzieję, że intelektualiści, artyści, muzycy i krytycy w naszym kraju będą jednak kiedyś bezpieczni. Życzę odporności psychicznej na głupotę…..
Panie Jordin
Być może jestem zgryźliwy – to wiek (oczywiście, mój – już mocno zaawansowany), trudne dzieciństwo, praca w szkole, kłopoty zdrowotne itp przypadłości.
Co to „profitów” związnych z przynależnością do ZNP. Nie dotyczy to szeregowych członków, lecz funkcyjnych, których nie można zwolnić, usunąć z miejsca pracy podczas pełnienia funkcji i pewien czas (nie pamiętam ile lat) po jej zakończeniu. Jest to przecież rozwiązanie systemowe, wynikające z ustawy o związkach zawodowych. Dotyczy wszystkich działaczy każdego związku zawodowego działającego w Polsce.
A co do wyobraźni i dystansu – widziałem jak tego rodzaju sprawa doprowadziła do śmierci. Oskarżenie rzucone na człowieka, taki żarcik niewinny, spowodował, że osoba posądzona zmarła. Wiem, że żart p. Chętkowskiego dyrektorowi zaszkodził. I tyle.
Trochę już żyję (niedługo bo niedługo, ale przynajmniej parę lat świadomie), trochę przeczytałam, trochę nad światem się zastanawiam… ale absurdu takiego to i u Gombrowicza, i u Kafki, i nawet u wyżej wymienionego Kundery, nie uświadczysz… i kto to robi? sfrustrowani, zgorzkniali, wypłowiali z jakiejkolwiek normalności (bo tu nie chodzi już nawet o poczucie humoru, ale o zakleszczanie się w fanatyzmie, zaściankowości, obłudzie, ograniczeniach, ksenofobii i przede wszystkim głupocie); bardzo przykre, że nauczyciele zasiedziali w systemie, którego nazwy chyba powinno się przestać używać, nie potrafią myśleć, a szczycą się słynnymi promotorami i odrobiną wiedzy – wstyd i jeszcze raz wstyd!
A swoją drogą, uważam, że obca jest mi redundancja alkoholu we krwi między innymi dlatego, że w domu zawsze byłam nim częstowana jak dorosły, odpowiedzialny człowiek – absurdalne zakazy zawsze prowadziły i nadal prowadzą do najgorszego, a jedyną na nie reakcją jest sprzeciw i bunt; i szkoda tylko, że literatura nadal czytana jest li tylko literalnie – i po cóż, Wy Artyści, stworzyliście wszelkie tropy…?
Donos to czy nie, na pewno sprowokał Pan dyskusję, a chyba to o to właśnie chodzi w sztuce.
Panie Dariuszu. Już od lat kilkunastu żyję z nauczycielskiej emerytury (co jeswt oczywiście dowodem mojego upartego trzymania się życia doczesnego) i mam wątpliwa satysfakcję z dostarczenia do zawodu dwóch córek. Tak więc kontakt jaki taki z nauczycielstwem mi pozostał. Otóz na Pana ręce chcę złożyć mój stanowczy i głośny protest – co, u diabła cięzkiego, koledzy poloniści aktualnie na lekcjach robią? Dlaczego nie uczą posługiwania się mowa ojczystą ? Obie moje córki poprawiają ostatnio jak tysiące innych prace maturalne. Jedna z geografii, druga z historii i WOS. Co ciekawsZe michałki wypisują sobie. Najpierw mnie te kawałki śmieszyły, ale z czasem coraz więcej przerażenia było w mojej reakcji. Bowiem wynika niedwuznacznie z efektów, że przez lat 12 szkoła nie jest w stanie nauczyć młodzieży czytania ze zrozumieniem i wypowiadania się w sposób logicznie zborny i zrozumiały. Oczywiście, że są uczniowie bardziej i mniej zdolni, bardziej i mniej pracowici, ale w taki stopień zidiocenia nie chce mi się wprost wierzyć. Nie mogę uwierzyć, że ok 40% młodzieży wymaga pilnej opieki psychiatrycznej. Ich po prostu nie nauczono posługiwania się mowa polską . Przykład : cytuję z pamięci ale dość dokładnie, bo trzykrotnie kazałam sobie tekst przeczytać. : Abiturient (WOS arkusz podstawowy) miał napisać list, oxddezwę, apel w sprawie walki z korupcją. A oto co napisał (a) „Drogie Obywatelki i Obywatele! Wysoki Sadzie! Wysoka Izbo! Panie Posłanki i Panowie Posłańcy! Mam pomysł i proszę o silne poparcie. Qiem co zrobić, aby poprawić korupcję i całą gospodarkę, żebyźmy wszyscy lepiej żyli” Sic!
No więc jak, Koledzy p- poloniści?
Zgadzam sie z panem Chetkowskim. Niestety obecnie ciezko jest zartowac. Moze to byc bardzo zle zrozumiane. Mysle, ze jest to poniekad zwiazane z tym, ze nasza polska Wladza charakteryzuje sie malym poczuciem humoru. A wszyscy wiedza: jaki pan taki kram. Tak wiec wladze nizszego szczebla tez zpowaznialy, sa bardziej podejrzliwe. Ludzie sie boja, i mysle ze nie jest to przesada… Gdziez podzialy sie czasy pieknych liberalnych hasel? (Mysle o latach tuz po zmianie systemu).
Poza tym rzeczywiscie Polacy sa nad miare powazni. A jezyka polskiego uczy sie niestety w wiekszosci na przygnebiajacych, dolujacych lekturach. Gdy ksiazka jest optymistyczna, zapewne nie jest warta omowienia…
Coz, prawde powiedziawszy nie do wielu autorow lektur wracalam po skonczeniu szkoly. (A musze zaznaczym, ze czytam wiele ksiazek.) Pytanie czy to z powodu slabosci polskiej literatury czy tez z powodu zlego doboru lektur w szkole, pozostawiam otwarte…
P.S. Przepraszam za brak polskich liter, ale moja klawiatura niestety takowych nie posiada… Prosze o wyrozumialosc w tym wzgledzie:)
Pani Jaruto!
Długo żyję na świecie i nie przypominam sobie, żeby poloniści kiedykolwiek tego uczyli. Przynajmniej nie Ci licealni. Kultura języka i styl to rzeczy, których nawet nie tknęła moja polonistka. Dlaczego? Bośmy tego nie potrzebowali! Bośmy pisali jak Bozia i Mickiewicz przykazali. Nigdy nie było takich potrzeb, dlatego psioczenie na współczesnych polonistow, że „nie robią tego, co niegdyś robiono” jest, moim zdaniem, zrzędzeniem starego emeryta. Tylko i wyłącznie. Poziom językowy młodzieży jest żaden. Prawie nie czyta ona książek. A bez książek to najmądrzejszy polonista pisać nikogo nie nauczy.
Poza tym pytanie jest jedno – z których szkół są te dzieci? Bo tego nie napisałaś. A już za Twoich czasów nie było tak, aby w zawodówkach (jak dziś w liceach profilowanych) pisano soczystą piekną polszczyzną. Ot co.
Pomijam fakt, że stwierdzenie „uczenie posługiwania się mową ojczystą” jest dla mnie pustym hasłem, nośnym medialnie, ale pustym jak tundra syberyjska i konia z rzędem temu, kto wie, co ma na myśli autorka posta – bo ja nie wiem!
Co Wy mowicie? Teraz trudno zartowac?
Pietnascie lat temu bedac nauczycielka matematyki w trzy pary malzenskie wybralismy pobawic sie w nocnym klubie, oczywiscie w sobote. Jakim wielkim zdumieniem bylo „zaproszenie” mnie na dyrektorski dywanik juz w poniedzialek rano. Ilez to bylo tlumaczenia, ho, ho, bo nauczycielce, nawet z osobistym mezem nie uchodzi….
Widac, ze w Polsce nic sie nie zmienilo. Zycze wytrwalosci i pogody duchapanie profesorze!
Jaruta,
odpowiem obszernym wpisem w najbliższych dniach. Chciałem dać to od razu, ale żyjemy strajkiem. Proszę o cierpliwość. Zarzuty ważne, wymagają przemyślenia.
Pozdrawiam
DCH
Do Locke – A nieprawda, drogi Kolego. Szkoła uczyła tego „od zawsze” i to uczyła nie tylko na lekcjach polskiego, ale i innych przedmiotw. Uczeń odpytywany w klasie oceniany był nie tylko za meritum, ale i formę wypowiedzi. Cierpliwie tępiło się „Więc..”, mniej czy bardziej ciepliwie uzmysławiało się delikwentowi cco własnie powiedział i czy „to” chciał powiedzieć, co najmniej raz w tygodniu uczeń pisał (albo odpisywał) wypracowanie pisemne na podstawie przeczytanych lektur czy obejrzanego filmu. Czy nie tak działała szkoła przez dziesięciolecia? Do tego oczywiście ćwiczenia z gramatyki. Jest prawdą, że uczniowie zawodówek dukali nie zawsze literacką polszczyzną, ale i prawdą jest, że uczono ich jednak pisać poprawnie choćby najprostszymi zdaniami. Wyśmiewane, wieloletnie, uparte pytanie „Co autor miał na myśli?” (w takiej czy innej formie) uczyło jednak zrozumienia sensu orzytoczonego tekstu. To wszystko gdzieś się rozpłynęło. Mam sąsiada, ucznia 1 klasy liceum – przez 10 miesięcy szkolnej nauki napisał 1 – słownie jedno – krótkie wypracowanie, jednostronnicowe i 11 kartkówek typu test. Wiem, że czytać nie lubi, przy tablicy nie był ani razu. Nie dziwię się więc, że przez telefon rozmawia monosylabami. Nie umie inaczej. Ile rozumie z tego, o co go pytają, nie mam pojęcia.
?Drogie Obywatelki i Obywatele! Wysoki Sadzie! Wysoka Izbo! Panie Posłanki i Panowie Posłańcy! Mam pomysł i proszę o silne poparcie. Qiem co zrobić, aby poprawić korupcję i całą gospodarkę, żebyźmy wszyscy lepiej żyli?
Nie od dziś wiadomo że za dużo oglądamy TV, a za mało czytamy Tukidydesa.
A tekst świetny, szkoda tylko że prawdziwy.
WOS – WIEDZA O SPOŁECZEŃSTWIE. Z wiedzy – celujący.
Locke – jeszcze jedno wyjaśnienie, bo jakoś nie mam spokoju po Twoim wpisie. Otóz mam najgłębsze przekonanie, że nauka j. polskiego ma oprócz wielu innych funcji (kulturoznawczej, literaturoznawczej itp) funkcje podstawową – naukę posługiwania się mową ojczystą, jako narzędziem komunikacyjnym . Możliwie dobrym opanowaniem tego narzędzia. Absolwent szkoły każdego poziomu winien mówić i pisać w sposób, który gwarantuje, że odbiorca z r o z u m i e przekaz. Mało tego, że zrozumie tak, w podobny sposób, jak rozumiał to autor tego przekazu. Młody człowiek może nie czytać „Pana Cogito” albo nawet nie kojarzyć Kochanowskiego . Musi jednak jakoś funkcjionować w społeczności polsjkojęzycznej. Uczniowie pochodzą z różnych środowisk, wynoszą z domu rozmaite nawyki (albo zgoła nie wynoszą ich wcale). W każdej klasie odsetek tych, którzy zachwycają się prozą Myśliwskiego albo poezją Miłosza jest znikomy, ale mówić i pisać trzeba nauczyć wszystkich.
Serce me w górę się wzniosło!!! Sęk w tym, że w szkole Myśliwskiego się nie czyta… bo to długie i grube i nie ma czasu; a nie znam nikogo, kogo proza ta nie oczarowałaby… nawet Nike już nigdy nie powróci do poziomu z pierwszej swej edycji:) zatem czytajmy Myśliwskiego!!!
Mysliwski jest doskonaly.
Pisze rzadko, raz na dekade, ale to sa swietne ksiazki.
Maslowska pisze „krotsze i ciensze”. A polszczyzna wspolczesna, czyli bluzg blokowiska. Mnie odpycha, nie oczarowuje. Natomiast do Mysliwskiego Kamienia na kamieniu i Widnokregu wracam.
Za moich czasow na polkach nie tylko mialo sie ksiazki, ale sie je czytalo. Nie, nie jestem jeszcze emerytem, niczego emerytom nie ujmujac. Ale to byla kwestia honoru, wiedziec, co w ksiazkach piszczy.